Warszawa.
Lipiec 2014
Majka
weszła do mieszkania pierwsza. Marek podążył za nią, zamknął
za sobą drzwi i przekręcił klucz. Przełknęła ślinę, czując,
że ogarnia ją coś pomiędzy lękiem, a podnieceniem.
-
Chodź do mnie – Przyciągnął ją do siebie.
-
Marek, ja... - urwała, czując jego usta tuż przy swoich.
Przymknęła oczy i pozwoliła się całować. Powoli jej wątpliwości
gdzieś ulatywały. Marek dobrze całował. Za dobrze! Dotarło do
niej, że musiał mieć duże doświadczenie, skoro tak łatwo sobie
z nią poradził. Odegnała te myśli. Nie musiał sobie radzić.
Zgodziła się właściwie sama... Jego język krążył w jej
ustach, nie pozwalając się skupić – Marek – jęknęła,
odchylając głowę w tył – To nasza pierwsza randka!
-
Przecież tego chcesz – jego głos był aksamitnie niski, seksowny
– Chcesz tak samo mocno, jak ja.
Dłoń
Marka sunęła po jej plecach w dół. Chciał się z nią
kochać! Pragnął jej! Znów sięgnął do jej ust.
Odpowiedziała mu głębokim westchnieniem. Tym razem poczuła go
głębiej, aż na podniebieniu, poruszał się... w przód i w
tył... jak... Och!
-
Położę to tutaj – wyszeptał do jej ust, kładąc coś na
stoliku pod lustrem. Kluczyki? - Gdzie twój pokój?
Wskazała
mu drzwi. To stanowczo za szybko, przemknęło jej przez myśl, kiedy
poprowadził ją w tamtą stronę. Nie miała jednak czasu by
zaprotestować. Marek znów natarł. Tym razem skupiając się
na jej szyi i obojczykach. Odchyliła głowę, czując, że nogi jej
miękną. Dobrze, że nie odsłoniłam zasłon, pomyślała. Zapięcie
suwaka powolutku przesuwało się w dół. Sukienka rozchylała
się...
-
Wiedziałem, że nie masz stanika – wychrypiał, obejmując jej
piersi dłońmi.
Spojrzała
w dół w chwili, gdy obejmował ustami twardniejąca brodawkę.
Krzyknęła cicho. Była zgubiona! Ssał mocno, ale nie tak, by
sprawić ból. Jęczała. Podniecenie wywołane pieszczotą
spływało jej między nogi, pulsowało... poczuła wilgoć.
Zacisnęła uda, by to powstrzymać. Nadaremnie!
-
Pięknie! - Marek oderwał głowę od jej piersi i przyjrzał się
swemu dziełu. Sukienka opadła na podłogę. Po chwili dołączyła
do niej męska koszulka.
Majka
z zachwytem patrzyła na opalony tors i umięśnione ramiona.
Przymknęła oczy. Czy widziała kiedyś tak pięknie zbudowanego
mężczyznę? Widziała. Nie! Nie chciała o nim myśleć, nie teraz!
Potrząsnęła głową, odpędzając nieproszone wspomnienia.
-
Au! - Ugryziona delikatnie brodawka zabolała.
Marek
popchnął ją na łóżko. Ujrzała go nad sobą. Rozpinał
spodnie nie spuszczając z niej wzroku. Uniosła się na łokciach.
Cholera! Gumki!
-
Nie zabezpieczam się... - wyjęczała.
-
Tak myślałem – roześmiał się chrapliwie i sięgnął do
kieszeni. Mała paczuszka prezerwatyw wylądowała na łóżku
obok niej.
-
A więc, to było przesądzone? – wyszeptała – Czy po prostu
nosisz je zawsze przy sobie?
-
A którą odpowiedź wolisz? - pochylił się, zsuwając
spodnie razem z bielizną.
Przyzwoiciej
byłoby powiedzieć, że drugą, pomyślała, ale pierwsza bardziej
jej się podobała.
-
Pierwszą – szepnęła.
-
To było przesądzone – wsunął dłonie pod jej majtki i pociągnął
je w dół – Są mokre! - nawet nie starał się ukryć
zadowolenia.
Czuła,
że uda jej drżą. Jak to będzie? Jak go poczuję? Czy tak jak
Oskara? Kurwa, co ja wygaduję?
-
Hej, co jest? - Marek trzymał w dłoni gumowy krążek – To chyba
nie pierwszy raz?
-
Nie...
Przymknęła
oczy i rozchyliła odrobinę nogi. Silna dłoń spoczęła na jej
udzie, przesunęła się w górę. Poczuła przyjemne
mrowienie.
-
Odpręż się – Marek ukląkł nad nią. Poczuła na twarzy jego
oddech. Zarzuciła mu ręce na kark i rozchyliła usta. Pocałunek
był mocny i długi. Nagle poczuła, że wsuwa w nią palec i
zamarła. Poruszał nim. Rozpłynęła się, oddychając głęboko. -
Podoba ci się? - wydyszał po chwili.
-
Mhm – policzki jej pulsowały.
Marek
naparł na nią niespodziewanie. Rozchyliła odruchowo uda i przyjęła
go z głośnym jękiem. Wypełnił ją, zapierając na chwilę dech.
-
Dobrze? - pchnął biodrami w przód.
-
Tak – stęknęła z wysiłkiem.
-
Otwórz oczy. Chcę, żebyś na to popatrzyła – wychrypiał,
wysuwając się powoli.
Z
ociąganiem zrobiła to, o co prosił. Między dwoma ciałami tkwił
jego członek w całej okazałości. Prezerwatywa lśniła od jej
wilgoci. W niemym zdumieniu patrzyła jak się w nią zagłębia. -
Ufff !
-
Ale jesteś ciasna. Lubię tak – uśmiechnął się do niej, po
czym znów ruszył w górę – To może szybciej?
Rzeczywiście
zaczął się poruszać rytmicznie w górę i w dół,
rozpychając się w jej ciele. Miała wrażenie, że w miejscu, gdzie
ich ciała trą o siebie, skumulowała się cała ich energia, że
zaczyna pulsować i drżeć. Jęknęła. Marek przyspieszył, dysząc
ciężko. Jestem ciasna, dotarły do niej jego słowa, no tak, robię
to drugi raz w życiu... trzeci... chyba...
Nagle
jej myśli poszybowały daleko. Wydało jej się, że pokój
się kołysze... fale szumią...
-
Skup się! - głos Marka zabrzmiał tuż przy jej uchu.
Jego
pchnięcia były coraz szybsze i mocniejsze. Zaciskała się wokół
jego członka. Pokonywał opór jej ciała, sprawiając ból.
Jęczała głośno.
-
No dalej, mała!
-
Nie mogę. Za mocno!
-
Postaraj się – zwolnił, dając jej wytchnienie – Prawie
wystrzeliłem.
Sięgnął
dłonią w dół, do jej łechtaczki. Poczuła przyjemny ucisk.
-
Odpręż się. Zaraz ci będzie dobrze... - niski tembr jego głosu
sprawił, że odnalazła właściwą drogę. Odetchnęła głęboko.
Miarowe,
posuwiste ruchy Marka zaczęły sprawiać jej rozkosz. Przymknęła
oczy i czekała na nadchodzącą falę. Marek oddychał coraz
szybciej i płycej. Wygięła się lekko, rozchylając uda szerzej.
On przestał drażnić jej łechtaczkę, skupiając się na
pchnięciach. Napięcie rosło. Jej ciało błagało o ulgę, jej
umysł o spełnienie. Jęczała głośno przy każdym pchnięciu,
czekając... czekając...
Marek
wbił się w nią z całych sił i znieruchomiał. Krzyknęła. Po
chwili poczuła pulsowanie i kilka konwulsyjnych pchnięć.
Przygniótł ją na moment do materaca. Dopiero po chwili
uniósł się na łokciach, uginając równocześnie
jedno kolano.
Majka
odrzuciła głowę i zamknęła oczy. Próbowała zapanować
nad kłębiącymi się w jej wnętrzu emocjami. Było dobrze... ale
nie tak... nie tak jak wtedy...
-
W porządku? - w głosie Marka pobrzmiewała podejrzliwość.
Pokiwała
głową nie patrząc nie niego.
-
Było dobrze – wyszeptała.
-
Na pewno?
-
Tak. Jestem wykończona! - stwierdziła zgodnie z prawdą.
-
To super! Podobasz mi się w takim stanie.
Wysunął
się z niej ostrożnie, przytrzymując prezerwatywę. - Nie chcemy
kłopotów – wymamrotał pod nosem, zawiązując ją w supeł.
Cholera,
zupełnie zapomniała o ginekologu! Powinna sprawdzić wynik. No i
jeszcze pobrać krew! Zastanowiła się. Można się czymś zarazić
przez sen? Bzdura! Ale skoro można stracić cnotę albo zabrać
kartkę papieru...?
-
Nad czym dumasz? - Marek nachylił się niespodziewanie i pocałował
ją w usta.
-
Zastanawiam się, jak to się stało, że wylądowałam z tobą w
łóżku na pierwszej randce? - skłamała. - Ja nie jestem
taka.
-
Jaka?
-
Łatwa – wypaliła bez zastanowienia i zaczerwieniła się aż po
cebulki włosów.
-
Nie pomyślałem tak – uśmiechnął się do niej.
-
Mam nadzieję – wymamrotała.
-
Masz coś do picia?
-
W lodówce. Przyniosę ci. - Usiadła na łóżku,
pociągając za sobą prześcieradło. Podniosła z podłogi sukienkę
i narzuciła ją na siebie, zostawiając na plecach otwarty suwak. -
Łazienka jest tam – wskazała Markowi drzwi, widząc, że się
rozgląda.
Zabrał
z podłogi swoje ubranie i poszedł we wskazanym kierunku.
Dziwnie
się czuła, nalewając sok do dwóch szklanek. Wtedy w nocy
było wspaniale. Czuła się jak na haju, w euforii, cała płonęła,
a potem... ulga i błogostan nie do opisania. Dlaczego tym razem się
tak nie było? Przecież chciała, a Marek wiedział co robi. Znał
się na rzeczy.
Wszedł
do kuchni w chwili, gdy odstawiała karton do lodówki. Położył
jej dłonie na łopatkach, a potem przesunął je w dół na
pośladki.
-
Masz fantastyczny tyłek. Powinnaś nosić szorty – pocałował jej
nagie ramię.
-
Noszę czasem – roześmiała się. To jasne, że na zajęcia nie,
więc nie mógł ich widzieć.
Marek
sięgnął po sok i wypił prawie cały dużymi łykami. Patrzyła
jak jabłko Adama na jego szyi porusza się rytmicznie, a płyn ze
szklanki znika.
-
Muszę lecieć – odstawił szklankę i nachylił się, by ją
pocałować.
-
Kiedy masz lot? - spytała, choć wolałaby spytać czy się zobaczą
przed jego wylotem?
-
Jutro w nocy. Zadzwonię rano. Może uda mi się wpaść do ciebie?
-
Byłoby fajnie – starała się, by wypadło to obojętnie.
-
Byłoby fajnie? - w jego głosie zabrzmiało niedowierzanie
-
Bardzo... - dodała szeptem, nie patrząc mu w oczy.
-
Tak lepiej – klepnął ją lekko w pupę.
Odprowadziła
go do drzwi, a kiedy wyszedł, poczuła dziwną ulgę. Skąd to
poczucie winy? Wściekała się na samą siebie. Zdobyła swój
Mount Everest, a zamiast satysfakcji czuła zawód, jakby
odkryła, że w rzeczywistości jest zrobiony z plastiku.
-
Jestem przecież wariatką – pokazała język swojemu odbiciu w
lustrze w przedpokoju i pomaszerowała po majtki. - No, te to chyba
do prania? – gderała, zbierając wciąż wilgotną bieliznę –
O, kurde!
Na
łóżku leżało pudełeczko z pozostałymi dwiema gumkami.
Zastanawiała się chwilę, po czym upchnęła je w torebce. Mama
czasem pożyczała od niej ołówki albo inne drobiazgi, ale
torebka była bezpieczną strefą. Wyciągnęła też z małego
plastikowego kosza w łazience zużytą prezerwatywę zawiniętą w
papier toaletowy i schowała ją na dno wiaderka ze śmieciami. Nie
miała ochoty tłumaczyć się rodzicom. Zresztą, nie bardzo była w
stanie wyobrazić sobie taką rozmowę z ich udziałem. Nie była
również w stanie wyobrazić sobie, co mogłaby im powiedzieć.
Witaj. Roksano i oczywiście część przeczytałem w pracy. Z tego Michała to jakąś fujara. Taką dziewczynę poderwał i taki szybki numerek, a chata wolna. Uuuu niedobry. Roksano przyjemność mi zrobiłaś na koniec dnia pracy. Wielkie dzięki. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńWitaj Roksana, czytam Twoje wpisy od kilku tygodni i chyba się uzależniłam. Czekam co dzień na nową cześć:) Najnowsze Twoje dzieło jest pełne niespodzianek i bardzo, bardzo mi się podoba. Ale najbardziej lubię Chcę /nie chcę Adama:)
OdpowiedzUsuńNie komentowałam wcześniej bo mam problemy z dodawaniem komentarzy z komórki, i .... wolę czytać niz komentować:) dzisiaj dorwałam się do laptopa i mam nadzieję, ze ten komentarz nie przepadnie w długim procesie weryfikacji i uda mi się go zamieścić. Zostawiam po sobie ten ślad, bo stanowczo za mało osób tu komentuje. Pewnie są leniwi jak ja:) a piszesz tak cudownie.
...... poza Twoimi wpisami jestem też fanką komentarzy Wiktora vel Kazimierza.... Roksana przepraszam za prywatę........ale.... - Wiktor szukam Twoich komentarzy pod każdym wpisem Roksany ale też na innych blogach. I jak widzę Twoj wpis to wiem że warto czytać. Pozdrowienia. Inez
Witaj Inez!!!. Inez by dobrze odpisać Ci też teraz siadłem do laptopa, ale często piszę z komórki. Z komórki ciężko dodawać komentarz jako anonim bo trzeba wybierać jakieś obrazki i ciągle źle powybieram. Z konta google bez problemu.
UsuńO tak tak Roksany opowiadania są uzależniające. Pamiętam jak pierwszy raz trafiłem na Roksany opowiadanie. To po przeczytaniu szczęka mi opadła ( znaczy się tak mi się spodobało) i zacząłem czytać wszystkie opowiadania które Roksana do tej pory napisała i byłem i jestem pod wielkim wrażeniem talentu pisarskiego. Roksana pisze opowiadania erotyczne, ale erotyka jest w tak piękny zmysłowy nie wulgarny sposób opisana, że naprawdę miło poczytać i ciągle chce się więcej i więcej. A Zaufaj Mi Caterina + Uratuj Mnie. Jak podobało Ci się to opowiadanie?
Masz rację smutno tutaj na blogu ludzie nie chcą pisać komentarzy. Ja czytam opowiadania Roksany i zostawiając komentarz jedynie w taki sposób AUTORCE podziękować.
Inez wiesz rozczuliłem się Twoim komentarzem. Bardzo, bardzo Ci dziękuję za tak miły komentarz. Inez dziękuję , że postanowiłaś zostawić swój ślad na blogu Roksany.
ROKSANO BARDZO PRZEPRASZAM, ŻE TAK SIĘ PORZĄDZIŁEM NA TWOIM BLOGU.
Pozdrawiam Wiktor
Kochani! Nawet nie wiecie, jaką mi zrobiliście frajdę. Wracam z siłowni i co widzę? Dwa dłuuuugie komentarze!!! Na Wiktora zawsze mogę liczyć (Wybacz, że tym razem podziękuję Inez, ale jest to pierwszy komentarz, więc ma swoje prawa ;)))
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki, dzięki. Dla takich chwil warto się starać. Inez, jeśli przeczytasz, to proponuję, abyś podrzuciła mi męskie imię ( nie ma znaczenia z jakiego kraju). Tak czasem dziękuję za wpisy. Można nazwać jakiegoś drugoplanowego bohatera. Pozdrawiam ciepło. Następny rozdział pojutrze.
Jak zawsze świetna część!:-)
OdpowiedzUsuńMareczek to nieźle ziolko,szybko szybko...ehh,ale w życiu też są tacy,niestety:) więc ta część opowiadania jest bardzo realistyczna:)
OdpowiedzUsuńZwlekalam z czytaniem,ale teraz czekam z utęsknieniem na następną część!
Pozdrawiam Askaa :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń