Poznań. Wrzesień
2014.
W
pokoju na piętrze Majka leżała w pięknym dwuosobowym łóżku
i wpatrywała się w małego śpiącego aniołka, ustawionego na
nocnej szafce.
Chwilowo był to jej pokój. Pokój w domu jej
prawdziwych rodziców. Za ścianą spała jej młodsza siostra,
Monika. Gdzieś na dole spał lub śnił jej osobisty ochroniarz. Nie
czuła się tu obco, ale też nie mogłaby powiedzieć, że jest „u
siebie”. O dziwo, będąc tydzień wcześniej u swoich
„przybranych” rodziców w Warszawie, czuła się dokładnie
tak samo. Czy teraz już zawsze tak miało być, pomyślała z
rozżaleniem? Czy też istniało na świecie miejsce, gdzie poczułaby
się „w domu”, a nie „w mieszkaniu”?
Co
wieczór przymykała powieki i podświadomie czekała na choćby
nikły sygnał, ale on nie nadchodził. Czy to oznaczało, że miała
pozostać tam, gdzie do tej pory żyła? Czy to w ogóle było
możliwe?
Akos
i Helena ubłagali ją, by nie śniła bez ich wiedzy. Wpadali
w panikę na
samo wspomnienie imienia „Swen”. Nawet
specjalnie nie
cierpiała z tego powodu. Co niby miałaby robić? Z kim się
spotykać? Jakie piękne miejsca odwiedzać? I tak nie potrafiłaby
się nimi cieszyć. W ciągu dnia spędzała czas z Julią i
Piotrem, którzy starali się nadrobić czas, jaki przyszło im
spędzić z dala od córki. Po południu wracała ze szkoły
szesnastoletnia Monika i korzystając z tego, że nie miała na razie
zbyt wiele zadane, włóczyły się obie po mieście w
towarzystwie Akosa. Na potrzeby znajomych, Majka została kuzynką
Moniki, a Akos jej „chłopakiem”.
Majka
podniosła się z pościeli i podeszła do okna. Przez szparę
pomiędzy ciężkimi adamaszkowymi roletami i parapetem, sączyło
się blade księżycowe światło. Chyba w życiu nie była tak
wyspana. Po raz setny przeanalizowała słowa, jakie w gniewie rzucił
jej Oskar. Jak to możliwe, że po tylu zapewnieniach, po
przysięgach, tak łatwo odpuścił? Wyrzuciła go, to prawda, ale on
nie podjął walki! Odszedł. A przecież wola była jego mocnym
punktem. Teraz już wiedziała, dlaczego przy nim czuła się taka
niepewna swoich racji. Miał Dar w jakiś sposób powiązany z
wolą, a więc potrafił ją narzucić, ale też jego własna
determinacja była silniejsza niż innych. Dążył do celu, który
sobie obrał. Znała ten typ ludzi. Marek taki był, a jednak u
Oskara, mimo tylu jego wad, akurat ta cecha jej nie raziła, wręcz
wzbudzała podziw. Dlaczego?
-
Bo on tego nie robił dla siebie, idiotko! - szepnęła do siebie.
Oszukał
ją, to prawda. Czuła się skrzywdzona, zawiedziona, a mimo to, nie
potrafiła zapomnieć, jaki był czuły i wrażliwy. Jak to możliwe,
że jeden człowiek mógł jednocześnie budzić w niej tyle
skrajnych uczuć? Potępiała
go i podziwiała, nienawidziła i kochała...
Odsłoniła
roletę, wpuszczając do pokoju księżycowy blask. Podstępny umysł
podsuwał jej obraz cudownie błękitnej wody, w której tarcza
księżyca mogłaby się przeglądać do woli, lub lśnić na
splecionych w uścisku mokrych ciałach. Położyła się tak, by móc
obserwować przesuwający się za oknem jasny krąg księżyca.
Czuję
się dziwnie, jakbym się unosiła w powietrzu. O rany, śnię! Jak
to możliwe? Chyba zrobiłam to podświadomie, bo przecież nie
chciałam... A może chciałam, tylko rozsądek nakazywał inaczej?
Przecież miałam tego nie robić! No, ale skoro już się stało?
-
I co się tak gapisz? Wiem, że o nim myślę, choć nie powinnam –
spoglądam na
księżyc.
Prawda
jest taka, że wcale nie boję się tego Swena, kiedy śnię. Boję
się, że przywołam Oskara, że podświadomie go zwabię. Czuję pod
powiekami łzy. On mnie nie próbował przywołać przez te dwa
tygodnie. Ani razu! Boję się, że ja go przywołam, a on się nie
zjawi! Łzy płyną mi po policzkach. Dlaczego on mi to zrobił?
Dlaczego pozwolił, żebym oddała mu serce, skoro wcale go nie
chciał? Bo go nie chciał! Potrzebował tylko Daru Wiedzy! Och,
gdybym mogła mu go oddać! Tak po prostu, wyjąć go z siebie i dać!
Mam go w sobie, widziałam! Wracam myślami do chwili, gdy to się
stało. To też było ukartowane? Chciał się po prostu przekonać?
Nie! To niemożliwe!
Czuję,
że dokądś się przenoszę. O cholera! O czym myślałam? O
sypialni Oskara! Kurwa! Gdzie ja...? Przecież tam się nie dostanę!
Na pewno mi tego nie zostawił! Może wcale mi tego nie dał, tylko
tak mówił...
Stoję
w sypialni Oskara. Jest ciemno, panuje cisza. Apartament wygląda na
pusty. Podchodzę do łóżka. Równiutko zaścielone,
zimne... Nie wierzę, że tu jestem! Dlaczego on na to pozwala, skoro
się rozstaliśmy? Zapomniał? A może tego nie można cofnąć?
Bzdura! Ale gdzie on jest? Wychodzę na korytarz. Ciemno. Zaglądam
do gabinetu. Jest rzeczywiście prosto umeblowany, tak, jak mówił
Oskar. Na ziemi leży jego podróżna torba. W salonie i kuchni
pusto. Ogród. Mniej jesienny, niż poznańskie ulice, ale
widać, że lato minęło. Obok jacuzzi, zamiast donic z truskawkami,
wiszą ciężkie kiście winogron. Musiały być schowane pod liśćmi,
bo wcześniej ich nie zauważyłam...
-
O boże! - jęczę na widok księżyca odbijającego się w tafli
wody – Insomnia – szepczę. Sama nie wiem, dlaczego to robię.
Katamaran
sprawia równie przygnębiające wrażenie, jak ten opuszczony
ogród. Kołysze się, pociągając to jedną, to drugą cumę.
Czego ja szukam? Kogo? I po co? Zniknął tak samo, jak się pojawił.
Przeleciał przez moje życie jak meteor, pozostawiając w sercu
krater żalu. Kto wie, czy kiedykolwiek się zabliźni?
Wracam
do swojego pokoju. Póki co, to mój azyl. Muszę sobie
znaleźć coś do roboty, bo zwariuję! Mam dwa tygodnie, zanim
zaczną się zajęcia. Nagle dociera do mnie, że śnienie mi pomaga.
Tak, jakbym korzystając z energii Daru, oczyszczała umysł,
napędzała go. To ciągłe spanie mnie przytłoczyło. Gdzie jeszcze
mogłabym bezpiecznie zajrzeć? Do rodziców? Nie, nie chcę!
Babcia wciąż okupuje mój pokój. Nie mieliśmy się
gdzie podziać z Akosem, jak przyjechałam. Nie wiem, czy rodzice
zrozumieli, co do nich mówiła babcia Helena...?
Wyspa.
Mogłabym odwiedzić wyspę! Popływałabym z delfinami... Znów
to drapanie w gardle. Nie, nie dam rady.
Obóz
archeologów. Przeliczam szybko godziny. U nich też już jest
noc. Przynajmniej tym razem nikt mnie nie będzie śledził, myślę
ze złością. Byłam tam przecież tylko raz! Musiał akurat wtedy
mnie nakryć? Niebo jest zachmurzone, więc panują ciemności, ale i
tak widzę świetnie. Śnienie ma swoje odrębne prawa, cieszę się.
W obozie panuje cisza. Staram się niczego nie potrącić. Koło
ogniska leży masa puszek i butelek. Pies! O rany, co będzie?
Wyciąga szyję w moją stronę i węszy. Z jego gardła dobywa się
złowrogie bulgotanie, warczy.
-
Piesku – szepczę – Nie szczekaj. Nic ci nie zrobię. Lubię psy
– przyklękam i wyciągam do niego dłoń. Od dołu, wnętrzem do
góry, żeby nie wyglądało, jakbym chciała uderzyć.
Uspokaja
się i merda ogonem! Ostrożnie dotykam jego głowy, drapię za
uchem. Jesteśmy kumplami, czuję to. Pozwala mi odejść, jakbym
była domownikiem. No pewnie, zwierzęta wyczuwają nasza aurę,
czytałam o tym! Podchodzę do jednego z namiotów i zaglądam
do środka. Chrapie tam jakiś grubas. Zaglądam do innego. Pachnie
kremem i perfumami. Dziewczyny! Idę dalej. Nagle widzę znajomą
koszulkę, niebieską z emblematem na piersi. Podchodzę cicho do
namiotu i ostrożnie zaglądam do środka. Przy wejściu leży
plecak. Też go poznaję. Zaglądam dalej... Marek. Obok niego
dziewczyna z krótką jasną czupryną. O kurwa, Oskar mówił
prawdę! Zastanawiam się, co czuję? Żal? Złość? Zazdrość? Nic
z tych rzeczy. Chyba ulgę, że nie tylko ja okazałam się nie fair.
Z drugiej strony, dlaczego od razu nie fair? Niczego sobie nie
obiecywaliśmy. A co bym czuła na widok Oskara z inną? Ta myśl
uderza mnie jak obuchem. Serce mi przyspiesza. O nie, nie dam się w
to wkręcić. Odpycham od siebie tę myśl, ale ona wraca! Duszno mi.
Marek
porusza się niespokojnie, otwiera oczy... Wycofuję się gwałtownie
na zewnątrz. Jestem wzburzona.
-
Mmmm... Co robisz? - słyszę zaspany kobiecy głos.
-
Obudziłaś mnie – rozpoznaję Marka.
-
Ja? Nie. To ty...
-
Nie ważne. Ale skoro już nie śpimy, to rozłóż szerzej
nogi.
Odpowiada
mu cichy chichot, a ja czuję, jak zaczynają mnie piec policzki.
Podsłuchuję! Jestem okropna, ale nie potrafię się powstrzymać.
Kręcą się, szeleszcząc śpiworem, a po chwili słyszę cichy jęk
dziewczyny.
-
Marek, powoli – dociera do mnie jej głos. Rozumiem ją, ale wiem,
że to dlatego, że śnię. Jakiej może być narodowości? Nie mam
pojęcia...
Przyspieszone
oddechy i pojękiwania. Nie, nie powinnam! Wstaję i... natykam się
na Akosa.
-
Co ty tu robisz? - besztam go, żeby pokryć zmieszanie.
-
Przepraszam, ale mam cię pilnować – jest zakłopotany – Nie
chciałem naruszać twojej prywatności. Wybacz.
-
Dobra, nie ma sprawy – bąkam. Głupio mi. - Nie miałam już siły
leżeć i gapić się w sufit, a ile można spać?
-
Wracajmy – Akos wygląda na zaniepokojonego – Czy mogę prosić,
żebyś się obudziła po powrocie? Chciałbym porozmawiać.
-
Jasne – mówię szybko i odchodzę od namiotu, z którego
zaczynają dochodzić coraz głośniejsze jęki.
Ale
się popisałam!
---
- Jeszcze raz proszę
o wybaczenie – zaczął Akos, kiedy Majka zjawiła się w jego
pokoju.
- Daj spokój.
To ja zachowałam się jak idiotka – stwierdziła, ochłonąwszy
już po tym, jak ją nakrył – Wiem, że robisz to dla mojego
bezpieczeństwa. Powinnam dostać reprymendę, a nie przeprosiny.
- Nie wolno mi cię
oceniać – odparł natychmiast, jakby się bronił przed jej
tłumaczeniami.
- Nie wygłupiaj
się. Nie jesteś moim służącym – prychnęła – Masz mnie
ochraniać, kiedy nie śpię, to wszystko. Masz prawo wyrażać swoje
zdanie, albo mnie instruować, kiedy robię coś nie tak. Nie będę
miała pretensji. Poza tym, komu miałabym się poskarżyć?
Zgromadzeniu? - w jej głosie zabrzmiał sarkazm.
Akos wyglądał
tak, jakby samo słuchanie jej wywodów mogło zarazić go
jakąś straszną chorobą.
- Jesteś moim
zwierzchnikiem, wiąże nas umowa i muszę być lojalny... - zaczął
niepewnym głosem.
- Akos, proszę... –
przerwała mu – Mam gdzieś te wasze wymysły! To dobre dla
staruchów. Jesteśmy w podobnym wieku,a ty jesteś bardziej
doświadczony niż ja. Nie jestem wcale pewna, czy powinnam być
czyimkolwiek zwierzchnikiem!
- Ale ty masz pełen
Dar – upierał się.
- No, to co? Mam
tylko wiedzę teoretyczną. Nic nie wiem o życiu w Zgromadzeniu.
Chcę, żebyś mi zwracał uwagę, kiedy robię błąd. Chcę, żebyś
był kumplem, a nie podwładnym. Rozumiesz?
Akos wpatrywał się
w nią okrągłymi ze zdziwienia oczami.
- Jak sobie życzysz
– wyszeptał w końcu.
- O czym chciałeś
rozmawiać? - spytała udobruchana.
- Właściwie, to
mam dwie sprawy. Po pierwsze, nie powinniśmy po zachodzie słońca
przebywać razem, kiedy śnimy. Swen na pewno wie, że przeze mnie
może dotrzeć do ciebie. Nie zna twoich danych, więc nie może cię
odszukać, ale mnie tak.
- To dlaczego za mną
podążyłeś? - wyrwało jej się.
- Bo spanikowałem -
przyznał niechętnie – Inaczej się umawialiśmy i pomyślałem,
że coś się stało. Najlepiej byłoby, gdybyś poruszała się na
razie do miejsc, które są na pewno bezpieczne. Do azylu.
- Rozumiem –
pokiwała głową – Masz rację. Tak będzie lepiej. Ale ty też
nie ryzykuj bez potrzeby.
- No właśnie to
jest ta druga sprawa – spuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę
– Chodzi o Manuelę.
- Co z nią? -
zaniepokoiła się.
- Nic, tylko nie
mamy jak się bezpiecznie spotkać. Nie chcę jej narażać, a ani
dom jej rodziców, ani moich nie jest odpowiednim miejscem...
Przepraszam, że o to proszę, ale czy mogę ją czasem przywołać
tutaj?
- Akos! -
przewróciła oczami – Jasne, że tak, chociaż... Nie, nie
sądzę, żeby dziadkowie mieli coś przeciwko temu... Zresztą –
machnęła ręką – Za dwa dni pojedziemy do Warszawy. Muszę
załatwić parę spraw na uczelni... - zamyśliła się. Postanowiła
poprosić o indywidualny tok studiów, na wypadek, gdyby
Zgromadzenie jednak się o nią upomniało. Chciała też podzielić
swój czas pomiędzy dotychczasowych rodziców i nową
rodzinę.
Akos zwiesił
smętnie głowę, ale przyjął jej słowa z pokorą.
- Spokojnie –
poklepała go po plecach – Babcia Helena wynajęła nam w centrum
loft na swoją firmę. Nie będziesz musiał spać na dywanie w
mieszkaniu moich rodziców, a Manuelę możesz tam przywoływać,
kiedy zechcesz. Chętnie ją poznam – dodała, widząc w jego
oczach niedowierzanie pomieszane z radością. - Rosanna zostawiła
podobno jakieś notatki. Niektóre są w obcych językach, więc
może będę potrzebowała jej pomocy?
- Na pewno będzie
zachwycona – zapewnił ją gorąco.
- Na razie nic jej
nie mów. Sama ją zapytam, jeśli rzeczywiście będzie taka
potrzeba – przykazała, podnosząc się z miejsca. Przypomniała
sobie swoja rozmowę z Gregiem i Jeanem. Ona nie miała zamiaru
nikomu niczego narzucać.
Zastanawiam się co z Oskarem , czekam na cześć w której dowiemy się coś o jego odczuciach w końcu on na pewno też to jakoś przeżywa. Natalia .
OdpowiedzUsuńRównież ciekawi mnie co słychać u Oskara :-)
UsuńChyba każdy jest ciekawy Oskara:)
OdpowiedzUsuńRoksano,mam nadzieję,że nie wywieramy na Tobie presji:)
Pozdrawiam Joanna
Spokojnie, spokojnie. Wszystko w swoim czasie. Wszystko powoli zaczyna mi się klarować, ale kiedy z bohaterami dzieją się różne rzeczy, muszą je ze sobą zgrać. Chociaż to niezła zabawa, kiedy my wiemy co o sobie myślą, a oni nawzajem nie. No, trochę to skomplikowane, ale chyba wiecie, o co mi chodzi ;)
OdpowiedzUsuńPresja? Trochę, ale pozytywna. Musze powiedzieć, że wasze komentarze bardzo mi pomogły. Jesteście świetnymi recenzentami i doradcami. A najpiękniejsze jest to, że mogę skorzystać z rad lub nie, a i tak wiem, że mogę na Was liczyć. Jesteście super!
PS. Inez, żyjesz? Co u Ciebie?
Pozdrawiam, (:-]) - to miała być dynia,
Roksana
Roksano, bardzo się cieszę, że tak luźno podchodzisz do naszych komentarzy. Według mnie nie ma nic gorszego, niż ludzie bez własnego zdania.
OdpowiedzUsuńWracając jednak do opowiadania - zastanawia mnie czy Oskar jest w stanie zorientować się, że Majka była w zamku i na Insomnii?
Bardzo mi się spodobał moment "A co bym czuła na widok Oskara z inną? Ta myśl uderza mnie jak obuchem". To było takie prawdziwe =)
Chciałabym też zwrócić uwagę (bo chyba jeszcze nikt tego nie zrobił), że obrazki dołączane do tekstu są genialne! Zawsze pasują do historii, która się właśnie toczy i są naprawdę ładne. Dzięki, że poświęcasz swój prywatny czas nawet na takie detale. Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
A wiesz co mi sie podoba?Ze nie naciskasz na czytelnikach aby komentowali Twoje opowiadania :) Jak ktos chce to komentuje i Ty to doceniasz :) Czytam Twoje opowiadania od dluzszego czasu,moze z dwa komentarze napisalam :) Uwierz mi ze czasami jak dodasz jakaś czesc to jestem tak ze nie wiem co napisać :) Pozdrawiam Michalina :)
OdpowiedzUsuńTo jestem zachwycona :)
OdpowiedzUsuńOch, witaj Michalino! Cieszę się, ze do nas dołączyłaś w komentarzach. Naprawdę, uwierz mi, ze tak, jak Wy czekacie na kolejne części, tak ja czekam na Wasze komentarze.
UsuńKiedy na moim blogu wywiązała się dyskusja między Natalią a Wiktorem, to miałam taka frajdę, ze nie mogłam pójść spać!
Pozdrawiam serdecznie, Roksana
Podejrzewam że jeszcze nie rz bd musiała bronić Oskara wiec pewnie jeszcze nie raz dostarczymy ci frajdy ;) Pozdrawiam Natalia
UsuńWitaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Jeszcze tylko mojego komentarza nie ma. Oto i on. Podobała mi się rozmowa Majki z Akosem. Majka nie traktuje ludzi z "góry" bo ma pełen dar. Też jestem Ciekawy gdzie jest Oskar?.
OdpowiedzUsuńTakże miło mi powitać nową komentującą czytelniczkę Michalinę. Tak pamiętam już na blogu komentowałaś. " Jak wszyscy to wszyscy"- to był Twój komentarz?. Mam rację?
Natalio tylko będziesz bronić Oskara?. A jakby zaszła taka potrzeba na obronę Majki, czy nawet Swena to już nie?. Może Swen nie jest taki zły,może ponosi konsekwencje swojego przodka?. To jego byś nie broniła?. Tylko Oskara?. O Marku już nie wspominam, bo tego to byś uwiązała do pręgierza przed ratuszem.
Kasiu masz rację co do obrazków też na to zwróciłem uwagę, lecz chyba nie pisałem. Obrazki są starannie dobrane do danej części opowiadania.
Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Masz racje Wiktorze trochę źle ubrałam to w słowa ;) Majki bronić nie muszę, obronicie ją wy ;D A co do Swena , trochę trudno mi by było bronić postaci której nie lubię. Jestem zdania ze każdy jest kowalem swojego losu , Sam rozkaz zabicia Judith robi w moich oczach Swena jako złego człowieka i chociażby dlatego na razie trudno mi sobie wyobrazić sytuacje gdzie go będę bronic. Ale kto wie , może i zdarzy się taki moment. a co do Marka to to uwiązanie to ta łagodna wersja tego co mu życzę ;) Pozdrawiam Natalia
UsuńNatalio a co Swena. To on nie kazał zabić Judith. Ona sama wyskoczyła z okna. Potwierdza to ta rozmowa z prologu Swena ze swoimi ludźmi " Nie cierpiałbyś, gdybyś uzyskał potrzebne informacje zanim ta starucha się zabiła.". On szuka tylko klucza i my nie wiemy czy on tak na prawdę jest zły. A do czego i co otwiera ten klucz też nie wiemy
OdpowiedzUsuńJeszcze surowsza kara Markowi?. To już nie mam pomysłu. Tortury?.
Pozdrawiam Wiktor
Wydaje i się że najlepszą karą dla Marka była by kastracja ;D Może i masz racje (co do Swena) , Ale musi być też powód dla którego wszyscy się go boją , gdyby był taki niewinny to nie bledli by na sam dźwięk jego imienia. Natalia
OdpowiedzUsuńNiby Marek eunuch?. Też go nie lubię, nawet razu o Majce nie pomyślał i od razu znalazł sobie pocieszenie. Co do Swena to też tego nie wiem?. Może jest zły, a może nie. Wiktor
UsuńNie pomyślał bo mu na niej nie zależało , znam ten typ faceta , jemu zależy tylko na jednym , dlatego najlepsza karą byłoby dla niego pozbawienie go męskości. A co do Swena to nie może a na pewno , w końcu zawsze musi się pojawić jakiś czarny charakter by było ciekawie ;) Natalia
Usuń