Lek

Lek

czwartek, 29 października 2015

Meteory. Przed świtem. Prolog


Noc była jasna, mimo że słońce zaszło kilka godzin wcześniej. Księżyc, na chwilę przysłonięty przez gęsty obłok, wyłonił się w całej okazałości i rzucił blade światło na poszarpane skały, na tle których zamajaczyła ludzka postać. Jasnowłosy mężczyzna ubrany w ciemnobrązową skórzaną kurtkę i oliwkowozielone spodnie przypominające bojówki stał na brzegu stromej skały, o podstawę, której raz po raz uderzały potężne morskie fale. Ich siła, sprawiająca, że ciemna woda zamieniała się w białą pianę, aż srebrzystą w księżycowej poświacie, zawsze budziła jego podziw i respekt. Zawsze i wszędzie, w każdej dziedzinie życia liczył się tylko z siłą. Słabi i ulegli nie wzbudzali w nim litości, lecz pogardę. Nie na darmo imię Swen budziło grozę nie tylko wśród jego przeciwników, ale i zwolenników.
Choć stał nieruchomo, wprawny obserwator mógłby łatwo zauważyć, że nie był spokojny. Ostre rysy jego niemłodej już twarzy raz po raz rozpraszał nerwowy tik, pojedyncze drgnięcie powieki. Od czasu do czasy zaciskał też mocno zarysowane szczęki, a wtedy można było dosłyszeć cichy zgrzyt śnieżnobiałych zębów. Jasne jak kawałki lodu oczy, doskonale pasowały do jego bladej skandynawskiej cery. Choć nie był wysoki, miał mocną budowę ciała. Stał prosto, na rozstawionych szeroko nogach, z rękami przy masywnym pasie z grubej lśniącej skóry. Czekał. Nagle podniósł głowę i wciągnął powietrze z głośnym świstem. Jakieś dziesięć metrów od niego zmaterializowały się nagle dwie postaci. Dwóch mężczyzn, wyższych i znacznie potężniejszych, zbliżyło się do niego i zastygło w pełnej pokory pozie.
- Co mi przynosicie? - rzucił do nich bez powitania.
Nie odpowiedzieli od razu, za to ich sylwetki jakby się skurczyły, a głowy opuściły niżej, ukrywając się między potężnymi ramionami.
- Panie... - zaczął jeden z nich – Nie wiemy jaki to przedmiot, ale przypuszczalnie ma go dziewczyna, która była w mieszkaniu...
- Przypuszczalnie? - głos Swena przypominał gniewny pomruk burzy.
- Ta sama dziewczyna była z jednym z ludzi Oskara Lowrensa. Miro ją poznał - mówił szybko, jakby się obawiał, że nie zdąży.
- To gdzie ona jest? - Swen rozejrzał się ostentacyjnie, po czym utkwił beznamiętne spojrzenie w mężczyźnie nazwanym Miro.
- Zorientowała się, że jej szukamy – głos lekko mu zadrżał – On nam przeszkodził, a potem ona sprowadziła resztę. Musieliśmy się wycofać.
- Jedna dziewczyna i jeden ochroniarz... - powiedział powoli Swen, nie podnosząc głosu.
- To nie jest zwykła dziewczyna. Ma bardzo silny Dar. Rene mówił prawdę... - Miro umilkł nagle, wybałuszając za to oczy.
Nawet nie zauważył, kiedy Swen wymierzył potężny cios w splot słoneczny, odbierając mu na moment oddech. Zachwiał się, ale nie upadł. Jego towarzysz wykonał gest, jakby chciał go podtrzymać, ale ostatecznie pozostał na swoim miejscu.
- Który z was pozwolił uciec dziewczynie? - lodowaty głos Swena nie zapowiadał niczego dobrego.
- Ja – Rene uniósł głowę i spojrzał w oczy, przypominające dwa sople lodu.
- Ręka – rzucił Swen beznamiętnie.
Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń, z trudem panując nad jej drżeniem. Swen powolnym ruchem ujął jego środkowy palec i wygiął go pod dziwnym kontem. Ciałem mężczyzny wstrząsnął dreszcz, a po chwili przyklęknął powoli na jedno kolano. Na twarzy Swena nie drgnął nawet jeden mięsień. Po chwili rozległo się ciche chrupnięcie gruchotanych kości i głuchy jęk bólu.
- Panie – jęknął błagalnie Rene, wciąż klęcząc przed Swenem.
- Nie skamlaj. To nie jest prawdziwe złamanie. Nie cierpiałbyś, gdybyś uzyskał potrzebne informacje zanim ta starucha się zabiła. - Swen puścił wyłamany palec, pozwalając swojemu podwładnemu wstać.
Mężczyzna przycisnął dłoń do piersi i skulił się w sobie. Może złamanie nie było prawdziwe, bo doświadczył go we śnie, a on nie miał wpływu na jego ciało, ale ból był prawdziwy!
Tymczasem Swen założył za siebie rękę, gestem ulubionym przez Napoleona i zaczął się kołysać na butach w przód i w tył. Wszystko się skomplikowało. Wiedział, że Judith Banch miała klucz, którego szukał od tylu lat. Niestety, dowiedział się tego w chwili, kiedy starucha zdążyła go komuś oddać. Nie mogło być inaczej, bo przeszukali całe jej mieszkanie. Kim jednak była nieznajoma dziewczyna? Nie mogła mieć pełnego Daru, bo przecież znali wszystkich w pełni Obdarowanych i Potencjalnych, którzy czekali na ujawnienie się Daru. Skoro nie była im znana, to skąd miała aż taką siłę? Przecież go nie okłamali, nie śmieliby... Spojrzał na mężczyzn, którzy pokornie czekali na jego słowa.
- Ustalcie, kim ona jest – powiedział powoli – Ale nie zbliżajcie się do niej. - Skoro Oskar ją chronił, to musiała być kimś naprawdę ważnym. Kimś, do kogo nie mógł tak po prostu podejść i zażądać klucza.

8 komentarzy:

  1. Witaj!!!. Roksano super prolog. Oj chyba będzie strasznie i z dreszczykiem emocji. Nie mogę się doczekać następnej części. Chyba dziewczyny wyprosiły Ciebie o wcześniejszą wstawkę. Dzięki Roksano!!!!. Pozdrawiam wszystkich na blogu Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka miła niespodzianka :-) już nie mogę się doczekać dalszego ciągu

    OdpowiedzUsuń
  3. No, cóż mogę powiedzieć? Zaczynamy. Zobaczymy, czy da się to jakoś naprawić. Nic jeszcze nie jest przesądzone. Jak to w życiu. Czasem o powodzeniu lub klęsce decydują inni, a czasem przypadek...
    Pozdrawiam, Roksana w rozterce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Roksano. Dlaczego jesteś w rozterce?. Roksano nami się nie przejmuj. Pisz opowiadanie jak Tobie pasuje i tak zawsze są to super opowiadania. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą Wiktorze. Roksana pisze zawsze cudowne opowiadania. Teraz tylko się zastanawiam czy te wszystkie "dobre rady" (również z mojej strony) powinny były mieć miejsce. Cóż... czasu nie cofnę ale mam tylko nadzieje, że zbytnio nie namieszaliśmy w bazowej wersji [sad face]. Pozdrawiam, Kasia xxx

      Usuń
    3. Zgadzam się z przedmówcami , To ty jesteś autorką i to ty masz być zadowolona z efektu , nie ważne jak napiszesz my zawsze będziemy zadowoleni ;) Natalia

      Usuń
  4. Roksano, zaskoczyłaś chyba nas wszystkich. Bardzo się cieszę, że już dziś mogliśmy przeczytać prolog.
    Podoba mi się opis na samym początku – czuć dreszczyk grozy. Jest świetnie =)
    Krótka scena, a już tyle nowych pytań! Czy Swen odnajdzie Majkę? Jeśli pozna jej miejsce pobytu, to co zrobi? Co otwiera klucz, który przechowuje Majka? Dlaczego tak cenny klucz wcześniej był pod opieką Judith Banch?
    Z niecierpliwością wyczekuję następnego wpisu. Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmmm a może ten Swen będzie jakimś super ciachem , dojrzały facet bardziej pociągający pomoże zapomnieć Majce o Oskarze.. a i Majka roztopi lud w jego sercu :DD ahhh ta wyobraźnia hehehe

    OdpowiedzUsuń