Wyspy greckie.
Sierpień 2014.
Majka
wyciągnęła się na leżaku, ustawionym na dziobowej części
katamaranu. Postanowiła wykorzystać słońce i wodę, skoro mieli
się wkrótce przenieść do zamku. Zastanowiła się nad
słowami Oskara. Związek związkiem, ale to była poważna decyzja.
Powinna wcześniej spotkać się z rodziną Rosanny. Ze swoją
rodziną, poprawiła się. Powinna też porozmawiać z rodzicami.
„Twoje życie ulegnie zmianie” zaczynało nabierać kształtów.
Ostatnie wydarzenia uświadomiły jej też, że będzie zmuszona do
poruszania się z ochroną. Nie wyobrażała sobie zamknięcia w
zamku. Nawet najbardziej luksusowym. No i musiała skończyć studia.
Wstała i okrywszy
się rozpinaną koszulą, niby szlafrokiem, zeszła do kokpitu.
- Greg, mogę cię o
coś spytać? - zaczepiła olbrzyma, zabawiającego się zarzucaniem
wędki.
- Jasne – jego
twarz rozjaśnił uśmiech.
- Dlaczego Oskar cię
wybrał? To znaczy... - spojrzała na jego muskularną posturę –
Wiem, dlaczego, ale chodzi mi o to, jak? Jak się spotkaliście?
- Uratował mi
życie. To naturalne, że jestem przy nim – odparł spokojnie,
jakby mówił o czymś oczywistym.
- Jak? - Majka
zamieniła się w słuch.
- Służyłem w
wojsku. Byliśmy na misji, mniejsza o to, gdzie... Zostałem ranny.
Byłem z dala od mojego oddziału, a zresztą i tak nie mogli nic
zrobić. Oskar był w pobliżu, a ja rozpaczliwie potrzebowałem
pomocy. Zjawił się przy mnie, kiedy już straciłem nadzieję.
Dostałem odłamkiem w tętnicę udową. Nie miałem właściwie
szans, ale fachowo założona opaska uciskowa i przywołanie doktora
Robertsa pomogło - roześmiał się – Tak się poznaliśmy. Co
prawda dość szybko straciłem przytomność, ale Oskar został przy
mnie, aż do nadejścia sanitariuszy.
- Jak mogłeś go
przywołać? - zdziwiła się – Nie śniłeś.
- Nie przywołałem
go. Był tam w innym celu, ale kiedy zobaczył, co się dzieje,
zareagował. Dużo dla mnie zaryzykował.
- Jak to? - spytała
zaintrygowana. Przecież śniąc, był praktycznie nietykalny.
- Został ze mną,
choć dla niego nadchodził świt. Ledwie zdążył.
- Och! - zakryła
usta dłonią.
- A potem zjawił
się w szpitalu następnej nocy. Kazał mi wystąpić ze służby i
zgłosić się do siebie – powiedział z dumą.
- A ty chciałeś? -
spytała bardziej pro forma.
- Jasne! Liczyłem
po cichu, że mnie weźmie – przyznał.
- Jak to? - nie
bardzo rozumiała.
- Uratował mi
życie. Jesteśmy związani umową – wzruszył ramionami.
- Umową? Wytłumacz
mi to – poprosiła.
- Biorąc kogoś do
służby, odbierasz przysięgę lojalności, ale wszyscy musimy też
być lojalni wobec Mistrza.
- Rozumiem... -
wyszeptała do siebie, zastanawiając się, jak to możliwe, że w
jej kodeksie nie było ani wzmianki o lojalności – On ci płaci?
- Podniosła wzrok na Grega.
- Zgromadzenie, ale
Oskar też coś od siebie dodaje – roześmiał się szczerze –
Nie narzekam.
- Dzięki. Bardzo mi
pomogłeś – poklepała go po przedramieniu – Próbowałeś
na kawałki salami? Mój tata tak czasem łowi, ale nie wiem
dokładnie, co.
- Spróbuję –
mrugnął do niej.
Majka weszła do
wnętrza łodzi, gdzie Jean krzątał się przy obiedzie. Postanowiła
jego też przepytać, korzystając z tego, że Oskar zamknął się z
laptopem w swojej kajucie. W jadalni zastała również Akosa.
Siedział, przeglądając coś na tablecie i jednocześnie skubał
winogron ułożony na wielkim półmisku obok brzoskwiń i
ogromnych ciemnych śliwek.
