Wyspy
greckie. Lipiec 2014.
Oskar
siedział na pokładzie „Insomni” z laptopem na kolanach, ale nie
mógł się skupić. Tego dnia zakotwiczyli w odludnej zatoczce
przy jednej z niewielkich wysp. Miał zamiar dać chłopakom trochę
wytchnienia, tak żeby mogli spędzić noc wedle własnego uznania.
Katamaran był bezpiecznym schronieniem, nieosiągalnym ani dla
Swena, ani dla Heleny. Jeśli jego dziadek się nie mylił, to
Marianna mogła być prawnuczką Rosanny. Co prawda twierdził, że
dawno temu osobiście sprawdził wszystkie dokumenty dotyczące jej
zgonu i nie dopatrzył się w nich nieprawidłowości, ale nigdy nie
pogodził się do końca z faktem, że jej Dar przepadł. Nie było
tajemnicą, że Rosanna i Mistrz się przyjaźnili. Może nawet
darzył ją czymś więcej niż przyjaźnią? Śmierć Rosanny i nowo
narodzonego dziecka, któremu nie udało się przekazać Daru
nie były niczym niespotykanym, a jednak odszukał także tamte
dokumenty. Oskar był wtedy dzieckiem, więc nie mógł tego
pamiętać, ale potem wiele razy słyszał rozmowy rodziców i
innych Obdarowanych.
Uniósł
głowę i przysłonił oczy ręką. Na wysokim kamienistym brzegu
kilka postaci krążyło wokół sporej już kupki gałęzi.
Majka zapragnęła rozpalić ognisko, wiedząc, że tego dnia nie
zasną aż do wschodu słońca. Ku zaskoczeniu Oskara, cała załoga
ochoczo ruszyła razem z nią zbierać opał, a Greg zaofiarował
nawet swoją pomoc przy zbudowaniu kamiennego kręgu wokół
ognia. Oskar patrzył, jak raz po raz któraś z postaci
pojawiała się na poszarpanym skalistym zarysie wyspy, by po chwili
zniknąć i pojawić się w innym miejscu. Przyłapał się na tym,
że szuka najdrobniejszej z nich z powiewającymi na wietrze włosami,
zebranymi w koński ogon.
Załoga
polubiła Mariannę, nie dało się tego ukryć. Każdy z chłopaków
traktował ją z szacunkiem, ale też z sympatią, choć każdy na
swój sposób. Ona także do każdego z nich podchodziła
inaczej, potrafiąc wyczuć ich wrażliwość. Nawet Akos, który
raczej nie był z natury towarzyski znalazł czas, by pokazać jej
węzły żeglarskie. Inna sprawa, że Majka garnęła się do pomocy
przy pracach na łodzi. Szybko pokonała naturalną nieśmiałość,
jaką człowiek odczuwa w nowym środowisku i dała się poznać jako
wyjątkowo zdolna i pilna uczennica. Wprost chłonęła informacje,
jakie jej przekazywali, zapamiętywała je i nigdy się nie myliła,
nawet, jeśli mówili równocześnie. Wkrótce
znała ich daty urodzenia, imiona rodziców i rodzeństwa,
jeśli takie posiadali, ulubione potrawy i hobby, i masę innych z
pozoru nieważnych informacji. Ona jednak potrafiła je wykorzystać,
na przykład serwując Jeanowi naleśniki z konfiturą różaną
kupioną w portowym sklepiku, a Gregowi z bananami i nutellą. Oskara
nie dziwiło więc, że ze stoickim spokojem tłumaczyli jej,
dlaczego ma coś zrobić tak, a nie inaczej. Przyjęli po prostu do
wiadomości, że nie wykonywała poleceń, jeśli uznała je za
bezsensowne. Była uparta. Tak, jak tego ranka, kiedy spytała o
pogrzeb Judith. Musiał naprawdę się namęczyć, żeby odwieść ją
od pomysłu odwiedzenia grobu jeszcze tego wieczoru.
Majka
stanęła na krawędzi skały i pomachała rękami nad głową, tak
by zwrócić na siebie uwagę Oskara. Odmachał jej. Był
prawie pewien, że się roześmiała. Zawróciła i pobiegła w
stronę, gdzie po zachodzie słońca miało zapłonąć ognisko.
Odprowadził ją tęsknym wzrokiem. Z nią by się nie nudził. Był
wdzięczny losowi, że postawił tę dziewczynę na jego drodze, i to
dokładnie w chwili, gdy tego potrzebował. Był tylko jeden problem:
Jej sytuacja była niejasna, bo jeśli była prawnuczką Rosanny,
Helena miała w jej sprawie coś do powiedzenia. Nie było tajemnicą,
że nie była im przychylna. Chyba, że formalnie Marianna zostałaby
zwolniona z posłuszeństwa krwi... Gdyby to zależało tylko od
niej, miałby o wiele prostsze zadanie. Tego był prawie pewien.
Prawie, bo był jeszcze chłopak z obozowiska. Zatrzasnął pokrywę
laptopa i wstał. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Jeśli
mieli spędzić wspólnie czas, zanim chłopaki zaszyją się w
swoich kajutach, powinien się przebrać. Przechodząc obok drzwi do
kajuty Majki, poczuł zapach jej perfum. Spojrzał w dól. Jego
reakcja była tak silna, że aż zaskakująca. Pociągała go
fizycznie, jak chyba jeszcze żadna dziewczyna, ale nie chciał
przeciągać struny. Dziadek wyraźnie dał mu do zrozumienia, co
było priorytetem. Westchnął głęboko, odchylając głowę. Nigdy
nie sądził, że właśnie tak to będzie wyglądało. Właściwie,
to nawet wolał takie podchody, zamiast targów o rękę
dziewczyny. Napełniały go obrzydzeniem. Dlaczego nie mógł
po prostu powiedzieć jej kim jest i czego Zgromadzenie od niej
oczekuje?
-
„Bo wychowała się w innym świecie niż nasz i gotowa odmówić”
- zabrzmiały mu w uszach słowa dziadka.
---
-
Muszę ci coś powiedzieć – Oskar grzebał patykiem w żarze
ogniska.
Majka
nadstawiła uszu. Coś jej mówiło, że to będzie osobiste
wyznanie. - Tak?
-
Kiedy z tobą byłem... Mam na myśli... kiedy się kochaliśmy –
Przełknął głośno ślinę i posłał jej szybkie spojrzenie –
To nie do końca było tak, że nie mogłem przewidzieć, co się
stanie – wyrzucił z siebie.
-
Ooo?!
-
To znaczy, nie mogłem, ale też nie zrobiłem niczego, żeby
sprawdzić, jakie to będzie miało dla ciebie konsekwencje –
przyznał.
Stwierdzenie
Oskara trochę ją zaskoczyło. Uniosła głowę, wbijając w niego
wzrok. - Słucham?
-
Prawda jest taka, że tak strasznie tego chciałem..., że po prostu
założyłem, że wszystko jest OK – powiedział powoli.
-
Dlaczego mi to mówisz? Ja naprawdę nie żałuję.
Podniósł
głowę, napotykając jej badawcze spojrzenie. Nie potrafili oderwać
od siebie wzroku, jakby wzajemnie badali swoje odczucia. Oskar zdał
sobie sprawę, że będzie mu trudniej, niż sądził.
-
Jeśli zostanę Mistrzem, mam chronić innych i wyznaczać im
granice. Mam karać za ich przekraczanie, a tymczasem ja sam je
naruszyłem - w jego głosie dało się słyszeć szczerość.
-
Jesteś dla siebie bardzo surowy – Chciał tego. Strasznie chciał!
Jej serce podskoczyłoby z radości, gdyby to było możliwe. A nie
było? Czy w ogóle słowo „niemożliwe” miało teraz sens?
-
Sprawiedliwy – westchnął – Staram się być dla siebie
sprawiedliwy. Będziesz miała okazję mnie ocenić i chcę, żebyś
była obiektywna.
-
Ocenić ciebie? - zdziwiła się – Ale tak publicznie?
-
Na jesieni mamy spotkanie całego Zgromadzenia Obdarowanych. Czeka
tam na ciebie miejsce, jeśli zgodzisz się je przyjąć, ale mam
nadzieję, że tak.
-
Miejsce dla mnie? Głos? - O czym on mówił, do cholery?
-
Jesteś Obdarowana, jesteś jedną z nas - wyjaśnił – Jako
pełnoprawny członek Zgromadzenia będziesz musiała poprzeć lub
odrzucić moją kandydaturę. Wolałbym, żeby ktoś inny ci to
wytłumaczył, ale zważywszy na okoliczności... - westchnął
ciężko – Czuję się odpowiedzialny za to, co się stało.
-
Oskar, ja tego nie żałuję – powiedziała powoli – Może
wolałabym dokonać takiego wyboru bardziej świadomie, ale teraz już
nie ma to znaczenia. I wiesz co? Mogłabym to powtórzyć...
-
Chcesz tego? - Miał podstawy, żeby się tego spodziewać, ale
jednak go zaskoczyła. Co powinien teraz zrobić?
-
A ty nie? - spytała, mrużąc oczy.
Oskar
przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tylko oczy
lśniły mu dziwnym blaskiem, jakby całe jego wnętrze płonęło.
-
Nawet nie wiesz, jak bardzo, ale...
-
Ale?
-
Powinnaś wiedzieć, że my... - urwał, szukając odpowiednich słów
– Ja mam pewne obowiązki...
-
Obowiązki? Masz żonę? - Cholera! Nie spytała o to! Powinna? Nie
miał obrączki!
-
Nie! Nie o to chodzi. - Jej reakcja go ucieszyła - To znaczy...
Niedokładnie o to...
-
Masz kogoś – domyśliła się – Wcale nie musimy – dodała
szybko. Zbyt szybko – Po prostu pomyślałam, że skoro się
całowaliśmy wtedy na plaży...
-
Nie! Nie mam nikogo! Posłuchaj, oboje jesteśmy Obdarowanymi w
pełni, więc teoretycznie to idealna sytuacja...
-
Kurde, wyrażaj się jaśniej! - zirytowała się. Wysyłał takie
sprzeczne sygnały.
-
Chodzi dzieci! – powiedział powoli – Dla nas dzieci są tak samo
cenne jak Dar, ale to nie takie proste – Z trudem stłumił
ogarniającą go panikę. A jeśli ją spłoszy? Dziadek by go chyba
w tej chwili zabił!
-
Ale ja nie mam zamiaru mieć dzieci – wybałuszyła oczy –
Przynajmniej na razie – dodała.
Oskar
umilkł gwałtownie, jakby jej odpowiedź go zszokowała.
-
Miałam ochotę na seks, a nie na macierzyństwo – roześmiała
się, nieco zbita z tropu, ale widząc jego minę, spoważniała –
O co chodzi z tymi dziećmi?
-
Jeśli spłodzę syna, mój dziadek będzie chciał przekazać
mu swój Dar, a więc... umrze. - To było jedyne
wytłumaczenie, jakie mu w tej chwili przyszło do głowy.
W
głosie Oskara był coś nieuchwytnego, jakby smutek, który
chwycił ją za serce. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę.
Teraz wydawał jej się starszy i bardziej poważny.
-
Seks nie zawsze kończy się dzieckiem – stwierdziła, starając
się, żeby zabrzmiało to z politowaniem – Słyszałeś kiedyś o
antykoncepcji?
-
Owszem, ale... Powiedzmy, że nigdy jej nie potrzebowałem – w jego
głosie brzmiała niepewność.
Oskar
niepewny! Nie mogła uwierzyć.
-
Chcesz powiedzieć, że nigdy tego nie robiłeś naprawdę? Mam na
myśli, nie we śnie? - zdumiała się.
-
Tak było prościej – wzruszył ramionami – Nie miałem wielu
okazji do zawierania znajomości z dziewczynami w realnym świecie, a
Obdarowani mają swoje sposoby na urwanie się rodzicom. Zresztą...
- urwał, jakby się nad czymś zastanawiał.
-
Tak? - coraz bardziej ją fascynował.
-
Nie narzekałem na brak... - wzruszył ramionami - No wiesz,
Obdarowanych II i III stopnia jest sporo.
-
Och! - poczuła się odrobinę dotknięta. Może nawet więcej, niż
odrobinę – Dlatego byłeś taki pewny siebie – wypaliła.
Oskar
zmarszczył brwi i przełknął głośno ślinę. Pewny siebie? Dobre
sobie!
-
Nie narzekałaś – stwierdził z błyskiem w oczach.
-
Cóż, może masz rację? - postanowiła wziąć odwet – W
sumie, seks w realu jest trochę przereklamowany – rzuciła, siląc
się na kpiący ton.
Oskar
był autentycznie zdumiony. W ogóle nie brał pod uwagę, że
ona ma coś do powiedzenia w tej kwestii. Kochała się z kimś
innym? Z tamtym chłopakiem? Ugryzł się w język, zanim zadał to
pytanie na głos.
Zaległa
kłopotliwa cisza.
-
Mogłabyś mi pokazać... - Oskar odezwał się pierwszy – Jak to
jest w realnym świecie. Chociaż, w naszym przypadku, chyba
podobnie, bo jak się przekonaliśmy, sen ma fizyczne skutki... -
urwał, czekając na jej reakcję. Zbyt mocno jej pragnął, by teraz
odpuścić.
-
To znaczy, że nie robiłeś tego z żadną w pełni Obdarowaną
dziewczyną? - spytała cicho, nie patrząc mu w oczy.
-
Nie – pokręcił głową – Tylko z tobą.
Majka
podniosła głowę i utkwiła w Oskarze wzrok. Żar ogniska rzucał
na nich ciepłe światło, dodające aury tajemniczości i
intymności. Wstała i powoli usadowiła się na jego kolanach,
przekładając nogi w ten sposób, żeby znaleźć się z nim
twarzą w twarz. Uniósł głowę. Jego oczy lśniły
pożądaniem, ale nie wykonał żadnego ruchu, by ją zachęcić.
-
W moim świecie, nie potrzebujemy pytać o każdy drobiazg - szepnęła
– Skoro powiedziałam, że chcę się kochać, to znaczy, że
wszystkie chwyty dozwolone.
Schyliła
się i ująwszy jego twarz w dłonie, sięgnęła do ust. Powitał ją
głębokim niskim pomrukiem. Jej słowa dały mu zielone światło, a
przynajmniej tak mu się wydawało. Przyciągnął ją do siebie,
przechylił nieco do przodu, wpijając się równocześnie w
jej soczyste wargi. Jęknęła, ale nie cofnęła głowy. Chciała
poczuć to, co czuła za pierwszym razem. Chciała się oddać bez
reszty i odlecieć w przepaść. On potrafił ją tam zabrać. Czuła
to, wiedziała... Ostrożnie ujęła jego dłoń i położyła sobie
na piersi. Oskar natychmiast odszukał rząd guziczków i z
zadziwiającą sprawnością rozpiął je jeden po drugim. Jego język
przez cały czas krążył w jej ustach. Zakazany owoc smakował
wyjątkowo. Dotarło do niego, że gdyby Majka należała do
Zgromadzenia, znałaby swoją cenę. Za jej przyzwolenie na seks
trzeba by zapłacić obrączką. Tymczasem ona nieświadomie oddała
mu się z własnej woli. Ten owoc miał naprawdę wyjątkowy smak. Na
tyle wyjątkowy, że zamierzał go zatrzymać tylko dla siebie,
niezależnie od planów jego rodziny.
Nagle
zaświtała mu myśl, że mógłby pójść na skróty.
Gdyby teraz zaproponował jej małżeństwo? Zgodziłaby się? Nawet,
gdyby potrzebna była zgoda Heleny, byłoby łatwiej...
-
Maryann... - wyszeptał bez tchu, odrywając się od jej nabrzmiałych
warg.
-
Ćśśś – Położyła mu palec na ustach. Nie chciała słuchać o
kolejnych zakazach, regułach i tym podobnych.
Rozchyliła
koszulę, ukazując Oskarowi nagie ciało z nieopalonymi pod bikini
jasnymi trójkątami wokół sterczących brodawek.
Odpowiedzią był narastający ucisk w miejscu, gdzie jej krocze
przylegało ciasno do jego podbrzusza.
Niech
się dzieje, co chce, postanowił, obejmując pełne, jak dojrzałe
owoce piersi. Rozkosznie wypełniały mu dłonie, kusiły delikatną
skórą i ciepłem. Objął ustami jedną brodawkę, uciskając
równocześnie palcami drugą. Majka jęknęła cicho i
odruchowo napięła mięśnie ud, jakby spinała ostrogami
niesfornego konia. Oskar stęknął głucho. Wciągnął mocno
delikatne ciało i zacisnął odrobinę zęby na twardym sutku. Majka
szarpnęła się i jęknęła głośniej. Przeszył ją dreszcz,
spłynął w dół i załaskotał nieznośnie. Poruszyła się,
niecierpliwie ocierając kroczem o twardy podłużny kształt, ale
Oskar się nie spieszył. Teraz objął ustami drugą brodawkę.
Wzniosła głowę do gwiazd, czekając na ugryzienie i kolejną falę
rozkoszy. Po chwili powietrze przeszył jej głośny jęk
przechodzący w pełne skargi kwilenie.
Huhuhu to się akcja rozwinęła :-) wiem, że wydanie książki to nie taka łatwa sprawa, ale myślałaś może chociaż o e-booku? :-)
OdpowiedzUsuńNo cóż, myślałam, kiedy pisałam "Caterinę", ale potem jakoś mi przeszło. Najważniejsze, że pisanie sprawia mi przyjemność. No i oczywiście, że Wy też macie frajdę, kiedy to czytacie.
UsuńDzięki, że mogę na Was liczyć.
Witaj Roksano!!!. Roksano nie wiem jak Ty to robisz, że Twoje opowiadania czyta się tak szybko/lekko, jednym tchem . Jak coś opisujesz to jakby się było obok. Super. Dziewczyny chciały romansu i Oskara i Majki i jest. Chyba się cieszą z takiego obrotu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich Wiktor
Ja też mam nadzieję, że się cieszą, bo zrobi się trochę bardziej nastrojowo ;))), a potem to nawet... nie uprzedzajmy faktów. Pozdrawiam, R.
Usuń