Przez niedomknięte okiennice do
pokoju docierały przytłumione odgłosy budzącego się do życia
miasta. Jednak nie to było powodem, dla którego Artur nie
mógł spać. Przeżycia poprzedniego dnia wywarły na nim
większy wpływ niż przypuszczał. Mimo pozornego opanowania,
wielokrotnie ogarniał go lęk i tylko on wiedział, ile razy serce o
mało nie wyskoczyło mu z klatki piersiowej. Jeszcze teraz na samą
myśl czuł dławienie w gardle. Było ono jednak coraz słabsze i
momentami nawet przyjemne. Jeszcze raz spróbował odtworzyć
ich ponowne przybycie do tego domu. Marianna nadspodziewanie dobrze
zniosła wiadomość o tym, że zostanie teściową i w dodatku
babcią. Inna sprawa, że rozegrał to dość sprytnie. Najpierw
pozwolili jej ochłonąć po stresie wywołanym ucieczką Kaśki i
skrzętnie omijali temat podczas kolacji. Dopiero kiedy rozsiedli się
wygodnie w fotelach, Artur w dość oficjalnej formie poprosił ją o
zgodę na ślub. Kiedy ją otrzymał, przyznali oboje, że chcieliby
z wiadomych względów pobrać się najpóźniej w
październiku. Zanim wszyscy zdążyli ochłonąć zwrócił
się do księdza Andrzeja. - Mam nadzieję, że jako najbliższy
krewny Kasi ze strony ojca zechcesz nie tylko być naszym gościem,
ale weźmiesz czynny udział w tej uroczystości.
Spokojnie przyjął zaskoczone
spojrzenie Kaśki i jej mamy. Zaległa taka cisza, że prawie słyszał
bicie czterech serc.
- Kasiu? - ksiądz po raz pierwszy
zwrócił się bezpośrednio do niej – Co Ty na to?
- Ja chcę tego, co Artur – odparła
przez ściśnięte gardło i utkwiła wzrok w swoim rozmówcy.
Długo nie spuszczali z siebie wzroku, aż w końcu na ich twarzach
pojawił się nieśmiały uśmiech.
Kaśka westchnęła przez sen i Artur
odwrócił głowę w jej stronę. Spała na wznak, z lekko
rozchylonymi ustami, na jej bladych policzkach pojawił się
delikatny rumieniec. Wokół oczu wciąż widoczne były
zaczerwienienia - pamiątka po przepłakanym popołudniu.
Prześledził wzrokiem jej szczupłą
sylwetkę wyraźnie zarysowaną pod cienkim prześcieradłem.
Uśmiechnął się na widok dłoni z połyskującym na palcu
pierścionkiem. Za nic na świecie nie chciała go zdjąć, nawet do
snu. A więc mam narzeczoną, pomyślał, a niedługo będzie moją
żoną. Jak to jest mieć żonę, zastanowił się? Jedynym żonatym
facetem w ich otoczeniu był Pawełek, ale on akurat nie był
najlepszym kandydatem do rozmowy. Adam pewnie już się zaręczył,
wpadło mu do głowy. Przecież rozmawiali o tym przed wakacjami.
Wszystko wskazywało na to, że on pierwszy się ożeni, a tymczasem
los spłatał im figla. Przynajmniej będę miał świadka, roześmiał
się w duchu.
Z korytarza dobiegły ciche kroki.
Jakby ktoś w miękkich rannych pantoflach stąpał ostrożnie po
kamiennej posadzce. Cały dom był nią wyłożony, zmieniały się
tylko kolory w poszczególnych pokojach. Sypialnia, którą
im wskazała Maria wyłożona była granitem w odcieniu brudnego
różu, do tego meble z polerowanego orzecha z marmurowymi
blatami. Gdyby nie zmęczenie, Kaśka pewnie obejrzałaby każdy
najmniejszy fragment. Tymczasem ledwie skończyła krótki
prysznic, padła do łóżka i zasnęła wpół zdania.
Artur znów jej się przyjrzał. Spała tak spokojnie. Nie mógł
się oprzeć myśli, że w dużej mierze było to jego zasługą.
Na końcu korytarza rozległ się
hałas, jakby szum wody? Artur wstał ostrożnie, poprawił spodenki
od piżamy i powoli zbliżył się do drzwi sypialni. Rzucił jeszcze
okiem na łóżko, ale Kaśka pogrążona była w głębokim
śnie. Wyszedł na korytarz i ruszył w kierunku, skąd docierały
hałasy.
- Nie możesz spać? - ksiądz Andrzej
w cienkim szlafroku i rannych pantoflach krzątał się po niewielkim
aneksie kuchennym – Kawy?
- Poproszę – Artur z zaskoczeniem
odkrył, że na piętrze urządzono jakby dodatkową maleńką
kuchnię ze stoliczkiem na dwie osoby. Przylegający do niej balkon
umeblowany był niskimi rattanowymi fotelami ocienionymi płócienną
markizą. Gęsto ustawione donice z drzewkami oliwnymi i
pomarańczowymi zasłaniały widok przed ciekawskimi spojrzeniami.
Inna sprawa, że na tyłach kamienicy przebiegała wąska uliczka
używana prawdopodobnie tylko przez mieszkańców, a domy
naprzeciw miały bardzo podobne dyskretne balkoniki.
- Otwórz drzwi – usłyszał
za plecami – wypijemy na zewnątrz, to będziemy mogli porozmawiać
nie budząc nikogo.
Na balkonie Artur znalazł dużą
drewnianą tacę, która po rozłożeniu nóżek
zamieniała się w stoliczek. Usiedli z filiżankami cappuccino w
dłoniach. Na tacy pojawiła się fajansowa miseczka z drobnymi
ciasteczkami maślanymi. Nieźle, pomyślał Artur, oceniając
rozmiary domu. - Piękny dom – powiedział głośno – i w
świetnym miejscu.
- Nie jest mój, ale mogę z
niego korzystać wedle własnego uznania – ksiądz jakby czytał w
jego myślach – To przywilej mojej pozycji – wydało mu się, że
głos księdza pobrzmiewał goryczą.
Artur pokiwał głową i upił łyk
delikatnej mlecznej kawy.
– Marianna wspaniale go umeblowała,
choć część sprzętów już tu była – ciągnął ksiądz.
Artur znów pokiwał głową,
ale nie powiedział ani słowa. Zbytek w jakim żyli był dla niego
szokiem, ale nie chciał tego oceniać.
- Jesteś dobrym dyplomatą – ksiądz
pociagnał łyk kawy i przyjrzał się Arturowi uważnie – Co
będziesz robił w życiu? - spytał przyjaźnie – Marianna mówiła,
że skończyłeś AGH. Będziesz inżynierem?
- Już nim jestem, ale nie planuję
pracy w fabryce – odparł wpatrując się w swoje dłonie
obejmujące delikatną porcelanową filiżankę – Miałem pomysł
na sprowadzanie zachodnich samochodów, ale do tego potrzebny
jest porządny warsztat, lakiernia, ludzie... czyli pieniądze –
roześmiał się.
- Mów dalej – ksiądz Andrzej
wyraźnie się zainteresował.
Artur streścił mu swoje
dotychczasowe próby pomnożenia pieniędzy. Nie ukrywał przy
tym roli, jaką odegrała Kaśka. - Na szczęście odzyskałem
zainwestowane pieniądze - zakończył – Choć prawie straciłem
już nadzieję na wygrzebanie się z długów. Gdyby nie Kaśka,
to pewnie bym tu nie siedział i prawdę powiedziawszy, to nie chcę
myśleć, gdzie bym był. Ona czasem potrafi zrobić coś tak
szalonego... - przyjemne wspomnienia wywołały na jego twarzy ciepły
uśmiech.
- Ma to po ojcu – ksiądz Andrzej
wpatrywał się w srebrzysto-zielone listki oliwek z dziwnym
uśmiechem.
- I jest strasznie uparta – dodał z
westchnieniem.
- No, to akurat ma po matce – ksiądz
roześmiał się, ale zaraz spoważniał – Byłem w seminarium,
kiedy to się stało. Każde z nas wróciło do swojego życia,
ale kiedy się dowiedziałem... uznałem, że nie powinienem być
księdzem, a wtedy Marianna spytała, co zamierzam robić w życiu...
i wiesz co? Nie potrafiłem jej odpowiedzieć – umilkł i przez
chwilę wpatrywał się w resztki mlecznej pianki oblepiającej
wnętrze filiżanki, jakby tam szukał odpowiednich słów –
Moja matka była załamana. Miała tylko mnie. Niczego na świecie
nie pragnęła tak, jak tego, bym został księdzem – uśmiechnął
się gorzko – Kobiety podjęły za mnie najważniejsze decyzje
-przyznał smutno - Mój wuj był już wtedy bardzo chory... -
ciągnął - Nie mogli mieć dzieci, a bardzo ich chcieli oboje z
ciotką... miał żal do mojej matki, że mnie powstrzymała –
westchnął – Zgodził się dać dziecku nazwisko.
- Ale Kaśka nosi nazwisko matki –
zauważył Artur.
- Marianna uznała, że tak będzie
lepiej, bo mniej będzie to zwracało uwagę. Nie zapominaj w jakich
czasach wtedy żyliśmy – dodał cicho i odstawił filiżankę na
tacę - Rzadko się spotykaliśmy i zawsze w tajemnicy przed Kasią...
i moją matką. Dopiero, kiedy zmarła, wszystko się zmieniło.
- Chyba powinniście jej powiedzieć
wcześniej... - stwierdził ostrożnie Artur – Bardzo to przeżyła.
- Wiem, ale baliśmy się, że to jej
wypaczy obraz rodziny i związku między dwojgiem ludzi... Boże, to
takie skomplikowane – ksiądz przeczesał dłońmi włosy.
Pojedyncze srebrne niteczki zalśniły w porannym słońcu.
- Teraz już nie musicie się bać –
Arturowi nagle zrobiło się go żal. Właściwie, ich obojga.
Krótkie wyznanie nie oddawało w pełni tego, przez co
przeszli. Nawet teraz nie mogli okazać sobie uczuć tak jak on i
Kaśka.
- Pomogę Ci – powiedział nagle
ksiądz Andrzej – Skoro niedługo zostaniemy rodziną...
- Ale ja nie zamierzam zostać ani
księdzem, ani zakonnikiem – zażartował Artur.
- Mam nadzieję! - ksiądz Andrzej
podniósł się energicznie z fotela – Zacznę od zrobienia
kawy, żebyś mógł zrobić dobre wrażenie na swojej
narzeczonej.
Kaśka przeciągnęła się leniwie i
otworzyła oczy. Wydało jej się, że czuje obok siebie ruch. Artur
usiadł ostrożnie na łóżku tak, by nie uronić nic z
zawartości pękatej filiżanki.
- To dla mnie? - uniosła się na
łokciach.
- Dla mojej narzeczonej, więc jeśli
nią jesteś, to tak – odparł niskim czarującym głosem i uniósł
jedną brew.
W odpowiedzi wyciągnęła przed
siebie dłoń z połyskującym w półmroku pierścionkiem i
uśmiechnęła się promiennie.
- Tak, to na pewno Ty – Artur
poczekał aż usiądzie wygodnie i podał jej filiżankę – Pij, a
ja Cię trochę pozaczepiam – dodał, mrużąc oczy. Ułożył się
na łokciu obok Kaśki i sięgnął ręką pod prześcieradło,
którym była nakryta. Głaskał jej gładkie udo, posuwając
się centymetr po centymetrze w górę. Wreszcie sięgnął
dalej wsuwając palce między jej rozchylone nogi.
- Uważaj, bo się obleję! – aż
podskoczyła z wrażenia.
- To się pospiesz, bo już nie dam
rady czekać dłużej – niski seksowny głos i ciepłe palce
bezczelnie wędrujące do jej wrażliwego miejsca uświadomiły jej,
że nie żartuje.
- Przestań! A jak ktoś wejdzie? -
broniła się słabo, czując jak pod wpływem pieszczot wzbiera w
niej wilgoć.
- Nie wejdzie – odparł pewnym
siebie aksamitnym głosem – skoro dali nam wspólną
sypialnię, to wiedzą, że trzeba poczekać, aż sami wyjdziemy, a
poza tym w drzwiach jest klucz. Zgadnij, co zrobiłem? - jeden kącik
ust uniósł mu się w filuternym uśmiechu.
Kaśka przełknęła resztkę kawy i
odstawiła drżącą ręką filiżankę na nocną szafkę - Naprawdę
nie powinniśmy... - szepnęła bez przekonania.
- Ale ja mam gdzieś to, co
powinniśmy, a co nie – czarował ją rozpalonym spojrzeniem –
Poza tym wczoraj mama mi Cię dała, pamiętasz? - zniżył głos –
Ciesz się, że pozwoliłem Ci spać, bo teraz już tak lekko nie
będzie... - starał się, by to zabrzmiało groźnie.
- Taak? - udała oburzenie – Więc
teraz jestem Twoją własnością? - nie mogła się powstrzymać, by
jeszcze raz nie spojrzeć na pierścionek.
- W łóżku tak! - rzucił i
nie czekając dłużej, zanurkował pod cienkie płótno
przykrycia dokładnie między jej nogi. Chichotał w duchu na myśl,
jak będzie się starała powstrzymać jęki rozkoszy. Chyba fajnie
mieć żonę, przemknęło mu jeszcze przez myśl, zanim całkowicie
pochłonęły go zupełnie inne zajęcia.
Kiedy dodasz coś nowego?
OdpowiedzUsuń