Medalion
jest ciepły od ciepła moich dłoni. Nie mogę się doczekać, kiedy
zobaczę, co jest na tej kartce! A jeśli nic tam nie ma? Jeśli
chodziło o aniołka?Dopiero teraz przychodzi mi do głowy ta
niepokojąca myśl. Musiałabym wrócić na cmentarz. Cała się
trzęsę, tak, że nie mogę trafić paznokciem w szczelinę.
Wreszcie się udaje! Maleńka karteczka wypada na kołdrę. Rozwijam
ją ostrożnie, żeby nie uszkodzić...
„Helena
Littenstein- Kraft.
Przywołaj
mnie, Marianno.
Proszę”
-
O mój boże! - szepczę do siebie, wpatrując się w
równiutkie staranne pismo.
Kim
ona jest? Moją matką czy babką? Nosi nazwisko Rosanny! Szuka mnie!
Jestem w szoku. Tylko dlaczego sama mnie nie przywoła? Przecież,
skoro prosi o przywołanie, to ona też może... Nie rozumiem.
Czuję,
że ktoś się zbliża. Johan. Czeka, aż odpowiem na przywołanie.
Ależ on jest poprawny! Otwieram drzwi do kabiny.
-
Tak? - pytam.
Johan
stoi na progu.
-
Zabieram Akosa i Jeana. Zostaje Greg, ale nie śpi, bo ma pilnować
nas wszystkich, więc jeśli czegoś potrzebujesz...
-
Nie, dzięki – odpowiadam szybko – Zajrzę tylko do rodziców,
ale mój dom jest azylem, więc nie będę cię fatygować –
uspokajam go – A dokąd lecicie?
-
Dwie elektrownie atomowe, platforma wiertnicza w Zatoce Meksykańskiej
– wylicza – a na koniec rurociąg gazowy w Rosji.
-
Oskar was nie oszczędza – mówię z autentycznym
współczuciem. - Teraz rozumiem, dlaczego wybrał inżynierów.
-
Ja skończyłem rolnictwo i ochronę środowiska – szczerzy do mnie
zęby, ale zaraz poważnieje – W każdej chwili możesz na nas
liczyć, OK?
-
OK – klepię go po ramieniu, choć nie jest to takie proste przy
jego wzroście.
Kiedy
znika, jeszcze raz oglądam karteczkę. Co ja mam zrobić? Przywołać
ją, czy nie? A jeśli to jakaś pułapka? Oskar ma obsesję na
punkcie mojego bezpieczeństwa. Najpierw rodzice, postanawiam w
końcu. Skupiam się na moim pokoju, na wypadek, gdyby nie spali.
W
pokoju jest duszno. Mam ochotę otworzyć okno, ale nie chcę
hałasować, więc odpuszczam. Ktoś śpi w moim łóżku.
Podchodzę bliżej. Duszący zapach znienawidzonych tanich perfum.
Babcia Jasia! Musieli ją umieścić w moim pokoju? Szafka nocna
zawalona jest jakimiś proszkami. Między nimi tandetna plastikowa
figurka Matki Boskiej. Gdzie mój aniołek? Półki,
biurko, parapet... Nigdzie go nie ma! Odnajduję go w końcu pod
łóżkiem. Kręci mi się w głowie, nie wytrzymam w tej
duchocie! Nasłuchuję chwilę, ale w domu jest cicho. Idę do
sypialni rodziców. Śpią spokojnym snem. Przyglądam im się
długo. Czy oni mają pojęcie, kim ja jestem? Czy zrozumieją? Czy
kiedykolwiek rozumieli?
Wracam
do mojego pokoju i zabieram aniołka. Po chwili jestem na „Insomni”.
Odstawiam go na półeczkę koło łóżka.
-
Helena Littenstein- Kraft – szepczę i skupiam się z całych sił
na swoich słowach. Mam nadzieję, że to nie jest pułapka.
Ostatecznie wiedziała, do czego przykleić tę kartkę, żeby
zwrócić moją uwagę.
Czuję
obecność drugiej osoby. Przywołuje mnie! No dobra, jeśli chcę
się dowiedzieć, kim jestem, to nie mam wyjścia. Materializuję się
w jakimś salonie. Że też wszyscy oni mają mieszkania większe,
niż nasze!
-
Marianna! Majka! Dzięki bogu!
Dopiero
teraz dostrzegam elegancką kobietę w miękkiej dzianinowej
sukience. Jest mniej więcej, w wieku Judith. Znam ją!
-
To ciebie widywałam czasami w snach – szepczę zamiast powitania –
O rany, przepraszam. Dobry wieczór...
-
Nie przepraszaj, dziecko kochane! - wyciąga do mnie ręce –
Oczywiście, że mnie widziałaś. Towarzyszę ci od urodzenia.
Dlaczego
mam wrażenie, że brzmi to jak fragment bajki o kopciuszku?
Niesforna myśl
wpada mi do głowy.
-
Jesteś córką Rosanny? - szepczę, nie mogąc się zdobyć na
wypowiedzenie głośno moich prawdziwych myśli.
-
Tak i jestem twoją babcią – uśmiecha się do mnie ciepło –
Nie bój się mnie. Wiem o tobie tyle rzeczy. Masz na szafce
nocnej śpiącego aniołka od Julii, twojej mamy. Kiedy masz egzamin,
wkładasz pod poduszkę książkę... – nadal wyciąga ręce.
Podchodzę
do niej niepewnie. Setki pytań cisną mi się na usta, ale ona
chwyta mnie w objęcia i nagle ogarnia mnie ciepło. Jest miłe,
pełne czułości i miłości... Nigdy takiego nie czułam. Nigdy?
No, chyba tak... Nie jestem pewna...
-
Tak bardzo się o ciebie bałam – szepcze drżącym głosem – Nie
mogłam cię odnaleźć. Czasem wydawało mi się, że już prawie...
Och, Maju!
-
Jak to? Przecież ty wiesz, jak się nazywam – nagle włącza się
mój analityczny umysł – Wiele razy śniłam...
-
Blokowali mi dostęp – odsuwa się odrobinę i zagląda mi w twarz,
jakby się chciała napatrzeć – Jaka jesteś śliczna i te oczy!
Jak u mojej matki – po policzkach spływają jej łzy.
-
Blokowali? Co ty mówisz? - czuję, że coś mnie dusi, coś w
środku – Ale kto? Mistrz? - on pierwszy przychodzi mi na myśl –
Oskar? - dodaję ciszej, błagając w myślach, żeby zaprzeczyła.
-
Jesteś z nimi? Mam na myśli, ciałem, w realnym świecie? - w
głosie kobiety czuję niepokój – Na pewno tak! - odpowiada
sobie sama – Więc nie mamy wiele czasu!
Prowadzi
mnie korytarzem do jakiegoś pokoju. To gabinet pełen książek.
-
Czy możesz zapewnić nam ochronę? - pyta nagle – Ja mam Dar II
stopnia i moje siły nie na wiele się zdadzą.
Z
jakiegoś powodu jej wierzę. Czuję w niej coś swojego,
znajomego... Staję na środku pokoju i wznoszę ręce. Skupiam się
na tym wnętrzu. Dobrze, że wybrała mały pokój, a nie
salon! Czuję, jak moja energia się rozszerza. Wydaje mi się, że
wsiąka w ściany i okno, i formuje mur.
-
Gotowe – opuszczam dłonie. Nagle czuję, że moje stopy dotykają
ziemi. O kurde, oderwałam się, zupełnie tego nie czując!
-
Jesteś wspaniała – babcia patrzy na mnie z zachwytem.
Jestem
trochę zakłopotana, ale też dumna! Uśmiecham się, ale zaraz
poważnieję. Rzuciła poważne oskarżenie.
-
Dlaczego, skoro jesteś moją babką, nie jestem z tobą? - pytam –
Czy moi biologiczni rodzice żyją? Co to wszystko znaczy? - emocje
nie pozwalają mi utrzymać się w ryzach.
-
Wszystko ci wyjaśnię – mówi szybko – Jeśli im umknęłaś,
to nie na długo. Lepiej, żeby nie wiedzieli, że ze mną
rozmawiałaś. Musisz się stamtąd wydostać. Wrócić do
domu, do mnie!
-
O czym ty mówisz? - nadal nie rozumiem – Oddaliście mnie,
czy ktoś mnie odebrał? Dlaczego nie jestem z moimi rodzicami?
Odpowiedz mi! Nie wiem, czy powinnam cię słuchać!?
-
Ukryliśmy cię! Nie mieliśmy innego wyjścia, ale cały czas
byliśmy blisko ciebie. Znamy każdy twój krok, aż do chwili,
kiedy... - głos jej się łamie – Miałam nadzieję, że Dar
objawi się dopiero kiedy skończysz 21 lat. Tak niewiele
brakowało...
-
Ukryliście? Oddaliście mnie obcym ludziom z powodu Daru? - nie
pojmuję, jak mogli to zrobić.
-
Musieliśmy – sięga po jakąś książkę. To kodeks! Podobny do
tego, który ma Oskar. Nie, inny, starszy – Weź to i schowaj
dobrze. Należał do Rosanny, twojej prababki. W środku są
pieniądze, gdybyś potrzebowała...
-
Babciu – nagle dopadają mnie wątpliwości – Oskar broni mnie
przed Swenem. Dobrze mnie ukrył i zapewnił ochronę. Co się
stanie, jeśli się wymknę? Nie jestem pewna, czy mogę ci ufać.
Zrozum mnie... - czuję się taka zagubiona.
-
Jesteś z Oskarem? Pod jego dachem?! - w jej głosie brzmi panika –
Jesteś z nim?!
-
Niezupełnie, ale coś w tym rodzaju. O co chodzi? - to ponad moje
siły.
-
Czy wy...? Czy należycie do siebie? - szepcze z napięciem –
Złożyliście przyrzeczenie?
-
Nie wiem... - czuję się niepewnie, kiedy tak mnie wypytuje.
-
Majka, to ważne! Jeśli złożyliście przyrzeczenie pod jego dachem
i... kochaliście się, to katastrofa!
-
Jak brzmi to przyrzeczenie? - pytam bez tchu i czuję, jak łydki
zaczynają mi drżeć.
-
Czy oświadczyliście, że należycie do siebie? Nieważne, jakich
słów użyliście – widzę w jej twarzy napięcie.
-
Co się stanie, jeśli tak? - pytam cicho, nie spuszczając z niej
wzroku.
-
Zrobiłaś to dobrowolnie?
-
Nie wiedziałam, że to ma też inne znaczenie – szepczę – Nie
traktowałam tego, jak coś wiążącego... Miałam na myśli
związek, ale... Co to znaczy? - jej zdenerwowanie mi się udziela.
-
To znaczy, że macie do siebie Prawo – mówi, załamując
ręce.
-
Tylko tyle? - czuję, jak schodzi ze mnie powietrze – A tak się
wystraszyłam.
-
Wiesz, co oznacza Prawo? - pyta poważnie – Oznacza tyle, ile u nas
narzeczeństwo. Jesteście zaręczeni.
-
Ale zaręczyny można zerwać... – uśmiecham się pod nosem. Wcale
się nie martwię, że Oskar jest moim narzeczonym. Kocham go.
-
Nie wśród Zgromadzonych – mówi grobowym głosem –
Musielibyście się na to zgodzić wy oboje i Mistrz, a ani on, ani
Oskar nigdy tego nie zrobią.
-
To chyba dobrze? - nie rozumiem jej. Kocham go, a on kocha mnie. To
prawda, że ukrywa przede mną sporo faktów, ale to można
wyjaśnić, a poza tym robił to, żeby mnie chronić!
-
Gdyby chodziło mu tylko o ciebie, byłabym najszczęśliwsza na
świecie – bierze mnie za ręce i sadza na obrotowym fotelu, a
potem kłęka obok niego.
-
Babciu, co robisz? - widok jej na klęczkach, mnie rozczula –
Babciu... - mam pod powiekami łzy, kiedy gładzi moje kolana swoją
szczupłą dłonią, pokrytą pomarszczoną skórą z drobnymi
plamkami. Zawsze chciałam mieć babcię. Taką prawdziwą,
kochającą...
-
Oni chcą twojego Daru - szepcze – Jesteś ostatnią Obdarowaną
Darem Wiedzy. Twój Dar jest dla Zgromadzenia bezcenny. Dlatego
musieliśmy cię ukryć. Chcieliśmy ci ofiarować normalne życie.
Prawdziwe. Chcieliśmy ci dać możliwość wyboru, miłości...
-
O, kurwa! – wyrywa mi się.
Jej
słowa zwalają mnie z nóg. Dobrze, że siedzę. „Jesteś
wyjątkowa..., Twój Dar, to wiedza..., Gdybyś należała do
Zgromadzenia, kazałabyś mi się wcześniej oświadczyć...,
Wybrałem cię..., Jesteś moja..., A czy ty jesteś mój?...,
Dzieci są dla nas ważne..., Mój syn dobrze wybrał...,
Należymy do siebie!”. Czuję jak włosy stają mi dęba. Ukrywam
twarz w dłoniach.
-
Majka, jeszcze nie wszystko stracone... - jej głos brzmi matowo –
Nie zdawałaś sobie sprawy, co robisz. Może da się znaleźć
jakieś wyjście... Z twoim umysłem...
-
Ty nie rozumiesz! - przerywam jej – Ja go kocham. Zakochałam się
w Oskarze! Nie mogę znieść myśli, że robił to wszystko z powodu
mojego Daru. Myślałam, że mnie kocha!
-
Nie można tego wykluczyć... – mówi bez przekonania.
-
Muszę wracać – wstaję z fotela.
-
Tylko bez gwałtownych ruchów, błagam – kładzie mi ręce
na ramionach – Wracaj do mnie. Twoi rodzice i dziadek są w
Stanach. Będą tu za dwa dni. Jesteśmy zamożni. Zapewnimy ci
najlepszą ochronę, a po zachodzie słońca, nie musisz się bać
nikogo! Tylko dobrze to przemyśl i nie daj się zmanipulować –
szepcze i przyciąga mnie do siebie – Wybacz mi, że cię nie
ochroniłam. Jeśli cię skrzywdzą, nigdy sobie tego nie wybaczę.
Już
mnie skrzywdzili. Oczywiście, jeśli moja babcia mówi prawdę.
Dociera to do mnie i czuję w piersiach ciężar.
-
Muszę wracać – szepczę – Ale wrócę. Obiecuję.
Chowam
kodeks pod bluzkę i całuję miękki, trochę wiotki policzek.
Pachnie słodko i znajomo...jest mokry od łez.
Zjawiam
się na „Insomni” na czas. Zdaje się, że nikt nie odkrył
mojego zniknięcia. Otwieram kodeks i biorę się do czytania. Muszę
się z nim dobrze zapoznać, zanim porozmawiam sobie z Oskarem! Na
myśl o tym, czuję w sercu cierń. Nie wierzę, że jest taki! Może
Mistrz tak, ale nie on.
Biedna Majka nie wie komu teraz ufać
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu ściśnięte gardło i zły w oczach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,Kasia xxx
Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Oj biedna Majka, a może biedny Oskarek. Ja się Majka dobrze przygotuje i go dorwie to z wielkiego Oskara zrobi się taki malutki Oskarek. I jeszcze mu zwieje za to oszustwo.Pozdrawiam wszystkich na blogu. Wiktor
OdpowiedzUsuńCo mam napisać? Kłamstwo zwykle wychodzi na jaw, a ukrywanie prawdy jest niestety rodzajem kłamstwa. No, zobaczymy, co z tego będzie, bo jeszcze nie do końca zdecydowałam, jak to się skończy. Jutro rano postaram się dodać dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńDoczekalam się na tego momentu,odczytania tej karteczki...ehh,cóż powiedzieć więcej. Ciągle trzyszasz nas w napięciu. Czekam na więcej. I jasności umysłu życzę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia