Lek

Lek

środa, 7 października 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 28



 Wyspy greckie. Sierpień 2014

- Szybko nas zlokalizowali – Oskar potarł czoło – Jak tylko wrócą, odpływamy. Co z zapasami?
- Wszystko mamy. Powiadomić ich? - Jean wskazał głową budkę straży.
- Nie. Zgłosimy to przez radio w ostatniej chwili – Oskar spojrzał na Majkę z zatroskaniem.
- Oskar – jęknęła – Jemu się nic nie stanie, prawda?
- Dwóch ludzi, a właściwie jeden, bo drugi gonił ciebie – starał się nadać swojemu głosowi lekceważący ton - Bywał w gorszych opałach.
Jakby na potwierdzenie jego słów w oddali zamajaczyły im znajome postaci. Minęły szlaban. Na ramieniu Grega wspierał się utykający Akos, a obok nich szedł Johan.
- Dzięki bogu! - Majka złożyła ręce. Nawet nie chciała myśleć, co by było gdyby z jej powodu Akos... Nie! Nawet w myślach nie chciała wypowiadać tego strasznego słowa!
- Chodź – Oskar otoczył ją ramieniem i pomógł zejść niżej.
Wzruszyła ją ta troska. Naprawdę się o nią bał. Szkoda, że nawet nie drgnęła mu powieka, na myśl o Akosie, przemknęło jej przez myśl. No, ale w końcu to był jego człowiek, znał go i pewnie dlatego się nie martwił, pocieszała się.
Tymczasem Akos z pomocą Grega dotarł do trapu. Nie tylko utykał, ale miał też opuchniętą wargę i poszarpane ubranie. W sumie nieźle, jak na takich drabów, pomyślała Majka, ale i tak natychmiast rzuciła się na Akosa, który na jej widok roześmiał się krzywo. Stęknął z bólu, kiedy chwyciła go w pół.
- Przepraszam – odskoczyła jak oparzona – Co cię boli?
- Najbardziej urażona duma – roześmiał się Greg – Mówiłem ci, że Maryann jest bezpieczna – chciał klepnąć kolegę w ramię, ale powstrzymał się w ostatniej chwili – Ma stłuczone albo pęknięte żebro i skręconą kostkę. Tamten wyglądał gorzej – dodał, nie kryjąc satysfakcji.
Majka szybko zbiegła do kuchni i wyciągnęła z zamrażalnika lód. Tymczasem Johan z ponurą miną wyciągnął spod koszuli rewolwer.
- Co to jest? - Oskar zbladł nieco, ale jego twarz pozostała nieruchoma.
- Ten drugi chciał ich zajść od tyłu. Dostał w łeb. Miał to przy sobie. - Rzucił na stół dokumenty, kartę kredytową i komórkę. - Nasz doby znajomy – dodał, dokładając do tego broń.
- Naprawdę przestaje mnie to bawić – wycedził przez zęby Oskar – Chyba jeszcze raz poproszę Mistrza i Radę... – zamruczał do siebie – Wyrzuć to za burtę, jak odpłyniemy - zwrócił się do Grega – Komórkę trzeba sprawdzić, a potem też wyrzucić.
- O rany! Co to jest? - Majka wyszła na pokład w chwili, gdy Greg chował do kieszeni broń.
- Nic takiego – Głos Oskara brzmiał spokojnie jak zawsze – My nie używamy broni.
Majka wytrzeszczyła oczy. W co ja się wpakowałam, pomyślała, ale zaraz wzięła się w garść. W końcu ktoś, kto zabija z zimną krwią starszą panią, nie cofnie się przed niczym.
- Byli od Swena – bardziej stwierdziła, niż spytała. Ogolony na łyso osiłek wydał jej się znajomy.
- Taaak – przyznał Oskar – No, panowie, odbijamy. Zanim się pozbierają, znikniemy.
Majka skupiła się na Akosu, wyraźnie zażenowanym jej staraniami. Ona jednak nie zważając na jego protesty, najpierw obłożyła mu lodem skręconą kostkę, a potem przyniosła jeszcze jeden okład na opuchniętą wargę.
- Pokaż te żebra – stwierdziła w końcu.
- Nic mi nie jest – bronił się.
- Oskar, powiedz mu, żeby się przestał wygłupiać – fuknęła gniewnie – Jeśli zrobi się krwiak, to trzeba jechać do szpitala, a z tego co widzę, to właśnie odbijamy. Pokaż w tej chwili!
Akos niechętnie odsłonił obolały bok. Majka przykucnęła obok niego i ostrożnie przesunęła palcami wzdłuż żeber. Skrzywił się, ale nie protestował. Na szczęście były równe i gładkie, tylko widać było podłużny ślad po uderzeniu.
- Będzie siniak – stwierdziła – Czym on cię tak walnął?
- Butem – Akos opuścił koszulkę – Dziękuję – dodał ciszej – Ze spluwą nie miałbym szans.
Majka tylko pokręciła głową z dezaprobatą. Nie tak wyobrażała sobie zmiany w swoim życiu.
Tymczasem odbili od brzegu i powoli skierowali się do wyjścia z portu. Oskar zgłosił ich wypłynięcie, po czym, ustaliwszy wachty, podszedł do Majki skulonej na ławce naprzeciw Akosa.
- Kogo szukali? - spytał, kładąc ostrożnie dłoń na ramieniu chłopaka.
- Pytali o dziewczynę, ale chyba nie wiedzieli, kim jest – odparł – Nie wiedzieli też dokładnie jak wygląda – zastanowił się przez chwilę – Oni chyba kojarzą ją z Judith...?
Oskar pokiwał głową w zamyśleniu.
- Zgłoś się do doktora Robertsa. Niech zobaczy, co ci jest i da mi znać. Potem jesteś wolny do rana – powiedział tonem przypominającym rozkaz, ale w jego oczach można było dojrzeć troskę.
- Jak on się zgłosi do...? - zaczęła Majka, ale urwała, widząc miny obu mężczyzn – We śnie! - odpowiedziała sama sobie – Kim jest dr Roberts? - spytała już raczej mechanicznie.
- Lekarzem, a jednocześnie członkiem Zgromadzenia oczywiście – odparł Oskar otaczając ją ramieniem – Kieruje jedną z najbardziej renomowanych londyńskich klinik urazowych. Nie zgadłabyś nigdy, jak ekskluzywnych pacjentów leczy – roześmiał się.
- Ale przecież Akos nie ma pełnego Daru. To, co zrobi ten doktor... - zastanowiła się. To, co Akos robił po zachodzie słońca nie wpływało na jego ciało, ale skoro doktor miał pełen Dar... - On zjawi się tu i zbada śpiącego Akosa! - wykrzyknęła.
- Brawo! - Oskar przysunął się do niej, by zrobić miejsce utykającemu Akosowi, po czym ostrożnie dotknął palcem jej dolnej wargi – Chodź ze mną – pociągnął ją łagodnie w stronę rozsuwanych drzwi, prowadzących do wnętrza katamaranu.
Poprowadził Majkę do kuchni, po czym wyjął z zamrażalnika kostkę lodu i owinąwszy ją w papierową serwetkę, przyłożył do jej ust.
- Masz spuchniętą wargę. Pewnie ją przygryzłaś – westchnął z troską w głosie.
- Au! Teraz dopiero to poczułam – skrzywiła się – Nic mi nie będzie.
- Mam nadzieję. Nie darowałbym sobie – pokręcił głową.
- A gdyby mnie porwali? - przechyliła przekornie głowę – Co byś zrobił?
- Odzyskałbym cię – powiedział poważnie – Postawiłbym na nogi całą tę wyspę. Nie ukryliby się!
W głosie Oskara była moc i pewność siebie. Spojrzała zaskoczona w granatowe oczy, które zalśniły złowrogo, ale napotkawszy jej spojrzenie, natychmiast złagodniały.
- Jesteś moja – powiedział z przekonaniem.
- Twoja – wyszeptała cicho, odsuwając na moment od ust lód w nasiąkającej wodą serwetce – A ty? Jesteś mój? - spytała, czując, jak serce podchodzi jej w górę i uciska krtań.
- Jeśli tylko zechcesz, to tak. Jestem twój.
Miała wrażenie, że jego wzrok parzy. Nakryła oczy rzęsami. Czuła, jak policzki zaczynają piec, a opuchnięta warga pulsuje napływającą krwią. Chłodna kropla wody z topniejącego lodu spłynęła po jej szyi w dół i zatrzymała się w dołku nad mostkiem. Oskar podążył za nią wzrokiem, po czym schylił się i zlizał ją powoli koniuszkiem języka.
- Masz słoną skórę – zamruczał.
- Biegłam i cała się spociłam - jęknęła – Powinnam wziąć prysznic.
- Lubię sól... - liznął jej odsłonięty obojczyk.
- Przestań – szepnęła, oglądając się na boki.
- Akos poszedł do siebie, a pozostali są na pokładzie – Oskar uprzedził jej obawy – Jesteśmy tu sami.
- Miałeś się spotkać z tym lekarzem – powiedziała bez przekonania.
Bliskość Oskara działała na nią jak afrodyzjak. Jego słowa otuliły ją przyjemnym ciepłem. Moja... mój... Jedno słówko w dwóch odmianach, które zmieniało wszystko!
- Więc powinienem śnić – jeden z kącików jego ust uniósł się delikatnie – Może zechcesz mi towarzyszyć?
- A prysznic?
- Może jutro... - przesunął opuszkami palców po jej ramieniu – Pragnę cię – szepnął
- Ja ciebie też – jęknęła bez tchu – ale... nie możemy – Nagle przypomniała sobie, że w drodze powrotnej zamierzała wstąpić do apteki.
- Nie możemy? - zmarszczył brwi – Dlaczego?
- Nie kupiłam prezerwatyw, a ty przecież nie schodziłeś na ląd...
- Kochajmy się bez... - podszedł na tyle blisko, że poczuła bijące od niego ciepło
- Nie... - cofnęła się.
Szedł do niej z roziskrzonym wzrokiem, a ona cofała się powoli, czując, że musi znaleźć rozwiązanie, zanim dotrą do jego kabiny.
- Są inne sposoby... – wyszeptała bez tchu, czując za plecami drzwi.
- Inne sposoby? - uniósł brwi, oblizując się koniuszkiem języka. Wiedział doskonale, co miała na myśli – Chcesz tak? - wciąż go zaskakiwała.
- Wolałabym inaczej... - jąkała się – ale... och, Oskar!
Naparł na nią, przyciskając do drzwi, tak by mogła poczuć, jak bardzo jest podniecony. Nacisnął klamkę.
Zwarli się ze sobą, jak dwoje wygłodniałych rozbitków, którzy natrafili na siebie na brzegu morza. Pochłaniali się wzrokiem i dotykiem. Majka upuściła mokrą serwetkę na podłogę i zanurzyła dłonie we włosach Oskara, przyciągając do siebie jego głowę. Objął spragnionymi wargami jej wargi, chłodne od lodu, a jednocześnie pałające pożądaniem, gorące... Majka jęknęła przeciągle. Odbierał jej wolę i rozsądek. Tak bardzo go pragnęła?
- Oskar, błagam... - wyszeptała do jego ust, nie przerywając gorączkowej wędrówki rąk, spragnionych dotyku jego skóry.
- Jesteś moja – wychrypiał – Moja i tylko moja! A ja jestem twój – ujął jej twarz w dłonie i spojrzał w oczy – Należymy do siebie.
Było w tych oczach coś niezwykłego, jakiś blask, szaleństwo... Zadrżała.
- Czy to coś znaczy? - wyszeptała bez tchu – Mam na myśli... coś więcej...? - czy on jej próbował powiedzieć, że się zakochał?
- To znaczy, że cię wybrałem, że jesteś jedyna, a ty przyjęłaś mnie i... - zawiesił głos – Możemy być razem. Możemy przekazać Dar nowemu życiu...
- Chcesz tego? Chcesz mieć ze mną dzieci? - wyszeptała. Czuła zawrót głowy. To nie była dla niego zabawa, przyjemne wakacje. On ją kochał! Chciał jej na zawsze! Chciał dziecka. - Ja nie wiem, co powiedzieć – zamrugała gwałtownie - To się dzieje tak szybko, ale... och, ja też tego chcę. Może nie w tej chwili... to znaczy... kiedyś w przyszłości chciałabym mieć dzieci...
- Ćśśś – Oskar przyłożył jej do ust palec i wskazał niewielką reklamówkę leżącą na biurku, na którą wcześniej nie zwróciła uwagi.
- Co to jest? - zajrzała do środka i oniemiała. Wewnątrz było kilka kolorowych opakowań prezerwatyw rożnych rodzajów – Skąd to masz?
- Johan... - uśmiechnął się do niej przepraszająco – Trochę zaszalał, ale chyba też nie ma w tym względzie doświadczenia.
- Jesteś niemożliwy! - wykrzyknęła, próbując sobie wyobrazić, jak wytłumaczył Johanowi, co ma mu kupić.
- Zdesperowany – poprawił ją – Mam problem z twoim sposobem myślenia.
- Cicho! – zarzuciła mu ręce na szyję, ocierając się o niego jak kot - Nie psuj nastroju.
- Wodzisz mnie za nos – spojrzał jej w oczy – Muszę zajrzeć do sąsiedniej kabiny – powiedział nagle z ciężkim westchnieniem.
- Zaczekam tu – przechyliła zalotnie głowę – Albo, wiesz co? Wezmę prysznic.
- Za pięć minut wracam. Wybierz, od czego zaczniemy... 

cdn.
Czekam na Wasze komentarze. Są jak miód na moje serce ;)

8 komentarzy:

  1. Witaj. Jakiś taki zaborczy ten Oskar. Może jest strasznym zazdrosnikiem i tyranem?. Przekonamy się o tym w następnych częściach opowiadania. No to Oskar zachował się jak facet i zrobił " zapasy na zimę". Oczywiście chodzi mi o te małe paczuszki. Żeby Majka kupowała takie rzeczy.
    Roksano też się cieszę, że zrobił się taki klub dyskusyjny. Fajnie jest.
    Roksano sory że tak późno dodaje komentarz, ale teraz mam nocki. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze jednym tchem... A mąż stwierdził,że przeszkadza mi mówiąc do mnie,gdy czytam:P
    Oskar,Oskar...jest taki niepewny...Nie wiem jak go odczytać:)
    Cóż...Nie pozostaje mi nic innego niż tylko czekać:)

    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Och... to piękne, uwielbiam czytać o miłości. A tu taka sielanka.... cały czas myśle, że to do czasu ale to nic, przez to będzie ciekawie.
    Dzięki Roksana za taki fajny odcinek. Pozdrawiam, Inez

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiejszą część przeczytałam już chyba z dziesięć razy. Bardzo przyjemna. Najbardziej spodobało mi się "Jedno słówko w dwóch odmianach, które zmieniało wszystko" - Niby takie oczywiste i proste, a jednak ... W swoich opowiadaniach dbasz o detale, to widać - dlatego dziękuję, że chce Ci się pisać i wprowadzać nas w magiczny świat Obdarowanych ^^ pozdrawiam i życzę miłego dnia, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kasiu!!!. Masz rację. Roksana strasznie dba o szczegóły. Czy jak opisuje jakąś garderobę/sukienkę to nawet taki laik jak ja może sobie wyobrazić jak wygląda. Tylko nigdy nie wiem jakiego jest koloru hihi. Wiesz my faceci nie znamy się na kolorach. Jestem facetem, ale jak czytam opowiadania Roksany to tak jakbym tam był. Można sobie wszystko wyobrazić.
      Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziłaś, że tak się wtrąciłem.
      Pozdrawiam wszystkich Wiktor

      Usuń
    2. Obrazić się ale za co? Sama jestem poniekąd fanką Twoich komentarzy, Wiktorze. Im więcej tym lepiej. Jeśli dobrze zrozumiałam Twoje wcześniejsze wpisy, to jest między nami kilka lat różnicy. Ja zaliczam się do grupy 20+ i to jest zaskakujące do jak szerokiego grona odbiorców trafiają opowiadania Roksany. No ale przecież to co DOBRE zawsze się obroni =) Pozdrawiam, Kasia xxx

      Usuń
  5. Wiktor, ja cię chyba zatrudnię na swojego rzecznika. Po prostu uwielbiam Twoje komentarze. Jesteś niezawodny i dodajesz temu blogowi tyle życia i koloru, że nie ważne, czy wiesz jakiego! Muszę się bardzo starać, żebyś nie przestał tu zaglądać. Postaram się coś wymyślać.
    Kasiu, pozdrawiam i dzięki za komentarz. Piszę właśnie kolejną część. Będzie na jutro, jeszcze cieplutka ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Już nie mogę się doczekać. Pozdrawiam, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń