Lek

Lek

wtorek, 3 listopada 2015

Meteory. Przed świtem 3

Warszawa. Wrzesień 2014.


Mieszkanie wynajęte przez Helenę składało się z obszernego aneksu kuchenno-wypoczynkowego i jednej sypialni, do której wchodziło się, podobnie jak do łazienki, bezpośrednio z niewielkiego otwartego przedpokoju. Mebli było niewiele, ale mieli wszystko, czego potrzebowali: łóżko, rozkładaną kanapę, szafy wnękowe i nieźle wyposażoną kuchnię. Wracając z uczelni zajechali do sklepu meblowego i Majka kupiła lekki nowoczesny parawan, zapewniając tym Akosowi minimum prywatności. Sama zajęła sypialnię. Rozłożyła swoje rzeczy w szafie. Zabrała tylko to, co uznała za najbardziej potrzebne. Reszta została w mieszkaniu rodziców. Dla bezpieczeństwa wszystkie notatki Rosanny pozostawiła w Poznaniu. Ostatecznie to mieszkanie było chronione tylko przed śniącymi, pozostali mogli się tu włamać. Wyjrzała do przedpokoju. Akos sprawnie rozkładał ubrania, które mu kupiła, mimo, że bardzo się opierał. Zmieszał się na jej widok.
- Potraktuj to jako umundurowanie – rzuciła, przechodząc do części kuchennej – Lepiej, żebyś się nie rzucał w oczy, a krótkie rękawki wyglądają dziwnie o tej porze roku – zakpiła – Robię kanapki. Chcesz?
- Ja mogę zrobić.
- Ty się rozpakuj do końca i podłącz nas do internetu – spojrzała na zegarek – To chcesz jeść, czy nie? Najpóźniej za godzinę powinnam być u rodziców, więc nie mamy czasu na ustalanie dyżurów w kuchni.
- Poproszę. Tylko bez tuńczyka.
- Nie ma sprawy, kupiłam go dla siebie. Pamiętam, że go nie lubisz – roześmiała się – Jak mnie odwieziesz, to wracając, zatankuj – położyła na blacie firmową kartę płatniczą – Babci Heleny Swen z nami nie powiąże, więc te karty są bezpieczne.
Akos spojrzał na nią z uznaniem.
- Zajrzę tu nie wcześniej, niż o czwartej, ale na wszelki wypadek poczekam, aż mnie przywołasz – uśmiechnęła się jednym kącikiem ust – Nie chcę was stresować.
- Bardzo dziękuję... – wyszeptał.
Majka odniosła wrażenie, że chciał jeszcze coś dodać, ale się wycofał. Generalnie był małomówny, a od chwili, gdy został jej ochroniarzem, prawie całkiem umilkł. Czuła jednak, że zaistniała sytuacja ciąży mu bardziej, niż się spodziewała. Miała wyrzuty sumienia, że wybrała go, nie pytając o zgodę, ale w tamtej chwili, zrobiła to instynktownie. Wiedziała, że Greg mimo przysięgi lojalności złożonej jej, pozostałby przede wszystkim lojalny wobec Oskara. Podejrzewała, że z Jeanem mogła mieć podobny problem. Johana trochę się obawiała. Był najbliższym współpracownikiem, a może nawet przyjacielem Oskara. Poza tym zbyt dużo o niej wiedział i nie czułaby się dobrze w jego obecności. Akos był jedynym możliwym wyborem.
- Słuchaj – zagadnęła, odkładając nadgryzioną kanapkę na talerzyk – Czy wy się między sobą przyjaźnicie? Mam na myśli w pełni i nie w pełni Obdarowanych.
- Różnie... - zastanowił się – My między sobą tak, ale w pełni Obdarowani są jakby... ponad nami. Nie muszą... nie musicie się z nami przyjaźnić.
- Ale możemy...? - drążyła.
- Jasne. Ja sam znam taki przypadek. Os... - urwał w pół słowa.
- Aha – szybko sięgnęła po kanapkę. Czyżby miał na myśli Oskara i Johana? Pewnie, że tak. Wepchnęła do ust resztkę chleba i wstała, zabierając ze sobą talerz. Nie chciała, żeby widział jej słabość, a już czuła znajome dławienie w gardle. Zamrugała szybko, ale i tak dwie ciężkie łzy popłynęły jej po policzkach i spadły na brzeg zlewu, mieszając się z kroplami pryskającej wody. Wsparła dłonie o rant blatu i pochyliła głowę. Czemu to tak strasznie boli, załkała w myślach.
- Przepraszam, nie chciałem... - dobiegł ją cichy głos Akosa.
- To nie twoja wina. To ja... - walczyła ze łzami – Nie rozumiem, jak to możliwe, że człowiek zdolny do przyjaźni, do poświęcania się dla innych, do ryzykowania własnym życiem... - urwała, czując, że ucisk w gardle odbiera jej głos. Wzięła głęboki wdech i otarła twarz grzbietem dłoni – Zbierajmy się – rzuciła nieswoim głosem.
Akos wpatrywał się intensywnie w jej plecy, ale kiedy się odwróciła, zwiesił głowę, ukrywając wzrok.
 
---
Idąc po schodach, Majka odczuwała coraz większy ciężar. Nie chciała zrywać kontaktu z rodzicami, ale utrzymanie go nie było łatwe. Na dodatek teraz mieszkała tu także babcia Janina, z którą, delikatnie mówiąc, nie przepadały za sobą.
- Baw się dobrze – mrugnęła do Akosa, kiedy stanęli przed drzwiami mieszkania i nacisnęła dzwonek.
- Do zobaczenia – skinął jej głową.
Odszedł dopiero, kiedy w drzwiach ukazali się rodzice Majki.
- Twój kolega nie wejdzie? - matka Majki wychyliła się na klatkę schodową.
- Jest umówiony z dziewczyną – odparła – Poza tym, i tak nie rozumie ani słowa po polsku.
- Z dziewczyną... - zamrugała szybko i spojrzała na Majkę ze zdziwieniem.
- Nie jest moim chłopakiem, już mówiłam. Mmm, co tak pachnie? - Starała się zmienić temat – Zrobiłaś sos grzybowy? - zajrzała do kuchni – Tato! - ucieszyła się na widok ojca, podkradającego kawałki wędliny pozostałe na drewnianej desce. Podeszła i objęła go mocno za szyję.
- Cieszę się, że jesteś – uśmiechnął się do niej – Głodna?
- Trochę.
Usiedli do stołu, gawędząc na neutralne tematy. Majka cały czas miała wrażenie, że ona tu nie pasuje. Babcia Janina prawie się do niej nie odzywała, posyłając od czasu do czasu ponure spojrzenie, mama gadała, żeby gadać... Tato starał się dowiedzieć jak najwięcej o jej pobycie w Grecji. Wszyscy skrzętnie omijali temat jej niezwykłych zdolności, jak to określiła w rozmowie z nimi Helena.
- Poprosiłam o indywidualny tok studiów – Majka położyła dłoń na przedramieniu ojca – Postanowiłam dzielić czas między was i moją biologiczną rodzinę – wyjaśniła.
- Czy to znaczy, że wrócisz na jakiś czas do domu? - spytała z nadzieją w głosie matka.
- Na razie nie - starała się mówić spokojnie – Ale będę zaglądać do was tak często, jak się da.
- Wolałabym, żebyś jednak wróciła do domu. Jak to wygląda? Mieszkasz z chłopakiem, który w dodatku ma inną dziewczynę. Kim on w ogóle jest? - w głosie matki słychać było irytację.
- Jest kimś w rodzaju ochroniarza – westchnęła – Przecież babcia Helena tłumaczyła ci, że osoby takie jak ja, powinny mieć ochronę.
- Babcia Helena? - najstarsza uczestniczka kolacji nagle się uaktywniła – To ona jest teraz twoją babcią? - zaskrzeczała.
- Ty też jesteś – Bo bardzo ci na tym zależy, dogadywała w myślach Majka – Można mieć dwie babcie, a ja będę miała trzy, albo cztery. Co w tym złego?
- Widzisz? - Babcia Janina zwróciła się do córki, ignorując słowa Majki – Już ją przekabacili, zaświecili w oczy pieniędzmi! Mówiłam ci, że to się źle skończy! Tak to jest, jak się bierze obcego bachora!
- Mamo! - matka Majki aż podniosła głos.
Majka tylko pokręciła głową. W gruncie rzeczy, nie spodziewała się od niej niczego innego.
- Majeczko, babcia tak nie myśli. Po prostu nie wiemy, jak się zachować. Co mamy mówić, jak ktoś nas zapyta, co u Majki? - załamała ręce.
- To, co zwykle. Studiuje, pracuje, wyprowadziła się z domu. Mamo, jestem dorosła. Ludzie mają w tym wieku dzieci...
- No właśnie! A ty nie możesz żyć, jak normalni ludzie? Co to właściwie jest, te twoje niezwykłe zdolności?
- Nie mogę teraz tego wyjaśnić, ale postaram się kiedyś ci pokazać – Zdradzanie istoty Daru osobom nieobdarowanym było karane tak samo surowo, jak złamanie przysięgi. Chyba, że taka osoba należała do rodziny, albo uzyskało się zgodę Mistrza. - Mamo, ja jestem normalna. Po prostu dorosłam...
- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? - spytała dramatycznym tonem – Może przystałaś do jakiejś sekty?
- Grażynko! - ojciec zmarszczył brwi – Wystarczy tego. Chciałbym w spokoju zjeść kolację z rodziną.
Umilkli, zerkając tylko na siebie od czasu do czasu.
Kolacja przeciągnęła się do późna.
- Gdzie będę spała? - spytała Majka, kiedy pomagała sprzątnąć talerze i sztućce. Jej pokój nadal okupowała babcia Janina.
- W gabinecie ojca jest tylko ta nierozkładana kanapa i akwarium hałasuje... – matka rozłożyła ręce – Pościelę ci w salonie.
- Wolę gabinet. - W salonie nie da się zamknąć drzwi, pomyślała.
Układając się do snu, Majka dziękowała w duchu, że nie musi wracać do rodziców na stałe. Podświadomie czuła, że jej miejsce jest gdzie indziej, dalej... Nie wiedziała dokładnie gdzie, ale była pewna, że nie tu!
---
Śnię. Siadam na kanapie i zbieram myśli. Co za ulga! Śnienie jest fantastyczne, nawet jeśli nie można na razie przenieść się w odległe miejsca. Nagle uświadamiam sobie, że gdyby mi to odebrano, to byłabym strasznie, ale to strasznie nieszczęśliwa. Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego Obdarowanym tak zależy na przekazaniu Daru dzieciom. Jeśli Dar zaniknie, to nikt już nie doświadczy tego cudownego uczucia wolności. Tak, wolności! Czym są ich zasady w porównaniu z energią, którą czuję w żyłach? Rozkładam szeroko ręce. Jestem wielka! Przez chwilę rozkoszuję się tym uczuciem. A jak musi czuć się Mistrz, który ma dodatkowo nieograniczoną władzę nad całą tą społecznością? Trzeba być naprawdę silnym, żeby nie ulec pokusie... Opuszczam ręce. To ważne, kto zostanie Mistrzem.
Wyciągam z torby naszyjnik. Jeśli mam zanieść ten kamień do „Minerałów” to muszę go wyjąć z naszyjnika teraz. Otwieram wieczko i po chwili gładki chłodny owal spoczywa w mojej dłoni. Wygląda, jak granit, ale nie jestem w stu procentach przekonana. Oglądałam go tyle razy, że znam prawie na pamięć każdy jego centymetr kwadratowy. Ma w swojej strukturze maleńkie drobinki, takie cyrkonie. Widać je w sztucznym świetle. Ciekawe, jak wyglądałyby w słońcu? Chowam kamień do wewnętrznej kieszonki torebki. Cholera! Medalion nie daje się zatrzasnąć. Coś uszkodziłam? Zaraz, a może on nie chce się zamknąć bez kamienia? Wyciągam go i umieszczam na swoim miejscu. Medalion się zamyka. OK, teraz rozumiem. Wyciągam kamień i chowam go do torebki, a otwarty medalion wsuwam do kosmetyczki. Czuję, że ktoś mnie przywołuje. Przez ułamek sekundy czuję dreszcz emocji... Nie, to Akos. Zerkam na zegarek. Dopiero trzecia. Skupiam się na nim i przenoszę do naszego prowizorycznego mieszkania. Obok Akosa stoi ta śliczna dziewczyna ze zdjęcia.
- Wybacz, ale Manuela nie mogła się doczekać – Akos patrzy na mnie z zakłopotaniem.
- Cieszę się, że będziemy mieć więcej czasu – uśmiecham się do nich – Moja rodzina źle znosi fakt, że mieszkam osobno – żartuję, choć wcale mnie to nie śmieszy – Witaj, Manuelo – podchodzę do dziewczyny. Wiem już, że to ja powinnam odezwać się pierwsza – Bardzo się cieszę, że wreszcie się poznamy. Akos opowiadał o tobie tyle dobrych rzeczy!
- Witaj, pani Marianno – głos jej drży – Naprawdę tak o mnie mówił? - zerka na niego z takim zachwytem i miłością, że aż mnie ściska w gardle.
- Majka. Mów do mnie Majka. Oczywiście, gdybyś chciała mnie przywołać, to jestem Marianna Littenstein, ale zachowaj to dla siebie, proszę. - Wyciągam do niej ręce – naprawdę się cieszę, że mogę cię poznać.
- Ja też! Bardzo – przygląda mi się z zaciekawieniem – Akos mówił, że wychowywała cię rodzina nieobdarowanych. Byłam taka ciekawa, jaka jesteś...
- Manu! - Akos karci ją wzrokiem.
- To tak, jak ja! - ignoruję go – Nie znam żadnej obdarowanej dziewczyny i byłam strasznie ciekawa, jaka ty jesteś i... jak to wygląda z twojej perspektywy – dodaję – No wiesz, zasady, zakazy... - mrugam do niej porozumiewawczo.
Manuela chichocze, a Akos przewraca oczami.
- Wiesz co? - zwracam się do niego – Umieram z pragnienia. Może mógłbyś dać nam trochę soku? Usiądziemy? - zwracam się do Manueli i wskazuję głową kanapę. Dopiero teraz widzę, że nie wyciągnęli pościeli, a może wyciągnęli, tylko już posprzątali? - Opowiesz mi o sobie?
- Co tu opowiadać? - wzdycha – Miałam otrzymać Dar, ale to się nie udało. Rodzina mojego taty, z której pochodziła moja Obdarowana prababcia, prawie się do mnie nie odzywa...
- Nie przejmuj się – macham ręką. Skąd ja to znam? - Ja mam babcię, która mnie nie lubi. Na szczęście to ta przybrana, bo babcia Helena jest OK.
- Och! Helena, córka Rosanny? Ta, która odeszła ze Zgromadzenia? - Orzechowe oczy Manueli robią się okrągłe ze zdumienia - Naprawdę jesteś prawnuczką Rosanny? Masz Dar Wiedzy? - w jej głosie słyszę zachwyt.
To zadziwiające, że dopiero się poznałyśmy, a ona cały czas mówi o Darze! Jest młoda, ładna i ma na sobie fajne ciuchy, a zachowuje się jak pozostali. Czy oni ich klonują?
- Tak, mam go – staram się wykazać chociaż trochę entuzjazmu, żeby jej nie urazić – Masz piękne włosy. Są naturalnie kręcone? - zmieniam temat.
- Tak. Akosowi też się podobają – uśmiecha się, dotykając opadających na ramiona kosmyków.
- Trudno się dziwić – przewracam oczami.
Wchodzi Akos, a my obie gapimy się na niego z uśmiechami od ucha do ucha.
- Co się stało? - jest zdezorientowany.
Chichoczemy. Kurde, jak mi tego brakowało!
- Szczęściarz z ciebie – mrugam do niego, a Manuela się czerwieni.
Akos wygląda na zakłopotanego moimi słowami, ale parzy na swoją dziewczynę takim wzrokiem, że nagle czuję drapanie w gardle.
- Gdybym miała pełny Dar, nie moglibyśmy się spotykać – szepcze cicho Manuela, jakby się chciała wytłumaczyć. Czar pryska.
- Masz coś sto razy cenniejszego – mówię, czując, że łzy napływają mi do oczu – Masz miłość człowieka, którego kochasz. Tego nie zastąpi ci Dar, ani nic innego na świecie... - głos więźnie mi w krtani.
Manuela wygląda na zszokowaną.
- Ale Dar jest najcenniejszym, co możemy otrzymać... - szepcze.
- Kto to wie? - odpowiadam równie cicho i wzdycham ciężko.
- Och, ty płaczesz! Sprawiłam ci przykrość? - pyta z przejęciem – Przepraszam.
- Nie, oczywiście, że nie! Nie ty! - ocieram szybko łzy – Po prostu się wzruszyłam. Kiedy na was patrzę... Jesteście taką ładną parą, taką zakochaną... - Nagle uświadamiam siebie, że ona może czuć się skrępowana tym, że mieszkamy z Akosem pod jednym dachem. - Słuchaj, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że Akos mieszka tutaj ze mną? Po prostu mnie chroni...
- Och! - znów w jej oczach widzę zdumienie. Zerka nerwowo na Akosa.
- Manuela nie przywykła by ktoś z pełnym Darem tłumaczył się przed nami – wyjaśnia mi – Oczywiście, że nie ma nic przeciwko temu. Wie, że mamy umowę, i że kocham tylko ją – ujmuje jej dłoń i całuje delikatnie.
- Na pewno? - zwracam się do niej. Cholera, znowu gafa! Skąd ja mam się tego wszystkiego dowiedzieć? - Wiesz co? Chciałabym, żebyś czasem ze mną porozmawiała. Oczywiście, kiedy masz na to czas i ochotę. Tak mało wiem o waszym życiu. Ja nie należę do Zgromadzenia i babcia Helena też nie, więc nie mam się od kogo dowiedzieć... - Moje źródło informacji odeszło, łkam w myślach. Odeszło, bo je wyrzuciłaś z domu i ze swojego życia, przypomina mi się.
- Ale teraz wrócisz do nas? - Manuela uśmiecha się do mnie promiennie.
- Zobaczymy... Może, jak skończę dwadzieścia jeden lat?
- Ja już skończyłam – Manuela nagle smutnieje i spuszcza wzrok.
- O co chodzi? - nie rozumiem.
- Mówiłem ci, że moja rodzina ma wobec mnie oczekiwania – Akos uprzedza Manuelę w wyjaśnieniach – Chciałem się oświadczyć, ale mój ojciec nie wyraża zgody.
- Jesteś pełnoletni – marszczę brwi – Ty też – zwracam się do Manueli – Skoro się kochacie, to... Wiecie przecież, że jest „furtka”. - Kto wie to lepiej ode mnie?
- Mówiłem o tym Manueli – Akos znów bierze ją za rękę.
- A ty byś tak zrobiła? - Manuela przełyka głośno ślinę i wpatruje się we mnie z napięciem.
- Wierz mi, że gdyby mój ukochany był gotów na takie poświęcenie dla mnie, to nie zawahałabym się ani przez chwilę! - Czuję w piersi ciężar.
Akos patrzy na mnie dziwnie. Mam wrażenie, że pobladł. Ależ on kocha tę dziewczynę. Mam ochotę uściskać ich oboje. O, nie! Znów zbiera mi się na płacz.
- Powinnam wracać – czuję, że potrzebują zostać sami. Zresztą, co im po takiej chlipiącej babie, gderam w myślach. - Jesteś tu zawsze mile widziana. Tu i w Poznaniu - ściskam Manuelę.
Wracam do mieszkania rodziców. Mam jeszcze prawie godzinę, ale chyba się obudzę? Sprawdzam medalion i kamień. Leżą tak, jak je zostawiłam.
---
Majka obudziła się z trudem. Głowa jej ciążyła. Może powinna raczej zapaść w sen? Choć na dwie godziny? Sięgnęła po kamień.
- Kurwa! - zerwała się z łóżka.
Kamień zniknął. Odszukała medalion. Był zamknięty i ciężki, jakby kamień wrócił do jego wnętrza.
- Co do jasnej cholery? - zaklęła, oglądając klejnot ze wszystkich stron.
Ułożyła się na łóżku i przymknęła oczy, ściskając medalion w dłoni.
---
Śnię. Medalion pozwala mi się otworzyć. Oczywiście kamień leży w środku. Jeszcze raz oglądam wszystko dokładnie. Kiedy on wraca? Kiedy pozostawiam go bez opieki, czy kiedy się budzę? Wyjmuję kamień i kładę go na biurku taty. Obok otwarty medalion. Na chwilę przenoszę się do Poznania, do „swojego” pokoju i wracam. Nic się nie zmieniło. Leżą oba tak, jak je zostawiłam. Muszę się obudzić. Sprawdzam na komórce godzinę i czas wschodu słońca. Mam jeszcze prawie czterdzieści minut.
---
Majka otworzyła oczy i natychmiast spojrzała na biurko. Kamień zniknął we wnętrzu medalionu.
- Tu cię mam! - ucieszyła się.
Przymknęła oczy.
---
- I co ja mam z tobą zrobić? - mamroczę do siebie.
Oglądam jeszcze raz medalion i kamień. Jak mam go dać do analizy, kiedy nie mogę go wydobyć do realnego świata? A może zaniosę go do jubilera i każę przepiłować? Nie! Tego nie zrobię. Może Akos coś by podpowiedział, ale wolę mu nie zdradzać swojego pomysłu. Pewnie by zaprotestował, choć wątpię, bo przecież mam pełen Dar, więc mu nie wolno. Przewracam oczami. W każdym razie chcę sobie oszczędzić jego ględzenia. Zresztą ma swoje sprawy na głowie. Poza tym, nie jestem pewna, czy to legalne, a on niestety może być potencjalnym źródłem informacji dla Zgromadzenia. Jak mu każą złożyć przysięgę, to mają mnie na widelcu. Kurde, że też wcześniej o tym nie pomyślałam! Muszę uważać, co mu mówię.
Wracam do medalionu. Czas ucieka, a ja nie wiem, jak to diabelstwo działa! Wyjmuję kamień i obracam go w dłoniach. Przypomina mi kamyki, które układałam na plaży... Podnoszę głowę i wpatruję się w nieruchome rybki w akwarium. Śpią? Z filtra wydobywa się mnóstwo drobnych banieczek powietrza i wędruje ku powierzchni. Ile bym dała za to, żeby tam być? Na tej plaży, w tej turkusowej głębi... Ciekawe, czy moja piramida z kamyków jeszcze tam jest?
Odrywam się od tych myśli. Zamiast się skupić, ja marzę! Chyba kompletnie odebrało mi rozum! Zerkam na zegarek. Niedobrze, dwadzieścia minut! Co zrobić, żeby kamień nie mógł wrócić? Wpatruję się tępo w wodę i nagle mnie olśniewa! O mój Darze, zaczynam cię lubić!

9 komentarzy:

  1. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano dzięki za część!!!. Roksano i co wymyśliła Majka z tym kamieniem?. No wiesz w takim momencie przerwać. Roksano dzisiaj tak króciutko bo już się szykuję do pracy, ale będę śledził bloga w pracy. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Czesc!:)
    Ja aż już lo lekturze,ciekawa jestem co z tym kamieniem,to pewnie tego szuka Swen... Jak by mnie denerwowaly te zakazy i nakazy.

    Czekam niecierpliwie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Bardzo mi się spodobała rozmowa Majki z Manuelą. Ten moment kiedy Majka stwierdza, że miłość osoby którą kochasz jest więcej warta niż jakiś Dar - sama się popłakałam. Roksano, dzisiaj trafiłaś w moje serce jak kardiochirurg =) Wydaje mi się, że Manuela po rozmowie z Majką będzie skłonna do przyjęcia Akosa, za co ten będzie Majce wdzięczny do końca życia. Być może Akos będzie chciał jej się odwdzięczyć - kto wie? hehehehe (robi się ciekawie).
    Co do kamienia, to ja bym włożyła inny "zastępczy" obciążnik do medalionu.
    Zastanawia mnie też, dlaczego Majka tak łatwo się przeniosła do zamku, ogrodu i na Insomnię, a kiedy myślała o wyspie (już drugi raz) to tam się nie pojawiła.
    Ciągle wyczekuję rozdziału o Oskarze - cały czas myślę co on może teraz robić.
    Tak czy inaczej bardzo mi się spodobał dzisiejszy rozdział ale chyba ulubionym zostanie ten o zerwaniu z Mareczkiem ^^
    Pozdrawiam, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Czesc , jestem, czytam na bieżąco. Roksana, Majka ma calkiem rozsadne dylematy, tylko ze o milosc czasem warto powalczyć. I nie ma ludzi idealnych... Pozdrawiam, Inez

    OdpowiedzUsuń
  5. No witam Kochani! Ciebie Inez witam szczególnie ciepło, bo już się martwiłam, ale ten Twój komentarz ma w sobie optymizm, więc chyba się zbierasz ;))) Słowo, ze następny rozdział będzie o Oskarze.
    Kasiu, cierpliwości, ale jesteś bystra, bo to nie przypadek.
    Pozdrawiam, Roksana

    OdpowiedzUsuń
  6. Roksano, uwielbiam te Twoje zagadki i dalej uważam, że jesteś w stanie napisać genialny kryminał =) Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!!!. Oczywiście już po pracy i teraz mam troszkę czasu na przyjemności. Kasiu a weź np. w zaufaj mi powycinaj "momenty" i już nie będzie erotyk tylko kryminalny-romans. Zauważ nawet w tej części nie ma scen erotycznych, a opowiadanie jest naprawdę wciągające. Roksana ma super dialogi, opisy różnego rodzaju. Czytając ma się wrażenie jak by się tam było. Czy tak jak w poprzedniej części rozmowa z Markiem, dialogi i te słownictwo po prostu rewelacja.Powiem Ci , że aż mnie zastanawia co wymyśliła Roksana z tym kamieniem.
      Inez fajnie, że się odezwałaś. Mam nadzieję, że swoje sprawy prywatne jakoś powolutku układasz.
      Pozdrawiam Wszystkich na blogu Wiktor

      Usuń
    2. witaj Wiktorze! Zgadzam się z Tobą. Roksana pisze wspaniale i rzeczywiście gdyby usunąć pewne sceny, byłby to delikatny kryminał. Sądzę jednak, że Roksana powinna spróbować napisać taki prawdziwy, rasowy, nawet gdyby nie miała go publikować.
      To tylko moja opinia i można ją włożyć do kosza.
      W sumie nie ważne do jakiej kategorii przypiszemy opowiadania Roksany, to ja i tak byłam, jestem i będę ich miłośniczką ;-)
      Miłego dnia, Kasia xxx

      Usuń
    3. Witaj Kasiu!!!. Masz rację!!!. Kto już trafił na tego bloga to już zostaje.
      Pozdrawiam Wiktor

      Usuń