Lek

Lek

wtorek, 20 października 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 35



Medalion jest ciepły od ciepła moich dłoni. Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę, co jest na tej kartce! A jeśli nic tam nie ma? Jeśli chodziło o aniołka?Dopiero teraz przychodzi mi do głowy ta niepokojąca myśl. Musiałabym wrócić na cmentarz. Cała się trzęsę, tak, że nie mogę trafić paznokciem w szczelinę. Wreszcie się udaje! Maleńka karteczka wypada na kołdrę. Rozwijam ją ostrożnie, żeby nie uszkodzić...
„Helena Littenstein- Kraft.
Przywołaj mnie, Marianno.
Proszę”
- O mój boże! - szepczę do siebie, wpatrując się w równiutkie staranne pismo.
Kim ona jest? Moją matką czy babką? Nosi nazwisko Rosanny! Szuka mnie! Jestem w szoku. Tylko dlaczego sama mnie nie przywoła? Przecież, skoro prosi o przywołanie, to ona też może... Nie rozumiem.
Czuję, że ktoś się zbliża. Johan. Czeka, aż odpowiem na przywołanie. Ależ on jest poprawny! Otwieram drzwi do kabiny.
- Tak? - pytam.
Johan stoi na progu.
- Zabieram Akosa i Jeana. Zostaje Greg, ale nie śpi, bo ma pilnować nas wszystkich, więc jeśli czegoś potrzebujesz...
- Nie, dzięki – odpowiadam szybko – Zajrzę tylko do rodziców, ale mój dom jest azylem, więc nie będę cię fatygować – uspokajam go – A dokąd lecicie?
- Dwie elektrownie atomowe, platforma wiertnicza w Zatoce Meksykańskiej – wylicza – a na koniec rurociąg gazowy w Rosji.
- Oskar was nie oszczędza – mówię z autentycznym współczuciem. - Teraz rozumiem, dlaczego wybrał inżynierów.
- Ja skończyłem rolnictwo i ochronę środowiska – szczerzy do mnie zęby, ale zaraz poważnieje – W każdej chwili możesz na nas liczyć, OK?
- OK – klepię go po ramieniu, choć nie jest to takie proste przy jego wzroście.
Kiedy znika, jeszcze raz oglądam karteczkę. Co ja mam zrobić? Przywołać ją, czy nie? A jeśli to jakaś pułapka? Oskar ma obsesję na punkcie mojego bezpieczeństwa. Najpierw rodzice, postanawiam w końcu. Skupiam się na moim pokoju, na wypadek, gdyby nie spali.
W pokoju jest duszno. Mam ochotę otworzyć okno, ale nie chcę hałasować, więc odpuszczam. Ktoś śpi w moim łóżku. Podchodzę bliżej. Duszący zapach znienawidzonych tanich perfum. Babcia Jasia! Musieli ją umieścić w moim pokoju? Szafka nocna zawalona jest jakimiś proszkami. Między nimi tandetna plastikowa figurka Matki Boskiej. Gdzie mój aniołek? Półki, biurko, parapet... Nigdzie go nie ma! Odnajduję go w końcu pod łóżkiem. Kręci mi się w głowie, nie wytrzymam w tej duchocie! Nasłuchuję chwilę, ale w domu jest cicho. Idę do sypialni rodziców. Śpią spokojnym snem. Przyglądam im się długo. Czy oni mają pojęcie, kim ja jestem? Czy zrozumieją? Czy kiedykolwiek rozumieli?
Wracam do mojego pokoju i zabieram aniołka. Po chwili jestem na „Insomni”. Odstawiam go na półeczkę koło łóżka.
- Helena Littenstein- Kraft – szepczę i skupiam się z całych sił na swoich słowach. Mam nadzieję, że to nie jest pułapka. Ostatecznie wiedziała, do czego przykleić tę kartkę, żeby zwrócić moją uwagę.
