Lek

Lek

środa, 23 września 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 20


Jestem tak podniecona, że aż mnie rozpiera energia. Oskar już na mnie czeka. Ma przewieszone przez ramię dwa duże aparaty fotograficzne.
- Długo nie mogłam zasnąć – tłumaczę się.
- To normalne na początku. Popracujemy nad tym – uśmiecha się do mnie – Ładnie wyglądałaś śpiąca.
Dlaczego on to robi? Te jego niewinne uwagi, to zaglądanie mi w oczy... To jakaś gra? Prowokuje mnie?
- Co robimy? - przysuwam się do niego.
- Lecimy. Pamiętasz wszystko? - upewnia się.
Kiwam głową. Bierze mnie za rękę i po kilku chwilach otaczają mnie jakieś krzaki. Obok nas klęczy na ziemi Akos. Już tu był? Jest głośno, jakbyśmy znaleźli się obok wodospadu.
- Skąd wiedziałeś, gdzie się zmaterializować? - pytam, starając się przekrzyczeć hałas.
- Akos wybrał to miejsce, a ja chciałem pojawić się obok niego – wyjaśnia i podaje mu aparaty fotograficzne - Poza tym, już tu byłem.
Otaczają nas drzewa. Wychylamy się zza naszej zasłony, ale nie do końca. Oskar ustawia się tak, żebyśmy cały czas byli w cieniu. Akos po prostu wychodzi i idzie w kierunku... O, kurde! 

Podnoszę głowę i widzę przed sobą gigantyczną budowlę z betonu. To nie jest zapora, to moloch! Jakieś dwieście metrów przed nami stoi trzech ludzi w mundurach. Nie widzą nas? Patrzę z niepokojem na Oskara. Kręci głową, ale nie rusza się z miejsca. Co to znaczy?
- Nie ruszaj się, to cię nie zobaczą. Jesteś dla nich tylko zarysem postaci. To się nazywa „aura”– mówi mi do ucha.
Mundurowi zaczynają iść w stronę zapory, a wtedy ostrożnie idziemy za nimi. Pod stopami mamy żwir, ale on nie chrzęści. A może ja tego nie słyszę?
- Możemy podejść naprawdę blisko, ale musimy być cicho i nie możemy ich dotykać – słyszę tuż przy uchu – Po drugiej stronie zapory pilnuje Akos.
Oskar cały czas trzyma mnie za rękę. W pewnej chwili zatrzymuje się i spogląda w górę. Podążam wzrokiem tam, gdzie on i widzę dwie maleńkie postaci zawieszone w powietrzu naprzeciw pionowej ściany betonu. Błyska flesz.
- Cholera – Oskar klnie cicho pod nosem - Musimy zająć tych na dole, gdyby zauważyli – Wskazuje mi stanowisko mundurowych. Wcześniej go nie widziałam, za to teraz zauważam snajpera! – Z góry nie widać błysków – szepcze Oskar.
Znów zauważam flesz. Jeden z żołnierzy podnosi do góry rękę i wskazuje coś pozostałym. O kurde, zauważył! Dopiero teraz widzę, że ma na szyi lornetkę. Podnosi ją do oczu.
- Zostań tu – Oskar każe mi kucnąć obok dużego kamienia, a sam podchodzi do stanowiska żołnierzy. Coś zauważają i zaczyna się ruch. Zdejmują z ramion karabiny. Niedobrze. Oskar się jednak nie przejmuje. Obchodzi ich, a po chwili zaczyna się unosić nad ziemią. Ten z lornetką zostawia w spokoju zaporę i skupia się na zarysie Oskara. Żołnierze rozmawiają między sobą podniesionymi głosami. Śmiesznie to brzmi, choć mnie wcale nie jest do śmiechu. Kątem oka widzę jeszcze kilka błysków w innym miejscu, i jeszcze kilka... Oskar znika nagle, po czym pojawia się za plecami żołnierzy i klaska cicho. Znów znika. Żołnierz z lornetką odwraca się w stronę zapory, ale chłopaki chyba już skończyli „sesję”. Widzę ich postaci, powoli zbliżające się do podstawy betonowego potwora. Czuję dłoń Oskara na ramieniu.
- Znikamy – trzyma mnie za rękę i po chwili materializujemy się jakieś sto metrów od miejsca, gdzie z ogromnych przepustnic walą strugi wody. Panuje tu taki huk, że nie ma sensu rozmawiać. Oskar wskazuje mi Jeana i Grega uwijających się obok jednego z otworów. Coś z nim jest nie tak. Woda wypływa inaczej, jakby pod innym kątem niż z pozostałych. Fotografują to, a potem zbliżają się do nas i podają Oskarowi sprzęt. On przegląda zdjęcia. Chyba nie jest do końca zadowolony. Wskazuje jeszcze jedno miejsce, z którego sączy się woda. Wypływa nie wiadomo skąd, bo nie widać pęknięcia, ale płynie, zostawiając ślad.
Greg bierze aparat i zaczyna się powoli unosić. Osłaniam dłonią oczy, żeby lepiej widzieć. Na zwieńczeniu zapory zaczyna się jakiś ruch. Widzę maleńkie postaci żołnierzy. Biegną do barierki. Patrzą w dół? Greg jest dokładnie naprzeciw miejsca, które wskazał mu Oskar. Pada strzał. Ledwie go słyszymy przez ten huk, ale jednak... Patrzę na Oskara z niepokojem, ale on się nie przejmuje. Pociąga mnie za rękę i po chwili stoimy pod osłoną naszych krzaków.
- Oskar, zrób coś! - proszę. Nie chcę, żeby coś się stało Gregowi. Nie chcę!
- Nic mu nie będzie. Nie tak łatwo go zabić - uspokaja mnie - Mam nadzieję, że nie trafią w aparat – wzdycha.
Po chwili dołączają do nas pozostali. Greg jest z siebie zadowolony. Oskar ogląda zdjęcia i klepie go po ramieniu. Zabiera aparaty i po chwili jesteśmy na „Insomni”. Jeszcze jestem lekko oszołomiona. Widziałam coś nieprawdopodobnego!
- Oskar, to niemożliwe! Wiesz jaki nacisk na skorupę Ziemi daje taka ilość wody? - łapię się za głowę – To jest obszar niestabilny sejsmicznie! Uczyłam się o tym.
- Właśnie dlatego musimy tego pilnować – wzdycha – Tego i setek innych „świetnych” pomysłów i inwestycji.
- Teraz rozumiem... – mówię cicho.
- No dobra, zrobiliśmy, co trzeba i możemy gdzieś „polatać” - mruga do mnie.
- Może do mojego mieszkania? - pytam nieśmiało – Mogłabym zabrać kilka sukienek...
- Wolałbym nie, ale jeśli ci na tym zależy – Oskar zastanawia się przez chwilę – Najpierw ja. Daj mi pięć minut, OK? Gdyby się okazało, że nie jestem tam sam, natychmiast wracasz na łódź i alarmujesz pozostałych – mówi z powagą.
Kiwam głową i wbijam wzrok w wyświetlacz budzika. Oskar znika. Ciężko mi wytrzymać pięć minut. Co on tam robi? Czego się boi? Podnoszę jeden z aparatów i przeglądam zdjęcia. Są niesamowite. Na jednym z nich widzę zarys dwóch postaci. Powiększam zdjęcie. Wyglądają znajomo... O, kurwa! To ja i Oskar! Stoimy na urwisku u podnóża zapory. Greg je zrobił? Wyglądamy jak dwa duchy. Cztery i pół minuty. Odkładam aparat.
- Chcę się znaleźć w swoim pokoju – mówię na głos, żeby lepiej to sobie uświadomić.
Materializuję się z pewnym trudem, ale po chwili jestem u siebie. Oskar stoi w przedpokoju.
- W porządku? - pytam.
- Tak, ale nie zostawajmy tu długo – prosi łagodnym tonem.
Zabieram z szafy białą sukienkę i jeszcze jedną w kwiatki, a z szafki w przedpokoju sandałki. To odpowiedniejszy strój na takie eleganckie wakacje. Oskar przygląda mi się z zainteresowaniem. Peszy mnie to trochę.
- No, co? - najeżam się.
- Nic – wygląda na rozbawionego.
Nagle Oskar podchodzi do szafki nocnej przy moim łóżku i podnosi w górę mojego śpiącego aniołka.
- Ostrożnie! - upominam go. Aniołek jest z porcelany. Nie chcę, żeby się stłukł.
- Skąd go masz? - ogląda go ze wszystkich stron.
- Nie wiem. Mam go odkąd pamiętam. - odbieram aniołka i odstawiam na swoje miejsce. - Dlaczego pytasz?
- Obdarowani stawiają takie przy łóżeczkach dzieci, żeby chroniły ich sen. Też takiego miałem. - wyjaśnia.
- Widocznie nieobdarowani wpadli na podobny pomysł – wzdycham – Wracamy?
Zostawiamy wszystko w mojej kabinie i włóczymy się jeszcze po rożnych miejscach. Oskar wymienia adresy, a ja próbuję nas oboje tam zabrać. Idzie mi coraz lepiej. W końcu nad ranem każe mi wracać i pospać jeszcze ze dwie godziny.
- Lepiej nie ryzykować – mówi na koniec – Jeśli nie zdążysz wrócić do siebie przed wschodem słońca, możesz zapaść w śpiączkę, a nawet umrzeć. Dlatego właśnie kontroluj czas! Zostaw sobie godzinę, czy dwie. Tak na wszelki wypadek.
- Zapamiętam – uśmiecham się do niego i padam na łóżko.
Oskar ma już odejść, ale nagle zawraca i całuje mnie w czoło na „dobranoc”. Potem szybko znika. Dotykam ostrożnie tego miejsca. Słodki jest. Uśmiecham się do siebie.

5 komentarzy:

  1. Końcówka jest urocza, choć muszę przyznać, że czekam aż akcja między nimi się rozwinie :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, masz rację, że trochę się dłuży, ale żeby lepiej poczuć, jak bardzo się różnią, muszę przekazać sporo informacji o tym "nowym" świecie. Postaram się coś dodać jutro wieczorem.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  3. Roksana, to już 20 cześć!!! Niesamowite.... jak szybko zleciało. Ale ciągle mało mi Oskara i Majki.... wiesz czekam na romans, romans. Mam nadzieję, że Mareczek pójdzie w zapomnienie. Pozdrawiam, Inez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Inez. Z pracy piszę więc szybko. Ale mi humor poprawiłaś swoim komentarzem. Jeszcze się śmieje. Oczywiście pozytywnie. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
  4. Witaj. Roksano a mi część się podobała. Gdyby za szybko się działo to by było już po opowiadaniu. A wydaje mi się że to bardziej będzie książka.
    Oj dziewczyny bardzo ciekawie się robi na blogu u Roksany. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń