Artur otworzył oczy i przez moment
zastanawiał się, gdzie jest. Po chwili dotarł do niego cichy
miarowy oddech i przypomniał sobie wczorajszy wieczór.
Uśmiechnął się do siebie z zadowoleniem, a potem powoli uniósł
na łokciu. Kaśka spała odwrócona do niego plecami, wciąż
zwinięta w kłębek. Ostrożnie zsunął z niej kołdrę obnażając
ramię i część pleców. W słabym świetle, wpadającym
przez niezasłonięte okno, zauważył, że ma na łopatce niewielką
trójkątną plamkę w kolorze kawy z mlekiem, poza tym, jej
skóra była nieskazitelnie gładka. Przesunął opuszkami
palców wzdłuż kręgosłupa, aż do miejsca, gdzie łukowate
wygięcie przechodziło w przedziałek między pośladkami.
Zamruczała przez sen i wygięła się lekko. Jak na komendę, jego
fiut stanął na baczność, powiększając się i twardniejąc.
Najwyższy czas na przyjemną pobudkę!
- Obudź się, Kotku – Artur
przesunął palcem pomiędzy udami śpiącej, zagłębiając się
odrobinę w jej szparkę. Była miękka, ciepła i... wilgotna –
obudź się! - powtórzył pieszczotę, zagłębiając się
nieco mocniej.
- Mmm – przeciągnęła się –
Zawsze napastujesz kobiety o świcie? - spytała sennie, nacierając
na jego dłoń.
- Nieee – wycofał się, by po
chwili powtórzyć wszystko dwoma palcami – tylko wtedy, gdy
są pod ręką... są nagie – wysunął palce ociekające sokami –
i uprawiały ze mną seks poprzedniego wieczoru – dokończył.
Odpowiedział mu zmysłowy pomruk.
- Właściwie, jeśli będzie tak, jak
wczoraj... – zawiesiła głos. Jak dobrze, że nie widział jej
twarzy. Mówienie o seksie było znacznie prostsze, kiedy miała
go za plecami – To nie zgłaszam sprzeciwu.
-
Postaram się... - poczuła, jak wysuwa z niej palce, a po chwili do
jej pleców przycisnął się twardy podłużny kształt –
jestem gotów na każde wyzwanie, Kotku. Zresztą, chyba po to
mnie zaprosiłaś?
-
Mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza? - Cholera, po co ja pytam?
-
Lubię, jak dziewczyna wie, czego chce – otarł się torsem o jej
plecy, sięgając po jedną z prezerwatyw leżących na nocnej szafce
– Choć właściwie w tych sprawach jestem tradycjonalistą.
-
Doprawdy? - drwiący ton jej głosu sprawił, że zatrzymał się w
pół drogi.
-
Co masz na myśli? - zdecydowanie wolał dominować w łóżku,
choć pociągało go, gdy kobieta otwarcie mówiła o swoich
oczekiwaniach.
-
No cóż, sława Cię wyprzedza... - Cholera, cholera, cholera!
Zamknij się idiotko, bo wszystko spieprzysz.
-
Ach tak! - mógł przewidzieć, że pogada na jego temat –
Ale chyba nie mam powodu do wstydu?
-
Zdecydowanie nie! - zaprzeczyła trochę zbyt gorliwie. Jasny gwint!
-
To dobrze – roześmiał się swobodnie – bo już myślałem, że
muszę Ci coś udowodnić.
-
Tak, czy inaczej, możesz to zrobić – po prostu nie mogła się
powstrzymać. Co się ze mną dzieje, zastanowiła się? Jego
bliskość wprawiała ją w stan przypominający upojenie alkoholowe.
-
Możesz na mnie liczyć, księżniczko – rozchylił delikatnie
płatki jej obrzmiałego sromu i przesunął po nim główką
penisa, pokrywając go wypływającą wilgocią – Na twoim miejscu,
trzymałbym się mocno! - na poparcie swoich słów natarł na
nią, zagłębiając się płynnym ruchem aż po nasadę. Stęknęła
w odpowiedzi i wypchnęła pośladki w jego stronę.
-
Ta pozycja nie wygląda mi tradycyjnie – jęknęła cicho, gdy
wycofał się powoli i znów w nią wszedł.
-
Nie chodzi o pozycję, tylko o podejście do tematu – zatrzymał
się, przyciśnięty do jej kształtnego tyłka i nachylił, żeby
sięgnąć do piersi – Mogę się z Tobą kochać w każdej, nawet
najbardziej wymyślnej pozycji, ale lubię być górą. Uwierz
mi, że Twoja przyjemność jest dla mnie sto razy ważniejsza niż
moja, ale to ja decyduję.
-
Myślałam, że mamy równouprawnienie... - Czyli co?
Niepotrzebnie się wysila? Wystarczy rozłożyć nogi? Bzdura!
-
Może i tak, ale to ja wbijam się w Twoją śliczną cipeczkę, a
nie Ty w mój tyłek, więc jednak są pewne różnice –
znów mówił do niej głosem, od którego
zasychało jej w gardle – poza tym, możesz mi powiedzieć, co Ci
sprawia przyjemność, a ja Ci to dam.
-
Więc jeśli powiem, że chcę żebyś pieścił mnie w określonym
miejscu, to tak właśnie zrobisz? - uznała, że to zdanie było
szczytem elokwencji w sytuacji, gdy fale rozkoszy zalewały jej mózg.
-
Tak, choć wydaje mi się, że nie musisz tego robić – ogarnął
dłonią jej wrażliwą pierś i przyjrzał się sterczącemu sutkowi
– to mi najbardziej odpowiada – dodał i objął wargami całą
aureolę, wciągając ją mocno do ust.
Doznanie
było tak silne, że Kaśka zaczęła głośno jęczeć i wić się
pod jego wpływem. Poruszała biodrami, zapierała się rękami o
ścianę, uginała i prostowała kolana, jakby nie mogła zapanować
nad własnym ciałem. W głowie kołatała jej jedna myśl, że Artur
był chyba wcieleniem samego diabła, skoro potrafił doprowadzić
ją do takiego stanu. Nagle puścił jej pierś i odchylił się
lekko górną częścią tułowia. Zamarła, podczas gdy on
chwycił mocno jej biodro i ustawił się pod innym kątem. Nagle
poczuła go inaczej... mocniej... intensywniej... aż do utraty tchu.
-
Dobrze, Kotku? - nie czekał na odpowiedź. Zaczął się poruszać
powoli, płynnymi ruchami, doprowadzając ją do granic – widzisz,
właśnie o to chodzi – szeptał ochryple – żebyś nie musiała
o nic prosić.
-
Aaaa, Artur! - chwyciła jego dłoń trzymającą biodro i zacisnęła
na niej palce – O, Boże!
-
Tak, mała, krzycz... - jego aksamitnie niski głos wlewał jej się
do uszu jak gęsty syrop, oszałamiał i wypełniał ją – krzycz
dla mnie.
Miała
wrażenie, że jej biodra płoną, że wypełnia ją lawa, płynna i
paląca trzewia. Chciała jednocześnie odepchnąć go od siebie i
przyciągać z całych sił. Kiedy się w nią wbijał, błagała,
żeby przestał i modliła się w duchu, żeby jej nie usłuchał.
Nie miała pojęcia, że można tak poczuć mężczyznę. Otaczająca
ją rzeczywistość gdzieś odpłynęła, znikła w miękkiej
ciemności... pozostali tylko oni.
-
Artur, błagam – wychrypiała – już... nie... mogę...
-
Możesz – wiedział doskonale, co robi – możesz jeszcze bardzo
długo – wszedł w nią i znieruchomiał, czekając, aż się nieco
uspokoi.
-
Skończ to, proszę – jęczała.
-
Tak szybko? - dotarł do niej jego cichy śmiech – nie, Kotku,
musisz poczekać – sięgnął do jej łechtaczki – pobawimy się
trochę, zanim pozwolę Ci skończyć.
-
Nie! - poruszyła gwałtownie biodrami – potem się pobawisz.
-
I tu dochodzimy do sedna sprawy – błysnął zębami w szerokim
uśmiechu – możesz się buntować, ale i tak Cię przekonam –
odszukał dwoma palcami twardy punkt i zaczął miarowo uciskać
miękkie ciało po obu jego stronach.
Nowe
fale rozkoszy rozlały się po umęczonym ciele dziewczyny. Drżała
i prężyła się pod wpływem wyrafinowanej tortury. Najgorsze było
to, że Artur robił to tak, że wcale nie chciała by robił to
inaczej. Poddała się w końcu, jęcząc i dysząc, kiedy on na
przemian pracował dłonią lub członkiem, doprowadzając ją znów
na szczyt. Tym razem nie skamlała o ulgę, ale czekała cierpliwie
na jego decyzję.
-
Jesteśmy już blisko – wyszeptał wreszcie tuż przy jej uchu.
Czując, że jest absolutnym panem sytuacji, Artur postanowił
pozwolić jej dojąć. Ułożył się znowu pod odpowiednim kątem,
pamiętając, co sprawiało jej największą przyjemność i ruszył
do natarcia. Tym razem także sobie pozwolił na utratę
kontroli. Przymknął oczy, czując, jak wzdłuż kręgosłupa
przebiega mu dreszcz, jak kumuluje się w krzyżu...
-
Aaaartur! - przeciągły jęk Kaśki sprawił, że przeszył go prąd,
od krzyża aż do jąder. Jej rozgrzana cipka w konwulsyjnych
skurczach wyciskała z niego wszystko, aż do ostatniej kropli.
Stęknął głucho i znieruchomiał. Takiego maratonu dawno nie
przeżył.
Leżeli
obok siebie zdyszani i mokrzy od potu. Artur przesunął palcami po
lśniącej skórze Kaśki. Zadrżała, jakby nagle zrobiło się
zimno. Ogarnął ją ramieniem i przyciągnął do piersi. Odchyliła
głowę i westchnęła z ulgą.
-
Jestem wykończona – szepnęła.
-
Ja też – przyznał, uśmiechając się – ale było warto.
-
Ałła! – syknęła, kiedy się z niej wysuwał – nienawidzę
tego momentu.
-
Ja też – zgodził się z nią – ale nie ma innej rady.
Odpoczywaj – dodał, wstając – zaraz wrócę.
W
łazience szybko załatwił kwestię prezerwatywy. Mogliby pogadać o
tabletkach, pomyślał. Tylko, czy to odpowiedni moment?
Myśląc,
że Kaska zasnęła, położył się ostrożnie obok niej. Odwróciła
do niego głowę i delikatnie dotknęła policzkiem jego ramienia,
jakby instynktownie wyczuwając, że nie przepada za bliskością.
Docenił to.
-
No chodź, przytul się – przyciągnął ją do siebie, ogarniając
ramieniem. Miękkie, ciepłe piersi przylgnęły do jego boku. Poczuł
się dziwnie, kiedy przeszył go przyjemny dreszcz. Wciągnął
głośno powietrze i znów poczuł ten jej zapach – czym Ty
tak pachniesz?
-
Tajemnica – szepnęła sennie. Dzięki mamo, pomyślała, wędrując
myślami do słoja masła kakaowego z kilkoma kroplami olejku
różanego i piżma. Rodzinna tajemnica produkcji „najtańszych
perfum świata”, jak je nazywała Ewa. Każda z nich dodawała
jakiś swój składnik, ale baza była zawsze taka sama, stara
jak świat. Kaśka zakochała się w świeżej nucie imbiru i właśnie
to domieszała dla niej mama, ukręcając wszystko w ciężkim
marmurowym tyglu...
Dzwonek
telefonu wyrwał ich z sennego letargu w jaki powoli zapadali. Jeśli
zadzwoni trzy razy, wstanę, postanowiła Kaśka, nie ruszając się
z miejsca. Telefon dzwonił nieprzerwanie.
-
Idę, już idę! - mamrotała gniewnie, gramoląc się nad leżącym
Arturem.
-
Ładnie wyglądasz – wyszczerzył się, kiedy go przekraczała.
Zaróżowiła się lekko i pobiegła do przedpokoju.
-
Halo? - kogo diabli nadali o siódmej rano?
-
Katarzyna? - poznała natychmiast głos Piotra.
-
Piotr! Oczywiście, że to ja – cholera, to musi być coś
ważnego...
-
Obudziłem Cię – bardziej stwierdził, niż zapytał – No,
trudno. Słuchaj, to wyjątkowa sytuacja. Musisz dzisiaj koniecznie
podjechać do Adama na zdjęcia – w miarę mówienia,
rozkręcał się coraz bardziej – To duża sprawa! Szansa dla mnie
i dla Ciebie! Kontrakt od niemieckiej firmy! Staniki, rajstopy,
bielizna! - z jego głosu bił entuzjazm – Halo! Słuchasz mnie?
- Tak, jasne – z trudem za nim
nadążała – nie chciałam Ci przerywać...
- I dobrze! Pamiętasz gdzie? Musisz
być przed dwunastą...
- Zaczekaj! - spojrzała z
zakłopotaniem na Artura wciąż leżącego wygodnie w jej łóżku.
Na sam widok poczuła, że cieknie jej ślinka – miałam inne
plany...
- To je zmień! - potraktował jej
słowa, jak czczą gadaninę, w ogóle się nimi nie przejmując
– Mówię Ci, drugiej takiej szansy nie będzie!
- OK, dobrze – Ola uprzedzała, że
z Piotrem się nie dyskutuje – będę tam. Skoro to nie może
czekać?
- Nie może – stwierdził dobitnie –
Aha, i jeszcze jedno, zaufaj Adamowi. On robi to zlecenie dla mnie.
OK?
- OK – stwierdziła, zachodząc w
głowę, co miał na myśli.
- To świetnie – uznał sprawę za
załatwioną – odezwę się w poniedziałek wieczorem.
- Piotr. Halo? – nasłuchiwała
chwilę, ale odezwał się sygnał przerwanej rozmowy – No pięknie!
- burknęła do słuchawki, pewna, że Piotr jej nie usłyszy.
- Co jest? - Artur uniósł się
na łokciu.
Prześliznęła się wzrokiem po jego
klatce piersiowej i zatrzymała na mięśniach ramienia wyraźnie
zarysowanych pod skórą. Na wewnętrznej powierzchni zauważyła
równą jasną bliznę długości ok 5 cm. Oderwała od niej
wzrok i spojrzała mu w oczy.
- Zadzwonił znajomy fotograf i kazał
mi się dzisiaj zgłosić na zdjęcia... - zaczęła niepewnie –
mówiłam, że mam inne plany, ale z nim ciężko dyskutować –
przygryzła dolną wargę.
- Daj spokój – Artur spojrzał
na nią, jakby nie rozumiał, w czym problem – O której masz
tam być?
- Przed południem – odetchnęła z
ulgą.
- Podrzucę Cię – uśmiechnął się
kącikiem ust – ja mogę się w tym czasie umówić z Adamem
na tenisa. Ostatnio mało gramy.
- Naprawdę mi głupio, ale Piotr
mówi, że to ważne – usiadła na brzegu łóżka –
Naprawdę się nie gniewasz?
- Ja? Za co? - to chyba była
ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał – Przecież masz swoje
życie, obowiązki, sprawy. Daj spokój! Możesz robić, co
chcesz!
- No, tak... - spojrzała przed
siebie. Zabolały ją jego słowa. Zupełnie zapomniała, że to, że
poszli do łóżka wcale nie oznacza, że do siebie należą.
- Chodź tu – pochwycił ją za
szyję i przyciągnął do siebie jej głowę, unosząc się
jednocześnie wyżej. Wpił się ustami w jej usta, sięgając śmiało
w głąb i zagłuszając nieprzyjemne myśli. Oparła się o jego
tors, wyczuwając pod palcami napięte mięśnie. Fizyczny pociąg,
jaki odczuwała do niego aż ją przerażał. Ewa miała rację,
jeśli się zdradzi, to przepadła!