Czuję obecność drugiej osoby. Przywołuje mnie! No dobra, jeśli chcę się dowiedzieć, kim jestem, to nie mam wyjścia. Materializuję się w jakimś salonie. Że też wszyscy oni mają mieszkania większe, niż nasze!
- Marianna! Majka! Dzięki bogu!
Dopiero teraz dostrzegam elegancką kobietę w miękkiej dzianinowej sukience. Jest mniej więcej, w wieku Judith. Znam ją!
- To ciebie widywałam czasami w snach – szepczę zamiast powitania – O rany, przepraszam. Dobry wieczór...
- Nie przepraszaj, dziecko kochane! - wyciąga do mnie ręce – Oczywiście, że mnie widziałaś. Towarzyszę ci od urodzenia.
Dlaczego mam wrażenie, że brzmi to jak fragment bajki o kopciuszku? Niesforna myśl wpada mi do głowy.
- Jesteś córką Rosanny? - szepczę, nie mogąc się zdobyć na wypowiedzenie głośno moich prawdziwych myśli.
- Tak i jestem twoją babcią – uśmiecha się do mnie ciepło – Nie bój się mnie. Wiem o tobie tyle rzeczy. Masz na szafce nocnej śpiącego aniołka od Julii, twojej mamy. Kiedy masz egzamin, wkładasz pod poduszkę książkę... – nadal wyciąga ręce.
Podchodzę do niej niepewnie. Setki pytań cisną mi się na usta, ale ona chwyta mnie w objęcia i nagle ogarnia mnie ciepło. Jest miłe, pełne czułości i miłości... Nigdy takiego nie czułam. Nigdy? No, chyba tak... Nie jestem pewna...
- Tak bardzo się o ciebie bałam – szepcze drżącym głosem – Nie mogłam cię odnaleźć. Czasem wydawało mi się, że już prawie... Och, Maju!
- Jak to? Przecież ty wiesz, jak się nazywam – nagle włącza się mój analityczny umysł – Wiele razy śniłam...
- Blokowali mi dostęp – odsuwa się odrobinę i zagląda mi w twarz, jakby się chciała napatrzeć – Jaka jesteś śliczna i te oczy! Jak u mojej matki – po policzkach spływają jej łzy.
- Blokowali? Co ty mówisz? - czuję, że coś mnie dusi, coś w środku – Ale kto? Mistrz? - on pierwszy przychodzi mi na myśl – Oskar? - dodaję ciszej, błagając w myślach, żeby zaprzeczyła.
- Jesteś z nimi? Mam na myśli, ciałem, w realnym świecie? - w głosie kobiety czuję niepokój – Na pewno tak! - odpowiada sobie sama – Więc nie mamy wiele czasu!
Prowadzi mnie korytarzem do jakiegoś pokoju. To gabinet pełen książek.
- Czy możesz zapewnić nam ochronę? - pyta nagle – Ja mam Dar II stopnia i moje siły nie na wiele się zdadzą.
Z jakiegoś powodu jej wierzę. Czuję w niej coś swojego, znajomego... Staję na środku pokoju i wznoszę ręce. Skupiam się na tym wnętrzu. Dobrze, że wybrała mały pokój, a nie salon! Czuję, jak moja energia się rozszerza. Wydaje mi się, że wsiąka w ściany i okno, i formuje mur.
- Gotowe – opuszczam dłonie. Nagle czuję, że moje stopy dotykają ziemi. O kurde, oderwałam się, zupełnie tego nie czując!
- Jesteś wspaniała – babcia patrzy na mnie z zachwytem.
Jestem trochę zakłopotana, ale też dumna! Uśmiecham się, ale zaraz poważnieję. Rzuciła poważne oskarżenie.
- Dlaczego, skoro jesteś moją babką, nie jestem z tobą? - pytam – Czy moi biologiczni rodzice żyją? Co to wszystko znaczy? - emocje nie pozwalają mi utrzymać się w ryzach.
- Wszystko ci wyjaśnię – mówi szybko – Jeśli im umknęłaś, to nie na długo. Lepiej, żeby nie wiedzieli, że ze mną rozmawiałaś. Musisz się stamtąd wydostać. Wrócić do domu, do mnie!
- O czym ty mówisz? - nadal nie rozumiem – Oddaliście mnie, czy ktoś mnie odebrał? Dlaczego nie jestem z moimi rodzicami? Odpowiedz mi! Nie wiem, czy powinnam cię słuchać!?
- Ukryliśmy cię! Nie mieliśmy innego wyjścia, ale cały czas byliśmy blisko ciebie. Znamy każdy twój krok, aż do chwili, kiedy... - głos jej się łamie – Miałam nadzieję, że Dar objawi się dopiero kiedy skończysz 21 lat. Tak niewiele brakowało...
- Ukryliście? Oddaliście mnie obcym ludziom z powodu Daru? - nie pojmuję, jak mogli to zrobić.
- Musieliśmy – sięga po jakąś książkę. To kodeks! Podobny do tego, który ma Oskar. Nie, inny, starszy – Weź to i schowaj dobrze. Należał do Rosanny, twojej prababki. W środku są pieniądze, gdybyś potrzebowała...
- Babciu – nagle dopadają mnie wątpliwości – Oskar broni mnie przed Swenem. Dobrze mnie ukrył i zapewnił ochronę. Co się stanie, jeśli się wymknę? Nie jestem pewna, czy mogę ci ufać. Zrozum mnie... - czuję się taka zagubiona.
- Jesteś z Oskarem? Pod jego dachem?! - w jej głosie brzmi panika – Jesteś z nim?!
- Niezupełnie, ale coś w tym rodzaju. O co chodzi? - to ponad moje siły.
- Czy wy...? Czy należycie do siebie? - szepcze z napięciem – Złożyliście przyrzeczenie?
- Nie wiem... - czuję się niepewnie, kiedy tak mnie wypytuje.
- Majka, to ważne! Jeśli złożyliście przyrzeczenie pod jego dachem i... kochaliście się, to katastrofa!
- Jak brzmi to przyrzeczenie? - pytam bez tchu i czuję, jak łydki zaczynają mi drżeć.
- Czy oświadczyliście, że należycie do siebie? Nieważne, jakich słów użyliście – widzę w jej twarzy napięcie.
- Co się stanie, jeśli tak? - pytam cicho, nie spuszczając z niej wzroku.
- Zrobiłaś to dobrowolnie?
- Nie wiedziałam, że to ma też inne znaczenie – szepczę – Nie traktowałam tego, jak coś wiążącego... Miałam na myśli związek, ale... Co to znaczy? - jej zdenerwowanie mi się udziela.
- To znaczy, że macie do siebie Prawo – mówi, załamując ręce.
- Tylko tyle? - czuję, jak schodzi ze mnie powietrze – A tak się wystraszyłam.
- Wiesz, co oznacza Prawo? - pyta poważnie – Oznacza tyle, ile u nas narzeczeństwo. Jesteście zaręczeni.
- Ale zaręczyny można zerwać... – uśmiecham się pod nosem. Wcale się nie martwię, że Oskar jest moim narzeczonym. Kocham go.
- Nie wśród Zgromadzonych – mówi grobowym głosem – Musielibyście się na to zgodzić wy oboje i Mistrz, a ani on, ani Oskar nigdy tego nie zrobią.
- To chyba dobrze? - nie rozumiem jej. Kocham go, a on kocha mnie. To prawda, że ukrywa przede mną sporo faktów, ale to można wyjaśnić, a poza tym robił to, żeby mnie chronić!
- Gdyby chodziło mu tylko o ciebie, byłabym najszczęśliwsza na świecie – bierze mnie za ręce i sadza na obrotowym fotelu, a potem kłęka obok niego.
- Babciu, co robisz? - widok jej na klęczkach, mnie rozczula – Babciu... - mam pod powiekami łzy, kiedy gładzi moje kolana swoją szczupłą dłonią, pokrytą pomarszczoną skórą z drobnymi plamkami. Zawsze chciałam mieć babcię. Taką prawdziwą, kochającą...
- Oni chcą twojego Daru - szepcze – Jesteś ostatnią Obdarowaną Darem Wiedzy. Twój Dar jest dla Zgromadzenia bezcenny. Dlatego musieliśmy cię ukryć. Chcieliśmy ci ofiarować normalne życie. Prawdziwe. Chcieliśmy ci dać możliwość wyboru, miłości...
- O, kurwa! – wyrywa mi się.
Jej słowa zwalają mnie z nóg. Dobrze, że siedzę. „Jesteś wyjątkowa..., Twój Dar, to wiedza..., Gdybyś należała do Zgromadzenia, kazałabyś mi się wcześniej oświadczyć..., Wybrałem cię..., Jesteś moja..., A czy ty jesteś mój?..., Dzieci są dla nas ważne..., Mój syn dobrze wybrał..., Należymy do siebie!”. Czuję jak włosy stają mi dęba. Ukrywam twarz w dłoniach.
- Majka, jeszcze nie wszystko stracone... - jej głos brzmi matowo – Nie zdawałaś sobie sprawy, co robisz. Może da się znaleźć jakieś wyjście... Z twoim umysłem...
- Ty nie rozumiesz! - przerywam jej – Ja go kocham. Zakochałam się w Oskarze! Nie mogę znieść myśli, że robił to wszystko z powodu mojego Daru. Myślałam, że mnie kocha!
- Nie można tego wykluczyć... – mówi bez przekonania.
- Muszę wracać – wstaję z fotela.
- Tylko bez gwałtownych ruchów, błagam – kładzie mi ręce na ramionach – Wracaj do mnie. Twoi rodzice i dziadek są w Stanach. Będą tu za dwa dni. Jesteśmy zamożni. Zapewnimy ci najlepszą ochronę, a po zachodzie słońca, nie musisz się bać nikogo! Tylko dobrze to przemyśl i nie daj się zmanipulować – szepcze i przyciąga mnie do siebie – Wybacz mi, że cię nie ochroniłam. Jeśli cię skrzywdzą, nigdy sobie tego nie wybaczę.
Już mnie skrzywdzili. Oczywiście, jeśli moja babcia mówi prawdę. Dociera to do mnie i czuję w piersiach ciężar.
- Muszę wracać – szepczę – Ale wrócę. Obiecuję.
Chowam kodeks pod bluzkę i całuję miękki, trochę wiotki policzek. Pachnie słodko i znajomo...jest mokry od łez.
Zjawiam się na „Insomni” na czas. Zdaje się, że nikt nie odkrył mojego zniknięcia. Otwieram kodeks i biorę się do czytania. Muszę się z nim dobrze zapoznać, zanim porozmawiam sobie z Oskarem! Na myśl o tym, czuję w sercu cierń. Nie wierzę, że jest taki! Może Mistrz tak, ale nie on.

5 komentarzy:

  1. Biedna Majka nie wie komu teraz ufać

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu ściśnięte gardło i zły w oczach.
    Pozdrawiam,Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Oj biedna Majka, a może biedny Oskarek. Ja się Majka dobrze przygotuje i go dorwie to z wielkiego Oskara zrobi się taki malutki Oskarek. I jeszcze mu zwieje za to oszustwo.Pozdrawiam wszystkich na blogu. Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  4. Co mam napisać? Kłamstwo zwykle wychodzi na jaw, a ukrywanie prawdy jest niestety rodzajem kłamstwa. No, zobaczymy, co z tego będzie, bo jeszcze nie do końca zdecydowałam, jak to się skończy. Jutro rano postaram się dodać dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  5. Doczekalam się na tego momentu,odczytania tej karteczki...ehh,cóż powiedzieć więcej. Ciągle trzyszasz nas w napięciu. Czekam na więcej. I jasności umysłu życzę:)

    Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń