Kaśka spojrzała na Olę, a potem we
wskazanym przez nią kierunku. Przez zakurzone okna klatki schodowej,
którą schodziły, widać było wyraźnie golfa parkującego
przed budynkiem. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się i wysoka
postać w dżinsowej kurtce stanęła obok samochodu.
-
No, idź, nie czekaj na mnie. Umówiłam się z Adamem –
rzuciła Ola, widząc, że Kasia nie rusza się z miejsca – Idź! –
popchnęła ją lekko i mrugnęła figlarnie.
Teraz już nie czekała, zbiegła po
schodach, przeskakując po dwa stopnie. Przyjechał, myślała
rozgorączkowana, przyjechał, powtarzała sobie w duchu. Kiedy Ola
zostawiła ich samych w knajpce, w dniu kobiet, rozmawiali jeszcze
ponad godzinę, ale rozstali się właściwie „nijak”. Nawet nie
poprosił o telefon. Serce zamierało jej za każdym razem, kiedy o
nim myślała. Pokonała własne kompleksy, własne słabości,
starała się zrobić na Arturze wrażenie pewnej siebie, ale
wszystko na nic, myślała z goryczą, czekając przez te wszystkie
dni na jakiś znak z jego strony. Przyjechał... Stanęła
niezdecydowana w drzwiach i osłoniła oczy dłonią. Udała, że
oślepia ją słońce, żeby zyskać na czasie. Artur zrobił kilka
kroków w jej stronę i zatrzymał się w połowie drogi. Ona
też ruszyła, czując jak drżą jej łydki. Był tu... ON tu był!
Przyjechał, żeby się z nią spotkać! Poczuła się, jakby miała
za chwilę skoczyć ze spadochronem. Strach zapierał jej dech, ale
odwrotu nie było. Wzięła głęboki wdech, żeby się uspokoić.
- Witaj – odezwał się pierwszy i
spojrzał jej śmiało w oczy.
- Witaj – odparła, starając się,
by jej głos zabrzmiał pewnie.
Mimo pięknej pogody, kapryśny
marcowy wiatr targnął połami dżinsowej kurtki Artura i odsłonił
białą koszulkę z napisem „Depeche Mode”.
- Jesteś ich fanem, czy to tylko
pamiątka z koncertu? - lekko drwiący ton miał ukryć jej
niepewność.
- I to, i to - odpowiedział i wciąż
jej się przyglądał.
Zauważyła, że kącik ust lekko mu
drga, jakby starał się ukryć uśmiech. Podeszła i położyła mu
dłoń na piersi w niewielkim zagłębieniu utworzonym przez
wyczuwalne pod koszulką mięśnie. Nieoczekiwanie Artur położył
na jej dłoni swoją i lekko docisnął, tak, że poczuła ciepło
jego skóry. Przeszedł ją przyjemny dreszcz. Podniosła głowę
i nagle tuż przed sobą miała jego usta. Ich oddechy zmieszały
się. Jak miała się temu oprzeć? I po co? Wystarczyło, że lekko
uniosła się na palcach i dotknęła jego warg. Tyle razy próbowała
sobie to wyobrazić, a teraz po prostu zagłębiła się delikatnie,
ale zdecydowanie, układając ręce na karku Artura. W pierwszej
chwili nie zareagował, ale kiedy omiotła jego podniebienie
językiem, przejął inicjatywę. Poczuła jak obejmuje ją w pasie i
przygarnia do siebie, a po chwili druga jego dłoń przytrzymuje jej
szyję. Westchnęła cicho i wciągnęła powietrze nosem. Artur wpił
się w nią mocniej i głębiej, jakby sprawdzając językiem, jak
głęboko dosięgnie... Jęknęła, czując, że nogi robią jej się
dziwnie miękkie. Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie, ale on
nagle oderwał się od jej ust. Dyszeli przez chwilę.
- Idziemy coś zjeść – stwierdził,
kiedy oddech nieco mu się uspokoił. Jakby nigdy nic, wskazał
samochód i sięgnął do kieszeni po kluczyki.
Wsiadła posłusznie, wciąż
oszołomiona pocałunkiem. Czy to była zapowiedź, że to on tu
rządzi? Nie potrzebował jej tego mówić, wyczuła
natychmiast, jakie przyznał im role. Zresztą, czegokolwiek by
zażądał, zgodziłaby się z ochotą. Kiedy go zobaczyła po raz
pierwszy, to było jak grom z jasnego nieba. Wszystko zeszło nagle
na drugi plan. Myślała tylko o tym, jak podejść do zjawiska,
które ma ze 190 cm wzrostu, sylwetkę, jak żywa reklama
sprzętu sportowego i ciemnoblond czuprynę. No i te oczy...
- Lubisz naleśniki? - spytał Artur,
przerywając jej rozmyślania – znam tu niedaleko takie miejsce.
- Może być, pod warunkiem, że nie
będę ich musiała sama usmażyć – zachichotała nerwowo. Nie
była pewna, czy przełknie choć kęs w jego obecności.
- Wystarczy, że je zjesz – zaśmiał
się krótko, ukazując białe zęby. Zauważyła, że ma kły
wystające odrobinę poza łuk zębów, co nadawało jego
uśmiechowi drapieżności.
Zaparkowali na chodniku przed
niewielką knajpką. Dobrze znała to miejsce, ale nie chciała psuć
mu zabawy. Artur delikatnie objął ją ramieniem i poprowadził do
jednego z maleńkich stoliczków..
- Na słodko, czy na słono? - spytał.
- Jeden taki, drugi taki – odparła
bez zastanowienia – Zaraz wracam – dodała, kierując się w
stronę toalety.
- Poczekam na Ciebie z zamówieniem
– Artur rozsiadł się na jednym z krzeseł.
- Jak chcesz, ale możesz mi wziąć
taki z pieczarkami i drugi z dżemem wiśniowym –rzuciła i ruszyła
przed siebie. Musiała choć na chwilę znaleźć się z dala od
niego.
Kiedy tylko znalazła się za
drzwiami toalety, zatrzasnęła je i oparła się plecami o twardą
powierzchnię. Dotknęła palcami obrzmiałych ust. Nikt nigdy tak
jej nie całował, a w każdym razie ona sobie tego nie przypominała.
Artur nie był jej pierwszym chłopakiem, ale na pewno ci, z którymi
się dotychczas spotykała byli przy nim zaledwie chłopcami. To był
prawdziwy mężczyzna! Taki, jakiego pragnęła. Nie, ona pragnęła
dokładnie JEGO. Od pierwszej chwili, gdy go ujrzała. Myśl, że
przyszedł z dziewczyną i to z jaką dziewczyną, aż ją zabolała.
Patrząc na nich, nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak tylko o
niesprawiedliwości panującej na świecie. Od pierwszych chwil,
jakie mogła odtworzyć w pamięci, zawsze miała „pod górkę”.
Nieślubne dziecko ojca, który zginął w wypadku, zanim
zdążył ją zobaczyć i podjąć decyzję, czy chce dać jej
nazwisko, nie miało lekko. Co prawda matka dobrze sobie radziła,
prowadząc razem z siostrą aptekę, ale nie zmieniało to faktu, że
córka często była w szkole traktowana gorzej niż inne
dzieci. Może nauczyciele nie okazywali pogardy wprost, ale też nie
byli nastawieni przyjaźnie. Nawiązywanie kontaktów z
rówieśnikami też nie przychodziło jej łatwo. Nie była
nieśmiała, ale też nie brakowało jej kompleksów. Ukrywała
je, decydując się na najbardziej szalone eskapady. Zyskała dzięki
temu opinię „równej dziewczyny” i nikomu nawet przez myśl
nie przeszło, że ona też może się bać. Cieszyła się z tego do
chwili, kiedy weszła w wiek dojrzewania. Mimo kobiecej sylwetki,
chłopcy widzieli w niej bardziej kumpla, niż ewentualny obiekt
pożądania. Tym razem miało być inaczej, bo on aż nadto wyraźnie
dał jej do zrozumienia, że mu się podoba.
Artur zamówił naleśniki i
czekał spokojnie przy stoliku. Obserwował uważnie, jak Kaśka
zgrabnie wymija przeszkody i płynnym ruchem siada na krześle
naprzeciw niego.
-
Opowiedz mi coś o sobie – poprosił.
-
Mieszkam z mamą, ale chwilowo jej nie ma... - umilkła na chwilę, a
potem spojrzała w stronę szklanej tafli okna – Tam, po drugiej
stronie jest podstawówka, do której chodziłam. Do
ogólniaka miałam dalej, ale wtedy już miałyśmy samochód
– dodała i znowu umilkła – Nie wiem, co chcesz wiedzieć –
stwierdziła wreszcie.
-
Wszystko – wzruszył ramionami – Powiedz mi to, co chcesz.
Próbuję Cię poznać, dowiedzieć się, co lubisz, jaka
jesteś... - zawiesił głos.
Uśmiechnęła się zagadkowo. Gdyby
wiedział, jaka jest, a raczej, jaka była. Nie miała najmniejszego
zamiaru, wtajemniczać go w swoje sprawy. Niech ją widzi taką, na
jaką się wykreowała. Za każdym razem, kiedy odsłaniała się
przed kimś, kończyło się to katastrofą. Tym razem nie będzie
błędów, postanowiła.
- Lubię ryzyko, lubię jeździć
samochodem, ale odkąd zapłaciłam mandat za prędkość, mama
ograniczyła mi dostęp do kluczyków – wydęła wargi –
lubię dobre jedzenie, ale nie lubię gotować, lepiej czułabym się
chyba w skórze chłopaka.
-
Też coś! - Artur prychnął i uśmiechnął się kącikiem ust –
z mojego punktu widzenia, dobrze jest, jak jest. Chłopaki mnie nie
interesują. W tym sensie oczywiście – uniósł brwi w
uniwersalnej minie oznaczającej... no, wiadomo, co!
-
W tym sensie? - uniosła brwi, a jej pełne usta wykrzywił drwiący
uśmieszek.
-
Jeśli jeszcze raz tak zrobisz, to Cię ugryzę – stwierdził
nagle, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk.
-
To groźba? - zadrwiła znowu i wykrzywiła usta.
Nim
zdążyła się zorientować, co się dzieje, Artur przyciągnął ją
do siebie zdecydowanym ruchem i pochwycił zębami jej dolną wargę,
a po chwili poczuła jak wciąga ją i ssie. Zaniemówiła z
wrażenia. Język Artura wdarł się śmiało do jej ust i sięgnął
aż do podniebienia. Jęknęła, ale nie broniła się, a on smakował
ją, jak dojrzały owoc. Pozwoliła mu buszować bezkarnie przez
dłuższą chwilę, po czym sama zacisnęła delikatnie zęby na jego
języku. Syknął zaskoczony i oderwał się od jej ust. Zamarła,
zaskoczona własną śmiałością. Miała przed sobą dwoje szarych,
pałających oczu. Wpatrywała się w nie, jak zahipnotyzowana. Była
w nich jakaś dzikość i gdyby miała je opisać, powiedziałaby, że
przypominają oczy wilka.
-
No, no... - głos miał niski i chropowaty.
Spuściła wzrok i głośno wciągnęła
powietrze nosem. Czuła jak skronie jej pulsują. Uwielbiała jego
głos, męski i zdecydowany, który doskonale współgrał
z wyglądem i dopełniał obrazu seksownego, niegrzecznego chłopaka.
Taaak, mógł tym głosem oczarować, kiedy chciał, ale z
pewnością potrafił nim również narzucić swoją wolę, czy
nawet przestraszyć, przemknęło jej przez myśl.
Kelnerka postawiła przed nimi
talerze z naleśnikami. Kaśka przyjrzała się z zaciekawieniem
porcji Artura. Zamówił takie z serem na słodko. Spodziewała
się raczej czegoś z mięsem.
- Zdziwiona? - uchwycił jej
zaskoczone spojrzenie – Czasem lubię słodycze – dodał z
rozbrajającym uśmiechem.
Wyszli w knajpki trzymając się za
ręce, jak dzieciaki. Podeszli do samochodu, ale jakoś oboje nie
kwapili się do wsiadania.
- Przejdźmy się -zaproponował
Artur.
Z ochotą przysłała na jego
propozycję. Przeszli do niewielkiego skrzyżowania i Kaśka skręciła
w osiedlową uliczkę, delikatnie pociągając za sobą Artura.
-
Masz ochotę na coś do picia? - starała się, by pytanie zabrzmiało
„od niechcenia”, ale na wszelki wypadek patrzyła przed siebie,
wiedząc, że w jej oczach wyczytałby napięcie.
-
Skoro nalegasz... – Artur również patrzył gdzieś w dal.
Tylko on wiedział, co się z nim działo w tej chwili. Dziwne,
pomyślał, tyle emocji z powodu zbliżającego się seksu? Doskonale
wyczuł jej intencje i natychmiast podjął grę. Mimo wszystko go
zaskoczyła... Pewna siebie, wygadana, nawet trochę bezczelna, jak
ją ocenił, doskonale wiedziała, czego chce. Seks był tylko
kwestią czasu, ale nie sądził, że tak szybko. Zerknął na Kaśkę
ukradkiem. Miała do zaoferowania wszystko, czego w tej chwili
potrzebował. Już na konkursie ją „wyłapał”. Rzucała się w
oczy z powodu sporego biustu, kontrastującego ze szczupłą talią i
długimi nogami, ale prawdziwą niespodzianką był jej tyłek.
Najładniejszy, jaki w życiu widział, a z pewnością miał z czym
porównywać. Krągłe, jędrne pośladki, a nad nimi lekkie
wygięcie pleców odsłonięte przez mocno wycięty kostium. Na
samo wspomnienie poczuł przyjemne drganie w spodniach. Otrząsnął
się. Jeszcze tego brakowało, żeby zauważyła!
-
Mieszkam niedaleko – rzuciła lekko i spojrzała na niego spod
rzęs. Czuła, jak serce jej łomocze. Nigdy nie odważyła się dać
chłopakowi tak jasno do zrozumienia, czego chce. Inna sprawa, że
nigdy nie spotkała TAKIEGO chłopaka. A jeśli po tym jednym razie
on dojdzie do wniosku, że jest beznadziejna? Z tego, co udało jej
się dowiedzieć, Artur miał mnóstwo kobiet. Ta prawniczka, o
której mówiła Ola była starsza i na pewno świetna w
łóżku... Ale nie wystarczająco dobra, żeby z nim być,
pocieszyła się natychmiast. Nawet jej przez myśl nie przeszło, że
to ona mogła rzucić Artura. Kto przy zdrowych zmysłach rozstałby
się z takim facetem?
Przeszli
kilkadziesiąt metrów dzielących chodnik od bloku i weszli do
słabo oświetlonej klatki schodowej.
Seks
na pierwszej randce? Nigdy! Słowa Ewy, młodszej siostry matki,
brzęczały koło ucha Kaśki, jak utrapliwe komary. Odegnała je
czym prędzej. A jeśli następnej już nie będzie, pomyślała?
Poza tym, to była właściwie druga randka...
-
Zastanawiasz się? - niski głos, o lekko kpiącym zabarwieniu wyrwał
ją z zamyślenia.
-
A Ty? - spytała zaczepnie, nie patrząc na Artura.
Zaśmiał
się cicho i położył jej dłoń na biodrze. Zatrzymała się przed
drzwiami własnego mieszkania i sięgnęła po klucz. Dłoń na
szczęście nie poruszyła się, bo inaczej Kaśka mogła mieć
problem z trafieniem do zamka. Weszła pierwsza, a chłopak podążył
za nią i kiedy zamykała drzwi, ustawił się z tyłu. W korytarzu
panował lekki półmrok, ale nie zdążyła sięgnąć do
kontaktu, bo nagle poczuła na karku najpierw ciepły oddech, a potem
zęby. Delikatne ugryzienie wywołało przyjemny dreszcz, który
powędrował w dół, zdecydowanie niżej, niż się
spodziewała.
-
Podoba mi się to miejsce – wyszeptał jej do ucha i znów
delikatnie zacisnął zęby na odsłoniętej szyi.
Upuściła
powoli torebkę na podłogę i odetchnęła głęboko, pochylając
głowę w dół. Silna dłoń Artura powędrowała do przodu i
objęła pełną pierś, druga poszła w jej ślady. Kurtka zsunęła
się z ramion Kaśki jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Artur zatrzymał się na chwilę, jakby czekając na jej reakcję, a
wtedy ona cofnęła się odrobinę i otarła pośladkami o jego
biodra. Przygarnął ją mocniej, tak, że poczuła wybrzuszenie
spodni.
-
Mmmm... - zamruczała zmysłowo i odchyliła głowę.
-
Kocie... - głos Artura wydał jej się jeszcze niższy i jakby
zachrypnięty.
Jasne
pasma włosów opadły do tyłu ukazując Arturowi zarys ucha z
połyskującym kolczykiem i brzeg napiętego mięśnia pod jedwabistą
skórą szyi. Wciągnął nosem jej zapach. Było w nim coś
znajomego, ciepłego i smakowitego, a jednocześnie jakaś nowa
niespotykana nuta, która wabiła go i podniecała. Wciąż
obejmował dłońmi jej twardniejące piersi. Były większe niż
początkowo sądził, ale mogło to wynikać z podniecenia. Wyczuwał
wyraźnie twarde sutki. Zapragnął zapoznać się z nimi bliżej.
Jakby wyczuwając jego myśli, Kaśka obróciła się powoli i
równie powoli zsunęła mu z ramion kurtkę. Po chwili
dołączyły do niej ich koszulki. Dopiero teraz Artur mógł w
pełni podziwiać kształty dziewczyny. Delikatna koronka stanika
niczego nie ukrywała, a jedynie podkreślała krągłości. Sięgnął
do zapięcia i jednym ruchem pozbył się tej subtelnej bariery.
Kaśka uniosła w górę ramiona i skrzyżowała je nad głową,
jakby zapraszając do pieszczot. Nie czekał ani chwili! Miał ochotę
wgryźć się w delikatne ciało, ale przecież nie chciał jej
wystraszyć. Powitała delikatne pocałunki cichym jękiem, który
przeszedł w zdecydowanie wyższe i głośniejsze tony, kiedy Artur
zaczął szczypać zębami najpierw miejsca wokół brodawek, a
potem aureole. Omijał sutki, czując, że nie będzie w stanie
powstrzymać się od mocniejszych pieszczot. Nie miał kobiety od...
Boże, od jak dawna? Od wieków! Kaśka jęknęła sfrustrowana
jego zachowaniem. Objęła dłonią pierś, zachęcając go do
zajęcia się nią konkretniej.
-
Ugryzę Cię – warknął.
-
To ugryź – jęknęła chrapliwie. Czuła w brzuchu rój
motyli, ociężale wirujących coraz niżej i niżej. Nie kochała
się od dawna, nie licząc przyjemności, jaką sama sobie dawała.
Pragnęła go i była gotowa na wszystko, no, prawie... - Oooch! -
jęknęła głośno, kiedy zęby zacisnęły się na jej wrażliwym
sutku. Zarzuciła ręce na kark Artura i wbiła paznokcie w jego
umięśnione plecy. W odpowiedzi poczuła kolejne ugryzienie, a potem
wszystko wokół niej zawirowało. Artur ssał i miętosił jej
piersi, wywołując w niej falę dzikiego pożądania. Jęczała i
mruczała, raz po raz zaciskając palce na jego barkach.
-
Mała kocica! - wydyszał unosząc głowę znad jej piersi i
błyskając zębami w szerokim uśmiechu.
-
Dzikus! - odparowała i pociągnęła go za sobą do pokoju.
Artur
naparł na dziewczynę, szukając kawałka wolnej ściany. Nawet nie
rzucił okiem na pojedyncze łóżko z wezgłowiem z kutego
metalu pomalowanego na biało. Oparła się plecami o chłodny mur, a
on osunął się na kolana i objął dłońmi jej kostki, sunąc
powoli w górę.
Niespodzianka!
- pomyślała, czekając aż odkryje, że ma na sobie pas i
pończochy. Szczerze ich nienawidziła, kiedy mama kupiła jej
pierwszy komplet jeszcze w ogólniaku. Na szybko rosnącą
dziewczynkę nie dało się dopasować odpowiednich rajstop.
Buntowała się, ale miała do wyboru takie z krokiem w kolanach,
albo takie, w które zmieściłyby się obie z mamą, za to z
krokiem w kroku, albo pas i pończochy. Nosiła pas, pamiętając,
żeby w dni z wychowaniem fizycznym zakładać spodnie. Dopiero na
studiach odkryła, że facetów to kręci.
-
Wow! - niski, aksamitny głos dobiegł ją z dołu. Zachwycone
spojrzenie Artura wynagrodziło jej wszystkie upokorzenia, jakich
doznała w szkole – Dziewczyno, zaskakujesz mnie! – w jego głosie
było tyle samo zadziwienia, co radości. Czuł się, jak mały
chłopiec, który dostał samochodzik i nagle odkrył, że pod
spodem jest jeszcze pilot na baterie. Wiedział, że ta dziewczyna
jest ostra, ale to była po prostu petarda! W dodatku odpalona w
pobliżu jego spodni! Jeśli nie chciał stracić męskości, to
zdecydowanie powinien rozpiąć rozporek. Przesunął dłońmi po
smukłych udach wzdłuż cienkich paseczków przytrzymujących
pończochy. Koronkowe majteczki nasiąkały wilgocią... wsunął pod
nie kciuki, zawahał się, a potem podjął decyzję. Cienki materiał
ustąpił pod wpływem szarpnięcia. Spojrzał w górę. Kaśka
śledziła jego poczynania spod rzęs. Zachwyciło go, że nie
protestowała, jakby wiedziała dokładnie, że właśnie tak zrobi.
-
Zgrabnie Ci poszło – zamruczała, mrużąc oczy.
-
Kupię Ci nowe – resztki koronki wsunął do tylnej kieszeni spodni
jak trofeum – Masz jakieś specjalne życzenia?
-
Co do majtek? - uniosła brwi. Weź mnie, przemknęło jej przez
myśl, ale nie odważyła się powiedzieć tego głośno.
Zaśmiał
się cicho. Podkręcała go jak cholera! Uniósł jej spódnicę
wyżej, tak, że zrolowała się w pasie i zbliżył głowę do kępki
ciemnych kręconych włosów łonowych. Ucisnął kciukami
delikatne ciało po obu stronach łechtaczki. Smagnął językiem
wilgotne wrażliwe miejsce i poczuł na języku jej smak. Jęknęła
głośno i napięła mięśnie ud. Odurzyło go to. Jak dawno tego
nie robił? Zbyt dawno! Jego twardy fiut domagał się ulgi.
Zignorował go i zaczął koniuszkiem języka pieścić twardy
guziczek. Kaśka dyszała coraz głośniej i szybciej. Wpił się
ustami we wrażliwe miejsce, czując, że jej palce szarpią mu
włosy. Krzyknęła, ale nie był to okrzyk bólu. Prawą
dłonią przesunął po wewnętrznej stronie uda i ostrożnie
zagłębił palec w miękkiej wilgotnej przestrzeni. Westchnęła
głęboko i wypchnęła biodra do przodu. Była gotowa go przyjąć.
Czyżby? Z trudem wsunął drugi palec do ciasnego wnętrza. Jeszcze
trochę cierpliwości, pomyślał i zaczął delikatnie masować
wilgotne ścianki.
Kaśka
była bliska omdlenia. Fala rozkoszy kłębiła jej się gdzieś w
złączeniu ud, ale Artur najwyraźniej postanowił doprowadzić ją
do szaleństwa.
-
Na co czekasz? - wydyszała wreszcie, kiedy oderwał głowę od jej
umęczonego ciała.
Sięgnął
ręką do kieszeni, potem do drugiej i... zamarł. Zmienił spodnie i
nie przełożył prezerwatyw! Zacisnął z całej siły szczęki, aż
rozległo się ciche chrupnięcie. Tym razem będzie musiał dać
rozkosz tylko jej. Poprawił wolną ręką spodnie, które
groziły już eksplozją i nie wysuwając palców z ciepłego
wnętrza, znów się nim zajął. Jego ruch nie uszedł jednak
jej uwagi. Odgadła, co się stało.
- W szufladzie szafki – rzuciła
cicho i wskazała głową kierunek. Miała tam pamiątkę po ostatnim
chłopaku, Jacku. Dupek, powiedział, że muszą się rozstać z
powodu nadmiaru nauki, zaraz po tym jak się kochali. Potem wrócił
ze schodów, żeby odebrać zapomnianą paczkę prezerwatyw.
Zatrzymała je dla zasady, twierdząc, że jej się prędzej
przydadzą, bo nie ma aż tyle nauki. Przepłakała całą noc. Teraz
nadeszła okazja! Artur samymi pieszczotami doprowadził ją do
miejsca, do którego z Jackiem nawet się nie zbliżyła.
- Zostań tam - rozkazał, widząc,
że Kaśka robi krok w stronę łóżka i szybko wyjął z
szuflady małą paczuszkę. Natychmiast zauważył, że to podwójne
opakowanie. Brakowało jednej. Uśmiechnął się do siebie, sam nie
wiedząc, dlaczego.
Co on kombinuje, zastanowiła się,
ale posłusznie wróciła pod ścianę. Zajęła się za to
spódnicą, pozostawiając jednak pas i pończochy. Na stopach
wciąż miała pantofelki na niewielkiej szpilce. Kiedy uniosła
głowę, Artur kończył zakładać gumkę. To, co zobaczyła,
zrobiło na niej wrażenie, którego nie była w stanie ukryć.
Z opuszczonych nieco spodni wyłaniał się sterczący pionowo w
górę, potężny wzwód. Nie spiesząc się, Artur
podszedł do niej, jakby napawając się jej reakcją. Zadrżała i
przełknęła głośno ślinę.
- Boisz się? - spytał i nie czekając
na odpowiedź, zagłębił się w jej ustach.
Nie czuła strachu, no, może
odrobinę... Podniecenie podniosło jej poziom adrenaliny do
niebezpiecznie wysokiego pułapu. Nagle zapragnęła go w sobie, bez
względu na to, czy sprawi jej ból. Przyłączyła się śmiało
do pocałunku, zarzucając ręce na kark Artura. Poczuła, jak silna
dłoń odciąga jej udo w bok, otwierając ją... wstrzymała oddech,
kiedy twarda główka dotknęła jej obrzmiałego wejścia.
Pchniecie było zdecydowane, ale delikatne jednocześnie. Zamiast
spodziewanego bólu, poczuła przyjemne rozpieranie. Jak on się
mógł zmieścić? Wciągnęła powietrze nosem, podczas gdy on
chwycił jej pośladki i nagle podrzucił ją w górę.
Instynktownie oplotła nogami jego biodra. Przerwał pocałunek, bo
teraz jej głowa znalazła się wyżej. Tym razem pchnął mocniej,
tak, że poczuła go naprawdę głęboko. Pozycja, którą
wybrał, dawała mu pewność, że Kaśka jest całkowicie zdana na
niego. Wspierała się na jego ramionach, oparta plecami o ścianę,
a on raz po raz zagłębiał się w niej, podrzucając ją bez
wysiłku. Początkowo starała się panować nad sobą, ale wkrótce
nie była w stanie powstrzymać jęków rozkoszy. Miała
wrażenie, że jej wnętrze płonie, a drażniona przy każdym ruchu
łechtaczka pulsuje wściekle i za chwilę eksploduje. Zacisnęła
powieki i wyobraziła sobie, jak każde pchnięcie rozbija mur
dzielący ją od ekstazy. Prawie widziała rysy i pęknięcia...
wyprężyła się i zacisnęła bezwiednie palce, wbijając paznokcie
w spoconą skórę. Artur stęknął z wysiłkiem i przycisnął
mocniej jej biodra do swoich. Krótki, urywany krzyk wyrwał
się z jej gardła i zamarł, bo potężne pchnięcie zaparło jej
dech. Coś pękało, łamało się i kruszyło... wbiła zęby w jego
ramię. Do jej uszu dotarł jego gardłowy pomruk, przechodzący w
niski jęk... doszedł tuż po niej. Czuła, że ma między nogami
jedną pulsującą masę, rozedrganą i obolałą, ale dającą
rozkosz, jakiej jeszcze nigdy nie zaznała.
Artur ostrożnie wykonał krok w tył,
sprawdzając, czy da radę utrzymać się na nogach i ruszył powoli
w kierunku łóżka, wciąż trzymając Kaśkę w objęciach.
Chciała opuścić nogi, ale uznała, że bezpieczniej nie wykonywać
w tej chwili gwałtownych ruchów. Dopiero przy brzegu łóżka
Artur wysunął się z niej i szybko pozbył prezerwatywy.
- Połóż się – powiedział
dziwnie miękko i pogładził jej bok. Zapiął spodnie i usiadł
obok niej. Gładził przez chwilę miejsce między piersiami i
brzuch, a potem schylił się i pocałował ją w usta – dobrze? -
spytał.
W odpowiedzi przeciągnęła się jak
kot i obdarzyła go promiennym uśmiechem. Poczuł się dziwnie.
Przecież wiedział, że jest w tym dobry, ale poczucie, że sprawił
przyjemność właśnie jej, sprawiło mu prawdziwą satysfakcję. A
może jeszcze raz, przeszło mu przez myśl? Nie, zostaw po sobie
niedosyt! To zasada, której nie łamał. Przynajmniej na
początku.
- Gdzie byłeś? - dotknęła ciepłą
dłonią jego policzka.
- Muszę iść – westchnął.
- No tak... - przymknęła oczy, by
ukryć rozczarowanie, które mógłby w nich wyczytać –
Wrócisz? - starała się, by zabrzmiało to obojętnie.
- A chcesz? - spytał przyglądając
jej się uważnie. Przecież wiedział, że chce.
- Nie pytałabym, gdyby było
inaczej... - Dlaczego to takie trudne? Dlaczego nie mogę po prostu
powiedzieć, że jest wszystkim, czego pragnę?
- Spotkamy się tu w piątek? - tym
razem wyczuła w jego głosie nadzieję.
- OK, wieczorem – odparła siadając.
Poczuła się wspaniale. Facet, o którym niedawno mogła tylko
marzyć siedział obok i pytał, czy będą się jeszcze kochać.
Artur wstał i spojrzał jeszcze raz
na wyciągnięte leniwie ciało dziewczyny. Lubieżny uśmiech
rozjaśnił mu twarz. Dlaczego nie szukał dziewczyny? A może i
dobrze? Przecież właśnie znalazła się sama... Otrząsnął się
i schylił po porzuconą na podłodze gumkę.
- Łazienka? - spytał.
- Naprzeciw pokoju.
Kiedy wychodził, Kaśka miała już
na sobie miękki frotowy szlafrok i bose stopy. Dotknął małego
czerwonego śladu po ugryzieniu, jaki zostawił jej na szyi. W
odpowiedzi, ona dotknęła palcem jego ramienia. Zostawiła mu
zdecydowanie wyraźniejszy ślad, ale to mu wcale nie przeszkadzało.
Uśmiechnął się i musnął jej usta.
- Do piątku – powiedział wesoło.
Kaśka zamknęła za nim drzwi i
oparła się o nie plecami. Stała tak dobrych kilka minut.
-
Ale jazda – westchnęła głośno, choć nie było obok nikogo, z
kim mogłaby się podzielić wrażeniami. Uniosła ręce i splotła
je nad głową – Jestem szczęśliwa! - dodała głośno i
wyprężyła się. Uśmiech nie schodził z jej pełnych ust. Dopiero
po dłuższej chwili podeszła do telefonu i wybrała numer zapisany
w pamięci telefonu pod jedynką. Długo czekała na sygnał.
- Pronto! – znajomy, oschły
kobiecy głos odezwał się nagle w słuchawce.
- Hallo, Kate's speaking. Can I
speak to Marianna? - starała się, by jej głos zabrzmiał
pewnie.
- Si, arriva! - głos zawsze
łagodniał, kiedy się przedstawiała – Buona serata, Caterina.
- Cześć, kochanie! Wcześnie
dzwonisz. Stało się coś? – w głosie mamy dało się słyszeć
zaskoczenie.
- Nie, tylko chciałam Ci powiedzieć,
że byłam na tych zdjęciach i zarobiłam pierwsze pieniądze.
Jestem strasznie dumna, że mi się udało... - umilkła i czekała
na reakcję.
- Och, skarbie, ja też jestem z
Ciebie dumna! Przywiozę Ci coś ładnego, jak przyjadę na święta
– tym razem głos emanował radością – Powiedz, co byś
chciała?
- Żebyś nie musiała sprzątać
cudzych domów – westchnęła – Czy naprawdę nie damy rady
tylko z apteką?
- Damy – w głosie Marianny dało
się słyszeć zniecierpliwienie – Rozmawiałyśmy o tym, Kasiu.
Nie będziesz samodzielna mieszkając wciąż ze mną, a na drugie
mieszkanie nas nie stać... Poza tym, ja wcale nie narzekam –
dodała wesoło.
- Poznałaś tam kogoś? - spytała
podejrzliwie, ale bez niechęci.
- Niezupełnie... – tym razem głos
brzmiał niepewnie – Pogadamy, jak przyjadę.
Rozmawiały jeszcze kilka minut o
nieważnych sprawach. Kiedy się rozłączyły, Kaśka wpatrywała
się jeszcze przez chwilę w telefon, jakby chciała wyczyta z niego,
co ma zrobić. A może tak zadzwonić do Ewy? Nie, teraz nie, ale
jutro muszą pogadać, postanowiła. Jej rady przynosiły wyraźne
efekty, jednak do pełni szczęścia było jeszcze daleko...
---
Tego wieczoru Artur położył się
do łóżka wyjątkowo wcześnie. Następnego dnia o świcie
miał pociąg do Poznania. Nagle wyjazd, po którym tyle sobie
obiecywał, zszedł jakoś na drugi plan. Tych kilka godzin z Kaśką
kompletnie wytrąciło go z równowagi. Dziewczyna, jak
dziewczyna, pomyślał, a jednak było w w ich spotkaniu coś
wyjątkowego.
- Ale masz minę! - młodszy brat
wsadził głowę do jego pokoju i wyszczerzył zęby w szelmowskim
uśmiechu – Wreszcie któraś dobrze Ci dała, co?
- Zamknij się, Młody – warknął,
choć wiedział doskonale, że nie było w tych słowach złośliwości.
Jakoś nie miał ochoty rozmawiać o Kaśce z nikim, nawet z nim.
- Dobra – Młody wzruszył tylko
ramionami i wycofał się do siebie.
Głupia sprawa! Starzeję się, czy
co? Artur popatrzył z wahaniem na drzwi do swojego pokoju. Nigdy tak
nie reagował na zaczepki brata... Jak on to powiedział? „Dobrze
mu dała”. Na samo wspomnienie popołudnia, poczuł przyjemne
łaskotanie gdzieś w okolicy jąder. Nagle przypomniał sobie, że
wciąż ma w kieszeni spodni koronkowe majtki. Sięgnął po nie i po
chwili poczuł znajomy zapach słodkiej cipki, którą pieścił
tak niedawno... Spojrzał w dół. O kurwa! Ostatni raz miał
erekcję z takiego powodu jako nastolatek! Wsunął szybko pod
poduszkę kawałki porwanej koronki i odetchnął głęboko. Spokój!
Trzeba pojechać do Poznania i zrobić wreszcie porządek z tą
obroną pracy magisterskiej! Wszystko inne musi zaczekać. Do piątku!
Uśmiechnął się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz