Warszawa.
Wrzesień 2014.
-
Akos! - Majka wsunęła palce we włosy, zacisnęła je i pociągnęła,
aż zabolało – Ja chyba zwariuję!
Całe
popołudnie spędziła na czytaniu notatek, jakie dostała od Julii,
swojej matki. Były to dwa stare zeszyty, zapisane ładnym pochyłym
pismem. Należały do Heleny i kiedy zakończyła zajęcia w
wakacyjnej szkole dla Obdarowanych, Rosanna powinna je wyrzucić.
Jakimś sposobem przetrwały jednak i po latach poniewierki trafiły
do Julii, która postanowiła je przechować. Teraz stanowiły
bezcenne źródło informacji.
Akos
pojawił się w drzwiach sypialni, ale nie wszedł do środka.
-
Słuchaj, tu jest napisane, że oprócz Kodeksu jest jeszcze
księga z komentarzami, która jest wydawana co pięć lat. To
by się zgadzało, bo babcia mówiła, że Mistrz ustala sposób
interpretacji niejasnych zasad i one stają się prawem...
-
Tak jest – przytaknął
-
A czy Rada też ma takie prawo?
-
Nie wiem – rozłożył ręce.
Majka
westchnęła ciężko.
-
A kto w ogóle ustalił, że ma być Rada? W Kodeksie jest mowa
tylko o Mistrzu.
-
Nie wiedziałem... - zmarszczył brwi – Aż tak dokładnie się nie
wczytywałem.
-
No, coś ty? Babcia Helena to ma nawet z tego notatki.
-
Wiesz, kiedyś chyba uczono dokładniej, albo twoja babcia chodziła
na dodatkowe zajęcia. Jeśli uważali, że będzie miała pełen
Dar, to uczyła się tak, jak Manuela. W razie czego ją możemy
zapytać.
-
Może poproszę ją, żeby mi pożyczyła swoje zeszyty? Poza tym,
przydałaby się aktualna księga z komentarzami – potarła twarz
dłońmi – Moim zdaniem jest w niej sporo nadinterpretacji, ale
muszę to jeszcze ogarnąć. Znalazłam na przykład takie prawo,
które mówi, że nie wolno utrudniać Obdarowanemu
kontaktu ze Zgromadzeniem. Moim zdaniem chodzi o to, że nawet ktoś,
kto nie jest członkiem Zgromadzenia może z nim współdziałać
i nie można mu tego zabronić, ale zostało to zinterpretowane
inaczej. - przewróciła dwie kartki wstecz – Jeśli ktoś
utrudnia Obdarowanemu kontakt ze Zgromadzeniem (np. namawia go,
wprowadza w błąd, zabrania podległemu mu, bądź innemu
Obdarowanemu przystąpienia do Zgromadzenia) podlega karze zawartej w
dziale Surowe i Bardzo Surowe, do pozbawienia Daru włącznie.
-
Pamiętam – Akos zmarszczył brwi – To prawo zostało ustalone po
odłączeniu się Swena. On namówił kilku Obdarowanych II
stopnia do odejścia. Niektórym nakłamał, naobiecywał... To
wtedy Sir Maksymilian Lowrens tak to zinterpretował.
-
Kiedy to było? - spytała z niepokojem. Jeśli dobrze rozumowała,
to Helena popełniła dwa razy podobny występek, tylko za drugim
razem znacznie poważniejszy. Ukryła przed zgromadzeniem w pełni
Obdarowaną. Zataiła też przed nią jej pochodzenie.
-
Byłem dzieckiem... - zastanowił się.
-
Ale jakim dużym? Byłam już na świecie? - gorączkowała się.
-
Nie. Na pewno nie.
Majka
jęknęła. W takim razie prawo obowiązywało, kiedy babcia i mama
ją oddały przybranym rodzicom i zatarły ślady w papierach. Na co
one liczyły? To się musiało wydać! Zaraz, jak to powiedziała
babcia? „Miałam nadzieję, że Dar ujawni się później.
Tak niewiele brakowało”, przypomniała sobie jej słowa. Czy
przystąpienie do Zgromadzenia jako pełnoletnia osoba, coś
zmieniało? Na pewno tak!
-
Muszę się zobaczyć z babcią Heleną – westchnęła.
---
-
Babciu? - materializuję się w „swoim” poznańskim pokoju. Wolę
to, niż salon. Tam mogłabym się natknąć na Monikę, a ona nie ma
pojęcia o istnieniu Daru.
-
Majka! Nie spodziewałam się ciebie. Coś się stało?- babcia
Helena jak zwykle wyciąga do mnie ręce i przytula. Uwielbiam to.
Czuję się przez chwilę, jak mała dziewczynka.
-
Mam parę pytań – zaczynam, kiedy mnie puszcza – Dlaczego tak ci
zależało na tym, żeby mój Dar ujawnił się, kiedy będę
pełnoletnia? Czy to ma coś wspólnego z moim przystąpieniem,
a właściwie nieprzystąpieniem do Zgromadzenia?
-
Dlatego, że wtedy nie musisz mieć żadnego opiekuna. Generalnie
Zgromadzeniem zarządzają w pełni Obdarowani. Tylko oni mogą brać
udział w zebraniach, na których podejmowane są decyzje,
niepełnoletni też...
-
Mimo że podlegają władzy rodziny? - wpadam jej w słowo – Zaraz,
przecież władzę w rodzinie ma ten z najwyższym Darem. Kiedy
skończę dwadzieścia jeden lat, to ja zostanę głową naszej
rodziny.
-
Dokładnie! Maksymilian Lowrens co prawda nadal byłby twoim
Mistrzem, ale nie opiekunem. Nie miałby nad tobą władzy
absolutnej.
-
To duża różnica? - pytam.
-
Mogłabyś bezkarnie odmówić złożenia przysięgi, chyba, że
Mistrz przekona Radę, ale to dziesięciu ludzi... – zawiesza głos.
-
No, dobrze. Teraz rozumiem - kiwam głową – A teraz druga sprawa.
Wiesz, że podlegasz karze i to surowej? Tym razem Mistrz nie będzie
chciał nagiąć zasad.
-
Oczywiście, że wiem – wzrusza ramionami z lekceważeniem , ale
mnie nie nabierze. Jest spięta – Młody Lowrens mi to nawet
zapowiedział. Zastanawiam się tylko, na co czekają? - głośno
myśli. Nagle wbija we mnie wzrok – Maju, jeśli ci zaproponują
układ, ty w zamian za rezygnację z mojej kary, to się nie zgadzaj!
Zrozumiałaś? - potrząsa mną – Przyrzeknij, że się nie
zgodzisz.
-
Babciu, ty wiesz, co to są surowe kary? Ja nie śniłam przez dwa
tygodnie i miałam świadomość, że w każdej chwili mogę, a mimo
to, jak spróbowałam, to odżyłam! Jak Obdarowanemu zabroni
się korzystania z Daru, to jest... - szukam odpowiednich słów
– To jest straszne! Dopiero, kiedy możemy śnić, czujemy się
naprawdę wolni! Czujemy, że żyjemy!
-
Już cię zarazili tym szaleństwem? Ty też uważasz, że Dar jest
nadrzędnym dobrem? - pyta, jakby trochę z wyrzutem.
-
Nie. Wcale tak nie uważam i nie podobają mi się niektóre
zasady, a już całkiem mi się nie podoba, że Mistrz może je sobie
interpretować wedle swojego uznania. To nie do przyjęcia! - wydymam
usta – Zastanawiam się tylko, co by było, gdyby Mistrzem został
ten Raul Gonzaga?
-
Cofnęliby się do średniowiecza – mówi z pogardą – Ale
co nas to obchodzi? - Przygląda mi się podejrzliwie – Ty chyba
nie chcesz do nich przystać?!
-
Na razie, na pewno nie! - prycham. Muszę jednak przyznać, że Dar
coraz bardziej mnie fascynuje. Coraz częściej mam też nieprzyjemne
uczucie, że marnuję swoje możliwości. Oskar tak pięknie mówił
o tym, czego dokonałam i czego jeszcze mogłabym dokonać z moim
Darem, a tymczasem siedzę w wynajętym mieszkaniu i przeglądam
stare notatki. Gdybym mogła zajrzeć do tej biblioteki w zamku...
-
Maju, przyrzeknij mi – babcia zagląda mi w oczy.
-
Nie obawiaj się. Na pewno tego
nie zrobię, nie pytając cię o zgodę. W końcu
do listopada jesteś głową rodziny – mrugam do niej, a ona
oddycha z ulgą.
---
Majka
otworzyła oczy. Coraz lepiej, pomyślała. Wyglądało na to, że
gdyby zdecydowała się przystąpić do Zgromadzenia, nawet po
uzyskaniu pełnoletności, zrobiłaby babci nie lada przykrość.
-
Kurde! - mruknęła, widząc, że dochodzi druga trzydzieści. Trochę
się zasiedziała. - Jestem. Możesz znikać – powiedziała do
Akosa, obserwującego coś przez okno.
-
Dzięki. Nie będzie mnie najwyżej godzinę, no, może półtorej.
Nic się nie dzieje – opuścił roletę i położył się na
kanapie, naciągając na siebie koc.
Majka
wycofała się do łazienki, żeby mu nie przeszkadzać. Stojąc pod
prysznicem, obserwowała strużki wody płynące po szybie. Małe
strumyki łączyły się w większe, by na końcu zmieszać się w
brodziku z wodą z prysznica i tą, która spływała z jej
ciała. Nabrała na dłoń odrobinę płynu i zaczęła leniwie
masować skórę i obolałe mięśnie. Jednak
ten ból nie miał nic wspólnego z tym, który
odczuwała po nocach spędzonych z Oskarem.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo za tym tęskniła.
Teraz była zmęczona i spięta.
Od chwili, gdy opuściła Insomnię, stres
właściwie jej nie opuszczał. Zupełnie, jakby wzięła na barki
ciężar, który ją przytłaczał.
-
Chciałaś samodzielności i odpowiedzialności, to ją masz –
powiedziała do siebie.
Najgorsze
było to, że nie miała punktu odniesienia. Łatwo było nauczyć
się zasad, ale zastosowanie ich w praktyce wymagało wysiłku.
Jeszce trudniej musiało być przy ich łamaniu, pomyślała. Nie
wyobrażała sobie, jak Obdarowani mogliby spełniać swoje
obowiązki, bez naruszania prywatności, czy sprytnego omijania
nakazu prawdomówności. Oskarowi było łatwiej. Wychowano go
„na mistrza”, pomyślała z goryczą. A jeśli nie zostanie
Mistrzem? Jeśli wygra ten drugi?
-
Należy mu się! – fuknęła, zakręcając wodę. Wiedziała
jednak, że niezależnie od tego, jak bardzo ją zranił, nie życzyła
mu przegranej. Przypomniała sobie wyraz jego twarzy, kiedy
dowiedział się o naginaniu zasad przez Mistrza. To musiał być dla
niego szok, a w każdym razie nie było to przyjemne. Dziadek nie był
z nim szczery, tak jak on z nią. Wiedziała, jak musiał się
poczuć. Może powinni porozmawiać? Może, gdyby ochłonęli...
wyjaśnili sobie... Otuliła się szczelniej ręcznikiem – Ale ty
jesteś taki sam jak on! - wyrzuciła to z siebie, jak obelgę.
Zrobiło
jej się zimno. Zamiast piżamy, założyła świeże ubranie.
Przemknęła do sypialni i wyjrzała przez okno. Na parkingu stała
wypożyczona przez Akosa toyota. Wybrał doskonale nijaki samochód.
-
Cholera! - nagle uświadomiła sobie, że jadąc rano na uczelnię
wsunęła pod siedzenie kosmetyczkę, w której spoczywał
ciężki medalion.
Mogłaby
zejść na dół i po prostu go wyjąć, ale w mieszkaniu
panowało takie przyjemne ciepło, a na dworze... Przykleiła nos do
szyby. Wiatr zerwał z drzew pęk pożółkłych liści,
zakręcił nimi i cisnął o betonową ściankę śmietnika. Poza tym
perspektywa przemykania się po odludnym parkingu o trzeciej nad
ranem wcale jej się nie uśmiechała. Zajrzała cicho do Akosa. Spał
spokojnie, oddychając miarowo. Wracając do swojej sypialni
sprawdziła, czy drzwi są zamknięte. Na wszelki wypadek podparła
jeszcze klamkę krzesłem. Ułożyła się na łóżku i
nakryła kocem, jak Akos.
---
Uwielbiam
ten stan! Czuję wypełniającą mnie energię, a jednocześnie
jestem tak lekka. Skupiam się na samochodzie i po chwili siedzę w
jego wnętrzu. Wyciągam medalion i zakładam na szyję, wsuwając
go pod bluzkę. Jest zimny, ale stopniowo ogrzewa się moim ciepłem,
a może po prostu ja przestaję go czuć?Muszę o tym poczytać! Im
więcej czytam, tym bardziej mnie to wciąga i fascynuje. Posiadanie
Daru jest naprawdę super! Szkoda tylko, że to „transakcja
wiązana”. Zastanawiam się, czy jak nie przystanę do
Zgromadzenia, to będą mi chcieli odebrać Dar? Mogą? Swenowi nie
odebrali... Może nie mogli? Ale w „karach” istnieje coś
takiego.
-
Och Oskar! - wzdycham. Miałam się uczyć u lady Margaret, ale
teraz, to raczej niewykonalne.
Ja
chyba zwariowałam! Czy ja właśnie zaczęłam żałować, że się
rozstaliśmy?
Wracam
do mieszkania. Panuje spokój. Budzić się, czy nie? Z
sąsiedniego mieszkania dobiega jakaś muzyka. O tej godzinie? Zerkam
na zegarek. Trzecia piętnaście...
„Do
you really want to hurt me?
Do you really
want to make me cry?”
-
Tak, naprawdę chciałam cię zranić – szepczę – Chciałam,
żebyś poczuł, jak bardzo ty zraniłeś mnie. - Coś się we mnie
zacina. Moje serce twardnieje, czuję to. - Udowodnię ci, że jestem
naprawdę silna – mówię do swojego odbicia, wygrażając mu
pięścią. Jakie były współrzędne tej cholernej wyspy?
Próbuję
się skupić. Zawsze udawało mi się przywołać z pamięci obrazy,
które już widziałam. To kwestia czasu i treningu... Że też
nie mógł mi po prostu podać nazwy! Współrzędne...Mam!
Teraz tylko się przenieść. Mgła... szybuję... Z obłoków
wyłania się rajska wyspa. Udało mi się! Nagle zdaję sobie
sprawę, że lecę, a właściwie... spadam! Wyspa przybliża się do
mnie w zastraszającym tempie.
-
O kurde! O kurde! Co ja mam robić?! Co robić?!
Nagle
uświadamiam sobie, że przecież ja śnię! Mogę latać. Lecieliśmy
tu... Chwytam się tej myśli i wszystko zwalnia. Co prawda nie lecę,
ale też nie spadam. Szybuję w dół, kierując się nad wodę.
Zetknięcie z jej powierzchnią przypomina upadek na beton, ale po
chwili wpadam w toń, która amortyzuje mój upadek. Z
Oskarem to było łatwiejsze, przemyka mi przez myśl.
-
Z nim wszystko mogło być łatwiejsze – prycham ze złością,
wypluwając słoną wodę. A miałam być twarda i silna.
Kilka
ruchów ramionami i jestem na płyciźnie. Wychodzę z wody.
Dobrze, że nie zabrałam ze sobą komórki, bo pewnie nie
przeżyłaby tej kąpieli. Mam nadzieję, że nikt tego nie
widział... Rozgadam się trwożliwie dookoła. Nawet mi nie przyszło
do głowy, żeby się upewnić, czy jestem tu sama. Ale ze mnie
idiotka, besztam samą siebie. Gdzieś w oddali widzę samotny głaz,
albo skałkę sterczącą ponad poziom piasku. Idę w tamtym
kierunku.
-
Czego ja tu szukam? - zatrzymuję się gwałtownie i nagle dopada
mnie straszna myśl, że nie ma dla nas nadziei, że do tej pory się
łudziłam, podświadomie czekałam, ale to nie ma sensu. On też to
zrozumiał. Ja nie chciałam tamtego świata z jego zasadami, a
przecież on jest jego kwintesencją! Mam nadzieję, że zostanie tym
Mistrzem, skoro tak wiele to dla niego znaczy.
Z
mojej piersi wyrywa się szloch. Płaczę i płaczę... Już sama nie
wiem, czy ten słony smak, to morska woda czy moje łzy? Dopiero po
długich minutach udaje mi się opanować. Na pisku leżą kamyki,
takie same jak te, które układałam w piramidkę, kiedy tu
byliśmy razem.
-
To dla ciebie, Oskar – szepczą i ustawiam małą budowlę – Na
pamiątkę, że tak strasznie cię kochałam.
Muszę
wracać . Akos wpadnie w panikę, jak się obudzi.
Witam ;) bardzo fajna część choć tylko potwierdziła moje odczucia w stosunku co do Heleny , wszyscy tutaj mówią że maja powinna mieć wybór ale czy Helena go jej daje ? Czy nie decyduje za nią ? myślę że skoro każe jej przysięgać że czegoś nie zrobi to też w jakiś sposób ją ogranicza. Co do Majki to coraz mniej ja rozumiem , kompletnie się pogubiłam i wydaje mi się że ona sama nie wie czego chcę. Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj!!!. Natalio Majka chce Oskara, tylko nie wie że on miał karę. Myśli, że ją zostawił.
UsuńPozdrawiam Wiktor
Witajcie!! Wiktorze, Natalio - Majka też nie wie, że może być przydatna dla Oskara do osiągnięcia pozycji Mistrza. No chyba jej tego nie powiedział?
UsuńRoksano, zastanawia mnie co z tym akwarium i kamieniami?
Mam jakieś złe przeczucia co do sytuacji Majki. Tak szczegółowo opisałaś zabezpieczenia jakie podjęli Akos i Majka - mam wrażenie, że jakiś potwór wyskoczy im z szafy. Albo co gorsze, Majka przed powrotem zorientuje się, że nie jest sama na wyspie. Pewnie panikuję ale to mi właśnie przyszło do głowy.
Zgodzę się z Natalią - Helena wywiera presje na Majce. Nie widzi tego, że Majka być może chciałaby przystąpić do Zgromadzenia,
a być może Helena nie chce tego widzieć?
Właściwie to cała sytuacja staje się bardzo skomplikowana ale to dobrze. Jest nad czym myśleć.
Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
Witajcie!!!. Roksano już przeczytałem o Swenie. To pamiętałem, że ojciec Oskara zapadł w śpiączkę po ataku Swena. Ale to mógł też być przypadek, żę tak się stało i doszło do śpiączki. Może Swen chciał tylko informacji. Oczywiście to są tylko takie moje domysły.
OdpowiedzUsuńDziewczyny zastanawia mnie jak można zabrać dar?. Roksana w tym rozdziale bodajże 3 razy o tym wspomina. Pozdrawiam Was Wiktor
Jak można zabrać dar? Ja to sobie wyobraziłam tak, że Obdarowany jest poddawany silnym emocjom np. gniew, strach. Następnie pojawiająca się płynna energia jest zabierana przez Mistrza i przekazywana innej osobie.Głupie - wiem. hahaha.. Science Fiction na resorach - dobrze, że to Roksana będzie o wszystkim decydować.
UsuńPozdrawiam, Kasia xxx
Cos za dużo tych przypadków jesli idzie o Swena nie sądzisz Wiktorze? Jego okrucieństwo do swoich poddanych to tez przypadek ? Nie można kazdej rzeczy zwalać na przypadek . Jezeli ja popełnię jakieś przestępstwo to to nie bd przypadek tylko moje własne działanie i tak samo jesli idzie o Swena . Nie można wszystkiego w zyciu zwalać na przypadek bo wychodzi na to ze to nie my rządzimy swoim życiem a przypadek a ja się z tym nie zgodzę . Natalia
UsuńWitajcie kochani, Zacznę od tego, ze strasznie mi się spodobał pomysł, jak zabrać Dar. Ja, co prawda mam własną wersję (Z wiadomych względów nie powiem jaką), ale chętnie poznam Wasze pomysły. Co do potwora, który może wyskoczyć... Kasiu, jutro się okaże. Natalio, trafna uwaga. Majka się pogubiła. Nie wie, gdzie jest jej dom, rodzina, świat... Skąd ma wiedzieć, czego chce? To jej pierwsza miłość, a ona ma swoje prawa i "bezprawia" ;))) Wiktorze, a co Ty tak bronisz tego Swena? Ja tu ze skóry wyłażę, żeby pokazać, jaki jest straszny, a Ty się wcale go nie boisz! ;P
OdpowiedzUsuńWłaśnie usiadłam do pisania. Pozdrawiam, Roksana.
Roksano Wiktor się bawi w adwokata diabła ;) Natalia
OdpowiedzUsuńKażda potwora znajdzie swojego amatora? (Wiktorze nie obrażaj się, proszę. Taki niewinny żarcik.)
Usuń~Kasia xxx
Witajcie kochane dziewczyny!!!. bo w tym towarzystwie tym złym to jestem ja. Bo przecież jestem facetem hihihi.
UsuńRoksano bo ja zawsze bronię słabszych i pokrzywdzonych. Co wiemy o synu mistrza. Zasadniczo to nic tylko tyle, że jest synem mistrza i jest " Yoy i cool" "chyba tak to się pisze). A Swen w momencje jak się się urodził to już był zły, bo jego dziadek czy ojciec( skleroza, nie pamiętam) spiskował z Niemcami. Ja mam tylko takie pytanie a kto zaczął?. Ten taki szanowany mógł np. sprowokować go. bo przecież on i tak będzie niewinny.Bo znam tyle przypadków z życia, że ten winny nie zawsze nim jest. Roksano bardzo mi miło, że dołączyłaś do naszej dyskusji. Czy taki czy inny ma się punkt widzenia, ale jest fajnie!!!!!
Natalio chodziłaś do szkoły i co tam np. ciekawego zaobserwowałaś. Czy te dzieci z dobrych domów to zawsze są dobre?. Nawet jak z kogoś się wyśmiewają lub dokuczają to i tak są święci bo są z dobrych domów. Ja mieszkam przy szkole i też troszkę obserwuję zachowania młodzieży. Ci z dobrych domów często albo "dilują" lub palą zioło. Jak wiozę syna na pociąg i widzę delikwenta jak wysiada z "wypasionej fury" mamy, a później widzę jak pali zioło. Jestem może starszy, ale wiem jak palą zioło z "lufki". Syn jak zaczął chodzić do szkoły to też musiałem się nauczyć jak rozpoznać narkotyki i po ich zażyciu ( dobrze, że moja wiedza się w przypadku syna się nie przydała).
Roksano, dziewczyny i co o tym myślicie.
Pozdrawiam serdecznie Wiktor
Witaj Kasiu!!!. Kasiu sory nie widziałem tego komentarza bo widocznie pisałem swój
OdpowiedzUsuńKasiu znam to powiedzenie. W żadnym wypadku się nie obrażam.Bardzo mi jest z tego powodu miło, że mogę z Wami tu na blogu pogadać Jestem typem żartownisia i gaduły, też często żartuję i niejednokrotnie z siebie. A tak po za tym to lubię słuchać młodzieży uczę się też od was, poznaję wasz punkt widzenia.
Pozdrawiam Wiktor
Wiktorze , wcale nie mówię że ci z tak zwanych dobrych domów sa super i wgl nietykalni, ale uwierz mi że nie zawsze , wszystko zależy od wychowania. Jestem studentką prawa więc zachowanie Swena z racji swojego przyszłego zawodu będę potępiac . Prawo to prawo i trzeba ssie do niego stosować, a swen no tak trochę z tym na bakier. I jakoś nie wygląda mi on na ofiarę, raczej na kata. Wracając do dzieci z dobrych domów to znam tez z autopsji jak dzieci z "patologicznych" domów gdzie był alkohol albo brak pieniędzy znęcali się nad osobami które miały lepiej dlatego że tamtym dzieciom się powodziło mieli kochających rodziców i pieniądze, uważasz że mieli prawo tak postępować tylko dlatego że byli biedni? Nic nie usprawiedliwia okrucieństwa Wiktorze i nie ma tu znaczenia pochodzenie czy krzywda wyrządzona w przeszłości , okrucieństwo to okrucieństwo i nie ma co przypisywać temu jakichś ideologii i usprawiedliwiać takiego zachowania. Natalia
OdpowiedzUsuń