- Dość! - oderwała się od niego
resztką sił i dysząc ciężko spojrzała w jego szare oczy, teraz
prawie całkowicie przesłonięte szerokimi czarnymi źrenicami. Bez
słowa odkrył kołdrę, ukazując jej najpierw przepięknie
wyrzeźbione mięśnie brzucha, schodzące się na dole w wyraźny
trójkąt , którego dolny wierzchołek przesłaniał
teraz... - O mój Boże! - czy ona powiedziała to na głos? -
Chciałam Ci zrobić śniadanie – dodała bez przekonania.
- Potem – usiadł, pochylając się
w jej stronę i sięgając między jej drżące uda – do południa
mamy kupę czasu.
---
Kaśka siedziała w wannie, polewając
się wodą. Jej obolałe mięśnie powoli odzyskiwały formę po
wpływem ciepłego prysznica. Po ostatnim ich kontakcie cielesnym
doszła do przekonania, że Artur został zesłany na ziemię za
zdeprawowanie żeńskiej połowy piekła, jeśli taka w ogóle
istniała. Za każdym razem, gdy sięgała do złączenia ud, czuła
rozkoszny ból. Na nic zdały się jej słabe próby
sprzeciwu. Artur brał to, czego chciał. Czego oboje chcieli! Nie
mogła zaprzeczyć.
- Długo jeszcze? - w uchylonych
drzwiach ukazała się twarz Artura – prawie gotowe.
- Gdybyś nie był taki nachalny, to
sama bym wszystko zrobiła – wydęła usta, zakręciła wodę i
sięgnęła po ręcznik, zakrywając się przed jego wzrokiem -
Podglądasz!
- Nie podglądam tylko oglądam –
stwierdził z lekką drwiną w głosie – sprawdzam, czy nie
zostawiłem Ci na skórze śladów.
- O jasny gwint! - o tym nie pomyślała
– I co?
- Nic – wzruszył ramionami –
Jesteś jak nietknięta. Chyba, że zechcą zajrzeć tam – spojrzał
wymownie na kępkę jej włosów łonowych i wyszczerzył zęby
w uśmiechu.
- Mowy nie ma – przycisnęła
ręcznik – Aua! - jęknęła.
Artur śmiejąc się w głos
pomaszerował do kuchni. Po chwili Kaśka, otulona szlafrokiem
dołączyła do niego i ostrożnie usadowiła się na krześle.
Zauważyła, że Artur doskonale sobie poradził, wyjmując po prostu
z lodówki to, co nadawało się na śniadanie. Nastawił też
kawę w ekspresie i podgrzał mleko. Z pewnością nie raz
przygotowywał śniadanie nie u siebie, pomyślała z niechęcią. Na
to nie miała wpływu. Zresztą, czy miała na cokolwiek innego?
- Jedz – Artur podsunął jej pod
nos deseczkę z cienko pokrojonym mięsem z poprzedniego dnia – na
zimno jest tak samo pyszna, jak na gorąco – stwierdził.
- Jeśli chcesz, to zadzwoń do Adama
i się umów – powiedziała, nakładając sobie plasterki
wołowiny.
- Już to zrobiłem – Artur sięgnął
po kawę – Dobrze się składa, bo ostatnio spędzamy ze sobą
strasznie mało czasu.
- Macie w końcu obrony, no nie? -
dolała do kawy mleka i zamieszała energicznie – To chyba wymaga
sporo pracy?
- I tak i nie – zastanowił się.
Właściwie, to wcale nie to było powodem. Po prostu się ostatnio
unikali. Nawet nie umiałby podać konkretnej przyczyny - Jeszcze
niecały miesiąc i będzie po krzyku – stwierdził.
- Nie słyszę w Twoim głosie
entuzjazmu – przyjrzała mu się uważnie.
- A z czego się tu cieszyć? -
wzruszył ramionami – studia się kończą, trzeba zacząć coś w
życiu robić.
- Taka jest chyba kolej rzeczy? -
pociągnęła łyk kawy – Jesteś inżynierem, pracę znajdziesz
wszędzie.
- Niby tak... - odparł bez
przekonania.
- Hej, nie wierzę, że taki facet jak
Ty, nie wie, co będzie robił w życiu – spojrzała na niego z
niedowierzaniem – Ola mówiła...
- Ola wie tyle, ile jej powie Adam –
przerwał jej zniecierpliwiony – Poza tym ja to nie on –
zmarszczył czoło. Niepotrzebnie dał się wciągnąć w ten temat –
Adam doskonale wie, co ma robić, bo nie musi się troszczyć o
pieniądze. Odkąd pamiętam, to on chciał coś konstruować, więc
wybrał uczelnię i kierunek – wzruszył ramionami – Nawet pracę
napisał o ciągach technologicznych w przemyśle. Zresztą, bardzo
dobrą.
- A Ty? - przyjrzała mu się z uwagą
– Ty nie chciałeś być inżynierem? - czekała na odpowiedź, ale
się nie doczekała – Skoro nie chciałeś, to po co wybrałeś
taki kierunek? Z powodu Adama?
- Bo ja wiem? - nikt go o to do tej
pory nie zapytał wprost – Chyba tak... Zawsze byłem bardzo dobry
z matmy, nawet teraz robiłem Adamowi niektóre obliczenia. Po
prostu tak wyszło.
- No dobra, a o czym Ty pisałeś? -
drążyła temat, nie zrażając się jego niechęcią do zwierzeń.
- O przypadkowym wykorzystaniu myśli
technicznej w praktyce – wyrecytował jednym tchem.
- Fascynujące! - jej entuzjazm był
autentyczny – Czyli dokładnie o czym?
- No widzisz! Wszyscy tak reagują –
stwierdził oschle – Jak Adam wygłasza swój tytuł to jest:
Wow! Jak ja mówię, to pada to pytanie: O czym to?
- Przepraszam – poczuła się
urażona – nie studiuję na AGH i nie mam pojęcia o tych waszych
wynalazkach, ale tytuł jest interesujący. Zawsze jak słyszę:
„przypadkowe” to kryje się za tym coś ciekawego – odłożyła
kanapkę na talerz i oparła przedramiona o rant stołu, pochylając
się w przód – Facet, który odkrył aspirynę nie
miał pojęcia, że ona działa przeciwzakrzepowo. Zrobił po prostu
lek przeciwbólowy dla starego i schorowanego ojca. A teraz nie
wyobrażamy sobie leczenia zawału bez
aspiryny, a na ból krzyża czy głowy mamy sto innych leków.
Przypadek? - prychnęła – Oczywiście! Dobrze, że się jego stary
nie wykrwawił! Na analityce uczą nas tego, a was na AGH?
Artur przyglądał się Kaśce, jakby
przed chwilą ujrzał ją po raz pierwszy w życiu. Zaróżowiona
na policzkach, z błyszczącymi oczami pełnymi pasji... zjawisko!
Tryskała energią i jakąś wewnętrzną siłą. Pochwyciła jego
spojrzenie i zmieszała się.
- No, co? - zamrugała szybko i
sięgnęła po jedzenie – Po prostu nie rozumiem, jak możesz tak
nie doceniać swojej pracy? Moim zdaniem Twój temat jest o
niebo trudniejszy – starała się ukryć swoje podniecenie – Poza
tym, skoro nie chcesz być inżynierem, to możesz robić coś
innego. W mojej rodzinie to norma. Moja mama skończyła farmację,
ale wcale nie pracuje w aptece, a moja ciotka jest po kursie dla
księgowych, a prowadzi aptekę.
- Skąd w Tobie nagle tyle entuzjazmu?
- przyjrzał jej się podejrzliwie – Nawąchałaś się czegoś,
czy co? - uniósł jedną brew. Musiał przyznać, że w tym
wybuchu emocji było coś pociągającego, coś... nie umiał tego
nazwać, ale był pewien, że chciałby jeszcze raz to zobaczyć.
Zwłaszcza, że dotyczyło to jego osoby.
- Och, śmiejesz się ze mnie! -
pokręciła głową i przełknęła ostatni kęs – Posprzątam tu i
idę się ogarnąć.
Dochodziła jedenasta, kiedy wreszcie
udało im się wyjść z mieszkania. Na szczęście Artur zaparkował
tuż pod blokiem, a w sobotę ruch był niewielki, więc dojazd zajął
im ledwie dwadzieścia minut.
- Zaczekaj – zanim wysiadła, Artur
przytrzymał Kaśkę za rękę – Pójdziemy po południu do
Klubu Jazzowego?
- Jasne – O cholera! Randka! Taka
prawdziwa, a nie tylko „pukanie” i każdy do siebie – O której?
- czuła, jak jej zasycha w gardle.
- O piątej? - rzucił jej pytające
spojrzenie – Wrócisz sama?
- Stąd? - No jasne, kretynko! -
Pewnie! Do zobaczenia o piątej.
Szła spokojnie, choć serce łomotało
jej tak, że przysięgłaby, że ma sińce na żebrach i mostku.
Dopiero warkot odjeżdżającego samochodu sprawił, że odetchnęła.
Więc to nie tylko seks! Jest dobrze, jest dobrze, powtarzała sobie
w myślach, przeskakując po dwa stopnie.
- No, jesteś wreszcie! - Adam opuścił
aparat fotograficzny z ogromnym obiektywem i zrobił krok w jej
stronę – Już myślałem, że nie przyjdziesz i będę musiał za
Tobą biegać po mieście – dodał płaczliwym tonem.
- Aż tak? - uśmiechnęła się z
zakłopotaniem – Piotr nalegał, więc przyszłam – dodała,
widząc zdziwione miny trzech dziewczyn stojących w samej bieliźnie
obok naprędce zaimprowizowanego planu zdjęciowego.
- Piotr wszystko chce mieć „na
wczoraj” - gderał tym samym płaczliwym tonem Adam – No, moje
panny, do roboty! - klepnął się wolną dłonią w udo – A Ty,
kochanie, wypełnij to zgłoszenie – wskazał głową stolik, na
którym leżała kupla kartek formatu A4 – na fotelu leży
miarka, gdybyś miała problem z podaniem wymiarów.
Chciała się dowiedzieć więcej,
ale Adam wrócił do przerwanej sesji zdjęciowej, więc
uznała, że nie należy mu przeszkadzać. Rozsiadła się wygodnie w
fotelu i skupiła się na zgłoszeniu. Było po angielsku, ale
większość pytań dotyczyła danych i wymiarów, więc nie
miała z nimi problemu. Na samym końcu musiała się trochę skupić,
bo krótki tekst mówił o tym, że wszystkie zdjęcia
należą do firmy i mogą zostać wykorzystane tylko za jej zgodą.
Niżej było jeszcze o tym, że zdjęcia „nude” nie będą
publikowane, a są jedynie do dokumentacji „reserved”.
Zawahała się przy podpisie. Piotr mówił, że ma mu zaufać.
Pewnie o to chodziło? Z drugiej strony, prawie go nie znała. No,
ale Ola go znała i ręczyła za niego. Jednak zdjęć nago nie brała
pod uwagę. Spojrzała na Adama, zajętego fotografowaniem i odłożyła
długopis, zastanawiając się, co powinna zrobić.
- Dobrze, teraz bez stanika – Adam
opuścił aparat, a dziewczyna, którą fotografował z
ociąganiem spełniła jego prośbę – możesz położyć dłonie
na sutkach, jak się wstydzisz – dodał ze zniecierpliwieniem –
chodzi o to, żeby było wiadomo, że to Twoje piersi, a nie wypchany
skarpetkami stanik – ofuknął ją.
Kaśka przyglądała się przez
chwilę, jak Adam fotografuje dziewczynę od przodu i z boku i
podpisała zgłoszenie. Skoro Piotr mówi, że to szansa, to
ona ją wykorzysta! Poza tym, Artur z takim podziwem mówił o
tym, że Ola jest modelką. Drugiej takiej okazji nie będzie,
kołatały jej w głowie słowa Piotra. Przyjrzała się dziewczynom.
Nie były specjalnie ładne, ale miały naprawdę dobre ciała.
Fotografowana aktualnie miała duży jędrny biust i niezły tyłek,
choć trochę „płaski”. Obejrzała sobie pozostałe. Każda z
nich nadawała się do reklamowania staników, albo majtek, ale
żadna nie miała idealnej całej figury. Jeśli zgrabny był dół,
to brakowało biustu i odwrotnie.
- Gotowa? - Adam spojrzał na Kaśkę
– Popatrzmy, co tu mamy? - sięgnął po papiery – 62 cm w talii
i 98 w biuście? - aż cmoknął z zachwytem – Ściągaj te
fatałaszki i podaj miarkę!
Wykonała posłusznie polecenie, a po
chwili Adam sprawnie opasał ją miarką krawiecką. Uśmiechnęła
się pobłażliwie. Niedawno wypełniała zgłoszenie do „Margo”,
agencji modelek, z którą ostatecznie nie podpisała umowy.
- Super! - wyszczerzył do niej zęby
Adam i wskazał scenę – Załatwmy to. Co prawda, wyglądasz dziś
okropnie, ale masz ciało jak aniołek z pokazu „Victoria's
Secret”, więc jestem raczej spokojny.
- Cokolwiek to znaczy, zabrzmiało jak
komplement – dodała sobie otuchy – więc idę.
- I żebyś wiedziała, że tak i to
nie byle jaki! - zabrał się raźnie do roboty, instruując ją, jak
dokładnie ma się ustawiać – Jak dobrze pójdzie, to oboje
z Piotrem zrobicie interes życia – sapał – ta firma chce kilku
miejscowych dziewczyn, to znaczy z Polski, bo wchodzą do nas na
rynek, a Ty masz szansę na twarz kampanii reklamowej – spał z
zapałem, lawirując aparatem – z Twoimi warunkami!
- O cholera! Przepraszam – zakryła
dłonią usta – Piotr mi nie powiedział, to znaczy, niedokładnie.
- Świetnie, teraz zdejmij stanik. To
będzie tylko do dokumentacji, więc... - wzruszył ramionami.
- Nie ma sprawy – po tym, jak się
zachowała w stosunku do Artura, pokazanie piersi do obiektywu wydało
jej się dziecinnie proste. Stanęła pewnie i opuściła ręce
wzdłuż ciała, po chwili ustawiła się bokiem.
- Ależ Ty masz cycki! - Adam cmoknął
– Gdyby nie to, że mam zupełnie inne zainteresowania, to pewnie
bym się w nich zakochał.
Roześmiali się oboje. Zaczynała
lubić atmosferę panującą na planie zdjęciowym, a w każdym razie
na TYM planie zdjęciowym.
- Teraz tyłek – komenderował Adam
z zapałem – jak Cię widzę z tyłu, to powiem Ci... - zawiesił
głos – no, w każdym razie, gdybyś była chłopcem...
- Przestań – zachichotała – bo
zaczynam się czerwienić!
- Masz fantastyczne majtki –
pochwalił ją – Podkreślają doskonale kształt pośladka.
No przecież wiem, pomyślała. Artur
wręczył je jej po śniadaniu i kiedy je założyła, wiedziała, że
wygląda w nich bosko. Zachwyt w szarych oczach powiedział jej
więcej, niż odbicie w lustrze. Gdzieś w okolicy pępka zrobiło
jej się ciepło i to ciepło spłynęło powoli w dół.
Prawie poczuła dotyk twardych dłoni na pośladkach.
- Koniec! - Adam wyrwał ją z zadumy
– Zapraszam wszystkie panie na drinka. Należy nam się nagroda za
taką ciężką pracę – był z siebie wyraźnie zadowolony.
- No to powiedz nam teraz wszystko, co
wiesz – Kaśka mrugnęła do dziewczyn, które ochoczo
przyłączyły się do jej prośby. Jakoś naturalnie przejęła
dowodzenie w grupie, choć wcale tego nie zauważyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz