-
Już wróciłeś? - materializuję się w kajucie „Insomni”
i widzę Oskara.
-
Tak, przed chwilą. A ty gdzie byłaś?- pyta.
-
Sprawdzałam jak sobie radzę z wyborem miejsca. Chyba już to
opanowałam. – silę się na obojętność. Źle zrobiłam. Widok
Marka mnie przygnębił. - Nauczysz mnie czegoś nowego? - staram się
odwrócić uwagę Oskara.
-
Postaram się – mówi z ciepłym uśmiechem - Daj mi rękę i
uwolnij umysł.
Już
to robiłam, więc tym razem wyciągam dłoń bez wahania. Oskar
związuje nas niewidzialną nicią, po czym otacza nas gęsta mgła.
Nagle widzę wyłaniający się krajobraz. To jakaś rajska wyspa!
Jesteśmy zawieszeni nad nią. Ale cudna!
-
Lubisz morze? - Oskar szczerzy do mnie zęby.
-
Uwielbiam!
Szybujemy
przez chwilę nad porośniętą palmami środkową częścią wyspy,
po czym Oskar pociąga mnie w dół, kierując się na plażę.
Po chwili stoimy na gorącym piasku.
-
Chcesz się pokąpać? - pyta, ściągając przez głowę koszulkę.
-
Mamy pływać? Myślałam, że będziesz mnie uczył – przyglądam
mu się podejrzliwie. Dlaczego mnie tu zabrał? Wie, że jestem
smutna. Czy wie, dlaczego? Podglądał mnie? Nie, to niemożliwe,
zauważyłabym go, wyczułabym...
-
Chcę ci po prostu pokazać jakie jeszcze możliwości daje Dar –
uśmiecha się do mnie wesoło, beztrosko. - Połączymy to z
przyjemnościami.
-
W porządku – A ja go podejrzewałam, ganię się w myślach – Co
mam robić?
-
Zdejmij ubranie. To bezludna wyspa, nikt nas nie zobaczy – unosi
dłonie i otacza nas niewidzialną aurą.
-
Skoro jest bezludna, to czemu nas chronisz? - śmieję się.
-
Bo po pierwsze ktoś mógłby szukać mnie lub ciebie, a po
drugie chłopaki znają to miejsce, a ja nie chcę się z nimi
dzielić widokiem – znacząco unosi brwi , a ja się czerwienię.
Mam
się rozebrać? Zastanawiam się. Przecież mogłabym pływać w
majtkach. Mam je pod ubraniem. Chce mnie nagą?
-
Zrób to dla mnie – Oskar podchodzi do mnie i dotyka
ramiączka mojej bluzki – Proszę – ma taki seksowny głos.
-
Oskar, ja... - Jak mam mu powiedzieć, że to byłoby nie fair w
stosunku do Marka, skoro on nawet nie wie o jego istnieniu. Muszę
najpierw z nim porozmawiać, powiedzieć mu, że jest ktoś inny. A
jest? Jestem skołowana.
-
Chcę ci tylko pokazać jaki człowiek czuje się wolny w wodzie,
kiedy nie ma na sobie ubrania – szepcze.
Dlaczego,
kiedy tak do mnie mówi, ja mam wrażenie, że za chwilę użyje
słowa seks? Dlaczego w jego obecności czuję się jak po szampanie?
Czy to wpływ tego, co nas otacza, czy jego? Powoli zsuwam sukienkę.
Oskar patrzy na mnie głodnym wzrokiem. Podnieca mnie to bardziej,
niż bym chciała. Rozpina spodenki i zsuwa je razem z bielizną. Nie
mam odwagi spojrzeć w dół. Patrzę mu w oczy i powoli
zdejmuję majtki.
-
Chodźmy do wody – bierze mnie za rękę.
Płyniemy
pod wodą obok siebie, w niewielkiej odległości, ale na tyle dużej,
żeby się nie dotykać. Zerkam ukradkiem na Oskara. Pięknie
wygląda. Słońca prześwieca przez wodę i tańczy po jego nagim
ciele. Nie widzę dokładnie, ale wydaje mi się, że jest trochę
podniecony. Nagle odwraca głowę w moją stronę i coś pokazuje.
Coś z przodu... Delfiny! Całe stado. Płyniemy tam.
Patrzę
jak urzeczona na szare obłe ciała. Są w ciągłym ruchu. Co jakiś
czas podpływają do powierzchni, żeby potem zanurkować w dół.
Nagle zauważam parę. Płyną obok siebie, opływają się nawzajem,
jakby robiły podwójną śrubę. Ale pięknie! Zerkam na
Oskara, a on się uśmiecha. Delfiny ustawiają się do siebie
brzuchami i nagle... o kurwa! Z brzucha jednego z nich wysuwa się
długi penis. Łączą się ze sobą! Bzykają się! Czuję się
zażenowana, ale nie mogę oderwać od nich wzroku. To niesamowite,
że mogę to oglądać. Delfiny rozłączają się i samica podpływa
do powierzchni, potem nurkuje, a obok niej pojawia się inny samiec,
ociera się o nią. Płyną obok siebie, a potem... zakrywam dłonią
usta. Samiec jest duży, większy od samicy. Płyną połączone, a
on porusza mocno ogonem. Widzę, jak pod lśniącą szarą skórą
pracują mięśnie. Ten widok mnie podnieca. Odwracam głowę i
napotykam zaciekawione spojrzenie granatowych oczu. Wynurzam się, a
delfiny odpływają.
-
Czy to co widziałam...? - brak mi słów.
-
Kopulowały – Oskar się śmieje.
-
Ale ona zrobiła to z dwoma samcami! - jestem zszokowana.
-
Takie mają zwyczaje. U ludzi też się tak zdarza – dodaje
ostrożnie.
Odwracam
wzrok. Czuję się głupio.
-
Chciałbym cię pocałować – mówi nagle.
-
Zrób to – szepczę.
Podpływa
do mnie. Nasze ciała są śliskie. Unosimy się na wodzie bez trudu.
Oskar ujmuje moją twarz i powoli obejmuje ustami moje. Pocałunek
jest słony, głęboki, namiętny... Obejmuję go rękami. Czuję,
jak jego członek nabrzmiewa. Mam taką ochotę przyjąć go w
siebie. Dociskam brzuch do jego brzucha, mając pośrodku ten twardy
podłużny kształt. Wystarczy trochę się unieść, rozchylić
nogi... Moje ciało pragnie tego wypełnienia, choć mózg mówi
mi, że nie powinnam. Natura pcha mnie do tego, by nasze ciała się
połączyły, jak ciała delfinów... Język Oskara porusza się
w moich ustach, bierze mnie w posiadanie, zniewala... Dlaczego mnie
tu przyciągnął? Moje wnętrze pulsuje pożądaniem. Dlaczego
całuje mnie tak namiętnie?
-
Os-kar – dyszę.
-
Płyńmy do brzegu – odpycha mnie lekko od siebie. Ma takie
głębokie spojrzenie, takie niesamowite.
Nie
mogę zebrać myśli. Płyniemy obok siebie. Wychodzimy na brzeg
zdyszani, mokrzy. Kładziemy się na piasku, żeby odpocząć.
Łagodne fale raz po raz obmywają nasze stopy.
-
Pięknie tu – szepczę.
-
Wiesz, jak długo byłaś pod wodą? - Oskar odwraca się w moją
stronę i opiera głowę na ręce. Jego nagie ciało pokrywają
kropelki wody. - Prawie piętnaście minut.
-
Och!
-
Gdybyś sobie uświadomiła, że to niemożliwe, zaczęłabyś się
topić – uśmiecha się.
Więc
to jednak była lekcja. Przekręcam się na brzuch. Muszę znaleźć
zajęcie dla rąk i widok dla oczu. Na piasku leżą płaskie owalne
kamyki. Układam je jeden na drugim. Taką wieżyczkę.
-
To na pamiątkę? - Oskar podaje mi jeszcze jeden kamyk.
-
Tak – szepczę – Na pamiątkę tej chwili.
Nagle
mam taką ochotę go pocałować! Kładę kamyk drżącymi rękami i
przysuwam się do Oskara. Wie, czego chcę. Unosi moją brodę i jego
usta opadają na moje. Całujemy się zachłannie. Nasze języki
oplatają się wokół siebie. Czuję w brzuchu motyle. Cały
rój! Nasze podniecenie jest namacalne, jakby powietrze wokół
nas zgęstniało. Jęczę cicho, kiedy Oskar zaczyna ssać mój
język. Przyciąga mnie do siebie... na siebie. Leżę na nim. Czuję
jego wzwód uciskający mi brzuch. Pragnie mnie! Ja jego też!
Na co czekamy? Jęczymy oboje. Oskar trzyma w dłoniach moją twarz.
Bierze w posiadanie moje usta. Posuwa je językiem. Jestem bliska
omdlenia. Uginam kolano i mam udo Oskara między nogami. Jęczę
jeszcze głośniej, kiedy pociera mój obrzmiały srom. Już
nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Tak bardzo chcę się kochać!
Chcę się kochać z nim!
-
Majka – Oskar dyszy – Musimy wracać.
Odsuwa
się ode mnie. Mam przed sobą jego oczy. Jest w nich coś
niepokojącego, dzikiego i jednocześnie tak pociągającego...
Oddycha jak po biegu. Ja też.
-
Musimy wracać... - powtarza szeptem i odwraca wzrok.
Dlaczego?
Powoli dociera do mnie, że on ma rację. Zbliża się wschód
słońca. Ubieram się szybko. Oskar całuje mnie jeszcze lekko w
usta i... już. Jesteśmy w mojej kajucie.
-
Znikaj – odpycham go lekko i siadam na łóżku.
Czy
mi się wydaje, czy był zakłopotany? Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.
Za to wiem coś innego, wiem, że tak naprawdę cały czas chcę
właśnie jego.
Zaraz
po przebudzeniu Majka usiadła i zaczęła nasłuchiwać. Miała
nadzieję, że Oskar do niej przyjdzie. Nie myliła się. Dotarł do
niej dźwięk naciskanej klamki, potem cichy szelest otwieranych
drzwi. Zamarła, drżąc z emocji. Ciche kroki... i jej klamka
drgnęła. Poczuła przyjemny dreszczyk gdzieś w okolicy pępka,
albo może odrobinę niżej...?
- Oskar, dobrze, że
nie śpisz – rozpoznała przyciszony głos Johana.
- Tak? - z głosu
Oskara niczego nie można było wyczytać.
Podwójne
kroki powoli oddaliły się od jej drzwi.
- Cholera! - zaklęła
cicho, a po chwili roześmiała się sama do siebie i padła na
łóżko. Wyglądało na to, że Johan pilnował nie tylko jej.
---
-
Coś ważnego? - głos Oskara
nie zdradzał, jak bardzo ta rozmowa była dla niego nie w porę.
- Wybacz, ale to nie
może czekać – Johan podał mu jedno ze zdjęć zrobionych przy
zaporze – Ktoś tam był – stwierdził i wskazał niewielką
plamkę widoczną na tle szarej masy betonu.
- Nie wyczuliśmy go
– Oskar westchnął – Wiadomo, co tam robił?
- Może to
przypadek, ale nie sądzę... – głos Johana brzmiał poważnie –
Już rozmawiałem z chłopakami. Będą się mieć na baczności, ale
wy też uważajcie.
- Taaak... - pokiwał
głową z roztargnieniem – Powiększ to. Może da się coś więcej
z tego wydobyć.
Swen, czy Helena?
To było pytanie za sto punktów. Jedno i drugie stanowiło
zagrożenie, choć każde innego rodzaju.
Świetna część, zreszta jak zawsze :-)
OdpowiedzUsuńRoksana, dzieki za sobotnią część. Jak zawsze wciągająca. Pozdrawiam, Inez
OdpowiedzUsuńWitaj. Część wspaniała. Dzięki Roksano. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuń