Lek

Lek

piątek, 6 listopada 2015

Meteory. Przed świtem 5

Warszawa. Wrzesień 2014.

- Akos! - Majka wsunęła palce we włosy, zacisnęła je i pociągnęła, aż zabolało – Ja chyba zwariuję!
Całe popołudnie spędziła na czytaniu notatek, jakie dostała od Julii, swojej matki. Były to dwa stare zeszyty, zapisane ładnym pochyłym pismem. Należały do Heleny i kiedy zakończyła zajęcia w wakacyjnej szkole dla Obdarowanych, Rosanna powinna je wyrzucić. Jakimś sposobem przetrwały jednak i po latach poniewierki trafiły do Julii, która postanowiła je przechować. Teraz stanowiły bezcenne źródło informacji.
Akos pojawił się w drzwiach sypialni, ale nie wszedł do środka.
- Słuchaj, tu jest napisane, że oprócz Kodeksu jest jeszcze księga z komentarzami, która jest wydawana co pięć lat. To by się zgadzało, bo babcia mówiła, że Mistrz ustala sposób interpretacji niejasnych zasad i one stają się prawem...
- Tak jest – przytaknął
- A czy Rada też ma takie prawo?
- Nie wiem – rozłożył ręce.
Majka westchnęła ciężko.
- A kto w ogóle ustalił, że ma być Rada? W Kodeksie jest mowa tylko o Mistrzu.
- Nie wiedziałem... - zmarszczył brwi – Aż tak dokładnie się nie wczytywałem.
- No, coś ty? Babcia Helena to ma nawet z tego notatki.
- Wiesz, kiedyś chyba uczono dokładniej, albo twoja babcia chodziła na dodatkowe zajęcia. Jeśli uważali, że będzie miała pełen Dar, to uczyła się tak, jak Manuela. W razie czego ją możemy zapytać.
- Może poproszę ją, żeby mi pożyczyła swoje zeszyty? Poza tym, przydałaby się aktualna księga z komentarzami – potarła twarz dłońmi – Moim zdaniem jest w niej sporo nadinterpretacji, ale muszę to jeszcze ogarnąć. Znalazłam na przykład takie prawo, które mówi, że nie wolno utrudniać Obdarowanemu kontaktu ze Zgromadzeniem. Moim zdaniem chodzi o to, że nawet ktoś, kto nie jest członkiem Zgromadzenia może z nim współdziałać i nie można mu tego zabronić, ale zostało to zinterpretowane inaczej. - przewróciła dwie kartki wstecz – Jeśli ktoś utrudnia Obdarowanemu kontakt ze Zgromadzeniem (np. namawia go, wprowadza w błąd, zabrania podległemu mu, bądź innemu Obdarowanemu przystąpienia do Zgromadzenia) podlega karze zawartej w dziale Surowe i Bardzo Surowe, do pozbawienia Daru włącznie.
- Pamiętam – Akos zmarszczył brwi – To prawo zostało ustalone po odłączeniu się Swena. On namówił kilku Obdarowanych II stopnia do odejścia. Niektórym nakłamał, naobiecywał... To wtedy Sir Maksymilian Lowrens tak to zinterpretował.
- Kiedy to było? - spytała z niepokojem. Jeśli dobrze rozumowała, to Helena popełniła dwa razy podobny występek, tylko za drugim razem znacznie poważniejszy. Ukryła przed zgromadzeniem w pełni Obdarowaną. Zataiła też przed nią jej pochodzenie.
- Byłem dzieckiem... - zastanowił się.
- Ale jakim dużym? Byłam już na świecie? - gorączkowała się.
- Nie. Na pewno nie.
Majka jęknęła. W takim razie prawo obowiązywało, kiedy babcia i mama ją oddały przybranym rodzicom i zatarły ślady w papierach. Na co one liczyły? To się musiało wydać! Zaraz, jak to powiedziała babcia? „Miałam nadzieję, że Dar ujawni się później. Tak niewiele brakowało”, przypomniała sobie jej słowa. Czy przystąpienie do Zgromadzenia jako pełnoletnia osoba, coś zmieniało? Na pewno tak!
- Muszę się zobaczyć z babcią Heleną – westchnęła.
---
- Babciu? - materializuję się w „swoim” poznańskim pokoju. Wolę to, niż salon. Tam mogłabym się natknąć na Monikę, a ona nie ma pojęcia o istnieniu Daru.
- Majka! Nie spodziewałam się ciebie. Coś się stało?- babcia Helena jak zwykle wyciąga do mnie ręce i przytula. Uwielbiam to. Czuję się przez chwilę, jak mała dziewczynka.
- Mam parę pytań – zaczynam, kiedy mnie puszcza – Dlaczego tak ci zależało na tym, żeby mój Dar ujawnił się, kiedy będę pełnoletnia? Czy to ma coś wspólnego z moim przystąpieniem, a właściwie nieprzystąpieniem do Zgromadzenia?
- Dlatego, że wtedy nie musisz mieć żadnego opiekuna. Generalnie Zgromadzeniem zarządzają w pełni Obdarowani. Tylko oni mogą brać udział w zebraniach, na których podejmowane są decyzje, niepełnoletni też...
- Mimo że podlegają władzy rodziny? - wpadam jej w słowo – Zaraz, przecież władzę w rodzinie ma ten z najwyższym Darem. Kiedy skończę dwadzieścia jeden lat, to ja zostanę głową naszej rodziny.
- Dokładnie! Maksymilian Lowrens co prawda nadal byłby twoim Mistrzem, ale nie opiekunem. Nie miałby nad tobą władzy absolutnej.
- To duża różnica? - pytam.
- Mogłabyś bezkarnie odmówić złożenia przysięgi, chyba, że Mistrz przekona Radę, ale to dziesięciu ludzi... – zawiesza głos.
- No, dobrze. Teraz rozumiem - kiwam głową – A teraz druga sprawa. Wiesz, że podlegasz karze i to surowej? Tym razem Mistrz nie będzie chciał nagiąć zasad.
- Oczywiście, że wiem – wzrusza ramionami z lekceważeniem , ale mnie nie nabierze. Jest spięta – Młody Lowrens mi to nawet zapowiedział. Zastanawiam się tylko, na co czekają? - głośno myśli. Nagle wbija we mnie wzrok – Maju, jeśli ci zaproponują układ, ty w zamian za rezygnację z mojej kary, to się nie zgadzaj! Zrozumiałaś? - potrząsa mną – Przyrzeknij, że się nie zgodzisz.
- Babciu, ty wiesz, co to są surowe kary? Ja nie śniłam przez dwa tygodnie i miałam świadomość, że w każdej chwili mogę, a mimo to, jak spróbowałam, to odżyłam! Jak Obdarowanemu zabroni się korzystania z Daru, to jest... - szukam odpowiednich słów – To jest straszne! Dopiero, kiedy możemy śnić, czujemy się naprawdę wolni! Czujemy, że żyjemy!
- Już cię zarazili tym szaleństwem? Ty też uważasz, że Dar jest nadrzędnym dobrem? - pyta, jakby trochę z wyrzutem.
- Nie. Wcale tak nie uważam i nie podobają mi się niektóre zasady, a już całkiem mi się nie podoba, że Mistrz może je sobie interpretować wedle swojego uznania. To nie do przyjęcia! - wydymam usta – Zastanawiam się tylko, co by było, gdyby Mistrzem został ten Raul Gonzaga?
- Cofnęliby się do średniowiecza – mówi z pogardą – Ale co nas to obchodzi? - Przygląda mi się podejrzliwie – Ty chyba nie chcesz do nich przystać?!
- Na razie, na pewno nie! - prycham. Muszę jednak przyznać, że Dar coraz bardziej mnie fascynuje. Coraz częściej mam też nieprzyjemne uczucie, że marnuję swoje możliwości. Oskar tak pięknie mówił o tym, czego dokonałam i czego jeszcze mogłabym dokonać z moim Darem, a tymczasem siedzę w wynajętym mieszkaniu i przeglądam stare notatki. Gdybym mogła zajrzeć do tej biblioteki w zamku...
- Maju, przyrzeknij mi – babcia zagląda mi w oczy.
- Nie obawiaj się. Na pewno tego nie zrobię, nie pytając cię o zgodę. W końcu do listopada jesteś głową rodziny – mrugam do niej, a ona oddycha z ulgą.
---
Majka otworzyła oczy. Coraz lepiej, pomyślała. Wyglądało na to, że gdyby zdecydowała się przystąpić do Zgromadzenia, nawet po uzyskaniu pełnoletności, zrobiłaby babci nie lada przykrość.
- Kurde! - mruknęła, widząc, że dochodzi druga trzydzieści. Trochę się zasiedziała. - Jestem. Możesz znikać – powiedziała do Akosa, obserwującego coś przez okno.
- Dzięki. Nie będzie mnie najwyżej godzinę, no, może półtorej. Nic się nie dzieje – opuścił roletę i położył się na kanapie, naciągając na siebie koc.
Majka wycofała się do łazienki, żeby mu nie przeszkadzać. Stojąc pod prysznicem, obserwowała strużki wody płynące po szybie. Małe strumyki łączyły się w większe, by na końcu zmieszać się w brodziku z wodą z prysznica i tą, która spływała z jej ciała. Nabrała na dłoń odrobinę płynu i zaczęła leniwie masować skórę i obolałe mięśnie. Jednak ten ból nie miał nic wspólnego z tym, który odczuwała po nocach spędzonych z Oskarem. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo za tym tęskniła. Teraz była zmęczona i spięta. Od chwili, gdy opuściła Insomnię, stres właściwie jej nie opuszczał. Zupełnie, jakby wzięła na barki ciężar, który ją przytłaczał.
- Chciałaś samodzielności i odpowiedzialności, to ją masz – powiedziała do siebie.
Najgorsze było to, że nie miała punktu odniesienia. Łatwo było nauczyć się zasad, ale zastosowanie ich w praktyce wymagało wysiłku. Jeszce trudniej musiało być przy ich łamaniu, pomyślała. Nie wyobrażała sobie, jak Obdarowani mogliby spełniać swoje obowiązki, bez naruszania prywatności, czy sprytnego omijania nakazu prawdomówności. Oskarowi było łatwiej. Wychowano go „na mistrza”, pomyślała z goryczą. A jeśli nie zostanie Mistrzem? Jeśli wygra ten drugi?
- Należy mu się! – fuknęła, zakręcając wodę. Wiedziała jednak, że niezależnie od tego, jak bardzo ją zranił, nie życzyła mu przegranej. Przypomniała sobie wyraz jego twarzy, kiedy dowiedział się o naginaniu zasad przez Mistrza. To musiał być dla niego szok, a w każdym razie nie było to przyjemne. Dziadek nie był z nim szczery, tak jak on z nią. Wiedziała, jak musiał się poczuć. Może powinni porozmawiać? Może, gdyby ochłonęli... wyjaśnili sobie... Otuliła się szczelniej ręcznikiem – Ale ty jesteś taki sam jak on! - wyrzuciła to z siebie, jak obelgę.
Zrobiło jej się zimno. Zamiast piżamy, założyła świeże ubranie. Przemknęła do sypialni i wyjrzała przez okno. Na parkingu stała wypożyczona przez Akosa toyota. Wybrał doskonale nijaki samochód.
- Cholera! - nagle uświadomiła sobie, że jadąc rano na uczelnię wsunęła pod siedzenie kosmetyczkę, w której spoczywał ciężki medalion.
Mogłaby zejść na dół i po prostu go wyjąć, ale w mieszkaniu panowało takie przyjemne ciepło, a na dworze... Przykleiła nos do szyby. Wiatr zerwał z drzew pęk pożółkłych liści, zakręcił nimi i cisnął o betonową ściankę śmietnika. Poza tym perspektywa przemykania się po odludnym parkingu o trzeciej nad ranem wcale jej się nie uśmiechała. Zajrzała cicho do Akosa. Spał spokojnie, oddychając miarowo. Wracając do swojej sypialni sprawdziła, czy drzwi są zamknięte. Na wszelki wypadek podparła jeszcze klamkę krzesłem. Ułożyła się na łóżku i nakryła kocem, jak Akos.
---
Uwielbiam ten stan! Czuję wypełniającą mnie energię, a jednocześnie jestem tak lekka. Skupiam się na samochodzie i po chwili siedzę w jego wnętrzu. Wyciągam medalion i zakładam na szyję, wsuwając go pod bluzkę. Jest zimny, ale stopniowo ogrzewa się moim ciepłem, a może po prostu ja przestaję go czuć?Muszę o tym poczytać! Im więcej czytam, tym bardziej mnie to wciąga i fascynuje. Posiadanie Daru jest naprawdę super! Szkoda tylko, że to „transakcja wiązana”. Zastanawiam się, czy jak nie przystanę do Zgromadzenia, to będą mi chcieli odebrać Dar? Mogą? Swenowi nie odebrali... Może nie mogli? Ale w „karach” istnieje coś takiego.
- Och Oskar! - wzdycham. Miałam się uczyć u lady Margaret, ale teraz, to raczej niewykonalne.
Ja chyba zwariowałam! Czy ja właśnie zaczęłam żałować, że się rozstaliśmy?
Wracam do mieszkania. Panuje spokój. Budzić się, czy nie? Z sąsiedniego mieszkania dobiega jakaś muzyka. O tej godzinie? Zerkam na zegarek. Trzecia piętnaście...
„Do you really want to hurt me?
Do you really want to make me cry?”
- Tak, naprawdę chciałam cię zranić – szepczę – Chciałam, żebyś poczuł, jak bardzo ty zraniłeś mnie. - Coś się we mnie zacina. Moje serce twardnieje, czuję to. - Udowodnię ci, że jestem naprawdę silna – mówię do swojego odbicia, wygrażając mu pięścią. Jakie były współrzędne tej cholernej wyspy?
Próbuję się skupić. Zawsze udawało mi się przywołać z pamięci obrazy, które już widziałam. To kwestia czasu i treningu... Że też nie mógł mi po prostu podać nazwy! Współrzędne...Mam! Teraz tylko się przenieść. Mgła... szybuję... Z obłoków wyłania się rajska wyspa. Udało mi się! Nagle zdaję sobie sprawę, że lecę, a właściwie... spadam! Wyspa przybliża się do mnie w zastraszającym tempie.
- O kurde! O kurde! Co ja mam robić?! Co robić?!
Nagle uświadamiam sobie, że przecież ja śnię! Mogę latać. Lecieliśmy tu... Chwytam się tej myśli i wszystko zwalnia. Co prawda nie lecę, ale też nie spadam. Szybuję w dół, kierując się nad wodę. Zetknięcie z jej powierzchnią przypomina upadek na beton, ale po chwili wpadam w toń, która amortyzuje mój upadek. Z Oskarem to było łatwiejsze, przemyka mi przez myśl.
- Z nim wszystko mogło być łatwiejsze – prycham ze złością, wypluwając słoną wodę. A miałam być twarda i silna.
Kilka ruchów ramionami i jestem na płyciźnie. Wychodzę z wody. Dobrze, że nie zabrałam ze sobą komórki, bo pewnie nie przeżyłaby tej kąpieli. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział... Rozgadam się trwożliwie dookoła. Nawet mi nie przyszło do głowy, żeby się upewnić, czy jestem tu sama. Ale ze mnie idiotka, besztam samą siebie. Gdzieś w oddali widzę samotny głaz, albo skałkę sterczącą ponad poziom piasku. Idę w tamtym kierunku.
- Czego ja tu szukam? - zatrzymuję się gwałtownie i nagle dopada mnie straszna myśl, że nie ma dla nas nadziei, że do tej pory się łudziłam, podświadomie czekałam, ale to nie ma sensu. On też to zrozumiał. Ja nie chciałam tamtego świata z jego zasadami, a przecież on jest jego kwintesencją! Mam nadzieję, że zostanie tym Mistrzem, skoro tak wiele to dla niego znaczy.
Z mojej piersi wyrywa się szloch. Płaczę i płaczę... Już sama nie wiem, czy ten słony smak, to morska woda czy moje łzy? Dopiero po długich minutach udaje mi się opanować. Na pisku leżą kamyki, takie same jak te, które układałam w piramidkę, kiedy tu byliśmy razem.
- To dla ciebie, Oskar – szepczą i ustawiam małą budowlę – Na pamiątkę, że tak strasznie cię kochałam.
Muszę wracać . Akos wpadnie w panikę, jak się obudzi.

12 komentarzy:

  1. Witam ;) bardzo fajna część choć tylko potwierdziła moje odczucia w stosunku co do Heleny , wszyscy tutaj mówią że maja powinna mieć wybór ale czy Helena go jej daje ? Czy nie decyduje za nią ? myślę że skoro każe jej przysięgać że czegoś nie zrobi to też w jakiś sposób ją ogranicza. Co do Majki to coraz mniej ja rozumiem , kompletnie się pogubiłam i wydaje mi się że ona sama nie wie czego chcę. Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj!!!. Natalio Majka chce Oskara, tylko nie wie że on miał karę. Myśli, że ją zostawił.
      Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
    2. Witajcie!! Wiktorze, Natalio - Majka też nie wie, że może być przydatna dla Oskara do osiągnięcia pozycji Mistrza. No chyba jej tego nie powiedział?

      Roksano, zastanawia mnie co z tym akwarium i kamieniami?
      Mam jakieś złe przeczucia co do sytuacji Majki. Tak szczegółowo opisałaś zabezpieczenia jakie podjęli Akos i Majka - mam wrażenie, że jakiś potwór wyskoczy im z szafy. Albo co gorsze, Majka przed powrotem zorientuje się, że nie jest sama na wyspie. Pewnie panikuję ale to mi właśnie przyszło do głowy.
      Zgodzę się z Natalią - Helena wywiera presje na Majce. Nie widzi tego, że Majka być może chciałaby przystąpić do Zgromadzenia,
      a być może Helena nie chce tego widzieć?
      Właściwie to cała sytuacja staje się bardzo skomplikowana ale to dobrze. Jest nad czym myśleć.
      Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx

      Usuń
  2. Witajcie!!!. Roksano już przeczytałem o Swenie. To pamiętałem, że ojciec Oskara zapadł w śpiączkę po ataku Swena. Ale to mógł też być przypadek, żę tak się stało i doszło do śpiączki. Może Swen chciał tylko informacji. Oczywiście to są tylko takie moje domysły.
    Dziewczyny zastanawia mnie jak można zabrać dar?. Roksana w tym rozdziale bodajże 3 razy o tym wspomina. Pozdrawiam Was Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak można zabrać dar? Ja to sobie wyobraziłam tak, że Obdarowany jest poddawany silnym emocjom np. gniew, strach. Następnie pojawiająca się płynna energia jest zabierana przez Mistrza i przekazywana innej osobie.Głupie - wiem. hahaha.. Science Fiction na resorach - dobrze, że to Roksana będzie o wszystkim decydować.
      Pozdrawiam, Kasia xxx

      Usuń
    2. Cos za dużo tych przypadków jesli idzie o Swena nie sądzisz Wiktorze? Jego okrucieństwo do swoich poddanych to tez przypadek ? Nie można kazdej rzeczy zwalać na przypadek . Jezeli ja popełnię jakieś przestępstwo to to nie bd przypadek tylko moje własne działanie i tak samo jesli idzie o Swena . Nie można wszystkiego w zyciu zwalać na przypadek bo wychodzi na to ze to nie my rządzimy swoim życiem a przypadek a ja się z tym nie zgodzę . Natalia

      Usuń
  3. Witajcie kochani, Zacznę od tego, ze strasznie mi się spodobał pomysł, jak zabrać Dar. Ja, co prawda mam własną wersję (Z wiadomych względów nie powiem jaką), ale chętnie poznam Wasze pomysły. Co do potwora, który może wyskoczyć... Kasiu, jutro się okaże. Natalio, trafna uwaga. Majka się pogubiła. Nie wie, gdzie jest jej dom, rodzina, świat... Skąd ma wiedzieć, czego chce? To jej pierwsza miłość, a ona ma swoje prawa i "bezprawia" ;))) Wiktorze, a co Ty tak bronisz tego Swena? Ja tu ze skóry wyłażę, żeby pokazać, jaki jest straszny, a Ty się wcale go nie boisz! ;P
    Właśnie usiadłam do pisania. Pozdrawiam, Roksana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Roksano Wiktor się bawi w adwokata diabła ;) Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda potwora znajdzie swojego amatora? (Wiktorze nie obrażaj się, proszę. Taki niewinny żarcik.)

      ~Kasia xxx

      Usuń
    2. Witajcie kochane dziewczyny!!!. bo w tym towarzystwie tym złym to jestem ja. Bo przecież jestem facetem hihihi.
      Roksano bo ja zawsze bronię słabszych i pokrzywdzonych. Co wiemy o synu mistrza. Zasadniczo to nic tylko tyle, że jest synem mistrza i jest " Yoy i cool" "chyba tak to się pisze). A Swen w momencje jak się się urodził to już był zły, bo jego dziadek czy ojciec( skleroza, nie pamiętam) spiskował z Niemcami. Ja mam tylko takie pytanie a kto zaczął?. Ten taki szanowany mógł np. sprowokować go. bo przecież on i tak będzie niewinny.Bo znam tyle przypadków z życia, że ten winny nie zawsze nim jest. Roksano bardzo mi miło, że dołączyłaś do naszej dyskusji. Czy taki czy inny ma się punkt widzenia, ale jest fajnie!!!!!
      Natalio chodziłaś do szkoły i co tam np. ciekawego zaobserwowałaś. Czy te dzieci z dobrych domów to zawsze są dobre?. Nawet jak z kogoś się wyśmiewają lub dokuczają to i tak są święci bo są z dobrych domów. Ja mieszkam przy szkole i też troszkę obserwuję zachowania młodzieży. Ci z dobrych domów często albo "dilują" lub palą zioło. Jak wiozę syna na pociąg i widzę delikwenta jak wysiada z "wypasionej fury" mamy, a później widzę jak pali zioło. Jestem może starszy, ale wiem jak palą zioło z "lufki". Syn jak zaczął chodzić do szkoły to też musiałem się nauczyć jak rozpoznać narkotyki i po ich zażyciu ( dobrze, że moja wiedza się w przypadku syna się nie przydała).
      Roksano, dziewczyny i co o tym myślicie.
      Pozdrawiam serdecznie Wiktor

      Usuń
  5. Witaj Kasiu!!!. Kasiu sory nie widziałem tego komentarza bo widocznie pisałem swój
    Kasiu znam to powiedzenie. W żadnym wypadku się nie obrażam.Bardzo mi jest z tego powodu miło, że mogę z Wami tu na blogu pogadać Jestem typem żartownisia i gaduły, też często żartuję i niejednokrotnie z siebie. A tak po za tym to lubię słuchać młodzieży uczę się też od was, poznaję wasz punkt widzenia.
    Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiktorze , wcale nie mówię że ci z tak zwanych dobrych domów sa super i wgl nietykalni, ale uwierz mi że nie zawsze , wszystko zależy od wychowania. Jestem studentką prawa więc zachowanie Swena z racji swojego przyszłego zawodu będę potępiac . Prawo to prawo i trzeba ssie do niego stosować, a swen no tak trochę z tym na bakier. I jakoś nie wygląda mi on na ofiarę, raczej na kata. Wracając do dzieci z dobrych domów to znam tez z autopsji jak dzieci z "patologicznych" domów gdzie był alkohol albo brak pieniędzy znęcali się nad osobami które miały lepiej dlatego że tamtym dzieciom się powodziło mieli kochających rodziców i pieniądze, uważasz że mieli prawo tak postępować tylko dlatego że byli biedni? Nic nie usprawiedliwia okrucieństwa Wiktorze i nie ma tu znaczenia pochodzenie czy krzywda wyrządzona w przeszłości , okrucieństwo to okrucieństwo i nie ma co przypisywać temu jakichś ideologii i usprawiedliwiać takiego zachowania. Natalia

    OdpowiedzUsuń