- Strasznie jesteś milcząca –
Marianna trąciła kolanem udo Kaśki.
Jechały taksówką do studia
fotograficznego Piotra. Warszawa przywitała je hałasem, natłokiem
ludzi i krzykliwymi reklamami. Była mniej zielona, niż Kraków.
Gdzieniegdzie kwitły forsycje i kaliny, ale krzewom daleko było
jeszcze do soczystej wiosennej zieleni.
- Mam tremę – przyznała.
- Przed zdjęciami? - w głosie mamy
usłyszała niedowierzanie.
- Też – powiedziała z wahaniem –
ale bardziej przed spotkaniem z tym ich dyrektorem – westchnęła –
Z jednej strony, bardzo bym chciała, żeby mnie wzięli, ale z
drugiej strony... - odwróciła wzrok – boję się, że to
będzie wymagało wyjazdów, a może nawet... urlopu
dziekańskiego? - zwiesiła głowę.
- A co na to Artur? - wyglądało na
to, że mama potrafiła czytać w jej myślach.
- Nie rozmawialiśmy o tym –
stwierdziła wymijająco - ale on zawsze mówi, że to moje
życie i sama muszę podejmować takie decyzje.
- Bardzo wygodne – Marianna
uśmiechnęła się krzywo – nie chce brać odpowiedzialności.
- No, co Ty? - żachnęła się – On
taki nie jest!
- Nie? - czyżby słyszała w głosie
mamy sarkazm?
- On pochodzi z bardzo dobrej rodziny
i... - czy to wystarczy, żeby być odpowiedzialnym? Sama nie
wiedziała – nie rozumiem, o co Ci chodzi? - zaatakowała.
Marianna uśmiechnęła się do
siebie – No cóż – zaczęła ostrożnie – w zasadzie i
tak najważniejsze decyzje kobieta często musi podjąć sama... -
umilkła i zamyśliła się.
Kaśka miała wrażenie, że wcale
nie chodziło tu o nią. Mogła się jednak mylić...
- Jesteśmy na miejscu – taksówkarz
przerwał im rozmowę. Stali przed wysokim szarym budynkiem.
- Ciekawe, jakie Piotr zrobi na Tobie
wrażenie? - zastanawiała się głośno Kaśka, wchodząc pierwsza
do surowej klatki schodowej.
- W jakim sensie?
- Międzyludzkim – rzuciła,
szczerząc zęby w uśmiechu – Piotr jest gejem. No co? - wzruszyła
ramionami, widząc minę mamy – Ola mi powiedziała. Zresztą, od
razu się zorientujesz, bo on się z tym nie kryje.
- W porządku. Przynajmniej z jego
strony nic Ci nie grozi – stwierdziła, wciągając głośno
powietrze.
- Mamo! - Kaśka aż przystanęła z
wrażenia – Jestem dorosła i wiem, co robię. To, że Ty w moim
wieku miałaś dziecko, to nie znaczy, że ja też muszę –
prychnęła - Przepraszam – dodała po chwili ugodowym tonem –
Wiem, że się martwisz, ale niepotrzebnie.
- Kochanie, chcę tylko, żebyś nie
popełniała tych samych błędów co ja.
- Nazywasz mnie błędem? - spytała z
uśmiechem i spojrzała w zatroskaną twarz mamy.
- Nigdy! - Marianna wspięła się na
ostatni schodek i objęła córkę – Po prostu widzę, jaka
jesteś nieszczęśliwa z powodu braku ojca. Tylko tyle –
pogładziła ją po włosach – Kiedy się decydowałam, nie
myślałam, co będzie, jak urośniesz.
- Mam Ciebie i to wystarczy –
pocałowała mamę w czoło – Chodźmy, bo Piotr nas w końcu
objedzie za spóźnienie!
Zadzwoniły do drzwi, które
prawie natychmiast otworzyła im koścista kobieta o surowym
spojrzeniu. Jednak, na widok Kaśki rozchmurzyła się, a kreseczka
jej zaciśniętych ust przybrała nieco łagodniejszy kształt. Z
obszernego przedpokoju weszły do salonu, który pełnił
jednocześnie rolę studia fotograficznego.
- Ola opowiadała mi o tym miejscu –
szepnęła do mamy Kaśka, kiedy znalazły się na chwilę same –
za zasłonami są ogromne okna, przez które widać cmentarz na
Powązkach.
- Kaśka! Nareszcie jesteś – Piotr
rozłożył szeroko ręce, i przywitał ją, jakby znali się od stu
lat – kogo przyprowadziłaś?
- To moja mama. Mam nadzieję, ze nie
masz nic przeciwko... - zaczęła niepewnie.
- Jasne, że nie – wyciągnął rękę
do nieco oszołomionej Marianny – Idź się robić na bóstwo,
skarbie, a my sobie pogawędzimy – lekko popchnął Kaśkę w
stronę drzwi do przyległego pokoju.
Posłusznie ruszyła do pomieszczenia
obok studia, gdzie kobieta, która im otworzyła już
przygotowała całą kolekcję bielizny. To musi być „Raszpla”,
jak ją nazywała Ola. Opis się zgadzał.
- Siadaj tu – Raszpla wskazała jej
fotel i przyjrzała się uważnie całej twarzy – ładna cera –
stwierdziła, po czym zajęła się najpierw zmywaniem, a potem
malowaniem.
Kaśka przymknęła powieki i zapadła
w błogi letarg. Delikatne muśnięcia opuszkami palców
przywodziły jej na myśl pieszczoty, pędzelki łaskotały
przyjemnie... Wróciła myślami do rozmowy z mamą. Artur nie
chciał odpowiedzialności? Nigdy tak o tym nie myślała. Chciał,
żeby była niezależna i tyle. Choć musiała przyznać, że chętnie
zgodziłaby się na pewne ograniczenia, nawet na spore... Jak
cudownie było w klubie, kiedy Artur zabrał ją z parkietu. Właśnie
tak! Zabrał. Jak coś swojego. Poczuła, że do niego należy i to
było wspaniałe. Chciała do niego należeć. Nie tylko w łóżku.
Oddałaby część tej swojej wolności. Jeszcze jak!
- Zdejmij górę – dotarły do
niej słowa Raszpli – muszę Ci zmatowić dekolt i zatrzeć różnię
między twarzą i szyją.
- Gotowa? - Piotr wychylił się zza
framugi – Prawie – odpowiedział sam sobie i wycofał się.
Jako pierwszy dostała do założenia
sznurowany na plecach gorset i dopinane do niego pończochy. Kiedy
wszystko było gotowe, Raszpla ostrożnie posmarowała jej nogi i
ramiona kremem dającym delikatny połysk, a potem narzuciła na nią
szlafrok z miękkiej bawełny
- I jak? - Kaśka wkroczyła do salonu
rozchylając poły szlafroka – O kurde! - zaskoczył ją widok
niewielkiej scenki, przygotowanej na tle kotary ułożonej w miękkie
fałdy. Fotel na wygiętych nogach ustawiono bokiem i oświetlono z
dwóch stron.
- Siadaj na oparciu – polecił
Piotr, stając za ustawionym na statywie aparatem
Kaśka rozejrzała się po całym
pokoju w poszukiwaniu Marianny. Zauważyła ją w głębi. Siedziała
pod ścianą w jednym z wielu rozstawionych w całym pomieszczeniu
foteli. Miała na kolanach rozłożoną książkę ze zdjęciami.
Pomachała ręką na widok córki, ale nie ruszyła się z
miejsca.
- Trochę do tyłu. Za dużo – Piotr
zrobił chyba z 10 ujęć – Teraz na stojąco. Oprzyj się o fotel
ręką i popatrz na mnie. Dobrze. Teraz na ścianę za mną –
komenderował, wciąż robiąc zdjęcia – Ręce na biodra i tyłem.
Obróć głowę. Wspaniale!
Spełniała polecenia z zapałem,
siadając, wstając i okręcając się wokół własnej osi.
Wreszcie Piotr zarządził zmianę stroju. Po gorsecie przyszła pora
na komplety majtek i staników. Najpierw białe z satyny i
koronki. Pozy prawie za każdym razem takie same. Zmieniał się
tylko fotel. Po godzinie Piotr zarządził przerwę i zmianę
makijażu na mocniejszy.
- Ma talent, ale przed nią jeszcze
długa droga – Piotr podszedł do Marianny, która skończyła
właśnie oglądać jego album ze zdjęciami ukazującymi zniszczenia
wojenne w byłej Jugosławii.
- Poradzi sobie. Jest twarda –
odparła z przekonaniem.
- A ja mam wrażenie, że tak
naprawdę, jest bardzo delikatna – uśmiechnął się tajemniczo.
Marianna przyjrzała mu się uważnie
– Jest pan dobrym obserwatorem – powiedziała powoli –
Wyjątkowym i uważnym – pogładziła okładkę albumu – Nic
dziwnego, że Kasia jest tak panem zauroczona.
- Wie pani, że niektóre
prymitywne ludy uważają, że jak im robimy zdjęcia, to kradniemy
duszę? – ciągnął, jakby nie słyszał komplementu.
- Coś w tym jest... - przyznała.
- Żeby zrobić dobre ujęcie, czasem
trzeba zużyć cały film. Kiedy potem oglądam te zdjęcia, mam
wrażenie, że widzę tam więcej niż chcieliby mi pokazać –
zamyślił się – Ta pewność siebie, to obrona – spojrzał
swojej rozmówczyni w oczy – Nie mylę się?
Westchnęła ciężko – Chowałam
ją sama, bez ojca – przyznała – nie było jej lekko, choć
naprawdę się starałam – sama nie wiedziała, dlaczego mówi
o tym człowiekowi, którego dopiero przed chwilą poznała –
Boję się, że nie będzie potrafiła ułożyć sobie życia –
zawahała się – z drugim człowiekiem – dokończyła, a w jej
głosie zabrzmiał strach.
Piotr położył jej rękę na
ramieniu – Powiedziałem, że jest delikatna, a nie słaba –
uśmiechnął się.
- Proszę nad nią czuwać. Jest młoda
i niedoświadczona i... zakochana – podniosła na niego oczy – w
takim stanie człowiek traci rozsądek.
-
Zakochana – powtórzył z rozmarzeniem w głosie
– piękny stan duszy. To widać! Poprzednio nie była taka
promienna – westchnął – Będę o nią dbał jak... - szukał
odpowiedniego słowa – o młodszą siostrę.
- Co tu się dzieje? - Kaśka
oniemiała na widok mamy i Piotra objętych i poklepujących się po
plecach.
- Nic, nic – odparła szybko
Marianna – po prostu odnaleźliśmy wspólny temat i
jakieś... braterstwo dusz, czy coś – była wyraźnie zmieszana.
- Do roboty – Piotr nie dał się
tak łatwo zbić z tropu – czarna bielizna jest sexi, więc się
postaraj. Chcesz muzykę?
- Jasne – zachichotała.
Piotr
poszperał przy sprzęcie ustawionym w rogu i po chwili rozległo się
„Fever”
Madonny. - Teraz dobrze? - przeciągnął się –
Wyobraź sobie, że dziewczyna kupująca taki stanik musi być
przekonana, że będzie wyglądała w nim tak, jak Ty. Choć to
oczywiście graniczy z cudem – dodał – Wiem co mówię –
jego ton stał się poważny – Może z pięć zdjęć pójdzie
na pudełka. Reszta jest po to, żeby ten dupek, który jutro
przyjedzie postanowił Cię zatrudnić i zabrać do Paryża. Włóż
zatem cały swój seksapil w to, żeby na razie przekonać
MNIE, a jak pewnie wiesz, nie będzie to łatwe – wyszczerzył do
niej zęby.
- Nie pojadę bez Ciebie –
wykrztusiła, zaskoczona jego słowami .
- Omówiliśmy to z Twoją mamą
– uspokoił ją – Ty załatw wyjazd, a ja się postaram pojechać
tam z Tobą, OK?
- OK – spojrzała niepewnie w stronę
Marianny, ale ta stała spokojnie, przysłuchując się ich rozmowie.
Co u diabła mam zrobić, myślała
gorączkowo. Zaraz, Ola mówiła... Sięgnęła myślami do
chwil spędzonych z Arturem. Wyobraźnia podsunęła jej uśmiech.
Zadziwiające, że nie jego muskularny tors, nie pośladki, czy
zawartość bokserek, ale ten niewinny grymas. Najbardziej
niesamowity i seksowny obraz. Powiedział, że jest mega kosmiczną
dupą i spojrzał w dół z uśmiechem, jakby zakłopotany
swoim stwierdzeniem. To był dopiero afrodyzjak! Taki „łobuz”
zakłopotany z jej powodu? Spojrzała w obiektyw, niewidzącymi
oczami. Obraz przesłaniał jej najcudowniejszy uśmiech świata.
- Bomba! - Piotr dwoił się i troił
– Na dzisiaj dosyć – stwierdził w końcu - Jeśli jutro tak nam
pójdzie, to mamy ten angaż w kieszeni – klepnął się z
rozmachem po udach.
---
Odprowadzając mamę na lotnisko,
Kaśka miała mieszane uczucia. Z jednej strony przyjemnie było mieć
ją przy sobie, z drugiej jednak obecność rodzica automatycznie
sprawiała, że czuła się mniej pewnie. Podświadomie wyczuwała
również, że Mariannie zależy na powrocie do Włoch.
Opowiadała dość zdawkowo o swojej pracy, ale trudno się dziwić,
skoro prowadziła komuś dom. Choć mówiła również o
pracy w jakiejś kościelnej organizacji zajmującej się lekami. Tam
przynajmniej mogła wykorzystać swoje wykształcenie, pomyślała,
obserwując ludzi przekraczających bramki. Czy i jej uda się
przejść na druga stronę? Wszystko miało się wyjaśnić za kilka
godzin. Wsiadła do taksówki i kazała się zawieźć pod
cmentarz powązkowski, dokładnie naprzeciw studia Piotra. Musiała
się przejść, a cisza i spokój tego miejsca dawały
ukojenie. Myślała o Arturze. Bezwiednie analizowała ich rozmowy,
idąc niespiesznie szerokaą aleją między pomnikami z piaskowca i
granitu. Cichy chrzęst kamyków wydawał się głośniejszy,
niż w rzeczywistości. Jak zareaguje, kiedy powie mu o wyjeździe?
Oczywiście jeśli on dojdzie do skutku. Rozpierała go duma, kiedy
Pawełek powiedział... O cholera! Nagle ją olśniło. Artur za
każdym razem porównywał się z Adamem! Byli przyjaciółmi,
ale toczyła się między nimi dziwna rywalizacja. To dlatego, tak mu
zależało na dziewczynie-modelce! To dlatego był wtedy z Olą...
Chciał się poczuć jak Adam. Kupił od niego samochód. No
dobra, to była okazja. Wybrał takie same studia, choć nie był do
nich przekonany. To by się zgadzało!
- Cholera! - potknęła się i o mało
nie upadła. Zakryła dłonią usta. W końcu to cmentarz, pomyślała
– No dobra, naciągana teoria – powiedziała do siebie na głos i
rozejrzała się. Między grobami spacerowały pojedyncze osoby, ale
nikt nie zwrócił na nią uwagi. Przyspieszyła kroku,
uważając, żeby się tym razem nie potknąć. Piotr nie byłby
zachwycony siniakiem.
- Dobrze, że jesteś wcześniej –
powitał ją w drzwiach – zupełnie zapomnieliśmy o depilacji –
w jego głosie dało się słyszeć frustrację.
- Spoko, zrobiłam, co trzeba –
uśmiechnęła się żeby ukryć zakłopotanie.
- No, nie wiem – Piotr potarł brodę
– widziałaś stringi?
Poprowadził ją do pokoiku, gdzie
królowała poprzedniego dnia Raszpla i z jednego z pudełek
wyciągnął skrawek materiału, który nazwał stringami.
- Mam to założyć? - obejrzała
niewielki trójkąt i dwie tasiemki w cielistym kolorze.
- Możemy z nich zrezygnować, jeśli
chcesz, bo będę fotografował tylko Twój tyłek – Piotr
rozłożył ręce.
- Jak uważasz – odparła z wahaniem
– Kiedy ten facet przyjeżdża? - Obecność Piotra jakoś jej nie
krępowała.
- Mamy ze dwie godziny – spojrzał
na zegarek.
- To załatwmy to szybko, a potem
zrobimy resztę bielizny – zaproponowała.
Początkowo dziwnie się czuła tylko
w staniku i przeźroczystych rajstopach, zwłaszcza, gdy okazało
się, że oprócz Piotra w mieszkaniu jest jeszcze jego
przyjaciel, ale przy trzeciej parze szło jej już lepiej. Schemat
był zawsze taki sam, zakładała ostrożnie parę rajstop i
ustawiała się tyłem do Piotra w lekkim wykroku. Na podłodze
nakleił jej kawałki taśmy malarskiej, żeby wiedziała gdzie
dokładnie ma ustawić stopy. Kubuś, miły blondynek w okularach
dbał, żeby nie pomylić kolejności fotografowanych par i zapisywał
wszystkie symbole i numery zdjęć. Po dwóch godzinach
siedziała z Piotrem i popijała sok, a Kuba pojechał do zakładu w
centrum, zostawić filmy do wywołania i odebrać te z poprzedniego
dnia.
- Mówią, że Kodak pracuje nad
nowym typem aparatu – Piotr pociągnął spory łyk ze swojej
szklanki – fotografia cyfrowa – dodał tajemniczo.
- Cyfrowa? Czyli jaka? - zupełnie nie
miała pojęcia o czym mówił.
- Taka bez filmu. Będzie się
wszystko robiło w komputerze – wyjaśnił.
- I to się przyjmie? - spytała z
niedowierzaniem – Każdy musiałby mieć wtedy komputer, żeby
zobaczyć zdjęcia. To bez sensu.
- Nie, wcale nie – Piotr się ożywił
– Można by je drukować na papierze zamiast wywoływać, jak
teraz. Dla odbiorcy nie byłoby różnicy, tylko my
musielibyśmy mieć komputery.
- Aaaa, tak to rozumiem – przyznała
– I co, zdecydujesz się?
- Na razie to tylko takie obietnice –
machnął ręką – Jak będzie na rynku gotowy aparat to się
zobaczy. Pewnie na początku będzie strasznie drogi – westchnął
i wstał, nasłuchując – zdaje się, że idziesz się malować –
wyjął jej z dłoni pustą szklankę.
Rzeczywiście, drzwi otworzyły się
i ukazała się w nich Raszpla. Po chwili obie ruszyły na zaplecze.
- Czy mogę o coś spytać? - Kaśka
spojrzała przymilnie na surowe oblicze malującej ją kobiety.
- Pytaj – odparła dziwnie łagodnym
tonem, nie pasującym do jej fizjonomii.
- Dlaczego Ola prawie nie pracuje już
z Piotrem? Oczywiście, jeśli możesz mi powiedzieć – dodała
szybko.
Raszpla zastanowiła się przez
chwilę – Może dlatego, że ona nie traktuje tego poważnie? -
odparła z wahaniem – Myślę, że Piotr zdaje sobie z tego sprawę
i nie zabiega o kontrakty dla niej tak, jak kiedyś.
- Czy to znaczy, że ja zajęłam jej
miejsce? - poczuła się z tą myślą nieprzyjemnie.
- Nie. Raczej nie – Raszpla
przyjrzała jej się uważnie – Nie jesteście podobne –
stwierdziła – I nie mam na myśli fizycznego podobieństwa. Lubie
Olę, ale Ty wiesz, czego chcesz i jak Ci nie odbije, to daleko
zajdziesz. Ona wiedziała tylko, czego nie chce.
Nie jesteśmy podobne? Poczuła się
zawiedziona. Zawsze podświadomie uważała Olę za lepszą od
siebie. Chciała być do niej podobna. Chociaż trochę... Usłyszała
trzaśnięcie drzwiami i głosy kilku osób.
- Musimy się pospieszyć – Raszpla
była wyraźnie zdenerwowana. Kiedy wreszcie uznała, że wszystko
jest idealne, kazała Kaśce nałożyć jeden z kompletów
czarnej satynowej bielizny. Na koniec stanęła za nią i szturchnęła
ją w pośladek kolanem – to na szczęście – mrugnęła,
wprawiając Kaśkę w osłupienie.
- W samą porę – Piotr zajrzał do
nich i ogarnął wzrokiem całą sylwetkę swojej modelki – Buty! -
wskazał pantofle na szpilce, stojące obok wieszaka na ubrania.
Kaśka czuła się dziwnie spokojna.
Oczywiście, że zależało jej na tej pracy, ale miała poczucie, że
zrobiła wszystko i teraz nic już nie zależy od niej. Weszła do
studia okryta szlafrokiem, jakby wchodziła na normalny plan
zdjęciowy. Stawiała stopy ostrożnie.
- To
jest nasza modelka, Kate – angielski Piotra brzmiał całkiem
nieźle – To jest Herr Hans Grundmann, przedstawił szpakowatego
mężczyznę około czterdziestki, a to Fräulein
Gita Sztilz, asystentka pana dyrektora.
- Miło mi - Kaśka uścisnęła
lekko wyciągnięte do niej dłonie.
Szpakowaty pan miał lekką nadwagę
i rumiane policzki, wzbudzające sympatię. Spod nieco ciężkawych
powiek wyzierało bystre spojrzenie niebieskich oczu. Fräulein
Gita wzbudzała zdecydowanie mniej pozytywnych uczuć.
Zgrabna, choć na dość masywnych nogach, z ciasno zaczesanymi do
tyłu ciemnymi włosami, spiętymi w kok na karku, sprawiała
wrażenie sztywnej. Miała na sobie doskonale skrojoną szarą
spódnicę za kolano i kremową bluzkę. Apaszka na szyi miała
chyba dodawać uroku, ale tylko niepotrzebnie skracała szyję.
Zmierzyła Kaśkę uważnym spojrzeniem i sięgnęła do płaskiej
teczki z czarnej skóry, którą miała przy sobie.
Wyciągnęła stamtąd papiery i... miarkę.
Kiedy się później nad tym
zastanawiała, Kaśka doszła do wniosku, że wyglądało to trochę,
jak targ niewolników. Fräulein
Gita dokładnie ją zmierzyła, kazała się uśmiechać,
przechadzać, kucać, podnosić i opuszczać ręce. Piotr na jej
polecenie zrobił też kilka zdjęć w rożnych pozach. Herr
Grundmann siedział przez cały czas z nieodgadnionym wyrazem twarzy
i śledził bez słowa całe to przedstawienie, popijając herbatę z
eleganckiej filiżanki, którą Piotr przyniósł nie
wiadomo skąd.
- Skoro tak - Herr Grundmann obdarzył
Kaśkę dobrotliwym uśmiechem – to będzie mi miło, jeśli
podpiszemy umowę – wyciągnął rękę w stronę swojej
asystentki, a ona natychmiast podała mu kilka kartek, które
wyciągnęła ze swojej eleganckiej teczki.
- Piotr? - Kaśka spojrzała niepewnie
na fotografa.
- Przeczytam to, jeśli pozwolisz –
wziął umowę od Niemca i zagłębił się w lekturze. Zapanowała
niezręczna cisza. Dopiero teraz Kaśka zauważyła, że na pierwszej
stronie już wpisano jej dane, a na stoliku leży identyczna umowa z
nazwiskiem Piotra – Możesz śmiało podpisać – Piotr wskazał
jej fotel obok stolika i podał długopis – Ja już podpisałem –
uspokoił ją.
Ustalanie dalszych planów i
terminów zajęło im jeszcze prawie godzinę. W międzyczasie
dotarł Kubuś ze zdjęciami i mogli ocenić efekty ich pracy z
poprzedniego dnia. Kaśka była zdumiona tym, że właściwie
niewiele się zmieniła pod wpływem makijażu. Bez trudu można ją
było rozpoznać. Zawsze myślała, że modelki na zdjęciach
wyglądają inaczej niż w normalnym życiu. Okazało się, że nie
wszystkie. Tak, czy inaczej, wracała do Krakowa z trofeum w postaci
upragnionej umowy i zapowiedzią wyjazdu do Paryża w maju.
---
Artur stał na peronie kołysząc się
w przód i w tył. Miał jeszcze jakieś dziesięć minut,
gdyby pociąg przyjechał o czasie, a na razie nikt nie zapowiadał
opóźnienia. Od dwóch dni nie mógł sobie
znaleźć miejsca. Został mu tydzień do obrony pracy magisterskiej
i dwa tygodnie do „interesu życia” jak nazwał swój
pomysł z wykupieniem akcji banku. Tego ranka rozmawiał z trzema
chłopakami, których znał jeszcze z czasów
podstawówki. Teraz pracowali jako ochroniarze i za podwójną
stawkę zgodzili się na dwudniową robotę u niego. Na szczęście
Jacek i Marek weszli do spółki, więc koszt rozkładał się
na trzech. Nie to jednak było najważniejsze. Mając w kolejce do
biura maklerskiego dwóch kumpli i trzech ochroniarzy mógł
liczyć na kilka godzin snu w ciągu tych dwu dni. Czekał jeszcze
tylko na decyzję w sprawie kredytu. I to oczekiwanie sprawiało, że
czuł się jak na haju. Nie mógł się już doczekać, kiedy
weźmie w ramiona Kaśkę. Przynajmniej na jakiś czas oderwie myśli
od tej sprawy. Jej obecność sprawiała, że cała jego uwaga
natychmiast skupiała się na niej. Patrzył na nią, słuchał jej,
smakował... i nigdy nie miał dość. Kiedy wydawało mu się, że
zna ją od dawna, ona nagle mówiła albo robiła coś, co
kompletnie go zaskakiwało. Większość dziewczyn, z którymi
się spotykał, po miesiącu stawała się nie do zniesienia. Te same
frazesy, żadnych głębszych treści. Dopiero związek z Darią był
dla niego czymś nowym i odkrywczym. Może nie była pięknością,
ale w końcu nie można mieć wszystkiego, pomyślał.
- Część przystojniaku – głos
Darii wprawił go w osłupienie.
- Cześć – odpowiedział, z trudem
odzyskując głos – Nie uwierzysz, ale właśnie o Tobie myślałem
– Kurwa, że też musiałaś się napatoczyć! Zaklął w myślach.
- Dobrze wyglądasz – bezczelnie
otaksowała go wzrokiem – Czekasz na kogoś? - słodki ton, jakim
wypowiedziała ostatnie zdanie, sprawił, że w głowie Artura
rozległ się sygnał alarmowy.
- Na dziewczynę – odparł
niechętnie, wiedząc, że właśnie popełnia błąd.
- Och, to zobaczę co teraz mamy na
topie! Chyba, że doszedłeś do wniosku, że warto sprawdzić, czy
te brzydkie są również inteligentne – I pomyśleć, że
jej złośliwość kiedyś go bawiła.
- Słuchaj, o co Ci chodzi? - teraz
wiedział, dlaczego przez dwa ostatnie miesiące skrzętnie omijał
miejsca, gdzie mogliby się spotkać.
- O nic – przybrała niewinny wyraz
twarzy – martwię się o Ciebie. To, że się rozstaliśmy, nie
znaczy, że jesteś mi całkiem obojętny – gdyby jej nie znał,
może nabrałby się na jej zatroskany ton.
- OK, jeśli masz do mnie żal, to mi
przykop, ale ją zostaw w spokoju – Nie było sensu bawić się w
ciuciubabkę. Wiedział doskonale, że Daria nie powiedziała jeszcze
ostatniego słowa w ich relacji.
- Mój boże, jakie to
romantyczne – westchnęła teatralnie – Czyżbyś się zakochał?
- A jeśli tak? - jesteś ostatnią
osobą, której miałbym ochotę to powiedzieć, pomyślał ze
złością.
- Ty nie masz pojęcia, o czym mówisz
– Daria odpuściła sobie uprzejmości – mylisz słowo „kochać”
z „pokochać się”! - wysyczała.
- Daria, to Ty mnie zostawiłaś... –
zaczął. Nie musisz wiedzieć, że nie rozpaczałem z tego powodu,
dodał w myślach.
- Uprzedziłam Cię, prawda? - spytała
jadowicie – Powiedz mi tylko, czy tym razem też się zabawisz i
zostawisz ją, jak inne? Jestem ciekawa, czy zabrałeś ją do domu?
- przyszpiliła go wzrokiem.
- To chyba nie Twoja sprawa – ta
rozmowa zaczynała wytrącać go z równowagi – ale owszem,
była u mnie w domu. Zadowolona? - spytał z satysfakcją, widząc
jej zaskoczenie – Nie jestem tu po to, żeby się z Tobą kłócić
– dodał ugodowo. Za wszelką cenę chciał uniknąć konfrontacji
w obecności Kaśki – Wybacz, ale pewnych rzeczy nie da się zrobić
na siłę.
- Naprawdę? - uniosła znacząco
brew, rzucając mu wyzywające spojrzenie.
- Nie mówię o tym – wypuścił
głośno powietrze i opuścił ręce zrezygnowany – Odpuść,
proszę – dodał łagodnie.
- Jestem w szoku – Daria spuściła
nieco z tonu – Artur Szmyt zakochany – stwierdziła z niesmakiem.
Odwrócił się do niej bokiem,
przeżuwając upokorzenie. Mógłby doprowadzić ją do
kapitulacji, gdyby chciał. Nie chodziło jednak o niego. Miał
wystarczające argumenty, ale za chwilę na peron wjedzie pociąg, z
którego wysiądzie bogu ducha winna dziewczyna, której
nie pozwoliłby skrzywdzić za nic na świecie.
- Proszę – powtórzył
ciszej.
- Jesteś draniem, wiesz? - rzuciła
przez ramię, zanim odeszła kilka kroków.
Stał nieruchomo, wpatrując się w
migające mu przed oczami okna wagonów. Kiedy pociąg stanął
z piskiem hamulców, cofnął się o krok i uniósł się
na palcach, wypatrując jasnej głowy. Zauważył ją, kiedy
wychyliła się przez drzwi sąsiedniego wagonu. Ruszył szybko w
tamtym kierunku.
- Artur! - Kaśka rzuciła mu się na
szyję.
Przytulił ją do piersi, jakby
chciał ochronić. Odgięła głowę, ujęła jego twarz w dłonie i
przywarła do ust mrucząc cicho. Nagle poczuł, że całe napięcie
koncentruje się właściwie w jednym miejscu, ale z tym akurat
potrafił sobie poradzić. Katem oka dostrzegł Darię, mijającą
ich ze złośliwym uśmieszkiem.
- Mam Ci tyle do opowiadania – Kaśka
oderwała się od jego ust i spojrzała w górę, zaglądając
mu w oczy.
- To jedziemy coś zjeść i do Ciebie
– powiedział pełnym pożądania głosem. Już miał ją
poprowadzić do wyjścia, kiedy nagle zatrzymał się – Słuchaj,
przyjdziesz na moją obronę? Potem idziemy wszyscy do babci Adama na
obiad – spytał powoli.
- Jasne, że tak, ale... Wszyscy, to
znaczy rodzice też? - przyjrzała mu się uważnie, a kiedy kiwnął
głową, przełknęła głośno ślinę z wrażenia – Tak, przyjdę
– odparła cicho i znów go pocałowała. Dawno nie czuł się
tak dobrze.
---
- Nie dam rady więcej jeść –
Kaśka odsunęła talerz z resztą naleśnika. Zabrali je ze sobą do
jej mieszkania. Jedząc, opowiedziała Arturowi wszystko, co się
wydarzyło. Słuchał jej z uwagą. Szczególnie zainteresował
go cyfrowy aparat.
- Prawie nie jadłaś – spojrzał na
jej talerz – Najpierw gadałaś, a teraz jest pewnie zimny.
- Nie, po prostu jestem skonana –
podparła ręką brodę – nie sądziłam, że tak mnie to wykończy.
Nawet nie chodzi o to stanie, czy gimnastykę przed aparatem, ale
stres. No, ale się opłaciło. Zawsze chciałam zobaczyć Paryż. To
tylko tydzień, ale zawsze coś – Szkoda, że Ciebie nie mogę
zabrać, pomyślała z żalem, patrząc na Artura – A Ty? Co
robiłeś?
- Nic ciekawego – machnął ręką –
Uczyłem się i robiłem slajdy na prezentację, ale już skończone.
Wiesz co? Idź się myć, a ja tu ogarnę – wstał i jakby nigdy
nic, zaczął zbierać ze stołu talerze i kubki. Posłała mu pełne
wdzięczności spojrzenie i ruszyła do łazienki. Naprawdę czuła
się rozbita. Tylko się nie rozchoruj, nakazała sobie w myślach.
Odkręciła wodę i zrzuciła pospiesznie ubranie. Weszła do wanny i
odchyliła głowę, przymykając oczy. Poziom wody podnosił się
wolno, ogarniając kolejne spięte mięśnie przyjemnym ciepłem.
- Nie zasypiaj w wodzie – Artur
wszedł cicho jak kot i przysiadł na brzegu wanny – posuniesz się?
- spytał nagle i ściągnął przez głowę koszulkę. Mogła
podziwiać jego umięśniony tors. Bez słowa skrzyżowała nogi i
przesunęła się do przodu. Po chwili Artur pozbył się ubrania i
poczuła za sobą ruch wody. Usiadł przesuwając stopy do przodu, a
ją pochwycił za ramiona i przyciągnął do swojej klatki.
Siedziała, a właściwie na wpół leżała jak w głębokim
fotelu, wsparta o jego kolana. Teraz mogła się przyjrzeć z bliska
bliźnie na wewnętrznej stronie ramienia. Przesunęła po niej
palcem.
- Skąd to masz? - spytała wreszcie.
- Od noża – poczuła jego policzek
obok swojego – podoba Ci się?
- Może być – pocałowała jasną
kreskę – Bawiłeś się nożem? - spytała z rozbawieniem.
- Można to tak nazwać – położył
jej dłoń na czole i przyciągnął głowę do siebie. Przymknęła
oczy – trochę rozrabialiśmy z Adamem w jednym klubie studenckim,
a byliśmy na pierwszym roku i chłopaki postanowili dać nam
nauczkę.
- I co? - zaciekawiła się.
- Szło nieźle, chociaż ich było
trzech, dopóki jeden z nich nie wyciągnął noża –
westchnął.
- Jezu, mógł Cię zabić! –
otworzyła gwałtownie oczy.
- Nie mnie – powiedział niechętnie
– Adama – czuła, że na moment spiął się, jakby mięśnie
bezwiednie mu się skurczyły.
- I jak to się skończyło? - była
naprawdę ciekawa.
- W szpitalu – prawie zobaczyła
jego uśmiech – Złamałem mu rękę, ale zdążył mnie drasnąć.
Gdyby Adam nie opowiedział, jak było, to wywalili by mnie z
treningów. Wolno używać nabytych umiejętności tylko w
obronie - przyznał.
- Ale przecież to było w obronie,
prawda? – wielkie rzeczy, opowiedzieć, jak było.
- W zasadzie tak, chociaż to my ich
zaczepiliśmy – przyznał niechętnie – Tylko, że byliśmy
nieuzbrojeni, nie licząc moich nóg – pocałował ją w
czubek głowy – Daj coś do mycia. Woda stygnie – instynktownie
wyczuła, że nie ma ochoty dalej o tym mówić, więc
odpuściła.
Jeszcze rozgrzana kąpielą wtuliła
się w poduszkę i czekała. Artur jednak nie położył się obok
niej - Masz jakąś oliwkę? - spytał, siadając na brzegu łóżka.
- Mam... - sięgnęła do szufladki w
nocnej szafce – Po ci ona? - spytała podejrzliwie. Była naprawdę
zmęczona.
- Połóż się na brzuchu, to
zobaczysz – ton jego głosu nie zdradzał niczego, ale
podejrzewała, że po tych kilku dniach przerwy powinna się
spodziewać czegoś mocnego. Czy potrafiła mu odmówić? Z
rezygnacją ułożyła się płasko na materacu.
Artur wciągnął głośno powietrze
do płuc – ładnie pachnie – pochwalił – co to?
- Olejek migdałowy, aromat wanilii,
pomarańczy i bergamotki – wyliczała sennie.
- Znasz skład? - spytał zaskoczony.
- Jasne, sama to skomponowałam –
zachichotała – Ty się bawiłeś w piaskownicy, a ja w aptece.
Mama i Ewa pracowały, a ja dostawałam różne rzeczy do
przelewania i przesypywania. Tak dorastałam.
- Niesamowite! – powąchał jeszcze
raz i wylał jej odrobinę oliwki na zagłębienie u podstawy pleców
– rozluźnij się, zrobię Ci masaż – przysiadł na jej udach i
powolnymi kolistymi ruchami zaczął okrążać jej łopatki. Uciskał
przy tym delikatnie obolałe miejsca, wyczuwając pod palcami napięte
mięśnie.
- Jak mi dobrze – jęknęła.
Myślała, że chce zaspokojenia, że myśli wyłącznie o... - Nie
będzie seksu? - zamruczała sennie, czując, jak ogarnia ją dziwna
niemoc.
- Nie – pocałował ją w ramię –
Pukanie śpiącej królewny, to nie dla mnie. Chyba, że mnie
poprosisz, ale jesteś taka nieprzytomna, że nawet wtedy się
zastanowię.
- Kocham Cię – wyszeptała i
poddała się jego troskliwym rękom.
Dopiero kiedy usłyszał miarowy
głęboki oddech, Artur odważył się zakończyć masowanie i
ostrożnie ułożył się obok śpiącej Kaśki. Dwa słowa, które
wypowiedziała, powinny go przestraszyć. Przynajmniej do tej pory
tak było. Nawet Daria, która od początku utrzymywała, że
to związek oparty na udanym seksie, w którejś chwili
zapragnęła więcej i... uświadomiła mu, że „więcej” w jego
przypadku nie istnieje. To dlaczego zamiast uciekać, miał ochotę
wtulić się w to ciepłe ciało? Dlaczego posłusznie masował ją,
zamiast po prostu odprężyć się w jej ślicznej szparce? Przecież
wiedział, jak ją przekonać. A jeśli Daria nie miała racji?
Kochać i pokochać się, mogły leżeć bardzo blisko siebie, może
w tej chwili bliżej, niż był gotów przyznać. Gdzieś zza
ściany dobiegła go cicha melodia. Po chwili ktoś pogłośnił i
mógł rozróżnić słowa:
„And when the rain begins to
fall
You`ll ride my rainbow in the sky
And I will catch you if you fall...”
You`ll ride my rainbow in the sky
And I will catch you if you fall...”
Bezwiednie zaczął w myślach
tłumaczyć słowa piosenki:
I kiedy deszcz zaczyna padać,
Jesteś moją tęczą na niebie
I złapie cię gdy upadniesz...
Nigdy nie musisz pytać dlaczego...
I kiedy deszcz zaczyna padać
Będę słońcem twego życia.
Wiesz, że możemy mieć wszystko....
I wszystko będzie dobrze.
Jesteś moją tęczą na niebie
I złapie cię gdy upadniesz...
Nigdy nie musisz pytać dlaczego...
I kiedy deszcz zaczyna padać
Będę słońcem twego życia.
Wiesz, że możemy mieć wszystko....
I wszystko będzie dobrze.
Kaśka oddychała spokojnie, wtulona
w jego szyję. Jej ciepło było takie kojące i... miłe. Przymknął
oczy i odpłynął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz