Lek

Lek

sobota, 3 października 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 26

Wyspy greckie. Sierpień 2014
- Możemy pogadać? - Majka przysiadła na ławce obok Johana, siedzącego za sterem katamaranu – Nie mam już siły czytać.
- Jasne - uśmiechnął się do niej.
- Opowiedz mi o tym, co robicie.
- Widziałaś – roześmiał się szczerze.
- Wyglądacie razem, jak jakiś oddział. Greg to nawet chodzi jak żołnierz – zażartowała.
- Bo był w wojsku, zanim Oskar go wybrał do swojego zespołu.
- Oskar go wybrał? - zdziwiła się – Myślałam, że składa się podanie o pracę.
- Podanie? - Johan wyglądał na rozbawionego – Nieee. Oskar sam wybiera.
- Ciebie też wybrał?
- Tak.
- A ty chciałeś dla niego pracować?
- No pewnie, każdy by chciał. Ale to i tak nie miało znaczenia – dodał poważnym tonem.
Majka posłała mu pełne zdziwienia spojrzenie.
- Kiedy dorastasz w rodzinie Obdarowanych, to wiesz, że taka propozycja jest... nie do odrzucenia. Zwłaszcza w mojej sytuacji – dodał z zakłopotaniem, a widząc, że Majka nadal nie rozumie, roześmiał się głośno – Pokłóciliśmy się z Oskarem na śmierć i życie. W sumie, to ja o mało tego nie przypłaciłem... no, może nie życiem, ale na pewno złamaniem kariery.
- Pokłóciliście się? Serio? - naprawdę ją zaintrygował – A teraz jesteś jego prawą ręką?
- Taki jest Oskar – Johan pokiwał głową – Wystartowaliśmy do tej samej dziewczyny, Clair. Ja byłem starszy, a on siedemnastolatek! – prychnął - Ale miał już pełen Dar i był wnukiem Mistrza... - rozłożył ręce – Ciężko było!
- Wolała jego? - Majka przełknęła głośno ślinę.
- Nie do końca, ale... sama rozumiesz. Popatrz na niego - W jego głosie dosłyszała jakby odrobinę zazdrości.
- OK, ale jak patrzę na ciebie... - otaksowała wzrokiem muskularne ciało, pociągłą twarz z trzydniowym jasnym zarostem i „surferskie” rozwiane włosy – Nic ci nie brakuje.
Johan aż się wyprostował. Komplement zrobił na nim wrażenie, jakiego się nie spodziewała. Nawet poczuła się trochę nieswojo. On jednak szybko się opanował.
- W każdym razie, zaatakowałem go w „realu”. Nie zastanawiałem się nad konsekwencjami – odwrócił wzrok, jakby wstydził się tego wspomnienia – Mogli mnie naprawdę poważnie ukarać, a dostałem dwa tygodnie bezsenności! Oskar wziął całą winę na siebie - westchnął ciężko – A po roku zaproponował mi pracę.
- Dwa tygodnie bezsenności? Co to jest? - zainteresowała się.
- Nie czytałaś o karach? - zdziwił się.
- Wiem, że są, ale nie wiem, jakie? – przyznała – Wiem, że Rada je wymierza... albo Mistrz.
- Rożnie, w zależności od przewinienia. Te najcięższe, razem, ale takie drobiazgi jak mój... - machnął ręką - Trzech członków Rady. Ale i tak o mało nie narobiłem w gacie ze strachu i... wstydu. Myślałem, że rodzice mnie zabiją!
- Co to jest ta bezsenność? - spytała.
- Zauważyłaś pewnie, że nie potrzebujesz tyle snu, co kiedyś?
Kiwnęła głową.
- Ale jednak musisz trochę spać. Chociaż co dwa, trzy dni. A teraz wyobraź sobie, że nie możesz. Po prostu nie jesteś w stanie zasnąć, a nie możesz świadomie śnić.
- Och! A leki? Nie można wziąć waleriany? - przypomniała sobie swoje doświadczenie z farmakologią. Zaraz jednak przyszło jej do głowy, że pewnie to przewidzieli.
- Można – Johan przewrócił oczami – Grzęźniesz wtedy w czymś podobnym do bagna, jesteś w pełnej świadomości, i tak tkwisz godzinami, aż do wschodu słońca.
Majka spuściła wzrok. Nie brzmiało to zachęcająco.
- Oskara też ukarali? - spytała po chwili.
- Też dostał dwa tygodnie, chociaż mu się nie należało.
- Dlaczego wziął winę na siebie? - drążyła temat.
- Później powiedział mi, że dla niego to była bardziej zabawa... sport... - zamyślił się – A ja się zaangażowałem. Zależało mi.
- Miał 17 lat... - Zastanowiła się, czym ona zajmowała się w tym wieku? Nauka... czasem babskie imprezy z noclegiem u Agnieszki... kłótnia z mamą o buty na obcasie... - Myślał o takich rzeczach?
Johan przyjrzał jej się podejrzliwie, jakby się zastanawiał, czy ona czasem z niego nie kpi. Jednak po chwili się rozchmurzył.
- Przepraszam. Zapominam, że to jest dla ciebie nowe. Widzisz, jak od dziecka wychowują cię na przyszłego Mistrza, to masz trochę inne spojrzenie... - potarł twarz dłońmi – On nie ma lekko.
Majka uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Zasady! Sam tak powiedział.
- A ta dziewczyna? - spytała – Jesteś z nią? Oczywiście, jeśli wolno spytać – dodała szybko.
- Clair? Nie – roześmiał się – Byliśmy ze sobą jakieś pół roku. Potem wybrała innego Obdarowanego...
- Och! Jak mogła? Przepraszam – zawstydziła się swojej reakcji.
- Nie. W porządku. Właściwie, to już nie byliśmy ze sobą, kiedy się zdecydowała. Poza tym, on ma pełen Dar. - wzruszył ramionami.
- Mówisz tak, jakby to było oczywiste, że ktoś z pełnym Darem jest lepszy – prychnęła.
- Bo jest! - spojrzał na nią ze zdziwieniem – To tak, jakby... u was, to znaczy, w pozostałym świecie – poprawił się - Ktoś był szlachetnie urodzony. Chociaż – zastanowił się – też nie do końca, bo wśród tych z pełnym Darem są tacy, którym... po prostu się nie odmawia.
- Wow! Chcesz powiedzieć, że on do takich należy? - spojrzała na wejście do wnętrza katamaranu, gdzie powinien siedzieć Oskar.
- Do jego dziadka mówi się Mistrzu, a do matki, Lady Margaret – westchnął, ale było w jego słowach więcej podziwu, niż zazdrości.
Majka zastanowiła się, jak to możliwe, że w obecnych czasach te zasady przetrwały, a oni ślepo w nie wierzyli? Jednak nie zdążyła zapytać.
- Kto chce lunch?! - Greg wychylił się z wnętrza katamaranu. - Johan, znajdź jakieś spokojne miejsce do kotwiczenia, bo będziesz jadł przy sterze.
- To ja też zostanę tutaj! - odkrzyknęła Majka – Albo, wiesz co? Wszyscy zjedzmy na zewnątrz.
Razem z Jeanem i Akosem nakryli stolik w kokpicie. Oskar wyszedł z wnętrza łodzi mrużąc oczy. Po chwili przysłonił je okularami.
- Mam dziś trochę pracy – westchnął, siadając obok Majki – Chciałbym cię prosić, żebyś została na Insomni i poczekała na mnie.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się do niego ciepło – Jakoś sobie zorganizuję czas.
- Miałem na myśli: nie ruszaj się nigdzie sama – spojrzał jej w oczy – A najlepiej nie śnij, póki nie wrócę.
- Coś poważnego? - zaniepokoiła się.
- Jeszcze nie wiem – starał się, żeby zabrzmiało to lekceważąco, ale nie do końca mu się udało. Jego ludzie „zgubili” dwóch osiłków od Swena. - Proszę cię – zniżył głos.
- Jesteś okropny! - westchnęła. Doskonale wiedział, co zrobić, żeby nie mogła mu odmówić – A mogę się powłóczyć, jak zacumujemy?
- Ale nie sama – W jego głosie było coś znajomego.
Nagle Majka uświadomiła sobie, że podobnie zachowywali się jej rodzice. Rodzice, pomyślała i poczuła w piersi ucisk. Kim tak naprawdę byli? Jak do nich trafiła? I czy pozna tych prawdziwych? Zresztą... którzy byli prawdziwi?
- Dobrze, panie odpowiedzialny – wydęła usta – Mówisz, jak moja mama!
- Bo się martwię – zamruczał jej do ucha nie zwracając zupełnie uwagi na siedzących wokół chłopaków – Muszę o ciebie dbać – Pogładził jej plecy, zsuwając na koniec dłoń niżej, aż za odstający pasek jej krótkich spodenek – Gdyby nie to, że ci faceci należą do mojej załogi, wydałbym zakaz noszenia tutaj takich strojów – ścisnął jej pośladek.
- Taki jesteś pewien? - posłała mu spojrzenie spod rzęs.
- Nawet nie próbuj – w jego głosie zabrzmiała groźba, ale w oczach zobaczyła rozbawienie.
Pokazywała pazurki, ale przecież wiedział, że tylko się z nim drażniła. Wiedział? A jednak dał się złapać. Serce zabiło mu mocniej na samą myśl, że ktoś mógłby sięgnąć po to, co należało do niego.
Majka spojrzała mu w oczy. Był dla niej zagadką, którą postanowiła rozwikłać. Kawałek po kawałku...

4 komentarze:

  1. Ja też z chęcią rozwiklam tę zagadkę :-) ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak i ja tez :) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj. Jednak ja będę innego zdania. Oskar nie mówi wszystkiego Majce by jej nie spłoszyć i by przystała do zgromadzenia i nie uciekła. Przecież ma dar 1 stopnia i dzieci też takowy będą miały. Dlatego pewne osoby wystąpiły z zgromadzenia by nie być tylko samicami rozpłodowymi. Oczywiście to jest tylko moje zdanie. Wszystko zależy od paluszków autorki i oczywiście od tych karteczek. Swoją drogą to musi zabawnie wyglądać jak np.wracasz z pracy i pełną torebkę masz karteczek. Oczywiście to jest tylko moje wyobrażenie. Roksano ja myślałem że po prostu masz chwilkę czasu, siadasz i piszesz. Roksano nie obraź się na mnie po prostu nie znam się na pisaniu.
    Asiu zawsze pamiętam o żonie. Przecież też jest Polką.
    Pozdrawiam wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście przepraszam za te samice. Chamskie, ale tak mi się skojarzyło. Jak któraś z dziewczyn została tym wyrażeniem urażona, to najmocniej przepraszam

      Usuń