Rodos,
Lipiec 2014
Majka
stanęła przed lustrem i odchyliwszy głowę zaczęła zaplatać
włosy w warkocz. Nawet z taką fryzurą nie przypominała już
„kujonicy” z ogólniaka. To ciekawe, że przylgnęło do
niej takie przezwisko, mimo że nigdy nie była kujonem. Spędzała
nad książkami znacznie mniej czasu niż rówieśnicy. Nikt
jednak nie chciał uwierzyć w jej zdolności, zwłaszcza, że
rodzice trzymali ją krótko, więc nie udzielała się
towarzysko. Dopiero na studiach trochę odpuścili.
-
Zostaw je rozpuszczone – Agnieszka wsadziła głowę do łazienki –
Są takie piękne!
-
I takie potargane na tym wietrze – roześmiała się.
-
A pamiętasz chłopaka, który cię zaczepił na lotnisku? - Na
twarzy Agi zagościł szelmowski uśmiech. Miała na myśli
roześmianego surfera, który założył się z kolegami, że
nakłoni Majkę do rozpuszczenia włosów, zebranych na czas
podróży w ciasny węzeł. – Gdybyś widziała wzrok Marka.
Bazyliszek przy nim to betka! - zadrwiła.
-
Nie żartuj. Nawet na mnie nie spojrzał od tamtej pory. On ma swoje
wykopki i tylko to się dla niego liczy.
-
Wykopaliska! - poprawiła ją przyjaciółka – A poza tym,
chyba lepiej, że twoją konkurentką jest dziura w ziemi, a nie
blond seksbomba.
Nie
mogła się nie roześmiać. Od tygodnia, dzień w dzień wstawali
rano i jechali autobusem osiem kilometrów, żeby dotrzeć do
starej części miasta. Potem jeszcze piętnaście minut uliczkami
wybrukowanymi granitową kostką lub mozaiką z otoczaków i...
dziura w ziemi, jak to nazwała Aga. Z punktu widzenia geologa, nic
ciekawego. Za to pobliski kościół i klasztor należący
kiedyś do Joannitów... To była gratka! Poprzedniego dnia
wdała się w dyskusję z kierującym pracami Grekiem, który
zaproponował jej w końcu obejrzenie fundamentów i piwnic
osadzonego na skale budynku.
-
Idziecie? - donośny głos dobiegał z korytarza.
-
Już, już! - Majka pospiesznie przeczesała włosy palcami i
pobiegła za Agnieszką, o mało nie gubiąc płaskich sandałków.
-
Masz mokre włosy – usłyszała nagle i o mało nie zabiła się o
własne nogi. Marek zwrócił na nią uwagę!
-
Wyschną na wietrze – uśmiechnęła się nieśmiało – Nie
chciałam, żebyście czekali.
Ruszyli
całą grupą chodnikiem wzdłuż wybrzeża.
-
O czym tak gadałaś dzisiaj rano? - Marek podszedł do Majki i
zrównał z nią krok.
-
Masz na myśli Stamatisa? - roześmiała się – O rodzajach skał.
Powiedział mi, że w pobliżu jest wyspa z wulkanem, Nissiros.
-
Nie wiedziałem, że tam jest wulkan... A piwnice? Znalazłaś coś
ciekawego?
-
Nie. Wszystko jest osadzone na skale wapiennej. Z punktu widzenia
geologa, banał. A jak twój relief? Odkopałeś go?
-
Odsłoniłem prawie cały. Ma z boku pękniecie - rzucił i
przyspieszył kroku.
Majkę
zatkało. Pęknięcie? Zestawiła to bezwiednie ze swoim snem.
Została nieco w tyle. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, osuszając
je ciepłymi podmuchami. Ruch samochodowy się zagęszczał, co mogło
oznaczać tylko jedno – zbliżali się do starego miasta. W oddali
już widać było maszty jachtów przycumowanych w porcie
Mandrake. Wkrótce zauważyli oświetlone symbole Rodos,
jelenia i łanię, ustawione na wieżyczkach u wejścia do portu.
Minęli je i szli dalej, ignorując bramy, zapraszające do
przekroczenia murów. Nastawione na turystów drogie
restauracje starego miasta nie były tym, czego szukali.
-
Tutaj to mają jachty! - jeden z chłopaków wskazał rząd
motorowych olbrzymów – A patrzcie tam! - wyciągnął dłoń
w kierunku równie okazałych jachtów żaglowych.
Majka
podążyła wzrokiem za jego dłonią. Nigdy nie widziała tak
ogromnych łodzi. Zatrzymała się na chwilę, by lepiej się
przyjrzeć.
-
Majka! Nie zostawaj w tyle! - dobiegł ją głos Agi.
-
Idę...
Odwróciła
się w samą porę, by ujrzeć barierkę odgradzającą chodnik od
wjazdu na teren prywatnej przystani. Zatrzymała się na moment, by
odgarnąć włosy i już miała ruszyć, gdy nagle w uliczkę skręcił
elegancki samochód, zagradzając jej drogę. W jego lśniącym
lakierze odbijały się światła latarni. Kierowca opuścił
przyciemnianą szybę i już miał coś powiedzieć do strażnika,
gdy nagle jego wzrok padł na Majkę. Otworzył usta, a po chwili je
zamknął. W jego oczach ujrzała coś, co sprawiło, że na ułamek
sekundy zapomniała gdzie jest i co tu robi. Była w nich jakaś
tajemnica i siła, i coś znajomego, magnetycznego... Utonęła w
tych oczach...
-
Majka!
Odwróciła
głowę w stronę przyjaciół. Zrobiła krok, samochód
ruszył. Wymijając barierkę zauważyła zamykającą się szybę.
-
Co się stało? Chcesz się zgubić? - dostało jej się za
opóźnianie marszu.
-
Nie, nic. Samochód zajechał mi drogę...
Idąc
szybko wzdłuż płotu, zdążyła jeszcze zobaczyć, że samochód
zatrzymuje się przy jednej z łodzi, nad którą wznosił się
wysoki, połyskujący metalicznie maszt. Podbiegła parę kroków,
by dogonić resztę grupy i po chwili pochłonęła ją rozmowa o
tym, co zamówią, kiedy dotrą do tawerny.
Kolacja
przeciągnęła się do późnej nocy, a ponieważ wydali
wszystkie pieniądze, które przy sobie mieli, nie pozostało
im nic innego, jak wracać piechotą. Majka ze zdziwieniem zauważyła,
że dreszczyk emocji jaki ją ogarniał za każdym razem, gdy
znajdowała się obok Marka, gdzieś przepadł. Za to jej myśli raz
po raz biegły do tajemniczego mężczyzny. Utkwiły jej w pamięci
jego niesamowite oczy.
Przed
snem spróbowała sobie przypomnieć dokładnie całą
sytuację. Przymknęła ciężkie powieki. Tak bardzo chciała ujrzeć
tajemniczego nieznajomego. Jej oddech stawał się coraz głębszy i
spokojniejszy.
Nie
wiem, gdzie jestem. Wszystko jest takie zamazane... Aha, chciałam
zobaczyć jeszcze raz tego nieznajomego z samochodu. Muszę sobie
wyobrazić przystań. Nie, nie muszę! Wystarczy, że sobie
przypomnę... Powoli z mgły wyłania się obraz, przybiera realne
kształty, tak bardzo realne.
Idę
deptakiem, koło przystani, ale tym razem jestem sama. Nikt mnie nie
rozproszy. Ciepły wiatr szarpie delikatnie moje włosy, rozwiewa je
i plącze. Próbuję je ujarzmić, tak jak wtedy. Zaraz go
zobaczę. Unoszę głowę. Jest! Samochód zatrzymuje się
przed bramą, szyba opuszcza się powoli. Stoję za barierką i
patrzę... Tak zapamiętałam. Wygląda chyba na trzydzieści lat?
Jest opalony, ogorzały od słońca i wiatru, ale nie spalony. Jego
skóra ma złocisty odcień. Włosy. Kasztanowe z jaśniejszymi
pasmami spłowiałymi od słońca, półdługie, zaczesane do
tyłu, lśniące... Podnosi na mnie wzrok. Chyba zemdleję? Ma
ciemnoniebieskie oczy, takie szafirowe, pełne głębi,
nieodgadnione... Prosty nos i usta, męskie, ale pełne, lekko
spękane... pewnie od słońca i morskiej bryzy.
Chcę
żeby wysiadł. Chcę zobaczyć, jak wygląda. Wpatruję się w niego
intensywnie. Nasze spojrzenia są pomostem, nie możemy się od
siebie oderwać. Dziwnie się czuję. Jakby on także stawał się
realny. Inaczej, niż w tamtym śnie o Marku i kamieniu!
-
Czego chcesz ode mnie? - głos ma niski, pełen ciepła, ale
stanowczy – Powiedz mi.
-
Chcę, żebyś wysiadł – wypowiadam głośno ostatnią myśl.
Parkuje
tuż za bramą i... wysiada. Ależ jest przystojny! Wysoki, wyższy
ode mnie o głowę, mocno zbudowany, ale nie typ mięśniaka. W jego
ruchach jest jakaś zwinność, a zarazem pewność siebie. Jasna
lniana koszula wypuszczona na spodnie, zamszowe mokasyny, na
nadgarstku masywny zegarek. Tak wyobrażam sobie żeglarza. Podchodzi
do mnie.
-
Pamiętam cię – mówi cicho. Ma taki głęboki, miły głos.
-
Ja ciebie też – szepczę.
Przygląda
mi się uważnie. Kącik jego ust drga leciutko. Taksuje mnie
wzrokiem? Nie, po prostu patrzy. Uśmiecha się lekko. Podobam mu
się! No pewnie, przecież to mój sen.
-
Jak masz na imię? - pytam, przełamując nieśmiałość.
Nie
odpowiada. Za to posyła mi takie spojrzenie, że miękną mi kolana.
-
Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia... - ja też omiatam go
powłóczystym spojrzeniem. A co mi tam! To tylko sen.
-
Hieronim – mówi powoli i szczerzy do mnie zęby.
Nie
potrafię ukryć zawodu. Głupie to imię. Dlaczego sama nie
wymyśliłam mu innego? Przecież mogłam. Chichoczę nerwowo.
-
Nie podoba ci się – stwierdza, podchodząc bliżej.
-
Nie – mówię śmiało i zaglądam mu w oczy – Wolałabym
inne.
Ma
piękny uśmiech. Taki niewymuszony, szczery, a jednocześnie taki...
dyskretny. On się nie śmieje, on się uśmiecha.
-
Masz wyjątkowe oczy. Wcześniej tego nie zauważyłem – zniża
głos.
Wcześniej?
Kiedy wcześniej? Czuję jego odurzający zapach i czuję ciepło
jego ciała. Chciałabym zobaczyć jak wygląda pod tą śnieżnobiałą
koszulą. Chciałabym poczuć, jak pachnie jego skóra, jak
smakuje... Stop! Widzę, że się waha, ale po chwili wyraz jego
twarzy się zmienia...
-
Oskar. Mam na imię Oskar – mówi cicho, tuż koło mojego
ucha. Czuję na skórze jego oddech. Przymykam oczy. Czekam...
Nagle
odsuwa się ode mnie.
-
Chcesz się przejść?
-
Jasne! To znaczy, jeśli masz ochotę - poprawiam się szybko.
-
Wszystko, czego sobie życzysz – Jaki szarmancki, myślę
zadowolona, że tak ładnie mi to wychodzi, choć właściwie, wcale
się nie staram. Jakoś tak... samo.
Idziemy
deptakiem obok siebie. Nasze ręce się stykają i czuję jak
przenika mnie prąd. On też to czuje. Patrzy na mnie zaskoczony.
Uśmiecham się i spuszczam wzrok. Ujmuje mnie za rękę. Ma trochę
szorstkie dłonie, ale ich dotyk jest taki przyjemny.
-
Pięknie tu – zachwycam się, kiedy mijamy bramę i skręcamy na
drewniany pomost.
-
Też lubię to miejsce. Ma niepowtarzalny klimat – zerka na mnie z
zaciekawieniem – Jesteś na wakacjach?
-
Można tak powiedzieć – wzdycham. Grzebanie się w piachu, w
morderczym słońcu trudno nazwać wypoczynkiem, ale jestem
szczęśliwa i chyba mi się to spodobało? - Jestem z przyjaciółmi,
archeologami.
-
Och! Ty też jesteś archeologiem? - wydaje się szczerze
zainteresowany.
-
Nie. Studiuję geologię, ale zaproponowali mi wyjazd, więc
postanowiłam skorzystać, a poza tym przydaje im się moja pomoc –
Uśmiecham się, widząc jego zaskoczoną minę. Po co ja mu to
wszystko mówię?
-
Opowiedz mi o sobie – prosi i zwalnia kroku – Masz taki ładny
głos.
-
Naprawdę? - nikt mi tego dotąd nie mówił. Nikt, poza Agą,
ale to dziewczyna i w dodatku przyjaciółka. Nikt, bo z nikim
tak nie rozmawiam. - Co chcesz wiedzieć?
-
Wszystko. Powiedz mi to, co chcesz, żebym o tobie wiedział –
przygląda mi się z uwagą, chłonie oczami moją twarz, a ja czuję,
że chcę mu powiedzieć tyle rzeczy.
-
Jestem na trzecim roku studiów – zaczynam. Nie wiem, co
miałabym mu powiedzieć, żeby go oczarować. Tak bym chciała
zrobić na nim wrażenie. - Dostałam się bez egzaminów, bo w
klasie maturalnej zajęłam drugie miejsce na olimpiadzie z
geografii...
-
Majka! - słyszę głos, ale nie wiem, skąd dobiega.
-
Ktoś cię woła – mówi ze smutkiem Oskar – Musisz wracać.
Rozglądam
się, ale nikogo nie widzę. Za to czuję, że uścisk naszych dłoni
się rozluźnia.
-
Powiesz mi, jak masz na imię? - pyta w napięciu, jakby to miało
dla niego szczególne znaczenie - Jeśli nie chcesz, to nie
musisz, ale wolałbym wiedzieć.
-
Majka – uśmiecham się – Mam na imię Maja.
-
Spotkamy się jeszcze? - pyta.
Uśmiecham
się do niego. Chce mnie znów zobaczyć!
-
Może...?
-
Wstawaj! - Majka poczuła, że Aga potrząsa ją za ramię.
-
Ale miałam piękny sen... – westchnęła i przeciągnęła się
leniwie – Już rano?
-
Owszem. Pamiętasz, że mamy dziś skończyć cały ten bajzel? -
prychnęła Agnieszka i wydęła usta - Dość mam już tego skwaru
i kurzu. Z przyjemnością stąd wyjadę!
-
A ja nie... - Uśmiechnęła się do siebie, wracając w myślach na
nadmorski deptak.
-
Oj, to musiał być mokry sen – przyjaciółka posłała jej
podejrzliwe spojrzenie – Co ci się śniło?
-
Nie powiem ci, bo będziesz się ze mnie śmiała! - krzyknęła,
zrywając się z łóżka.
Pobiegła
do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Ostrożnie wyjęła z
pudełeczka szkła kontaktowe i spojrzała w lustro. Założenie
brązowych soczewek zajęło jej jedną chwilę.
Witaj. Roksano fajne opisy miejsc, otoczenia i osób. Takie magiczne opowiadanie. Jeszcze za mało się dzieje, by coś powiedzieć, ale fajne. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńOj, jeszcze zobaczysz! Zaraz zacznie się dziać! Jutro rano chyba dam radę wrzucić następną część. Pozdrawiam, R
UsuńRoksano domyślam się że będzie się działo. Przecież to dopiero początek opowiadania. Takie wprowadzenie. Jakby akcja była szybka, to opowiadanie było by krótkie takie jednoczęściowe. Roksano ja nie oceniam opowiadania po danych częściach, oceniam całość. Jedne części są spokojniejsze, opisy miejsc, osób, wprowadzenie dla jakiejś akcji. Co do opowiadania. Zastanawiam się kim był facet w samochodzie. Czyżby wnuk ( oczywiście tak się tylko zastanawiam, nie chcę byś zdradzała szczegóły). Oczywiście dowiemy się tego z następnych części. Pozdrawiam Wiktor
Usuń