Lek

Lek

piątek, 13 listopada 2015

Meteory. Przed świtem 10

Warszawa. Wrzesień 2014
Taksówka zatrzymała się przed wejściem do szarego budynku uniwersytetu. Po chwili wysiadły z niej dwie osoby i szybkim krokiem przemknęły do wejścia. Siąpił drobny, ale uciążliwy deszczyk, który sprawiał, że kto mógł, unikał tego dnia spacerów. Oni jednak nie zwracali uwagi na pogodę. Tym razem Majka zabrała ze sobą Akosa, wiedząc, że wreszcie może mu zaufać.
- No, jesteś! - w progu zakładu powitał ją dr Stanek, jej dawny asystent – To coś niesamowitego! Naprawdę nie widziałem jeszcze takiej skały! - gorączkował się – Och, przepraszam pana – wyciągnął rękę do Akosa.
- Akos nie rozumie polskiego – wyjaśniła, kiedy się przywitali – Ale proszę mówić do mnie, jak mu potem wszystko przekażę.
- OK. Słuchaj, to granit, ale oczywiście wiesz – upewnił się.
Majka kiwnęła głową.
- Te cyrkonie... Tak jak ty, myślałem, że to hematyt, ale nie. Nic z tych rzeczy, choć mają dużą zawartość żelaza.
- A co w nich wyjątkowego? - spytała. Jak na razie nie było rewelacji.
- Są namagnesowane i... nie potrafię tego wytłumaczyć, ale... one emitują jakąś energię – rozłożył bezradnie ręce – To nie jest promieniowanie, ale... coś, jak fala... Nie mam pojęcia, jak to opisać.
- A skąd ten kamień pochodzi? Masz jakiś pomysł? Może to cząstki meteorytu?
- Też tak pomyślałem, ale granit pochodzi prawie na pewno z Grecji, a dokładnie... - podszedł do wielkiej ściennej mapy i przez chwilę czegoś na niej szukał – Z tego obszaru – zakreślił palcem niewielkie kółko.
- To nie jest obszar, gdzie mielibyśmy jakieś wielkie nagromadzenia meteorytów – zauważyła sceptycznie – Chyba, że zostały w kamieniu umieszczone przez człowieka.
- To raczej niemożliwe, bo wchodzą w strukturę skały. W czasie, kiedy powstała, nie dysponowano techniką pozwalającą na coś takiego. Musiała wytworzyć się w sposób naturalny, potem ją tylko oszlifowano, nadając kształt.
Majka ostrożnie wzięła od asystenta kamień i obejrzała go ze wszystkich stron.
- Jak zbadałeś cyrkonie? Żadnej nie brakuje – zastanowiła się głośno, obracając kamień.
- To jest najbardziej fascynujące! - prawie krzyknął – One wracają na swoje miejsce. Nie wiem jak i kiedy, ale to robią! - ukrył twarz w dłoniach – Myślałem, że wariuję!
Skąd ja to znam? Witaj w klubie, pomyślała, ale zachowała tę uwagę dla siebie.
- Pogadam z chłopakami z fizyki. Może coś mi podpowiedzą, ale i tak bardzo mi pomogłeś – wyciągnęła do niego rękę.
- Słuchaj, chciałbym go jeszcze pobadać. Jest fascynujący! Mówiłaś, że jest w twojej rodzinie od bardzo dawna...
- Tak, odkąd pamiętają – skłamała - Przykro mi, ale na razie nie mogę ci go zostawić. Chcę pogadać z chłopakami od promieniowania – schowała kamień do torebki – Mam do ciebie prośbę, nie rozgłaszaj tego. Wiesz jak ludzie podchodzą do takich odkryć.
- No wiem. Szef zgarnie cały splendor, jak będzie sukces, a jak wtopa, to moja wina! - burknął.
- Właśnie! - kiwnęła na Akosa głową.
W drodze powrotnej do taksówki przekazała mu wszystko, czego się dowiedziała.
- Dalej nic nie wiemy – zakończyła – No, może poza tym, że pochodzi z centralnej Grecji?
- Grecja jest kolebką Daru – przypomniał jej Akos.
- Myślisz, że jest aż tak stary? - wsiadła do taksówki, sięgnęła do torebki i wyciągnęła kamień.
W dziennym świetle wyglądał zwyczajnie. Prawie czarny granit z drobnymi żyłkami i inkrustacjami cyrkonii. Podłużne zagłębienie na szerokość palca biegło przez całą jego długość.
- Swen powiedział „klucz”. Myślisz, że chodziło mu o to? - spytała, ważąc kamień na otwartej dłoni.
- Nie mam pojęcia – przyznał – Ale klucz to pojęcie bardzo szerokie: klucz może otwierać zamek, ale też łamać szyfr...
- To źle, że dałam go Stankowi. Popełniłam błąd – jęknęła – Jeśli on to komuś powie? Jeśli użyje internetu? Facebook jest monitorowany...
- Może nie... - głos Akosa nie brzmiał przekonująco.
Majka wpatrywała się w kamień, po czym wepchnęła go do torebki. Oskar wiedziałby co robić, pomyślała z goryczą. Jej myśli wciąż krążyły wokół niego, wzywała go podświadomie, ale on milczał... Zamrugała gwałtownie, ale to nie pomogło.
- Och Akos, jestem taka zmęczona! Nie mam już siły! - ukryła twarz w dłoniach – Myślałam, że niezależność jest taka fajna, ale to nieprawda! Błądzę po omacku! - poczuła pod powiekami łzy - Jak ja zazdroszczę Manueli! Ma ciebie! Kochasz ją i wspierasz, a ja... - Ja tylko tęsknię, załkała cicho – Niby jestem taka silna, ale sama nie wiem, co mam dalej robić? Popełniam same błędy! Nie mów mi, że nie! - powstrzymała go, kiedy próbował jej przerwać.
Oparła głowę na ramieniu Akosa i rozpłakała się na dobre. Taksówkarz spojrzał na nich i bez słowa podał zakłopotanemu Akosowi pudełko chusteczek.
- Masz – Akos podsunął jej pod nos chusteczki.
- Dzięki – chlipnęła.
Wlekli się w korku niemiłosiernie powoli. Majka już miała zaproponować, żeby zrezygnowali z taksówki i przesiedli się do tramwaju, kiedy odezwał się jej telefon.
- Babciu? - starała się nadać swojemu głosowi normalne brzmienie. Szybko otarła oczy wierzchem dłoni.
- Maju, mam dobre wieści! Widziałam się z sekretarzem Mistrza i... jesteś bezpieczna. Nie mogą cię do niczego zmusić – głos Heleny był pełen wzruszenia.
- To chyba dobrze...? - odparła cicho.
- Dobrze? To wspaniale!
- W takim razie się cieszę – spróbowała przywołać na twarz uśmiech – Zajrzę do ciebie dziś w nocy.
- To nie najlepszy pomysł...
- Nie? Dlaczego? Coś się stało? - zaniepokoiła się.
- Nie, nie... w porządku, tylko... - przez chwilę w telefonie panowała cisza – Nie mogę śnić. To kara... Mistrz ją ogłosił.
- Co? Na jak długo?
- Do odwołania, ale nie denerwuj się. Mogę spać... To nie jest surowy wyrok... - odparła szybko Helena.
Majka zastanowiła się przez chwilę. W porównaniu z tym, czego się spodziewała, rzeczywiście, nie była to ciężka kara.
- A mama? - spytała po chwili.
- To samo – usłyszła w odpowiedzi – Widzisz, nie ma się co martwić!
- Widzę... - odparła bez entuzjazmu.
- Nie martw się, kochanie, wszystko będzie dobrze – głos Heleny brzmiał pogodnie.
- Dzięki, że mi powiedziałaś – uśmiechnęła się smutno.
Siedziała jeszcze dłuższą chwilę, wpatrując się bezmyślnie w czarny ekran smartfonu.
- Jedziemy do Poznania – rzuciła do Akosa – pierwszym lepszym pociągiem. Muszę pogadać z mamą.
Pokiwał w odpowiedzi głową.
