Hamburg. Październik
2014
- Dojedziemy przed
Mają. Mamy podać w recepcji dokumenty, nie mówiąc głośno
nazwiska – poinformowała współtowarzyszy – Mamy się nie
dziwić, że na samej górze przywita nas ochrona.
- Och! Czyżby nasza
wnuczka potrzebowała ochrony? – siedzący obok kierowcy Jan,
poważnie się zatroskał.
- Ależ skąd?! - w
głosie Heleny zadźwięczało zniecierpliwienie – Po prostu
mieszkamy obok Mistrza, a miejsce jego pobytu jest chronione.
Zgromadzenie nie przepada za prasą, a poza tym, pilnują się przed
Swenem.
- Mam nadzieję, że
to nas nie zrujnuje – westchnęła Julia.
- Stać ją - Helena
machnęła tylko ręką.
- Chyba nie chcesz
powiedzieć, że Majka opłaca nam hotel?! - Jan odwrócił się
gwałtownie przez ramię – Może daleko mi do tego twojego Mistrza,
ale za pokój w hotelu sam ureguluję rachunek.
- Po pierwsze,
jesteś gościem i nikt nie będzie cię pytał, czy chcesz zapłacić,
a po drugie, nie psuj jej zabawy. Bądźcie obaj grzeczni – Helena
pogroziła mu palcem – Ty, Piotrusiu, też – spojrzała na
zięcia.
- Musisz nam
podpowiadać, jak się zachować – sądząc po jego minie, nie czuł
się zbyt pewnie.
- Och, po prostu
niczemu się nie dziwcie – Helena westchnęła – A swoja drogą,
nie sądziłam, że będę świadkiem wyboru nowego Mistrza.
- Ja nie sądziłam,
że w ogóle go zobaczę – wpadła jej w słowo Julia.
- Fairmont Hotel
Vier Jehreszeiten – powiedział nagle kierowca, wskazując okazały,
pięknie położony budynek. W jego głosie brzmiała duma.
Dojeżdżali na
miejsce. Ledwie zdążyli zapłacić za kurs, a już obok taksówki
zatrzymał się boy hotelowy z eleganckim wózkiem na bagaże.
Panowie podali swoim towarzyszkom ramię i razem pomaszerowali do
recepcji.
- Zadzwonię do
Moniki – stwierdziła Julia, na widok kilkuosobowej kolejki przy
kontuarze – Powinna już skończyć zajęcia.
Starsza, elegancko
ubrana para właśnie odebrała klucze i odeszła na bok. Piękna
blondynka w miękkim płaszczu z mlecznobiałej wełny niecierpliwie
przesunęła się do przodu.
-
En la misma mesa se sienta un Maestro
– odpowiedział jej równie
urodziwy blondyn, którego oceniła na wiek zbliżony do Majki.
- O czym rozmawiają?
- syknęła do męża.
- Kto? - Jan
spojrzał na żonę z roztargnieniem.
- Skup się! -
syknęła znowu, robiąc nieznaczny ruch głową w stronę pary przed
nimi.
Jan zmarszczył
brwi, ale nadstawił ucha. Podsłuchiwanie niezbyt mu się podobało,
ale przywykł już do dziwnych nieraz zachowań żony. Po chwili
jednak i on się zaciekawił, kiedy najpierw padło imię Oskara, a w
chwilę później Marianny. Helena kręciła nerwowo pasek od
torebki. Nie znała hiszpańskiego, ale bała się przeszkadzać
mężowi, któremu zrozumienie szybkiej wymiany zdań
półgłosem, najwyraźniej sprawiało dużą trudność.
Tymczasem oburzona blondynka podeszła do kontuaru i wręczyła
recepcjonistce dokument. Helena zauważyła, że dziewczyna z
obsługi, która i tak stale się kłaniała i uśmiechała,
nagle zrobiła się czerwona jak burak, a drobne przedmioty jakby
przestały jej słuchać, przewracając się lub spadając na
podłogę. Szybko przywołała koleżankę, a sama wybiegła z
recepcji i poprowadziła blond parę do windy. Najwyraźniej były to
nie lada osobistości. Nagle Helena ujrzała, jak z jednego z foteli
podnosi się mężczyzna, który do tej pory siedział
odwrócony do nich tyłem, chowa do kieszeni płaszcza telefon
i przyłącza się do blondynki i jej towarzysza. Choć widziała
jego profil zaledwie ułamek sekundy, poczuła na plecach zimny pot.
- O kurwa! -
mruknęła do siebie, zapominając na moment, gdzie się znajduje.
- Kochanie?! -
szeroko otwarte, pełne zdumienia, oczy męża sprowadziły ją na
ziemię.
- Nic, nic... -
potarła czoło dłonią – Proszę – podała recepcjonistce
dowody, swój i Julii.
- Och! Madam
Littenstein! - recepcjonistka uśmiechnęła się radośnie – Lady
Maryann jeszcze nie wróciła...
- Wiem, wiem... -
Helena machnęła dłonią, starając się przywołać na twarz
uśmiech.
- Bardzo proszę.
Tamta winda. Ostatnie piętro – dziewczyna wskazała kierunek
przeciwny, niż ten, w którym podążyła podsłuchiwana para
– Boy zabierze państwa bagaże. Życzę udanego pobytu!
- Dziękujemy –
Jan wziął pod rękę skonsternowaną Helenę – Kochanie, co się
dzieje? Masz minę, jakbyś zobaczyła ducha.
Helena wypuściła
głośno powietrze z płuc.
- U Moniki wszystko
w porządku. Wciąż się gniewa, że nie mogła jechać z nami, ale
rodzice Piotra obiecali jej zasponsorować imprezę w kręgielni,
więc jakoś to przeżyje – Julia pokręciła głową z dezaprobatą
– Mamo? - zmarszczyła brwi – Coś się stało?
- Za chwilę –
Helena kiwnęła głową chłopakowi, który czekał cierpliwie
obok wózka z ich bagażami – Wejdźmy najpierw do pokoju.
Kiedy winda
otworzyła się na ostatnim piętrze, już czekał na nich potężnie
zbudowany ochroniarz. Ukłonił się wszystkim uprzejmie, otaksował
podejrzliwym wzrokiem boya, po czym wskazał im dwie pary drzwi
naprzeciw windy.
- Przyjdźcie do nas
szybko – rzuciła do córki Helena, zanim weszła do do
swojego apartamentu.
- Ho, ho, ho! - Jan
rozejrzał się po eleganckim wnętrzu – dziękuję – wręczył
chłopakowi od bagaży niebieski banknot – To twoje zgromadzenie
nieźle sobie radzi. Może jednak przemyślisz, czy nie warto
byłoby...
- Janku! - przerwała
mu gniewnie Helena – Mów o czym rozmawiali. To ważne!
- Nie wszystko
zrozumiałem, ale zdaje się, że tej paniusi nie podoba się
towarzystwo przy stole. Jak wy to mówicie? Nie w pełni
obdarowani? Ona się uważa za... księżniczkę – zakpił –
Chłopak był bardziej stonowany. Mówił o Oskarze, ale nie
dosłyszałem, co.
- Na pewno nic
dobrego! - prychnęła – Wiesz, kto to był? Gonzaga! Na końcu
świata poznałabym tego gada!
- Gonzaga? - Jan
zmarszczył brwi – To ten, który startuje w wyborach razem z
Oskarem? Kontrkandydat?
- Można to tak
określić – Helena podeszła do drzwi, na dźwięk cichego pukania
– Julia, dobrze, że jesteś. Musimy porozmawiać z Margaret. Co
jeszcze mówili? - zwróciła się do męża – Skup
się, kochanie. Każde słowo może być ważne.
- Kobieta na końcu
chyba zmieniła zdanie... - zamyślił się – Mówiła coś
o... złym wrażeniu... porażka...? Brakuje mi słów. Dawno
nie używałem hiszpańskiego – rozłożył ręce.
Nagle rozległo się
ciche brzęczenie telefonu. Helena, stojąca najbliżej, podniosła
słuchawkę.
- Tu Margaret... -
usłyszała.
- Witaj – na jej
twarzy pojawił się wyraz ulgi – Chyba cię przywołałam?
- Ochrona dała mi
znać. Cieszę się, że już jesteście – głos Margaret brzmiał
niewymuszoną uprzejmością.
- Musimy pilnie
porozmawiać. Czy mogłabyś do nas przyjść? - Helena nagle zdała
sobie sprawę, że chyba pierwszy raz myśli o Margaret z sympatią
i... troską.
- Oczywiście, już
idę – rozłączyła się.
---
Majka wierciła się
na tylnym siedzeniu samochodu, nie mogąc się doczekać, kiedy
wreszcie dotrą do hotelu. W bagażniku leżała jej wymarzona
suknia. Odszycie modelu w stylu lat dwudziestych ubiegłego wieku,
nie było łatwe, zważywszy na krótki termin realizacji.
Musiała jednak przyznać, że pomysł Anastazji, by odtworzyć strój
Rosanny z balu, na którym ogłoszono Mistrzem Maksymiliana
Lowrensa od razu przypadł jej do gustu.
- Przestań się
denerwować – zachichotała Anastazja – Są w hotelu. Margaret
się nimi zajmie.
- Właśnie o to się
martwię – Majka załamała ręce – Wiesz, jaka jest babcia
Helena. Brakuje mi tylko kłótni! Gdzie ten Oskar? - po raz
kolejny usłyszała sygnał pt. „jestem poza zasięgiem”.
- Pewnie jest
jeszcze na sali, a tam nie ma sygnału – Anastazja przewróciła
oczami – Spokój. Dwa głębokie oddechy... Jak nie możesz z
czymś walczyć, to poczekaj i to obejdź.
Samochód
zatrzymał się wreszcie na podjeździe. Majka z trudem powstrzymała
się przed puszczeniem się biegiem do holu. Jean otworzył jej
drzwi, po uprzednim rozejrzeniu się dokoła. Spojrzała w dół,
żeby nie zobaczył w jej oczach kpiny. Kto przy zdrowych zmysłach
spróbowałby ją porwać z takiego miejsca, pomyślała.
Anastazja ostrożnie wyjęła sukienkę i podała ją Majce. Sama
zajęła się swoimi zakupami. Jean wziął resztę toreb z butami i
innymi dodatkami. Bez przeszkód dotarli do windy, która
powiozła ich w górę.
- No widzisz, już
jesteśmy...
Rozległ się cichy
dźwięk dzwoneczka. Winda zatrzymała się na piątym pietrze, drzwi
zaczęły się rozsuwać, ukazując kawałek holu i windy po drugiej
stronie. Anastazja umilkła, widząc, jak oczy Majki rozszerzają się
w wyrazie zdumienia.
- Stój! -
Majka odruchowo rzuciła się do przodu, ale Jean był szybszy. Jego
ciało zagrodziło jej drogę. W ułamku sekundy wyskoczył z windy –
To on! To ten chłopak! - krzyknęła – Jean, łap go! Był w
windzie po tamtej stronie.
- Jedźcie na górę!
– rzucił do Majki, upuszczając torby z butami na podłogę, a
sam podążył we wskazanym kierunku – Akos jest na dole – dodał
jeszcze.
- Jak to, na górę?
Łapmy go! - Majka próbowała wysiąść, ale Anastazja
sprawnie ją przytrzymała.
- Nigdzie nie
idziemy – nacisnęła guzik na samej górze – Wyślemy za
nim ochroniarzy.
- Ale...
- Nie wiemy, kim
jest, ani jakie ma zamiary – głos Anastazji brzmiał spokojnie –
Może nie być sam.
Mimo że paliła ją
ciekawość, Majka musiała skapitulować. Argumenty były
niepodważalne. Z wypiekami na twarzy śledziła jak zmieniają się
numerki na wyświetlaczu windy. Wreszcie drzwi rozsunęły się i
ujrzeli jednego z ochroniarzy Mistrza.
- Jean goni
chłopaka, którego szukamy – krzyknęła – Możliwe, że
będzie próbował tu wjechać. Akos jest na dole. Powiedz mu.
- W porządku –
potężnie zbudowany mężczyzna dotknął ucha i powiedział coś w
niezrozumiałym dla Majki języku. Po chwili z pokoju obok windy
wyszło jeszcze dwóch ochroniarzy. Jeden wsiadł do windy, a
pozostali ustawili się obok.
- Nic tu po nas –
Anastazja pociągnęła Majkę w głąb korytarza – Chodźmy się
przywitać.
- Jak możesz teraz
o tym myśleć? - wyrzuciłaby w górę ręce, gdyby nie
suknia, która zaczynała jej już ciążyć.
- Musimy cierpliwie
poczekać. Jak go złapią, to dadzą nam znać – Anastazja podała
Majce jeszcze torbę z butami.
Nie czekając
dłużej, Majka zaniosła zakupy do swojego apartamentu. Jeszcze raz
spróbowała zadzwonić do Oskara, ale jej się nie uwało.
Wreszcie zrezygnowana, poszła przywitać się z rodziną.
- Mamo! - ucieszyła
się na widok Julii. Uściskała Piotra i Jana, a Helenę ucałowała
w oba policzki – Margaret? - dopiero teraz zauważyła , że nie są
sami - Nie mogę się dodzwonić do Oskara.
- Jest z moim
sekretarzem. Uzgadniają ostatnie poprawki. Niełatwo posadzić
wszystkich, nikogo nie urażając – spojrzała wymownie na Helenę.
- Babciu? - Majka
zmarszczyła brwi.
- Niechcący
usłyszeliśmy rozmowę Abigail Gonzaga – zaczęła Helena zerkając
na męża – Wygląda na to, że wasz pomysł na posadzenie nas
wszystkich przy stole Mistrza może wyrządzić więcej szkody, niż
pożytku.
- Jak to? - Majka na
moment zapomniała o odbywającym się gdzieś w hotelu pościgu.
- Chciałyśmy z
Anastazją posadzić cię blisko Oskara, ale nie będąc oficjalnie z
nim związaną, powinnaś siedzieć ze swoją rodziną... - Margaret
westchnęła ciężko – Stąd pomysł, żebyście we trzy były
gośćmi przy stole Mistrza.
- Ale my nie
jesteśmy w pełni Obdarowane, nawet nie należymy do Zgromadzenia –
ku zdziwieniu Majki, w głosie Heleny nie było jadu – Wielu w
pełni Obdarowanych odczyta to jako afront.
- Zwłaszcza, przy
odpowiednim przedstawieniu faktów – dodała Julia.
- Co więc
proponujecie? - Majka poczuła, że coś się w niej zaczyna gotować.
- Usiądziemy
osobno. Niedaleko głównego stołu – odparła szybko Helena,
nie patrząc na Margaret.
- Gonzagów
też posadzę przy osobnym stole – głos Margaret zabrzmiał
chłodno – Przy głównym zostaniemy my i Timothy z rodziną.
Konstancja ma pełen Dar po rodzicach. To będzie pozytywny akcent
na otwarcie.
Majka miała
wrażenie, że słyszy w jej głosie zawód, ale zanim zdążyła
coś powiedzieć, zabrzęczała jej komórka.
- Oskar! - ucieszyła
się - Nareszcie!
- Kochanie, wiem już
wszystko – zaczął bez wstępów - Mają go. Za chwilę
będzie w pokoju ochrony.
- Chcę z nim
porozmawiać – kiwnęła przepraszająco głową i ruszyła szybko
do jednej z sypialni.
- Nie. Najpierw
ustalimy, czy to bezpieczne – powstrzymał ją łagodnie.
- Myślisz, że ma
przy sobie bombę? - prychnęła.
- Gdyby tak było,
nie wieźliby go na górę – odparł spokojnie.
- Więc, czego się
boisz? - spytała, przewracając oczami.
- Trucizny,
podsłuchu... Nie wiem, ale muszę być pewien, że jesteś
bezpieczna – Oskar westchnął – Poczekaj tam, a za chwilę po
ciebie przyjdę, zgoda?
- Zgoda –
westchnęła zrezygnowana.
- Kocham cię –
rozłączył się, pozostawiając Majkę samą z jej myślami.
W tych dwóch
słowach zawarł właściwie wszystko. Były uzasadnieniem lęku o
nią i prośbą o cierpliwość, i podziękowaniem za uległość.
Nienawidziła czekać! Wróciła do salonu.
- Oskar wraca –
powiedziała, siląc się na spokój – Będę musiała coś
pilnie załatwić -
starała się opanować nerwowe drżenie łydek -
Więc ustaliliśmy, jak siedzimy?
Nagle rozległo się
pukanie i Majka doskoczyła do drzwi. Jednak spotkało ją
rozczarowanie. Za drzwiami stała zarumieniona dziewczyna z
restauracyjnym wózkiem.
- Och! Lady Maryann
– wybąkała na widok Majki – Lady Margaret zamówiła
przekąski – dukała, wybałuszając oczy.
- Dziękuję –
wyjrzała na korytarz, ale zobaczyła tylko plecy ochroniarza,
stojącego przy windzie – Wejdź – zrobiła dziewczynie miejsce.
- Dzień dobry –
dziewczyna dygnęła pozostałym i zaczęła nakrywać niewielki stół
– Czy mogę, wyrazić, jak bardzo się cieszę, że pani mieszka w
naszym hotelu? - spojrzała nieśmiało na Majkę.
- To piękne
miejsce. Ja też się cieszę, że tu mieszkam – Majka mimowolnie
się uśmiechnęła.
- Och! Ja mam tylko
Dar trzeciego stopnia, ale za to mój dziadek pamięta lady
Rosannę. Lady Maryann, jesteś jeszcze piękniejsza, niż myślałam!
A sir Oskar jest taki przystojny! - dodała szeptem – Na pewno
ogłosicie zaręczyny – zarumieniła się znowu – Nikt z nas nie
ma wątpliwości, że tak będzie i sir Oskar wygra!
- No cóż...
- Majka spoglądała nerwowo na drzwi.
- My nie wierzymy w
te głupie plotki – paplała dziewczyna, rozstawiając półmiski
poprzykrywane srebrnymi kloszami.
- Jakie plotki? -
jej słowa dotarły do Majki jakby z opóźnieniem.
Dziewczyna
zmieszała się nagle i umilkła.
- Skończyłam –
bąknęła – Mogę wracać? - dygnęła, spuszczając głowę.
- Jakie plotki? -
Majka powtórzyła głośniej.
Pozostali przerwali
rozmowę i kilka par oczu spoczęła na dziewczynie.
- Ja nic... -
przestraszyła się – Ja ich nie powtarzam!
- Nie bój
się. Chcemy je tylko usłyszeć – Margaret podeszła bliżej –
Nam nikt ich nie powtórzy, ale ty je znasz i możesz nam pomóc
– powiedziała łagodnie – Zrobisz dobry uczynek.
Pod wpływem miłego
spokojnego głosu Margaret, dziewczyna się ośmieliła.
- Niektórzy
mówią, że czekasz na ogłoszenie wyników i wtedy
wybierzesz... - zawiesiła głos.
- Taaak? - Majka z
trudem panowała nad emocjami.
- Ale to niemożliwe!
- dodała szybko – Nie wybrałabyś Juana zamiast sir Oskara,
prawda? - podniosła na Majkę wzrok.
- Oczywiście, że
nie! - Majka poczuła, jak tętno jej przyspiesza.
- Dziękuję ci,
możesz wracać – Margaret położyła dłoń na ramieniu
strapionej dziewczyny – I pozdrów od nas dziadka.
Telefon Majki
zaczął wibrować i brzęczeć.
- To Oskar. Muszę
iść. Za godzinkę będę spowrotem, a wy w tym czasie coś zjedzcie
– powiedziała nieswoim głosem i ruszyła za dziewczyną
popychającą przed sobą wózek – Stół może
poczekać! - rzuciła ze złością.
Margaret i Helena
stały naprzeciw siebie mierząc się wzrokiem. Pozostali obserwowali
je bez słowa. Wreszcie Margaret westchnęła ciężko i pokręciła
głową. Nawet nie starała się ukryć, że jest przybita tym, co
usłyszała.
- Mistrz zaprasza na
kolację, ale dopiero na szóstą, więc pomyślałam, że
chętnie coś zjecie – powiedziała bez przekonania –
Przepraszam, ale muszę pomówić z moim sekretarzem –
spojrzała w górę, jakby tam szukała rozwiązania, po czym
ruszyła do drzwi.
Helena stała, jak
słup soli. Dopiero, kiedy Margaret znalazła się na korytarzu,
pobiegła za nią.
- Zaczekaj! –
rzuciła przyciszonym głosem – Jeśli twój syn ma zamiar
się oświadczyć, to niech to zrobi dzisiaj. Zwalniam Majkę z
danego mi słowa.
- Och?! - Margaret
stanęła, jak wryta.
- Może się trochę
pomyliłam, co do waszej rodziny – przyznała niechętnie Helena –
Ale jednego jestem pewna. Nie przyłożę ręki do wygranej Gonzagów!
Prędzej skonam!
Roksano , jestem zaskoczona , a więc jednak Helena pokazała dobrą stronę, Nie wpadłoby mi do głowy że zwolni Majkę z danego słowa a jednak pozytywnie mnie zaskoczyła. Wszystko przemyślała i postąpiła tak jak każda babcia by zrobiła , a myślałam że zrobi wszystko by się zemścić , no ale się cieszę że się pomyliłam . Natalia
OdpowiedzUsuńRoksano, dzięki za kolejną zaskakującą część. Jestem ciekawa co to za chłopak-surfer...
OdpowiedzUsuńFajnie, że Helena się zgodziła ale Natalio nie zgodzę się z Tobą - Helena pokazała właśnie, że nie jest do końca dobrą babcią bo bardziej dla niej się liczy to, żeby Gonzagowie nie wygrali i ludzie nie gadali, że Majka wybierze tylko nowego Mistrza.
W uzasadnieniu jej decyzji nie ma nic o szczęściu Majki ...
Tak czy inaczej, bardzo się cieszę, że wyszło jak wyszło.
Ciekawe co dalej... ^^
Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
Witajcie Dziewczyny! Natalio, jak tam sesja? Ze sprawami sercowymi chyba lepiej...? Kasiu, celna uwaga ;) No cóż, może trudno być babcią, jak się ma wnuczkę na odległość? A surfer? W następnej części go poznacie. Oj, będzie zamieszanie ;))) Już się nie mogę doczekać Waszych opinii. Pozdrawiam, Roksana :D
OdpowiedzUsuńKasiu , a dbanie o reputacje wnuczki to nie jest chęć chronienia? Może zdaje sobie sprawę z tego , że jeśli wygra Gonzaga (a Majka jest w zgromadzeniu) to dla majki będzie gorzej i robi wszystko by Majce żyło się lepiej . Natalia
OdpowiedzUsuńP.S Roksano, sesja jak na razie dobrze czekam na wyniki egzaminów , jeśli okażą się pozytywne to jestem już po ;D