Artur przepuścił Adama przodem i po
chwili sam wszedł do pokoju. Adam postawił torbę na biurku
rozejrzał się dokoła. - Dawno tu nie byłem – powiedział z
uśmiechem – Nic się nie zmieniło. No, prawie – dodał,
zerkając na zdjęcie leżące na biurku. Była na nim wysoka
blondynka z krótką fryzurką ubrana w białą koszulę, spod
której wyglądała czarna koronka stanika.
- Taaak – Artur potarł dłonią
podbródek – To co? Liczymy jeszcze raz? - postanowił
odwrócić uwagę przyjaciela. Zapomniał schować zdjęcie do
szuflady.
- Nie ma sensu – Adam klepnął
torbę - jest trzysta, z poprzednią ratą masz pięćset.
- Na pewno nie chcesz w to wejść? -
Artur podniósł torbę i schował ją do szafy – To pewniak,
a najważniejsze, że nie trzeba czekać. Wszystko będzie wiadomo w
ciągu dwóch tygodni.
- Nie – Adam zdecydowanie pokręcił
głową – Ufam Ci, ale kompletnie się na tym nie znam, więc nie
jestem w stanie ocenić ryzyka. Za to chętnie zainwestuję w Twoją
firmę, jak już ją będziesz miał.
- Będę, będę, tylko najpierw muszę
na nią zarobić – Artur spoważniał – Tylko moim starszym ani
słowa. Ojciec by chyba dostał zawału, jakby się dowiedział.
- A masz jakiś plan B, gdyby to nie
wypaliło? - w głosie Adama dało się wyczuć troskę.
- Nie spodobałby Ci się, ale mam –
może i był buntownikiem, ale też dobrym strategiem. Wiedział
doskonale, że zawsze istnieje pewne ryzyko i nawet jeśli jest
minimalne, nie wolno go lekceważyć – jestem lepszy w
przewidywaniu konsekwencji – dodał nieco kpiącym tonem – Ty nie
bardzo miałeś plan B, jak utknąłeś w Meksyku. O mało ja nie
dostałem wtedy zawału – wyszczerzył do przyjaciela zęby.
- No, co Ty? Myślałeś, ze nawiałem?
Nie wierzę! - Adam wykrzywił się okropnie, ale w oczach skrzyły
mu się wesołe iskierki – Nie zostawiłbym mojego skarbu w Twoich
łapach.
- Nie ufasz mi? - Artur uniósł
jedną brew – Dajesz mi 500 milionów bez pokwitowania, a
podejrzewałeś mnie o to, że ja i Olka? To ja nie wierzę! -
zaśmiał się.
- Myślałem... - Adam przesunął
dłońmi po włosach – Sam nie wiem, co myślałem. To było
silniejsze ode mnie – przyznał skonsternowany – Ale nawet babcia
Kasia dała się nabrać, a wiesz, jak ona Cię kocha, jak własnego
wnuka. Ale przyznaj, że Ola Ci się podoba.
- Jasne, to super laska – Artur
wzruszył ramionami – Słuchaj, wiedziałem, że ona jest Twoja,
ale po prostu zgłupiałem. W życiu nie widziałem, żeby ktoś tak
rozpaczał.
- I kto to mówi? Rzuciłeś
więcej lasek, niż masz włosów na głowie – zakpił Adam –
Daria do tej pory nie może Ci darować.
- Wiem, ale nic na to nie poradzę –
Artur spojrzał na zdjęcie Kaśki, leżące na biurku i pokręcił
głową, jakby nagle zabrakło mu słów.
- Zakręciła Ci w głowie, co? - na
twarzy Adama pojawił się złośliwy uśmiech – Trafiła kosa na
kamień – dodał z satysfakcją.
- A tam, zaraz w głowie? To super
dupeczka i tyle – Artur sięgnął po zdjęcie i schował je do
szuflady. Adam był jedyna osoba, z którą gadał o laskach,
ale o tej nawet z nim nie chciał rozmawiać.
- Ta, jasne! I jesteś z nią, bo
dobrze Ci daje – Adam odwrócił się do Artura plecami i
utkwił wzrok w jakimś punkcie za oknem – Stary, od jak dawna Cię
znam? Jeśli chcesz wiedzieć, to babcia Kasia powiedziała, że
jesteś zakochany, tylko myślała, że w Oli.
- Bo się na nią gapiłem? Też mi
nowina! Zawsze się gapię na ładne laski – No dobra, mogła tak
myśleć, przyznał babci Kasi punkt za spostrzegawczość – Kaśka
ma taki tyłek, że mógłbym go oglądać przez cały dzień –
przyznał.
- Tylko tyłek? Ja zauważyłem, że
ma też inne atuty, zresztą nie tylko ja – Adam przybrał niewinną
minę, a widząc, że Artur połknął haczyk, ciągnął dalej –
Pawełek tylko czeka, kiedy jej odpuścisz. Nawet Alicja go nie
upilnuje.
- No chyba żartujesz?! - Artur poczuł
nagle, że ma ochotę kogoś uderzyć i z pewnością nie był to
Adam.
- Nie przypominam sobie, żebyś tak
reagował na Pawełka, a przecież nie raz się ślinił do naszych
„tak zwanych” dziewczyn – w tym momencie Artur zdał sobie
sprawę, że dał się przyłapać – Ale w porządku, ja Cię
rozumiem – Adam znacząco potarł dłonią nadgarstek, który
nadwyrężył, kiedy uderzył Bogdana za to, że próbował
dobierać się do Oli.
- Nic nie rozumiesz! - Artur
nachmurzył się nagle. Jak miał powiedzieć kumplowi, że nie uważa
się za dość dobrego dla takiej dziewczyny? Ona miała w kieszeni
kontrakt na pracę na zachodzie i przyszłość przed sobą, a on?
Czym miał jej zaimponować? Jaką był w stanie zapewnić
przyszłość? Przyszłość? Kurwa, co mi chodzi po głowie, zaklął
w myślach – Muszę się sprężyć przez te dwa dni, a potem
wytrzymać nerwowo przez dwa tygodnie – stwierdził wymijająco.
- Słuchaj – Adam położył mu dłoń
na ramieniu – tylko żadnych głupot beze mnie, OK? - wyszczerzył
zęby w uśmiechu.
- Masz to, jak w banku – Artur
również uniósł dłoń i poklepał Adama po plecach –
Chodź, podrzucę Cię do domu, bo i tak jadę potem do miasta –
Celowo użył tego sformułowania, zamiast po prostu powiedzieć, że
jedzie do Kaśki, bo nie miał ochoty wystawiać się na dalsze kpiny
ze strony przyjaciela. Jednak uśmieszek błądzący po twarzy Adama
powiedział mu, że tamten doskonale wie, co Artur będzie robił
tego wieczoru i gdzie.
---
Kaśka przebrała się po raz
kolejny. Tym razem założyła granatowe rybaczki do połowy łydki i
elegancką białą bluzkę. Przejrzała się w lustrze. Zbyt szkolne,
pomyślała i skrzywiła się na widok swojego odbicia. W szafie mamy
powinna być gdzieś koszula z cieniowanego błękitnego jedwabiu.
Przesunęła kilka wieszaków zanim ją znalazła. Super!
Przydałby się pasek. Wspięła się na palce, żeby sięgnąć na
najwyższą półkę i jęknęła cicho. Artur wyszedł od niej
wczesnym rankiem, zostawiając ją na wpół śpiącą w łóżku.
Kochali się całe popołudnie i pół nocy. Ostrożnie napięła
mięśnie. Jak on to u licha zrobił, że rano był rześki, jak
skowronek? Jego sposób na rozładowanie emocji, odpowiedziała
sobie sama i poszła do kuchni po taboret. Kiedy już odnalazła to,
czego szukała, jej uwagę przykuł jasny prostokąt koperty, leżącej
z boku, koło apaszek i szalików. Wyciągnęła ją i
obejrzała ze wszystkich stron. Na pożółkłym papierze nie
było adresu, ani znaczka. Rozchyliła ostrożnie papier. W środku
spoczywały trzy czarno-białe zdjęcia uśmiechniętej ciemnowłosej
dziewczyny. Mama? Przyjrzała się uważnie pierwszej fotografii.
Marianna mogła mieć na tym zdjęciu tyle lat co ona. Miała na
sobie kostium kąpielowy i stała po kostki w wodzie. Osłaniała
oczy od słońca, a obok widać było fragment cienia tego, kto robił
zdjęcie. To była jakaś rzeczka, bo za plecami miała drugi brzeg i
ścianę lasu. Na kolejnym zdjęciu stała na polnej drodze w
kwiecistej sukience podwiewanej przez wiatr, jak na filmie z Marylin
Monroe. Śmiała się! Za jej plecami widać było odległe
zabudowania z wieżą kościoła. Kaśka wytężyła wzrok, ale nie
rozpoznała tego miejsca. Na kolejnym zdjęciu Marianna siedziała na
kraciastym kocu na tle łanów zboża. Obok koca leżały jej
sandałki. Patrzyła w dół i gdyby nie to, że zdjęcie było
czarno-białe, można by zobaczyć, że ma rumieńce. W jej twarzy
było coś... nieuchwytnego, pięknego. To musiało być, zanim się
urodziłam, pomyślała Kaśka oglądając zdjęcia ze wszystkich
stron. Nagle zachwiała się i o mało nie spadła z taboretu.
Przytrzymała się półki i ostrożnie zeszła na podłogę. -
Trzy razy pod rząd to dla mnie chyba za mocne - powiedziała do
siebie. Zabrała zdjęcia do swojego pokoju i rozłożyła je na
biurku, a potem sięgnęła po album ze zdjęciami z czasów,
gdy była dzieckiem. Przerzuciła kilka stron, szukając podobnych
budynków, jak na fotografii, ale niczego nie znalazła.
Upewniła się za to, że sukienka pochodzi z okresu jej bardzo
wczesnego dzieciństwa, a być może mama miała ją jeszcze przed
jej urodzeniem. Ciekawe, kto jej zrobił te zdjęcia? Może mój
ojciec, przeszło jej przez myśl. Tylko, dlaczego te zdjęcia leżały
schowane w szafie? Spojrzała na zegarek i ruszyła do przedpokoju.
Jeśli nie chciała się spóźnić, to powinna zwiększyć
tempo! Umówiły się z Olą, że zakładają buty na obcasie.
Tego dnia broniła się ósemka studentów tego samego
promotora i należało przypuszczać, że wszystkim będą kibicowały
dziewczyny. Sięgnęła po jasną marynarkę i po raz kolejny
sprawdziła, czy ma w torebce prezent.
Kiedy taksówka zatrzymała się
nieopodal wejścia do ogromnej ciemnej bryły budynku AGH, Kaśka
zauważyła z boku sporą grupę chłopaków w ciemnych
garniturach, a obok nich kolorowe stroje dziewczyn. Część stała z
boku i paliła papierosy, strzepując dość nerwowymi ruchami popiół
na trawnik. Dwie męskie sylwetki dominowały w towarzystwie, choć
wszyscy prezentowali się bardzo dobrze. Obok ciemnowłosego Adama
rozpoznała wiotką sylwetkę Oli. Prosta elegancka sukienka w
kolorze kakao i lekki jasny płaszczyk zwracały uwagę. Jemu
garnitur pasował doskonale. Natomiast widok Artura w takim stroju
był dla niej zaskoczeniem. Krawat miał lekko rozluźniony i nie
zapiął koszuli na ostatni guzik pod szyją, ale to tylko dodawało
mu nonszalancji. Jego jasne kosmyki włosów były starannie
zaczesane, a mimo to nie sprawiały wrażenia grzecznej fryzury.
Rozpięta marynarka podkreślała szerokość klatki piersiowej.
Wprost nie potrafiła oderwać od niego wzroku.
- Kaśka! - Ola pierwsza ją
zauważyła.
Kaśka rozejrzała się niepewnie,
ale nie widząc nigdzie w okolicy osób mogących być
rodzicami Artura, podeszła do niego dziarskim krokiem. - Jak się
czujesz? - wspięła się na palce i pocałowała go delikatnie na
przywitanie.
- A Ty? - spytał cicho i przygarnął
ją do siebie – Spokojny, jak nigdy – powiedział głośno –
rano wstałem jak nowo narodzony! - błysnął do niej zębami w
szerokim uśmiechu.
Kaśka poczuła, że policzki robią
jej się cieplejsze, niż zwykle – A Ty? - szybko zwróciła
się do Adama, żeby ukryć zakłopotanie – Ty też się nie
denerwujesz?
- Nie – przyciągnął do siebie Olę
– Ja też rano poczułem „Moc” - zniżył głos, jakby ubiegał
się o rolę w „Gwiezdnych Wojnach”.
- Przestań! - Ola klepnęła go w
ramię i posłała mu karcące spojrzenie.
- Idziemy? - jeden z chłopaków
stojących w środku grupy zwrócił się z pytaniem do
palących. Zgasili niedopałki i z ociąganiem podążyli do wejścia.
Dało się zauważyć, że nie
wszyscy są tacy opanowani, jak Adam i Artur, choć starali się
trzymać fason. Kaśka z roztargnieniem przedstawiała się
pozostałym w trakcie, gdy wspinali się wszyscy po schodach.
Wreszcie Artur ogarnął ją ramieniem – Nie denerwuj się.
Wszystko pod kontrolą – szepnął jej do ucha.
- To chyba dlatego, że mogę się
tylko bezczynnie przyglądać – fuknęła gniewnie – I jeszcze
ten wspólny obiad – dodała ciszej.
- Tym to już w ogóle się nie
przejmuj – roześmiał się – będą tak zszokowani tym, że
kogoś wreszcie przyprowadziłem...
- Nie powiedziałeś im? - przerwała
mu skonsternowana.
- Powiedziałem, ale myśleli, że
żartuję – wzruszył ramionami.
Dalsze dyskusje nie były już
możliwe, bo drzwi do sali otworzyły się i ukazał się w nich
starszy siwy pan w szarym garniturze. Uprzejmie zaprosił wszystkich
do środka. Po pięciu minutach siedmiu chłopaków wyszło na
korytarz, pozostawiając w środku jednego z kolegów.
- Co teraz? - Kaśka zupełnie
zapomniała o rozmowie sprzed chwili.
- Łukasz poszedł na pierwszy ogień,
a my czekamy – Artur przesunął dłonią po włosach – drugi
wchodzi Adam, potem Tomek i ja, a za nami reszta. Jak chcesz, to
możemy zejść na dół, bo to jeszcze potrwa.
- Lepiej nie – westchnęła, ale
zaraz uśmiechnęła się na widok Oli i Adama opartych o ścianę i
dyskutujących o czymś zawzięcie. Tej to dobrze, pomyślała z
zazdrością, i mama i babcia Adama są w niej zakochane.
- To tylko obiad. Nie panikuj –
Artur uniósł w górę jej podbródek palcem
wskazującym, a kciukiem potarł brzeg żuchwy – To ma dla Ciebie
aż takie znaczenie?
- Owszem ma – spojrzała mu w oczy,
ale jego szare wilcze spojrzenie wyrażało tylko spokój.
Po kilkunastu minutach drzwi się
otworzyły i chłopak, który bronił się pierwszy wywołał
Adama. Ten spokojnie pocałował Olę w policzek, mrugnął do nich
i... poszedł. Podeszli do Oli, żeby dotrzymać jej towarzystwa.
Tymczasem Łukasz z wypiekami na twarzy opowiadał wszystkim, jak mu
wypadła prezentacja i jak komisja zadawała mu pytania. Kaśka ze
zdumieniem zauważyła, że Arturowi nawet nie drgnęła powieka,
podczas gdy pozostali wyłazili ze skóry na myśl o własnym
„występie”. - Zawsze taki byłeś, czy tego się można nauczyć?
- spytała w końcu.
- Nauczyłem się od Adama –
przyznał - ale nie było to trudne.
Adam był w środku znacznie dłużej
niż Łukasz i w końcu zaczęli się niepokoić. Kiedy wreszcie
ukazał się w drzwiach, dziewczyny o mały włos nie rzuciły się
na niego z pytaniami.
- Chyba byli pod wrażeniem –
stwierdził lakonicznie.
- To cały Ty – Oli opadły ręce.
Kaśka miała wrażenie, że
poprzedniej nocy po prostu przejęła od Artura cały stres i teraz
była bliska omdlenia. Kiedy nadeszła jego kolej, ten zachował się
identycznie jak Adam. - Ja chyba zwariuję – lamentowała, patrząc
na drzwi.
- Lepiej zachowaj zimną krew na
popołudnie – Adam oparł się o ścianę obok niej – Jesteś
pierwszą dziewczyną, którą przedstawi rodzicom.
- Nie żartuj – spojrzała na Adama
z niedowierzaniem. Tej prawniczki im nie pokazał?
- Nie żartuję – powiedział
powoli. Zauważyła, że Ola posłała mu ostrzegawcze spojrzenie,
ale on je zignorował – Mam wrażenie, że dla jego mamy żadna
dziewczyna nie będzie dość dobra.
- O kurde! – nagle poczuła się
tak, jakby ktoś wytrącił jej ziemię spod nóg.
- Adam, nie przesadzaj! - Ola
zareagowała natychmiast – Jak byłam u nich z babcią to mama
Artura była dla mnie bardzo miła, a Kaśka ma dokładnie to samo.
Jest studentką, modelką... Jest dokładnie taka, jaka powinna być!
- Ola, daj spokój – przerwała
jej Kaśka. Mieszka sama, bo jej mama sprząta we Włoszech czyjeś
mieszkanie, a ojca nie zna, dodała w myślach.
- Ola, ona Cię poznała jako moją
dziewczynę – argument Adama był nie do przebicia.
– Dlaczego Artur mnie nie uprzedził?
Może mu nie zależy na tym, jak wypadnę?
- Nie o to chodzi – Adam mówił
cicho i łagodnie, tak, żeby nikt ich nie słyszał – myślę, że
on nie widzi problemu, bo nie zdaje sobie sprawy, jak jego mama jest
w niego zapatrzona. Artur jest podobny do jej ojca, a ona go
uwielbiała – umilkł i zamyślił się na moment – Nie mów,
że mu nie zależy...
- Przepraszam – nagle poczuła się
głupio – tak mi się powiedziało.
- Nie martw się – Ola objęła ją
za szyję - będzie mama Adama, a ona ma zdrowsze podejście do
facetów.
- I będzie babcia Kasia, a z jej
zdaniem liczą się wszyscy – Adam ogarnął ramionami obie
dziewczyny – ale fajnie, jak Artura nie ma – ucieszył się.
- Ja bym się nie przyzwyczajał –
aż podskoczyli na dźwięk głosu Artura.
- Jak poszło? - Adam utkwił w
przyjacielu uważne spojrzenie.
- A bo ja wiem? - Artur odwrócił
się do Kaśki – przyjąłem założenie, że cała historia
wynalazków to pasmo przypadków i... chyba im się
spodobała taka koncepcja.
Więc nie tylko słuchał, ale też
liczył się z jej zdaniem. Kaśka poczuła, jak rozpiera ją duma i
radość. To wszystko było takie dziwne i poplątane na samym
początku ich znajomości, ale powoli zaczynało przypominać
normalny związek.
Usiedli razem na parapecie w końcu
korytarza, czekając na pozostałych. Gadali o wizie dla Oli i
wyjeździe do Stanów. Adam opowiedział im też o spotkaniu z
dawnym kolegą Henryka Karskiego, Karola.
- Dlaczego nie dałeś mi znać? -
Artur nawet nie próbował ukryć wzburzenia.
- Przeceniłem własne siły –
przyznał Adam – Ale przynajmniej jest jakaś szansa na załatwienie
spraw ojca. Gdyby mój skarb nie zwrócił na siebie ich
uwagi, to pewnie nadal goniłbym za tymi papierami.
- No dobra, a Bogdan? Przecież
powiedziałam im skąd wiem o dokumentach – Ola wyglądała na
zmartwioną.
- Pewnie już dawno ucięli sobie z
nim pogawędkę – Adam jakby mniej się tym przejmował – żyje i
ma wszystkie kończyny całe, więc krzywda mu się nie stała –
zsunął się z parapetu i zapiął marynarkę na jeden guzik –
chodźcie. Chyba zaraz będziemy mieć wyniki?
Podeszli do reszty grupy dokładnie w
chwili, gdy drzwi się otworzyły i profesor zaprosił ich do środka.
Osiem dziewczyn zostało na korytarzu. Przechodzący studenci zerkali
na nie z zainteresowaniem, ale one zdawały się tego nie widzieć.
Dopiero po chwili Kaśka uświadomiła sobie, że taka żeńska grupa
musi tu być rzadkością. W końcu cała ósemka ubranych w
garnitury facetów z zadowolonymi minami wyszła z sali.
- Piątka z wyróżnieniem –
Adam wyciągnął dłonie do Oli.
- Nawet przez chwilę nie pomyślałam,
że będzie inaczej – roześmiała się serdecznie.
- Dostałem wyróżnienie –
Artur wyglądał na szczerze zaskoczonego – Tylko my dwaj... -
spojrzał na Adama, jakby szukał u niego potwierdzenia.
- Mówiłam Ci – Kaśka
zarzuciła mu ręce na szyję – wybrałeś bardzo trudny temat, ale
to dla Ciebie nie pierwszyzna, co? - dodała ciszej, wtulając mu się
w szyję.
Po chwili odsunęła się i sięgnęła
do torebki, wyjmując mały welurowy woreczek – To dla Ciebie. Mam
nadzieję, że przyniesie Ci szczęście w interesach – wręczyła
go zaskoczonemu Arturowi.
Otworzył go i wysunął na dłoń
srebrny klips do spinania pieniędzy, zapięty na jednodolarowym
banknocie. Obejrzał go ze wszystkich stron. Była tam wygrawerowana
data obrony i jego inicjały. - Jest piękny – uniósł głowę
i uśmiechnął się jednym kącikiem ust – nie spodziewałem się
- przyznał z zakłopotaniem. Zrobił krok do przodu, tak że jego
twarz znalazła się dokładnie naprzeciw dwojga wpatrzonych w niego
bursztynowych oczu.
- Resztę dostaniesz wieczorem –
wyszeptała bez tchu, cofając się o pół kroku.
- Już się nie mogę doczekać –
usłyszała cichy pomruk zadowolenia.
Przejechanie do Rynku o drugiej w
południe nie stanowiło większego problemu i wkrótce BMW
Adama zatrzymało się na niewielkim wewnętrznym dziedzińcu,
przekształconym przez mieszkańców przyległych kamienic w
parking. Wspięli się po schodach na drugie piętro. W drzwiach
przywitała ich energiczna starsza pani o żywym spojrzeniu i ciepłym
uśmiechu. Kaśka od razu się domyśliła, że to babcia Kasia.
- A Ty jesteś Kasia, moja imienniczka
– serdecznie przywitała Kaśkę, nie dając jej dojść do słowa
– Wchodźcie do pokoju, bo wszyscy są strasznie głodni.
Wzięła głęboki oddech i ruszyła
za Olą i Adamem, mając za plecami Artura. Przecież mnie nie
zjedzą, dodała sobie w myślach otuchy.
---
- Dlaczego nie chciałaś wejść do
domu, kiedy się przebierałem? - Artur otworzył drzwi golfa i
wrzucił na tył sporą sportową torbę.
- Wolałam pogadać jeszcze chwilę z
Olą i Adamem – uśmiechnęła się przepraszająco – a Twoja
mama i tak się spieszyła, więc po co miałam jej jeszcze
przeszkadzać?
- No, niby racja – przyznał – Ona
jest w porządku, chociaż ma dość bezpośredni sposób
bycia.
- Zauważyłam – zachichotała.
Pytanie o rodziców było wystarczająco bezpośrednie, żeby
wprawić ją w zakłopotanie. Dobrze, że Adam w porę ją ostrzegł,
czego ma się spodziewać. - Twojemu tacie też nic nie brakuje.
„Teraz rozumiem, dlaczego Artura tak trudno zastać w domu” -
przypomniała słowa, jakie wypowiedział, witając się z nią.
- No cóż – Artur uniósł
jedną brew – ma swoje lata, ale zna się na kobietach.
- Z pewnością – zaśmiała się,
już trochę rozluźniona – Twoja mama jest bardzo ładna. Zresztą,
mama Adama też. Są nawet trochę podobne – zastanowiła się –
Tylko z charakterów, chyba nie...
- Zdecydowanie nie – Artur wyjechał
na prostą. Pogładził udo Kaśki i ścisnął je lekko – Twoja
mama naprawdę pracuje w tej organizacji rozdzielającej leki? -
spytał.
- No chyba nie myślisz, że kłamałam?
- obruszyła się. To w zasadzie połowa prawdy, ale nie kłamstwo,
przyznała niechętnie w myślach.
- Nie, no coś Ty? Po prostu nigdy o
tym nie mówiłaś – uścisk na udzie zelżał, ale dłoń
pozostała na miejscu.
- Bo nie pytałeś – wzruszyła
ramionami. Brzmi to lepiej, niż sprzątaczka, pomyślała. Tak, jak
wdowa zabrzmiało w ustach jego mamy lepiej niż panna z dzieckiem.
Postanowiła, że na razie tego nie sprostuje – Chyba nie
przypadłam do gustu Twojej mamie, co? - spytała po chwili.
Nie odpowiedział od razu. Wpatrywał
się w drogę przed nimi, aż w końcu rzucił jej badawcze
spojrzenie – Myślę, że to dla niej nowość – powiedział
powoli - Daj jej trochę czasu.
Och, z przyjemnością! Kaśka
poczuła w żołądku ucisk, ale był on przyjemny. Więc to naprawdę
jest coś poważnego także dla Ciebie, kochany, pomyślała z
tkliwością.
- Jesteśmy – Artur zarzucił sobie
torbę na ramię – dostanę dalszy ciąg prezentu teraz, czy muszę
poczekać do wieczora?
- Musisz poczekać – droczyła się
– najpierw wyjaśnisz mi jedną rzecz, która będzie mi
potrzebna jutro na zajęciach.
- To będzie wymagało dodatkowej
opłaty – powiedział poważnie, ale w oczach zaiskrzyły mu się
wesołe ogniki.
- No cóż, w takim razie będę
chyba musiała poszukać tańszego korepetytora – pokiwała głową,
udając, że się zastanawia nad jego propozycją.
- Tylko spróbuj – groźba w
głosie Artura sprawiła, że była prawie gotowa „odpuścić”
naukę – Tym razem masz lekcję gratis, ale potem... - zawiesił
głos. W odpowiedzi Kaśka zachichotała i zaczęła szperać w
torebce w poszukiwaniu klucza.
Nie bardzo wiedział, dlaczego matka
zareagowała tak nerwowo, kiedy przedstawił Kaśkę. Przecież nie
zamierzał się z nią żenić. Za to ojciec był zachwycony, ale
trudno się dziwić, zważywszy na to jak wyglądała przyprowadzona
przez syna dziewczyna. Nawet fakt, że nie miała ojca nie zrobił na
nim większego wrażenia.
Weszli do mieszkania. - Wezmę
książkę, muszę najpierw zobaczyć, o co chodzi – Artur ruszył
do jej pokoju. Słyszała, jak szeleści kartkami – Hej, to zdjęcia
Twojej mamy? Niezła laska – zawołał.
- Miałeś czytać, a nie oglądać
zdjęcia – ofuknęła go, wchodząc do pokoju. Stał nad biurkiem z
otwartą książką w ręce i przyglądał się pozostawionym
fotografiom.
- Niezły z niej musiał być numer –
uśmiechnął się z błyskiem w oku.
- Dlaczego tak myślisz? - stanęła
obok i przyjrzała się zdjęciom jeszcze raz. Jego słowa zabrzmiały
jak komplement.
Artur wskazał zdjęcie, na którym
Marianna siedziała na kocu – Zgadnij co robiła zanim ktoś cyknął
jej fotkę? - uniósł znacząco brew.
- Myślisz, że...? - akurat to jej
nie przyszło do głowy, kiedy oglądała zdjęcia, ale coś w tym
było.
- Masz identyczny wyraz twarzy, jak
jesteś „po” - trącił delikatnie nosem jej policzek – Od razu
to widać – odłożył zdjęcie.
- Ja jakoś tego nie widzę – No,
dobra, może masz rację, przyznała w duchu.
- Bo nie oglądasz się wtedy w
lusterku – stwierdził z lekką drwiną w głosie – Ale ja
doskonale znam ten obraz... - oblizał się koniuszkiem języka,
zbliżając do niej twarz. Poczuła jego ciepły oddech na szyi.
Odsunęła się, oddychając płytko. Jeśli miała się przygotować
na zajęcia, to teraz.
Z największym trudem opanowali
podniecenie, które w nich narastało. Choć o tym nie
rozmawiali, oboje czuli, że jest między nimi coś więcej niż
pożądanie – Myślę, że te zdjęcia zrobił mój ojciec –
powiedziała szybko, starając się odwrócić swoje myśli od
nabrzmiewającego rozporka Artura – szkoda, że nie wiem, gdzie je
zrobił – odetchnęła głęboko.
- Nie wiesz? - w głosie Artura
zabrzmiało zdziwienie – naprawdę?
- A powinnam? - przyjrzała się
zdjęciom po raz kolejny – nie widziałam ich wcześniej, a mama
nigdy nie mówiła, gdzie dokładnie poznała ojca. Wiem tylko,
że była na wakacjach.
- To niedaleko, jakieś 50 – 60 km
stąd. Możemy tam kiedyś wyskoczyć – popatrzył na nią głodnym
wzrokiem – z aparatem – dodał głosem niższym, niż zwykle.
- Naprawdę wiesz, gdzie to jest? - O
cholera, może on tam mieszkał? Może tam jest jego grób?
Może tam mieszka jego matka? Słowo babcia w odniesieniu do kobiety,
która nie chciała jej nawet poznać, jakoś jej nie pasowało
– możemy tam pojechać w przyszłym tygodniu?
- A możemy później? Mam do
załatwienia jedną sprawę i nie będzie mnie przez trzy dni –
rzucił od niechcenia i wrócił do kartkowania książki.
- Powiesz mi, jaką? - oparła brodę
o jego ramię, robiąc słodkie oczy.
- Na razie nie, ale w odpowiedniej
chwili Ci powiem – odparł wymijająco – bierzmy się do tych
lekcji – rozsiadł się przy biurku, odsuwając na bok zdjęcia.
Niechętnie przysiadła się do niego
i spróbowała skupić na słowach, które do niej
wypowiadał. Ze zdziwieniem odkryła, że Artur ma niezwykły dar
jasnego formułowania myśli. Zawiły opis z książki nagle stał
się dla niej banalny w swojej prostocie. - Powinieneś pisać
podręczniki – stwierdziła, kiedy udało jej się odpowiedzieć na
wszystkie pytania jakie jej zadał, sprawdzając, czy zrozumiała. -
A teraz czas na Twój prezent, więc przenieś się na łóżko
– rozkazała, wstając.
Dopiero teraz zauważył, że przy
ścianie ułożyła podgłówek, tak że siadając w poprzek
mógł przyjąć pozycję półleżącą. Wykonał z
ochotą polecenie, zastanawiając się, co też wymyśliła.
Tymczasem Kaśka pociągnęła zasłonę, pogrążając pokój
w półmroku i sięgnęła do magnetofonu stojącego obok
biurka. Zanim zdążył się wygodnie ułożyć rozległo się „The
way you make me feel” Jacksona. Roześmiał się cicho.
Zapowiadało się nieźle. Uklękła obok niego i pochyliła się
tak, że jej usta znalazły się tuż przy jego uchu. Poczuł ciepło
jej oddechu i zapragnął jej. - Zaraz – przytrzymała jego dłoń
– ty nic nie robisz – przeniosła mu obie dłonie za głowę.
Odetchnął głęboko, ale postanowił na zrazie nie protestować.
Tymczasem ona podciągnęła powoli jego koszulkę, odsłaniając
równe „czekoladki” mięśni na jego brzuchu. Miał
uniesione ramiona, więc bez trudu ją ściągnęła. Pokryła
pocałunkami najpierw jego szyję, potem klatkę, by wreszcie
przenieść się niżej. Westchnął, gdy jej oddech dosięgnął
dróżki włosów rozpoczynającej się pod pępkiem i
ginącej gdzieś pod paskiem dżinsów. Kaśka uklękła nad
nim okrakiem i powoli rozpinała guziki od koszuli. Śledził jej
palce aż do chwili, gdy obie połówki przodu rozsunęły się
odsłaniając pełne piersi obramowane tylko cienką koronką.
Wyciągnął ręce, ale ona pogroziła mu palcem – Nic nie robisz –
przypomniała – bo Cię zwiążę – zagroziła.
Tego już było za wiele! Co ona
sobie wyobrażała? Otworzył usta, by zaprotestować, ale właśnie
wtedy ona ujęła jego twarz w dłonie i wpiła się w niego
pocałunkiem. To nie było delikatne, ale właśnie tego potrzebował.
Wpakowała mu język do ust i dosłownie go pożarła. Musiał
przyznać, że kompletnie go to wytrąciło z równowagi. Po
chwili jej lubieżny język zatoczył krąg w jego ustach, a gdy
podążył za nim, ona przejęła kontrolę nad jego językiem ssąc
go i przygryzając zębami. Sapała przy tym zapamiętale, co wydało
mu się tak cholernie seksowne, że poczuł przyjemne mrowienie w
jądrach. Nagle oderwała się od niego dysząc ciężko. Jej
obrzmiałe usta rozciągnęły się w szelmowskim uśmiechu. Miał
ochotę zlizać jej ten uśmiech z ust, ale ona zsunęła z ramion
bluzkę, po czym zajęła się jego spodniami. Nie spuszczając
wzroku z jego oczu, ściągnęła mu spodnie, a potem uklękła
między jego kolanami i pochyliła się do przodu. Wróciła do
pocałunków na jego podbrzuszu, ale tym razem zahaczyła
palcami gumkę bokserek i pociągnęła, odsłaniając nabrzmiały
członek. Kiedy dotknęła go ustami, poczuł, że twardnieje.
Cholera, mógł stwardnieć jeszcze bardziej? Przesunęła
paznokciami po jego męskości coraz mocniej unoszącej materiał
spodenek - Chyba nam to przeszkadza? - wyszeptała zmysłowo, a do
niego wreszcie dotarło, co miała zamiar zrobić. Odchylił głowę
i przymknął oczy, starając się zapanować nad chęcią
pochwycenia jej głowy i nakierowania tych słodkich pełnych ust na
siebie. Zadrżał, kiedy objęła go ręką i przesunęła nią w
dół, obnażając lśniącą główkę. Nie mógł
się oprzeć i spojrzał w dół w chwili, gdy wysunęła język
i przeciągnęła nim po całej długości, od nasady, aż do
koniuszka. Oblizała się i zamruczała zmysłowo. Uniósł
brwi, jakby w odruchu zdumienia. Robił to ze sto razy, ale nigdy nie
był aż tak podniecony, zanim jeszcze... - Ssss - wciągnął z
sykiem powietrze, kiedy objęła go ustami i wzięła w siebie tak
głęboko, jak zdołała. Dotyk jej języka, widok obejmujących go
ust, świadomość, że klęczy nad nim przyciśnięta piersiami do
jego ud, były chyba najbardziej erotycznym doznaniem, jakiego
doświadczył. Bezwiednie napiął mięśnie, kiedy zaczęła
poruszać głową w górę i w dół, wywołując fale
gorąca, rozchodzące się coraz mocniej i dalej z tego jednego
miejsca. Jej policzki zapadały się, kiedy ssała go i pochłaniała.
Gdzieś z głębi piersi wyrwał mu się niski pomruk, kiedy zmęczona
rozchyliła usta, by dać im chwilę wytchnienia. Nie ma wprawy,
przemknęło mu przez myśl, lecz nie tylko mu to nie przeszkadzało,
ale wręcz poczuł coś w rodzaju dumy, że właśnie tak chciała
sprawić mu przyjemność. Zresztą, nie potrzebowała wiele się
starać, by doprowadzić go do ekstazy. Przez ułamek sekundy myślał
nawet, że wystrzeli wprost do jej gardła. Byłby to chyba
najszybszy orgazm w jego życiu. Tymczasem ona powróciła do
pracy. Oddychała płytko, pojękując cicho od czasu do czasu, co
przyprawiało go o zawrót głowy. Zacisnął pięści z całej
siły, ale na niewiele się to zdało. Nie panował już nad sobą.
Poruszył biodrami, wypychając je na spotkanie jej ust, modląc się,
by nie przestawała. Lecz ona chwyciła dłońmi jego biodra i wbiła
mu paznokcie, przyciągając go do siebie i dosłownie go połykając.
Orgazm uderzył go jak huragan, bez ostrzeżenia. Odrzucił głowę w
tył i wypchnął biodra w górę, z chrapliwym jękiem.
Przyjęła wszystko, co do kropli, a na koniec oblizała zmysłowo
opuchnięte usta i utkwiła w nim swoje ogromne bursztynowe oczy.
- To było... - wydyszał – Cholera,
Kaśka, jesteś idealna! - i choć nie sprecyzował, czy ma na myśli
to, co zrobiła teraz, czy całokształt, poczuła się wspaniale.
Wprost euforycznie dobrze! Opadła zmęczona na jego brzuch,
przyciskając do niego policzek.
Artur opuścił ramiona i wsunął
palce w jej jedwabiste włosy. Nie zaprotestowała, kiedy gładził
jej kark i głowę. - Połóżmy się razem – poprosił
cicho. Pozbyła się reszty garderoby i wsunęła pod kołdrę. -
Jeśli pozwolisz, to za chwilę wezmę sobie dokładkę – wyszeptał
jej wprost do ucha. Objęła go i przytuliła się mocno, jakby się
bała, że jej ucieknie. Sięgnął ręką w dół i objął
dłonią jej krągły pośladek, przygarniając go do siebie. Była
idealna pod każdym względem. Był tego absolutnie pewien.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz