Lek

Lek

piątek, 29 sierpnia 2014

Moje marzenie. Rozdział 4

- Coś Ci dzisiaj nie idzie – Artur ruszył po piłki walające się za linią kortu. Wygrywał z Adamem kolejne sety bez większego wysiłku. Dawno go tak nie sponiewierał – Aż się boję zaproponować matę – wyszczerzył do przyjaciela zęby w szerokim uśmiechu.
- A może to wcale nie jest zły pomysł? - Adam ruszył po piłki leżące po jego stronie siatki. Zdecydowanie nie był to jego dobry dzień. No, ale trudno się dziwić, że przegrywał, skoro myślami był lata świetlne od kortu – To co, rewanż na macie? - rzucił zaczepnie, chowając piłki do plastikowego cylindra.
- Jak sobie życzysz – Artur wykręcił ramiona, aż coś chrupnęło mu w stawach. Adam nie był dla niego groźnym przeciwnikiem. Ćwiczyli razem od ponad roku, ale wciąż górował nad nim techniką. W końcu nie tak łatwo nadrobić różnicę pięciu lat, chociaż musiał przyznać, że jego kumpel robił postępy.
Schowali rakiety i piłki do toreb i ruszyli powoli w stronę hali. Mieli do pokonania jakieś 150 metrów w linii prostej, ale trzeba było okrążyć otoczony siatką kort.
- Adam, już zdecydowałeś, co zrobisz z kasą za klub? - Artur rzucił przyjacielowi krótkie spojrzenie. Niezależnie od wyniku meczu wciąż byli kumplami, nawet jeśli ostatnio prawie się nie widywali.
- Jeszcze nie, a co? - Adam wydawał się pogrążony w myślach.
- Jest interes do zrobienia i... - zawiesił głos, zastanawiając się, czy podzielić się z Adamem wszystkimi informacjami jakie posiadał. Ostatecznie doszedł do wniosku, że tak – Dostałem cynk, że na giełdę wchodzi duży bank i akcje powinny skoczyć trzy- czterokrotnie w górę, może więcej. Wchodzisz?
- A Ty dalej się w to bawisz? - pokręcił głową – ostatnio, jak dobrze pamiętam, to wtopiłeś.
- Niewiele – Artur machnął ręką z lekceważeniem – Teraz to pewniak. Wchodzą na początku maja, więc jest trochę czasu na zebranie kasy.
- A jak będzie redukcja? - Adam nie wydawał się zachwycony pomysłem – Co wtedy?
- W Polsce to tak nie działa – w głosie Artura zabrzmiało coś, co przypominało politowanie – Nie jesteśmy w USA, stary. Tutaj pierwszy bierze wszystko, a reszta to, co zostanie. Jeśli zostanie! - dodał, zadowolony z siebie.
- A jak zamierzasz być pierwszy, jeśli wolno spytać? - Adam nie dawał za wygraną.
- Ustawię się przed bankiem dzień wcześniej – To chyba jasne?
- A ludzie? - dociekliwość Adama zaczynała być irytująca.
- Wynajmę ochroniarzy – to też było raczej oczywiste. Nie zamierzał stać sam pod biurem maklerskim z walizką pieniędzy.
- No, nie wiem, stary – Adam pokręcił głową z powątpiewaniem – a jak te akcje wcale nie wzrosną, albo, co gorsza, spadną?
- Nie spadną – pewność w głosie Artura jednak nie podziałała na Adama uspokajająco – Nawet jeśli nie wzrosną, to odzyskam to, co zainwestuję – zakończył ugodowo.
- Minus koszt ochrony, opłata za obrót papierami, jakiś podatek... – wyliczał Adam – bo chyba jakieś podatki trzeba płacić w tym kraju. Chyba, że na giełdzie nie?
- Puki co, nie – Artur zgodził się z przyjacielem – dochodzi jeszcze koszt kredytu, bo ja nie mam takiej gotówki, jak Ty.
- Pomyślę, ale nie powala mnie ten pomysł – Adam wyprzedził o krok Artura i sięgnął do klamki, żeby otworzyć boczne drzwi do hali – Dobrze to przemyśl, bo to spore ryzyko.
Spore? Artur wbił ponure spojrzenie w plecy kumpla. Jeśli się pomyli, to będzie katastrofa, a nie spore ryzyko. Kredyt pod zastaw samochodu plus reszta gotówki, jaką posiadał, dawały jakieś 150 do 200 mln. Mógł wziąć jeszcze kredyt z banku, o ile mu go dadzą. Nie pierwszy raz próbował zarobić pieniądze. No, zarabiał w czasie wakacji, ale nie chodziło mu o takie pieniądze. Wiedział, że z Adamem nie ma się co porównywać, ale gdyby mógł podwoić, albo potroić swoje zasoby, stać by go było przynajmniej na własny kąt. Odkąd Adam zamieszkał z Olą, nie było mowy, żeby mógł skorzystać z jego mieszkania.
- A gdybym chciał pożyczyć od Ciebie kasę na dwa, powiedzmy trzy miesiące? - spytał.
- Nie mówię nie – Adam rzucił torbę na podłogę i rozejrzał się po przebieralni, szukając wolnego wieszaka – Wiem, że u Ciebie mi nie zginie.
Wyszli na salę już nie rozmawiając. Grupa facetów około czterdziestki ganiała za piłką do kosza. Postali chwilę, przypatrując im się z zainteresowaniem.
- Też tak będziemy? - Artur wskazał głowa grających.
- Jak się wcześniej nie połamiemy – Adam ustawił się w pozycji do walki – Dawaj!
Artur zamarkował cios i uskoczył, kiedy pięść Adama śmignęła kilka centymetrów obok jego szczęki. Powtórzył manewr, ale tym razem poczuł na brodzie muśnięcie. Gdyby nie jego refleks, dostałby potężne uderzenie. Tym razem wyprowadził cios w pierś przeciwnika, nie nadając mu jednak pełnej prędkości. Adam stęknął głucho i odpowiedział uderzeniem. Artur poczuł, że żebra naprężyły mu się pod siłą pięści Adama. Kaszlnął, żeby odzyskać oddech. To nie fair!
- Co jest, za mocno? - dobiegł go głos z lekką nutą kpiny – Chcesz wrócić na kort?
Spojrzał w ciemne oczy przyjaciela i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Ty jednak chcesz oberwać – pokręcił głową.
Mierzyli się przez chwilę wzrokiem, po czym Adam ruszył do natarcia. Wymienili kilka ciosów, ale szybko stało się jasne, kto rządzi na macie. Adam nie miał jednak zamiaru skapitulować, a przynajmniej nie tak łatwo. Zamarkował cios w szczękę przeciwnika, po czym uderzył go w mostek. Na Arturze nie zrobiło to spodziewanego wrażenia. Przyjął w życiu wystarczająco dużą liczbę uderzeń, żeby wiedzieć, że to ma go tylko rozproszyć. Wyprostował rękę i zatrzymał pięść tuż przed twarzą przyjaciela.
- Nie chcę Ci przestawić nosa – powiedział, cofając się i opuszczając pięści – zresztą sam też nie mam zamiaru dać się obić – postanowił pozwolić Adamowi wycofać się z godnością. W końcu byli jak bracia.
- A co, boisz się, że tłum chętnych się przerzedzi? - Adam również opuścił pięści i rozluźnił mięśnie.
- Wiesz, że laski nie na to lecą – Artur wyszczerzył zęby i wymownie spojrzał w dół, dając jasno do zrozumienia, co ma na myśli. Ku jego zaskoczeniu, Adam nie tylko się nie roześmiał, ale lekko pobladł i zacisnął pieści. Opanował się jednak.
- Coś Ci się język stępił – stwierdził chłodno– może powinieneś nim popracować?
- Masz na myśli konkretne miejsce pracy? - Artur miał wrażenie, że igra z ogniem, ale ryzyko, to było coś, czego nie potrafił zignorować i odpuścić.
- Po prostu dawno Cię nie widziałem z jakąś fajna dupeczką – Adam poruszył głową, jakby chciał sprawdzić, czy mięśnie karku działają mu prawidłowo we wszystkich płaszczyznach – starzejesz się.
- A Ty nie? - teraz Artur przeszedł do ataku – Tak się zasiedziałeś, że nawet nie masz kiedy pograć!
- Wiesz co? Znajdź sobie jakąś fajną dupę, to pogadamy! - ton głosu Adama sprawił, że Artur poczuł, jak ciśnienie zaczyna mu się niebezpiecznie podnosić.
- A może już znalazłem? - spytał przez ściśnięte gardło. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek tak rozmawiali. Co to, kurwa, jest? I nagle go olśniło. Ola! Chodziło o nią!
- Chcesz mi coś powiedzieć? - słowa Adama dotarły do niego, jakby w zwolnionym tempie, jakby ktoś wyciągał taśmę ze starego szpulowca. Miał wrażenie, że się przesłyszał, że Adam za chwilę roześmieje się serdecznie i klepnie go po ramieniu, ale tak się nie stało.
- Chcę Ci tylko powiedzieć, że do tej pory nigdy żadna dupa nie stanęła między nami – powiedział wolno.
- Bo nigdy żadna nie była taka ważna – usłyszał w odpowiedzi – I nie mów o niej dupa! - ostatnie słowa zabrzmiały dziwnie miękko, bardziej jak prośba niż groźba.
- Więc skoro jest taka ważna, to z nią podgadaj - miał dość tej głupiej gadki. Nie czekał na odpowiedź. Odwrócił się i pomaszerował do szatni, czując na plecach wzrok przyjaciela. Przyjaciela? Wciąż nim był, niezależnie od ilości i wagi wypowiedzianych słów.
Dopiero po kilku minutach Adam wszedł do szatni. Nie odezwali się już do siebie, ale zapanowało coś w rodzaju zawieszenia broni. Artur bez słowa wskazał Adamowi drzwi samochodu, kiedy znaleźli się przed halą.
- Cześć – Adam wyciągnął do niego dłoń, kiedy zatrzymali się przed domkiem pani Mai, gdzie mieszkał teraz z Olą.
- Cześć – Artur uścisnął wyciągniętą do niego dłoń i po chwili jechał sam w stronę domu. Nie obejrzał się za siebie ani razu. Musiał to wszystko przetrawić w spokoju. Zawsze byli od siebie różni, choć wiele osób postrzegało ich, jak braci. Rodzice zwykle stawiali mu Adama za wzór, jako dojrzałego nad wiek i odpowiedzialnego. Jednak tylko oni dwaj wiedzieli, że wielokrotnie wina za ich młodzieńcze eskapady spadała na Artura niezasłużenie. Był po prostu bardziej zadziorny i nieustępliwy. To z tego powodu rodzice zapisali nastolatka z nadmiarem energii na treningi wschodnich sztuk walki. Próbował różnych technik, aż w końcu wybrał „krav maga”, choć miał także osiągnięcia w karate. Po zdobyciu mistrzostwa województwa juniorów nabawił się niegroźnej kontuzji i miał więcej czasu na wspólne wypady z Adamem. Kariera sportowa już go nie interesowała. Wraz z nowym kumplem, w jego życiu pojawiła się muzyka z zachodu, imprezy i... dziewczyny.
- Kurwa! - zacisnął palce na kierownicy. Naprawdę do tej pory żadna dziewczyna nie stanęła między nimi. Tylko, czy Ola stanęła? Cofnął się pamięcią do sylwestra... potem do ich rozmowy... po co jej to powiedział? Przecież to nie miało sensu. Oboje o tym wiedzieli. Ola kochała Adama, a Adam Olę i koniec! A może po prostu przez chwilę chciał się znaleźć na miejscu kumpla? Nie w sensie dosłownym, ale tak jakoś... - Cholera! - zahamował gwałtownie przed przejściem, o mało nie wjeżdżając w tył motocykla – Jeszcze się zabiję przez te głupoty – mruknął pod nosem.
---
Kaśka po raz trzeci zmieniła strój, tym razem stawiając na „małą czarną”. Stanęła przed lustrem i podskoczyła. Piersi podskoczyły razem z nią, a potem zakołysały się lekko. Obcisły materiał sukienki był cienki, ale przód wzmocniono tak, żeby można było czuć się swobodnie bez stanika. Ustawiła się bokiem i powtórzyła manewr. Doszła do wniosku, że wszystko w porządku, więc zajęła się makijażem. Czuła przyjemne podniecenie na myśl o spotkaniu z Arturem. Nawet jedząc szybki obiad z Ewą, wciąż sprawdzała, która godzina. Wreszcie dobiegło ją ciche pukanie do drzwi. To musiał być Artur, tylko on nie dzwonił, jakby chciał od razu dać jej znać, że to on.
- Cześć, gotowa? - zaczął od drzwi, ale nagle umilkł i przyjrzał jej się krytycznie. Idziemy do Klubu, a nie do kościoła, pomyslał, ale zachował kąśliwa uwagę dla siebie.
- Nie podoba Ci się – stwierdziła, łapiąc jego spojrzenie – A teraz? - odwróciła się, ukazując plecy odkryte aż do kości krzyżowej i przesłonięte jedynie cienką gipiurą. Bez pośpiechu wykonała półobrót i skierowała twarz w stronę swojego gościa – Może być?
- Tak... - odparł z roztargnieniem, nie odrywając od niej wzroku – Tak, oczywiście – dodał szybko, żeby ukryć, jakie na nim zrobiła wrażenie.
- To idziemy? - sięgnęła po krótką kurteczkę, ale Artur natychmiast ją uprzedził.
- Wyglądasz super! – powiedział już swoim zwykłym głosem.
W klubie, jak zwykle było tłoczno i duszno. Kaśka z zachwytem chłonęła atmosferę tego miejsca. Słyszała o Klubie jazzowym, ale nikt z jej zanjomych tu nie przychodził, a samej było jej jakoś głupio. Teraz nie tylko znalazła się w wymarzonym miejscu, ale jeszcze, jak się okazało na specjalnych prawach.
- Artur! - od jednego z centralnie ustawionych stolików dobiegł ich silny głos, z trudem przebijając się przez panujący hałas – załatw krzesła i chodź do nas.
Kaśka spojrzała w tamtą stronę, zauważając trzy pary siedzące przy zastawionym drinkami maleńkim blacie. Artur machnął do nich ręką i zwrócił się w stronę baru, gdzie na jego widok potężnie zbudowany barman wyszczerzył zęby w uśmiechu i wskazał głową jakieś drzwi. Adam pociagnął za sobą Kaśkę i po chwili znaleźli się w niewielkim pokoju umeblowanym jak biuro.
- Cześć Boguś – rzucił Artur od drzwi – potrzebuję dwuch krzeseł.
- A skąd ja Ci wezmę... - zaczął gruby facet, siedzący przy biurku – Wow, kogo przyprowadziłeś? - dokończył, bezceremonialnie taksując wzrokiem Kaśkę, która wysunęła się zza Artura.
- Poznaj Kasię – w głosie Artura nie usłyszała spodziewanej uprzejmości – Jest ze mną – podkreślił.
- Bardzo mi miło. Bogdan jestem – facet zadziwiająco sprawnie wydostał się zza biurka i podszedł do Kaśki, ujmując jej dłoń w swoje – Skąd wy bierzecie takie laski? - rzucił w kierunku Artura, nie odrywając od niej wzroku, a właściwie od jej biustu zarysowującego się wytaźnie pod cienkim matriałem sukienki.
- Ręce przy sobie – chłodny ton głosu Artura sprawił, że Bogdan musnął tylko delikatnie trzymaną dłoń i wypuścił ją pospiesznie.
- Spokojnie – obruszył się – skoro jest z Tobą...
- Gdzie te krzesła? - Artur zdawał się nie przywiązywać wagi do jego słów. Ujął dwa krzesła stojące pod ścianą i złożył je razem – otwórz drzwi – polecił dziewczynie i ruszył do wyjścia, puszczając ją przodem.
Za ich plecami rozległo się głośne westchnienie i Kaśka była gotowa założyć się o wszystko, że usłyszała je dokładnie w chwili, kiedy się odwróciła, ukazując Bogdanowi plecy. Nie miała jednak czasu na zastanawianie się nad tym, bo już szli w kierunku stolika, gdzie Artur poznał ją ze znajomymi. Maćka, Justynę i Jacka kojarzyła, choć nie do końca wiedziała skąd. Marzena – prawniczka i dziewczyna Jacka w jednym, była chyba nowa w towarzystwie. No i jeszcze Ela i Marek, których również nie znała. Wcjsnęli się pomiędzy pozostałych. Po chwili barman osobiście przyniósł im drinki.
- Jak na Ciebie zareagował Bogdan? - Justyna wyszczerzyła zęby do Kaśki – opadła mu kopara?
- Nie wiem – odparła trochę zbita z tropu – może trochę – przyznała, uśmiechając się na widok miny Artura.
- Trochę? - Justyna najwyraźniej świetnie się bawiła, obserwując jego reakcję. Odchyliła się do tyłu i obejrzała ostentacyjnie tył Kaśki – Artur? - posłała mu pytające spojrzenie.
- Grzecznie się przywitał – stwierdził lakonicznie.
- Aha! – Marek roześmiał się głośno – Chyba tylko myśl, że z Tobą nie skończy się na limie, go powstrzymała.
- Na limie? - spojrzała na Artura pytająco – O czym oni mówią?
- Och, nie powiedział Ci? - Justyna była zachwycona, że ma słuchaczkę – Bogdan próbował się dobierać do Oli i Adam podbił mu oko. Ale wyglądał, mówię Ci!
- Ten grubas startował do Oli? - Kaśka spojrzała na Justynę z niedowierzaniem, ale tamta energicznie pokiwała głową – No, nie! Żartujesz sobie.
- Zdziwiłabyś się – Artur podniósł swoją szklankę – Za limo Bogusia! - dodał wesoło – I żebym mu nie musiał niczego złamać – dorzucił z lekką groźbą w głosie.
- Bez jaj! - Kaśka podniosła szklankę z miną mówiącą, że już sam pomysł uważa za głupi.
Siedzieli jakiś czas gadając, a właściwie przekrzykując się wzajemnie. Kaśka po zaledwie kilku minutach stała się pełnoprawnym członkiem towarzystwa i ktoś patrzący z boku przysiągłby, że wszyscy znają się od lat.
- Kochani, gramy! - z rogu sali rozległ się wesoły głos – Widzę starych znajomych! - Chłopak z dredami, który stał na podwyższeniu z mikrofonem w dłoni, pomachał w stronę ich stolika, na co dziewczyny odpowiedziały zgodnym piskiem – Tańczyć chyba nie da rady, z powodu gęstości zaludnienia, ale nadstawcie uszu – ciągnął – Mam dla was takiego starocia z 1983, FR David i „Words” bardziej znane jako „Words don't come easy
- Naprawdę nie da się potańczyć? - Ela spojrzała tęsknie na Marka.
- Przecież widzisz... - Marek rozłożył ręce w geście poddania.
Jednak kilka par przemieściło się w pobliże sceny i mimo braku miejsca, jakoś im się udało. Kaśka miała nadzieję, że Artur też da się namówić, ale on był pogrążony w rozmowie z Jackiem.
- Idziesz? - Justyna pociągnęła ją za łokieć – idziemy do kibelka – mrugnęła do niej wskazując głową zajętych rozmową chłopaków. Poszły.
- Od dawna jesteście razem? - spytała Justyna.
- Od tygodnia – jeśli to można nazwać byciem razem – chociaż poznaliśmy się w styczniu.
- Ooo, a co tak długo? - w głosie Justyny słychać było zdziwienie – Zwykle lepiej się uwijał. Kurde, przepraszam, ale mam niewyparzony jęzor!
- Nie, w porządku, nic się nie stało – wzruszyła ramionami – po prostu myślałam, że on jest z Olą. To ona nas... no, można powiedzieć: umówiła.
- Starzeje się, czy co? Do tej pory nie potrzebował swatki – zachichotała Justyna – No, ale w każdym razie dobrze, że wreszcie kogoś ma. No, i w sumie fajnie, że to jesteś Ty.
- Ja też się cieszę – przyznała szczerze.
Kabiny były ciasne, ale o dziwo czyste, co wprawiło Kaśkę w niemałe zdziwienie.
- To zasługa Adama – wyjaśniła Justyna – On ma bzika na tym punkcie. Bogdan jest raczej od liczenia kasy. Niestety, jak Adam to sprzeda, to pewnie i tu się zrobi syf, jak wszędzie.
- To on jest współwłaścicielem? - zdumiała – I chce to sprzedać? Dlaczego?
- My też niedawno się dowiedzieliśmy, że jest wspólnikiem Bogdana. Az nie chce się wierzyć – Justyna pokręciła głową z dezaprobatą – A że chce to sprzedać? Pewnie potrzebne mu pieniądze. Myślę, że planują coś z Olką.
- A dawno są razem? - zaciekawiła się – Ola i Adam.
- Ze trzy lata – zastanowiła się Justyna – mieli małą przerwę, ale, co tam. Najważniejsze, że są razem, i że są szczęśliwi – strzepnęła wodę z rąk – Chodź, pokiwamy się, bo chłopaki mają jakieś ważne sprawy.
Znalazły sobie kawałek wolnego miejsca koło sceny i zaczęły podrygiwać w rytm muzyki. Kaśka zerknęła kilka razy w stronę stolika, ale Artur wciąż był zajęty rozmową. Nagle katem oka zauważyła, że jakiś chłopak stojący parę metrów od nich przygląda jej się z zainteresowaniem. Udała, że tego nie zauważa, ale on wciąż patrzył, czuła to. Jednocześnie miała jakieś dziwne przeświadczenie, że go zna.
- Hej, księżniczko, czy ja Cię skądś znam? - usłyszała znajomy głos i zamarła.
Jarek! To musiał być on. Doskonale pamiętała jego głos, a jeszcze lepiej, drwiący śmiech. Starszy brat Edyty, jej koleżanki z klasy. Wszystkie dziewczyny się w nim podkochiwały, ale tylko ona była na tyle głupia, żeby się jej zwierzyć. Skąd miała wiedzieć, że ta idiotka rozedrze się na pół korytarza. „Jarek, a Kaska się w tobie kocha!” Co z a wstyd? One w pierwszej klasie ogólniaka a on w trzeciej! Jego mina powiedziała jej wszystko i ten śmiech...
- Wiem! - wyszczerzył do niej zęby w szerokim uśmiechu – Byłaś tu w zeszłą sobotę!
Nie poznał jej, co zresztą nie było dziwne, biorąc pod uwagę, jak się zmieniła od tamtego czasu. Posłała mu powłóczyste spojrzenie, od którego uśmiech jeszcze odrobinę mu się poszerzył.
- Zatańczysz? - nie czekając na odpowiedź, ujął jej dłoń i położył sobie na ramieniu.
- Raczej nie – próbowała się odsunąć, ale druga dłoń Jarka już powędrowała na jej plecy. Poczuła coś dziwnego. Jakby satysfakcję, ale jednocześnie niechęć.
- Nie daj się prosić, księżniczko – spróbował ją przygarnąć do siebie – Jestem Jarek, a Ty?
- Słuchaj, nie jestem tu sama – rozejrzała się nerwowo, ale tańczący przesłaniali jej widok na stolik, a Justyna gdzieś się zapodziała. Z drugiej strony, co w tym złego, że zatańczę, pomyślała? Artur jest zajęty...
- Przepraszam – Jarek trącił kogoś barkiem.
- Proszę – Artur stał obok nich z rękami skrzyżowanymi na piersi.
- O, Artur! - Kaśka spróbowała ponownie uwolnić się z rąk Jarka, ale ten najwyraźniej nie miał zamiaru jej puścić.
Artur bez najmniejszego wysiłku wyłuskał Kaśkę z jego objęć i przyciągnął do swojego boku.
- Hej, co jest?! - Jarek obejrzał się na dwóch kolegów, którzy już podążali w jego kierunku.
- To, co widzisz – głos Artura był lodowato uprzejmy – Ona jest ze mną.
- Ale teraz tańczy ze mną – upierał się Jarek.
- Już nie – Artur spojrzał Kaśce w oczy – Chyba, że masz ochotę dokończyć taniec? - powiedział do niej spokojnie.
- Nie – chcę zatańczyć z Tobą, głupku, pomyślała, odpowiadając mu nieco wyzywającym spojrzeniem.
- No, to... - Artur zawiesił głos, spoglądając na Jarka – spadaj! - odwrócił się do Kaśki, ale w tej chwili obaj towarzysze Jarka stanęli za jego plecami.
- Ty! - Jarek położył dłoń na ramieniu Artura, ale ledwie to zrobił, syknął z bólu, bo Artur natychmiast uchwycił jego nadgarstek i wygiął go do góry.
- Taaak? - spytał, przyglądając się kolegom swojego przeciwnika.
- Co Ty, Jarek? Szmytowi chcesz laskę poderwać? Życie Ci nie miłe? - powiedział nagle jeden z nich – Spokojnie, my już idziemy – dodał pospiesznie, przyglądając się Arturowi. Ten puścił nadgarstek Jarka i znów odwrócił się do Kaśki.
- Idziemy? - spytał. Nie miał zamiaru poświęcać chłopakom więcej uwagi.
- A może ze mną zatańczysz? - zajrzała mu w oczy. Były lśniące, jakby miał gorączkę.
Artur bez słowa objął ją w pasie i po chwili ich ciała poruszały się płynnie w rytm muzyki. Dobrze tańczy, pomyślała. Kurde, on wszystko robi dobrze! I jestem jego laską? Tak, jestem laską Artura Szmyta, ale fajnie. Przytuliła policzek do jego szyi.
- Nie rób tego więcej – wyszeptał jej do ucha.
- Nic nie zrobiłam – odszeptała – Chciał tylko zatańczyć, a Ty byłeś zajęty – dodała z wyrzutem.
- Ale jesteśmy tu razem... - Cholera! Miała rację.
- To znaczy, że mam pytać czy mogę zatańczyć? - rzuciła zaczepnie. Nie miała zamiaru się tłumaczyć.
- Nie – sam nie wiedział, co ma jej odpowiedzieć – Ale nie rób tego więcej. Nie wystawiaj mnie na próbę...
- Jesteś zazdrosny – powiedziała powoli.
- Nie! - I jak jeszcze! Zabiłbym gnoja, pomyślał ze złością.
- Jesteś... – szepnęła mu ciepłym, aksamitnym głosem prosto do ucha. Poczuł to jak pieszczotę, choć nigdy by się do tego nie przyznał.
- Nie chcę, żeby jakiś dupek Cię obmacywał – przyznał niechętnie. Co się z nim działo? Nigdy się nie tłumaczył żadnej ze swoich dziewczyn. Żadnej!
- Nie obmacywał mnie – obruszyła się.
- Widziałem.
- Masz problemy ze wzrokiem – prychnęła.
- Zrób to jeszcze raz, a pożałujesz – groźba w jego głosie podziałała na Kaśkę w zupełnie inny sposób, niż można by przypuszczać. Poczuła przyjemne łaskotanie gdzieś poniżej pępka.
- A co zrobisz – prychnęła znowu – zbijesz mnie?
- Zobaczysz... - urwał w połowie zdania, bo tuż obok nich pojawiła się Justyna z Maćkiem – W domu się policzymy – syknął jej cicho do ucha.
Kaśka poczuła, jak zasycha jej w gardle, jakby cała wilgoć spłynęła nagle w dół, koncentrując się w miejscu, gdzie jej ciało stykało się z koronkowymi majtkami. Uniosła głowę i napotkała dwoje szarych oczu. Topniała pod tym spojrzeniem, ale wydało jej się, że ono łagodnieje, pod wpływem jej wzroku. Przesunęła ręce dalej na kark Artura i przywarła do niego ściślej. Bardziej poczuła niż usłyszała niski pomruk zadowolenia. Uśpiłam bestię, pomyślała zadowolona z siebie. Tańczyli dalej, stopniowo zyskując więcej miejsca, w miarę jak kolejni goście opuszczali klub. Około północy postanowili zarządzić odwrót. Sobie tylko znanym sposobem Artur zorganizował im dwie taksówki. Kaśka doszła do wniosku, że chyba nie ma takiej rzeczy, której on nie potrafiłby dokonać.
- Zmęczona? - Artur uniósł jej brodę w górę i pocałował delikatnie, kiedy taksówka zwolniła, skręcając w osiedlową uliczkę.
- Trochę – otarła się policzkiem o jego policzek. Był dziwnie gładki, choć wiedziała, że rano z pewnością już taki nie będzie. Zdążyła się nauczyć już tylu rzeczy o swoim chłopaku. Tak o nim myślała. Tak chciała o nim myśleć.
Weszli do mieszkania i natychmiast przywarli do siebie w pocałunku. Zrzucali pospiesznie ubrania, liżąc i skubiąc wzajemnie swoje spragnione wargi. Byli jak dwoje wygłodniałych wilków, krążących wokół siebie i gotujących się do zwarcia. Artur sięgnął do kieszeni spodni, zanim rzucił je na podłogę, a potem pociągnął Kaśkę do jadalni. Nagi, usiadł na krześle i spojrzał na nią wygłodniałym wzrokiem. Patrzyła jak urzeczona, kiedy zakładał prezerwatywę na sterczący wzwód. Po chwili siedział na nim okrakiem, a on pieścił jej szyję, obojczyk, ramię...
- Kochaj się ze mną – jęczała, kiedy Artur zapamiętale ssał i kąsał jej obrzmiałe piersi. Czuła jego wyprężony członek na brzuchu, a rozchylone uda drżały jej z pożądania – Kochaj się ze mną, och!
- Już? - wyszeptał, sięgając do jej spragnionych ust. Zagłębił się w nie, dając na chwilę wytchnienie wrażliwym sutkom. Wsunął rękę w dół, między ich ciała i nagle wstrząsnął nią dreszcz. Artur dotknął jej najwrażliwszego punktu.
- Już! Błagam – wyprężyła się napierając na jego palce – Och, myślałam, że naprawdę chcesz mi wymierzyć karę... - dyszała – Och, wejdź we mnie...
- Tak bardzo chcesz? - uniósł nieco jej biodra i poczuła jego dłoń u wejścia. Artur stęknął, czując, jak jej wilgoć spływa mu po palcach – Chcę Cię, Kocie – wychrypiał i nacelował twarda główkę na jej delikatne wejście. Zaparło mu dech, kiedy Kaśka śmiało opuściła się na niego. Po chwili ich ruchy zgrały się i pokój wypełniły wydawane przez oboje jęki – A teraz czas na obiecaną karę – powiedział nagle. Jednocześnie usłyszała plaśniecie i poczuła na pośladku piekący ból. Krzyknęła bardziej przestraszona, niż obolała.
- Co Ty do cholery robisz? - przyjemne drżenie w kroczu nie pozwoliło jej dokończyć.
- Nie było przyjemnie? - uniósł brwi i wykrzywił usta w uśmiechu.
- Nie? - stęknęła.
- Nie zabrzmiało to przekonująco - powiedział tym swoim niesamowitym głosem, który przyprawiał ją o zawrót głowy - Skoro nie jesteś pewna, to sprawdzimy...
No dobra, to było przyjemne, musiała się z nim zgodzić. Artur jakby w odpowiedzi ujął jej biodra w dłonie i uniósł je w górę by potem ściągnąć je gwałtownie w dół. Jęknęła głośno. Artur powtórzył manewr, i jeszcze raz i jeszcze... Kaśka jęczała z rozkoszy.
- Au! - krzyknęła, kiedy Artur wymierzył jej kolejnego klapsa. Zapiekło, a potem spłynęło wilgocią między jej uda.
- Podoba Ci się – ucieszył się, widząc jej gwałtowną reakcję - Wiedziałem, że odrobina pikanterii Ci nie zaszkodzi.
Po chwili znów go ujeżdżała, trzymając się kurczowo jego ramion, a on co jakiś czas wymierzał jej klapsa. Początkowy szok minął i po kilku razach zorientowała się, że na nie... czeka. Wypełniała ją coraz silniejsza fala rozkoszy. Czuła, jak szumi jej w uszach, jak zagłusza wszystko inne... Oparła się piersiami o twardy tors i przyspieszyła, wbijając jednocześnie paznokcie w naprężone mięśnie jego ramion. Artur stęknął raz i drugi, próbując przytrzymać jej biodra, ale nie był w stanie jej powstrzymać. Galopowała na złamanie karku, czując, że porywa go z sobą. Kiedy przeszył ją pierwszy dreszcz, wyprężyła się i znieruchomiała na moment... po nim przyszły kolejne, sprawiając, że zacisnęła się na wypełniającej ją męskości. Artur jęknął głośno i poruszył biodrami, wbijając się w nią mocniej. Nie była pewna, czy to w ogóle możliwe. Po chwili wystrzelił, poruszając konwulsyjnie lędźwiami. Kaśka przytuliła się do niego, drżąc na całym ciele. Trwali tak, wtuleni w siebie, a potem Artur powoli uniósł jej biodra, wysuwając się ostrożnie z jej ciepłego wnętrza. Tak dobrze byłoby zasypiać, czując jej ciepło, pomyślał, patrząc jak Kaśka chwiejnym krokiem idzie do swojego pokoju. Szybko ruszył do łazienki, postanawiając, że rano pogadają o zmianie formy antykoncepcji.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Moje marzenie. Rozdział 3

Artur otworzył oczy i przez moment zastanawiał się, gdzie jest. Po chwili dotarł do niego cichy miarowy oddech i przypomniał sobie wczorajszy wieczór. Uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem, a potem powoli uniósł na łokciu. Kaśka spała odwrócona do niego plecami, wciąż zwinięta w kłębek. Ostrożnie zsunął z niej kołdrę obnażając ramię i część pleców. W słabym świetle, wpadającym przez niezasłonięte okno, zauważył, że ma na łopatce niewielką trójkątną plamkę w kolorze kawy z mlekiem, poza tym, jej skóra była nieskazitelnie gładka. Przesunął opuszkami palców wzdłuż kręgosłupa, aż do miejsca, gdzie łukowate wygięcie przechodziło w przedziałek między pośladkami. Zamruczała przez sen i wygięła się lekko. Jak na komendę, jego fiut stanął na baczność, powiększając się i twardniejąc. Najwyższy czas na przyjemną pobudkę!
- Obudź się, Kotku – Artur przesunął palcem pomiędzy udami śpiącej, zagłębiając się odrobinę w jej szparkę. Była miękka, ciepła i... wilgotna – obudź się! - powtórzył pieszczotę, zagłębiając się nieco mocniej.
- Mmm – przeciągnęła się – Zawsze napastujesz kobiety o świcie? - spytała sennie, nacierając na jego dłoń.
- Nieee – wycofał się, by po chwili powtórzyć wszystko dwoma palcami – tylko wtedy, gdy są pod ręką... są nagie – wysunął palce ociekające sokami – i uprawiały ze mną seks poprzedniego wieczoru – dokończył. Odpowiedział mu zmysłowy pomruk.
- Właściwie, jeśli będzie tak, jak wczoraj... – zawiesiła głos. Jak dobrze, że nie widział jej twarzy. Mówienie o seksie było znacznie prostsze, kiedy miała go za plecami – To nie zgłaszam sprzeciwu.
- Postaram się... - poczuła, jak wysuwa z niej palce, a po chwili do jej pleców przycisnął się twardy podłużny kształt – jestem gotów na każde wyzwanie, Kotku. Zresztą, chyba po to mnie zaprosiłaś?
- Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza? - Cholera, po co ja pytam?
- Lubię, jak dziewczyna wie, czego chce – otarł się torsem o jej plecy, sięgając po jedną z prezerwatyw leżących na nocnej szafce – Choć właściwie w tych sprawach jestem tradycjonalistą.
- Doprawdy? - drwiący ton jej głosu sprawił, że zatrzymał się w pół drogi.
- Co masz na myśli? - zdecydowanie wolał dominować w łóżku, choć pociągało go, gdy kobieta otwarcie mówiła o swoich oczekiwaniach.
- No cóż, sława Cię wyprzedza... - Cholera, cholera, cholera! Zamknij się idiotko, bo wszystko spieprzysz.
- Ach tak! - mógł przewidzieć, że pogada na jego temat – Ale chyba nie mam powodu do wstydu?
- Zdecydowanie nie! - zaprzeczyła trochę zbyt gorliwie. Jasny gwint!
- To dobrze – roześmiał się swobodnie – bo już myślałem, że muszę Ci coś udowodnić.
- Tak, czy inaczej, możesz to zrobić – po prostu nie mogła się powstrzymać. Co się ze mną dzieje, zastanowiła się? Jego bliskość wprawiała ją w stan przypominający upojenie alkoholowe.
- Możesz na mnie liczyć, księżniczko – rozchylił delikatnie płatki jej obrzmiałego sromu i przesunął po nim główką penisa, pokrywając go wypływającą wilgocią – Na twoim miejscu, trzymałbym się mocno! - na poparcie swoich słów natarł na nią, zagłębiając się płynnym ruchem aż po nasadę. Stęknęła w odpowiedzi i wypchnęła pośladki w jego stronę.
- Ta pozycja nie wygląda mi tradycyjnie – jęknęła cicho, gdy wycofał się powoli i znów w nią wszedł.
- Nie chodzi o pozycję, tylko o podejście do tematu – zatrzymał się, przyciśnięty do jej kształtnego tyłka i nachylił, żeby sięgnąć do piersi – Mogę się z Tobą kochać w każdej, nawet najbardziej wymyślnej pozycji, ale lubię być górą. Uwierz mi, że Twoja przyjemność jest dla mnie sto razy ważniejsza niż moja, ale to ja decyduję.
- Myślałam, że mamy równouprawnienie... - Czyli co? Niepotrzebnie się wysila? Wystarczy rozłożyć nogi? Bzdura!
- Może i tak, ale to ja wbijam się w Twoją śliczną cipeczkę, a nie Ty w mój tyłek, więc jednak są pewne różnice – znów mówił do niej głosem, od którego zasychało jej w gardle – poza tym, możesz mi powiedzieć, co Ci sprawia przyjemność, a ja Ci to dam.
- Więc jeśli powiem, że chcę żebyś pieścił mnie w określonym miejscu, to tak właśnie zrobisz? - uznała, że to zdanie było szczytem elokwencji w sytuacji, gdy fale rozkoszy zalewały jej mózg.
- Tak, choć wydaje mi się, że nie musisz tego robić – ogarnął dłonią jej wrażliwą pierś i przyjrzał się sterczącemu sutkowi – to mi najbardziej odpowiada – dodał i objął wargami całą aureolę, wciągając ją mocno do ust.
Doznanie było tak silne, że Kaśka zaczęła głośno jęczeć i wić się pod jego wpływem. Poruszała biodrami, zapierała się rękami o ścianę, uginała i prostowała kolana, jakby nie mogła zapanować nad własnym ciałem. W głowie kołatała jej jedna myśl, że Artur był chyba wcieleniem samego diabła, skoro potrafił doprowadzić ją do takiego stanu. Nagle puścił jej pierś i odchylił się lekko górną częścią tułowia. Zamarła, podczas gdy on chwycił mocno jej biodro i ustawił się pod innym kątem. Nagle poczuła go inaczej... mocniej... intensywniej... aż do utraty tchu.
- Dobrze, Kotku? - nie czekał na odpowiedź. Zaczął się poruszać powoli, płynnymi ruchami, doprowadzając ją do granic – widzisz, właśnie o to chodzi – szeptał ochryple – żebyś nie musiała o nic prosić.
- Aaaa, Artur! - chwyciła jego dłoń trzymającą biodro i zacisnęła na niej palce – O, Boże!
- Tak, mała, krzycz... - jego aksamitnie niski głos wlewał jej się do uszu jak gęsty syrop, oszałamiał i wypełniał ją – krzycz dla mnie.
Miała wrażenie, że jej biodra płoną, że wypełnia ją lawa, płynna i paląca trzewia. Chciała jednocześnie odepchnąć go od siebie i przyciągać z całych sił. Kiedy się w nią wbijał, błagała, żeby przestał i modliła się w duchu, żeby jej nie usłuchał. Nie miała pojęcia, że można tak poczuć mężczyznę. Otaczająca ją rzeczywistość gdzieś odpłynęła, znikła w miękkiej ciemności... pozostali tylko oni.
- Artur, błagam – wychrypiała – już... nie... mogę...
- Możesz – wiedział doskonale, co robi – możesz jeszcze bardzo długo – wszedł w nią i znieruchomiał, czekając, aż się nieco uspokoi.
- Skończ to, proszę – jęczała.
- Tak szybko? - dotarł do niej jego cichy śmiech – nie, Kotku, musisz poczekać – sięgnął do jej łechtaczki – pobawimy się trochę, zanim pozwolę Ci skończyć.
- Nie! - poruszyła gwałtownie biodrami – potem się pobawisz.
- I tu dochodzimy do sedna sprawy – błysnął zębami w szerokim uśmiechu – możesz się buntować, ale i tak Cię przekonam – odszukał dwoma palcami twardy punkt i zaczął miarowo uciskać miękkie ciało po obu jego stronach.
Nowe fale rozkoszy rozlały się po umęczonym ciele dziewczyny. Drżała i prężyła się pod wpływem wyrafinowanej tortury. Najgorsze było to, że Artur robił to tak, że wcale nie chciała by robił to inaczej. Poddała się w końcu, jęcząc i dysząc, kiedy on na przemian pracował dłonią lub członkiem, doprowadzając ją znów na szczyt. Tym razem nie skamlała o ulgę, ale czekała cierpliwie na jego decyzję.
- Jesteśmy już blisko – wyszeptał wreszcie tuż przy jej uchu. Czując, że jest absolutnym panem sytuacji, Artur postanowił pozwolić jej dojąć. Ułożył się znowu pod odpowiednim kątem, pamiętając, co sprawiało jej największą przyjemność i ruszył do natarcia. Tym razem także sobie pozwolił na utratę kontroli. Przymknął oczy, czując, jak wzdłuż kręgosłupa przebiega mu dreszcz, jak kumuluje się w krzyżu...
- Aaaartur! - przeciągły jęk Kaśki sprawił, że przeszył go prąd, od krzyża aż do jąder. Jej rozgrzana cipka w konwulsyjnych skurczach wyciskała z niego wszystko, aż do ostatniej kropli. Stęknął głucho i znieruchomiał. Takiego maratonu dawno nie przeżył.
Leżeli obok siebie zdyszani i mokrzy od potu. Artur przesunął palcami po lśniącej skórze Kaśki. Zadrżała, jakby nagle zrobiło się zimno. Ogarnął ją ramieniem i przyciągnął do piersi. Odchyliła głowę i westchnęła z ulgą.
- Jestem wykończona – szepnęła.
- Ja też – przyznał, uśmiechając się – ale było warto.
- Ałła! – syknęła, kiedy się z niej wysuwał – nienawidzę tego momentu.
- Ja też – zgodził się z nią – ale nie ma innej rady. Odpoczywaj – dodał, wstając – zaraz wrócę.
W łazience szybko załatwił kwestię prezerwatywy. Mogliby pogadać o tabletkach, pomyślał. Tylko, czy to odpowiedni moment?
Myśląc, że Kaska zasnęła, położył się ostrożnie obok niej. Odwróciła do niego głowę i delikatnie dotknęła policzkiem jego ramienia, jakby instynktownie wyczuwając, że nie przepada za bliskością. Docenił to.
- No chodź, przytul się – przyciągnął ją do siebie, ogarniając ramieniem. Miękkie, ciepłe piersi przylgnęły do jego boku. Poczuł się dziwnie, kiedy przeszył go przyjemny dreszcz. Wciągnął głośno powietrze i znów poczuł ten jej zapach – czym Ty tak pachniesz?
- Tajemnica – szepnęła sennie. Dzięki mamo, pomyślała, wędrując myślami do słoja masła kakaowego z kilkoma kroplami olejku różanego i piżma. Rodzinna tajemnica produkcji „najtańszych perfum świata”, jak je nazywała Ewa. Każda z nich dodawała jakiś swój składnik, ale baza była zawsze taka sama, stara jak świat. Kaśka zakochała się w świeżej nucie imbiru i właśnie to domieszała dla niej mama, ukręcając wszystko w ciężkim marmurowym tyglu...
Dzwonek telefonu wyrwał ich z sennego letargu w jaki powoli zapadali. Jeśli zadzwoni trzy razy, wstanę, postanowiła Kaśka, nie ruszając się z miejsca. Telefon dzwonił nieprzerwanie.
- Idę, już idę! - mamrotała gniewnie, gramoląc się nad leżącym Arturem.
- Ładnie wyglądasz – wyszczerzył się, kiedy go przekraczała. Zaróżowiła się lekko i pobiegła do przedpokoju.
- Halo? - kogo diabli nadali o siódmej rano?
- Katarzyna? - poznała natychmiast głos Piotra.
- Piotr! Oczywiście, że to ja – cholera, to musi być coś ważnego...
- Obudziłem Cię – bardziej stwierdził, niż zapytał – No, trudno. Słuchaj, to wyjątkowa sytuacja. Musisz dzisiaj koniecznie podjechać do Adama na zdjęcia – w miarę mówienia, rozkręcał się coraz bardziej – To duża sprawa! Szansa dla mnie i dla Ciebie! Kontrakt od niemieckiej firmy! Staniki, rajstopy, bielizna! - z jego głosu bił entuzjazm – Halo! Słuchasz mnie?
- Tak, jasne – z trudem za nim nadążała – nie chciałam Ci przerywać...
- I dobrze! Pamiętasz gdzie? Musisz być przed dwunastą...
- Zaczekaj! - spojrzała z zakłopotaniem na Artura wciąż leżącego wygodnie w jej łóżku. Na sam widok poczuła, że cieknie jej ślinka – miałam inne plany...
- To je zmień! - potraktował jej słowa, jak czczą gadaninę, w ogóle się nimi nie przejmując – Mówię Ci, drugiej takiej szansy nie będzie!
- OK, dobrze – Ola uprzedzała, że z Piotrem się nie dyskutuje – będę tam. Skoro to nie może czekać?
- Nie może – stwierdził dobitnie – Aha, i jeszcze jedno, zaufaj Adamowi. On robi to zlecenie dla mnie. OK?
- OK – stwierdziła, zachodząc w głowę, co miał na myśli.
- To świetnie – uznał sprawę za załatwioną – odezwę się w poniedziałek wieczorem.
- Piotr. Halo? – nasłuchiwała chwilę, ale odezwał się sygnał przerwanej rozmowy – No pięknie! - burknęła do słuchawki, pewna, że Piotr jej nie usłyszy.
- Co jest? - Artur uniósł się na łokciu.
Prześliznęła się wzrokiem po jego klatce piersiowej i zatrzymała na mięśniach ramienia wyraźnie zarysowanych pod skórą. Na wewnętrznej powierzchni zauważyła równą jasną bliznę długości ok 5 cm. Oderwała od niej wzrok i spojrzała mu w oczy.
- Zadzwonił znajomy fotograf i kazał mi się dzisiaj zgłosić na zdjęcia... - zaczęła niepewnie – mówiłam, że mam inne plany, ale z nim ciężko dyskutować – przygryzła dolną wargę.
- Daj spokój – Artur spojrzał na nią, jakby nie rozumiał, w czym problem – O której masz tam być?
- Przed południem – odetchnęła z ulgą.
- Podrzucę Cię – uśmiechnął się kącikiem ust – ja mogę się w tym czasie umówić z Adamem na tenisa. Ostatnio mało gramy.
- Naprawdę mi głupio, ale Piotr mówi, że to ważne – usiadła na brzegu łóżka – Naprawdę się nie gniewasz?
- Ja? Za co? - to chyba była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał – Przecież masz swoje życie, obowiązki, sprawy. Daj spokój! Możesz robić, co chcesz!
- No, tak... - spojrzała przed siebie. Zabolały ją jego słowa. Zupełnie zapomniała, że to, że poszli do łóżka wcale nie oznacza, że do siebie należą.
- Chodź tu – pochwycił ją za szyję i przyciągnął do siebie jej głowę, unosząc się jednocześnie wyżej. Wpił się ustami w jej usta, sięgając śmiało w głąb i zagłuszając nieprzyjemne myśli. Oparła się o jego tors, wyczuwając pod palcami napięte mięśnie. Fizyczny pociąg, jaki odczuwała do niego aż ją przerażał. Ewa miała rację, jeśli się zdradzi, to przepadła!
- Dość! - oderwała się od niego resztką sił i dysząc ciężko spojrzała w jego szare oczy, teraz prawie całkowicie przesłonięte szerokimi czarnymi źrenicami. Bez słowa odkrył kołdrę, ukazując jej najpierw przepięknie wyrzeźbione mięśnie brzucha, schodzące się na dole w wyraźny trójkąt , którego dolny wierzchołek przesłaniał teraz... - O mój Boże! - czy ona powiedziała to na głos? - Chciałam Ci zrobić śniadanie – dodała bez przekonania.
- Potem – usiadł, pochylając się w jej stronę i sięgając między jej drżące uda – do południa mamy kupę czasu.
---
Kaśka siedziała w wannie, polewając się wodą. Jej obolałe mięśnie powoli odzyskiwały formę po wpływem ciepłego prysznica. Po ostatnim ich kontakcie cielesnym doszła do przekonania, że Artur został zesłany na ziemię za zdeprawowanie żeńskiej połowy piekła, jeśli taka w ogóle istniała. Za każdym razem, gdy sięgała do złączenia ud, czuła rozkoszny ból. Na nic zdały się jej słabe próby sprzeciwu. Artur brał to, czego chciał. Czego oboje chcieli! Nie mogła zaprzeczyć.
- Długo jeszcze? - w uchylonych drzwiach ukazała się twarz Artura – prawie gotowe.
- Gdybyś nie był taki nachalny, to sama bym wszystko zrobiła – wydęła usta, zakręciła wodę i sięgnęła po ręcznik, zakrywając się przed jego wzrokiem - Podglądasz!
- Nie podglądam tylko oglądam – stwierdził z lekką drwiną w głosie – sprawdzam, czy nie zostawiłem Ci na skórze śladów.
- O jasny gwint! - o tym nie pomyślała – I co?
- Nic – wzruszył ramionami – Jesteś jak nietknięta. Chyba, że zechcą zajrzeć tam – spojrzał wymownie na kępkę jej włosów łonowych i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Mowy nie ma – przycisnęła ręcznik – Aua! - jęknęła.
Artur śmiejąc się w głos pomaszerował do kuchni. Po chwili Kaśka, otulona szlafrokiem dołączyła do niego i ostrożnie usadowiła się na krześle. Zauważyła, że Artur doskonale sobie poradził, wyjmując po prostu z lodówki to, co nadawało się na śniadanie. Nastawił też kawę w ekspresie i podgrzał mleko. Z pewnością nie raz przygotowywał śniadanie nie u siebie, pomyślała z niechęcią. Na to nie miała wpływu. Zresztą, czy miała na cokolwiek innego?
- Jedz – Artur podsunął jej pod nos deseczkę z cienko pokrojonym mięsem z poprzedniego dnia – na zimno jest tak samo pyszna, jak na gorąco – stwierdził.
- Jeśli chcesz, to zadzwoń do Adama i się umów – powiedziała, nakładając sobie plasterki wołowiny.
- Już to zrobiłem – Artur sięgnął po kawę – Dobrze się składa, bo ostatnio spędzamy ze sobą strasznie mało czasu.
- Macie w końcu obrony, no nie? - dolała do kawy mleka i zamieszała energicznie – To chyba wymaga sporo pracy?
- I tak i nie – zastanowił się. Właściwie, to wcale nie to było powodem. Po prostu się ostatnio unikali. Nawet nie umiałby podać konkretnej przyczyny - Jeszcze niecały miesiąc i będzie po krzyku – stwierdził.
- Nie słyszę w Twoim głosie entuzjazmu – przyjrzała mu się uważnie.
- A z czego się tu cieszyć? - wzruszył ramionami – studia się kończą, trzeba zacząć coś w życiu robić.
- Taka jest chyba kolej rzeczy? - pociągnęła łyk kawy – Jesteś inżynierem, pracę znajdziesz wszędzie.
- Niby tak... - odparł bez przekonania.
- Hej, nie wierzę, że taki facet jak Ty, nie wie, co będzie robił w życiu – spojrzała na niego z niedowierzaniem – Ola mówiła...
- Ola wie tyle, ile jej powie Adam – przerwał jej zniecierpliwiony – Poza tym ja to nie on – zmarszczył czoło. Niepotrzebnie dał się wciągnąć w ten temat – Adam doskonale wie, co ma robić, bo nie musi się troszczyć o pieniądze. Odkąd pamiętam, to on chciał coś konstruować, więc wybrał uczelnię i kierunek – wzruszył ramionami – Nawet pracę napisał o ciągach technologicznych w przemyśle. Zresztą, bardzo dobrą.
- A Ty? - przyjrzała mu się z uwagą – Ty nie chciałeś być inżynierem? - czekała na odpowiedź, ale się nie doczekała – Skoro nie chciałeś, to po co wybrałeś taki kierunek? Z powodu Adama?
- Bo ja wiem? - nikt go o to do tej pory nie zapytał wprost – Chyba tak... Zawsze byłem bardzo dobry z matmy, nawet teraz robiłem Adamowi niektóre obliczenia. Po prostu tak wyszło.
- No dobra, a o czym Ty pisałeś? - drążyła temat, nie zrażając się jego niechęcią do zwierzeń.
- O przypadkowym wykorzystaniu myśli technicznej w praktyce – wyrecytował jednym tchem.
- Fascynujące! - jej entuzjazm był autentyczny – Czyli dokładnie o czym?
- No widzisz! Wszyscy tak reagują – stwierdził oschle – Jak Adam wygłasza swój tytuł to jest: Wow! Jak ja mówię, to pada to pytanie: O czym to?
- Przepraszam – poczuła się urażona – nie studiuję na AGH i nie mam pojęcia o tych waszych wynalazkach, ale tytuł jest interesujący. Zawsze jak słyszę: „przypadkowe” to kryje się za tym coś ciekawego – odłożyła kanapkę na talerz i oparła przedramiona o rant stołu, pochylając się w przód – Facet, który odkrył aspirynę nie miał pojęcia, że ona działa przeciwzakrzepowo. Zrobił po prostu lek przeciwbólowy dla starego i schorowanego ojca. A teraz nie wyobrażamy sobie leczenia zawału bez aspiryny, a na ból krzyża czy głowy mamy sto innych leków. Przypadek? - prychnęła – Oczywiście! Dobrze, że się jego stary nie wykrwawił! Na analityce uczą nas tego, a was na AGH?
Artur przyglądał się Kaśce, jakby przed chwilą ujrzał ją po raz pierwszy w życiu. Zaróżowiona na policzkach, z błyszczącymi oczami pełnymi pasji... zjawisko! Tryskała energią i jakąś wewnętrzną siłą. Pochwyciła jego spojrzenie i zmieszała się.
- No, co? - zamrugała szybko i sięgnęła po jedzenie – Po prostu nie rozumiem, jak możesz tak nie doceniać swojej pracy? Moim zdaniem Twój temat jest o niebo trudniejszy – starała się ukryć swoje podniecenie – Poza tym, skoro nie chcesz być inżynierem, to możesz robić coś innego. W mojej rodzinie to norma. Moja mama skończyła farmację, ale wcale nie pracuje w aptece, a moja ciotka jest po kursie dla księgowych, a prowadzi aptekę.
- Skąd w Tobie nagle tyle entuzjazmu? - przyjrzał jej się podejrzliwie – Nawąchałaś się czegoś, czy co? - uniósł jedną brew. Musiał przyznać, że w tym wybuchu emocji było coś pociągającego, coś... nie umiał tego nazwać, ale był pewien, że chciałby jeszcze raz to zobaczyć. Zwłaszcza, że dotyczyło to jego osoby.
- Och, śmiejesz się ze mnie! - pokręciła głową i przełknęła ostatni kęs – Posprzątam tu i idę się ogarnąć.
Dochodziła jedenasta, kiedy wreszcie udało im się wyjść z mieszkania. Na szczęście Artur zaparkował tuż pod blokiem, a w sobotę ruch był niewielki, więc dojazd zajął im ledwie dwadzieścia minut.
- Zaczekaj – zanim wysiadła, Artur przytrzymał Kaśkę za rękę – Pójdziemy po południu do Klubu Jazzowego?
- Jasne – O cholera! Randka! Taka prawdziwa, a nie tylko „pukanie” i każdy do siebie – O której? - czuła, jak jej zasycha w gardle.
- O piątej? - rzucił jej pytające spojrzenie – Wrócisz sama?
- Stąd? - No jasne, kretynko! - Pewnie! Do zobaczenia o piątej.
Szła spokojnie, choć serce łomotało jej tak, że przysięgłaby, że ma sińce na żebrach i mostku. Dopiero warkot odjeżdżającego samochodu sprawił, że odetchnęła. Więc to nie tylko seks! Jest dobrze, jest dobrze, powtarzała sobie w myślach, przeskakując po dwa stopnie.
- No, jesteś wreszcie! - Adam opuścił aparat fotograficzny z ogromnym obiektywem i zrobił krok w jej stronę – Już myślałem, że nie przyjdziesz i będę musiał za Tobą biegać po mieście – dodał płaczliwym tonem.
- Aż tak? - uśmiechnęła się z zakłopotaniem – Piotr nalegał, więc przyszłam – dodała, widząc zdziwione miny trzech dziewczyn stojących w samej bieliźnie obok naprędce zaimprowizowanego planu zdjęciowego.
- Piotr wszystko chce mieć „na wczoraj” - gderał tym samym płaczliwym tonem Adam – No, moje panny, do roboty! - klepnął się wolną dłonią w udo – A Ty, kochanie, wypełnij to zgłoszenie – wskazał głową stolik, na którym leżała kupla kartek formatu A4 – na fotelu leży miarka, gdybyś miała problem z podaniem wymiarów.
Chciała się dowiedzieć więcej, ale Adam wrócił do przerwanej sesji zdjęciowej, więc uznała, że nie należy mu przeszkadzać. Rozsiadła się wygodnie w fotelu i skupiła się na zgłoszeniu. Było po angielsku, ale większość pytań dotyczyła danych i wymiarów, więc nie miała z nimi problemu. Na samym końcu musiała się trochę skupić, bo krótki tekst mówił o tym, że wszystkie zdjęcia należą do firmy i mogą zostać wykorzystane tylko za jej zgodą. Niżej było jeszcze o tym, że zdjęcia „nude” nie będą publikowane, a są jedynie do dokumentacji „reserved”. Zawahała się przy podpisie. Piotr mówił, że ma mu zaufać. Pewnie o to chodziło? Z drugiej strony, prawie go nie znała. No, ale Ola go znała i ręczyła za niego. Jednak zdjęć nago nie brała pod uwagę. Spojrzała na Adama, zajętego fotografowaniem i odłożyła długopis, zastanawiając się, co powinna zrobić.
- Dobrze, teraz bez stanika – Adam opuścił aparat, a dziewczyna, którą fotografował z ociąganiem spełniła jego prośbę – możesz położyć dłonie na sutkach, jak się wstydzisz – dodał ze zniecierpliwieniem – chodzi o to, żeby było wiadomo, że to Twoje piersi, a nie wypchany skarpetkami stanik – ofuknął ją.
Kaśka przyglądała się przez chwilę, jak Adam fotografuje dziewczynę od przodu i z boku i podpisała zgłoszenie. Skoro Piotr mówi, że to szansa, to ona ją wykorzysta! Poza tym, Artur z takim podziwem mówił o tym, że Ola jest modelką. Drugiej takiej okazji nie będzie, kołatały jej w głowie słowa Piotra. Przyjrzała się dziewczynom. Nie były specjalnie ładne, ale miały naprawdę dobre ciała. Fotografowana aktualnie miała duży jędrny biust i niezły tyłek, choć trochę „płaski”. Obejrzała sobie pozostałe. Każda z nich nadawała się do reklamowania staników, albo majtek, ale żadna nie miała idealnej całej figury. Jeśli zgrabny był dół, to brakowało biustu i odwrotnie.
- Gotowa? - Adam spojrzał na Kaśkę – Popatrzmy, co tu mamy? - sięgnął po papiery – 62 cm w talii i 98 w biuście? - aż cmoknął z zachwytem – Ściągaj te fatałaszki i podaj miarkę!
Wykonała posłusznie polecenie, a po chwili Adam sprawnie opasał ją miarką krawiecką. Uśmiechnęła się pobłażliwie. Niedawno wypełniała zgłoszenie do „Margo”, agencji modelek, z którą ostatecznie nie podpisała umowy.
- Super! - wyszczerzył do niej zęby Adam i wskazał scenę – Załatwmy to. Co prawda, wyglądasz dziś okropnie, ale masz ciało jak aniołek z pokazu „Victoria's Secret”, więc jestem raczej spokojny.
- Cokolwiek to znaczy, zabrzmiało jak komplement – dodała sobie otuchy – więc idę.
- I żebyś wiedziała, że tak i to nie byle jaki! - zabrał się raźnie do roboty, instruując ją, jak dokładnie ma się ustawiać – Jak dobrze pójdzie, to oboje z Piotrem zrobicie interes życia – sapał – ta firma chce kilku miejscowych dziewczyn, to znaczy z Polski, bo wchodzą do nas na rynek, a Ty masz szansę na twarz kampanii reklamowej – spał z zapałem, lawirując aparatem – z Twoimi warunkami!
- O cholera! Przepraszam – zakryła dłonią usta – Piotr mi nie powiedział, to znaczy, niedokładnie.
- Świetnie, teraz zdejmij stanik. To będzie tylko do dokumentacji, więc... - wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy – po tym, jak się zachowała w stosunku do Artura, pokazanie piersi do obiektywu wydało jej się dziecinnie proste. Stanęła pewnie i opuściła ręce wzdłuż ciała, po chwili ustawiła się bokiem.
- Ależ Ty masz cycki! - Adam cmoknął – Gdyby nie to, że mam zupełnie inne zainteresowania, to pewnie bym się w nich zakochał.
Roześmiali się oboje. Zaczynała lubić atmosferę panującą na planie zdjęciowym, a w każdym razie na TYM planie zdjęciowym.
- Teraz tyłek – komenderował Adam z zapałem – jak Cię widzę z tyłu, to powiem Ci... - zawiesił głos – no, w każdym razie, gdybyś była chłopcem...
- Przestań – zachichotała – bo zaczynam się czerwienić!
- Masz fantastyczne majtki – pochwalił ją – Podkreślają doskonale kształt pośladka.
No przecież wiem, pomyślała. Artur wręczył je jej po śniadaniu i kiedy je założyła, wiedziała, że wygląda w nich bosko. Zachwyt w szarych oczach powiedział jej więcej, niż odbicie w lustrze. Gdzieś w okolicy pępka zrobiło jej się ciepło i to ciepło spłynęło powoli w dół. Prawie poczuła dotyk twardych dłoni na pośladkach.
- Koniec! - Adam wyrwał ją z zadumy – Zapraszam wszystkie panie na drinka. Należy nam się nagroda za taką ciężką pracę – był z siebie wyraźnie zadowolony.
- No to powiedz nam teraz wszystko, co wiesz – Kaśka mrugnęła do dziewczyn, które ochoczo przyłączyły się do jej prośby. Jakoś naturalnie przejęła dowodzenie w grupie, choć wcale tego nie zauważyła.

piątek, 15 sierpnia 2014

Moje marzenie. Rozdział 2

To już właściwie wszystko – Kaśka westchnęła i wbiła wzrok w Ewę.
- No, dobra, zapytał czy się spotkacie w piątek, a Ty się zgodziłaś. Czyli jest OK - Ewa upiła piwa z niewielkiego szklanego kufla – Ale, że go tak od razu zaprosiłaś do siebie? I co, nie pukaliście się? - w jej spojrzeniu czaiło się podejrzenie.
- Nie – stwierdziła niepewnie Kaśka i spuściła wzrok. Nie miała zamiaru przyznawać się do jawnej niesubordynacji – całowaliśmy się i trochę nas poniosło... - dodała jednak. Ewy i tak nie uda jej się okłamać.
- Pamiętaj, że jak facet dostanie wszystko od razu, to jesteś przegrana – Ewa wycelowała palec w kuzynkę – Musi się trochę postarać. Oni to mają w genach – prawie krzyknęła – Im bardziej Ci się podoba, tym bardziej musisz uważać, co robisz, bo łatwo stracić głowę, ale Ty ją, zdaje się, już straciłaś?
- No, wiem – westchnęła – ale i tak jestem strasznie szczęśliwa – szeroki uśmiech pojawiał się na jej twarzy za każdym razem, gdy myślała o Arturze – to facet moich marzeń!
- Musisz mi pokazać to „marzenie” - Ewa znów pociągnęła spory łyk z kufelka.
Kaśka zastanowiła się chwilę nad słowami ciotki. Nie miała zamiaru zapraszać Artura na rodzinne spotkania. Zresztą, pewnie i tak by się nie zgodził.
- Słuchaj, masz jeszcze tę gazetę, w której było moje zdjęcie? - nagle wpadło jej do głowy sprytne rozwiązanie.
- Powinna gdzieś być – Ewa sięgnęła do wiklinowego kosza, stojącego obok kanapy, na której się rozsiadły i po chwili wydobyła z niego gazetę.
Kaśka szybko odszukała odpowiednią stronę i wskazała Ewie zdjęcie Artura i Oli.
- Niezłe ciacho! - Ewa aż cmoknęła z zadowoleniem – może sama powinnam się nim zainteresować?
- No, co Ty? - w głosie Kaśki przebijała panika. Ewka zmieniała facetów jak chciała i kiedy chciała. Gdyby postanowiła poderwać Artura, pewnie „trzydziestka na karku” by jej nie przeszkodziła, zwłaszcza, że nie wyglądała na tyle. Kaśka przyjrzała się jej jasnej cerze i kasztanowo rudym włosom.
- Żartowałam – Ewa odłożyła gazetę – Zresztą, przespałaś się z nim, więc masz, czego chciałaś. Sprawa załatwiona! - wzruszyła ramionami i odstawiła pusty kufel na stolik.
- Niezupełnie... - Kaśka wykręcała ze zdenerwowania palce. Ewa przyjrzała jej się, unosząc brwi – chciałabym, żebyśmy byli razem. To znaczy – dodała szybko – żeby to się nie skończyło zaraz... No, wiesz, żeby się zakochał... - prawie zbierało jej się na płacz.
- No, taaak – Ewa potarła dłonią czoło – to trochę za późno mi o tym mówisz! - prychnęła – już dostał, czego chciał. Co jeszcze masz do zaoferowania?
- Nie wiem... - broda jej drżała – nie dręcz mnie, błagam. To się wymknęło spod kontroli. Po prostu, tak strasznie mi na nim zależało... i dalej zależy! Ja nie bardzo wiedziałam, co robię. Ale było nam tak cudownie, tak dobrze... – wyrzucała z siebie wszystkie dręczące ją myśli – on jest po prostu idealny!
- OK! - Ewa wykonała dłonią gest, jakby chciała powstrzymać ten potok słów – Zrozumiałam. Postaram się coś wymyślić, tylko daj mi się skupić – dodała, kiedy Kaśka wreszcie umilkła – Potrzebuję więcej informacji. Co robi, czym się interesuje, czy ma jakieś hobby?
- Jest po AGH, chyba po wydziale inżynierskim... - zawahała się – ale nie wiem, jakim. Ma młodszego brata... o dziewczynach wiesz – zastanowiła się chwilę. Właściwie niewiele wiedziała o Arturze.
- To wszystko? - Ewa uniosła brwi – byłaś na dwóch randkach i tylko tyle o nim wiesz?
- Nie – szybko starała się przywołać w pamięci jak najwięcej danych – gra w tenisa i jeszcze... jakieś karate, czy coś takiego... - załamała ręce.
- Przestań! - ofuknęła ją Ewa – Tylko mi tu nie rycz. Na razie to wystarczy – zastanowiła się – Że też Ty nigdy nie słuchasz, co się do Ciebie mówi! - westchnęła i popatrzyła na Kaśkę z politowaniem – Jeśli chcesz go zatrzymać na dłużej, to się da załatwić, ale żeby się w Tobie zakochał, to już inna sprawa. Tego nawet ja nie potrafię sprawić. Albo jest między wami to coś, albo nie – sięgnęła po jednorazowe chusteczki i podała je Kaśce, która hałaśliwie wydmuchała nos - Zdecyduj się, czego chcesz. On nie wie, jaka jesteś naprawdę, bo grasz kogoś, kim nie jesteś. Jeśli się zakocha w takiej dziewczynie, jaką zna, będziesz musiała brnąć dalej, albo ryzykować i się ujawnić, a wtedy... - zawiesiła głos – Chyba, że chcesz to pociągnąć jakiś miesiąc, czy dwa?
- A jeśli się nie zakocha? - Co wtedy? Podejmę ryzyko na nic?
- Zostaniesz z niczym, ale to nie koniec świata. Jest masa facetów do wzięcia, choć muszę przyznać, że ten jest apetyczny – Ewa sięgnęła po gazetę – Pod spodem też jest taki ładny? - zagadnęła, a Kaśka zaczerwieniła się, aż po same uszy – Nie płoń się tu jak pensjonarka, bo to nie pasuje to Twojego „image'u” - usłyszała.
---
Artur stanął przed znajomą klatką schodową, odszukał nazwisko i nacisnął domofon. Odczuwał przyjemne podniecenie na myśl, że za chwilę zobaczy Kaśkę. Zobaczy? Dotknie, poczuje, będzie ją smakował i... uff! Rozległo się ciche terkotanie zamka i otworzył drzwi. Złapał się na tym, że wchodzi po dwa stopnie. Zaraz, przecież obiecał sobie, że tym razem nie będzie się spieszył. Miał zamiar pokazać na co go stać. Poprzednio oboje byli zbyt napaleni, żeby się bawić w subtelności. Drzwi otworzyły się i... opadła mu szczęka. Kaśka miała na sobie prostą białą koszulę, spod której wystawał jednolity czarny stanik, sprane dżinsy z wyszarpanymi tu i ówdzie dziurami ukazywały kawałeczki opalonego ciała. Odruchowo spojrzał w dół i zauważył krwistoczerwone paznokcie u stóp obutych jedynie w japonki. Jeśli chciała zrobić na nim wrażenie, to z pewnością wybrała odpowiedni strój.
- Cześć – jej niski miękki głos brzmiał jak zachęta i obietnica.
- Cześć – wszedł śmiało do przedpokoju, ale ona nie cofnęła się, tylko popchnęła drzwi, które zatrzasnęły się z cichym stuknięciem. Stali oddaleni od siebie na jakieś 10 centymetrów. Teraz, kiedy nie miała obcasów, górował nad nią wzrostem, choć Kaśka była raczej wysoka – Pięknie wyglądasz w tym stroju – oblizał się koniuszkiem języka i wciągnął do płuc powietrze pachnące... NIĄ. Nagły przypływ pożądania kazał mu sięgnąć do jej ust. Zespolili się w głębokim pocałunku. Liznął brzeg jej języka i sięgnął dalej, aż do gardła. Westchnęła i otworzyła szerzej usta, przyłączając się jednocześnie do pieszczot. Stali tak objęci, upojeni nagłym doznaniem, pochłaniali się wzajemnie, dzieląc się płytkimi oddechami. Artur poczuł, że twardnieje pod wpływem tego pocałunku. Co jest? Aż tak go kręciła, że nie był w stanie nad sobą zapanować? Spróbował na chwilę oderwać się myślami od tego, co robił, ale wtedy Kaśka po prostu go znokautowała, ocierając się wewnętrzną stroną uda o jego kolano i przytrzymując się jednocześnie jego paska. Bezwiednie wypchnął biodra do przodu, napierając na jej podbrzusze. Oderwała się od jego ust i zachichotała cicho.
- Igrasz z ogniem – jego gardłowy głos przypominał warknięcie.
- Mam nadzieję – odparła miękko, choć zabrzmiało to jak wyzwanie.
- Jestem do dyspozycji – przyciągnął jej biodra do siebie i przycisnął do twardego wzwodu – Choć miałem zamiar najpierw trochę się z Tobą pobawić.
- A ja miałam zamiar najpierw Cię nakarmić – dopiero teraz poczuł zapach pieczonego mięsa – Zastanawiam się tylko, czy dasz radę wytrzymać? - wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu.
- Ty mała Kocico – wytrzymam, choćbym miał zaryzykować kastrację – wiesz, jak mnie sprowokować, ale nie ujdzie Ci to na sucho.
- Znowu mi grozisz – prychnęła – zobaczymy, czy te groźby mają pokrycie?
- Zobaczymy... - dwoje szarych oczu zaiskrzyło dziwnym blaskiem – zobaczymy...
Odsunął się na bezpieczną odległość i poprawił spodnie. Kaśka najspokojniej w świecie odwróciła się i pomaszerowała do kuchni, zostawiając go samego. Stał niezdecydowany.
- Przydałby mi się ktoś, kto potrafi otworzyć butelkę z winem – z kuchni dobiegł go bezczelny głosik. Ruszył w tamtym kierunku, obiecując sobie, że zapłaci mu za to jeszcze tego wieczoru. Już on sprawi, że będzie go błagała o litość.
Kuchnię połączono z sąsiednim pokojem, tworząc reprezentacyjną część mieszkania, ze stołem dla czterech osób i kątem telewizyjnym z miękką kanapą i pufami. Ku zaskoczeniu Artura, na stole znalazł się kawał pieczonej wołowiny, w towarzystwie sałatki ziemniaczanej i pikantnych przetworów. Otworzył podaną mu butelkę czerwonego wina i nachylił się nad mięsem.
- Siadaj – Kaśka roześmiała się na widok jego miny – nie otrujesz się.
- No, nie wiem – droczył się, choć ślina ciekła na widok takiej uczty – myślałem, że nie umiesz gotować.
- Nie powiedziałam, że nie umiem, tylko, że nie lubię – roześmiała się swobodnie – przygotowanie czegoś wyjątkowego to czasem frajda, gotowanie „na co dzień” to męka!
Kiedy usiadł, Kaśka zabrała się do krojenia mięsa. Podziwiał, jak fachowo odcięła ostrym nożem pierwszy plaster, ukazując delikatne różowe wnętrze pieczeni. Jadalnia wypełniła się nowym aromatem.
- Sama to zrobiłaś? - spojrzał na nią zaskoczony.
- A widzisz tu jeszcze kogoś? - zachichotała.
Odkroiła kolejny kawałek i ułożyła na jego talerzu. Nie było sensu dalej się ociągać, pachniało i wyglądało wspaniale. Zatopił zęby w miękkim mięsie z chrupiącą skórką. Po pierwszym kęsie zamruczał zmysłowo. Zapowiadała się niezła uczta! Pod każdym względem...
- Dokładka? - Kaśka jadła wolniej, popijając wino niewielkimi łyczkami. Z zachwytem patrzyła, jak Artur pochłania swoją porcję. Przytaknął i sięgnął po swój kieliszek.
- Jeśli sądzisz, że tym mnie udobruchasz, to się mylisz – zmrużył oczy i obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu – ale przyznaję, że czegoś takiego jeszcze nie jadłem. I ten kolor... - delikatny róż młodej wołowiny, ociekającej sokami przy uciśnięciu kojarzył się dość jednoznacznie.
Policzki Kaśki przybrały pąsowy odcień. Wydało mu się, że spuściła wzrok. Jej nagłe zakłopotanie go zaskoczyło. Wstała szybko i podeszła do okna – strasznie tu gorąco – stwierdziła, otwierając je – i jeszcze to wino. Zawsze mam po nim rumieńce – roześmiała się znowu – To co, dokładka?
- Na razie nie, ale nie chowaj tego głęboko, bo czuję, że jeszcze dziś zgłodniejemy... - jego spojrzenie mówiło samo za siebie.
Drżącymi rękami ujęła półmisek i po prostu wstawiła go do lodówki. To samo zrobiła z sałatką i piklami. Resztę zebrała do zlewu i zalała wodą. Napięcie między nimi narastało gwałtownie i nie mogła się już doczekać obiecanej „zabawy”. Artur zabrał ich kieliszki i butelkę z resztą wina i ruszył do pokoju Kaśki. Poszła za nim, drżąc z emocji. Miała nadzieję, że nie zauważył jej gwałtownej reakcji na porównanie go mięsa.
- Najpierw Ci podziękuję za kolację – powiedział powoli i ujął delikatnie jej twarz w dłonie – to było pyszne! - śmiało sięgnął do jej ust. Poczuła cierpkawy aromat wina. Jednak pocałunek, choć namiętny, nie trwał długo – A teraz przejdziemy do konkretów – stwierdził – mówiłem, że igrasz z ogniem – dodał, widząc jej zaskoczoną minę.
Stała nieruchomo, obserwując, jak Artur wyciąga ze szlufek dżinsów skórzany pasek i przeciąga jeden koniec przez klamrę, formując pętlę. Spojrzał tak, że nogi się pod nią ugięły.
- Skrzywdzisz mnie? - wyrwało jej się, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Nie – odparł niskim, chrapliwym tonem – ale zadam Ci ból. Oczywiście zawsze możesz powiedzieć, że nie chcesz...
Przełknęła głośno ślinę, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w jego powolne ruchy.
- To nam nie będzie potrzebne – rozpiął dwa guziki jej koszuli i zsunął ją z ramion – to też nie – dodał, odpinając stanik i sięgając do uwolnionych ciężkich piersi.
Kaśka odchyliła głowę i rozkoszowała się dotykiem szorstkich dłoni na delikatnej skórze wokół brodawek.
- Co się stanie, kiedy powiem, że nie chcę? - spytała miękko. Miała nadzieję, że tylko żartował.
- Zakładam, że tego nie powiesz – białe kły błysnęły w półmroku, jaki panował w pokoju – ból może dać więcej przyjemności, niż inne pieszczoty... Oczywiście, jeśli się go odpowiednio zada.
- Odpowiednio zada? - nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. To jakiś żart, gra.
- Zobaczysz, spodoba Ci się – zacisnął delikatnie palce na jej brodawce – unieś ręce – tembr jego głosu zmienił się, kiedy wydawał polecenie. Był niższy i stanowczy, ale nie groźny. Uniosła dłonie i pozwoliła, by unieruchomił je paskiem – Grzeczna Koteczka – pochwalił – teraz dla mnie pomruczysz...
Popchnął ją w kierunku łóżka, przytrzymując jednocześnie pasek, tak, że usiadła z rozmachem, padając po chwili na poduszkę, a Artur pociągnął więzy i przeniósł jej ręce za głowę. Sprawnie przymocował pasek do metalowego wezgłowia. Oddychała gwałtownie, drżąc na całym ciele. Jak dobrze go znała, że pozwoliła się związać? Co mógł z nią zrobić? Wszystko! Targnął nią niepokój. Po raz pierwszy, od chwili, gdy się poznali, przestraszyła się nie swoich reakcji, ale jego.
- Boisz się? - nachylił się i zajrzał jej w oczy – To dobrze. Lepiej mnie poczujesz.
- Artur... – zaczęła niepewnie.
- Ćśśś – przyłożył jej palec do ust – jeszcze nic nie zrobiłem.
Posłała mu uważne spojrzenie i odwróciła głowę do ściany. Co ty wiesz o strachu, pomyślała, o wszechogarniającym lęku, towarzyszącym ci każdego dnia, aż do wymiotów, przed każdym wyjściem do szkoły, przed zdemaskowaniem, odrzuceniem, brakiem miłości... Nie zobaczysz w moich oczach strachu, postanowiła, nikt go nie widział i ty też go nie ujrzysz!
- Mała, co jest? - w jego głosie zabrzmiał niepokój – to tylko zabawa. Przecież wiesz...
- Wiem – odetchnęła głęboko. Teraz wiem...
Pozwoliła by znów ogarnęły ją przyjemne emocje oczekiwania na nieznane. Artur zapalił małą lampkę, stojąca na nocnej szafce, ułożył Kaśkę na łóżku i ukląkł po obu stronach jej ud. Po chwili poczuła na prawej piersi liźnięcie. Wstrzymała oddech. Jeszcze jedno... a potem zęby. Najpierw delikatnie, obok sutka, potem mocniej, bliżej... wreszcie zacisnęły się, sprawiając ból. Syknęła i szarpnęła się, ale to tylko pogorszyło sprawę. Jęknęła i spojrzała w dół. Artur wciąż trzymał w zębach najwrażliwszą część jej piersi. Uniósł głowę i ich oczy spotkały się. Ogarnęło ją dziwne uczucie, jakby ten wzrok dotykał jej gdzieś głęboko, wnikał... poczuła przyjemne ukłucie w złączeniu ud i rozluźniła mięśnie. W odpowiedzi Artur rozluźnił ucisk i omiótł językiem obolałe miejsce. Westchnęła z ulgą. Ciepły język pieścił tak delikatnie jej skórę. Po chwili znów ją ugryzł i znów syknęła, a potem jęknęła, czując przyjemne drżenie między nogami. Powtarzał to kilkakrotnie najpierw z jedną, a potem z druga piersią. Nie kłamał, ból pomieszany z łagodnymi pieszczotami sprawiał niesamowitą rozkosz. Kiedy już przywykła do tego, co z nią robił, on nagle zmienił strategię. Ogarnął dłońmi jej piersi, przyglądając im się z uśmiechem, a potem sięgnął do spodni. Ściągniecie ich zajęło mu krótką chwilę. Wodził palcem po brzegu czarnej koronki majtek, a potem przesunął kciukiem po dolnej wardze.
- Rozsuń nogi – warknął – szerzej!
Miała wrażenie, że głos obniżył mu się jeszcze bardziej. Pochylił głowę nad jej udem i otarł się o nie szorstkim policzkiem z dwudniowym zarostem. Przyjemny dreszcz sprawił, że wygięła plecy. Liźnięcie. Czekała... zęby...
- Och! - tym razem poczuła, jak wilgotnieje.
- Dobrze – mruknął i powtórzył pieszczotę.
- Oooch! - szarpnęła się odruchowo.
- Bądź grzeczna – zacisnął palce na jej udach rozsuwając je mocniej – jesteś mokra – stwierdził z zadowoleniem – czekasz na coś? - posłał jej szelmowski uśmiech.
- Dobrze wiesz na co – jęknęła sfrustrowana.
Nie zwracając uwagi na jej słowa, Artur wrócił do przerwanych pieszczot, wywołując w niej wciąż nowe fale rozkoszy. Czuła, jak ciało pokrywa jej się potem, a pasek zaciska się coraz mocniej pod wpływem kolejnych szarpnięć. Co jakiś czas Artur przesuwał palcami po jej szparce, śmiejąc się, gdy próbowała natrzeć na nie mocniej.
- Zlituj się – wyjęczała w końcu – już nie mogę.
- To mnie poproś – obnażył zęby w szerokim uśmiechu – tylko ładnie!
- Co? - otworzyła szeroko oczy – mam Cię poprosić? - Och, błagałaby na kolanach, gdyby nie to, że miała grać pewną siebie i niezależną!
- Mhm – oblizał się koniuszkiem języka i spojrzał na jej przesiąknięte wilgocią majtki – zdaje się, że bardzo tego potrzebujesz – wstał i zaczął odpinać spodnie – a ja mam dokładnie to, czego Ci trzeba – zsunął dżinsy wraz z bokserkami, ukazując jej sterczący pionowo w górę członek.
- Zdaje się, że potrzebujesz tego tak samo jak ja – stwierdziła chytrze – więc może po prostu poczekam?
- Świetnie – przesunął lśniącą główką wzdłuż jej boku i biodra – nawet się cieszę, że jesteś taka uparta, bo tym większą frajdę sprawi mi Twoje poddanie się.
- Zobaczymy – wychrypiała, oblizując spierzchnięte wargi.
- Przypominam Ci tylko, że masz związane ręce, a ja nie...
- Och, to nie problem – uśmiechnęła się słodko i zacisnęła uda. Fala ciepła poszybowała w górę, wywołując na jej twarzy delikatny rumieniec.
- Naprawdę? - Artur ostrożnie zsunął z jej bioder majtki i pociągnął je w dół – zapomniałem Ci powiedzieć, że odkupiłem Ci bieliznę, ale na razie i tak nie będzie Ci potrzebna – zmiął czarną koronkę i cisnął ją na łóżko – a teraz rozsuń nogi.
- Mowy nie ma! – zachichotała, czując przyjemny dreszczyk podniecenia.
- Nie? - tym razem w głosie Artura była groźba, ale nie miała czasu się nad tym zastanowić, bo właśnie pochwycił jej kostki i bez trudu rozciągnął nogi na boki – czy mam je przywiązać? - spytał.
Próbowała się wyrywać, ale ukląkł tak, że całkowicie ją unieruchomił. Jednocześnie sięgnął do jej obnażonej cipki i przykrył ja dłonią, zaciskając palce. Krzyknęła bardziej z bezsilności niż z bólu.
- I co teraz? - triumfował. Rozluźnił palce i zaczął gładzić jej obrzmiały srom. Nie spieszył się przy tym, jakby jego wzwód był najmniejszym problemem. Wkrótce dotarły do jego uszu westchnienia i jęki – Dobrze, co? A mogłoby być jeszcze lepiej... - kiedy wydało mu się, że jest bliska orgazmu, przerwał.
- Jeszcze – zakwiliła i próbowała otrzeć się o jego dłoń.
- Poproś mnie – wychrypiał, zagłębiając w niej palec – poproś żebym w Cibie wszedł, żebym Cię pieprzył...
- Nie! - wyjęczała i naparła na niego, ale on wycofał się do połowy.
- Poproś, a zerżnę Cię tak, jak nikt na świecie – kusił.
- Ty draniu! - czuła ciężar rozpierający jej krocze – rozwiąż mnie!
- Na pewno tego chcesz? - zbliżył usta do jej sterczącego sutka i omiótł go językiem, a potem zacisnął na nim zęby - Uwolnię Cię, ale wtedy nie będziemy się kochać.
- Więc to tak? Albo na Twoich warunkach, albo wcale? - wydyszała.
- Dokładnie tak – zbliżył się do drugiego sutka.
W sumie, to co za różnica, czy poprosi, czy nie, przemknęło jej przez myśl. Chyba już wystarczająco długo się upierała?
- Wygrałeś – wyszeptała z trudem – poproszę Cię.
- Czekam – wyszczerzył zęby i wyciągnął z kieszeni spodni prezerwatywy. Najwyższa pora, bo jeszcze chwila i groziła mu eksplozja.
- Weź mnie wreszcie – wydyszała – proszę.
- Weź i co? - droczył się.
Kochaj się ze mną, pomyślała. - Przeleć mnie swoim twardym fiutem – powiedziała głośno – Teraz! Proszę!
Z triumfalną miną Artur uwolnił z uścisku jej kostki i podciągnął w górę kolana, pochylając się jednocześnie, tak, że koniec członka dotknął obrzmiałej cipki. Czuł, że musi ją mieć natychmiast, w tej chwili, albo oszaleje. Wsunął się jednym płynnym ruchem do jej gorącego wnętrza aż po same jądra. Krzyknęła niewyraźnie i wyprężyła się, zaciskając jednocześnie pięści i naprężając krępujący ją pasek. Żar z miejsca zetknięcia z jej ciałem rozlał mu się na każdą, nawet najmniejszą komórkę, wypełniając go pożądaniem nie do zniesienia. Czy kiedykolwiek aż tak pragnął zaspokojenia? Nie pamiętał... Wycofał się powoli, by po chwili znów natrzeć i poczuć ten sam żar. Obezwładniająca siła pchała go do spełnienia. Resztką sił powstrzymał się od poddania się jej.
- Proszę – Kaśka jęczała cicho, wypychając biodra na jego spotkanie. Jej zaróżowione policzki i przymglony wzrok działały jak najsilniejszy afrodyzjak. To już nie była poza, ale najprawdziwsze emocje. Czysta rozkosz malowała się na jej pięknej twarzy. Wpatrywał się z zachwytem w jej rozchylone usta i drgające skrzydełka nosa, wsłuchiwał się w całą gamę jęków i westchnień, wdychał jej odurzający zapach... Co się ze mną dzieje? Emocje brały górę nad rozsądkiem i niebezpiecznie przejmowały kontrolę nad jego fiutem, zmuszając go do podkręcenia tempa. Ich ciała pokryły się potem, ślizgając się i trąc o siebie w szaleńczym rytmie.
- O tak... Artur... o tak! - głos jej się rwał – daj... mi... to...
- Chryste, Kaśka! - wychrypiał. Jądra kurczyły mu się i dociskały do ciała, jakby miały wniknąć do środka – cicho!
- Ooooch! - przeciągły głuchy krzyk uwiązł jej w gardle. Nagle znieruchomiała i tylko bezgłośnie poruszała ustami, próbując zaczerpnąć powietrza. Dziwna niemoc zaczynała ogarniać całe jej ciało. Zacisnęła powieki...
- Ufff! - Artur poczuł w krzyżu ucisk, który ostrym impulsem wystrzelił do jąder, by przejść w falę gorąca, płynącą do jego fiuta i w następnych sekundach wypeł nasieniem prezerwatywę. Stęknął z wysiłkiem i wygiął się w pałąk, wbijając się z całych sił w miękkie ciało. Oparł czoło o ramię Kaśki i tak pozostał, czując jak jej cipka zaciska się konwulsyjnie na jego członku. Czy ona czuje to podobnie? Myśl przemknęła przez jego umysł i przepadła gdzieś w bezmiarze doznań.
- Jesteś boski... – dotarł do niego cichy szept i poczuł się nagle jak heros. Ogarnęła go euforia, jakiej jeszcze nigdy nie zaznał. Miał ochotę śmiać się i krzyczeć. Uniósł głowę i nagle jego wzrok padł na zbielałe zaciśnięte dłonie spętane paskiem. Czym prędzej rozluźnił węzeł i ostrożnie uwolnił najpierw jedną, a potem drugą rękę. Były zimne i drżały, na nadgarstkach pozostały widoczne sinoczerwone ślady.
- Cholera! - zaczął powoli rozcierać chłodne palce, opierając się na jednym łokciu.
- Nic mi nie będzie – Kaśka uśmiechała się blado, wciąż jeszcze oszołomiona niedawnym orgazmem.
- Następnym razem użyję czegoś delikatniejszego – Artur z konsternacją oglądał pręgi na nadgarstkach dziewczyny – nie bolało Cię to?
- Mówiłeś, że ma boleć – starała się żartować.
Pochylił się i spojrzał jej w oczy, a potem pocałował namiętnie. Objęła go za szyję i wtuliła się w niego, mrucząc. Ogarnęła go fala dziwnego ciepła. Przewrócił się na bok, pociągając ją za sobą. Wciąż byli połączeni, więc położył jej dłoń na pośladku i przygarnął do siebie. Kołysali się delikatnie w przód i w tył. Tak mu było dobrze w tym miejscu, że z największą niechęcią wycofał się i zsunął prezerwatywę.
- Zaraz wracam – z ociąganiem usiadł na brzegu łóżka.
Uniosła ciężkie powieki i obdarzyła go promiennym uśmiechem.
- Dobrze mi – wyszeptała i skuliła się w kłębek.
Okrył ją kołdrą i pocałował w czoło, a potem ruszył szybko do łazienki. Niech odpocznie, zanim znów się do niej dobierze. Przecież nigdzie im się nie spieszy, a przynajmniej przez najbliższe dwa dni. Kiedy wrócił do sypialni, Kaśka spała posapując cicho. Usiadł obok niej, odpiął z nadgarstka zegarek i położył go na szafce nocnej, zerkając przelotnie na tarczę. No tak, dwugodzinny maraton trochę ją wykończył, a jemu też przyda się odpoczynek. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą dziewczynę. Nie przypominała teraz pewnej siebie seksbomby. Leżała na boku z podkurczonymi kolanami, przytulając do siebie róg kołdry. Przypominała małe zziębnięte zwierzątko. Skąd u mnie takie porównanie, zastanowił się? Miał nieodpartą ochotę by ją pogłaskać. Zrobił to ostrożnie, żeby jej nie obudzić. Westchnęła i rozluźniła nieco palce, którymi trzymała kołdrę. Poczuł się dziwnie, jakby to jego ktoś pogłaskał. Otrząsnął się i powoli ułożył obok Kaśki, ogarniając ją ramieniem tak, żeby kołdra wystarczyła dla nich obojga. Przez sen wtuliła twarz w przestrzeń między jego ramieniem i szyją. Poczuł na skórze jej ciepły oddech, miękkie piersi przylgnęły do jego torsu. Nigdy tego nie lubił, to znaczy nie lubił tego do tej pory. Po seksie wolał poleżeć spokojnie sam. Oczywiście wiedział, że dziewczyny potrzebowały przytulania i głaskania „po”, tak samo jak „przed”, więc im to dawał, ale tego nie lubił. Tylko, że teraz ona spała i nie miała pojęcia, co się koło niej dzieje, więc dlaczego się nie odsunął? Sam nie umiał tego wyjaśnić. W pokoju było ciepło i kołdra nie była mu potrzebna. Leżał i słuchał spokojnego oddechu przy swoim uchu. Było w tej dziewczynie coś, czego nie mógł rozgryźć. Jej reakcje! Początkowo myślał, że będzie podobnie jak z Darią. Oboje wiedzą czego chcą, oboje pewni siebie, a jednak... jej strach wydał się autentyczny. Nie, to niemożliwe, znała reguły. Ale potem, kiedy już była blisko... nie kontrolowała się, ona po prostu popłynęła... oddała mu się całkowicie! To było bardziej podobne do Olki. Tylko, że tamta była kompletnie bezwolna, godziła się na wszystko i nawet nie próbowała z nim dyskutować... Kaśka poruszyła się niespokojnie przez sen.
- Artur... - wyszeptała niewyraźnie.
- Jestem tu – pogładził jej jasną czuprynę. W odpowiedzi usłyszał głębokie westchnienie.
Niby nic, a jednak to, że jej się śnił, sprawiło mu przyjemność. Skoro nawet przez sen go potrzebuje, to niech już będzie z tym przytulaniem, pomyślał. Tym bardziej, że wcale mu to jakoś nie przeszkadzało.