- Jak żebra? -
przysiadła się do niego, sięgając po brzoskwinię.
- Bolą, ale doktor
powiedział, że nie są złamane – odparł z bladym uśmiechem.
- A noga?
- Też lepiej.
Dostałem do smarowania jakiś żel, który czyni cuda.
- Cieszę się -
odgryzła ostrożnie kawałek owocu – Co czytasz?
- Przeglądam
artykuły na temat bezpieczeństwa wykorzystania energii jądrowej.
- Wow! Znasz się na
tym? - spytała nieco zaskoczona.
- Studiowałem
fizykę, to chyba tak...
- Naprawdę? -
wytrzeszczyła oczy – To co tu robisz, inżynierze?
- Pracuję. Kontuzja
kontuzją, ale głowę mam sprawną.
- Robisz to dla
Oskara?
- Jasne. Po to mnie
wziął. Inaczej musiałby sam postudiować, a trzeciej uczelni już
by chyba nie wytrzymał – roześmiał się, ale zaraz spoważniał
– Oskar skończył zarządzanie i prawo. Poza tym jeszcze jakieś
kierunki, ale był chyba tylko słuchaczem przez jakiś czas. No, ale
„techniczny” nie jest.
No tak, pomyślała,
zarządzanie się przydaje, żeby kierować „rodzinną firmą”.
Tak to określił Oskar na początku ich znajomości.
- I tak po prostu
cię zatrudnił? - spytała.
- Tak to można
nazwać – przytaknął.
- A ty? - spojrzała
na Jeana – Kim jesteś, poza tym, że mógłbyś prowadzić
restaurację?
- Ja? - Jean
spojrzał na Majkę, a potem na Akosa – Studiowałem na tej samej
uczelni, co Akos, tylko rok wyżej i na informatyce.
- To on mnie polecił
– wtrącił się Akos.
- A ciebie kto
polecił? - nie odpuszczała Jeanowi.
- W szkole
włóczyliśmy się razem Johanem i jeszcze dwoma innymi
chłopakami. Potem nasze drogi się rozeszły..., ale zeszły się po
kilku latach – Jean mówił jakby od niechcenia, myjąc i
krojąc warzywa - Jak objawił się mój Dar, Oskar mnie
odszukał.
- No tak i
zaproponował ci pracę, a ty oczywiście byłeś zachwycony –
dokończyła za niego.
- Hej, podkupujesz
mi załogantów? - Oskar pojawił się tak niespodziewanie, że
aż podskoczyła na dźwięk jego głosu.
- Nie podkupuję –
uśmiechnęła się do niego – Po prostu zastanawiam się, skąd
wytrzasnąłeś facetów, którzy wyglądają i zachowują
się jak profesjonalna ochrona, a tak naprawdę są niezłymi
mózgowcami?
- Po prostu biorę
najlepszych – odpowiedział na jej uśmiech – Popływasz ze mną?
Mam dość czytania raportów! Nienawidzę tego.
Majka spojrzała na
niego z niedowierzaniem. Pierwszy raz tak otwarcie skrytykował przy
niej coś, co dotyczyło Zgromadzenia.
- Popływam.
---
Prychając i
krztusząc się słoną wodą, Majka wygramoliła się na skalisty
brzeg i przysiadła na nagrzanym słońcem kamieniu. Musiała
odpocząć.
- Co się stało? -
spytał Oskar z miną niewiniątka. Wynurzył się nieopodal, ale
pozostał w wodzie.
- Zakrztusiłam się
– prychnęła – Na twojej wyspie było łatwiej.
- Prawda? -
roześmiał się i podpłynął do jej skały – Człowiek szybko
się przyzwyczaja, że ma prawie nieograniczone możliwości.
- Za szybko –
przyznała skwapliwie.
Oskar wspiął się
po kamieniach i przysiadł obok Majki, obejmując ją ramieniem.
- Dlatego mamy
zasady – westchnął – W przeciwnym razie, mogłoby się nam
wydawać, że jesteśmy bogami, że wszystko nam wolno...
Majka spojrzała na
niego zaskoczona. Ona tak na to nie patrzyła, ale po głębszym
zastanowieniu, musiała przyznać, że miało to sens.
- Ale niektóre
z waszych zasad są trochę... archaiczne – zaczęła.
- Nie rozmawiajmy o
tym teraz – poprosił zmęczonym głosem – Od kilku dni siedzę w
tym po uszy.
Umilkła. Dopiero
teraz zdała sobie sprawę, że Oskar jest zestresowany. Ta Rada
musiała być dla niego ważna. Czy także z jej powodu?
- Jak mnie
przedstawisz? - spytała.
- Twoim prawdziwym
imieniem i nazwiskiem – powiedział wpatrując się w horyzont –
Marianna Littenstein.
- Tak się nazywam?
Skąd to wiesz? - zdumiała się. W dokumentach miała przecież inne
nazwisko.
- Dla Zgromadzenia
liczy się to, skąd masz Dar, a ty dostałaś go od Rosanny
Littenstein.
- Och!
- Nie mów o
tym nikomu, dobrze? - uniósł dłonią jej brodę i odwrócił
w swoją stronę jej twarz – Póki nikt nie zna twoich
prawdziwych danych, nie może cię przywołać, ani odnaleźć.
Chyba, że ty na to zezwolisz, tak jak w przypadku chłopaków.
Niech tak zostanie jak najdłużej. W każdym razie do czasu, aż
przystąpisz do Zgromadzenia.
- Oskar... -
zawahała się, ale ta myśl od dłuższego czasu nie dawała jej
spokoju – Dlaczego moja prawdziwa rodzina mnie nie szuka? Nie chcą
mnie?
Oskar milczał
przez chwilę, po czym spojrzał jej głęboko w oczy.
- Może nie chcą
cię narażać i dlatego utrzymują, że nie masz z nimi nic
wspólnego? - odpowiedział jej pytaniem. - Już o tym
rozmawialiśmy.
- Ale wiedzą o
mnie? - upewniła się.
- Tak.
- Rozmawiałeś z
nimi?
- Nie.
- Myślę, że
powinnam się z nimi spotkać – powiedziała powoli – Skoro
powiesz o mnie Radzie, to nie ma sensu dalej się ukrywać. Poza tym,
oni pierwsi powinni mnie poznać, a nie obcy ludzie.
- Dobrze, ale
najpierw przeniesiemy się do zamku – westchnął ciężko – Dasz
radę wrócić?
Majka oceniła
odległość do katamaranu na jakieś pięćdziesiąt metrów.
Tyle, co basen olimpijski, pomyślała.
- Ale płyniesz obok
mnie – zaznaczyła.
- Jasne –
przytulił ją mocno – Nie uwolnisz się ode mnie tak łatwo.
Zaśmiała się i
zsunęła do wody.
---
Zmierzch zapadał
powoli. Czerwona kula słońca wisiała tuż nad horyzontem, ale jej
ostatnie promienie sprawiały, że skały otaczające z trzech stron
niewielką zatoczkę, wyglądały nierealnie, jak na tanim
landszafcie. Katamaran stał nieruchomo, jakby woda zamieniła się w
złocistoczerwoną taflę lustra. Oskar zajrzał do Majki tuż przed
zachodem słońca.
- Ale jesteś
elegancki – zakpiła na jego widok, ale zaraz zarzuciła mu ręce
na szyję i wtuliła nos w jego szyję – Lubię cię wąchać –
westchnęła.
- A ja lubię ciebie
– szepnął jej do ucha.
- Tylko lubisz? -
droczyła się.
- Nie tylko... -
sięgnął dłońmi do jej pośladków i przyciągnął je do
siebie z głuchym pomrukiem.
- Niedokładnie to
miałam na myśli – udała oburzoną.
- Wiem – bezczelny
uśmiech pojawił się na jego świeżo ogolonej twarzy – Ale kiedy
jesteś tak blisko, nie mogę myśleć o niczym innym.
- Jesteś zboczony!
- zachichotała, kiedy sięgnął dłonią do jej przedziałka i w
dół, głębiej.
- To czemu ci się
to podoba?
- Bo też jestem
trochę zboczona – szepnęła mu do ucha – Na twoim punkcie –
dodała, obniżając seksownie głos.
- Majka! - jęknął
– Jak zaraz stąd nie pójdę, to... - zrobił minę, która
miała oznaczać, że jest napalony i ma ochotę ją przelecieć –
A w związku z tym się spóźnię i będę miał poważne
problemy.
- No, to na co
czekasz? Zmykaj! - fuknęła na niego i klepnęła go w tyłek.
- Co to ma znaczyć?
- na moment go zamurowało.
- Wyganiam cię! -
zachichotała.
Oskar pokręcił
tylko z niedowierzaniem głową, ale postanowił odłożyć zemstę
na później. Na zebranie Rady musiał się stawić
punktualnie.
- A ty? Co będziesz
robić? - spytał jeszcze przed wyjściem, sprawdzając godzinę.
- Zajrzę do
rodziców, ale poczekam jeszcze z godzinę. A potem muszę się
przespać – skłamała. Pod poduszką już czekał na nią medalion
– Tak, wiem! - uniosła dłoń, uciszając Oskara, zanim zdążył
cokolwiek powiedzieć. - Poproszę Johana, żeby sprawdził
mieszkanie, zanim się tam zjawię.
- Grzeczna
dziewczynka – pocałował ją w usta – Muszę iść –
westchnął.
- Będzie dobrze –
mrugnęła do niego.
Kiedy tylko
wyszedł, wskoczyła do łóżka i sięgnęła po medalion.
Odczekała jakieś dziesięć minut, nie chcąc ryzykować spotkania
z Oskarem. Nie myśleć o niczym, nie myśleć o niczym, powtarzała
sobie. Jednak dopiero po kilku minutach udało jej się odprężyć
na tyle, że zapadła w płytki sen.
---
-
Mamo?! - Oskar zauważył ją stojącą obok jednej z różanych
altan – Co tu robisz?
-
Spokojnie, Raul poprosił o dziesięć minut rozmowy w cztery oczy –
uspokoiła go – Masz czas.
-
To dobrze – odetchnął głębiej – Spotkamy się po Radzie. Nie
powinna trwać dłużej niż trzy, cztery godziny.
-
No, nie wiem – westchnęła – Skoro zamierzacie ich poinformować
o Mariannie? Będą się dopytywać.
-
Wiem, ale jestem na to przygotowany.
-
A Helena? - spytała z troską – Nigdy się nie zgodzi.
-
Nikt jej nie będzie pytał - spojrzał matce w oczy – Marianna
zostanie moją bratnią duszą.
-
Wiem – pogładziła go po policzku – Kocha cię. Ale uważaj –
zmarszczyła brwi – Rodzina zajmuje w jej sercu dużo miejsca. Ona
ich potrzebuje tak samo mocno, jak ciebie.
Przez
twarz Oskara przesunął się cień, jakby te słowa wyrządziły mu
przykrość.
-
Przepraszam, że ci to mówię w tej chwili, ale Max jest
bezkompromisowy. Pamiętaj o tym – pocałowała go w policzek –
No, idź i walcz! - I wygrywaj! Dodała w myślach, podążając
wzrokiem za synem.
Rozpierała
ją duma. Oto nadchodził nowy Mistrz. Wierzyła głęboko, że
właśnie jej syn najbardziej zasługuje na to, by nim zostać.
Cudownie! Zresztą jak zawsze.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego fragmentu :).
Pozdrawiam Kaśka :)
Witaj. Roksano ta Majka zaczyna interesować się załogą, jak trafili do Oskara. Czy jak Oskar będzie na radzie to Majka spotka się z Heleną?. Roksano miałaś pracowitą niedzielę. Dzięki za część. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńTroche mnie tu zabraklo w komentarzach. Roksano to zycie splatalo mi figla i zbieram sie na razie powoli. Pieknie piszesz. Bede czytac ale taka jestem gdzies obok ze nie mam sily na nic. Pisz i dodaj mi otuchy. Za Akosa dziekuje pieknie, :( i w dodatku inteligientny. Pozdrawiam Inez
OdpowiedzUsuńPrzepraszam mialo byc oczywiscie 'inteligentny'.
OdpowiedzUsuńInez, bardzo Ci współczuję, bo ja nie cierpię, jak życie płata mi figle (zwykle komplikujące wszystko i nieprzyjemne). Mam nadzieję, że się szybko pozbierasz ;) Powiem Ci, że Majka też nie będzie miała lekko. No , ale cóż, takie życie!
OdpowiedzUsuńWiktor, zaczynasz mnie rozszyfrowywać. Muszę się trochę sprężyć i postarać być mniej przewidującą (Przewidująca?) Nie wiem, która forma jest bardziej poprawna.
Pozdrawiam Wszystkich i postaram się szybko coś dodać. :)))
Być mniej przewidywalną? Ale Roksano Twoje opowiadania zawsze mnie zaskakują. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Kasia xxx
OdpowiedzUsuń