Warszawa. Lipiec
2014
-
Tato, czy ja miałam jakąś ciotkę albo cioteczną babkę z długimi
siwymi włosami? - Majka powoli mieszała drewniana łopatką
zawartość patelni. Obudziła się późno, więc jak zwykle w
takich sytuacjach, wypiła kawę z mlekiem, a dopiero o jedenastej
zabrała się za przygotowanie jajecznicy.
-
Z tego, co wiem, to nie, a dlaczego pytasz? - Ojciec zajrzał jej
przez ramię – Jak dla mnie, to wystarczy. Lubię, jak jajka
jeszcze są płynne.
-
Tak się zastanawiam... - ciągnęła, nakładając jedzenie na
talerz – Do kogo ja jestem podobna? Do ciebie nie, do mamy nie, do
babć... - pokręciła głową z dezaprobatą.
-
I zaczęłaś się zastanawiać z powodu jajek? - w głosie ojca
dosłyszała niepokój, mimo że silił się na żartobliwy ton
– To nic dziwnego, że ty lubisz dobrze wysmażone, a ja nie.
-
Tato, bądź poważny!
-
Kochanie, już raz to przerabialiśmy. Widziałaś swój akt
urodzenia. Nie adoptowaliśmy cię. Mama cię urodziła.
-
A czy to możliwe, że... że ktoś mógł mnie zamienić z
jakąś inną dziewczynką? - spytała ostrożnie.
-
Skąd ci to przyszło do głowy? - ojciec odłożył widelec – Ktoś
ci czegoś naopowiadał?
-
Nie - zmieszała się – Po prostu wczoraj przeglądałam zdjęcia i
tak mi jakoś... Naprawdę nikt nie jest podobny do mnie.
-
Zdjęcia są stare i nikt na nich nie wygląda, jak w rzeczywistości
– machnął ręką.
-
A dlaczego urodziłam się w Poznaniu, skoro mieszkamy w Warszawie?
-
Bo zaraz po twoim urodzeniu się przeprowadziliśmy. Tu była praca,
a tam nie.
-
No, tak...
-
A ta kobieta z siwymi włosami? Dlaczego o nią pytałaś?
-
Tak sobie – starała się mówić obojętnie – Po prostu mi
się przyśniła. Myślałam, że to moja babcia.
-
Chyba wiem, o co ci chodzi – westchnął – Wiem, ze babcia Janina
nie jest dla ciebie taka, jak powinna, ale zrozum, to starsza osoba.
Ciężko ją zmienić. Babcia Krysia też nie jest idealna, ale to
dlatego, ze mieszka daleko i rzadko się widujemy. Jest bardziej
zżyta z dziećmi mojej siostry.
-
Wiem tato. Tylko pytałam – wycofała się – Jedz, bo wystygnie.
Ojciec
chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwał mu dzwonek do drzwi.
-
Otworzę – Majka zerwała się z krzesła.
Idąc
do przedpokoju zwolniła kroku. A jeśli to ci, których
widziała u Judith? W realnym świecie była bezbronna. Teraz do niej
dotarło, dlaczego jej nowa znajoma i Oskar tak się martwili, że
jest sama w domu. Ale przecież nie była sama. Tylko, co ojciec
mógłby zrobić dwóm takim osiłkom? Spojrzała przez
wizjer.
-
Judith? Co pani tu robi? - czym prędzej otworzyła drzwi i jeszcze
szybciej zamknęła je za starszą panią, która prawie
wbiegła do jej mieszkania – Jak mnie pani znalazła?
-
Uczelnia? - przewróciła oczami – Musimy porozmawiać.
-
Przedstawię pani mojego tatę – Majka kątem oka zauważyła ojca
wychylającego się z kuchni.
-
Sama się przedstawię, moja droga. Judith Banch, jestem opiekunką
grupy archeologicznej biorącej udział w programie
międzyuczelnianym. Pan jest pewnie ojcem Marianny?
-
Janusz Nowakowski, bardzo mi miło...
Majka
ze zdziwienia otworzyła buzię, ale zaraz ją zamknęła. Judith
musiała w nocy przewertować pół dziekanatu w poszukiwaniu
jej dokumentów, ale najwyraźniej nieźle sobie poradziła.
-
Może kawy? - pan Nowakowski wskazał Judith kanapę w dużym pokoju.
-
Z przyjemnością. - starsza pani rozsiadła się wygodnie i z
ciepłym uśmiechem wskazała miejsce obok siebie – Skoro już pana
poznałam, to chciałabym prosić o pomoc. Namawiam Mariannę na
udział w niesamowitym projekcie, a ona ciągle powtarza, że nie
chciałaby zostawiać rodziców samych. Szczerze mówiąc,
myślałam, że jesteście państwo zaawansowani wiekowo, a
tymczasem, widzę młodego człowieka... - zawiesiła głos.
Majka
oniemiała, widząc jak jej ojciec oblewa się lekkim rumieńcem.
-
Moja droga, może podasz mi szklankę wody? - Judith wlepiła w nią
wzrok.
-
Tak, oczywiście! I podam kawę... - wydukała.
Do
kuchni docierały tylko strzępki rozmowy, ale wszystko wskazywało
na to, że jej ojciec świetnie się bawił. Niosąc do pokoju tacę,
o mało jej nie upuściła.
-
Maju, uważam, że pani profesor ma rację. Powinnaś się zgodzić.
Przecież nas i tak teraz nie ma, a mama nie pojedzie nigdzie, póki
babci nie zdejmą gipsu. - Ojciec wyglądał na całkowicie
przekonanego - Dokąd ten wyjazd?
-
Planujemy Turcję i Grecję. Tam jest naprawdę mnóstwo rzeczy
do odkrycia! – Judith wyglądała na zadowoloną z siebie –
Niestety terminy nas gonią, a Maja tak długo zwlekała...
-
Dlaczego nic nie powiedziałaś? - w głosie ojca dosłyszała
naganę.
-
Nie chciałam was martwić... – posłała Judith spojrzenie pełne
desperacji. Co ona nakombinowała?
-
To takie dobre dziecko – uśmiechnęła się starsza pani – Kawa
jest wyśmienita – pociągnęła mały łyk z filiżanki, którą
podała jej Majka.
-
Więc chce pani jechać dziś po południu? - upewnił się pan
Nowakowski.
-
Tak, jak mówiłam. Mamy zarezerwowany czarter. To duży
projekt. Fundusze europejskie, rozumie pan – zniżyła głos, jakby
powierzała mu tajemnicę.
-
Oczywiście. - posłał Majce podejrzliwe spojrzenie – Jestem tylko
trochę zaskoczony, bo Maja studiuje geologię...
-
Och, nie ma pan pojęcia, jak nam się przydała. Naprawdę nie wiem,
jak byśmy sobie bez niej poradzili! - Judith położyła wymownie
dłoń na sercu.
-
Bardzo przyjemnie to słyszeć...
-
W takim razie, do zobaczenia o czwartej. Spakuj się, moja droga.
Wiesz, co zabrać. Dużo wygodnych ubrań i solidne buty – Judith
mrugnęła do niej – Odprowadzisz mnie do drzwi?
-
Co pani wyprawia? - syknęła Majka, kiedy znalazły się w
przedpokoju. - Oskar kazał mi zostać w domu.
-
Nie ufaj nikomu. Nie mówię, że ma złe zamiary, ale nie mówi
wszystkiego. Lepiej, jeśli znikniemy obie na jakiś czas. - szepnęła
jej szybko starsza pani – Potem coś wymyślimy, ale tu nie jest
bezpiecznie.
-
Więc, co mam robić?
-
Spakuj się i bądź pod moim domem za piętnaście czwarta. Tu masz
adres. - wcisnęła jej do ręki małą karteczkę – I... -
zawahała się – Zapomnij o nim!
---
-
Cześć Marek. Możemy gadać? - Majka stała na balkonie, obserwując
przez szybę wnętrze dużego pokoju.
-
Jasne! Już myślałem, że się nie odezwiesz.
-
Dlaczego?
-
Wy tak macie, najpierw sprowadzicie chłopaka na manowce, a potem co?
Wypad z lokalu!
-
No, wiesz? - Aż ją zatkało z wrażenia – Kto tu kogo sprowadzał?
-
Żartowałem – roześmiał się – Sprawiasz wrażenie spiętej.
Spiętej?
Z pięć razy brała do ręki komórkę i odkładała ją na
biurko. Po seksie na pierwszej randce czuła się jak... No, mniejsza
o to, jak się czuła! Jeszcze na dodatek ostatniej nocy spotkała
się... Rozmawiała z człowiekiem, który ją uwiódł.
Cóż za górnolotne określenie, zakpiła z siebie z
myślach...
-
Hej, jesteś tam? - głos Marka przywołał ją na ziemię.
-
Tak. Jasne. Zastanawiałam się, czy uda nam się spotkać?
-
Mogę do ciebie przyjechać... - zawiesił głos.
-
Mój tato jest w domu.
-
Kurwa, u mnie jest mama. Sorki!
-
Możemy się spotkać gdzieś na mieście... - zaczęła niepewnie.
Miała nie wychodzić, ale przecież mieli się rozstać na... co
najmniej dwa miesiące, a może i dłużej? Pokusa była taka silna.
-
Znam jedno miejsce... - głos Marka brzmiał, jakby się głośno
zastanawiał – Przyjadę po ciebie za godzinę, OK?
-
O wpół do czwartej muszę być w domu. Zdążymy?
-
To zależy – zażartował – Zdążymy. Obiecuję.
Schowała
telefon do kieszeni spodenek i wróciła do mieszkania.
-
Tato, o której chcesz jechać, bo umówiłam się z
przyjaciółmi na mieście – zagaiła.
-
Powinienem gdzieś koło trzeciej... - zastanowił się – A zdążysz
się spakować?
-
Mam godzinę.
---
Wychodząc
z domu, Majka złapała się na tym, że przygląda się podejrzliwie
każdemu mijającemu ją mężczyźnie. Mam paranoję, pomyślała w
końcu, kiedy jakiś motocyklista odpowiedział na jej wzrok
mrugnięciem. Jeszcze mnie ktoś weźmie za panienkę szukającą
okazji, przestraszyła się.
-
Ładnie wyglądasz – Marek otaksował wzrokiem jej nogi, odsłonięte
przez krótką spódniczkę, kiedy wsiadała do jego
nieco sfatygowanego BMW – Za takie nogi wybaczę ci to spóźnienie
– roześmiał się.
-
Też coś! Pięć minut to nie spóźnienie! - zachichotała z
niedowierzaniem, że zwrócił na to uwagę.
-
Siedem.
Pokręciła
tylko głową z dezaprobatą.
-
Dokąd jedziemy?
-
Nad Wisłę. Zobaczysz zresztą. Trochę więcej zaufania kobieto.
-
Po prostu jestem ciekawa, co wymyśliłeś.
-
Ustronne miejsce dla dwojga... - posłał jej lubieżne spojrzenie –
Mam zamiar zadbać, żebyś o mnie za szybko nie zapomniała.
-
No, faktycznie – prychnęła – Tylko się odwrócisz, a ja
zapomnę.
-
Tak myślałem – wyszczerzył do niej zęby.
Jechali
wzdłuż Wisły w stronę Gdańska. Marek prowadził pewnie, ale
jadąc dwupasmową drogą, co chwila wymijał jakiś samochód,
więc musiał być skupiony na tym, co robi. Majka przyglądała mu
się w zamyśleniu. Jechali do odludnego miejsca, żeby być ze sobą.
Nazwijmy rzecz po imieniu, jechali, żeby się kochać. Kochać?
Bzykać, pomyślała, to było odpowiedniejsze określenie. Podobał
jej się, ale czy go kochała? Poszli do łóżka, chociaż
wcale nie była pewna, czy z miłości. Ona była ciekawa, jak to
będzie, a on...? Zakochał się, czy po prostu miał ochotę? A
gdyby wcześniej nie było tamtej nocy i Oskara? Zrobiłaby to?
-
Co tak cicho? - Marek sięgnął do przycisków na środku
panelu i pogłośnił muzykę - Strasznie jesteś małomówna.
-
Zastanawiam się... - szukała odpowiednich słów –
...dlaczego to robimy? – Odwróciła głowę i przyjrzała
się uważnie jego profilowi.
-
Za dużo kombinujesz. - kąciki jego ust uniosły się delikatnie –
Ciągnie nas do siebie. Nie czujesz tego?
-
Coś w tym jest – przyznała. - Chodziło mi bardziej o to, co nas
do siebie ciągnie?
-
A czy to ważne?
-
No, dla mnie chyba tak... - nie wypadło to przekonująco. Czego
oczekujesz po kilku spotkaniach, zadała sobie w myślach pytanie, że
padnie na kolana i wyzna ci miłość?
-
Nie podobało ci się – stwierdził nagle.
-
Nie! To znaczy, tak. Było fajnie, tylko... To był seks, a mnie
chodziło o coś...
-
O uczucia? - wpadł jej w słowo.
-
Można to tak ująć – przyznała. Siedzieli obok siebie, a ona nie
drżała z emocji, nie czuła tego dreszczyku...
-
Słuchaj, podobasz mi się jak cholera. Działasz na mnie - spojrzał
wymownie na swoje krocze – Taka jest prawda. Wolałabyś, żebym ci
wciskał kit, że się zakochałem? Nie wiem, kurwa, czy tak jest?
Pewnie mogłoby być, ale... Jadę na dwa miesiące do Peru. Dajmy
sobie czas... Wrócę i zobaczymy, OK?
Nagle
Majce zaświtała w głowie szalona myśl, że mogłaby się ukryć w
obozie dla archeologów. Obie mogłyby...
-
A gdybym poleciała do Peru? - spytała ostrożnie.
-
Marzycielka z ciebie – roześmiał się – Nie ma szans! Pytałem
o dodatkowe miejsca. Zresztą... co byś tam robiła?
Sama
nie wiedziała, jak powinna zareagować na jego słowa. Co było
ważniejsze? To, że pytał, czy to, że nie widział jej w grupie?
-
To znaczy, że po powrocie... Że chciałbyś się ze mną spotykać?
- spytała nieśmiało.
-
No, o tym chyba mówię? - posłał jej szybki spojrzenie, po
czym znów skupił się na drodze.
-
Więc, jestem twoją dziewczyną? - upewniła się.
Nie
odpowiedział od razu, za to zjechał w boczną drogę prowadzącą w
dół. Majka musiała się przytrzymać, bo droga szybko stała
się wyboista. Po chwili wjechali między wysokie i gęste krzaki.
Marek zwolnił, a po przejechaniu jakichś trzystu metrów
skręcił na porośniętą trawą niewielką ocienioną polankę i
zatrzymał wóz.
-
Jesteś – powiedział, odwracając się do Majki i sięgając do
jej ust.
Całowali
się namiętnie, mocno, aż do utraty tchu. Majka poczuła to jak
potwierdzenie słów, które do niej wypowiedział. Czy
mogła oczekiwać więcej? Był z nią szczery i to się liczyło.
Był gotów się zakochać. Powiedział to! Silne męskie
dłonie chciwie sięgnęły pod jej bluzkę. Ugniatały delikatne
ciało jej piersi, wywołując przyjemy dreszcz. Jęknęła cicho.
-
Rozłóż siedzenie – wyszeptał wprost do jej ucha i ugryzł
delikatnie wrażliwy płatek – Plastikowa dźwignia z boku.
Drżącą
ręką odszukała dźwignię i po chwili oparcie łagodnie ruszyło w
dół. Marek podciągnął jej bluzkę, odsłaniając pełne
piersi. Liznął jedną z brodawek, po czym przyjrzał się, jak
twardnieje i przybiera intensywniejszą barwę.
-
Ty też na mnie reagujesz – spojrzał jej w oczy – Twoje ciało
mnie potrzebuje – głos miał schrypnięty, pełen pożądania –
Twoja mała ciasna dziurka już pewnie nie może się doczekać?
Majka
przełknęła głośno ślinę. Nie mogła zaprzeczyć. Czuła między
nogami przyjemne drżenie. Zacisnęła uda.
Marek
schylił się i sięgnął do jej ust, śmiało wepchnął język
penetrując wnętrze, po czym zaczął przesuwać się w dół
do piersi, szczypiąc zębami wrażliwą skórę. Majka
pojękiwała cicho. Wreszcie, kiedy poczuła, jak dłoń Marka wsuwa
się za jej majtki, jęknęła głośniej.
-
Jesteś mokra! - zachwycił się, wsuwając w nią palec. Zaczął
nim poruszać rytmicznie, ocierając się o wilgotne ścianki jej
pochwy. Rozchyliła uda. - Grzeczna dziewczynka – usłyszała
chrapliwy szept. Czuła, jak w dole brzucha zbiera jej się dziwne
napięcie, jak spływa w dół i zaczyna rozpierać i pulsować.
Rozchyliła nogi jeszcze bardziej i naparła odruchowo na drażniącą
ją dłoń. - Jesteś gotowa? - głos Marka brzmiał jakoś obco,
nisko...
-
Chyba tak... - wyjąkała – Chcesz się kochać? Tutaj? - nagle
zdała sobie sprawę, gdzie się znajdują.
-
Spokojnie. To dobre miejsce. Nikt nas tu nie nakryje – uspokoił ją
– Usiądę na twoim siedzeniu, a ty usiądziesz na mnie.
Dotarło
do niej, że nie jest pierwszą, z którą to robi w tym
samochodzie, ani w tym miejscu. Nie mogła nią być.
Marek
wysiadł, a po chwili zajął jej miejsce. Odpiął spodnie i
wyciągnął nabrzmiały członek, po czym otworzył schowek i wyjął
prezerwatywę. Zawahała się. W torebce miała paczuszkę, którą
u niej zostawił. Myślała, że...
-
Siadaj – pociągnął ją na siebie – Śmiało dziewczyno! –
roześmiał się, widząc jej minę.
Usadowiła
się nad nim ostrożnie i zaczekała, aż zatrzaśnie drzwi. Nie
chciała się teraz zastanawiać, ile opakowań prezerwatyw miał w
samochodzie. Odsunął na bok jej majtki, odsłaniając wejście,
nakierował na swój sterczący w górę wzwód i
przytrzymując jedną ręką jej biodro, pociągnął w dół.
Poczuła go w sobie inaczej niż poprzednio, głębiej. Stęknęła.
-
Ciasno – powiedział z zachwytem – Mówiłem ci już, że
tak lubię?
-
Mhm - poczuła, że krew napływa jej do policzków.
-
No dalej mała, góra... dół... - chwycił rękami jej
biodra i nadał rytm.
Posuwiste
ruchy wywołały odpowiedni efekt. Pulsowanie wzmagało się i Majka
poczuła, jak jej wnętrze zaczyna wypełniać się rozkosznym
ciepłem. Marek, mając na wysokości twarzy jej piersi, chwycił
zębami brodawkę i wciągnął do ust. Z jej gardła wyrwał się
przytłumiony krzyk. Ssał mocno, potem zataczał językiem kilka
kręgów i znowu ssał. Poczuła na plecach stróżkę
potu. Chwyciła się rękami szczytu oparcia by pomóc
omdlewającym udom. Jej cipka pulsowała, jej piersi mrowiły
nieznośnie... Marek oddychał chrapliwie, płytko. Nabijał ją na
siebie coraz szybciej i mocniej, ale ona jakby stanęła w miejscu,
nie mogąc przekroczyć niewidzialnej bariery. Gdzieś w głębi jej
duszy tliła się maleńka iskierka... wspomnienie... Odszukała to.
Dwoje ciemnych oczu patrzących na nią z zachwytem i ten dotyk...
jakby po jej ciele rozsypywały się iskry. Rozkosz wypełniła jej
ciało, a potem nagle spłynęła w dół. Spięła się w
sobie. Jak on to robił? Jak go czuła? Jak czystą energią
przelewającą się z jego ciała do jej... jak coś nieopisanego,
nie dającego się wyrazić słowami...
Marek
stęknął z wysiłkiem. Wyprężył się. Poczuła ból, kiedy
zacisnął palce na jej pośladkach. Jęknęła głośno. Byli w
samochodzie! Uświadomiła to sobie z trudem. Członek w jej wnętrzu
pulsował rytmicznie. Z gardła Marka dobył się chrapliwy niski
jęk.
Majka
szybko sięgnęła ręką w dół. Dotknęła łechtaczki.
Oskar jej dotykał w sposób, którego nie mogła
zapomnieć, nie potrafiła... nie chciała... zapomnieć... Jęknęła
przeciągle, czując pulsowanie i falę rozkoszy zalewającą jej
ciało. Zesztywniałe nogi odmówiły jej posłuszeństwa i
opadła na Marka bez tchu i bez sił. Wstrząsnął nią dreszcz. Tym
razem doświadczyła spełnienia, ale sposób w jaki do tego
doszło... To świństwo, co zrobiłam, wyrzucała sobie, okropne
świństwo!
-
No, tym razem chyba było dobrze? - Marek przycisnął ją do siebie.
-
Taaak – westchnęła, chowając twarz w jego szyi. Nie była w
stanie spojrzeć mu w oczy.
Witaj!!!. Co ta Judith wymyśliła?. Może jest z tamtymi?. Miała nie opuszczać mieszkania. Roksano dziękuję bardzo za nową część. Pozdrawiam wszystkich Wiktor
OdpowiedzUsuńTeż się zastanawiam komu ufać,bo już nie wiem. Czuje się zagubiona,a co dopiero Majka=)
OdpowiedzUsuńDzieki!
Pozdrowienia!
Ale ciekawa fabuła, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, kiedy możemy go oczekiwać ? :D
OdpowiedzUsuńHej, hej! Widzę, że Wam się podoba. Strasznie się cieszę. Następna część w środę. Postaram się dodać z rana ;)))
OdpowiedzUsuńCześć, fabuła się zapętla. Mimo, że wiemy coraz więcej to jednak nic sie nie wyjaśnia. Roksana gartuluję wyobraźni i telentu do trzymania nas w napieciu. Chce się więcej i wiecej. A tak ode mnie z serca to - Marek nie, zupełnie nie. Taki jakiś bawidamek. Pozdrawiam, Inez
OdpowiedzUsuńWiktor, dzięki za dodane linki...zarywam noce:)