Lek

Lek

środa, 21 października 2015

Meteory. Po zachodzie słońca 36

Wyspy greckie. Sierpień 2014.
Majka prawie do świtu siedziała z dwoma kodeksami na kolanach i porównywała je ze sobą. Dość szybko odkryła, że Oskar nie miał zamiaru zdradzić jej, jak wielką władzę nad Obdarowanymi miał Mistrz, jak prosty i bezkompromisowy był system kar i jak ważne były składane przysięgi. Znalazła jeszcze kilka drobiazgów, ale uznała je za nieistotne. Za to doszukała się dokładnego opisu instytucji małżeństwa i narzeczeństwa. Wynikało z niego jasno, że Helena miała rację. Do chwili uzyskania pełnoletności, Majka praktycznie przeszłaby spod władzy rodziny, pod jego władzę. Dopiero teraz zrozumiała, jak to możliwe, że młodzi Obdarowani pobierali się z wyznaczonymi przez rodziców narzeczonymi. Ich Dar ujawniał się zwykle około osiemnastego roku życia, a więc dla Zgromadzenia byli niepełnoletni i nie mieli pełni praw. Zresztą, najprawdopodobniej święcie wierzyli, że tak należy zrobić i koniec. Istniała co prawda „furtka”, gdyby postanowili sami wybrać ukochanych. Wystarczyło, że młodzi składali sobie przysięgę i potwierdzali ją „skonsumowaniem” związku. Nigdzie nie natrafiła jednak na wzmiankę, że ktoś z pełnym Darem z tego skorzystał.
- Średniowiecze – wyszeptała do siebie, zdruzgotana odkryciem. Nic dziwnego, że Oskar dawkował jej wiedzę. Tylko, jak miała interpretować ich sytuację? Dwa razy przewertowała kodeks, ale nie znalazła wyjaśnienia, czy seks przed przysięgą coś zmieniał. Przypomniała sobie też reakcję Oskara na jej stwierdzenie, że seks w realu jest przereklamowany. Oblała się rumieńcem – Dobrze, że nie drążył tematu – szepnęła do siebie.
Kiedy zauważyła, że granatowy otwór w dachu kajuty jaśnieje, schowała kodeks pod poduszkę i wśliznęła się pod kołdrę. Musiała zebrać myśli. O odprężającym śnie nie było nawet mowy. Kiedy zobaczyła pierwsze promienie słońca, wstała z zamiarem pójścia do Oskara. Przecież musiał już wrócić. Kręciła się jednak bez celu po niewielkiej powierzchni pokoju, jak niespokojne zwierzę.
- Prysznic – powiedziała do siebie, nie mogąc się uspokoić.
Stojąc pod strugami wody, widziała, jak porusza się klamka od drzwi łazienki, ale nie była gotowa na konfrontację. Już po raz drugi tego lata jej świat się załamywał i kruszył w posadach. Nie była na to gotowa! Nie teraz! Nie w taki sposób!
Dygocząc, mimo że w łazience było gorąco i duszno od pary, szybko naciągnęła na siebie świeżą bieliznę i bawełnianą sukienkę, pierwszą rzecz, jaka wpadła jej w ręce. Przyjrzała się swemu żałosnemu odbiciu. Opuszczone ramiona i brak makijażu sprawiły, że znów poczuła się nieatrakcyjna. Westchnęła ciężko i wyszła na korytarz. Na łodzi panowała cisza, więc ruszyła do kajuty Oskara. Zapukała. Otworzył jej z uśmiechem, który na jej widok jakby przybladł.
- Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć? - Majka stanęła przed nim z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
- Powiedzieć o czym? - Jeszcze próbował ratować sytuację, ale wiedział doskonale, że zyskał tylko kilka sekund na zebranie myśli.
- O mojej prawdziwej rodzinie, o Helenie – powiedziała powoli – O kodeksie... tym prawdziwym – głos jej drżał.
- Kodeks, który ci dałem jest prawdziwy – odparł, cofając się w głąb kajuty.
- Oczywiście, tylko ma o trzy rozdziały mniej, niż oryginał – stwierdziła z sarkazmem – Rodzinę też zamierzałeś mi przedstawić wybiórczo?
- Maja... - wyciągnął do niej ręce.
- Nie dotykaj mnie – jej głos brzmiał cicho, ale odczuł to, jakby krzyknęła.
- Tak trzeba było – odparł równie cicho i spróbował dosięgnąć jej dłoni - No chodź do mnie.
- Ty cholerny draniu! - wycedziła przez zęby – Oszukiwałeś mnie przez cały ten czas!
- Nie! Przysięgam, że nie...
- Nie wierzę w twoje przysięgi!
- Majka! - zmarszczył brwi – Nic nie wiedziałaś o Darze, ani o Zgromadzeniu, a my nie mieliśmy pojęcia, że istniejesz. Jak mieliśmy cię przygotować na to, co niosą ze sobą takie właściwości? Wychowałaś się w innym świecie! Pozbawionym zasad...
- Nie – pokręciła głową – Mój świat nie jest pozbawiony zasad. Po prostu kieruje się innymi, niż wasze.
- Ale to także twój świat!
- Niekoniecznie.
- No widzisz? I ty się dziwisz, że nie chcieliśmy, żebyś się spotkała z Heleną? Namąciła ci w głowie!
- Raczej rozjaśniła!
- Doprawdy? I co? Łatwiej ci będzie podejmować decyzje?
- Na pewno będą przemyślane, a przez to lepsze.
- W takim razie, słucham – wbił w nią ponure spojrzenie.
- Och, Oskar... Myślałam, że jak jesteśmy ze sobą, to, to ma jakieś znaczenie... to jesteśmy ze sobą szczerzy – powiedziała z wyrzutem w głosie.
- Szczerzy? A ty jesteś ze mną szczera? - wycedził przez zęby.
- Ja? - spytała, czując, że oblewa ją pot.
- Nie udawaj. Wiem o tym archeologu - wydyszał – Mówisz, że mamy być szczerzy. Byłaś ze mną, a zaraz potem z nim! A czy jemu powiedziałaś o mnie?
- Śledziłeś mnie? - Nie mogła uwierzyć, w to, co usłyszała – Szpiegowałeś? O, boże! - ukryła twarz w dłoniach. - Jak mogłeś?!
- Jak mogłem? A myślałaś, że będę się przyglądał? Jesteś moja! - głos mu się zniżył, stał się gardłowy, wręcz złowrogi – A ten dupek na ciebie nie zasługuje. Bierze do namiotu to tę, to inną... Takie są te wasze zasady!?
- A ty co robiłeś we śnie? - zaatakowała – Nie pieprzyłeś przede mną innych?
- To co innego.
- Tak? A czym się różni? Wy macie swój sen, a my prezerwatywy albo tabletki! - wysyczała.
- Od kiedy jestem z tobą, nawet nie pomyślałem o innych – powiedział cicho, spuszczając wzrok.
- Jeszcze tego by brakowało – odparowała, czując, że serce powoli jej mięknie
- Maju, zapomnijmy o tamtym... – wypuścił głośno powietrze z płuc – Ja chcę zapomnieć. Wybrałem cię, a ty mnie przyjęłaś. Czego chcieć więcej? - rozłożył ręce - Chcę, żebyś została moją bratnią duszą, moją żoną... Helena zrobiła wszystko, żebyś nie związała się z Obdarowanym. Musiałem znaleźć sposób.
- Oszalałeś? - Majka ukryła twarz w dłoniach – O czym ty mówisz?
- Potrzebuję cię. Jesteś idealna – Oskar utkwił w niej wzrok – Wiem, że to nie są oświadczyny, jakich oczekiwałaś, ale nie dałaś mi szansy...
- Oskar, ja nie jestem na to gotowa. To znaczy... Chciałabym być z tobą, chciałabym związku, ale... - Miała w głowie zamęt – Teraz, już sama nie wiem... Nie potrafię ci zaufać.
- Ale przecież jest nam razem dobrze – Nie mógł zrozumieć, dlaczego wciąż się wahała.
- Ale ja potrzebuję czasu. W tym kodeksie jest napisane, że nie mogę o sobie stanowić, jeśli nie skończyłam dwudziestu jeden lat. To za dwa miesiące. Poczekajmy do tego czasu. Poznajmy się lepiej – przekonywała – Jeśli ci na mnie zależy, to zrób to dla mnie.
- Nie mogę się na to zgodzić – głos Oskara zabrzmiał cicho, ale kategorycznie – Po prostu nie mogę.
- W takim razie chcę się spotkać z rodziną – wyszeptała – Chcę do nich lecieć.
- Nie możesz!
- Mogę. Przeczytałam cały kodeks. Nie możesz mnie zatrzymać, nawet, jeśli to przyrzeczenie jest ważne.
- Majka, o czym ty mówisz?
- Chcę do mojej rodziny. Wypuść mnie stąd.
- Nie jesteś więźniem, ale to niebezpieczne! Przecież wiesz – podszedł bliżej – Nie chcę, zebyś ryzykowała – ujął jej drobną twarz w dłonie i spróbował pocałować.
Majka przymknęła oczy i odetchnęła głęboko. Tak bardzo chciała, żeby kochał ją tak, jak ona jego. Uczucie przesłoniło jej rozsądek? On należał do innego świata. Świata, gdzie o wartości człowieka decydował Dar. Czy była gotowa na takie poświęcenie? Usta Oskara muskały jej policzki i oczy. On nadal nic nie rozumiał!
- Zostaw mnie samą – szepnęła, odsuwając się od niego – Muszę to przemyśleć, ale i tak chcę lecieć. Zarezerwuj mi bilet, albo ja to zrobię.
Ruszyła w stronę swojej kajuty.
- Majka! - Oskar chciał iść za nią, ale machnęła w jego stronę, jakby się od niego opędzała.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Mistrz chciał jej ofiarować wszystko, czego zapragnie? Biedny stary głupiec! Nie mógł jej ofiarować tego, czego pragnęła.
---
Manewrowanie katamaranem nie było aż takie trudne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, tym bardziej, kiedy za kołem sterowym stał doświadczony żeglarz. Bez większych problemów przycumowali do nabrzeża. Oskar zapukał do kajuty Majki. Otworzyła mu gotowa do zejścia na ląd. Jej torba leżała na łóżku.
- Samolot już czeka – powiedział spokojnie, jakby nic złego między nimi nie zaszło.
- Daj mi słowo, że wylądujemy w Poznaniu i spotkam się z babcią Heleną – odparła równie spokojnie.
- Masz moje słowo, ale potem zabieram cię do zamku – zaznaczył.
- Zobaczymy.
- Jak to, zobaczymy?
- Oskar, nie chcę się kłócić. Skoro i tak miałeś zamiar się stąd wynieść, to wynośmy się. Będziemy mieć czas na rozmowę w samolocie – postanowiła przyjąć jego strategię.
Schodząc po trapie, czuła smutek. Coś się kończyło i nie wiedziała, czy przyszłość miała jej przynieść radość czy łzy.
Przejechali na niewielkie lotnisko taksówkami i po przejściu ekspresowej kontroli, znaleźli się w samolocie, który Majka zdążyła już poznać podczas ich pierwszego wspólnego lotu. Wsiadając, zdała sobie sprawę, że Oskar musiał rzeczywiście planować tę przeprowadzkę, skoro tak szybko zorganizował transport.
- Porozmawiajmy teraz – poprosił, kiedy rozsiedli się w fotelach i zapięli pasy – Przez cały dzień mnie unikałaś...
- Dziwisz się? Odkryłam, jaki jesteś – nachmurzyła się.
- Tak myślisz? - odczuł jej słowa, jak policzek – Odkryłaś tylko, że zataiłem parę faktów.
- Dość istotnych – wpadła mu w słowo.
- Majka... – ujął jej dłoń w swoje. Uniósł ją w górę i zaczął delikatnie gładzić palcem wnętrze – Musiałem tak postąpić. Przecież wiesz, że nie mógłbym cię skrzywdzić. Nie po tym, co między nami zaszło.
Jego kojąco ciepły i niski tembr głosu sprawił, że emocje powoli w niej przygasły. Tak bardzo chciała mu wierzyć. Taka bliskość oddziaływała na nią fizycznie.
- Chcę porozmawiać z tobą i moją babcią – wyszeptała. W jego obecności nie była sobą. Nie potrafiła stawić mu czoła.
Oskar poczuł, że nad jego głową zbierają się chmury grożące burzą z piorunami, ale nic nie odpowiedział. Westchnął tylko ciężko. Jak to się stało? Co przeoczył?
- Jak cię znalazła? - spytał cicho.
- Ja ją przywołałam – odparła Majka, rozumiejąc, że pyta o Helenę.
- Ale skąd wiedziałaś, kogo masz szukać?
Uśmiechnęła się smutno. Więc on naprawdę próbował ją oddzielić od rodziny. Objęła dłonią skronie, zakrywając oczy. Po chwili wyjęła z torby karteczkę i bez słowa podała ją Oskarowi. Wpatrywał się w nią jak otępiały.
- Skąd to masz?
- Było na grobie Judith – odparła tak cicho, że ledwie dosłyszał.
Pokiwał głową.
- Nie powiedziałaś mi – westchnął, czując podświadomie, że zasłużył na takie traktowanie - O czym będziemy rozmawiać?
- O Zgromadzeniu, o mnie, o nas... - Majka czuła drapanie w gardle – Chce poznać prawdę.
- I myślisz, że uzyskasz ją od Heleny? - Oskar ścisnął jej dłonie – Gdyby była inna, gdyby zechciała nas wysłuchać... Ona przedstawia ci swoją wersję.
- Zdaję sobie z tego sprawę – przerwała mu – Dlatego uważam, że jedynym sposobem jest wysłuchanie was obojga. Musicie się jakoś dogadać – westchnęła.
- A jeśli się nie dogadamy?
- To będę musiała wybrać – odparła.
Zapadło przygnębiające milczenie. Nagle Majka poczuła, że jej serce wypełnia się niepokojem. Czy naprawdę będzie musiała dokonać wyboru? Nie, to niemożliwe! Dlaczego mieliby ją do tego zmusić? Spojrzała Oskarowi w oczy.
- Nie – pokręcił głową – Nie dopuszczę do tego. - Otoczył Majkę ramieniem i przytulił mocno do piersi – Nie dopuszczę... - powtórzył jakby do siebie.

4 komentarze:

  1. Witaj Roksano!!!. Jednak Majka nie dała się przegadać Oskarowi i postawiła na swoim. Dziękuję bardzo za część. Aż jestem ciekawy jak przebiegnie spotkanie Majki, Oskara i Heleny. Pozdrawiam wszystkich na blogu. Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie,ja też jestem ciekawa jak to wyjdzie. Chociaż teraz nie czuje takich nerwów:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać że czekałam na moment kiedy się Majka dowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie kochani! No, powiem Wam, że kończę następny rozdział i aż nie mogę uwierzyć w to, co piszę! Czytam to już trzeci raz. Tak, czy inaczej, jutro dalszy ciąg i niespodzianki, niespodzianki! Kiedy zaczynałam to opowiadanie, miałam w głowie zarys historii rodzinnej. zapisałam to sobie (oczywiście na kartce) i teraz ją wyciągnęłam. Poznacie powód, dla którego Helena odeszła ze Zgromadzenia. To będzie taka "klamra" spinająca tę historię. Pozdrawiam ciepło, bo wieczory już chłodne ;))

    OdpowiedzUsuń