Warszawa.
Lipiec 2014
Wnętrze
„Bollywood Lounge” urządzone było zgodnie z tym, co sugerowała
nazwa. Musiała przyznać, że spodziewała się nawet czegoś
gorszego. Rozejrzała się dyskretnie po sali, szukając osoby,
mogącej odpowiadać wiekiem i profesją wróżce Judycie. Po
lewej stronie zauważyła przy stoliku kobietę około
sześćdziesiątki, pijącą samotnie herbatę. Miała na sobie szal
w krzykliwych kolorach i dziwne, pobrzękujące bransoletki na
kościstych nadgarstkach. Na stoliku, obok imbryka leżała książka
z zakwefioną kobietą na okładce. Może to ona, pomyślała? Jednak
kobieta po pierwsze była zbyt młoda, a po drugie, nie wyglądała
na oczekującą spotkania.
-
Dzień dobry. - powiedziała, podchodząc do kontuaru i uśmiechnęła
się do stojącej za nim młodej kobiety – Jestem tu umówiona
z... - zastanawiała się, czy użyć słowa wróżka.
Ostatecznie poszła na kompromis – Z pewną kobietą, która
przedstawia się jako wróżka Judyta. Podobno jest tu stałą
bywalczynią?
-
Ach, z Judith? - kobieta roześmiała się i wskazała głową kąt
sali - Siedzi tam.
Majka
dopiero teraz zauważyła dwie eleganckie starsze panie rozmawiające
o czymś półgłosem. Zanim zdążyła się zastanowić, czy
ma po nich podejść, czy nie, jedna z nich wstała, podała drugiej
dłoń i wziąwszy z oparcia torebkę, odwróciła się w
stronę Majki. Zaskoczył ją smutek w jej oczach. Jednak nie miała
czasu na rozważania, bo kobieta minęła ją bez słowa, a ta, która
pozostała przy stoliku, kiwnęła na Majkę ręką. Miała długie
siwe włosy zwinięte w kok w kształcie banana. Dyskretny makijaż
doskonale podkreślał resztki jej urody. Kiedyś musiała być
pięknością, przemknęło Majce przez myśl. W jej uszach
połyskiwały szafirowe kolczyki, dobrane do błękitnej jedwabnej
sukieneczki w stylu chanel. Sprawiała wrażenie pewnej siebie, wręcz
dystyngowanej. Onieśmielała.
Podchodząc
do stolika Majka odruchowo dygnęła.
-
Dzień dobry. Nazywam się Maja Nowakowska – zaczęła - Pani
Judith Banch?
-
Zgadza się. Jeśli dobrze rozumiem, to nie chodzi o wróżbę?
- Miała ładny głos, który brzmiał jednak dość ostro.
-
Nie, nie! - potrząsnęła głową – Chcę porozmawiać o snach. O
bardzo realnych snach...
-
Skąd masz mój telefon? - Starsza pani przyglądała się Mai
bez sympatii.
-
To długa historia – westchnęła.
-
Nie mam czasu na wygłupy. Jeśli to miało być zabawne, to chyba ci
nie wyszło – fuknęła gniewnie. Wyglądało na to, że zamierza
odejść.
-
To nie są żadne wygłupy – oburzyła się – Po prostu
przydarzyło mi się coś... No, mniejsza o to. Znalazłam pani
nazwisko i numer w kartach mojej psycholog. - Mówiła szybko,
licząc, że kobieta się zatrzyma.
-
Wyjdźmy stąd – rzuciła tamta i nie czekając ruszyła do
wyjścia.
Chcąc
nie chcąc Majka podreptała za nią. Kobieta szła dość szybko,
ale nie na tyle, by zwracać na siebie uwagę. Idąc, od czasu do
czasu zerkała na wystawy, jakby sprawdzając, czy ktoś ich nie
śledzi. Mam paranoję, pomyślała Majka, ale nie odważyła się
odezwać. Dopiero, kiedy przeszły przez ulicę i znalazły się
przed witryną z napisem „Croque Madame”,
odzyskała nieco pewności siebie.
-
Proszę pani... - zaczęła, ale kobieta weszła do kawiarni,
rozejrzała się i wskazała Majce stoliczek w rogu niewielkiej sali.
-
Zamówmy coś. Kawa z mlekiem i torcik malinowy dla mnie. Co
zjesz? - spojrzała na nią wyczekująco.
-
Dla mnie to samo – wykrztusiła.
-
To jak zdobyłaś moją kartę? - spytała, kiedy usiadły naprzeciw
siebie.
-
Nigdy mi pani nie uwierzy... - załamała ręce.
-
Założymy się? - Po raz pierwszy na twarzy kobiety pojawiło się
coś w rodzaju uśmiechu. - Słucham.
-
Zabrałam ją z gabinetu w nocy. Zrobiłam to przez sen –
powiedziała i umilkła czekając na reakcję swojej słuchaczki.
-
Ooo, to ciekawe. Lunatykujesz?
-
Nie. - odpowiedź zbiła Majkę z tropu – Zrobiłam to we śnie –
poprawiła się – Wiem, jak to brzmi, ale w pani karcie było...
-
Nieważne, co było w mojej karcie. - przerwała jej kobieta - Nie
powinnaś mieć do niej dostępu.
-
Wiem, ale...
-
Posłuchaj, cwaniaro – starsza pani ściszyła głos do szeptu –
Powiedz swojemu Mistrzowi, że nawet on nie stoi ponad prawem.
Zgłoszę naruszenie prywatności jeszcze dziś w nocy i dopilnuję,
żeby Rada cię ukarała. Nieważne z czyjego polecenia działasz.
Niech sobie nie myśli! - odchyliła się na krześle i drżącą
ręką ujęła filiżankę.
Majka
zaniemówiła z wrażenia. Naruszenie prywatności? Zgoda, ale
Mistrz? Rada?
-
Ja nie rozumiem... - wydukała – Bardzo panią przepraszam, ale nie
miałam pojęcia, że mogę ją zabrać... To znaczy, podejrzewałam,
ale sama pani przyzna, że to niedorzeczne. Prawda? - patrząc na
minę kobiety, nie była już tego taka pewna.
-
Chcesz mi wmówić, że nie wiesz, co się stało? - spytała
starsza pani z drwiną – Że masz pełen Dar i nic o tym nie wiesz?
-
Ma pani na myśli te dziwne sny?
-
Tak, mam na myśli świadomy sen z zachowaniem fizyczności, czyli
pełen Dar albo bycie w pełni Obdarowaną. Jak zwał tak zwał –
wbiła w Majkę surowe spojrzenie – Nie wiesz, o czym mówię?
-
Nie bardzo mam pojęcie – przyznała – Liczyłam, że pani mi to
jakoś wytłumaczy, bo psycholog potraktowała mnie jak czubka i
zaczęła analizować moje stosunki rodzinne! - zaczynała tracić
cierpliwość – Nie wiem, co się dzieje! Nie rozumiem tego, a na
dodatek... - wyhamowała w porę. Nie miała zamiaru opowiadać
nieznajomej kobiecie o Oskarze.
Judith
Banch zamyśliła się. Jeśli to nie była prowokacja ze strony
Mistrza, to dziewczyna mogła mówić prawdę. Może była
podobnym „przypadkiem”, jak ona?
-
Znasz Swena? - spytała znienacka.
-
Swena? Nie. Kto to jest? Powinnam go znać? - Majka postanowiła
przejść do ataku – Proszę mi to wyjaśnić. Proszę...
-
Nie tak szybko – ostudziła ją Judith – Najpierw muszę się
dowiedzieć, kim jesteś.
-
Mówiłam pani, nazywam się Maja Nowakowska, a właściwie
Marianna, ale nie używam tego imienia. Nie lubię go.
-
Zostałaś adoptowana?
-
Nie! Skąd pani to przyszło do głowy? - oburzyła się, ale pytanie
napełniło ja dziwnym niepokojem. Jako dziecko miewała takie myśli.
-
To jedyne logiczne wytłumaczenie. Oczywiście, jeśli mówisz
prawdę?
-
Mówię. Przysięgam, że mówię prawdę – zapewniła
gorliwie.
-
Przysięgniesz na Dar, który w sobie nosisz? - spytała
Judith, ale zaraz klepnęła się w czoło ręką – Oczywiście, że
tak, bo nie masz pojęcia, co to znaczy. Słuchaj, jeśli kłamiesz,
a złożysz taką przysięgę, to spotka cię straszna kara. Nawet
nie wiesz, jak straszna! - dodała śmiertelnie poważnym tonem.
-
Przysięgam na Dar, który w sobie noszę, że powiedziałam
pani prawdę! - wyrecytowała bez zająknięcia - Potrafię przez sen
iść do miejsca, które wybrałam, podnieść albo zabrać
przedmiot, podobno też przywołać człowieka, który naprawdę
istnieje i... - zawahała się, czując, że jej policzki przebierają
purpurowy odcień – Niektóre rzeczy ze snu mają wpływ na
moje ciało – wybrnęła.
-
Och! Przywołałaś kogoś? Kto to był? - spytała z zaciekawieniem
Judith.
-
Mężczyzna, którego zobaczyłam na przystani. Byłam na
wakacjach... - Cholera! Czy ta przysięga jeszcze działa? - Nazywa
się Oskar Lowrens.
-
Co?! C-c-co?! Jak go nazwałaś? - Starsza pani o mało się nie
zakrztusiła.
-
Oskar Lowrens. Tak mi się przedstawił – wyjąkała, przestraszona
jej reakcją – Powiedział, że jego dziadek, chyba Maxymilian
Lowrens, jest właścicielem katamaranu „Insomnia”. Byłam na
nim we śnie, a potem odnalazłam go w internecie. Mówił
prawdę... O boże, co ja plotę? Mówił to w moim śnie!
-
Cicho! - Judith wyciągnęła dłoń w jej stronę, jakby chciała ją
uciszyć - Milcz!
Majka
umilkła i skuliła się w sobie. Judith Banch wyglądała na
skonsternowaną. Nazwisko Lowrens to sprawiło. Co to mogło oznaczać
dla niej? Poczuła, że zaschło jej w gardle, ale bała się nawet
głośniej odetchnąć, a co dopiero sięgnąć po filiżankę?
-
Byłaś z Oskarem? - spytała wreszcie kobieta.
Pokiwała
głową, ale nie odważyła się odezwać.
-
Wiesz, co mam na myśli? - Judith uniosła znacząco brwi.
-
Tak – wyszeptała, spuszczając wzrok.
-
Co tak?! Tak, wiem, czy tak, byłam z nim... w TYM sensie.
-
Proszę pani, chyba nie powinna pani o to pytać – Majka zdobyła
się na oburzenie.
-
No, mniejsza z tym - Judith wbiła w nią srogie spojrzenie – A on
wiedział, że masz pełen Dar? Nie. Skoro ty nie wiesz, to skąd? -
odpowiedziała sama sobie – Zaraz, czegoś tu nie rozumiem.
Przywołałaś go, nie wiedząc, że to potrafisz?
-
Tak.
-
I po prostu się zjawił?
-
Tak.
Zapadło
milczenie. Judith Banch zmarszczyła brwi i intensywnie nad czymś
się zastanawiała. Wreszcie spojrzała Majce w oczy. - Poszliście
do łóżka – powiedziała cicho. W jej głosie pobrzmiewało
współczucie, które podziałało na Majkę ośmielająco.
-
No, nie od razu. Na trzeciej rand... W trzecim śnie. Kurde! Ja nie
wiedziałam, że we śnie to się liczy. To znaczy, myślałam, że
to sen, a to się stało naprawdę. Poszłam do ginekologa i on
zaczął podejrzewać, że ktoś mi podał narkotyki - łzy popłynęły
jej po policzkach. Czuła się taka zagubiona i zawstydzona
jednocześnie.
-
Nie płacz – Judith sięgnęła do torebki i podała Majce
chusteczkę – A co on na to?
-
Nie wiem. Chyba próbował mnie przywołać, ale byłam zajęta
tą kartą – Nagle przypomniała sobie leki i dziwne odczucia – I
wzięłam leki...
-
Leki? Walerianę? - Judith wyglądała na wstrząśniętą. - Ta
psycholog ci to dała?
-
Tak. Zapytała swojego kolegę, tego, który jej przysłał
pani kartę. One są okropne!
-
Nie możesz do niej wrócić i nie bierz nigdy waleriany! –
głos Judith zadrżał – Wie, gdzie mieszkasz?
-
Podałam swoje dane w przychodni – przyznała z niepokojem – To
źle? O co chodzi?
-
Nie powinnaś wracać do domu. W każdym razie nie na noc.
-
Ale... Co pani mówi? Dlaczego? - Majce wydało się, że świat
wokół niej zaczyna wariować – Nie! To jakaś głupota!
Opowiada mi pani jakieś niestworzone historie o nadprzyrodzonych
mocach i ja mam to kupić? Co to jest? Jakieś gwiezdne wojny? Niech
moc będzie z tobą? - zakpiła.
-
Widzę, że nie masz pojęcia, o czym mówisz! No cóż,
zobaczymy, czy to czasem ty nie próbujesz mnie wystawić na
próbę. - Judith Banch wyglądała na urażoną – To ty do
mnie zadzwoniłaś, więc... - wstała ze swojego miejsca –
Zobaczymy. Marianna Nowakowska, tak?
Majka
kiwnęła głową i również wstała. Jej wybuch był reakcją
na stres, formą samoobrony przed czymś, czego nie mogła pojąć. I
wcale nie była pewna, czy chce dalej rozmawiać z tą kobietą.
Jednak ciekawość przemogła jej obawy.
-
Czy ten Oskar jest dla mnie niebezpieczny? - spytała – Czy to
dlatego nie powinnam być sama w domu?
-
To zależy, co rozumiesz przez „niebezpieczny” - odparła tamta z
zagadkowym uśmiechem. - Być może dowiesz się wszystkiego jeszcze
tej nocy...
-
Słucham?
-
Do zobaczenia po zachodzie słońca – rzuciła Judith, kierując
się do wyjścia – Jeśli mnie nie okłamałaś – dorzuciła
groźnie.
Ależ niespodzianka!.
OdpowiedzUsuńDzięki!
Wszystko się rozwija,doczekać się nie mogę.
Pozdrawiam!:)
Woow! Tylko na tyle mnie stać po tym, co przeczytałam. Poza tym chyba nigdy tak szybko nie przeczytałam tekstu :) Gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńRoksana, niesamowite bedzie tu coś mojego.Strasznie to fajne co mi zaproponowałaś. Mam nadzieję, że sprostam i moje imię nada się gdzieś, kiedyś... zupełnie niedawno usłyszałam imię z jezyka wegierskiego i chyba klimat Twojego opowiadania spowodował ze przyszło mi ono do głowy jak zastanawiałam się jak odpowiedzieć na Twoją przemiłą propozycję. "Akos" lub bardziej anglosasko "Akosh" - bedzie wiadomo jak czytać. Tak mi sie wydaje, że pasuje do jakieś czarnego charakteru....
OdpowiedzUsuńTeraz już przywiązałas mnie do swoich opowiadań na wieki:))).
Odpowiadając na pytanie Wiktora "Zaufaj mi" i "Uratuj mnie" - super opowiadania, niejedna ksiązka mnie tak nie wciągnęła..... co spowodowało niejakie pretensje mojej drugiej połowy, że zaniedbuję relacje i takie tam. W każdym razie wynagrodziłam i konflikt zażegnany:)
Roksana, znowu pisze długo, ale w realu też lubię pogadać. Pozdrawiam i czekam na dalsze losy Majki i Oscara ... a może Mareczka. Ciekawe w która stronę pójdziesz? Co zwycięży namietność czy "wróbelek w garści"? A może jeszcze coś innego nas zaskoczy? Nie mogę sie doczekać.
Witaj Roksano!!!. Oj już zaczyna się dziać w opowiadaniu. Coś mi się wydaje, że nasza Majeczka tym spotkaniem narobiła sobie kłopotów i jej życie zmieni się o 180 stopni.
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny za komentarz. Troszkę smutno mi było tak samemu na blogu Roksany.
Inez wiesz nie wiedziałem że śledzisz co czytam. Oczywiście się nie gniewam i jest mi na prawdę miło. Postanowiłem dodać ulubione blogi do konta gogle. Blogi Roksany już tam są. Jak wejdziesz na moje konto i w zakładkę 1+ to tam będą. Czytam dużo blogów. Podoba mi się atmosfera jaką Wy dziewczyny stwarzacie. Czytacie, piszecie, a przy okazji świetnie się bawicie.
Roksano dziękuję za tę część. Mam nadzieję że nie gniewasz się na mnie, że rozpisałem się na temat nie związany z blogiem. Pozdrawiam Wiktor
Ps. Prawdziwe moje imię to Wiktor, a Kazik takie mi przyszło do głowy.
Ojej! Ale się zrobiło ciekawie! Wiktor, jasne, że się nie gniewam. Też uwielbiam czytać Wasze komentarze. Im więcej, im dłuższe, tym lepiej ;)
OdpowiedzUsuńInez, Akos podoba mi się bardziej, więc takiej wersji użyję. Zobaczymy, czy Ci przypadnie do gustu osoba, dla której imię wybrałaś. Mam nadzieję, że tak, bo to dość istotna postać, choć drugoplanowa.
Jutro kolejna część :))) Pozdrawiam