Lek

Lek

poniedziałek, 5 października 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 27

Wyspy greckie. Sierpień 2014
- Idziemy? - Majka obciągnęła i wygładziła kusą bluzeczkę, pasującą do jej poszarpanych cienkich dżinsów.
Greg mrugnął do Akosa stojącego obok trapu. Uśmiech na twarzy kolegi jego nie mógł zmylić. Zresztą oczy ciemnowłosego chłopaka pozostały czujne, nie śmiały się razem z jego ustami.
- Proszę bardzo – zrobił jej miejsce i asekurował, kiedy schodziła na ląd.
Na pokładzie pozostał tylko Greg, a właściwie pozostał ciałem i duchem, bo Oskar i pozostali dwaj jego kompani leżeli w swoich kajutach, a gdzie byli duchem? Majce wydało się, że widzi przez moment połyskliwy zarys postaci i czuje obecność Oskara, ale po chwili wszystko zniknęło.
- Pani prowadzi – Akos skłonił jej się przesadnie.
Roześmiała się wesoło. Przez te kilka dni udało jej się rozruszać to towarzystwo, a w każdym razie nakłonić do swobodnego zachowania w jej obecności. Teraz, choć zdawała sobie sprawę, że Akos był jej ochroniarzem i jak powiedział Oskar, odpowiadał za nią głową, postanowiła dobrze się bawić.
Ruszyli przed siebie, do niewielkiego, pełnego ciasnych uliczek miasteczka. Co jakiś czas musieli zejść z chodnika zastawionego stolikami albo straganami, wprost na ulicę. Nikt się tym jednak nie przejmował, bo i tak nie jeździły samochody. Tylko od czasu do czasu jakiś skuter przepychał się między ludźmi. Gwarny tłum wkrótce ich pochłonął i Majka z przyjemnością stwierdziła, że wyglądali z Akosem na dwoje normalnych turystów. Co chwila jakiś sprzedawca zaczepiał ich, próbując sprzedać im pamiątkę albo drobną biżuterię. Zatrzymała się obok wystawy pełnej złotych i srebrnych naszyjników. Większość z nich ozdobiona była turkusami w różnych rozmiarach.
Do Majki zbliżył się mężczyzna z brzuszkiem i zapraszającym gestem wskazał wnętrze sklepu. Weszła trochę niepewnie, ale po chwili całą jej uwagę pochłonęła gablota w głębi sklepu. Ułożono tam bransolety, naszyjniki, kolczyki i pierścionki wyjątkowej urody. Wykonane były nieznaną Majce techniką. Ich bogate zdobienia i bajeczne kolory przywodziły na myśl cerkiewne kapiące złotem ikony, albo rosyjskie bajki o carewiczach, które czasem oglądała w dzieciństwie.
- Krasiwyje! (Piękne!) - zachwalał sprzedawca ewidentnie biorąc ich za Rosjan.
- Nie stać mnie – szepnęła po angielsku i pokręciła głową – Akos, widziałeś te cuda? - przywołała swojego towarzysza w pobliże gabloty.
- Podobają ci się? - przyjrzał się ozdobom.
- O rany, są piękne! - westchnęła – Trochę przeładowane, ale... taka bransoleta albo tylko jeden pierścień... i wszystko! Lepiej stąd wyjdźmy – roześmiała się.
- Priekrasno, spasiba (Przepiękne, dziękujemy) – Akosh ukłonił się sprzedawcy.
- Mówisz po rosyjsku? - zdumiała się.
- Trochę. Moja dziewczyna mnie uczy – zarumienił się lekko.
- Masz dziewczynę? Jaka ona jest? - nie mogła się powstrzymać – Przepraszam, że tak wypytuję, ale tak mało wiem o waszym życiu.
- To nie tajemnica. Nie tylko ja mam dziewczynę. – roześmiał się – Ma na imię Manuela i jest Hiszpanką, ale jej mama Rosjanką. Studiuje – dodał z dumą – Zna rosyjski, francuski, angielski, no i oczywiście hiszpański. Teraz uczy się greckiego.
- O rany! Jest bardzo zdolna! A jak wygląda? - zaciekawiła się – Wiesz co? Usiądźmy gdzieś – rozejrzała się.
Akos poprowadził ją do niewielkiego ogródka pełnego żeliwnych stoliczków i krzesełek z oparciami. Od gwarnej ulicy oddzielały go skrzynki z wysokim bambusem. Rozsiedli się wygodnie i zamówili po piwie.
- To ona – Akos wyciągnął z portfela niewielkie zdjęcie ciemnowłosej dziewczyny o sarnich oczach.
- Ale ładna! Masz oko!
Akos popatrzył na zdjęcie z czułością i westchnął cicho.
- Co jest? - pociągnęła łyk piwa, które postawił przed nią kelner.
- Nic – spróbował się roześmiać – Trochę na mnie narzeka, że rzadko się widujemy.
- Widujecie się we śnie? - spytała, rozważając, jak daleko może się posunąć.
Pokiwał głową i sięgnął po swoje piwo.
- Czy wy... - zawahała się. Nie wypadało chyba pytać, czy uprawiają seks? – Właściwie, chciałam powiedzieć, że i tak macie lepiej niż my, to znaczy, niż nieobdarowani... normalni ludzie – plątała się – Bo ona jest obdarowana, prawda?
- Tak, jest – przyznał – Nie w pełni, ale tak.
- No, to w czym problem? - przyjrzała mu się uważnie. Coś go trapiło, była tego pewna!
- Nie powinienem zawracać ci głowy swoimi sprawami – wyprostował się – Oskar nie byłby zadowolony.
- Och, mam gdzieś, co uważa Oskar – prychnęła – Jak mam się dowiedzieć wszystkiego o tym nowym świecie, skoro on mi przekazuje tylko pozytywy? Nic nie wiem o normalnym... - wykonała w powietrzu „zajączka” palcami – życiu!
Akos obserwował z uwagą własne palce splecione na szklance z piwem.
- OK, skoro nie chcesz, to nie – wzruszyła ramionami – Myślałam, że nie traktujecie mnie tylko jako gościa Oskara. Myślałam, że trochę się zaprzyjaźniliśmy?
Chłopak uniósł gwałtownie głowę. Dojrzała w jego oczach niedowierzanie.
- Co jest? - zmarszczyła brwi – Powiedziałam coś nie tak?
Te ich zasady i hierarchia zaczynały ją denerwować.
- Nie! - zaprzeczył gwałtownie – Wcale nie! Po prostu jesteś taka inna, taka... otwarta i buntownicza! - Nagle roześmiał się wesoło, jakby udało mu się zrobić komuś kawał.
- Co cię tak śmieszy? - obruszyła się – Wcale nie uważam się za buntowniczą! - Musiałby poznać Agę, pomyślała. Ta to była buntowniczką. Potrafiła dla zasady powiedzieć „NIE”.
- No dobrze, powiem ci – uspokoił się wreszcie – Pomyślałem, że „padło akurat na Oskara”, który jest fanatykiem zasad. Nie będzie miał z tobą lekko... Przepraszam, że to mówię. To oczywiście nie moja sprawa i nie powinienem... ale tak pomyślałem, a ty zapytałaś... - wyglądał na zakłopotanego.
- W porządku. Nie gniewam się – odparła szybko. Już się przyzwyczaiła do tych ich dziwactw. - To co z tą twoją Manuelą?
Akos spochmurniał.
- W jej rodzinie nie ma w pełni Obdarowanych. Ona miała otrzymać Dar, ale się nie udało.
- Zdaje się, że to duża strata? Pewnie jej przykro?
- Jest zagubiona – pokręcił głową z rezygnacją – Z jednej strony, dla jej rodziny to okropne, że się nie udało, ale z mojego punku widzenia... z naszego... - zawahał się – Gdyby miała pełen Dar, wyszłaby za kogoś z pełnym Darem, a ja nie miałbym szans, mimo mojego pochodzenia.
- Och?!
- Moja rodzina jest dość dobrze skoligacona i ma dwoje z pełnym Darem: moich dziadków. Mam siostrę, więc mamy duże szanse... - wbił wzrok w swoje dłonie – Chcieliby, żebym znalazł kogoś znaczniejszego... dziewczynę z lepszej rodziny. Ale ja chcę jej, a ona chce mnie. No, my... chcielibyśmy być razem wbrew temu, czego chcą rodziny! - wyrzucił z siebie.
- No, nie załamuj mnie! - prawie krzyknęła – To wy się kierujecie takimi zasadami? W dzisiejszych czasach?
- Nie, nie! To nie są zasady! Źle mnie zrozumiałaś – Jego głos był pełen niepokoju. Jakby się przestraszył jej reakcji. - To jest taka prośba, oczekiwania z ich strony...
Majka zakryła twarz dłońmi. To wszystko nie mieściło jej się w głowie.
- Słuchaj, a czego rodzina oczekuje od Oskara? - spytała z zaskoczenia. Do tej pory lekceważyła jego słowa, a właściwie półsłówka.
- Od Oskara? Och, on to co innego! - Akos pokręcił gwałtownie głową – On jest wnukiem Mistrza!
- Jest facetem, jak inni! - burknęła, ale szybko umilkła, czując, że się zapędziła. - Muszę do toalety – dopiła piwo i wstała.
- Będę tu czekał – Akos natychmiast zerwał się z miejsca.
- Siadaj! - machnęła ręką. „Lady Maryann”, zakpiła w myślach.
Stanęła w kolejce do toalety. Że też zawsze do damskiej jest tłum, a w męskiej wolne kabiny, wściekała się. Nie dało się ukryć, że odbyte z chłopakami z załogi rozmowy wprawiały ją w rozdrażnienie. Muszę się lepiej wczytać w te zasady, postanowiła. Przydałoby się więcej książek... albo jeszcze lepiej, jakiś nauczyciel, albo nauczycielka! Och, Judith, dlaczego odeszłaś?
Kolejka zmniejszała się nieznośnie wolno. W końcu Majka straciła cierpliwość. Upewniwszy się, że męska toaleta jest pusta, weszła tam pewnym krokiem i zajęła jedną z dwóch kabin. Za nią podążyła inna dziewczyna.
- Myślałam już, że nikt się nie odważy – powiedziała do siebie po polsku.
- To czemu ty tego nie zrobiłaś pierwsza, jak ci się chciało? - rzuciła Majka z nutką nagany w głosie.
- O rany, Polka! Sorry! Jakoś nie miałam śmiałości pierwsza... - bąkała dziewczyna – Ale fajnie, że to zrobiłaś. Naprawdę!
- Bo to bezsens, żeby damskich i męskich kabin było tyle samo – burknęła udobruchana – Przecież im wystarczy jedna kabina i ściana.
Odpowiedział jej wesoły chichot.
Dziewczyna skończyła pierwsza, podczas, gdy Majka mocowała się z zamkiem u spodni. Po chwili ktoś zajął sąsiednią kabinę, ale postanowiła się nie odzywać. Wyszła do pustego przedsionka z pisuarem i szybko umyła ręce. Drzwi kabiny otworzyły się powoli i napotkała w lustrze zdumiony wzrok mężczyzny około czterdziestki. Dopinał spodnie.
- Have a nice evening! - rzuciła w jego kierunku z uśmiechem. To było jedyne, co jej przyszło do głowy.
Za drzwiami napotkała jeszcze dłuższą kolejkę do damskiej toalety. Cóż, pomyślała, na głupotę nie ma rady! Spojrzała w kierunku, gdzie spodziewała się zobaczyć Akosa, ale nie było go przy stoliku. Zawahała się. Zauważyła go obok jednej z donic z bambusem. Stał w towarzystwie dwóch osiłków. Jeden z nich trzymał go za ramię. Nie wyglądało to na przyjazną rozmowę. Zastygła w bezruchu, zastanawiając się, co ma robić? Nagle Akos ją zauważył. Nachylił się do jednego z mężczyzn, jakby chciał mu coś powiedzieć na ucho. Majka zauważyła, że kręci nieznacznie głową w jej kierunku, jakby chciał dać jej znak, że ma się trzymać z daleka. W jego oczach wyczytała strach. Paniczny strach! Cofnęła się pomiędzy czekające dziewczyny. Co robić? Greg! Jest na łodzi i nie śpi! Powoli zaczęła się przesuwać do wyjścia. Przez cały czas starała się nie patrzeć w stronę Akosa i pozostałych, żeby nie ściągnąć na siebie uwagi. Jednak obaj napastnicy rozglądali się po sali. Szukali kogoś! Pytanie, czy wiedzieli, kogo? Podniosła na ułamek sekundy głowę, by zobaczyć, co z Akosem, ale to wystarczyło. Wzrok drugiego z osiłków skrzyżował się z jej spojrzeniem. Ruszył w jej kierunku.
Akos rzucił się za nim, wywracając skrzynkę i pobliski stolik. Zrobiło się zamieszanie. Majka ruszyła biegiem, nie oglądając się więcej za siebie. Goniły ją krzyki i odgłos tłukącego się szkła. Biegła, roztrącając ludzi, w kierunku przystani. Miała wrażenie, że tuż za jej plecami dyszy umięśniony drab. W głowie kołatała jej tylko jedna myśl: dopaść łodzi i zaalarmować Grega. Niech ratuje Akosa! Za nią rozległ się głośny łoskot, jakby ktoś przewrócił coś ciężkiego. Nie umknę, pomyślała zdesperowana. Nagle zauważyła sklep z biżuterią. Wbiegła do niego i wcisnęła się na czworakach za kontuar. Właściciel stojący na środku wytrzeszczył oczy. Przyłożyła palec do ust i złożyła ręce jak do modlitwy. Po chwili usłyszała ciężki oddech dochodzący gdzieś od strony drzwi.
- Did you see running girl with long black hair? - spytał zdyszany ochrypły głos..
- There! - poznała głos właściciela. Zacisnęła powieki.
Chrapliwy oddech oddalił się. Otworzyła powoli oczy. Właściciel sklepu stał jeszcze przez chwilę przy wejściu, po czy odwrócił się powoli.
- Thank you – wyszeptała pobladłymi wargami - They have my friend – jęknęła, czując na policzkach łzy.
Splunął z pogardą na ulicę i bez słowa wyciągnął do niej rękę. Poprowadził ją na zaplecze i wskazał niewielkie drzwi.
- Marina – powiedziała z trudem łapiąc oddech – I must go to marina.
- Go that way – otworzył drzwi i upewniwszy się, że uliczka z tyłu jest spokojna, wskazał Majce kierunek.
Pobiegła ile sił w nogach. Nie miała pojęcia, że potrafi tak biegać. Strach dodawał jej sił. Wpadła na teren przystani bez tchu, ale nie zatrzymała się ani na chwilę. Mijani ludzie zerkali na nią z zaciekawieniem, ale nie zwracała na to uwagi.
- Greg! - krzyknęła, czując, że nogi odmawiają jej posłuszeństwa.
- Jesus! Maryann! - Greg zbiegł z trapu i pochwycił ją w ramiona.
- Ratuj Akosa! Są na końcu głównej ulicy... w barze... takim z różowo- niebieskim neonem... ratuj go... szybko!
- Co się stało? - Greg posadził ją na ławce.
- Nie ma czasu! Dwóch ludzi... jeden gonił mnie... drugi chyba pobił się z Akosem... Akos zaczął, żeby nie złapali mnie... - wbiła w ramiona Grega palce, aż poczuła, że drętwieją. - Ratuj go!
- Nie zostawię cię samej. Musze obudzić Oskara – uwolnił się od jej rąk.
- Nie! Ratuj go! Ja obudzę... - łapała z trudem powietrze.
- Umiesz? - Greg się zawahał – Bardzo powoli, nie gwałtownie.
- Wiem... dziś o tym czytałam – jęknęła – No idź, proszę – załkała.
Greg nie wyglądał na przekonanego, ale w końcu uległ.
- Bar na końcu ulicy. Neon różowy i niebieski – upewnił się.
Majka kiwnęła głową i niepewnym krokiem ruszyła do wnętrza łodzi. Usłyszała jak Greg zbiega po trapie. Spojrzała za siebie. Biegł równym spokojnym tempem, jakby był na treningu. Ze zdumieniem zauważyła, że prawie nie wzbudzał zainteresowania przechodniów. Inaczej niż ona.
---
Majka stanęła przed drzwiami kabiny Oskara i ostrożnie nacisnęła klamkę. W środku panował półmrok, ale i tak widziała dokładnie jego pogrążoną we śnie postać. Podeszła do łóżka, starając się uspokoić oddech. Wciąż czuła w klatce ucisk, a w skroniach dudnienie krwi.
- Oskar – szepnęła, skupiając na nim cała swoją uwagę. Nie było to trudne. Jego piękna twarz z delikatnym uśmiechem aż zachęcała do tego, by jej dotknąć. Najlepiej ustami, przemknęła Majce niesforna myśl. Zgromiła ją. Była tu po pomoc, a nie dla przyjemności! - Oskar – szepnęła znowu.
Przyjrzała się uważnie jego twarzy. Czytała, że nie wolno dotykać śniącego, jeśli jego gałki oczne szybko się poruszają. Nie miała zamiaru narazić Oskara. Za nic na świecie! On jednak spał spokojnie, oddychając miarowo.
- Oskar – delikatnie, samymi opuszkami dotknęła jego dłoni – Wracaj do mnie, proszę...
Poruszył głową, a po twarzy przeleciał mu grymas, jakby próbował się skupić.
- To ja, Marianna. Przywołuję cię – położyła swoją dłoń na jego – Oskar.
Odetchnął głębiej i nagle ujrzała poświatę spływającą na jego postać. Jakby w powietrzu tuż nad nim zawirowały miliony drobinek, układając się w... Oskara! Po chwili poświata równie nagle jak się pojawiła, opadła, wnikając w ciało. Majka stała jak urzeczona. 
Oskar otworzył oczy.
- Co się stało? - spytał z niepokojem.
- Ktoś zaatakował Akosa – wyjąkała – Wysłałam tam Grega...
- A tobie nic nie jest? - usiadł , spuszczając nogi na podłogę.
- Oskar! Ja jestem tu, cała i zdrowa! Chodzi o Akosa! - załamała ręce.
Zmarszczył brwi i wstał.
- Zostań tutaj – powiedział, siląc się na łagodny ton.
- Ale...
- Proszę – uciął – Twoje bezpieczeństwo jest najważniejsze. Zostając tu, nie narażasz innych.
Ten argument ją przekonał. Usiadła na łóżku z ciężkim westchnieniem. Oskar wyszedł szybko nie domykając drzwi i po chwili usłyszała, jak idzie do kajut na rufie. Proszę, proszę, proszę! Błagała wznosząc oczy w górę. Niech mu się nic nie stanie.
- Maja! - usłyszała głos Oskara – Gdzie oni są?
Wybiegła z kajuty i natychmiast natknęła się na Johana i Jeana.
- Na końcu głównej ulicy. Taki spory bar po lewej stronie, ze stolikami na deptaku. Ma neon różowo- niebieski. Aha, i skrzynki z bambusem – zastanowiła się, czy mogłaby jeszcze jakoś ułatwić im zadanie.
- Idź tam – Oskar zwrócił się do Johana. - Jak wyglądali?
- Jak osiłki. Jeden miał włosy zgolone prawie na łyso, a drugi tak na jeża... ciemne... - zastanowiła się – Miał bliznę na czole.
Oskar i Jean spojrzeli na siebie.
- To się ucieszy jak zobaczy Johana – wyrwało się Jeanowi, ale zaraz umilkł.
Wyszli na tył łodzi, a potem na daszek, z którego mieli lepszy widok.

9 komentarzy:

  1. Ines, ten rozdział jest specjalnie dla Ciebie! Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona.
    Drogi Wiktorze, jesteś niesamowity! Dość trafnie to ująłeś, muszę przyznać. Chyba jednak uda mi się jeszcze Cię zaskoczyć ;))) Ha, ha, ha! A co do karteczek. Najlepsze było, jak usłyszałam świetny dialog na stacji benzynowej. Zapłaciłam i szybko nabazgrałam go sobie na odwrocie paragonu, a pan w kasie na to: Ale pani skrupulatna! Wszystkie paragony pani zbiera i opisuje? A ja na to: nie, tylko te ciekawe. Jego mina: Bezcenna. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa historia :) a co do dodanej części to bardzo wciągająca :) twojej twórczości nigdy dość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Klaudio! Kolejny rozdział chyba jeszcze bardziej przypadnie Ci do gustu, bo zabieram się do tego ogrodu. Pozdrawiam :)))

      Usuń
  3. Inez, przepraszam za błąd w imieniu, ale pisałam "biegiem".

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj!!!. Zgadzam się z Klaudią. Część bardzo ciekawa i jak powiedziała Klaudia nigdy dość. Roksano zawsze mnie zaskakujesz. Bardzo ciekawe historie piszesz, no i te niesamowite opisy miejsc, postaci. Nic tylko czytać, czytać i wyobrażać. Sklepikarz jednak okazał się porządnym człowiekiem i nie wydał Majki.Ciekawa postać/dziewczyna z tej Majki. Marek zamiast brać się konkretnie za tak wspaniałą dziewczynę, to woli skakać z kwiatka na kwiatek. Dziś ta jutro inna.
    Roksano "niesamowity" to pozytywnie czy negatywnie?. Obawiałem się trochę, że jak to ja znowu palnąłem i dziewczyny się całkiem na mnie obrażą za te samice.
    Roksano rozbawiłaś mnie swoim komentarzem hahaha. No to facetowi na kasie oczy z orbit musiały wyjść.Nie mów tak więcej, bo jeszcze kogoś na zawał wykończysz. pomyśli, że jesteś z jakiejś inspekcji lub centrali i dlatego robisz notatki hihihi.
    Roksano niedawno pojawiła się tutaj nowa czytelniczka Kasia ( bodajże) i miała czytać "Zaufaj mi Caterina". Na blogach nic nowego się nie pojawiło wiec znowu zacząłem czytać Zaufaj mi jestem juz w 11 części. Opowiadanie ciągle mi się podoba i nie mogę przestać się zachwycać.
    Roksano dziękuję Ci, że piszesz dla nas tak wspaniałe opowiadania/książki.
    Pozdrawiam wszystkich na blogu Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  5. Wywołałeś mnie Wiktor, to się odzywam. Sama nie wiem, co mam napisać. Czytam teraz tego trzeciego bloga (chociaż on chyba był pierwszy?) o Oli i Adamie. Przeczytałabym z chęcią taką książkę. Cokolwiek napiszę, to będzie jak w poprzednich komentarzach: Po prostu mega! Jakbym tam była. To opowiadanie, które teraz czytam jest z czasów moich rodziców, więc ostatnio ich trochę podpytuję. Ale się rozgadali... Roksano, jesteś wielka! Czekam na kolejne rozdziały, a na razie wracam do Adasia ;) Katka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Fajnie, że się odezwałaś. To ja jestem tym rodzicem. To są moje czasy. Chociaż moje to troszkę wcześniejsze. Powiem Ci jak czytałem te opowiadania to przypominałem tamte czasy. Zapomniane już przez pośpiech i pęd życia. Chcę nie chcę Adama rozpoczyna się w 1990r.. W tym też roku ożeniłem się. Jakie to fajne czasy były. Rodzice nie wspominają?. A ja zacząłem znowu czytać Zaufaj mi Caterina. 2 raz czytam i ciągle mi się podoba
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  6. Cześć wszystkim, nie odzywam się na bieząco przez te problemy z dodawaniem komentarzy z komórki. Jakos tego nie potrafię ogarnąc. Ale czytam regularnie i codziennie sprawdzam czy jest coś nowego:) Roksana dziekuję Ci ze tak czesto dodajesz. Chyba wolę czesciej a krócej bo to zaspokaja troche głód nowości. Czekanie np tydzień to męczarnia, bo Twoje wpisy sa SUPER!!! A mam na mysli calośc a nie tylko odcinek z Akosem. Dziękuję, dziekuję, podoba mi się ta postać. Fajny to byłby kolega w realu.
    Coś czuje, że nadchodzi seria rozczarowań Majki co do Oskara. Jak okaże się co to naprwade znaczy byc "obdarowanym" i czego Oskar nie mówi Majce.
    Pozdrowienia dla wszystkich, Inez
    PS. Pisze po kryjomu w pracy. Mam mase roboty bo wtorki zawsze ciężkie ale nie mogłam się powstrzymać od wczorajszego wieczora kiedy przeczytałam najnowszy wpis:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochani, ale nam się fajne koło dyskusyjne zrobiło! Dzięki za Wasze komentarze. Jesteście kochani.

    OdpowiedzUsuń