---
Zamek Ainay-le-Vieil. Wrzesień 2014
Słońce zachodziło tego dnia wyjątkowo pięknie. Otaczające zamek wzgórza o łagodnych stokach, mieniły się wszystkimi odcieniami złota, miedzi i czerwieni. Nawet zielone o tej porze roku trawniki wydawały się bardziej płowe. Oskar obserwował ten spektakl z jednego z ogromnych okien sali, która następnej nocy miała się zamienić w arenę walki o władzę. Walki, której wyniku nikt nie był w stanie przewidzieć. Jeszcze pół roku wcześniej był faworytem, jednak w obecnej chwili, siły się wyrównały. Raul Gonzaga zyskiwał poparcie starszych Obdarowanych, którzy z zasady bali się zmian. Paradoksalnie, to, co miało dać Oskarowi ostateczne zwycięstwo, osłabiło jego pozycję. Śmierć Judith, zamiast skłonić w pełni Obdarowanych do lepszej współpracy z pozostałymi, wywołała tylko niepotrzebną panikę. Nie mógł tego zrozumieć. No, i jeszcze Majka. Niepotrzebnie poinformował Radę o jej odnalezieniu. Bolały go jej słowa, wypowiedziane w gniewie, ale jeszcze bardziej bolały go słowa Heleny. O mało nie spłonął ze wstydu! Spojrzał przez okno w stronę niewielkiej kaplicy, przy której pochowano jego przodków. Za chwilę ją ujrzę, pomyślał o matce, co tydzień zanoszącej świeże kwiaty na grób męża, którego nigdy nie kochała. Na nią jedną mógł liczyć. Piękna, wykształcona, dystyngowana, a przy tym całkowicie oddana synowi. Chodzący ideał! Dlaczego jego serce nie chciało kogoś takiego? Gotowego poświęcić wszystko dla Daru?
- Oskarze – rozpoznał głos dziadka – Odpocznij i zbierz siły. Jutro będzie ci potrzebna determinacja, jeśli chcesz wygrać.
- Wiem – spojrzał ostatni raz przez okno – wiem... - westchnął ciężko.
---
Poznań. Wrzesień 2014.
Majka wsunęła się cicho do sypialni rodziców.
- Mamo... - wypowiedzenie tego słowa do Julii wciąż sprawiało jej pewną trudność – Mogę z tobą pogadać?
Julia uśmiechnęła się do niej ciepło i poklepała łóżko, odkładając jednocześnie książkę. Dochodziła dziesiąta, więc Monika została zagoniona do łóżka i mogły swobodnie rozmawiać.
- Sama nie wiem, co mam robić – zaczęła niepewnie Majka – Mam ten Dar, ale wcale nie potrafię z niego korzystać. To znaczy, potrafię, ale z tego nie wynika nic dobrego... mam na myśli, dla innych.
- Maju, w tym ci nie pomogę – pokręciła głową – Ja sama mam niewiele Daru.
- OK – westchnęła. Właściwie nie o tym chciała rozmawiać. Siedziała przez chwilę, zastanawiając się od czego ma zacząć.
- Chodzi o tego chłopaka – powiedziała nagle Julia – Oskar, prawda?
Majka spojrzała na nią zaskoczona, ale napotkawszy pogodne jasne spojrzenie, kiwnęła głową.
- Powiedziałam, że nie chcę go znać – westchnęła – I miałam wiele racji... Ale teraz okazało się, że on wcale nie jest taki zły... No wiesz, ja myślałam, że jemu zależy tylko na moim Darze i na tym, żeby zostać Mistrzem... - zawiesiła głos.
- A jemu zależało i na tym, i na tobie – dokończyła za nią Julia.
- Skąd wiesz? - zdumiała się.
- Gdyby tak nie było, nie siedziałabyś tu cała w wypiekach – roześmiała się – Zależy ci na nim, co?
- Bardzo – szepnęła, spuszczając wzrok – Zakochałam się i to chyba tak na poważnie. Myślałam, że mi przejdzie, ale jest coraz gorzej...
- No, to powinnaś wyciągnąć rękę na zgodę, w końcu, to ty odtrąciłaś jego.
- Ale on chyba wcale tego nie chce. Nie odezwał się do mnie... Poza tym, musiałabym przystać do Zgromadzenia, a wcale nie jestem pewna, czy chcę. Och, powiem ci wszystko od początku – wypuściła z płuc powietrze z głośnym świstem.
- Dawaj! - Julia rozsiadła się wygodniej.
Majka już wcześniej opowiadała jej, jak poznała Oskara, a potem wyjaśniała dlaczego musieli się rozstać. Teraz dopowiedziała, co działo się po jej wyjeździe do Warszawy. Ominęła jednak skrzętnie fakt spotkania ze Swenem - On mnie unika, bo wie, że Zgromadzenie, to nie dla mnie – zakończyła strapiona.
Julia zamyśliła się głęboko. Wreszcie spojrzała na córkę z powagą i ujęła ją za ręce.
- Twoja babcia uważa, że Zgromadzenie jest złem wcielonym – zaczęła ostrożnie – Rozumiem ją, ale się z nią nie zgadzam. Twoja prababka, Rosanna zawsze podkreślała, że idea Daru jest wspaniała i dobra, tylko ludzie ją wypaczyli. Maksymilian Lowrens był jej przyjacielem i przez długie lata zasiadała nawet w jego Radzie, ale potem wydarzyło się coś, co sprawiło, że układy miedzy nimi się popsuły.
- Och!
- Ani ja, ani babcia, nie wiemy, co to było, ale prawdopodobnie chodziło o komentarz, który Rosanna napisała do kolejnego wydania Kodeksu – zajrzała Majce w oczy – Byłam nastolatką i uwielbiałam jej opowieści. Mówiła mi o tym, że Dar powstał z miłości, że jest z nią związany i dobry. To właśnie zawarła w komentarzu, choć Rada dość mocno jej go okroiła i ocenzurowała.
- Widziałam taki Kodeks – szepnęła Majka z przejęciem – Oskar go ma, ale mi go nigdy nie pokazał. Odkryłam go przypadkiem – zaczerwieniła się.
- To ciekawe, bo z tego, co wiem, on został wycofany. Po ataku na syna Mistrza, zdaje się...? - potarła czoło – Nie wiem, czy ta księga jest w ogóle legalna?
- Dużo wiesz, jak na kogoś, kto nie należy do Zgromadzenia – Majka przyjrzała jej się podejrzliwie.
- To przez twoją prababkę. Zaraziła mnie tą fascynacją Darem, a ja nie miałam uprzedzeń twojej babci. Poza tym, obiecałam jej, że jeśli będziesz tego potrzebowała, to pomogę ci wrócić do Zgromadzenia. Wiedziała, że Helena będzie przeciwna. I wiesz co? O dziwo, uważała, że dorastanie poza Zgromadzeniem może ci wyjść na dobre.
- Co? Nie rozumiem. Obiecałaś to Rosannie, zanim się urodziłam?
Julia pokiwała głową.
- Nie wierzę...
- A jednak - na twarzy Julii pojawił się zagadkowy uśmiech – Kiedy jej powiedziałam, że jestem w ciąży, bardzo się zmieniła. Jakby wstąpiły w nią nowe siły, a przecież była bardzo chora. Śmiałam się, ale ona kazała mi przysiąc na tę część Daru, który w sobie noszę, że nikomu nie zdradzę treści rozmowy, a potem...
- To ona kazała ci mnie oddać? - Majka zaniemówiła.
- Nie. Kazała mi przysiąc, że będę cię chronić bez względu na wszystko. Nie powiedziała mi, że będziesz Obdarowaną, ale że będziesz kimś wyjątkowym... cennym... - zastanowiła się – Chyba chciała mi powiedzieć, że możesz wnieść do Zgromadzenia coś, czego tam brakuje.
- No, to dlaczego mnie nie chroniłaś?
- Chroniłam - uśmiechnęła się – Kiedy twoja babcia zorientowała się, że jakimś sposobem Rosanna przekazała ci Dar, wpadła w panikę. Ja też. Dopiero wtedy zrozumiałam, czego ode mnie chciała Rosanna.
- Ale... - Majka poczuła, że broda jej się trzęsie – To ciebie widziałam w snach. Ty rozpaczałaś po stracie dziecka... Po stracie mnie...
- To było straszne, ale tylko tak mogłyśmy cię ukryć przed światem.
Nagle z chaosu, jaki panował w głowie Majki zaczęły wyłaniać się elementy, łącząc ze sobą i przenikając wzajemnie. Tworzyły coraz większą całość... coraz bardziej logiczną i pełną. Brakowało w niej kilku fragmentów, ale widziała już wyraźnie ogólny zarys.
- Skoro Rosanna cię zaprzysięgła, to dlaczego zdradzasz mi teraz tę tajemnicę? - spytała.
- Bo już mogę. Powiedziała, że kiedy nadejdzie czas, mam ci to powiedzieć i pomóc.
- Skąd wiesz, że nadszedł?
- Ty sama mi to powiedziałaś – w oczach Julii pojawiło się dziwne ciepło.
- Ja???
- Powiedziałaś, że spotkałaś miłość twojego życia.
Majka zamarła. Jej matka wypowiedziała słowami dokładnie to, co czuła.
- Posłuchaj - ciągnęła tymczasem Julia – Rosanna potrafiła doskonale wykorzystywać luki w prawie Zgromadzenia. Poza zasadami zawartymi w kodeksie, żadna inna zasada nie musi być stałym prawem. To się wszystko zmienia co 5 lat. Potrzebujesz prawnika, praktykującego wśród Obdarowanych i być może znajdzie się sposób? Może wcale nie musisz należeć do Zgromadzenia, żeby móc z nim być? Wszystko zależy od was.
- Ale ja nie wiem, czy on chce? Czy się zgodzi? - szepnęła.
- Musicie porozmawiać. Sama niczego nie wymyślisz, a czasu jest niewiele.
- Nie będę miała głosu, nie należąc do Zgromadzenia.
- Może wystarczy sama twoja obecność?
- Nie sądzę...
- Sprawdź to. Zapytaj tego twojego Akosa o prawników.
- Nie muszę. Wiem, do kogo iść.
- Ach tak?!
- Rodzice jego dziewczyny prowadzą kancelarię.
- No, to na co czekasz? Walcz, jeśli ci na nim zależy - podniosła w górę brodę córki i zajrzała jej w oczy.
- Kocham cię, mamo! – Majka rzuciła jej się na szyję.

6 komentarzy:

  1. Roksano super część , wydaje mi się ze Majka zaczyna rozumieć pewne rzeczy no i podoba mi się biologiczna matka Majki , wole ją od Heleny bo widać że ta jej niczego nie narzuca i nie ma uprzedzeń po prostu wspiera ją w jej decyzjach choć podejrzewam że Helena może ją za to znienawidzić znając jej awersje do wszystkiego co jest związane ze zgromadzeniem. Mam nadzieje że majka posłucha się matki i zawalczy bo tylko tchórze nie walczą a mimo tego że uważam majkę za niedojrzałą to jednak ma w sobie sporo odwagi. Natalia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochani, nie na temat, ale jestem wstrząśnięta Paryżem. Francja i to miasto jest mi bliskie, dlatego dziś mam baaardzo smutny dzień...:((((
    Pozdrawiam Wszystkich, Roksana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko słyszę o tym co się stało w Paryżu przychodzą mi na myśl dwie rzeczy: piosenka Hunter- kiedy umieram i film "Nazywam sie Khan". Natalia

      Usuń
  3. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Co do imienia to myślałem i myślałem. Nie wiem jakiej bohaterce dobrej czy złej chcesz je dać i nie wiem czy pasuje. Pomyślałem o Anastazji.
    Co do opowiadania. Ciekawe co zrobi Majka po słowach Juli czyli mamy. Zastanawia mnie jeszcze, jak by Helenie i Julii zabrano by dar, to czy Majka mogłaby czerpać siłę z ich darów. Nie wiem jak to powiedzieć. Czy moc Majki była by silniejsza czy nie. Czy poradziła by ze Swenem czy nie.
    Pozdrawiam Wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się że to nie miałoby wpływu na jej moc . Ale to oczywiście moje zdanie. Mam nadzieje że posłucha matki i zawalczy o Oskara. A mnie Wiktorze ciekawi tez jak zareaguje Helena jeśli Majka posłucha matki cos mi się wydaje ze nie bd zachwycona i za wszelką cenę będzie chciała ich znowu rozdzielić. Natalia

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Natalio!!!. Zgadzam się z Tobą co do Heleny. Ciekawi mnie jeszcze co zaszło między Rosanną , a mistrzem, dlaczego kodeks został wycofany i co to za komentarz. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń