Lek

Lek

wtorek, 25 sierpnia 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 3

Rodos, Lipiec 2014
Majka stanęła przed lustrem i odchyliwszy głowę zaczęła zaplatać włosy w warkocz. Nawet z taką fryzurą nie przypominała już „kujonicy” z ogólniaka. To ciekawe, że przylgnęło do niej takie przezwisko, mimo że nigdy nie była kujonem. Spędzała nad książkami znacznie mniej czasu niż rówieśnicy. Nikt jednak nie chciał uwierzyć w jej zdolności, zwłaszcza, że rodzice trzymali ją krótko, więc nie udzielała się towarzysko. Dopiero na studiach trochę odpuścili.
- Zostaw je rozpuszczone – Agnieszka wsadziła głowę do łazienki – Są takie piękne!
- I takie potargane na tym wietrze – roześmiała się.
- A pamiętasz chłopaka, który cię zaczepił na lotnisku? - Na twarzy Agi zagościł szelmowski uśmiech. Miała na myśli roześmianego surfera, który założył się z kolegami, że nakłoni Majkę do rozpuszczenia włosów, zebranych na czas podróży w ciasny węzeł. – Gdybyś widziała wzrok Marka. Bazyliszek przy nim to betka! - zadrwiła.
- Nie żartuj. Nawet na mnie nie spojrzał od tamtej pory. On ma swoje wykopki i tylko to się dla niego liczy.
- Wykopaliska! - poprawiła ją przyjaciółka – A poza tym, chyba lepiej, że twoją konkurentką jest dziura w ziemi, a nie blond seksbomba.
Nie mogła się nie roześmiać. Od tygodnia, dzień w dzień wstawali rano i jechali autobusem osiem kilometrów, żeby dotrzeć do starej części miasta. Potem jeszcze piętnaście minut uliczkami wybrukowanymi granitową kostką lub mozaiką z otoczaków i... dziura w ziemi, jak to nazwała Aga. Z punktu widzenia geologa, nic ciekawego. Za to pobliski kościół i klasztor należący kiedyś do Joannitów... To była gratka! Poprzedniego dnia wdała się w dyskusję z kierującym pracami Grekiem, który zaproponował jej w końcu obejrzenie fundamentów i piwnic osadzonego na skale budynku.
- Idziecie? - donośny głos dobiegał z korytarza.
- Już, już! - Majka pospiesznie przeczesała włosy palcami i pobiegła za Agnieszką, o mało nie gubiąc płaskich sandałków.
- Masz mokre włosy – usłyszała nagle i o mało nie zabiła się o własne nogi. Marek zwrócił na nią uwagę!
- Wyschną na wietrze – uśmiechnęła się nieśmiało – Nie chciałam, żebyście czekali.
Ruszyli całą grupą chodnikiem wzdłuż wybrzeża.
- O czym tak gadałaś dzisiaj rano? - Marek podszedł do Majki i zrównał z nią krok.
- Masz na myśli Stamatisa? - roześmiała się – O rodzajach skał. Powiedział mi, że w pobliżu jest wyspa z wulkanem, Nissiros.
- Nie wiedziałem, że tam jest wulkan... A piwnice? Znalazłaś coś ciekawego?
- Nie. Wszystko jest osadzone na skale wapiennej. Z punktu widzenia geologa, banał. A jak twój relief? Odkopałeś go?
- Odsłoniłem prawie cały. Ma z boku pękniecie - rzucił i przyspieszył kroku.
Majkę zatkało. Pęknięcie? Zestawiła to bezwiednie ze swoim snem. Została nieco w tyle. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, osuszając je ciepłymi podmuchami. Ruch samochodowy się zagęszczał, co mogło oznaczać tylko jedno – zbliżali się do starego miasta. W oddali już widać było maszty jachtów przycumowanych w porcie Mandrake. Wkrótce zauważyli oświetlone symbole Rodos, jelenia i łanię, ustawione na wieżyczkach u wejścia do portu. Minęli je i szli dalej, ignorując bramy, zapraszające do przekroczenia murów. Nastawione na turystów drogie restauracje starego miasta nie były tym, czego szukali.
- Tutaj to mają jachty! - jeden z chłopaków wskazał rząd motorowych olbrzymów – A patrzcie tam! - wyciągnął dłoń w kierunku równie okazałych jachtów żaglowych.
Majka podążyła wzrokiem za jego dłonią. Nigdy nie widziała tak ogromnych łodzi. Zatrzymała się na chwilę, by lepiej się przyjrzeć.
- Majka! Nie zostawaj w tyle! - dobiegł ją głos Agi.
- Idę...
Odwróciła się w samą porę, by ujrzeć barierkę odgradzającą chodnik od wjazdu na teren prywatnej przystani. Zatrzymała się na moment, by odgarnąć włosy i już miała ruszyć, gdy nagle w uliczkę skręcił elegancki samochód, zagradzając jej drogę. W jego lśniącym lakierze odbijały się światła latarni. Kierowca opuścił przyciemnianą szybę i już miał coś powiedzieć do strażnika, gdy nagle jego wzrok padł na Majkę. Otworzył usta, a po chwili je zamknął. W jego oczach ujrzała coś, co sprawiło, że na ułamek sekundy zapomniała gdzie jest i co tu robi. Była w nich jakaś tajemnica i siła, i coś znajomego, magnetycznego... Utonęła w tych oczach...
- Majka!
Odwróciła głowę w stronę przyjaciół. Zrobiła krok, samochód ruszył. Wymijając barierkę zauważyła zamykającą się szybę.
- Co się stało? Chcesz się zgubić? - dostało jej się za opóźnianie marszu.
- Nie, nic. Samochód zajechał mi drogę...
Idąc szybko wzdłuż płotu, zdążyła jeszcze zobaczyć, że samochód zatrzymuje się przy jednej z łodzi, nad którą wznosił się wysoki, połyskujący metalicznie maszt. Podbiegła parę kroków, by dogonić resztę grupy i po chwili pochłonęła ją rozmowa o tym, co zamówią, kiedy dotrą do tawerny.
Kolacja przeciągnęła się do późnej nocy, a ponieważ wydali wszystkie pieniądze, które przy sobie mieli, nie pozostało im nic innego, jak wracać piechotą. Majka ze zdziwieniem zauważyła, że dreszczyk emocji jaki ją ogarniał za każdym razem, gdy znajdowała się obok Marka, gdzieś przepadł. Za to jej myśli raz po raz biegły do tajemniczego mężczyzny. Utkwiły jej w pamięci jego niesamowite oczy.

Przed snem spróbowała sobie przypomnieć dokładnie całą sytuację. Przymknęła ciężkie powieki. Tak bardzo chciała ujrzeć tajemniczego nieznajomego. Jej oddech stawał się coraz głębszy i spokojniejszy.

Nie wiem, gdzie jestem. Wszystko jest takie zamazane... Aha, chciałam zobaczyć jeszcze raz tego nieznajomego z samochodu. Muszę sobie wyobrazić przystań. Nie, nie muszę! Wystarczy, że sobie przypomnę... Powoli z mgły wyłania się obraz, przybiera realne kształty, tak bardzo realne.
 Idę deptakiem, koło przystani, ale tym razem jestem sama. Nikt mnie nie rozproszy. Ciepły wiatr szarpie delikatnie moje włosy, rozwiewa je i plącze. Próbuję je ujarzmić, tak jak wtedy. Zaraz go zobaczę. Unoszę głowę. Jest! Samochód zatrzymuje się przed bramą, szyba opuszcza się powoli. Stoję za barierką i patrzę... Tak zapamiętałam. Wygląda chyba na trzydzieści lat? Jest opalony, ogorzały od słońca i wiatru, ale nie spalony. Jego skóra ma złocisty odcień. Włosy. Kasztanowe z jaśniejszymi pasmami spłowiałymi od słońca, półdługie, zaczesane do tyłu, lśniące... Podnosi na mnie wzrok. Chyba zemdleję? Ma ciemnoniebieskie oczy, takie szafirowe, pełne głębi, nieodgadnione... Prosty nos i usta, męskie, ale pełne, lekko spękane... pewnie od słońca i morskiej bryzy.
Chcę żeby wysiadł. Chcę zobaczyć, jak wygląda. Wpatruję się w niego intensywnie. Nasze spojrzenia są pomostem, nie możemy się od siebie oderwać. Dziwnie się czuję. Jakby on także stawał się realny. Inaczej, niż w tamtym śnie o Marku i kamieniu!
- Czego chcesz ode mnie? - głos ma niski, pełen ciepła, ale stanowczy – Powiedz mi.
- Chcę, żebyś wysiadł – wypowiadam głośno ostatnią myśl.
Parkuje tuż za bramą i... wysiada. Ależ jest przystojny! Wysoki, wyższy ode mnie o głowę, mocno zbudowany, ale nie typ mięśniaka. W jego ruchach jest jakaś zwinność, a zarazem pewność siebie. Jasna lniana koszula wypuszczona na spodnie, zamszowe mokasyny, na nadgarstku masywny zegarek. Tak wyobrażam sobie żeglarza. Podchodzi do mnie.
- Pamiętam cię – mówi cicho. Ma taki głęboki, miły głos.
- Ja ciebie też – szepczę.
Przygląda mi się uważnie. Kącik jego ust drga leciutko. Taksuje mnie wzrokiem? Nie, po prostu patrzy. Uśmiecha się lekko. Podobam mu się! No pewnie, przecież to mój sen.
- Jak masz na imię? - pytam, przełamując nieśmiałość.
Nie odpowiada. Za to posyła mi takie spojrzenie, że miękną mi kolana.
- Chcę wiedzieć, z kim mam do czynienia... - ja też omiatam go powłóczystym spojrzeniem. A co mi tam! To tylko sen.
- Hieronim – mówi powoli i szczerzy do mnie zęby.
Nie potrafię ukryć zawodu. Głupie to imię. Dlaczego sama nie wymyśliłam mu innego? Przecież mogłam. Chichoczę nerwowo.
- Nie podoba ci się – stwierdza, podchodząc bliżej.
- Nie – mówię śmiało i zaglądam mu w oczy – Wolałabym inne.
Ma piękny uśmiech. Taki niewymuszony, szczery, a jednocześnie taki... dyskretny. On się nie śmieje, on się uśmiecha.
- Masz wyjątkowe oczy. Wcześniej tego nie zauważyłem – zniża głos.
Wcześniej? Kiedy wcześniej? Czuję jego odurzający zapach i czuję ciepło jego ciała. Chciałabym zobaczyć jak wygląda pod tą śnieżnobiałą koszulą. Chciałabym poczuć, jak pachnie jego skóra, jak smakuje... Stop! Widzę, że się waha, ale po chwili wyraz jego twarzy się zmienia...
- Oskar. Mam na imię Oskar – mówi cicho, tuż koło mojego ucha. Czuję na skórze jego oddech. Przymykam oczy. Czekam...
Nagle odsuwa się ode mnie.
- Chcesz się przejść?
- Jasne! To znaczy, jeśli masz ochotę - poprawiam się szybko.
- Wszystko, czego sobie życzysz – Jaki szarmancki, myślę zadowolona, że tak ładnie mi to wychodzi, choć właściwie, wcale się nie staram. Jakoś tak... samo.
Idziemy deptakiem obok siebie. Nasze ręce się stykają i czuję jak przenika mnie prąd. On też to czuje. Patrzy na mnie zaskoczony. Uśmiecham się i spuszczam wzrok. Ujmuje mnie za rękę. Ma trochę szorstkie dłonie, ale ich dotyk jest taki przyjemny.
- Pięknie tu – zachwycam się, kiedy mijamy bramę i skręcamy na drewniany pomost.
- Też lubię to miejsce. Ma niepowtarzalny klimat – zerka na mnie z zaciekawieniem – Jesteś na wakacjach?
- Można tak powiedzieć – wzdycham. Grzebanie się w piachu, w morderczym słońcu trudno nazwać wypoczynkiem, ale jestem szczęśliwa i chyba mi się to spodobało? - Jestem z przyjaciółmi, archeologami.
- Och! Ty też jesteś archeologiem? - wydaje się szczerze zainteresowany.
- Nie. Studiuję geologię, ale zaproponowali mi wyjazd, więc postanowiłam skorzystać, a poza tym przydaje im się moja pomoc – Uśmiecham się, widząc jego zaskoczoną minę. Po co ja mu to wszystko mówię?
- Opowiedz mi o sobie – prosi i zwalnia kroku – Masz taki ładny głos.
- Naprawdę? - nikt mi tego dotąd nie mówił. Nikt, poza Agą, ale to dziewczyna i w dodatku przyjaciółka. Nikt, bo z nikim tak nie rozmawiam. - Co chcesz wiedzieć?
- Wszystko. Powiedz mi to, co chcesz, żebym o tobie wiedział – przygląda mi się z uwagą, chłonie oczami moją twarz, a ja czuję, że chcę mu powiedzieć tyle rzeczy.
- Jestem na trzecim roku studiów – zaczynam. Nie wiem, co miałabym mu powiedzieć, żeby go oczarować. Tak bym chciała zrobić na nim wrażenie. - Dostałam się bez egzaminów, bo w klasie maturalnej zajęłam drugie miejsce na olimpiadzie z geografii...
- Majka! - słyszę głos, ale nie wiem, skąd dobiega.
- Ktoś cię woła – mówi ze smutkiem Oskar – Musisz wracać.
Rozglądam się, ale nikogo nie widzę. Za to czuję, że uścisk naszych dłoni się rozluźnia.
- Powiesz mi, jak masz na imię? - pyta w napięciu, jakby to miało dla niego szczególne znaczenie - Jeśli nie chcesz, to nie musisz, ale wolałbym wiedzieć.
- Majka – uśmiecham się – Mam na imię Maja.
- Spotkamy się jeszcze? - pyta.
Uśmiecham się do niego. Chce mnie znów zobaczyć!
- Może...?

- Wstawaj! - Majka poczuła, że Aga potrząsa ją za ramię.
- Ale miałam piękny sen... – westchnęła i przeciągnęła się leniwie – Już rano?
- Owszem. Pamiętasz, że mamy dziś skończyć cały ten bajzel? - prychnęła Agnieszka i wydęła usta - Dość mam już tego skwaru i kurzu. Z przyjemnością stąd wyjadę!
- A ja nie... - Uśmiechnęła się do siebie, wracając w myślach na nadmorski deptak.
- Oj, to musiał być mokry sen – przyjaciółka posłała jej podejrzliwe spojrzenie – Co ci się śniło?
- Nie powiem ci, bo będziesz się ze mnie śmiała! - krzyknęła, zrywając się z łóżka.
Pobiegła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi. Ostrożnie wyjęła z pudełeczka szkła kontaktowe i spojrzała w lustro. Założenie brązowych soczewek zajęło jej jedną chwilę.

3 komentarze:

  1. Witaj. Roksano fajne opisy miejsc, otoczenia i osób. Takie magiczne opowiadanie. Jeszcze za mało się dzieje, by coś powiedzieć, ale fajne. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, jeszcze zobaczysz! Zaraz zacznie się dziać! Jutro rano chyba dam radę wrzucić następną część. Pozdrawiam, R

      Usuń
    2. Roksano domyślam się że będzie się działo. Przecież to dopiero początek opowiadania. Takie wprowadzenie. Jakby akcja była szybka, to opowiadanie było by krótkie takie jednoczęściowe. Roksano ja nie oceniam opowiadania po danych częściach, oceniam całość. Jedne części są spokojniejsze, opisy miejsc, osób, wprowadzenie dla jakiejś akcji. Co do opowiadania. Zastanawiam się kim był facet w samochodzie. Czyżby wnuk ( oczywiście tak się tylko zastanawiam, nie chcę byś zdradzała szczegóły). Oczywiście dowiemy się tego z następnych części. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń