Zamek
Ainay-le-Vieil. Październik 2014
Samochód
skręcił gwałtownie, tak, że Majka, nie spodziewająca się
takiego manewru, wsparła się o Oskara, o mało nie oblewając go
szampanem. Po chwili poczuli, że koła toczą się po nierównym
gruncie. Za oknami pojawiły się odległe światła.
- Prawie jesteśmy –
Oskar schylił się i pocałował Majkę w usta – Ale mamy wyczucie
czasu.
Westchnęła w
odpowiedzi. Nie zachwycała jej perspektywa znalezienia się oko w
oko z chłopakami, którzy przecież cały czas siedzieli z
przodu i doskonale zdawali sobie sprawę, co działo się na tyle ich
pojazdu. Wygładziła sweterek i dopięła najwyższy guziczek. Oskar
przyglądał jej się z rozbawieniem.
- Nie przejmuj się
– położył jej dłoń na udzie – Przecież seks między
dwojgiem dorosłych ludzi to coś normalnego – użył jej własnych
słów.
- Najwyraźniej nie
w tym cyrku – zamruczała pod nosem.
Chrzęst żwiru
przerwał im dalszą rozmowę. Samochód zatrzymał się
łagodnie.
- Pani pozwoli –
Oskar otworzył swoje drzwi i wysiadł pierwszy, a po chwili podał
Majce dłoń, pomagając wysiąść.
- Panie Lowrens,
jest pan bardzo szarmancki – roześmiała się, pokrywając
zmieszanie.
Akos i Greg także
wysiedli i bez słowa ruszyli po bagaże. Majka zauważyła, że na
przedzie były również dwa rzędy siedzeń, ale oba zwrócone
w kierunku jazdy. Pomiędzy nimi, na stoliku piętrzyła się spora
górka poplamionych sosem serwetek, a w powietrzu unosił się
zapach pieczeni. Spojrzała na Oskara z podziwem. Zadbał o
wszystkich! Rozejrzała się wokół siebie. Stali na
dziedzińcu, nieco z boku od głównych drzwi. Otaczający ich
mrok rozpraszało światło dwóch niezbyt mocnych latarni.
Przeciwległa część i wejście nie były oświetlone. Za to Majka
zauważyła nagle dwa poruszające się złociste obłoczki,
przybierające momentami ludzkie kształty.
- Goście Mistrza –
szepnął jej do ucha Oskar i podał ramię – Chodźmy.
Ledwie pokonali
obszerny przedsionek, gdy na szczycie schodów pojawiła się
Lady Margaret.
- Jesteście
nareszcie! - wyciągnęła do nich ręce.
Majka z zachwytem
obserwowała, jak z wdziękiem pokonała dzielącą ich odległość,
stąpając po schodach, jak po wybiegu dla modelek. Musnęła jej
policzek i na ułamek sekundy wstrzymała oddech, jakby zaskoczona
zapachem. Zaraz jednak uśmiechnęła się serdecznie.
- Oskar, dziadek
chce pilnie widzieć ciebie i Grega – spojrzała na syna –
Maryann, my idziemy do mnie. Pokażę ci pokoje. Ty z nami - rzuciła
do Akosa i nie czekając, ruszyła w głąb korytarza.
- Widzimy się potem
– mrugnął do niej Oskar.
- Coś się stało?
- spytała Majka, zrównując się z Margaret.
- Jakiś problem z
wulkanem na Islandii – westchnęła – Odkąd Maks rozwiązał
grupę Oskara, jego obowiązki przejął Andriej, taki młody chłopak
z Darem siły. Jest pełen zapału, ale niedoświadczony... -
skręciła i po przejściu kilku kroków zatrzymała się przed
drzwiami podobnymi do Oskarowych. Nacisnęła klamkę i po chwili
otoczył ich zapach cytrusów i gardenii.
Majka ze zdumieniem
rozejrzała się po obszernym przedpokoju wyłożonym kamienną
mozaiką. Przypominał atrium antycznej willi. Na środku stał
kamienny stół z misą wypełnioną kwiatami gardenii. To one
rozsiewały wokół ten cudowny zapach. Po obu stronach
szerokiego wejścia do salonu stały dwie okazałe donice z drzewkami
pomarańczowymi.
- Akos, zanieś
bagaż Maryann tam – wskazała drzwi z jasnego drewna – Potem
jesteś wolny, ale nie opuszczaj zamku. Oskar może cię potrzebować.
- Lady Margaret,
proszę wybaczyć, ale... - zawahał się, spoglądając wyczekująco
na Majkę.
- Jesteś wolny.
Jeśli będę cię potrzebować, to dam ci znać – dotknęła
znacząco niewielkiej torebki, gdzie spoczywała jej komórka.
Lady Margaret
posłała jej zaskoczone spojrzenie, ale nie powiedziała ani słowa.
- Akos pracuje teraz
dla mnie – Majka starała się, żeby zabrzmiało to naturalnie.
Nie miała zamiaru tłumaczyć łączącej ich zależności.
- Szybko się
uczysz.
Po wyjściu Akosa,
Lady Margaret pokazała Majce jej tymczasowe lokum. Składało się z
dwóch obszernych pokoi i łazienki. Pierwszy przeznaczony był
na gabinet, ale miał też lekka kanapę i fotele ustawione wokół
niskiego stolika z marmurowym blatem. Drugi stanowiła elegancka
sypialnia, połączona z pokojem kąpielowym, jak Majka nazwała w
myślach łazienkę.
- Z sypialni możesz
wyjść do ogrodu. Na końcu muru jest furtka, a za nią ogród
Oskara – Lady Margaret wskazała Majce drzwi balkonowe – Dam ci
kilka minut na odświeżenie się. Czekam w salonie.
- Bardzo dziękuję
– znów poczuła się nieco zażenowana bezpośredniością
swojej gospodyni.
- Och, to naprawdę
drobiazg – ta ostatnia machnęła lekceważąco ręką – Naprawdę
się cieszę, że tu jesteś.
- Ja też się
cieszę – przyznała – I dziękuję, że mnie gościsz, i
poświęcasz mi swój czas...
- Robię to z
przyjemnością, nie z obowiązku. Nie powinnaś się czuć
zakłopotana.
- To przez to
miejsce. Jest takie piękne i eleganckie – uśmiechnęłą się
nieśmiało – Nie przywykłąm do czegoś takiego. Naprawdę jestem
pod wrażeniem. I jestem wdzięczna! - zapewniła gorąco.
Lady Margaret
spojrzała jej prosto w oczy. Jej wzrok był łagodny i pełen wręcz
matczynego ciepła.
- To tylko rzeczy –
powiedziała powoli. – Ułatwiają życie, ale nie są wartością
samą w sobie. Kiedy żyje się tu dostatecznie długo, człowiek
przestaje je zauważać. Chyba, że ma się coś więcej... - W
jej głosie pobrzmiewała nutka goryczy – No, ale wszystko wskazuje
na to, że wkrótce to ty będziesz mnie tu gościła –
dodała pogodniej.
-
Ja...? - Majka zaniemówiła.
-
Do zobaczenia w salonie – przerwała jej łagodnie i skierowała
się do reprezentacyjnej części apartamentu.
Majka przez chwilę
zastanawiała się nad szybkim prysznicem, ale w końcu poprzestała
na umywalce i bidecie. Nie chciała zwlekać ani minuty dłużej, niż
to było konieczne.
- Margaret? -
zawołała cicho, zaglądając do salonu.
W nim również
stało kilka donic z cytrynami obwieszonymi dojrzałymi owocami, ale
też obsypanymi mięsistymi białymi kwiatkami, wydzielającymi
cudownie słodką woń. Obite miękką tkaniną szezlongi i fotele
zachęcały do odpoczynku. Ustawione pod ścianami komody dźwigały
alabastrowe rzeźby, półmiski z owocami i smukłe karafki
pełne różnokolorowych nalewek.
- Zjesz coś albo
wypijesz? - Margaret wyszła z przylegającej do salonu kuchni,
niosąc tacę ze szklankami i dzbankiem świeżo wyciśniętego soku
z pomarańczy.
- Chętnie napiję
się soku. Jedliśmy z Oskarem w samochodzie – odparła szybko.
- Dobrze. W taki
razie siadaj. Musimy ustalić jakiś harmonogram – westchnęła –
Potrzebujemy paru lekcji... - przez moment szukała odpowiedniego
słowa – zachowania – rozłożyła ręce z zakłopotaniem.
Majka zachichotała,
ale zaraz się uspokoiła, widząc minę Margaret.
- Wiem, reaguję
zbyt żywiołowo – przyznała.
- Mnie to nie
przeszkadza, a Oskarowi tym bardziej – na twarzy Margaret pojawił
się ciepły uśmiech, ale będziesz zmuszona występować
publicznie, a Zgromadzenie ma coś w rodzaju niepisanego protokołu –
zaczęła.
- Niepisanego?
- Tak. Nie ma
określonych zasad, ale obowiązuje powściągliwość. Pewnie już
się zorientowałaś, że w większym towarzystwie staramy się nie
okazywać zbyt wielu emocji. Kiedyś jeden z uczniów
przyrównał to do meczów tenisa. Wcześniej ich nie
oglądałam. W ogóle niewiele korzystałam z telewizji, ale po
jego słowach, pomyślałam, że warto czasem podejrzeć, gdzie żyją
nie w pełni obdarowani... Uczę ich, jak poruszać się wewnątrz
Zgromadzenia - spojrzała na Majkę, upewniając się, że ta ją
rozumie.
- Chyba wiem, o co
ci chodzi – pokiwała głową – Zwróciłam uwagę, że po
przemówieniach nie było oklasków. W ogóle, te
przemówienia były strasznie konkretne, bez odwoływania się
do emocji. Nasi politycy tak nie przemawiają, a w każdym razie
rzadko. Najczęściej gadają godzinami i nic z tego nie wynika.
- My szanujemy czas
innych. Śnienie trwa do wschodu słońca, więc musimy dbać, by
słuchacze nie ryzykowali. Przekazujemy najważniejsze sprawy
konkretnie i oczekujemy, że rozmówca zrobi to podobnie.
Jednak zauważyłaś pewnie, że wszyscy starają się mówić...
ładnie, poprawnie.
- Tak, na to też
zwróciłam uwagę – przyznała – Oskar nawet na co dzień
tak mówi. Nie przeklina... - zaróżowiła się lekko.
- To prawda, choć
ostatnio mu się zdarzyło. No, ale to nie jest zabronione –
roześmiała się Margaret – Żeby to lepiej zrozumieć, powinnaś
sobie przypomnieć, skąd pochodzi Dar. Starożytna Grecja to kolebka
kultury, jaką dzisiaj znamy. Tam powstała i wykształciła się
sztuka retoryki. My oczywiście nie jesteśmy aż takimi mistrzami,
ale dążenie do doskonałości jest mile widziane.
- Staram się... –
Majka poczuła się trochę, jak w szkole.
- Och, wiem! -
Margaret położyła dłoń na jej dłoni – Wypadłaś doskonale!
Anastazja chwaliła cię przez cały ranek.
- Naprawdę? -
zdziwiła się – Ona tu jest?
- Musiała wracać,
ale masz w niej wielką przyjaciółkę i jeśli tylko
zechcesz, możemy ją odwiedzić.
- A jej mąż? Nie
wyglądał na równie zachwyconego.
- Timothy? -
Margaret aż zamrugała ze zdziwienia – Nie skrzywdziłby cię. On
po prostu jest taki szorstki w obyciu, ale to dobry człowiek. Wierz
mi, że tak jest, a znam go doskonale. W końcu jest moim bratem.
- No tak,
przepraszam, zupełnie o tym zapomniałam – wbiła wzrok w swoje
dłonie – To przez jego słowa na Radzie...
- Wybacz mu. Ma Dar
siły i odpowiada za bezpieczeństwo Zgromadzenia. Nie może sobie
darować, że nie udało mu się ochronić Nicolasa. Poluje na Swena
od lat i powoli zaczyna tracić cierpliwość.
- Rozumiem go –
przed oczami stanął Majce obraz udręczonego Akosa – Mam
nadzieję, że go dopadnie - w jej głosie pojawiła się nuta
zaciętości.
Margaret umilkła
na chwilę w zamyśleniu. Majka sięgnęła po sok. Do tej pory nie
powiedziała nikomu o spotkaniu ze Swenem. Postanowiła to nadrobić,
ale do tego konieczna była obecność Oskara.
- Co właściwie się
stało z tym wulkanem? - spytała Majka, schodząc z niebezpiecznego
tematu.
- Jak mówiłam,
Andriej jest niedoświadczony i zdaje się, że zszedł za nisko. W
pełni Obdarowani muszą pamiętać, że także podczas śnienia mają
ciało, które podlega pewnym prawom fizyki.
- Ale nic mu się
nie stało... - zaniepokoiła się Majka.
- Jeszcze nie
wiadomo, ale mamy nadzieję, że Oskar go z tego wyciągnie. Greg też
ma duże doświadczenie – Margaret rozłożyła bezradnie ręce.
- A Oskar? Jemu nic
się nie stanie?
- Nie martw się o
niego. Wie co robi.
Pewność, z jaką
to mówiła, nieco uspokoiła Majkę, ale jednak od czasu do
czasu zerkała na drzwi, mając nadzieję, że stanie w nich Oskar.
- Proponuję,
żebyśmy ustaliły sobie spotkania na godziny przedpołudniowe.
Pewnie będziesz chciała spędzać sporo czasu w bibliotece? -
Margaret znów skupiła się na Majce.
- Mam taki zamiar.
- Musisz też kiedyś
spać. Co prawda, potrzebujesz znacznie mniej snu, niż przeciętny
człowiek, ale jeśli chcesz w pełni wykorzystywać Dar, powinnaś
odpoczywać. Przydałaby ci się pomoc. Mogę ci kogoś polecić, bo
zdaję sobie sprawę, że nie znasz wielu Obdarowanych...
- Mam taką osobę –
przerwała jej łagodnie Majka – To Manuela, córka
prawników, którzy mi pomagali...
- Manuela? Och,
córka Salmy! - Margaret kiwała przez chwilę głową na boki,
jakby coś rozważała – Myślałam o kimś starszym – przyznała
w końcu – Ale... jest bardzo zrównoważona. Była jedną z
najlepszych uczennic. Może być. Zatrudnisz ją?
- Chciałabym –
Majka przełknęła głośno ślinę – Jeszcze z nią nie
rozmawiałam, ale chyba się zgodzi? Miałam nadzieję, że Oskar mi
pomoże, bo ja nie bardzo wiem, jak to się załatwia. Akos właściwie
tak automatycznie przeszedł do mnie. Nawet nie bardzo wiem, jak
powinnam mu zapłacić i ile...
- W porządku –
Margaret uśmiechnęła się wyrozumiale – Ja to załatwię.
Przystępując do Zgromadzenia zyskujesz prawo do korzystania z jego
zasobów. Powiedz, kogo potrzebujesz, a Zgromadzenie go opłaci.
Możesz coś od siebie dodać, ale bądź pewna, że po pierwsze i
tak nie dzieje im się krzywda, a po drugie, praca dla ciebie podnosi
mocno status takiej osoby.
- Teraz rozumiem –
szepnęła do siebie, przypominając sobie słowa Salmy. Nie miała
zamiaru zapomnieć o Manueli! - W takim razie, potrzebuję asystentki
i tłumaczki. Manuela będzie doskonała, ale chcę ją osobiście
zapytać. Nie narzucę jej tej pracy, jeśli jej nie przyjmie z
własnej woli.
- Jak uważasz –
Margaret posłała jej nieodgadnione spojrzenie.
- Tak właśnie
uważam – stwierdziła z przekonaniem.
- W takim razie,
załatwmy to od razu. Mamy kilka godzin spokojnego snu. Możemy udać
się do domu Manueli i jej rodziców. Każ Akosowi nas
zaanonsować, a potem spać!
- Udasz się ze mną?
- Dawno nie
widziałam się z Salmą – powiedziała wstając - Powinnam jej
podziękować – po twarzy Margaret błąkał się zagadkowy uśmiech
– Mój syn chyba nigdy nie był tak szczęśliwy –
wyszeptała do siebie cicho, kiedy Majka nie mogła jej już
dosłyszeć.
Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. I W końcu Majka odwdzięczy się rodzicom Manueli. To jak Manuela i Akos będą dla niej pracować to będą razem nawet za dnia. Dzięki Roksano za nową część. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
OdpowiedzUsuńwitam wszystkich serdecznie! Roksano, ta część nie obfituje w tak emocjonujące sceny jak dwa poprzednie rozdziały ale mam wrażenie, że coś ważnego w niej jest. Zastanawia mnie dlaczego Margaret wstrzymała oddech przy powitaniu, może poczuła zapach Oskara na skórze Majki albo chodzi o coś innego? Mam nadzieję, że Oskarowi nic się nie stanie w czasie akcji na Islandii. Spodobało mi się: „To tylko rzeczy – powiedziała powoli. – Ułatwiają życie, ale nie są wartością samą w sobie. Kiedy żyje się tu dostatecznie długo, człowiek przestaje je zauważać. Chyba, że ma się coś więcej... - W jej głosie pobrzmiewała nutka goryczy – No, ale wszystko wskazuje na to, że wkrótce to ty będziesz mnie tu gościła – dodała pogodniej.” No i te ostatnie słowa z cytatu – czy Margaret chodziło po prostu o to, że Majka i Oskar mają się w przyszłości zaręczyć i chciała jej pokazać, że o tym wie i akceptuje? Bardzo interesująca jest ta relacja, która nawiązuje się pomiędzy Margaret i Majką. Dziewczyna na pewno dużo wyniesie z ich częstych spotkań.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kiedy znowu pojawi się Anastazja – tworzy z Majką zgrany duet, dwie szalone kobiety „w cyrku” =)
Zakładam, że Manuela przyjmie propozycję pracy i z ogromną radością będzie pomagać Majce rozwikłać zagadkę dot. natury Daru.
Pozdrawiam, Kasia xxx
Witaj Kasiu!!!. Kasiu też zwróciłem uwagę na te fragmenty opowiadania. Kasiu a Anastazja jest świetna.
UsuńDziewczyny, a co tu tak smutno?. Natalio, Klaudio stało się coś?.
Pozdrawiam Wszystkich na blogu Wiktor
Studia się stały :-( A właściwie to nauka przez te studia, wykładowcy szaleją przed świętami i brak czasu na cokolwiek :-P
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Klaudia , zbliżają się święta a po świętach już są zaliczenia itp. Oczywiście czytałam część tylko jakoś brak czasu by napisać cokolwiek ;) Natalia
OdpowiedzUsuń