Lek

Lek

czwartek, 3 grudnia 2015

Meteory. Przed świtem 18

Zamek Ainay-le-Vieil. Październik 2014



Samochód skręcił gwałtownie, tak, że Majka, nie spodziewająca się takiego manewru, wsparła się o Oskara, o mało nie oblewając go szampanem. Po chwili poczuli, że koła toczą się po nierównym gruncie. Za oknami pojawiły się odległe światła.
- Prawie jesteśmy – Oskar schylił się i pocałował Majkę w usta – Ale mamy wyczucie czasu.
Westchnęła w odpowiedzi. Nie zachwycała jej perspektywa znalezienia się oko w oko z chłopakami, którzy przecież cały czas siedzieli z przodu i doskonale zdawali sobie sprawę, co działo się na tyle ich pojazdu. Wygładziła sweterek i dopięła najwyższy guziczek. Oskar przyglądał jej się z rozbawieniem.
- Nie przejmuj się – położył jej dłoń na udzie – Przecież seks między dwojgiem dorosłych ludzi to coś normalnego – użył jej własnych słów.
- Najwyraźniej nie w tym cyrku – zamruczała pod nosem.
Chrzęst żwiru przerwał im dalszą rozmowę. Samochód zatrzymał się łagodnie.
- Pani pozwoli – Oskar otworzył swoje drzwi i wysiadł pierwszy, a po chwili podał Majce dłoń, pomagając wysiąść.
- Panie Lowrens, jest pan bardzo szarmancki – roześmiała się, pokrywając zmieszanie.
Akos i Greg także wysiedli i bez słowa ruszyli po bagaże. Majka zauważyła, że na przedzie były również dwa rzędy siedzeń, ale oba zwrócone w kierunku jazdy. Pomiędzy nimi, na stoliku piętrzyła się spora górka poplamionych sosem serwetek, a w powietrzu unosił się zapach pieczeni. Spojrzała na Oskara z podziwem. Zadbał o wszystkich! Rozejrzała się wokół siebie. Stali na dziedzińcu, nieco z boku od głównych drzwi. Otaczający ich mrok rozpraszało światło dwóch niezbyt mocnych latarni. Przeciwległa część i wejście nie były oświetlone. Za to Majka zauważyła nagle dwa poruszające się złociste obłoczki, przybierające momentami ludzkie kształty.
- Goście Mistrza – szepnął jej do ucha Oskar i podał ramię – Chodźmy.
Ledwie pokonali obszerny przedsionek, gdy na szczycie schodów pojawiła się Lady Margaret.
- Jesteście nareszcie! - wyciągnęła do nich ręce.
Majka z zachwytem obserwowała, jak z wdziękiem pokonała dzielącą ich odległość, stąpając po schodach, jak po wybiegu dla modelek. Musnęła jej policzek i na ułamek sekundy wstrzymała oddech, jakby zaskoczona zapachem. Zaraz jednak uśmiechnęła się serdecznie.
- Oskar, dziadek chce pilnie widzieć ciebie i Grega – spojrzała na syna – Maryann, my idziemy do mnie. Pokażę ci pokoje. Ty z nami - rzuciła do Akosa i nie czekając, ruszyła w głąb korytarza.
- Widzimy się potem – mrugnął do niej Oskar.
- Coś się stało? - spytała Majka, zrównując się z Margaret.
- Jakiś problem z wulkanem na Islandii – westchnęła – Odkąd Maks rozwiązał grupę Oskara, jego obowiązki przejął Andriej, taki młody chłopak z Darem siły. Jest pełen zapału, ale niedoświadczony... - skręciła i po przejściu kilku kroków zatrzymała się przed drzwiami podobnymi do Oskarowych. Nacisnęła klamkę i po chwili otoczył ich zapach cytrusów i gardenii.
Majka ze zdumieniem rozejrzała się po obszernym przedpokoju wyłożonym kamienną mozaiką. Przypominał atrium antycznej willi. Na środku stał kamienny stół z misą wypełnioną kwiatami gardenii. To one rozsiewały wokół ten cudowny zapach. Po obu stronach szerokiego wejścia do salonu stały dwie okazałe donice z drzewkami pomarańczowymi.
- Akos, zanieś bagaż Maryann tam – wskazała drzwi z jasnego drewna – Potem jesteś wolny, ale nie opuszczaj zamku. Oskar może cię potrzebować.
- Lady Margaret, proszę wybaczyć, ale... - zawahał się, spoglądając wyczekująco na Majkę.
- Jesteś wolny. Jeśli będę cię potrzebować, to dam ci znać – dotknęła znacząco niewielkiej torebki, gdzie spoczywała jej komórka.
Lady Margaret posłała jej zaskoczone spojrzenie, ale nie powiedziała ani słowa.
- Akos pracuje teraz dla mnie – Majka starała się, żeby zabrzmiało to naturalnie. Nie miała zamiaru tłumaczyć łączącej ich zależności.
- Szybko się uczysz.
Po wyjściu Akosa, Lady Margaret pokazała Majce jej tymczasowe lokum. Składało się z dwóch obszernych pokoi i łazienki. Pierwszy przeznaczony był na gabinet, ale miał też lekka kanapę i fotele ustawione wokół niskiego stolika z marmurowym blatem. Drugi stanowiła elegancka sypialnia, połączona z pokojem kąpielowym, jak Majka nazwała w myślach łazienkę.
- Z sypialni możesz wyjść do ogrodu. Na końcu muru jest furtka, a za nią ogród Oskara – Lady Margaret wskazała Majce drzwi balkonowe – Dam ci kilka minut na odświeżenie się. Czekam w salonie.
- Bardzo dziękuję – znów poczuła się nieco zażenowana bezpośredniością swojej gospodyni.
- Och, to naprawdę drobiazg – ta ostatnia machnęła lekceważąco ręką – Naprawdę się cieszę, że tu jesteś.
- Ja też się cieszę – przyznała – I dziękuję, że mnie gościsz, i poświęcasz mi swój czas...
- Robię to z przyjemnością, nie z obowiązku. Nie powinnaś się czuć zakłopotana.
- To przez to miejsce. Jest takie piękne i eleganckie – uśmiechnęłą się nieśmiało – Nie przywykłąm do czegoś takiego. Naprawdę jestem pod wrażeniem. I jestem wdzięczna! - zapewniła gorąco.
Lady Margaret spojrzała jej prosto w oczy. Jej wzrok był łagodny i pełen wręcz matczynego ciepła.
- To tylko rzeczy – powiedziała powoli. – Ułatwiają życie, ale nie są wartością samą w sobie. Kiedy żyje się tu dostatecznie długo, człowiek przestaje je zauważać. Chyba, że ma się coś więcej... - W jej głosie pobrzmiewała nutka goryczy – No, ale wszystko wskazuje na to, że wkrótce to ty będziesz mnie tu gościła – dodała pogodniej.
- Ja...? - Majka zaniemówiła.
- Do zobaczenia w salonie – przerwała jej łagodnie i skierowała się do reprezentacyjnej części apartamentu.
Majka przez chwilę zastanawiała się nad szybkim prysznicem, ale w końcu poprzestała na umywalce i bidecie. Nie chciała zwlekać ani minuty dłużej, niż to było konieczne.
- Margaret? - zawołała cicho, zaglądając do salonu.
W nim również stało kilka donic z cytrynami obwieszonymi dojrzałymi owocami, ale też obsypanymi mięsistymi białymi kwiatkami, wydzielającymi cudownie słodką woń. Obite miękką tkaniną szezlongi i fotele zachęcały do odpoczynku. Ustawione pod ścianami komody dźwigały alabastrowe rzeźby, półmiski z owocami i smukłe karafki pełne różnokolorowych nalewek.
- Zjesz coś albo wypijesz? - Margaret wyszła z przylegającej do salonu kuchni, niosąc tacę ze szklankami i dzbankiem świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy.
- Chętnie napiję się soku. Jedliśmy z Oskarem w samochodzie – odparła szybko.
- Dobrze. W taki razie siadaj. Musimy ustalić jakiś harmonogram – westchnęła – Potrzebujemy paru lekcji... - przez moment szukała odpowiedniego słowa – zachowania – rozłożyła ręce z zakłopotaniem.
Majka zachichotała, ale zaraz się uspokoiła, widząc minę Margaret.
- Wiem, reaguję zbyt żywiołowo – przyznała.
- Mnie to nie przeszkadza, a Oskarowi tym bardziej – na twarzy Margaret pojawił się ciepły uśmiech, ale będziesz zmuszona występować publicznie, a Zgromadzenie ma coś w rodzaju niepisanego protokołu – zaczęła.
- Niepisanego?
- Tak. Nie ma określonych zasad, ale obowiązuje powściągliwość. Pewnie już się zorientowałaś, że w większym towarzystwie staramy się nie okazywać zbyt wielu emocji. Kiedyś jeden z uczniów przyrównał to do meczów tenisa. Wcześniej ich nie oglądałam. W ogóle niewiele korzystałam z telewizji, ale po jego słowach, pomyślałam, że warto czasem podejrzeć, gdzie żyją nie w pełni obdarowani... Uczę ich, jak poruszać się wewnątrz Zgromadzenia - spojrzała na Majkę, upewniając się, że ta ją rozumie.
- Chyba wiem, o co ci chodzi – pokiwała głową – Zwróciłam uwagę, że po przemówieniach nie było oklasków. W ogóle, te przemówienia były strasznie konkretne, bez odwoływania się do emocji. Nasi politycy tak nie przemawiają, a w każdym razie rzadko. Najczęściej gadają godzinami i nic z tego nie wynika.
- My szanujemy czas innych. Śnienie trwa do wschodu słońca, więc musimy dbać, by słuchacze nie ryzykowali. Przekazujemy najważniejsze sprawy konkretnie i oczekujemy, że rozmówca zrobi to podobnie. Jednak zauważyłaś pewnie, że wszyscy starają się mówić... ładnie, poprawnie.
- Tak, na to też zwróciłam uwagę – przyznała – Oskar nawet na co dzień tak mówi. Nie przeklina... - zaróżowiła się lekko.
- To prawda, choć ostatnio mu się zdarzyło. No, ale to nie jest zabronione – roześmiała się Margaret – Żeby to lepiej zrozumieć, powinnaś sobie przypomnieć, skąd pochodzi Dar. Starożytna Grecja to kolebka kultury, jaką dzisiaj znamy. Tam powstała i wykształciła się sztuka retoryki. My oczywiście nie jesteśmy aż takimi mistrzami, ale dążenie do doskonałości jest mile widziane.
- Staram się... – Majka poczuła się trochę, jak w szkole.
- Och, wiem! - Margaret położyła dłoń na jej dłoni – Wypadłaś doskonale! Anastazja chwaliła cię przez cały ranek.
- Naprawdę? - zdziwiła się – Ona tu jest?
- Musiała wracać, ale masz w niej wielką przyjaciółkę i jeśli tylko zechcesz, możemy ją odwiedzić.
- A jej mąż? Nie wyglądał na równie zachwyconego.
- Timothy? - Margaret aż zamrugała ze zdziwienia – Nie skrzywdziłby cię. On po prostu jest taki szorstki w obyciu, ale to dobry człowiek. Wierz mi, że tak jest, a znam go doskonale. W końcu jest moim bratem.
- No tak, przepraszam, zupełnie o tym zapomniałam – wbiła wzrok w swoje dłonie – To przez jego słowa na Radzie...
- Wybacz mu. Ma Dar siły i odpowiada za bezpieczeństwo Zgromadzenia. Nie może sobie darować, że nie udało mu się ochronić Nicolasa. Poluje na Swena od lat i powoli zaczyna tracić cierpliwość.
- Rozumiem go – przed oczami stanął Majce obraz udręczonego Akosa – Mam nadzieję, że go dopadnie - w jej głosie pojawiła się nuta zaciętości.
Margaret umilkła na chwilę w zamyśleniu. Majka sięgnęła po sok. Do tej pory nie powiedziała nikomu o spotkaniu ze Swenem. Postanowiła to nadrobić, ale do tego konieczna była obecność Oskara.
- Co właściwie się stało z tym wulkanem? - spytała Majka, schodząc z niebezpiecznego tematu.
- Jak mówiłam, Andriej jest niedoświadczony i zdaje się, że zszedł za nisko. W pełni Obdarowani muszą pamiętać, że także podczas śnienia mają ciało, które podlega pewnym prawom fizyki.
- Ale nic mu się nie stało... - zaniepokoiła się Majka.
- Jeszcze nie wiadomo, ale mamy nadzieję, że Oskar go z tego wyciągnie. Greg też ma duże doświadczenie – Margaret rozłożyła bezradnie ręce.
- A Oskar? Jemu nic się nie stanie?
- Nie martw się o niego. Wie co robi.
Pewność, z jaką to mówiła, nieco uspokoiła Majkę, ale jednak od czasu do czasu zerkała na drzwi, mając nadzieję, że stanie w nich Oskar.
- Proponuję, żebyśmy ustaliły sobie spotkania na godziny przedpołudniowe. Pewnie będziesz chciała spędzać sporo czasu w bibliotece? - Margaret znów skupiła się na Majce.
- Mam taki zamiar.
- Musisz też kiedyś spać. Co prawda, potrzebujesz znacznie mniej snu, niż przeciętny człowiek, ale jeśli chcesz w pełni wykorzystywać Dar, powinnaś odpoczywać. Przydałaby ci się pomoc. Mogę ci kogoś polecić, bo zdaję sobie sprawę, że nie znasz wielu Obdarowanych...
- Mam taką osobę – przerwała jej łagodnie Majka – To Manuela, córka prawników, którzy mi pomagali...
- Manuela? Och, córka Salmy! - Margaret kiwała przez chwilę głową na boki, jakby coś rozważała – Myślałam o kimś starszym – przyznała w końcu – Ale... jest bardzo zrównoważona. Była jedną z najlepszych uczennic. Może być. Zatrudnisz ją?
- Chciałabym – Majka przełknęła głośno ślinę – Jeszcze z nią nie rozmawiałam, ale chyba się zgodzi? Miałam nadzieję, że Oskar mi pomoże, bo ja nie bardzo wiem, jak to się załatwia. Akos właściwie tak automatycznie przeszedł do mnie. Nawet nie bardzo wiem, jak powinnam mu zapłacić i ile...
- W porządku – Margaret uśmiechnęła się wyrozumiale – Ja to załatwię. Przystępując do Zgromadzenia zyskujesz prawo do korzystania z jego zasobów. Powiedz, kogo potrzebujesz, a Zgromadzenie go opłaci. Możesz coś od siebie dodać, ale bądź pewna, że po pierwsze i tak nie dzieje im się krzywda, a po drugie, praca dla ciebie podnosi mocno status takiej osoby.
- Teraz rozumiem – szepnęła do siebie, przypominając sobie słowa Salmy. Nie miała zamiaru zapomnieć o Manueli! - W takim razie, potrzebuję asystentki i tłumaczki. Manuela będzie doskonała, ale chcę ją osobiście zapytać. Nie narzucę jej tej pracy, jeśli jej nie przyjmie z własnej woli.
- Jak uważasz – Margaret posłała jej nieodgadnione spojrzenie.
- Tak właśnie uważam – stwierdziła z przekonaniem.
- W takim razie, załatwmy to od razu. Mamy kilka godzin spokojnego snu. Możemy udać się do domu Manueli i jej rodziców. Każ Akosowi nas zaanonsować, a potem spać!
- Udasz się ze mną?
- Dawno nie widziałam się z Salmą – powiedziała wstając - Powinnam jej podziękować – po twarzy Margaret błąkał się zagadkowy uśmiech – Mój syn chyba nigdy nie był tak szczęśliwy – wyszeptała do siebie cicho, kiedy Majka nie mogła jej już dosłyszeć.

5 komentarzy:

  1. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. I W końcu Majka odwdzięczy się rodzicom Manueli. To jak Manuela i Akos będą dla niej pracować to będą razem nawet za dnia. Dzięki Roksano za nową część. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. witam wszystkich serdecznie! Roksano, ta część nie obfituje w tak emocjonujące sceny jak dwa poprzednie rozdziały ale mam wrażenie, że coś ważnego w niej jest. Zastanawia mnie dlaczego Margaret wstrzymała oddech przy powitaniu, może poczuła zapach Oskara na skórze Majki albo chodzi o coś innego? Mam nadzieję, że Oskarowi nic się nie stanie w czasie akcji na Islandii. Spodobało mi się: „To tylko rzeczy – powiedziała powoli. – Ułatwiają życie, ale nie są wartością samą w sobie. Kiedy żyje się tu dostatecznie długo, człowiek przestaje je zauważać. Chyba, że ma się coś więcej... - W jej głosie pobrzmiewała nutka goryczy – No, ale wszystko wskazuje na to, że wkrótce to ty będziesz mnie tu gościła – dodała pogodniej.” No i te ostatnie słowa z cytatu – czy Margaret chodziło po prostu o to, że Majka i Oskar mają się w przyszłości zaręczyć i chciała jej pokazać, że o tym wie i akceptuje? Bardzo interesująca jest ta relacja, która nawiązuje się pomiędzy Margaret i Majką. Dziewczyna na pewno dużo wyniesie z ich częstych spotkań.
    Nie mogę się doczekać kiedy znowu pojawi się Anastazja – tworzy z Majką zgrany duet, dwie szalone kobiety „w cyrku” =)
    Zakładam, że Manuela przyjmie propozycję pracy i z ogromną radością będzie pomagać Majce rozwikłać zagadkę dot. natury Daru.
    Pozdrawiam, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kasiu!!!. Kasiu też zwróciłem uwagę na te fragmenty opowiadania. Kasiu a Anastazja jest świetna.
      Dziewczyny, a co tu tak smutno?. Natalio, Klaudio stało się coś?.
      Pozdrawiam Wszystkich na blogu Wiktor

      Usuń
  3. Studia się stały :-( A właściwie to nauka przez te studia, wykładowcy szaleją przed świętami i brak czasu na cokolwiek :-P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Klaudia , zbliżają się święta a po świętach już są zaliczenia itp. Oczywiście czytałam część tylko jakoś brak czasu by napisać cokolwiek ;) Natalia

    OdpowiedzUsuń