Grecja. Grudzień
2014
- To czakram.
Jestem w czakramie, a wokół mnie jest energia. Czuję ją -
nie jestem pewna, czy wypowiadam słowa, czy one są tylko w moim
umyśle - Babciu Rosanno, przecież wiem, że tu jesteś. Widziałam
cię.
- Jesteś pewna?
- głęboki kobiecy głos rozbrzmiewa zadziwiająco blisko – Jesteś
pewna tego, co widziałaś?
- Tak! Nie. Nie
wiem...
- Wiec czego
jesteś pewna?
- To czakram. Na
pewno tak! Czułam jego energię. Nawet zwykli ludzie ją czują... -
rozglądam się, próbując odnaleźć źródło, z
którego dochodzi głos – Gdzie ja jestem? - otacza mnie
ciemność. Nagle uświadamiam sobie, że nie wiem, gdzie jest góra,
a gdzie dół – Gdzie ja jestem?!
- Zanurzyłaś
się w swoich myślach, w swoim Darze.
- Jak to możliwe?
- Jesteś w
punkcie mocy. Tu możesz WSZYSTKO!
- Jak to? Mogę
cię zobaczyć? - pytam z niedowierzaniem.
- Chciałaś mnie
usłyszeć, więc mnie słyszysz. Jeśli zechcesz mnie widzieć...
Wydaje mi się,
że z ciemności wyłania się postać Rosanny. Widzę jej twarz,
siwe włosy i oczy, dwukolorowe, jak moje.
- Widzę cię –
cieszę się, jak dziecko – Zaraz! Czy ja to sobie wyobrażam?
Przecież ty nie żyjesz.
Uśmiecha się
do mnie z pobłażaniem, po czym rozkłada ręce. Nagle wokół
niej pojawia się mnóstwo różnych postaci. Jedne
bardzo wyraźne, inne ledwie w zarysie.
- To twoi
przodkowie – mówi – A właściwie to, co z nich pozostało.
Tu możesz ich poczuć. To miejsce jest wyjątkowe.
- Są w
czakramie?
- Nie – babcia
Rosanna znów się uśmiecha – Są w tobie, podobnie jak ja.
Wszyscy kiedyś nosiliśmy w sobie Dar, który teraz należy do
ciebie. Każde z nas dołożyło coś od siebie. Nową wiedzę.
- Och!
- Tutaj możesz
po nią sięgnąć. Możesz czerpać ze swojego Daru, jak z naczynia.
Jesteś spadkobierczynią Kaliope. To tu, w pobliżu tej skały,
błagała bogów o pomoc. To tutaj jej potomkowie odnaleźli
czakram i wydrążyli tę komnatę. Tu powstał klucz.
- Po to, żeby
się kontaktować z umarłymi? - pytam.
- Po to także,
ale przede wszystkim, by móc przekazać Dar tym, którzy
nie otrzymali go w sposób naturalny – wyjaśnia.
- Więc jednak to
jest możliwe! W zwojach napisano prawdę!
- W zwojach? -
wydaje się zaskoczona.
- W pozostałych
trzech komnatach są zwoje. Tam jest napisane, że można przekazać
Dar, czerpać z naczynia – mówię szybko.
Rosanna cofa
się, a na jej miejsce wstępuje inna postać. To także kobieta. Ma
na sobie dziwną powłóczystą szatę.
- Jestem
Malisandra. To za mojego życia podzieliliśmy naczynie na trzy
części i umieściliśmy je w trzech osobnych komnatach – mówi
równie spokojnym, miękko brzmiącym głosem – Dawało
Mistrzowi zbyt dużą władzę.
- O rany, więc
to skała jest naczyniem! - wykrzykuję - Ale dlaczego? - nie
rozumiem - Przecież Mistrz może rozkazywać każdemu. Co to
zmieniło?
- Cztery osoby
musiały się spotkać w określonym czasie. Było trudniej podjąć
decyzję o odebraniu Daru, kiedy miało się wyjaśnić powód
tylu Obdarowanym.
- Czy wiesz, że
teraz nie można odebrać Daru? - pytam – Mistrz nie ma takiej
władzy, choć Zgromadzenie o tym nie wie.
- To też
niedobrze – zasępia się.
Na jej miejsce
wstępuje jeszcze inna kobieta. Trudno mi określić, czy żyła
wcześniej, czy później, niż Malisandra.
- Jestem Sofija.
To ja ukryłam przed Mistrzem mój klucz do komnaty – patrzy
mi w oczy. Nagle zdaję sobie sprawę, że one wszystkie mają oczy
jak Rosanna... jak ja!
- Ale dlaczego?
- Kochałam go,
jak nikogo na świecie, ale on podejrzewał, że jest inny mężczyzna.
Chciał mu odebrać Dar, żebyśmy się nie mogli spotykać. Nie
zdradziłam go nigdy, więc nie mogłam mu na to pozwolić... –
mówi dramatycznym głosem.
- Rozumiem –
szepczę – Chciałaś go chronić przed klątwą.
- Klątwą? Jego?
- patrzy na mnie zdumiona – Mistrz ma władzę absolutną, nadaną
przez Zgromadzenie. Klątwa go nie dotyczy.
- A więc, przed
czym?
- Taka władza
zmienia człowieka. Mieliśmy wielu Mistrzów, którzy
nie byli na nią gotowi, a on był jednym z nich.
- Dar zanika.
Jeśli mi nie pomożecie, Zgromadzenie nie przetrwa – szepczę –
Może mogłabym użyć naczynia tylko do przekazywania Daru? Bez
odbierania...?
- Tego nie można
rozdzielić. Musisz podjąć decyzję ze wszystkimi konsekwencjami...
- milknie i spuszcza wzrok.
Czuję się taka
zagubiona. Niby dostałam wiedzę, niby tyle zrozumiałam, a nadal
nie wiem, co robić!
- Babciu Rosanno!
- próbuję odszukać ją wzrokiem – Wiedziałaś, prawda?
Dlatego nie powiedziałaś Maksowi. Nie był gotów... - jestem
w szoku – Ale w takim razie, dlaczego zostawiłaś mi ślad?
Chciałaś, żebym to znalazła, a nawet nie wiedziałaś, kto będzie
Mistrzem.
- Jest nim Oskar
Lowrens – mówi ze spokojem – Gdyby było inaczej, nigdy
byś tu nie trafiła.
- Więc Oskar
może odebrać Dar Swenowi... - zakrywam usta dłońmi. Jestem
porażona, tym, czego się właśnie dowiedziałam – Ale skąd będę
wiedziała, że on jest gotów na taką władzę?
- Jeśli ty tego
nie wiesz... - zawiesza głos i kręci głową.
- Oskar... Muszę
wracać! On jest ranny, a ja nadal nie wiem, jak wyjść z tej
komnaty! Powinnam go ratować, a ja tu sterczę! - nagle wraca mi
rozsądek – Jeśli coś mu się stanie, to nie wiem, co ze mną
będzie!
- Nie tak szybko
– babcia patrzy mi w oczy – Potrzebujesz więcej wiedzy. Tylko
wtedy będziesz moga podjąć decyzję.
---
Swen
poruszył się niespokojnie. Więzy wrzynały mu się w nadgarstki
tak, że prawie nie czuł dłoni. Majka wciąż tkwiła bez ruchu na
środku komnaty. Oczy miała przymknięte, a twarz spokojną, wręcz
odprężoną. Oskar spał, oparty o ścianę po przeciwnej stronie
komnaty. Oddychał ciężko, ale równomiernie.
- Panie... -
towarzysz Swena odważył się odezwać, ściszając głos – Co mam
robić?
- Spróbuj się
przesunąć i rozwiązać mi ręce – odszepnął, spoglądając to
na Majkę, to na Oskara.
Wyglądało to dość
komicznie, kiedy umięśnione ciało zaczęło pełznąć, niby
ogromna gąsienica. Swen również spróbował się
przemieścić, by ułatwić swemu słudze zadanie.
- Nie ruszać się –
głos Oskara był słaby, ale stanowczy.
- Bo co? - spytał
Swen, spoglądając z lekceważeniem, jak Oskar stara się sięgnąć
lewą ręką po broń. Majka nawet nie drgnęła. Zupełnie, jakby
popadła w letarg – Zabijesz mnie?
- Jeśli mnie
zmusisz... - urwał, czując silny zawrót głowy. Obraz zaczął
mu się rozmywać – Majka!
- Nie zostało ci
wiele życia – prychnął Swen – Kula musiała uszkodzić ważną
arterię. Wykrwawisz się.
- Nie chodzi o mnie
– Oskar odetchnął i zamrugał, próbując odzyskać ostrość
spojrzenia – Jesteś zagrożeniem dla Zgromadzenia i mojej rodziny.
Jeśli Majka nie znajdzie sposobu na odebranie ci Daru, i tak będę
musiał cię zabić.
- Jeśli zdążysz –
Swen spojrzał wymownie na nieruchomą postać skuloną pośrodku
komnaty – Nie żal ci? Młoda żona... Nie zdążyłeś spłodzić
dziecka – na jego twarzy pojawił się mściwy uśmiech – Ktoś
inny to za ciebie zrobi. Jest młoda i piękna... - z satysfakcją
patrzył, jak na twarzy Oskara pojawia się wyraz cierpienia.
Oskar czuł, jak
tętno mu przyspiesza, ale osłabione utratą krwi serce zakłuło
boleśnie. Spróbował odegnać czarne myśli, ale obraz Majki
w objęciach obcych ramion, wywołał ból równie mocny,
jak fizyczny.
– Trudna sprawa –
ciągnął Swen - Zabijesz mnie, to nici z potomka. Nie zabijesz, to
wcześniej czy później się oswobodzę. Tyle, że ciebie to
już nie dotyczy. Umierasz tak młodo i tak... bezpotomnie.
- Ale mój ród
nie zginie wraz ze mną, jak twój – Oskar zacisnął dłoń
na rękojeści pistoletu. To, co miał zamiar zrobić, napawało go
obrzydzeniem, ale wiedział, że Swen ma rację. Jego czas się
kończył – Majka! - spróbował się podnieść, ale ciało
odmówiło współpracy – Majka, kochanie, ocknij się!
Mój dziadek ma jeszcze wnuczkę... - w jego głosie brzmiała
desperacja.
Swen pobladł,
zdając sobie nagle sprawę, że Oskar naprawdę nie ma już nic do
stracenia. W jego czarnych oczach dojrzał determinację pomieszaną
z rozpaczą. Czyżby przeciągnął strunę? Mistrz wszedł na drogę,
z której nie było odwrotu.
Majka odetchnęła
nagle głęboko i otworzyła oczy. Scena, którą ujrzała,
zmroziła jej krew w żyłach.
- Oskar, odłóż
broń – poprosiła łagodnie.
- Nie może stąd
wyjść... z Darem... - starał się utrzymać rękę nieruchomo –
Nie mogę... do tego... dopuścić.
- Pozwól mi
to załatwić – Majka uklękła i wyciągnęła rękę w jego
kierunku – Mam wiedzę, której potrzebowałam. Mogę ocalić
Zgromadzenie. Oddaj mi broń. Nie musisz go zabijać.
- Muszę... -
spojrzał jej w oczy - Muszę cię chronić. Za wszelką cenę...
- Mam wiedzę –
powiedziała z naciskiem – Muszę cię uzdrowić. Swen może
poczekać. Zresztą, potrzebuję go żywego.
Oskar
powoli opuścił lufę pistoletu. Przed oczami latały mu czarne
płatki. Nawet, gdyby chciał, nie byłby zdolny trafić w cel. Miał
poczucie, że zawiódł. Zaraz... wiedza? Jaka wiedza? W głowie
mu szumiało.
- Nie ruszaj się! -
Majka musnęła ustami jego włosy – Daj mi chwilę. Nie
umieraj mi tu!
Wyjęła mu
pistolet z ręki i odłożyła go na bok. Podeszła do Swena i
złapała go za ubranie, po czym bez najmniejszego trudu przyciągnęła
w pobliże Oskara.
- Co ty wyprawiasz?
- Swen spróbował się bronić.
- Służę mojemu
Mistrzowi – wycedziła przez zęby.
Niewidzialne więzy
przytrzymały rzucającego się Swena. Majka położyła mu na piersi
dłoń, a drugą na piersi Oskara. Zaczęła mamrotać po cichu.
- Zostaw mnie! -
Swen usiłował walczyć – Co mi robisz? Zostaw mój Dar! -
jęczał.
- Zamknij się –
mruknęła – Potrzebuje tylko trochę twojej energii. Nie mam
władzy, by ci odebrać Dar, a szkoda...
Rzeczywiście,
im dłużej to trwało, tym Swen stawał się słabszy. Za to Oskar
nabierał kolorów.
- Jak się czujesz?
– Majka spojrzała na męża z niepokojem.
- Dużo lepiej –
patrzył na nią ze zdumieniem – Skąd wiesz, co robić?
- Długo, by mówić
– roześmiała się – Poczekaj, aż zobaczysz, co jeszcze
potrafię.
Oooo, jakos tak za szybko sie ta czesc czytalo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ania :)
Witaj Roksano. Natalio i to ma być ten wielki i groźny Swen. Dobrze że się jeszcze nie rozpłakał że kobieta go ciągnie hihihi. Bez swoich drabów to jest taki malutki swenik.
OdpowiedzUsuńRoksano pięknie to wymyśliłaś. A te dialogi i opisy rewelacja. Dzięki za cześć. Pozdrawiam Wiktor
Panie Witku, pana komentarze sa swietne. Zawsze po przeczytaniu rozdzialu przewijam na dol, wiedzac ze sie nie zawiode i ujrze pana komentarz.
UsuńPozdrawiam cieplo :)
Coś czuję Witku że swen to się dopiero zacznie bać(ale dobrze mu tak). Natalia
OdpowiedzUsuńNatalio od wcześniejszej części, on już się boi. Jest tylko mocny w gębie i wysługiwać się swoimi mięśniakami potrafi.
UsuńNatalio Ty nie możesz znikać tak z bloga Masz zakaz hihihi!. Jak trzeba to usprawiedliwienie napiszę profesorowi, byś miała z pięć minut na kawkę lub koma. Pozdrawiam Wiktor
Teraz mam więcej czasu wiec na bank nie zniknę :) Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj Natalio! Nie znikaj, nie znikaj, bo tu się szykuje rozstrzygnięcie wielu kwestii. Aniu, szybko się czytało? To chyba dobrze? Przynajmniej się nie znudziłaś ;) Witku, tak to bywa, że wielu potężnych ludzi w bezpośrednim starciu okazuje się zwykłymi dupkami. Teraz dostanie za swoje. No, ale jeszcze kilka zaskoczeń mam w zanadrzu. Pozdrawiam Wszystkich, Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano. Tak się zastanawiam. Jak zabiorą dar od ludzi niegodnych go posiadania, to komu przydzielą te dary. Siostra Majki może dostanie i oczywiście Akos i Manuela. Oczywiście tego dowiemy się z dalszych części. Roksano ile jeszcze będzie części tego świetnego opowiadania?. Nie mogę się doczekać następnej części.
UsuńPozdrawiam Wiktor
Witaj Roksano :)
UsuńNo niestety troche za szybko sie czytalo :p ledwo zaczelam i juz koniec :). Lubie gdy czesc jest dluuuga i nie widac jej konca :D
Pozdrawiam Ania :)
Witku, nie mogę zdradzić, kto dostanie Dar od Swena, ale niedługo się dowiesz. Niestety już kończę to opowiadanie. Nie zostało dużo i aż mi szkoda. No, ale nie można przeciągać, bo się zrobi "Moda na sukces" ;P Własnie pisze kolejny rozdział i tak myślę, że przydałoby się trochę romantyzmu. Pozdrawiam, Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano ;)
OdpowiedzUsuńChce zebys wiedziala, ze od dawna czytam Twoje opowiadanie. Polecila mi je przyjaciolka i nie zawiodlam sie. Losy Marianny i Oskara sa mi bardzo bliskie a teraz, w zwiazku z narastajaca fabula byla, zmuszona napisac, ze tworzysz swietne, oryginalne historie.
Dziekuje Ci, bo rozchmurzylas swoimi utworami wiele ponurych wieczorow.
Pozdrawiam serdecznie
swiatlomrok.blogspot.com
PS. Przepraszam za brak polskich znakow, wiem ze strasznie to wyglada ;)