Wyspy
greckie. Sierpień 2014
-
Możemy pogadać? - Majka przysiadła na ławce obok Johana,
siedzącego za sterem katamaranu – Nie mam już siły czytać.
-
Jasne - uśmiechnął się do niej.
-
Opowiedz mi o tym, co robicie.
-
Widziałaś – roześmiał się szczerze.
-
Wyglądacie razem, jak jakiś oddział. Greg to nawet chodzi jak
żołnierz – zażartowała.
-
Bo był w wojsku, zanim Oskar go wybrał do swojego zespołu.
-
Oskar go wybrał? - zdziwiła się – Myślałam, że składa się
podanie o pracę.
-
Podanie? - Johan wyglądał na rozbawionego – Nieee. Oskar sam
wybiera.
-
Ciebie też wybrał?
-
Tak.
-
A ty chciałeś dla niego pracować?
-
No pewnie, każdy by chciał. Ale to i tak nie miało znaczenia –
dodał poważnym tonem.
Majka
posłała mu pełne zdziwienia spojrzenie.
-
Kiedy dorastasz w rodzinie Obdarowanych, to wiesz, że taka
propozycja jest... nie do odrzucenia. Zwłaszcza w mojej sytuacji –
dodał z zakłopotaniem, a widząc, że Majka nadal nie rozumie,
roześmiał się głośno – Pokłóciliśmy się z Oskarem na
śmierć i życie. W sumie, to ja o mało tego nie przypłaciłem...
no, może nie życiem, ale na pewno złamaniem kariery.
-
Pokłóciliście się? Serio? - naprawdę ją zaintrygował –
A teraz jesteś jego prawą ręką?
-
Taki jest Oskar – Johan pokiwał głową – Wystartowaliśmy do
tej samej dziewczyny, Clair. Ja byłem starszy, a on
siedemnastolatek! – prychnął - Ale miał już pełen Dar i był
wnukiem Mistrza... - rozłożył ręce – Ciężko było!
-
Wolała jego? - Majka przełknęła głośno ślinę.
-
Nie do końca, ale... sama rozumiesz. Popatrz na niego - W jego
głosie dosłyszała jakby odrobinę zazdrości.
-
OK, ale jak patrzę na ciebie... - otaksowała wzrokiem muskularne
ciało, pociągłą twarz z trzydniowym jasnym zarostem i
„surferskie” rozwiane włosy – Nic ci nie brakuje.
Johan
aż się wyprostował. Komplement zrobił na nim wrażenie, jakiego
się nie spodziewała. Nawet poczuła się trochę nieswojo. On
jednak szybko się opanował.
-
W każdym razie, zaatakowałem go w „realu”. Nie zastanawiałem
się nad konsekwencjami – odwrócił wzrok, jakby wstydził
się tego wspomnienia – Mogli mnie naprawdę poważnie ukarać, a
dostałem dwa tygodnie bezsenności! Oskar wziął całą winę na
siebie - westchnął ciężko – A po roku zaproponował mi pracę.
-
Dwa tygodnie bezsenności? Co to jest? - zainteresowała się.
-
Nie czytałaś o karach? - zdziwił się.
-
Wiem, że są, ale nie wiem, jakie? – przyznała – Wiem, że Rada
je wymierza... albo Mistrz.
-
Rożnie, w zależności od przewinienia. Te najcięższe, razem, ale
takie drobiazgi jak mój... - machnął ręką - Trzech
członków Rady. Ale i tak o mało nie narobiłem w gacie ze
strachu i... wstydu. Myślałem, że rodzice mnie zabiją!
-
Co to jest ta bezsenność? - spytała.
-
Zauważyłaś pewnie, że nie potrzebujesz tyle snu, co kiedyś?
Kiwnęła
głową.
-
Ale jednak musisz trochę spać. Chociaż co dwa, trzy dni. A teraz
wyobraź sobie, że nie możesz. Po prostu nie jesteś w stanie
zasnąć, a nie możesz świadomie śnić.
-
Och! A leki? Nie można wziąć waleriany? - przypomniała sobie
swoje doświadczenie z farmakologią. Zaraz jednak przyszło jej do
głowy, że pewnie to przewidzieli.
-
Można – Johan przewrócił oczami – Grzęźniesz wtedy w
czymś podobnym do bagna, jesteś w pełnej świadomości, i tak
tkwisz godzinami, aż do wschodu słońca.
Majka
spuściła wzrok. Nie brzmiało to zachęcająco.
-
Oskara też ukarali? - spytała po chwili.
-
Też dostał dwa tygodnie, chociaż mu się nie należało.
-
Dlaczego wziął winę na siebie? - drążyła temat.
-
Później powiedział mi, że dla niego to była bardziej
zabawa... sport... - zamyślił się – A ja się zaangażowałem.
Zależało mi.
-
Miał 17 lat... - Zastanowiła się, czym ona zajmowała się w tym
wieku? Nauka... czasem babskie imprezy z noclegiem u Agnieszki...
kłótnia z mamą o buty na obcasie... - Myślał o takich
rzeczach?
Johan
przyjrzał jej się podejrzliwie, jakby się zastanawiał, czy ona
czasem z niego nie kpi. Jednak po chwili się rozchmurzył.
-
Przepraszam. Zapominam, że to jest dla ciebie nowe. Widzisz, jak od
dziecka wychowują cię na przyszłego Mistrza, to masz trochę inne
spojrzenie... - potarł twarz dłońmi – On nie ma lekko.
Majka
uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Zasady! Sam tak powiedział.
-
A ta dziewczyna? - spytała – Jesteś z nią? Oczywiście, jeśli
wolno spytać – dodała szybko.
-
Clair? Nie – roześmiał się – Byliśmy ze sobą jakieś pół
roku. Potem wybrała innego Obdarowanego...
-
Och! Jak mogła? Przepraszam – zawstydziła się swojej reakcji.
-
Nie. W porządku. Właściwie, to już nie byliśmy ze sobą, kiedy
się zdecydowała. Poza tym, on ma pełen Dar. - wzruszył ramionami.
-
Mówisz tak, jakby to było oczywiste, że ktoś z pełnym
Darem jest lepszy – prychnęła.
-
Bo jest! - spojrzał na nią ze zdziwieniem – To tak, jakby... u
was, to znaczy, w pozostałym świecie – poprawił się - Ktoś
był szlachetnie urodzony. Chociaż – zastanowił się – też nie
do końca, bo wśród tych z pełnym Darem są tacy, którym...
po prostu się nie odmawia.
-
Wow! Chcesz powiedzieć, że on do takich należy? - spojrzała na
wejście do wnętrza katamaranu, gdzie powinien siedzieć Oskar.
-
Do jego dziadka mówi się Mistrzu, a do matki, Lady Margaret –
westchnął, ale było w jego słowach więcej podziwu, niż
zazdrości.
Majka
zastanowiła się, jak to możliwe, że w obecnych czasach te zasady
przetrwały, a oni ślepo w nie wierzyli? Jednak nie zdążyła
zapytać.
-
Kto chce lunch?! - Greg wychylił się z wnętrza katamaranu. -
Johan, znajdź jakieś spokojne miejsce do kotwiczenia, bo będziesz
jadł przy sterze.
-
To ja też zostanę tutaj! - odkrzyknęła Majka – Albo, wiesz co?
Wszyscy zjedzmy na zewnątrz.
Razem
z Jeanem i Akosem nakryli stolik w kokpicie. Oskar wyszedł z wnętrza
łodzi mrużąc oczy. Po chwili przysłonił je okularami.
-
Mam dziś trochę pracy – westchnął, siadając obok Majki –
Chciałbym cię prosić, żebyś została na Insomni i poczekała na
mnie.
-
Nie ma sprawy – uśmiechnęła się do niego ciepło – Jakoś
sobie zorganizuję czas.
-
Miałem na myśli: nie ruszaj się nigdzie sama – spojrzał jej w
oczy – A najlepiej nie śnij, póki nie wrócę.
-
Coś poważnego? - zaniepokoiła się.
-
Jeszcze nie wiem – starał się, żeby zabrzmiało to lekceważąco,
ale nie do końca mu się udało. Jego ludzie „zgubili” dwóch
osiłków od Swena. - Proszę cię – zniżył głos.
-
Jesteś okropny! - westchnęła. Doskonale wiedział, co zrobić,
żeby nie mogła mu odmówić – A mogę się powłóczyć,
jak zacumujemy?
-
Ale nie sama – W jego głosie było coś znajomego.
Nagle
Majka uświadomiła sobie, że podobnie zachowywali się jej rodzice.
Rodzice, pomyślała i poczuła w piersi ucisk. Kim tak naprawdę
byli? Jak do nich trafiła? I czy pozna tych prawdziwych? Zresztą...
którzy byli prawdziwi?
-
Dobrze, panie odpowiedzialny – wydęła usta – Mówisz, jak
moja mama!
-
Bo się martwię – zamruczał jej do ucha nie zwracając zupełnie
uwagi na siedzących wokół chłopaków – Muszę o
ciebie dbać – Pogładził jej plecy, zsuwając na koniec dłoń
niżej, aż za odstający pasek jej krótkich spodenek –
Gdyby nie to, że ci faceci należą do mojej załogi, wydałbym
zakaz noszenia tutaj takich strojów – ścisnął jej
pośladek.
-
Taki jesteś pewien? - posłała mu spojrzenie spod rzęs.
-
Nawet nie próbuj – w jego głosie zabrzmiała groźba, ale w
oczach zobaczyła rozbawienie.
Pokazywała
pazurki, ale przecież wiedział, że tylko się z nim drażniła.
Wiedział? A jednak dał się złapać. Serce zabiło mu mocniej na
samą myśl, że ktoś mógłby sięgnąć po to, co należało
do niego.
Majka
spojrzała mu w oczy. Był dla niej zagadką, którą
postanowiła rozwikłać. Kawałek po kawałku...
Ja też z chęcią rozwiklam tę zagadkę :-) ❤
OdpowiedzUsuńTak i ja tez :) <3
OdpowiedzUsuńWitaj. Jednak ja będę innego zdania. Oskar nie mówi wszystkiego Majce by jej nie spłoszyć i by przystała do zgromadzenia i nie uciekła. Przecież ma dar 1 stopnia i dzieci też takowy będą miały. Dlatego pewne osoby wystąpiły z zgromadzenia by nie być tylko samicami rozpłodowymi. Oczywiście to jest tylko moje zdanie. Wszystko zależy od paluszków autorki i oczywiście od tych karteczek. Swoją drogą to musi zabawnie wyglądać jak np.wracasz z pracy i pełną torebkę masz karteczek. Oczywiście to jest tylko moje wyobrażenie. Roksano ja myślałem że po prostu masz chwilkę czasu, siadasz i piszesz. Roksano nie obraź się na mnie po prostu nie znam się na pisaniu.
OdpowiedzUsuńAsiu zawsze pamiętam o żonie. Przecież też jest Polką.
Pozdrawiam wszystkich Wiktor
Oczywiście przepraszam za te samice. Chamskie, ale tak mi się skojarzyło. Jak któraś z dziewczyn została tym wyrażeniem urażona, to najmocniej przepraszam
Usuń