Lek

Lek

poniedziałek, 28 września 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 23

Wyspy greckie. Lipiec 2014.
Oskar siedział na pokładzie „Insomni” z laptopem na kolanach, ale nie mógł się skupić. Tego dnia zakotwiczyli w odludnej zatoczce przy jednej z niewielkich wysp. Miał zamiar dać chłopakom trochę wytchnienia, tak żeby mogli spędzić noc wedle własnego uznania. Katamaran był bezpiecznym schronieniem, nieosiągalnym ani dla Swena, ani dla Heleny. Jeśli jego dziadek się nie mylił, to Marianna mogła być prawnuczką Rosanny. Co prawda twierdził, że dawno temu osobiście sprawdził wszystkie dokumenty dotyczące jej zgonu i nie dopatrzył się w nich nieprawidłowości, ale nigdy nie pogodził się do końca z faktem, że jej Dar przepadł. Nie było tajemnicą, że Rosanna i Mistrz się przyjaźnili. Może nawet darzył ją czymś więcej niż przyjaźnią? Śmierć Rosanny i nowo narodzonego dziecka, któremu nie udało się przekazać Daru nie były niczym niespotykanym, a jednak odszukał także tamte dokumenty. Oskar był wtedy dzieckiem, więc nie mógł tego pamiętać, ale potem wiele razy słyszał rozmowy rodziców i innych Obdarowanych.
Uniósł głowę i przysłonił oczy ręką. Na wysokim kamienistym brzegu kilka postaci krążyło wokół sporej już kupki gałęzi. Majka zapragnęła rozpalić ognisko, wiedząc, że tego dnia nie zasną aż do wschodu słońca. Ku zaskoczeniu Oskara, cała załoga ochoczo ruszyła razem z nią zbierać opał, a Greg zaofiarował nawet swoją pomoc przy zbudowaniu kamiennego kręgu wokół ognia. Oskar patrzył, jak raz po raz któraś z postaci pojawiała się na poszarpanym skalistym zarysie wyspy, by po chwili zniknąć i pojawić się w innym miejscu. Przyłapał się na tym, że szuka najdrobniejszej z nich z powiewającymi na wietrze włosami, zebranymi w koński ogon.
Załoga polubiła Mariannę, nie dało się tego ukryć. Każdy z chłopaków traktował ją z szacunkiem, ale też z sympatią, choć każdy na swój sposób. Ona także do każdego z nich podchodziła inaczej, potrafiąc wyczuć ich wrażliwość. Nawet Akos, który raczej nie był z natury towarzyski znalazł czas, by pokazać jej węzły żeglarskie. Inna sprawa, że Majka garnęła się do pomocy przy pracach na łodzi. Szybko pokonała naturalną nieśmiałość, jaką człowiek odczuwa w nowym środowisku i dała się poznać jako wyjątkowo zdolna i pilna uczennica. Wprost chłonęła informacje, jakie jej przekazywali, zapamiętywała je i nigdy się nie myliła, nawet, jeśli mówili równocześnie. Wkrótce znała ich daty urodzenia, imiona rodziców i rodzeństwa, jeśli takie posiadali, ulubione potrawy i hobby, i masę innych z pozoru nieważnych informacji. Ona jednak potrafiła je wykorzystać, na przykład serwując Jeanowi naleśniki z konfiturą różaną kupioną w portowym sklepiku, a Gregowi z bananami i nutellą. Oskara nie dziwiło więc, że ze stoickim spokojem tłumaczyli jej, dlaczego ma coś zrobić tak, a nie inaczej. Przyjęli po prostu do wiadomości, że nie wykonywała poleceń, jeśli uznała je za bezsensowne. Była uparta. Tak, jak tego ranka, kiedy spytała o pogrzeb Judith. Musiał naprawdę się namęczyć, żeby odwieść ją od pomysłu odwiedzenia grobu jeszcze tego wieczoru.
Majka stanęła na krawędzi skały i pomachała rękami nad głową, tak by zwrócić na siebie uwagę Oskara. Odmachał jej. Był prawie pewien, że się roześmiała. Zawróciła i pobiegła w stronę, gdzie po zachodzie słońca miało zapłonąć ognisko. Odprowadził ją tęsknym wzrokiem. Z nią by się nie nudził. Był wdzięczny losowi, że postawił tę dziewczynę na jego drodze, i to dokładnie w chwili, gdy tego potrzebował. Był tylko jeden problem: Jej sytuacja była niejasna, bo jeśli była prawnuczką Rosanny, Helena miała w jej sprawie coś do powiedzenia. Nie było tajemnicą, że nie była im przychylna. Chyba, że formalnie Marianna zostałaby zwolniona z posłuszeństwa krwi... Gdyby to zależało tylko od niej, miałby o wiele prostsze zadanie. Tego był prawie pewien. Prawie, bo był jeszcze chłopak z obozowiska. Zatrzasnął pokrywę laptopa i wstał. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu. Jeśli mieli spędzić wspólnie czas, zanim chłopaki zaszyją się w swoich kajutach, powinien się przebrać. Przechodząc obok drzwi do kajuty Majki, poczuł zapach jej perfum. Spojrzał w dól. Jego reakcja była tak silna, że aż zaskakująca. Pociągała go fizycznie, jak chyba jeszcze żadna dziewczyna, ale nie chciał przeciągać struny. Dziadek wyraźnie dał mu do zrozumienia, co było priorytetem. Westchnął głęboko, odchylając głowę. Nigdy nie sądził, że właśnie tak to będzie wyglądało. Właściwie, to nawet wolał takie podchody, zamiast targów o rękę dziewczyny. Napełniały go obrzydzeniem. Dlaczego nie mógł po prostu powiedzieć jej kim jest i czego Zgromadzenie od niej oczekuje?
- „Bo wychowała się w innym świecie niż nasz i gotowa odmówić” - zabrzmiały mu w uszach słowa dziadka.
---
- Muszę ci coś powiedzieć – Oskar grzebał patykiem w żarze ogniska.
Majka nadstawiła uszu. Coś jej mówiło, że to będzie osobiste wyznanie. - Tak?
- Kiedy z tobą byłem... Mam na myśli... kiedy się kochaliśmy – Przełknął głośno ślinę i posłał jej szybkie spojrzenie – To nie do końca było tak, że nie mogłem przewidzieć, co się stanie – wyrzucił z siebie.
- Ooo?!
- To znaczy, nie mogłem, ale też nie zrobiłem niczego, żeby sprawdzić, jakie to będzie miało dla ciebie konsekwencje – przyznał.
Stwierdzenie Oskara trochę ją zaskoczyło. Uniosła głowę, wbijając w niego wzrok. - Słucham?
- Prawda jest taka, że tak strasznie tego chciałem..., że po prostu założyłem, że wszystko jest OK – powiedział powoli.
- Dlaczego mi to mówisz? Ja naprawdę nie żałuję.
Podniósł głowę, napotykając jej badawcze spojrzenie. Nie potrafili oderwać od siebie wzroku, jakby wzajemnie badali swoje odczucia. Oskar zdał sobie sprawę, że będzie mu trudniej, niż sądził.
- Jeśli zostanę Mistrzem, mam chronić innych i wyznaczać im granice. Mam karać za ich przekraczanie, a tymczasem ja sam je naruszyłem - w jego głosie dało się słyszeć szczerość.
- Jesteś dla siebie bardzo surowy – Chciał tego. Strasznie chciał! Jej serce podskoczyłoby z radości, gdyby to było możliwe. A nie było? Czy w ogóle słowo „niemożliwe” miało teraz sens?
- Sprawiedliwy – westchnął – Staram się być dla siebie sprawiedliwy. Będziesz miała okazję mnie ocenić i chcę, żebyś była obiektywna.
- Ocenić ciebie? - zdziwiła się – Ale tak publicznie?
- Na jesieni mamy spotkanie całego Zgromadzenia Obdarowanych. Czeka tam na ciebie miejsce, jeśli zgodzisz się je przyjąć, ale mam nadzieję, że tak.
- Miejsce dla mnie? Głos? - O czym on mówił, do cholery?
- Jesteś Obdarowana, jesteś jedną z nas - wyjaśnił – Jako pełnoprawny członek Zgromadzenia będziesz musiała poprzeć lub odrzucić moją kandydaturę. Wolałbym, żeby ktoś inny ci to wytłumaczył, ale zważywszy na okoliczności... - westchnął ciężko – Czuję się odpowiedzialny za to, co się stało.
- Oskar, ja tego nie żałuję – powiedziała powoli – Może wolałabym dokonać takiego wyboru bardziej świadomie, ale teraz już nie ma to znaczenia. I wiesz co? Mogłabym to powtórzyć...
- Chcesz tego? - Miał podstawy, żeby się tego spodziewać, ale jednak go zaskoczyła. Co powinien teraz zrobić?
- A ty nie? - spytała, mrużąc oczy.
Oskar przyglądał jej się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Tylko oczy lśniły mu dziwnym blaskiem, jakby całe jego wnętrze płonęło.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo, ale...
- Ale?
- Powinnaś wiedzieć, że my... - urwał, szukając odpowiednich słów – Ja mam pewne obowiązki...
- Obowiązki? Masz żonę? - Cholera! Nie spytała o to! Powinna? Nie miał obrączki!
- Nie! Nie o to chodzi. - Jej reakcja go ucieszyła - To znaczy... Niedokładnie o to...
- Masz kogoś – domyśliła się – Wcale nie musimy – dodała szybko. Zbyt szybko – Po prostu pomyślałam, że skoro się całowaliśmy wtedy na plaży...
- Nie! Nie mam nikogo! Posłuchaj, oboje jesteśmy Obdarowanymi w pełni, więc teoretycznie to idealna sytuacja...
- Kurde, wyrażaj się jaśniej! - zirytowała się. Wysyłał takie sprzeczne sygnały.
- Chodzi dzieci! – powiedział powoli – Dla nas dzieci są tak samo cenne jak Dar, ale to nie takie proste – Z trudem stłumił ogarniającą go panikę. A jeśli ją spłoszy? Dziadek by go chyba w tej chwili zabił!
- Ale ja nie mam zamiaru mieć dzieci – wybałuszyła oczy – Przynajmniej na razie – dodała.
Oskar umilkł gwałtownie, jakby jej odpowiedź go zszokowała.
- Miałam ochotę na seks, a nie na macierzyństwo – roześmiała się, nieco zbita z tropu, ale widząc jego minę, spoważniała – O co chodzi z tymi dziećmi?
- Jeśli spłodzę syna, mój dziadek będzie chciał przekazać mu swój Dar, a więc... umrze. - To było jedyne wytłumaczenie, jakie mu w tej chwili przyszło do głowy.
W głosie Oskara był coś nieuchwytnego, jakby smutek, który chwycił ją za serce. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Teraz wydawał jej się starszy i bardziej poważny.
- Seks nie zawsze kończy się dzieckiem – stwierdziła, starając się, żeby zabrzmiało to z politowaniem – Słyszałeś kiedyś o antykoncepcji?
- Owszem, ale... Powiedzmy, że nigdy jej nie potrzebowałem – w jego głosie brzmiała niepewność.
Oskar niepewny! Nie mogła uwierzyć.
- Chcesz powiedzieć, że nigdy tego nie robiłeś naprawdę? Mam na myśli, nie we śnie? - zdumiała się.
- Tak było prościej – wzruszył ramionami – Nie miałem wielu okazji do zawierania znajomości z dziewczynami w realnym świecie, a Obdarowani mają swoje sposoby na urwanie się rodzicom. Zresztą... - urwał, jakby się nad czymś zastanawiał.
- Tak? - coraz bardziej ją fascynował.
- Nie narzekałem na brak... - wzruszył ramionami - No wiesz, Obdarowanych II i III stopnia jest sporo.
- Och! - poczuła się odrobinę dotknięta. Może nawet więcej, niż odrobinę – Dlatego byłeś taki pewny siebie – wypaliła.
Oskar zmarszczył brwi i przełknął głośno ślinę. Pewny siebie? Dobre sobie!
- Nie narzekałaś – stwierdził z błyskiem w oczach.
- Cóż, może masz rację? - postanowiła wziąć odwet – W sumie, seks w realu jest trochę przereklamowany – rzuciła, siląc się na kpiący ton.
Oskar był autentycznie zdumiony. W ogóle nie brał pod uwagę, że ona ma coś do powiedzenia w tej kwestii. Kochała się z kimś innym? Z tamtym chłopakiem? Ugryzł się w język, zanim zadał to pytanie na głos.
Zaległa kłopotliwa cisza.
- Mogłabyś mi pokazać... - Oskar odezwał się pierwszy – Jak to jest w realnym świecie. Chociaż, w naszym przypadku, chyba podobnie, bo jak się przekonaliśmy, sen ma fizyczne skutki... - urwał, czekając na jej reakcję. Zbyt mocno jej pragnął, by teraz odpuścić.
- To znaczy, że nie robiłeś tego z żadną w pełni Obdarowaną dziewczyną? - spytała cicho, nie patrząc mu w oczy.
- Nie – pokręcił głową – Tylko z tobą.
Majka podniosła głowę i utkwiła w Oskarze wzrok. Żar ogniska rzucał na nich ciepłe światło, dodające aury tajemniczości i intymności. Wstała i powoli usadowiła się na jego kolanach, przekładając nogi w ten sposób, żeby znaleźć się z nim twarzą w twarz. Uniósł głowę. Jego oczy lśniły pożądaniem, ale nie wykonał żadnego ruchu, by ją zachęcić.
- W moim świecie, nie potrzebujemy pytać o każdy drobiazg - szepnęła – Skoro powiedziałam, że chcę się kochać, to znaczy, że wszystkie chwyty dozwolone.
Schyliła się i ująwszy jego twarz w dłonie, sięgnęła do ust. Powitał ją głębokim niskim pomrukiem. Jej słowa dały mu zielone światło, a przynajmniej tak mu się wydawało. Przyciągnął ją do siebie, przechylił nieco do przodu, wpijając się równocześnie w jej soczyste wargi. Jęknęła, ale nie cofnęła głowy. Chciała poczuć to, co czuła za pierwszym razem. Chciała się oddać bez reszty i odlecieć w przepaść. On potrafił ją tam zabrać. Czuła to, wiedziała... Ostrożnie ujęła jego dłoń i położyła sobie na piersi. Oskar natychmiast odszukał rząd guziczków i z zadziwiającą sprawnością rozpiął je jeden po drugim. Jego język przez cały czas krążył w jej ustach. Zakazany owoc smakował wyjątkowo. Dotarło do niego, że gdyby Majka należała do Zgromadzenia, znałaby swoją cenę. Za jej przyzwolenie na seks trzeba by zapłacić obrączką. Tymczasem ona nieświadomie oddała mu się z własnej woli. Ten owoc miał naprawdę wyjątkowy smak. Na tyle wyjątkowy, że zamierzał go zatrzymać tylko dla siebie, niezależnie od planów jego rodziny.
Nagle zaświtała mu myśl, że mógłby pójść na skróty. Gdyby teraz zaproponował jej małżeństwo? Zgodziłaby się? Nawet, gdyby potrzebna była zgoda Heleny, byłoby łatwiej...
- Maryann... - wyszeptał bez tchu, odrywając się od jej nabrzmiałych warg.
- Ćśśś – Położyła mu palec na ustach. Nie chciała słuchać o kolejnych zakazach, regułach i tym podobnych.
Rozchyliła koszulę, ukazując Oskarowi nagie ciało z nieopalonymi pod bikini jasnymi trójkątami wokół sterczących brodawek. Odpowiedzią był narastający ucisk w miejscu, gdzie jej krocze przylegało ciasno do jego podbrzusza.
Niech się dzieje, co chce, postanowił, obejmując pełne, jak dojrzałe owoce piersi. Rozkosznie wypełniały mu dłonie, kusiły delikatną skórą i ciepłem. Objął ustami jedną brodawkę, uciskając równocześnie palcami drugą. Majka jęknęła cicho i odruchowo napięła mięśnie ud, jakby spinała ostrogami niesfornego konia. Oskar stęknął głucho. Wciągnął mocno delikatne ciało i zacisnął odrobinę zęby na twardym sutku. Majka szarpnęła się i jęknęła głośniej. Przeszył ją dreszcz, spłynął w dół i załaskotał nieznośnie. Poruszyła się, niecierpliwie ocierając kroczem o twardy podłużny kształt, ale Oskar się nie spieszył. Teraz objął ustami drugą brodawkę. Wzniosła głowę do gwiazd, czekając na ugryzienie i kolejną falę rozkoszy. Po chwili powietrze przeszył jej głośny jęk przechodzący w pełne skargi kwilenie.


4 komentarze:

  1. Huhuhu to się akcja rozwinęła :-) wiem, że wydanie książki to nie taka łatwa sprawa, ale myślałaś może chociaż o e-booku? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, myślałam, kiedy pisałam "Caterinę", ale potem jakoś mi przeszło. Najważniejsze, że pisanie sprawia mi przyjemność. No i oczywiście, że Wy też macie frajdę, kiedy to czytacie.
      Dzięki, że mogę na Was liczyć.

      Usuń
  2. Witaj Roksano!!!. Roksano nie wiem jak Ty to robisz, że Twoje opowiadania czyta się tak szybko/lekko, jednym tchem . Jak coś opisujesz to jakby się było obok. Super. Dziewczyny chciały romansu i Oskara i Majki i jest. Chyba się cieszą z takiego obrotu.
    Pozdrawiam wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam nadzieję, że się cieszą, bo zrobi się trochę bardziej nastrojowo ;))), a potem to nawet... nie uprzedzajmy faktów. Pozdrawiam, R.

      Usuń