Kaśka od dobrych pięciu minut
siedziała w małej przytulnej kawiarence, czekając na Olę.
Dziękowała bogu, że ta zgodziła się z nią spotkać między
zajęciami. Propozycja Artura, żeby spróbowała przejść na
tabletki antykoncepcyjne, początkowo wywołała u niej euforię.
Tylko dla zasady stwierdziła, że musi to przemyśleć. Teraz opadły
ją wątpliwości i nie pozwalały cieszyć się myślami o
zacieśniającym się związku. Nie chodziło o żadne uprzedzenia
czy strach przed szkodliwością leków, choć biorąc pod
uwagę opinię mamy, powinna się bać. Westchnęła ciężko i
uniosła głowę. Za oknem ujrzała znajomą postać. Ola była dla
niej skończoną pięknością. Zwłaszcza teraz wyglądała po
prostu zjawiskowo. Powrót Adama sprawił, że rozkwitła na
nowo, promieniała szczęściem i radością. Lekka sukienka i
balerinki idealnie do niej pasowały i wyróżniały ją z
tłumu. Wyglądała, jak przeniesiona z paryskiej ulicy, zabłąkana
tu przez przypadek. Tak, Ola była piękna i jedyna w swoim rodzaju.
Nic dziwnego, że Artur był taki w nią wpatrzony, kiedy zobaczyła
ich pierwszy raz. No, ale teraz byli razem i wszystko wskazywało na
to, że tak będzie przez dłuższy czas. Gdyby nie ta jego
przeszłość, pomyślała.
- Cześć! - Ola obdarzyła Kaśkę
promiennym uśmiechem – przepraszam, że czekałaś, ale
przetrzymali nas na „farmie”, jak zwykle zresztą – usiadła
naprzeciw i przekrzywiła zabawnie głowę, przyglądając się Kaśce
uważnie – Dobrze wyglądasz, tylko minę masz coś nietęgą.
- Wiesz co? - zaczęła niepewnie –
Zastanawiałam się długo, czy zawracać Ci tym głowę, ale
naprawdę nie wiem, co mam robić...
- Daj spokój! Jakie tam
zawracanie głowy – żachnęła się Ola – Już dawno powinnyśmy
się spotkać i pogadać. Myślałam, że może zobaczymy się w
sobotę w Klubie, ale jakoś nam zeszło. W każdym razie nie
mieliśmy ochoty nigdzie się ruszać z domu. Zorganizowaliśmy sobie
zajęcia ze dwoje – znacząco uniosła brwi.
Roześmiały się równocześnie,
dokładnie w chwili, gdy podeszła do nich kelnerka. Spojrzała na
nie, jak na wariatki, co wywołało jeszcze większą ich wesołość.
Zamówiły dwie białe kawy i już nieco odprężone wróciły
do rozmowy.
- Właściwie, to mam do Ciebie dwie
sprawy – nagle krzesło wydało się Kasi wyjątkowo niewygodne –
Już Cię pytałam o Piotra, ale muszę się upewnić – zaczęła –
W tym kontrakcie było o zdjęciach nago i... sama wiesz, jak to
jest. Niby one mają być tylko do wglądu firmy, ale trochę się
boje, żeby gdzieś tego nie użyli.
- Wiem, ale się nie martw – głos
Oli emanował spokojem i pewnością – Piotr zawsze mówi
prawdę. Dla niego zaufanie to podstawa. Poza tym, on sobie wiele
obiecuje po tym zleceniu. Będzie o Ciebie dbał, zobaczysz – jej
twarz rozjaśnił ciepły uśmiech – gdyby nie to, że ja się nie
nadaję, to pewnie byłabym na Twoim miejscu i skakałabym z radości
– zażartowała – Chociaż, dla Adama to lepiej, że się nie
nadam. On nie lubi mojej pracy.
- Żartujesz? Myślałam, że mu
imponuje to, że jesteś modelką – nie była w stanie ukryć
zdziwienia.
- Nie bardzo, ale dzielnie to znosi.
Pod tym względem Artur ma lepsze podejście – Ola zerknęła na
Kaśkę mrużąc figlarnie oczy – Co to za druga sprawa?
- No właśnie chodzi o Artura... -
przełknęła ślinę, zastanawiając się od czego zacząć –
Wiem, że nie powinnam Cię wypytywać, ale nie mam od kogo się
dowiedzieć... chodzi o to, że on był z tyloma różnymi
dziewczynami... a z tą prawniczką był długo... - brnęła
niezgrabnie – Chodzi o to, że zaproponował, żebym zaczęła
brać tabletki, a ja nie wiem, czy powinnam się zgodzić! -
wyrzuciła to z siebie i spojrzała na Olę wyczekująco.
- Słuchaj, skoro się boisz, albo ich
nie chcesz, to mu powiedz. To duży chłopiec i zrozumie. Zwłaszcza,
ze jak sama zauważyłaś, to dla niego nie pierwszyzna – uniosła
ramiona.
- Ale ja bym chciała... to znaczy...
wiesz, to by było fajne, kochać się tak... bezpośrednio –
zarumieniła się lekko – Bardziej chodzi mi o to, że ja zawsze to
robiłam z gumką, więc niczego nie złapałam – czuła, jak robi
jej się sucho w gardle. Ta rozmowa była trudniejsza, niż
przypuszczała.
- Ach, o to chodzi! - Olę jakby
oświeciło – No jasne, ale ze mnie idiotka! - zastanawiała się
chwilę, po czym utkwiła w Kasi uważne spojrzenie – Z tego co
wiem, to on raczej też tak to robił. Poza Darią, bo z nią był
dłużej i pewnie też się zdecydowali na tabletki. No, ale pewności
nie ma – rozejrzała się po sali, jakby tam szukała odpowiedzi –
Ja bym chyba spytała wprost, czy mogę się czuć bezpiecznie. Z
drugiej strony, on Ci zaufał, bo chyba nie jest Twoim pierwszym
facetem? Oczywiście nie musisz odpowiadać – dodała szybko.
- Nie jest – Kaśka spojrzała Oli w
oczy. Jej mogę powiedzieć, postanowiła. – ale nie jestem taka
doświadczona, jak się wydaje. Tylko zachowaj to dla siebie, dobra?
- Jasne! Ale myślałam... - Ola
zawahała się – No, nieważne, co myślałam. Pogadaj z nim
otwarcie. Jeśli ktoś jest „doświadczony” to nie powinien mieć
zahamowań w rozmowie na temat seksu.
Kaśka zastanowiła się nad
ostatnimi słowami koleżanki. Ona miała rację! Jeśli ma się
wielu partnerów, to takie pytanie powinno być naturalne. I
tak wykazała się delikatnością, nie pytając o to od razu. Z
drugiej strony, mogłaby pokazać Arturowi swoje wyniki, żeby się
nie poczuł dotknięty. WR musiała zrobić przed praktykami w
szpitalu, a badanie na WZW przed szczepieniami, które im
zaproponowali zimą. Były dla chętnych, a ona się zdecydowała. W
końcu będzie kiedyś pracować z krwią.
- I co wymyśliłaś? - Ola upiła łyk
kawy i odstawiła filiżankę.
- Pokażę mu moje wyniki badań i
poproszę o rewanż – uśmiechnęła się delikatnie – chyba
będzie OK?
- Nawet bardziej niż OK. Strasznie
się cieszę, że jesteście razem – zabrzmiało to szczerze –
Już się zaczynaliśmy z Adamem martwić. Wiesz, że oni są jak
bracia, a Artur ostatnio sprawiał wrażenie kompletnie pogubionego.
No, ale teraz chyba wszystko się poukładało?
- Obyś miała rację – Kaśka
poczuła dziwne drapanie w gardle – Bardzo mi na nim zależy.
Naprawdę – westchnęła – Ja się chyba zakochałam –
szepnęła.
- To super! - Ola chwyciła jej dłonie
– Tak się cieszę.
- Tylko nie wiem, czy Artur...? - bała
się dokończyć.
- Och, daj spokój! Jestem
pewna, że zawróciłaś mu w głowie – uśmiech nie schodził
z ust Oli – Nie gadałam z nim, ale mam pośrednie dowody na to, że
jest dobrze.
- Boże, Ty coś wiesz! – Kaśka
wstrzymała oddech.
- Nic nie wiem, poza tym, co mi
powiedział Adam, a on twierdzi, że Artur się chyba zakochał –
Ola rozłożyła ręce – Wiesz, z nimi jest problem. Oni nie mówią
o sobie. Obaj! – dodała z dezaprobatą.
- Dzięki – to i tak były
najpiękniejsze słowa, jakie mogła usłyszeć – Fajnie by było
wyjść gdzieś razem: My i Wy...
- Ja jestem za – Ola dopiła kawę –
Jak wrócimy po świętach, to coś zorganizujemy. W którą
stronę idziesz? Ja mam jeszcze wykład.
- Ja skończyłam, ale idę coś
kupić, a biorąc pod uwagę zbliżającą się Wielkanoc, należy
się spodziewać kolejek – Kaśka westchnęła ciężko – Moja
mama dziś przyjeżdża. Muszę się popisać, żeby nie wpadła w
panikę na widok pustej lodówki - Tak bardzo czekała na
przyjazd mamy, a teraz drżała z niepokoju na myśl, że pozna ją z
Arturem. Co prawda, nie wykazał entuzjazmu, ale też nie odmówił.
Tak, czy inaczej, czekał ich tydzień rozłąki, bo na święta
wybierały się razem z Ewą do dziadków. Artur oczywiście
zareagował tak, jak się spodziewała, z pozorną obojętnością.
Podkreślił, że to jej życie i z niczego nie musi się tłumaczyć,
ale ona wiedziała swoje. Nie był aż takim twardzielem, za jakiego
chciał uchodzić. Mógł oszukać każdego, ale nie ją.
---
Kaśka poprawiła się na krześle
obserwując, jak mama je przygotowaną przez nią kolację.
Podziwiała jej długie palce, którymi ujmowała kawałki
wędliny i chleba. Zawsze twierdziła, że używanie widelca odbiera
jej połowę smaku. Spojrzała na swoje dłonie. Miały ten sam
kształt. Oparła brodę na dłoni, przekrzywiając głowę.
- Czemu tak patrzysz, skarbie? -
Marianna przełknęła ostatni kawałek szynki i odsunęła talerzyk
– Ale się najadłam. Myślałam, że przymierasz głodem, a
tymczasem mamy lepiej zaopatrzoną lodówkę, niż za mojej
bytności – pokręciła głową – Czyżby ktoś się tu stołował?
- spytała mrużąc oczy.
- Czasami... - wiedziała doskonale,
że przed mamą nie zdoła ukryć prawdy. No, może odrobinę ją
nagiąć jednak da radę – Właściwie, to dopiero od dwóch
tygodni... - urwała, czekając na jej reakcję.
- Poznam go? - w głosie mamy
usłyszała zaciekawienie i nadzieję, ale nie było tam niepokoju.
Odetchnęła z ulgą.
- Myślałam, że jutro pójdziemy
się przejść, bo potem my jedziemy, ale jeśli chcesz, żebym z
Tobą została, to mogę to odwołać – nagle pewność siebie ją
opuściła.
- No, coś Ty? - Marianna popatrzyła
na córkę ciepło – Poza tym chciałabym poznać chłopaka,
dzięki któremu tak się najadłam – zażartowała - Ładnie
Ci w tych krótkich włoskach – dodała nagle – Wyglądasz
tak... zadziornie.
- Tak myślisz? - wsunęła palce
między włosy i przeczesała je – Ale teraz już wcale nie
jesteśmy podobne – westchnęła.
- Kochanie, nigdy nie byłyśmy –
szczupła ciepła dłoń dotknęła z czułością policzka Kaśki –
Jesteś podobna do Twojego ojca. Po mnie masz tylko kolor oczu, ale
ich kształt...
- Mamo... - zawahała się. Tyle razy
chciała zapytać i zawsze wycofywała się w ostatniej chwili -
Dlaczego my nigdy nie jeździmy na jego grób? Przecież to nie
jest na końcu świata.
Marianna zamyśliła się na chwilę,
po czym utkwiła w córce poważny wzrok – I jest i nie jest
– powiedziała powoli – Właściwie, to jesteś już dorosła i
zrozumiesz. My nie byłyśmy tam mile widziane. Twoja babcia nie
zaakceptowała tego, co się stało.
- To znaczy, że ona wie, że istnieję
i nigdy nie chciała mnie zobaczyć? - nie mogła uwierzyć w to, co
usłyszała – A ksiądz Andrzej? Nie powiedział jej, że powinna
się ze mną spotkać? Przecież on wie! Uwierzył Ci.
- To co innego – Marianna odwróciła
głowę w stronę okna – To, że on potwierdził ojcostwo Leszka,
nie oznacza, że jego matka to zaakceptowała. Chociaż nie robiła
trudności przy wpisaniu go do Twoich dokumentów, ale
umówiłyśmy się, że nigdy tam z Tobą nie przyjadę.
Kaśka poczuła nagły przypływ
mdłości. Jakby wszystko się w niej przewróciło do góry
nogami, jakby znów była w szkole. Nie mogła pojąć, jak
matka mogła się zgodzić na taki układ? Z drugiej strony, co mogła
zrobić? Stanąć na środku wsi i krzyczeć, że ma dziecko z
Leszkiem Kowalskim? Kto by jej uwierzył? Choć, ksiądz Andrzej
uwierzył, a może wiedział? Może Leszek wyznał bratu prawdę
zanim zginął? - Czy ksiądz Andrzej mnie zna? Spotkaliśmy się? -
spytała przez zaciśnięte gardło.
- Tak, kilka razy – spojrzenie
Marianny złagodniało – Jak byłaś mała, odwiedzał nas w domu,
ale potem wyjechał na misję do Meksyku, a potem na studia do
Watykanu. Dostałam kilka kartek i wysyłałam mu listy, w których
pisałam o Tobie. Ma też Twoje zdjęcia. Pomagał nam też
finansowo, choć wcale nie musiał tego robić – dodała z
naciskiem.
W głowie Kaśki kłębiły się
najróżniejsze myśli – Słuchaj, czy to on Ci załatwił tę
pracę? - spytała w końcu.
- Tak – Marianna głośno wciągnęła
powietrze – ale jestem z tego bardzo zadowolona. Patrząc na
Ciebie, upewniłam się, że to była bardzo bobra decyzja.
Z jednej strony miała ochotę
zaprotestować, ale z drugiej strony, posiadanie mieszkania tylko dla
siebie było... No cóż, było atrakcyjne. Nie mogła
zaprzeczyć, że korzystała z tego z prawdziwą przyjemnością.
- Kochanie, ksiądz Andrzej jest teraz
ważną osobą i ma bardzo duże możliwości. To nie było dla niego
obciążeniem, a dla mnie to dodatkowe pieniądze. Ty też na tym
skorzystałaś. Nie zaprzeczaj – uniosła dłoń, widząc, że
Kaśka próbuje jej przerwać – nigdy nie stałabyś się
taką pewną siebie dorosłą dziewczyną, gdybym siedziała Ci na
karku. Czasem dziecko trzeba rzucić na głęboka wodę – dodała z
uśmiechem.
- No, nie wiem – pewna siebie, dobre
sobie! - Mamo, ja umieram ze strachu, kiedy mam podjąć ważną
decyzję. Z tym chłopakiem to też nie jest takie proste.
- Bo to nigdy nie jest proste – w
głosie Marianny zabrzmiało politowanie – zresztą, ja nie jestem
w tych sprawach ekspertem, jak pewnie wiesz.
Kaśka pokiwała głową. Oczywiście,
że wiedziała. Zawsze brakowało jej ojca, który byłby
oparciem, ale mama też nie była dobrym wzorcem do naśladowania,
przynajmniej w sprawach damsko-męskich. Ewa w zasadzie też nie.
- No dobra, a wracając do mojego
ojca, czy nie sądzisz, że jednak powinnam pojechać na jego grób?
To w końcu mój ojciec, a umowa była między Tobą, a jego
matką. Ja nic do tego nie mam – czuła, jak narasta w niej
napięcie. Mimo wszystko, była z siebie dumna. Nigdy dotąd nie
odważyła się tak otwarcie porozmawiać z mamą na temat
przeszłości.
- Kasia – Marianna potarła czoło
dłonią – jestem zmęczona. Wrócimy do tego jutro, albo
pojutrze – wstała od stołu – muszę się przespać.
- Jasne – Kaśka również się
podniosła – posprzątam tu – Miała uczucie, że chowa się do
swojej skorupki, zamiast wykorzystać zdobytą pozycję i nacisnąć
mamę mocniej, ale nie miała sumienia dłużej jej męczyć.
Wyglądała naprawdę kiepsko. Będą miały dość czasu, żeby
porozmawiać, skoro zdecydowała się zostać dwa tygodnie.
---
Granatowy golf przemykał szybko
między samochodami, choć zaczynało się robić tłoczno. Prawie
jedna trzecia stanowiły zachodnie wozy, pozostałe to były głównie
polonezy i małe fiaty, od czasu do czasu pojawiła się kanciasta
sylwetka dużego fiata. Jeszcze dwa- trzy lata temu byłbym jedynym
kierowca golfa, a teraz proszę, pomyślał Artur, wyprzedzając
czerwonego golfa. Zerknął na zegarek i zwolnił. Nie chciał się
spóźnić, skoro miał poznać mamę Kaśki. Do tej pory
poznał rodziców dwóch swoich dziewczyn i za każdym
razem przyczyniło się to do rozstania. Nie licząc oczywiście tych
z ogólniaka, ale to było normalne, bo przecież można ich
było spotkać pod szkołą albo na wywiadówkach, na które
bywał wzywany razem z rodzicami. Miał na myśli oficjalne
przedstawienie. Pierwszą, która poznała go z rodzicami była
Wiola. Chodził z nią na drugim roku. Byli razem jakieś trzy
miesiące, kiedy zaprosiła go do domu. Myślał, że wypiją
herbatę, a oni poczęstowali go kolacją. Potem zaprosili na obiad i
kolejny. Zanim się obejrzał, zaczęli snuć plany. Po dwóch
dniach już nie byli parą. To była doskonała lekcja. Od tamtej
pory wystrzegał się takich spotkań. Dopiero Daria go
przechytrzyła. Przyszedł do jej mieszkania, żeby ją zabrać na
imprezę i w drzwiach usłyszał: „Poznaj moich rodziców”.
Wrzucił uśmiech numer pięć i przyjął to „na klatę”, ale
był wściekły. Mogła go chociaż uprzedzić. Kiedy rozstawali się
miesiąc później, nie omieszkał jej powiedzieć, ze to nie
było spotkanie rodzinne, tylko przesłuchanie. W zamian usłyszał
coś o „niedojrzałym do prawdziwego związku dupku”! Zacisnął
ręce na kierownicy. Jak to się stało, że dał się namówić
Kaśce? Może dlatego, że znali się dopiero dwa tygodnie i o
żadnych planach nie mogło być mowy?
- Będzie moja mama, ale nie musisz po
mnie wchodzić na górę – rzuciła. Co ona sobie myśli? Ta
drobna szatynka ze zdjęcia nie wyglądała na groźną. Zresztą nie
z takimi sobie poradził. Zaparkował samochód pod blokiem i
sięgnął po kwiaty leżące na siedzeniu obok. Pokonując schody
zastanawiał się, jak zareagują. Ciekawe, jak moi zareagowaliby na
dziewczynę, przemknęło mu przez myśl. Z Darią był osiem
miesięcy i zaczynali się dopytywać...
- Cześć – wyszczerzył zęby do
zdumionej miny Kaśki – to dla Ciebie – wręczył jej metrowej
długości czerwoną różę.
Bez słowa przyciągnęła go do
siebie za połę kurtki i wspięła się na palce. Przywarła do jego
ust i smagnęła je językiem, a potem sięgnęła głębiej.
Wciągnął do płuc jej zapach, czując, że robi mu się ciepło.
Oderwała się równie niespodziewanie i posłała mu gorące
spojrzenie spod rzęs - Mamo? - odwróciła się, pociągając
go za rękę do pokoju.
- Dzień dobry – usłyszał swój
własny głos. Spojrzał w niebieskie bystre oczy, przyglądające mu
się spod ciemnej grzywki.
- Marianna Nowicka, dzień dobry –
miała miły ciepły głos. Wyższy, niż u Kaśki. Rzeczywiście
różniły się wszystkim, nawet tym – Och, to dla mnie? -
była szczerze zaskoczona, kiedy podał jej pięć różowych
róż – Są piękne! - pochyliła nad nimi głowę i
wciągnęła głośno powietrze do płuc – niebiański zapach –
westchnęła.
Roześmiali się wszyscy.
- Mamo! - Kaśka pogroziła jej
palcem. Wyraźnie się odprężyła.
- Mogę pana czymś poczęstować? -
spytała niepewnie, przyglądając się na zmianę to jemu, to córce.
- Artur – uśmiechnął się –
proszę mi mówić po imieniu.
- W zasadzie, możemy iść – Kaśka
rzuciła mu pytające spojrzenie.
- Herbata? - sam nie wiedział,
dlaczego to zrobił.
Usiedli przy stole. Mamę Kaśki miał
po prawej stronie, a przed sobą widok na krzątającą się w kuchni
Kaśkę. Miała na sobie długą cienką spódnicę, wirującą
przy każdym poruszeniu i krótką obcisłą bluzeczkę, która
przy pochyleniu do przodu odsłaniała cienki paseczek gołego ciała
na plecach. Miał ochotę go dotknąć.
- Kasia mnie wczoraj trochę
zaskoczyła, ale w sumie znacie się od niedawna... - pani Nowicka
obdarzyła go ciepłym uśmiechem.
- I tak i nie – odparł powoli.
Wzbudzała sympatię – poznaliśmy się zimą, ale trochę nam
zajęło, zanim się umówiliśmy.
- Bywa – przyznała i spojrzała na
nadchodzącą Kaśkę. Pomogła jej podać herbatę i drobne
ciasteczka – cukier?
- Poproszę – trochę go zaskoczyło,
że o nic go dotychczas nie zapytała – Jak podróż? Zdaje
się, że wczoraj Pani przyjechała.
- Och, teraz to nie problem –
wzruszyła ramionami – wsiada się do samolotu i po sprawie. Nawet
wiza nie jest potrzebna. Kto by pomyślał, że tak można –
westchnęła – Gorzej było tu na miejscu, bo dojechanie z lotniska
na dworzec, a potem z Warszawy do Krakowa to wyzwanie.
Gawędzili dobre pół godziny,
po czym powoli zebrali się do wyjścia.
- Nie wracaj bardzo późno –
powiedziała do Kaśki i pomachała im na „do widzenia”.
Artur ogarnął Kaśkę ramieniem i
poprowadził do samochodu. Przesunął kciukiem po odsłoniętej
części pleców.
- Cały czas chciałem to zrobić –
mruknął jej do ucha – specjalnie to założyłaś, żeby mnie
rozpraszać?
- Nie miałam pojęcia, że się
rozsiądziesz na pogaduchy z moją mamą – odparła z miną
niewiniątka i wsiadła do samochodu. Wygładziła spódnicę
na udzie, co sprawiło, że pod cieniutkim materiałem uwidoczniła
się niewielka wypukłość.
- Co masz pod spodem? - na drugim
udzie zauważył identyczny kształt i przesunął po nim dłonią –
Czy to jest to, o czym myślę?
Zachichotała cicho i posłała mu
spojrzenie, które miało oznaczać, że ma na sobie dokładnie
to, o czym myślał – Dokąd mnie zabierasz? - spytała.
- Do kina – gdyby miał w tej chwili
alternatywę, to z pewnością wybrałby bardziej kameralne miejsce,
ale... nie miał. Dlatego potrzebował mieszkania! Przecież nie mógł
wiecznie liczyć na to, że Kaśka będzie akurat sama. A jeśli jej
mama już zostanie? U niego mogli być sami tylko przed południem.
Dobre i to, kiedy nie ma się wyboru.
- Super! Na co? - Kaśka obdarzyła go
takim samym ciepłym uśmiechem, jaki zobaczył wcześniej u jej
mamy.
- Na „Cztery wesela i pogrzeb” -
odparł z roztargnieniem – podobno dobre - Związek zawsze go
pobudzał, niezależnie od tego jaki był i jak długo trwał.
Konieczność zorganizowania czasu i rozrywek sprawiała, że miał
chęć działać, ale tym razem to było coś zupełnie innego. Tym
razem zadanie go przerastało. Mieszkanie Adama było doskonałą
metą, mieszkanie Darii było doskonałym rozwiązaniem, mieszkanie
Kaśki dało mu przedsmak... ale możliwości się kończyły.
- Artur? - ciepła dłoń przesunęła
się delikatnie po jego udzie – wracaj na ziemię.
- Przepraszam – otrząsnął się z
natłoku myśli – Trochę mi się zagęściło w życiu –
przywołał na twarz swój zwykły uśmiech.
Minęli kino „Wanda”, przed
którym powoli zbierali się widzowie. Artur zwolnił,
rozglądając się za miejscem do zaparkowania. Nagle poczuł, że
dłoń, która cały czas leżała na jego udzie zacisnęła
się delikatnie – Kupiłeś już bilety? - Kaśka przyglądała mu
się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Kupiłem – spojrzał zaskoczony –
A co? Nie chcesz na to iść?
- Tego nie powiedziałam - odparła
dziwnie miękkim głosem – Nieważne. Potem Ci powiem.
Przemknęli bokiem, omijając tłum
gromadzący się przed drzwiami. Artur pociągnął Kaśkę za sobą,
zgrabnie torując im obojgu drogę.
- Zawsze kupujesz bilety wcześniej? -
spytała, zerkając ukradkiem na obserwujący ich zazdrośnie tłum,
stojących w kolejce młodych ludzi.
- Zawsze – mam swoje powody,
pomyślał, zadowolony z efektu – zaraz zobaczysz, dlaczego.
Sala była wypełniona w połowie,
ale ostatnie rzędy były zdecydowanie najbardziej oblegane. Artur
wziął ją za rękę i poprowadził na sam tył. Musieli przejść
prawie do samego środka, ale za to mieli za sobą już tylko ścianę.
- No tak – dlaczego jej to nie
zdziwiło? - powoli się przyzwyczajam, że Ty po prostu wszystko
robisz tak, jak należy.
Zaskoczyła go tym stwierdzeniem, ale
też jego próżność została mile połechtana – Uważaj,
bo mi się przewróci w głowie – zażartował.
- Trudno, będę to jakoś musiała
znieść – szepnęła i potarła nosem miejsce koło ucha – A tak
przy okazji, dziękuję, że spotkałeś się z moją mamą. Wiem, że
nie miałeś ochoty, ale to było dla niej ważne, choć nie dała
tego po sobie poznać – spojrzał, zaskoczony tymi słowami, ale
Kaśka mówiła dalej niezrażona – Wiesz, jesteśmy tylko we
dwie... No, trzy, bo jest jeszcze Ewa. Ona się o mnie martwi, tak
samo zresztą, jak ja o nią. Teraz będzie spokojniejsza.
- Bo zobaczyła, że masz faceta? -
chyba nie byłby spokojny widząc np. swoją siostrę albo córkę
z kimś takim jak on.
Kaśka spojrzała mu głęboko w oczy
- Bo zobaczyła, że nie jestem sama – powiedziała powoli – I te
kwiaty...
Zgasło światło i zaczęła się
kronika. Artur obserwował, jak Kaśka wpatruje się w ekran.
Wydawało się, że jest skupiona na obrazie, ale on mógłby
przysiąc, że po prostu chciała ukryć się przed jego spojrzeniem.
Nachylił się i delikatnie musnął jej policzek, a potem wrażliwy
skrawek ciała koło ucha. Przechyliła głowę odsłaniając szyję,
a on z przyjemnością wciągnął do płuc zapach jej skóry.
Biło od niej ciepło, wabiło go do siebie w sposób, któremu
nie potrafił się oprzeć. Przez chwilę wydała mu się taka
szczera i bezbronna, jak dziecko. Pogładził palcami jej brodę i
powoli odwrócił w swoją stronę. Na ułamek sekundy ich oczy
spotkały się i ujrzał w nich ufność i coś jeszcze...
przesłoniła je rzęsami i poczuł jej wilgotne mięsiste wargi na
swoich. Nie musiała czekać. Pochłonął je jak dojrzały owoc,
napawając się ich smakiem i miękkością. Przesunął dłoń na
smukłą szyję, odginając kciukiem jej żuchwę. Poddała się
posłusznie, a on sięgnął językiem w głąb. Topniała jak wosk
pod jego dotykiem, ale on też czuł obezwładniające go pragnienie.
Chciała go, czuł, że właśnie to miała zamiar powiedzieć mu w
samochodzie. Przesunął dłonią po dekolcie i piersi, wydobywając
z niej ciche westchnienie. Oparł dłoń na jej biodrze i wsunął
kciuk pod bluzeczkę. Wygięła się odrobinę. Poczuł ciężar
spływający mu coraz mocniej w kierunku krocza. Jego fiut domagał
się kontaktu z tym delikatnym miękkim ciałem, które drżało
na sąsiednim fotelu. Ale gdzie, pomyślał z desperacją?
Przerwali pocałunek dopiero w
trakcie pierwszych scen filmu. Starali się oboje uspokoić oddechy.
Po chwili poczuł, jak Kaśka ujmuje jego dłoń i układa ją sobie
na udzie. Przez cieniutki materiał bez trudu wyczuł brzeg pończochy
i przytrzymujący ją pasek. Wyobraźnia podsunęła mu obraz, który
sprawił, że zaczął poważnie obawiać się o swoją męskość,
zwłaszcza, że do końca filmu mieli jeszcze dużo czasu. Zerknął
ukradkiem w bok, ale na szczęście siedzenia obok nich zajmowała
para, zajęta sobą w równym stopniu, co oni. Znów
pochylił się, przyciągając Kaśkę do siebie. Całowali się,
zerkając co jakiś czas na ekran. O ile dobrze pamiętał, ostatni
raz zachowywał się tak w kinie jakieś trzy lata wcześniej. No,
ale wtedy miał w kieszeni klucz do mieszkania Adama. Smukłe palce
przesunęły się po jego policzku i powędrowały na kark, by
gładzić i drapać wrażliwą skórę na granicy włosów.
Na pozór niewinna pieszczota wydała mu się w tej chwili
wyrafinowaną torturą. Mając świadomość niemożności
zaspokojenia swojej żądzy, tym bardziej jej pragnął. Najwyraźniej
Kaśka postanowiła wpędzić go do grobu. Nie miał pojęcia, jak
dotrwał do końca seansu.
- Miałam nadzieję, że nie ulegną
presji – szepnęła, kiedy rozległa się piosenka, kończąca
film.
- Nie ulegną presji? - powtórzył
za nią nieprzytomnie.
- No, ze strony otoczenia –
wyjaśniła, jakby nie widząc, w jakim był stanie – że będą
razem, ale się nie pobiorą – szła tuż przed nim. Tłum zbliżył
ich do siebie tak, że w pewnej chwili przywarł biodrami do jej
tyłka. Zachichotała cicho.
- Dostaniesz klapsa – zagroził jej.
- Już nie mogę się doczekać –
rzuciła ukradkiem, kiedy mijali drzwi.
Ulica przywitała ich chłodnym
powietrzem i mrokiem. Pobiegli do samochodu, choć Artur miał
wrażenie, że sporo ryzykuje - Chcesz mnie zabić, kobieto? -
spytał, kiedy zatrzasnęli za sobą drzwi.
- Nie, chcę Cię tylko sprowokować –
utkwiła w nim głodne spojrzenie.
Odchylił głowę i przymknął oczy
– u Ciebie jest mama, a u mnie rodzice... – zaczął niechętnie.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy tego
nie robiłeś poza domem? - spytała z rozbawieniem i omiotła
spojrzeniem samochód.
Jasne, że robił to poza domem! Ba,
robił to w samochodzie, a dokładnie w TYM samochodzie. Powoli
spojrzał na swoje opięte spodnie, a potem na Kaśkę. Uśmiechała
się do niego znacząco.
- Co dla Twojej mamy oznacza, „niezbyt
późno”? - spytał niskim, aksamitnym tonem.
- Przed północą – głos
miała lekko ochrypnięty.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i
ruszył. Miał zamiar złamać tego wieczoru większość przepisów
dotyczących przekroczenia prędkości.
- Dokąd jedziemy? - spytała, kiedy
wyjechali za miasto i skręcił z asfaltowej jezdni w utwardzoną
drogę wzdłuż lasu.
- Zobaczysz – w skąpym świetle
błysnęły jego białe zęby. Odzyskał pewność siebie. Po chwili
droga zwęziła się jeszcze bardziej i również po drugiej
stronie pojawiły się drzewa. Artur zahamował przed niewielkim
szlabanem – Jesteśmy na miejscu – oznajmił i wyłączył silnik
– Idziemy.
- Myślałam, że zostaniemy w
samochodzie – była lekko zdezorientowana, ale wysiadła.
- Trochę zaufania, kobieto! -
wyciągnął z bagażnika koc i latarkę – Chcesz kurtkę?
- Nie – otuliła się mocniej
swetrem, który narzuciła wychodząc z domu – jest ciepło.
Przeszli pod szlabanem i jeszcze
około pięćdziesiąt metrów drogą, aż znaleźli się na
niewielkiej polanie. Wokół nich panowała prawie całkowita
cisza, przerywana tylko szelestami dobiegającymi od strony ciemnej
ściany drzew. Artur skierował snop światła latarki w bok i
ujrzała drewnianą drabinę prowadzącą na wysoką platformę.
- Co to jest? - podeszła bliżej.
- Służy do obserwowania lasu i chyba
zwierząt – wyjaśnił – ale w nocy nikogo tu nie ma. Nie bój
się, jest solidna i ma barierkę. Wchodziłem tu wiele razy. Czasem
nawet tu spaliśmy z Adamem.
- Nie boję się, tylko dziwię –
podeszła śmiało do drabiny – mam iść pierwsza?
- Tak, ja będę za Tobą, gdybyś się
potknęła – nigdy nie zabrał tu żadnej dziewczyny, więc nie
miał pojęcia, czy da radę się wspiąć. Ku jego zadowoleniu,
Kaśka bez trudu wdrapała się na samą górę.
- Ale pięknie! - usłyszał, zanim
zdążył stanąć obok niej. Rzeczywiście, wokół nich
rozpościerała się czarna połać lasu, a za nim widoczne były
pojedyncze światła odległych domostw i łuna swiatła bijąca od
miasta. Nad nimi gdzieniegdzie połyskiwały gwiazdy. Chmury
przesłaniały księżyc, ale jego białe światło przebijało
słabo, więc ciemności nie były nieprzeniknione. Stanął za nią
i przyciągnął ją do siebie, wdychając zapach i sycąc się jej
ciepłem. Opuściła głowę, odsłaniając kark. Szczypał zębami
jej skórę, wędrując dłońmi pod kusą bluzeczką. Mruczała
jak kot i ocierała się o wypukłość jego spodni. Nie miał
zamiaru dłużej zwlekać. Oderwał się od niej i sięgnął po koc.
- Połóż się – uprzedziła
go, kiedy zgasił latarkę i popchnęła go lekko – ja na górze.
Ochoczo wykonał polecenie, a ona
uklękła nad nim, ujmując jego twarz w dłonie. Ich oddechy
zmieszały się. Myślał, że go pocałuje, ale ona tylko musnęła
jego usta, po czym uniosła w górę biodra i sięgnęła do
jego spodni. Sprawnie poradziła sobie z paskiem i suwakiem. Poczuł
szarpnięcie i jej paznokcie sunące wzdłuż jego męskości przez
cienki materiał bokserek. Stęknął cicho. Nagle chłodny blask
księżyca oświetlił jej sylwetkę. Wydała mu się równie
nierealna, jak cała otaczająca ich sceneria. Przypominała wróżkę,
z jasną aureolą włosów, i ogromnymi błyszczącymi oczami.
Rozejrzała się za swoją torebką. Zrozumiał.
- Tego szukasz? - sięgnął do
kieszeni dżinsów i wydobył z nich małą foliową paczuszkę
– są zawsze tutaj – wyszczerzył zęby i klepnął się po
udzie.
- Zawsze? - spytała z drwiącym
uśmiechem i wzięła od niego prezerwatywę. Otworzyła ją
ostrożnie zębami i przyjrzała jej się uważnie.
- Szczerze mówiąc, nie
sądziłem, że pójdziemy do łóżka na pierwszej
randce – dlaczego się tłumaczył? Nie miał pojęcia.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy
byli wtedy w łóżku – odparła spokojnie i odchyliła
bokserki – no chodź tu – mruknęła do jego członka, który
natychmiast stanął na baczność. Lekko drżącymi rękami nasunęła
prezerwatywę, co Artur powitał cichym jękiem – ja też nie
sądziłam, że tak będzie... - ciągnęła i pochyliła się w
przód, nakierowując go na siebie.
- Już? - spytał niskim chrapliwym
głosem – gotowa?
- Gotowa jak nigdy dotąd – jęknęła
i powoli osunęła się na niego drżąc na całym ciele – Och,
Artur! - stęknęła, kiedy jej krocze dotknęło jąder.
Wsunął dłonie pod delikatny
materiał spódnicy i objął jej biodra. Kaśka uniosła ręce
i splotła je na karku. Księżyc wyłonił się zza chmur i lśnił
teraz dokładnie za jej plecami, otaczając ją aureolą
niesamowitego światła. Kołysała się w przód i w tył,
unosząc i opuszczając jednocześnie biodra. Artur wpatrywał się w
zjawisko, które dostarczało mu nieziemskich rozkoszy, bojąc
się wydać choćby głośniejszy oddech, by go nie spłoszyć. Nigdy
wcześniej nie doświadczył czegoś tak nierealnie cudownego. Czuł,
że moszna opina mu się na jądrach z każdym jej ruchem mocniej i
ciaśniej. Czuł, że jego twardy członek wypełnia jego kochankę
za każdym razem, gdy opuszcza się na niego z głębokim
westchnieniem rozkoszy. Czuł tę rozkosz, jakby przekazywała mu ją,
jakby ją przelewała w jego ciało... Nie mógł oderwać oczu
od jej profilu, kiedy odgięła głowę i rozchyliła usta.
- Och, Artur... - wydyszała w noc i
uniosła wyżej głowę. Wpił palce w jej pośladki i przyspieszył
rytm. Kaśka opuściła dłonie i oparła je o jego klatkę,
pochylając się nad nim. Z ich ust dobywały się niewielkie
obłoczki pary, ale oni nie czuli zimna. Zespalali się w jedno,
dyszeli, jęczeli...
- Jesteś... niesamowita... -
wydyszał z trudem łapiąc oddech – jesteś... jesteś... o, rany!
- poczuł nagle coś, jakby pojedynczą iskrę, która zapalała
kolejne, i następne – Kaś-ka – stęknął głucho, starając
się opanować narastającą falę.
- Już. Blisko – wydyszała i po
chwili wydała z siebie przeciągły jęk, zaciskając pięści na
jego koszuli – Och, Ar-tur... - głos uwiązł jej w gardle.
Szarpnęła się, odrzucając głowę w tył. Przytrzymał mocno jej
biodra przy swoich i... eksplodował.
Zastygli w bezruchu. Znów
widział świetlny kontur jej ramion i twarzy na tle granatowego
nieba. Czuł, że w tej właśnie chwili coś się między nimi
wydarzyło. Nie wiedział co, ale był pewien, że tak się stało.
Dopiero po dłuższej chwili Kaśka spojrzała mu w oczy i... utonął
w nich. Nie miał pojęcia, że tak można.
- Kochanie – wyszeptał i przygarnął
ją do piersi. Wstrząsnął nią dreszcz, a przynajmniej tak mu się
wydawało – zimno Ci – wysunął się z niej, a kiedy opadła
obok niego, naciągnął na nią róg koca. Szybko pozbył się
prezerwatywy i podciągnął spodnie – przytul się do mnie –
wyszeptał wprost do jej ucha i przygarnął do siebie, tuląc ją i
głaszcząc. Nie odezwała się ani słowem, ale przywarła całym
ciałem, jakby szukając u niego ciepła i schronienia. Nie wiedział,
jak długo tak leżeli. Wpatrywał się w gwiazdy, słuchając jej
coraz spokojniejszego oddechu. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że
przytulanie się może dać tyle przyjemności. W tej chwili dałby
wszystko za możliwość zaśnięcia z nią pod rozgwieżdżonym
niebem.
Zapraszam wszystkich do czytania nowego opowiadania pt: Zaufaj mi Caterina na roksana1976.blogspot.com
Zapraszam wszystkich do czytania nowego opowiadania pt: Zaufaj mi Caterina na roksana1976.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz