Warszawa.
Wrzesień 2014
Taksówka
zatrzymała się przed wejściem do szarego budynku uniwersytetu. Po
chwili wysiadły z niej dwie osoby i szybkim krokiem przemknęły do
wejścia. Siąpił drobny, ale uciążliwy deszczyk, który
sprawiał, że kto mógł, unikał tego dnia spacerów.
Oni jednak nie zwracali uwagi na pogodę. Tym
razem Majka zabrała ze sobą Akosa, wiedząc, że wreszcie może mu
zaufać.
-
No, jesteś! - w progu zakładu powitał ją dr Stanek, jej dawny
asystent – To coś niesamowitego! Naprawdę nie widziałem jeszcze
takiej skały! - gorączkował się – Och, przepraszam pana –
wyciągnął rękę do Akosa.
-
Akos nie rozumie polskiego – wyjaśniła, kiedy się przywitali –
Ale proszę mówić do mnie, jak mu potem wszystko przekażę.
-
OK. Słuchaj, to granit, ale oczywiście wiesz – upewnił się.
Majka
kiwnęła głową.
-
Te cyrkonie... Tak jak ty, myślałem, że to hematyt, ale nie. Nic z
tych rzeczy, choć mają dużą zawartość żelaza.
-
A co w nich wyjątkowego? - spytała. Jak na razie nie było
rewelacji.
-
Są namagnesowane i... nie potrafię tego wytłumaczyć, ale... one
emitują jakąś energię – rozłożył bezradnie ręce – To nie
jest promieniowanie, ale... coś, jak fala... Nie mam pojęcia, jak
to opisać.
-
A skąd ten kamień pochodzi? Masz jakiś pomysł? Może to cząstki
meteorytu?
-
Też tak pomyślałem, ale granit pochodzi prawie na pewno z Grecji,
a dokładnie... - podszedł do wielkiej ściennej mapy i przez chwilę
czegoś na niej szukał – Z tego obszaru – zakreślił palcem
niewielkie kółko.
-
To nie jest obszar, gdzie mielibyśmy jakieś wielkie nagromadzenia
meteorytów – zauważyła sceptycznie – Chyba, że zostały
w kamieniu umieszczone przez człowieka.
-
To raczej niemożliwe, bo wchodzą w strukturę skały. W czasie,
kiedy powstała, nie dysponowano techniką pozwalającą na coś
takiego. Musiała wytworzyć się w sposób naturalny, potem ją
tylko oszlifowano, nadając kształt.
Majka
ostrożnie wzięła od asystenta kamień i obejrzała go ze
wszystkich stron.
-
Jak zbadałeś cyrkonie? Żadnej nie brakuje – zastanowiła się
głośno, obracając kamień.
-
To jest najbardziej fascynujące! - prawie krzyknął – One wracają
na swoje miejsce. Nie wiem jak i kiedy, ale to robią! - ukrył twarz
w dłoniach – Myślałem, że wariuję!
Skąd
ja to znam? Witaj w klubie, pomyślała, ale zachowała tę uwagę
dla siebie.
-
Pogadam z chłopakami z fizyki. Może coś mi podpowiedzą, ale i tak
bardzo mi pomogłeś – wyciągnęła do niego rękę.
-
Słuchaj, chciałbym go jeszcze pobadać. Jest fascynujący! Mówiłaś,
że jest w twojej rodzinie od bardzo dawna...
-
Tak, odkąd pamiętają – skłamała - Przykro mi, ale na razie nie
mogę ci go zostawić. Chcę pogadać z chłopakami od promieniowania
– schowała kamień do torebki – Mam do ciebie prośbę, nie
rozgłaszaj tego. Wiesz jak ludzie podchodzą do takich odkryć.
-
No wiem. Szef zgarnie cały splendor, jak będzie sukces, a jak
wtopa, to moja wina! - burknął.
-
Właśnie! - kiwnęła na Akosa głową.
W
drodze powrotnej do taksówki przekazała mu wszystko, czego
się dowiedziała.
-
Dalej nic nie wiemy – zakończyła – No, może poza tym, że
pochodzi z centralnej Grecji?
-
Grecja jest kolebką Daru – przypomniał jej Akos.
-
Myślisz, że jest aż tak stary? - wsiadła do taksówki,
sięgnęła do torebki i wyciągnęła kamień.
W
dziennym świetle wyglądał zwyczajnie. Prawie czarny granit z
drobnymi żyłkami i inkrustacjami cyrkonii. Podłużne zagłębienie
na szerokość palca biegło przez całą jego długość.
-
Swen powiedział „klucz”. Myślisz, że chodziło mu o to? -
spytała, ważąc kamień na otwartej dłoni.
-
Nie mam pojęcia – przyznał – Ale klucz to pojęcie bardzo
szerokie: klucz może otwierać zamek, ale też łamać szyfr...
-
To źle, że dałam go Stankowi. Popełniłam błąd – jęknęła –
Jeśli on to komuś powie? Jeśli użyje internetu? Facebook jest
monitorowany...
-
Może nie... - głos Akosa nie brzmiał przekonująco.
Majka
wpatrywała się w kamień, po czym wepchnęła go do torebki. Oskar
wiedziałby co robić, pomyślała z goryczą. Jej myśli wciąż
krążyły wokół niego, wzywała go podświadomie, ale on
milczał... Zamrugała gwałtownie, ale to nie pomogło.
-
Och Akos, jestem taka zmęczona! Nie mam już siły! - ukryła twarz
w dłoniach – Myślałam, że niezależność jest taka fajna, ale
to nieprawda! Błądzę po omacku! - poczuła pod powiekami łzy -
Jak ja zazdroszczę Manueli! Ma ciebie! Kochasz ją i wspierasz, a
ja... - Ja tylko tęsknię, załkała cicho – Niby jestem taka
silna, ale sama nie wiem, co mam dalej robić? Popełniam same błędy!
Nie mów mi, że nie! - powstrzymała go, kiedy próbował
jej przerwać.
Oparła
głowę na ramieniu Akosa i rozpłakała się na dobre. Taksówkarz
spojrzał na nich i bez słowa podał zakłopotanemu Akosowi pudełko
chusteczek.
-
Masz – Akos podsunął jej pod nos chusteczki.
-
Dzięki – chlipnęła.
Wlekli
się w korku niemiłosiernie powoli. Majka już miała zaproponować,
żeby zrezygnowali z taksówki i przesiedli się do tramwaju,
kiedy odezwał się jej telefon.
-
Babciu? - starała się nadać swojemu głosowi normalne brzmienie.
Szybko otarła oczy wierzchem dłoni.
-
Maju, mam dobre wieści! Widziałam się z sekretarzem Mistrza i...
jesteś bezpieczna. Nie mogą cię do niczego zmusić – głos
Heleny był pełen wzruszenia.
-
To chyba dobrze...? - odparła cicho.
-
Dobrze? To wspaniale!
-
W takim razie się cieszę – spróbowała przywołać na
twarz uśmiech – Zajrzę do ciebie dziś w nocy.
-
To nie najlepszy pomysł...
-
Nie? Dlaczego? Coś się stało? - zaniepokoiła się.
-
Nie, nie... w porządku, tylko... - przez chwilę w telefonie
panowała cisza – Nie mogę śnić. To kara... Mistrz ją ogłosił.
-
Co? Na jak długo?
-
Do odwołania, ale nie denerwuj się. Mogę spać... To nie jest
surowy wyrok... - odparła szybko Helena.
Majka
zastanowiła się przez chwilę. W porównaniu z tym, czego się
spodziewała, rzeczywiście, nie była to ciężka kara.
-
A mama? - spytała po chwili.
-
To samo – usłyszła w odpowiedzi – Widzisz, nie ma się co
martwić!
-
Widzę... - odparła bez entuzjazmu.
-
Nie martw się, kochanie, wszystko będzie dobrze – głos Heleny
brzmiał pogodnie.
-
Dzięki, że mi powiedziałaś – uśmiechnęła się smutno.
Siedziała
jeszcze dłuższą chwilę, wpatrując się bezmyślnie w czarny
ekran smartfonu.
-
Jedziemy do Poznania – rzuciła do Akosa – pierwszym lepszym
pociągiem. Muszę pogadać z mamą.
Pokiwał
w odpowiedzi głową.
---
Zamek
Ainay-le-Vieil. Wrzesień 2014
Słońce
zachodziło tego dnia wyjątkowo pięknie. Otaczające zamek wzgórza
o łagodnych stokach, mieniły się wszystkimi odcieniami złota,
miedzi i czerwieni. Nawet zielone o tej porze roku trawniki wydawały
się bardziej płowe. Oskar obserwował ten spektakl z jednego z
ogromnych okien sali, która następnej nocy miała się
zamienić w arenę walki o władzę. Walki, której wyniku nikt
nie był w stanie przewidzieć. Jeszcze pół roku wcześniej
był faworytem, jednak w obecnej chwili, siły się wyrównały.
Raul Gonzaga zyskiwał poparcie starszych Obdarowanych, którzy
z zasady bali się zmian. Paradoksalnie, to, co miało dać Oskarowi
ostateczne zwycięstwo, osłabiło jego pozycję. Śmierć Judith,
zamiast skłonić w pełni Obdarowanych do lepszej współpracy
z pozostałymi, wywołała tylko niepotrzebną panikę. Nie mógł
tego zrozumieć. No, i jeszcze Majka. Niepotrzebnie poinformował
Radę o jej odnalezieniu. Bolały go jej słowa, wypowiedziane w
gniewie, ale jeszcze bardziej bolały go słowa Heleny. O mało nie
spłonął ze wstydu! Spojrzał przez okno w stronę niewielkiej
kaplicy, przy której pochowano jego przodków. Za chwilę
ją ujrzę, pomyślał o matce, co tydzień zanoszącej świeże
kwiaty na grób męża, którego nigdy nie kochała. Na
nią jedną mógł liczyć. Piękna, wykształcona,
dystyngowana, a przy tym całkowicie oddana synowi. Chodzący ideał!
Dlaczego jego serce nie chciało kogoś takiego? Gotowego poświęcić
wszystko dla Daru?
-
Oskarze – rozpoznał głos dziadka – Odpocznij i zbierz siły.
Jutro będzie ci potrzebna determinacja, jeśli chcesz wygrać.
-
Wiem – spojrzał ostatni raz przez okno – wiem... - westchnął
ciężko.
---
Poznań.
Wrzesień 2014.
Majka
wsunęła się cicho do sypialni rodziców.
-
Mamo... - wypowiedzenie tego słowa do Julii wciąż sprawiało jej
pewną trudność – Mogę z tobą pogadać?
Julia
uśmiechnęła się do niej ciepło i poklepała łóżko,
odkładając jednocześnie książkę. Dochodziła dziesiąta, więc
Monika została zagoniona do łóżka i mogły swobodnie
rozmawiać.
-
Sama nie wiem, co mam robić – zaczęła niepewnie Majka – Mam
ten Dar, ale wcale nie potrafię z niego korzystać. To znaczy,
potrafię, ale z tego nie wynika nic dobrego... mam na myśli, dla
innych.
-
Maju, w tym ci nie pomogę – pokręciła głową – Ja sama mam
niewiele Daru.
-
OK – westchnęła. Właściwie nie o tym chciała rozmawiać.
Siedziała przez chwilę, zastanawiając się od czego ma zacząć.
-
Chodzi o tego chłopaka – powiedziała nagle Julia – Oskar,
prawda?
Majka
spojrzała na nią zaskoczona, ale napotkawszy pogodne jasne
spojrzenie, kiwnęła głową.
-
Powiedziałam, że nie chcę go znać – westchnęła – I miałam
wiele racji... Ale teraz okazało się, że on wcale nie jest taki
zły... No wiesz, ja myślałam, że jemu zależy tylko na moim Darze
i na tym, żeby zostać Mistrzem... - zawiesiła głos.
-
A jemu zależało i na tym, i na tobie – dokończyła za nią
Julia.
-
Skąd wiesz? - zdumiała się.
-
Gdyby tak nie było, nie siedziałabyś tu cała w wypiekach –
roześmiała się – Zależy ci na nim, co?
-
Bardzo – szepnęła, spuszczając wzrok – Zakochałam się i to
chyba tak na poważnie. Myślałam, że mi przejdzie, ale jest coraz
gorzej...
-
No, to powinnaś wyciągnąć rękę na zgodę, w końcu, to ty
odtrąciłaś jego.
-
Ale on chyba wcale tego nie chce. Nie odezwał się do mnie... Poza
tym, musiałabym przystać do Zgromadzenia, a wcale nie jestem pewna,
czy chcę. Och, powiem ci wszystko od początku – wypuściła z
płuc powietrze z głośnym świstem.
-
Dawaj! - Julia rozsiadła się wygodniej.
Majka
już wcześniej opowiadała jej, jak poznała Oskara, a potem
wyjaśniała dlaczego musieli się rozstać. Teraz dopowiedziała, co
działo się po jej wyjeździe do Warszawy. Ominęła jednak
skrzętnie fakt spotkania ze Swenem - On mnie unika, bo wie, że
Zgromadzenie, to nie dla mnie – zakończyła strapiona.
Julia
zamyśliła się głęboko. Wreszcie spojrzała na córkę z
powagą i ujęła ją za ręce.
-
Twoja babcia uważa, że Zgromadzenie jest złem wcielonym –
zaczęła ostrożnie – Rozumiem ją, ale się z nią nie zgadzam.
Twoja prababka, Rosanna zawsze podkreślała, że idea
Daru jest wspaniała i dobra, tylko ludzie ją wypaczyli. Maksymilian
Lowrens był jej przyjacielem i przez długie lata zasiadała nawet w
jego Radzie, ale potem wydarzyło się coś, co sprawiło, że układy
miedzy nimi się popsuły.
-
Och!
-
Ani ja, ani babcia, nie wiemy, co to było, ale prawdopodobnie
chodziło o komentarz, który Rosanna napisała do kolejnego
wydania Kodeksu – zajrzała Majce w oczy – Byłam nastolatką i
uwielbiałam jej opowieści. Mówiła mi o tym, że Dar powstał
z miłości, że jest z nią związany i dobry. To właśnie zawarła
w komentarzu, choć Rada dość mocno jej go okroiła i ocenzurowała.
-
Widziałam taki Kodeks – szepnęła Majka z przejęciem – Oskar
go ma, ale mi go nigdy nie pokazał. Odkryłam go przypadkiem –
zaczerwieniła się.
-
To ciekawe, bo z tego, co wiem, on został wycofany. Po ataku na syna
Mistrza, zdaje się...? - potarła czoło – Nie wiem, czy ta księga
jest w ogóle legalna?
-
Dużo wiesz, jak na kogoś, kto nie należy do Zgromadzenia – Majka
przyjrzała jej się podejrzliwie.
-
To przez twoją prababkę. Zaraziła mnie tą fascynacją Darem, a ja
nie miałam uprzedzeń twojej babci. Poza tym, obiecałam jej, że
jeśli będziesz tego potrzebowała, to pomogę ci wrócić do
Zgromadzenia. Wiedziała, że Helena będzie przeciwna. I wiesz co? O
dziwo, uważała, że dorastanie poza Zgromadzeniem może ci wyjść
na dobre.
-
Co? Nie rozumiem. Obiecałaś to Rosannie, zanim się urodziłam?
Julia
pokiwała głową.
-
Nie wierzę...
-
A jednak - na twarzy Julii pojawił się zagadkowy uśmiech – Kiedy
jej powiedziałam, że jestem w ciąży, bardzo się zmieniła. Jakby
wstąpiły w nią nowe siły, a przecież była bardzo chora. Śmiałam
się, ale ona kazała mi przysiąc na tę część Daru, który
w sobie noszę, że nikomu nie zdradzę treści rozmowy, a potem...
-
To ona kazała ci mnie oddać? - Majka zaniemówiła.
-
Nie. Kazała mi przysiąc, że będę cię chronić bez względu na
wszystko. Nie powiedziała mi, że będziesz Obdarowaną, ale że
będziesz kimś wyjątkowym... cennym... - zastanowiła się –
Chyba chciała mi powiedzieć, że możesz wnieść do Zgromadzenia
coś, czego tam brakuje.
-
No, to dlaczego mnie nie chroniłaś?
-
Chroniłam - uśmiechnęła się – Kiedy twoja babcia zorientowała
się, że jakimś sposobem Rosanna przekazała ci Dar, wpadła w
panikę. Ja też. Dopiero wtedy zrozumiałam, czego ode mnie chciała
Rosanna.
-
Ale... - Majka poczuła, że broda jej się trzęsie – To ciebie
widziałam w snach. Ty rozpaczałaś po stracie dziecka... Po stracie
mnie...
-
To było straszne, ale tylko tak mogłyśmy cię ukryć przed
światem.
Nagle
z chaosu, jaki panował w głowie Majki zaczęły wyłaniać się
elementy, łącząc ze sobą i przenikając wzajemnie. Tworzyły
coraz większą całość... coraz bardziej logiczną i pełną.
Brakowało w niej kilku fragmentów, ale widziała już
wyraźnie ogólny zarys.
-
Skoro Rosanna cię zaprzysięgła, to dlaczego zdradzasz mi teraz tę
tajemnicę? - spytała.
-
Bo już mogę. Powiedziała, że kiedy nadejdzie czas, mam ci to
powiedzieć i pomóc.
-
Skąd wiesz, że nadszedł?
-
Ty sama mi to powiedziałaś – w oczach Julii pojawiło się dziwne
ciepło.
-
Ja???
-
Powiedziałaś, że spotkałaś miłość twojego życia.
Majka
zamarła. Jej matka wypowiedziała słowami dokładnie to, co czuła.
-
Posłuchaj - ciągnęła tymczasem Julia – Rosanna potrafiła
doskonale wykorzystywać luki w prawie Zgromadzenia. Poza zasadami
zawartymi w kodeksie, żadna inna zasada nie musi być stałym
prawem. To się wszystko zmienia co 5 lat. Potrzebujesz prawnika,
praktykującego wśród Obdarowanych i być może znajdzie się
sposób? Może wcale nie musisz należeć do Zgromadzenia, żeby
móc z nim być? Wszystko zależy od was.
-
Ale ja nie wiem, czy on chce? Czy się zgodzi? - szepnęła.
-
Musicie porozmawiać. Sama niczego nie wymyślisz, a czasu jest
niewiele.
-
Nie będę miała głosu, nie należąc do Zgromadzenia.
-
Może wystarczy sama twoja obecność?
-
Nie sądzę...
-
Sprawdź to. Zapytaj tego twojego Akosa o prawników.
-
Nie muszę. Wiem, do kogo iść.
-
Ach tak?!
-
Rodzice jego dziewczyny prowadzą kancelarię.
-
No, to na co czekasz? Walcz, jeśli ci na nim zależy - podniosła w
górę brodę córki i zajrzała jej w oczy.
-
Kocham cię, mamo! – Majka rzuciła jej się na szyję.
Roksano super część , wydaje mi się ze Majka zaczyna rozumieć pewne rzeczy no i podoba mi się biologiczna matka Majki , wole ją od Heleny bo widać że ta jej niczego nie narzuca i nie ma uprzedzeń po prostu wspiera ją w jej decyzjach choć podejrzewam że Helena może ją za to znienawidzić znając jej awersje do wszystkiego co jest związane ze zgromadzeniem. Mam nadzieje że majka posłucha się matki i zawalczy bo tylko tchórze nie walczą a mimo tego że uważam majkę za niedojrzałą to jednak ma w sobie sporo odwagi. Natalia
OdpowiedzUsuńKochani, nie na temat, ale jestem wstrząśnięta Paryżem. Francja i to miasto jest mi bliskie, dlatego dziś mam baaardzo smutny dzień...:((((
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Wszystkich, Roksana.
Jak tylko słyszę o tym co się stało w Paryżu przychodzą mi na myśl dwie rzeczy: piosenka Hunter- kiedy umieram i film "Nazywam sie Khan". Natalia
UsuńWitaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Co do imienia to myślałem i myślałem. Nie wiem jakiej bohaterce dobrej czy złej chcesz je dać i nie wiem czy pasuje. Pomyślałem o Anastazji.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania. Ciekawe co zrobi Majka po słowach Juli czyli mamy. Zastanawia mnie jeszcze, jak by Helenie i Julii zabrano by dar, to czy Majka mogłaby czerpać siłę z ich darów. Nie wiem jak to powiedzieć. Czy moc Majki była by silniejsza czy nie. Czy poradziła by ze Swenem czy nie.
Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Wydaje mi się że to nie miałoby wpływu na jej moc . Ale to oczywiście moje zdanie. Mam nadzieje że posłucha matki i zawalczy o Oskara. A mnie Wiktorze ciekawi tez jak zareaguje Helena jeśli Majka posłucha matki cos mi się wydaje ze nie bd zachwycona i za wszelką cenę będzie chciała ich znowu rozdzielić. Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj Natalio!!!. Zgadzam się z Tobą co do Heleny. Ciekawi mnie jeszcze co zaszło między Rosanną , a mistrzem, dlaczego kodeks został wycofany i co to za komentarz. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuń