Lek

Lek

środa, 11 listopada 2015

Meteory. Przed świtem 8

Warszawa. Wrzesień 2014
Po zimnej i wietrznej nocy nastał ciepły wrześniowy dzień. Słońce, które o mało nie doprowadziło do tragedii, teraz świeciło jasno, napełniając mieszkanie wesołym ciepłem. Po obfitym śniadaniu i prysznicu Majka czuła się znacznie lepiej, choć mięśnie wciąż ją bolały. Po wyjściu Akosa, próbowała zasnąć, ale myśl, że jej ocena sytuacji może znacznie różnić się od rzeczywistości napawała ją nieracjonalną nadzieją i podnieceniem. Wszystko to sprawiało, że o spaniu nie mogło być mowy. W końcu dała za wygraną i zebrawszy wszystkie notatki i zeszyty, rozsiadła się z nimi na kanapie. Właśnie miała się zabrać za ostatni kajet Heleny, kiedy rozległ się dzwonek domofonu.
- Nie możesz zabierać klucza? - burknęła do siebie i nacisnęła przycisk obok ekranu kamerki.
Podeszła do drzwi i czekała, aż rozlegną się kroki, żeby zbesztać Akosa za roztargnienie. Słyszała wyraźnie jak idzie powoli po schodach. Nie spieszy ci się, pomyślała zirytowana. Postanowiła nie otwierać mu, póki nie rozlegnie się dzwonek. Doczekała się! Otworzyła drzwi i... czym prędzej je zamknęła. Prędzej spodziewałaby się samego diabła niż... Marka! Po chwili rozległ się kolejny dzwonek. Majka powoli otworzyła drzwi. Marek trzymał w dłoniach ogromny bukiet różnokolorowych kwiatów.
- Co ty tu robisz? - spytała oschle.
- Przyszedłem cię przeprosić – spojrzał na nią oczami „proszącego psa” - Zachowałem się okropnie...
- Przeprosiny przyjęte – przerwała mu i spróbowała zamknąć mu drzwi przed nosem.
Marek jednak przewidział jej ruch i wysunął do przodu stopę obutą w żółty traperski but, jakiego używają zwykle archeolodzy.
- Maju, proszę – wyciągnął przed siebie kwiaty – Naprawdę mi zależny, żebyśmy się pogodzili.
- Dzięki, ale nigdy się nie pokłóciliśmy – wzruszyła ramionami.
- Nie wpuścisz mnie?
- Nie. A tak w ogóle, to jak mnie tu znalazłeś? - spytała, marszcząc brwi. Coś za dużo tych zbiegów okoliczności, pomyślała zirytowana.
- Chciałem zadzwonić, ale pomyślałem, że i tak nie odbierzesz... - przywołał na twarz swój najładniejszy uśmiech z dołeczkami w policzkach – Poprosiłem twoją mamę i ona mi powiedziała, gdzie mam cię szukać.
Majka z trudem powstrzymała się od kąśliwego komentarza na temat nadgorliwych rodziców. Zamiast tego, spojrzała Markowi głęboko w oczy.
- Marek, odejdź stąd, zanim cię obrażę – nawet nie starała się ukryć zniecierpliwienia – Mam teraz ciężki okres w życiu, a dzisiejszej nocy wyjątkowo źle spałam, więc nie jestem w nastroju.
- Skarbie, jestem tu po to, żeby pomóc – nie zrażał się zupełnie jej nastawieniem – Twoja mama mówiła, że przydałoby ci się trochę rozrywki...
- Daj mi spokój! - warknęła - Rozrywki mam aż nadto! Potrzebuję się wyspać.
- Majka, nie zgrywaj takiej niedostępnej. Przecież wiem, jaka jesteś...
Poczuła, jak puls jej przyspiesza. Gdzie jest Akos, pomyślała z irytacją? Już miała wygłosić do Marka całe przemówienie na temat jego ignorancji, kiedy przyszło jej do głowy inne rozwiązanie.
- Daj ten bukiet – westchnęła, wyciągając rękę po kwiaty – Nie gniewam się, bo nie ma o co, ale jak będziesz mnie tu nachodził, to się naprawdę wkurzę! Nie mówiąc o Akosu – dodała znacząco przewracając oczami.
- Chyba nie chcesz powiedzieć, że on tu mieszka z tobą?
- A nie powiedziałam tego? Oczywiście, że tu mieszka. I wiesz co? Zamiast znikać zaraz po bzykaniu w dziurze w ziemi, robi mi kanapki i chodzi po zakupy – wzniosła w górę dłonie – W tej sytuacji, sam rozumiesz...
- Mówisz tak, żeby mi zrobić na złość?
- Mówię tak, bo tak myślę. Marek, nic z tego nie będzie. Idź lepiej, bo jak wróci... - zawiesiła głos, wykonując dłonią gest podrzynania gardła – No, spadaj! - Popchnęła go lekko i zatrzasnęła drzwi.
Pomaszerowała do kuchni i nalawszy wody do dzbanka na napoje, wetknęła do niego kwiaty. Odetchnęła głęboko, po czym sięgnęła po komórkę.
- Mamo... - starała się zachować spokój.
- To ty, skarbie? Co u ciebie? - usłyszała w słuchawce głos matki.
Miałaś nikomu nie podawać mojego adresu.
- Ale ten chłopiec był taki miły – zaszczebiotała – I powiedział, że jest twoim kolegą z uczelni, i że byliście razem na Rodos...
Majka wyobraziła sobie, co naopowiadałby Swen, albo jego oprychy, gdyby jakimś sposobem dotarli do jej przybranej rodziny.
- Nie tak się umawiałyśmy – przerwała jej – Ludzie mówią różne rzeczy, żeby uzyskać informacje.
---
Marek schodził po schodach, mamrocząc do siebie pod nosem. Nie tak to sobie wyobrażał. Nagle ktoś zagrodził mu drogę i nim zdążył zareagować, rzucił nim o ścianę. Jego policzek przylgnął do chłodnego muru, a na kręgosłupie poczuł nieprzyjemny ucisk.
- Co to, kurwa, jest? - spróbował się uwolnić.
Żelazna dłoń przytrzymała mu kark, jak niesfornemu szczeniakowi.
- Rozumiesz mnie? - Usłyszał niski głos, mówiący po angielsku z dziwnym, trochę bełkotliwym akcentem.
- Taak... - odparł z trudem.
- To słuchaj uważnie – w głosie brzmiała groźba – Trzymaj się z daleka od tej dziewczyny, a jak nie, to spotka cię nieszczęście. Rozumiesz?
- Przepraszam – wymamrotał – Nie wiedziałem, że wszedłem ci w drogę.
- Dobre sobie! – napastnik zaśmiał się ubawiony, ale po chwili spoważniał – Jestem nikim przy tym, któremu wszedłeś w drogę. Wierz mi, że nie chcesz go poznać.
Marek zadrżał. Uścisk na karku zelżał, ale nie odważył się odwrócić i spojrzeć w twarz swojemu przeciwnikowi. Stał dłuższą chwilę, póki nie ucichły ciężkie kroki. Dopiero wtedy powoli ruszył do wyjścia z klatki schodowej. Nie przypominał jednak pewnego siebie podrywacza.
---
Majka najpierw usłyszała w domofonie charakterystyczny dźwięk otwierania drzwi, potem rozległo się ciche kliknięcie zamka i w drzwiach do apartamentu stanął Akos. Torba z zakupami pobrzękiwała wesoło pełnym szkłem.
- Marek tu był – powitała go od progu – Nie spotkałeś go po drodze?
- Nie – Akos zauważył kwiaty. Spojrzał na Majkę pytająco.
- Ach, to? Przepraszał za swoje zachowanie – machnęła ręką – Nie miałam sumienia ich wywalić. Wybacz, ale żeby się go pozbyć, musiałam mu wmówić, ze jesteś moim chłopakiem – rozłożyła bezradnie ręce.
Akos zrobił głupią minę, ale po chwili się roześmiał. Wszedł do kuchni, położył ostrożnie torbę z zakupami i zabrał się za oględziny kwiatów.
- A ja już myślałam, że mam paranoję – zachichotała – Też je obejrzałam.
- Powinienem zwrócić samochód – Akos spojrzał jej w oczy z powagą – Znam gościa, który wejdzie do systemu i zafałszuje moje dane, ale trzeba będzie zabrać papierowe dokumenty.
- Załatwione! Myślisz, że będą nas dalej szukać? - zaniepokoiła się.
- Mistrz tak uważał, a on jest geniuszem. Jeśli poszukają mojego nazwiska w systemach wypożyczalni, to dotrą do samochodu i sprawdzą, gdzie parkuje...
- Ale jak?
- Wszędzie jest pełno kamer i monitoringów. To jest trochę pracochłonne, ale da się zrobić.
- Oddaj samochód – zgodziła się potulnie – Myślisz, że powinniśmy wrócić do Poznania? Dopiero jutro będę mogła odebrać kamień.
- Na razie jesteśmy bezpieczni. Minie trochę czasu, zanim Swen się połapie.
- Kiedy masz się stawić u Mistrza?
- Nie mam wyznaczonego czasu. Kiedy mogę, nie zaprzątając twojej uwagi, melduję się sekretarzowi i czekam. Zwykle Mistrz szybko znajduje czas.
- To nie zwraca niczyjej uwagi? - zdziwiła się – Przecież Mistrz ma masę zajęć, a co chwila rozmawia... No, nie obraź się, ale nie jesteś nawet w pełni Obdarowany – stwierdziła z zażenowaniem.
- W porządku – roześmiał się – Wchodzę jednym z bocznych wejść. Gabinet ma ich trzy, albo cztery. Nikogo nie spotykam, a poza tym...
- Mistrz się nie musi tłumaczyć – skończyła za niego – Dobra! To polecisz, pozałatwiasz sprawy i wrócisz tu z Manuelą. Ja będę czuwać. Nigdzie się nie ruszę, przysięgam – uniosła dłoń – Ale jak cię nie będzie przez dłużej niż trzy godziny... - zawiesiła głos.
- Nie dam się zwabić po raz drugi – zacisnął zęby na samo wspomnienie poprzedniej nocy.
---
Łagodny szum fal i ciche pokrzykiwania mew wypełniały przejrzyste i pełne słońca powietrze. Biały piasek raz po raz zalewały szerokie ławy fal. Biała piana zanikała z sykiem, pozostawiając po sobie migotliwe drobiny wody, które też w końcu wsiąkały w podłoże. Po chwili ich miejsce zajmowała kolejna fala i tak w nieskończoność na całej długości plaży.

Oskar leżał w płytkiej wodzie, pozwalając jej obmywać jego nagi tors i nasączać solą wypłowiałe dżinsy. Słonce pieściło mu skórę przyjemnym ciepłem. Miał wrażenie, że od chwili, gdy leżeli na tej samej plaży z Majką, minęły całe wieki. Choć usilnie się starał nie wracać do tamtych chwil, wspomnienia powracały i powracały jak te fale, których szum otaczał go ze wszystkich stron. Wyobraźnia podsunęła mu obraz nagiego ciała, ciepłego i miękkiego... tuż obok niego... Odetchnął głębiej. Przed oczami miał cudownie jasną skórę, migocząca jak syreni ogon w blasku promieni przeświecających przez soczewkę morskiej toni. Kiedy całowała go namiętnie, jej ciało było śliskie... I to cudowne zażenowanie, kiedy przyłapał ją na obserwowaniu kopulujących delfinów... A potem ten wieczór przy ognisku i seks... śmiały i zmysłowy... Poczuł, że jego spodnie zaczynają się robić zbyt ciasne. Po raz chyba setny zadał sobie to samo pytanie: Jakim sposobem miałby okiełznać jej niezależność i buntowniczy charakter? I po raz setny odpowiedział sobie, że takiej możliwości nie było. Majka zrozumiała to w chwili, kiedy poznała cały Kodeks, on potrzebował do tego wstrząsu, jakim była jej odmowa. Wybrała jedyne wyjście, które pozwalało im wrócić do swoich światów. Jedyne możliwe... Czas goi rany, usłyszał od matki, kiedy wzburzony zjawił się w zamku. Jego rany przyschły. Paradoksalnie, kara wymierzona za nieposłuszeństwo, dała mu czas na okrzepnięcie i przeanalizowanie sytuacji. Musiał ukryć swój ból i zranioną dumę, i stanąć do walki. Stracił wiele, ale wciąż miał przed sobą przyszłość. Wierzył głęboko, że byłby lepszym Mistrzem od Raula Gonzagi. Świat się zmieniał, a oni trwali jakby poza nim. Nie, gorzej, oni zaczynali się cofać, wprowadzając coraz bardziej restrykcyjne prawa. Nie miał o tym pojęcia, póki los nie zderzył go z tą dziewczyną. Mieli szansę jedną na wiele milionów, by na siebie wpaść...
- Dlaczego to tak boli? - jęknął, próbując odegnać od siebie wspomnienia.
- Chcesz się utopić? - Johan zjawił się nie wiadomo skąd i przesłonił mu słońce.
- Myślałem o tym, ale nie dziś – odparował, dziękując w duchu przyjacielowi, że nie pozwolił mu rozmyślać zbyt długo – Trzeba opracować jakąś strategię. Mistrz uważa, że zaproszenie Majki na spotkanie Rady więcej mi zaszkodzi, niż pomoże. Rozważa odłożenie wyborów o kolejne lata...
- To coś zmieni? - Johan przykucnął, wpierając łokcie na kolanach.
- Gdyby udało mi się dopaść w tym czasie Swena? - Oskar usiadł i potrząsnął włosami, strzepując z nich krople wody – Mam pustkę w głowie – przyznał.
- Mam na to radę – Johan mrugnął do niego wesoło – Jakaś fajna chętna laseczka na pewno by ci pomogła...
- Kurwa, Johan, ja mówię poważnie! - Oskar dopiero na widok zdziwionej miny przyjaciela, uświadomił sobie, że do tej pory nie przeklinał - Przejdźmy się – rzucił pojednawczo i wyciągnął do niego rękę.
Potężny blondyn poderwał go w górę z łatwością i po chwili ruszyli brzegiem plaży w kierunku nieregularnej skałki, sterczącej ponad poziom piasku.
- Czy wiesz, kiedy Mistrz pozwoli nam wrócić do pracy? - Johan pierwszy przełamał ciążące im milczenie.
- Mam zamiar dziś go o to poprosić. Ja ponoszę winę za wasze odmowy złożenia zeznań, więc nie ma podstaw, by was obciążać. Myślę, że się zgodzi. Pogadaj z Akosem. Ja nie mogę, bo wiem, że Mistrz wydobędzie z niego każde moje słowo – zawahał się – Najlepiej, posłuchaj co sam mówi, nie zadawaj za dużo pytań.
- Spokojnie. Wiem, o co chodzi – Johan uniósł głowę i przez chwilę śledził podniebne akrobacje mew – Szkoda – mruknął do siebie.
Oskar z największym trudem utrzymał emocje na wodzy. Tylko jego nieco szybszy oddech zdradzał, jak nim poruszyło to stwierdzenie. Otrząsnął się jednak i ruszył dalej przed siebie. Nagle dojrzał na piasku coś, co sprawiło, że serce zabiło mu mocniej. Zatrzymał się.
- Johan, skontroluj Insomnię i mieszkanie Judith. Tak na wszelki wypadek. Przecież nie będzie się przed nami krył wiecznie! - rzucił z irytacją w głosie.
Johan spojrzał na niego nieco zaskoczony poleceniem. No, ale skoro tak mu zależało...? Zdematerializował się, klepnąwszy go na pożegnanie w ramię.
Oskar poczekał kilka sekund i ruszył szybszym krokiem w stronę małej piramidki z kamieni, rzucającej podłużny cień na biały piasek. Wokół leżało kilka innych kamyków, jakby ktoś starannie dobierał poszczególne „piętra”. Po obu stronach widoczne były dwa zagłębienia od kolan. Piasek był suchy i obsypał się w dół, ale przecież wyraźnie je widział. Powoli ukląkł i dotknął owalnego kamyka leżącego na samym szczycie. Poczuł, jak wypełnia go dziwne ciepło. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczył. Wydało mu się, że czuje na skórze dotyk delikatnych palców, miękkich ust... Nigdy tak strasznie nie tęsknił. Cały jego Dar, jego Wola... Wszystko na nic! Był bezsilny wobec tego, co się z nim działo!
Nagle ogarnął go lęk. Jeśli widok kilku kamieni tak nim wstrząsnął, to co się stanie, kiedy ujrzy ją?

21 komentarzy:

  1. No witaj, Wiktorze! Już się za Tobą stęskniłam. Odpowiadam tu, bo pewnie zaraz tu zajrzycie. Myślę, że oboje, i Majka, i Oskar mieli sporo czasu na przemyślenia i rzeczywiście pomyślę, jak ich ze sobą zetknąć. Trochę się od Was Majce oberwało, ale zasłużyła. Mam dziś "parcie na szkło" - czytaj: ekran laptopa, czyli dopiszę dalszy ciąg. Pozdrawiam, Roksana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kasiu! To jest świetne. Byłoby idealnym tłem. Właśnie słucham i tak myślę, że będę to sobie wrzucać w słuchawki, żeby mi się lepiej pisało. Pozdrawiam, zasłuchana Roksana

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Roksano!!!. Roksano ja jestem cały czas na Twoim blogu. Czasami nie mogę dodać komentarza. Roksano jak czytam Twoje opowiadania i te komentarze dziewczyn, to uciesz nie schodzi mi z buzi.
    Fajnie Majka załatwiła Marka. Oj chłopaczek się zdziwił. No i Oskar zobaczył w końcu tę piramidkę zrobioną przez Majkę.
    Roksano dziękuję za wspaniałe opowiadanie z dreszczykiem emocji i dziękuję też dziewczynom za tak wspaniałe dyskusje.
    Pozdrawiam wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  4. Roksana, super. Naprawdę czuję, ze zbliża sie przełomowy moment. Juz jest tuż, tuż.... nawet nie probuję dociekać co tam wymyśliłaś.
    Pisz, pisz a my tutaj sobie bedziemy czekać na wielkie buuum....:) Pozdrawiam, Inez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Inez!!!. Fajnie Ciebie widzieć na blogu. Macham właśnie do Ciebie z drugiej strony ekranu. Trzymaj się i pozdrawiam Wiktor
      Ps. Przy okazji zwrócę się też do Kasi. Super się czyta opowiadanie z tą muzyką w słuchawkach. Dzięki!!!. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
  5. Szkoda mi Oskara .Musi strasznie cierpieć a to dobry człowiek. Ale podoba mi się ze sie nie załamał to oznacza że jej silnym mężczyzną. Nie robię tajemnicy z tego ze wole Oskara niż Majkę. To pewnie przez te moje studia prawnicze. Wiktorze odwołam sie do komentarza z poprzedniej części . Niechęć do zasad nie oznacza martwienia sie tylko o siebie . Zasady oznaczają ze robisz pewne rzeczy mimo wszystko. Oznaczają że stosujesz sie do reguł panujących w miejscu w którym przebywasz. Jest to pewna umiejętność przystosowywania sie . Nie wiem czy majka ja posiada jak dla mnie nie. Wszędzie panują inne prawa i ja potrafię przestrzegać każdych zasad a ona juz niekonieczne. Wybiera sobie tylko te które jej pasują a prawo to prawo i nie można przestrzegać tylko polowy kodeksu. Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Natalio!!!. Natalio nie wierzę w prawo, już nie. Za stary jestem. Słyszałaś może o " pomroczności jasnej", afera Amber gold i wiele wiele innych. Miałem kiedyś delikatne obtarcie przy bazarze. Powiedzieliśmy parę słów, ja zostałem on pojechała do domu (czyli zbiegła z miejsca wypadku). Wróciła nie wiadomo jakim samochodem z mężem. Przyjechała policja i winnym okazałem się ja. Mam znajomego byłego policjanta i on się dziwił jak to jest możliwe. A no tak. Ja jestem zwykłym śmiertelnikiem, a trafiłem na panią doktor. Są równi i równiejsi według prawa. Oczywiście nie musiałem się godzić na mandat tylko iść do sądu, ale i tak bym przegrał i jeszcze bym poniósł koszta sądowe. Zapraszam Natalio do nas do pracy. Zobaczysz jak się przestrzega prawa. Pracowałem też w pewnej dużej sieci handlowej angielskiej, prawie jak biedronka. Powiesz zaraz inspekcja pracy. Powiem tak " z rączki do rączki i nie ma rzeżączki". I każdy jest zadowolony.Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
  6. Wiktorze wiem ze niestety nie zawsze jest idealnie ale wierze ze jeżeli każdy tak jak ja bd przestrzegał reguł to będzie lepiej. Wszystko ma swoje mroczne i jasne strony ale to ze jest tak a nie inaczej to wina nieodpowiednich ludzi ma stanowiskach. Nie zmienię całego świata ale mam nadzieje ze jezeli ja będę działała zgodnie z prawem i jako prokurator będę dobrze wykonywać swoją pracę to ktoś kiedyś powie ze byłam odpowiednia osoba na odpowiednim stanowisku. Śmiem powiedziec ze to co sie dzieję teraz dzieje sie właśnie dlatego ze ludzie nie przestrzegają zasad . Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalio czyli już wybrałaś specjalizację. Prawo karne. Zgadzam się z tobą bo na układy nie ma rady. Dzisiaj w zakładach pracują całe rodziny i prawo jest przestrzegane tylko na ich korzyść. W kodeksie jest jasno napisane, żę nie wolno stanowić prawa na swój użytek. I co?. Natalio prawnicy to wiesz, że jest grupą zamkniętą i żeby tam się wkręcić to trzeba być z rodziny. Też przypadek z życia, ale nie będę teraz o tym mówił. Bo liczy się tylko kasa. Jak ukradnie miliony to ma się czym dzielić, a jak bułkę w sklepie bo był głodny?. Od okrągłego stołu łamie się przepisy i rządy się zmieniają i nic jest nie lepiej. Afera z Biedronką tylko dlatego wyszła, że media ją roztrąbiły, a tak to by była cisza. Przejmujemy się włoskimi obozami pracy, a u nas?. Natalio znajdź sobie pracę na wakacje przez agencję pracy np. w magazynie, to zobaczysz jak jest. Masz prawo tylko pracować, a odwołać się to możesz jedynie przez okno hihi. Grunt to poczucie humoru. Wiktor

      Usuń
    2. Pracowałam w wakacje jako kelnerka w hotelu . I uwierz mi ze nigdy więcej. Haruje sie po 300h miesięcznie za psie pieniądze. Adwokaci to strasznie hermetyczne środowisko ale na aplikacje prokuratorską dużo łatwiej sie dostać z jednej prostej przyczyny mniejsza kasa . Mimo ze mogłabym mieć wszystko po znajomości chce sama do wszystkiego dojść. Chce kiedys pokazac moim dzieciom ze można do wszystkiego dojść ciężką pracą. Specjalizacja taka a nie inna ponieważ nie wyobrażam sobie bronić np dilera narkotyków albo gwałciciela zdecydowanie lepiej czuje sie w roli oskarżyciela. Ubolewam nad tym ze wykorzystuje się prawo dla własnych korzyści. Prawo mamy dobre tylko ludzie którzy maja go strzec czasami zapominają o swoich obowiązkach względem społeczeństwa. Natalia

      Usuń
    3. Natalio to ty gardzisz pracą, a ludzie muszą by żyć. I gdzie jest to prawo. chyba że to te dziwne znaczki czyli paragrafy. A Temida przecież jest ślepa. Trafi się adwokacik co wybroni tego gwałciciela czy dilera i będzie się śmiał z Ciebie w oczy. Wybacz Natalio, ale za dużo się widziało w życiu. Dlatego nie mam firmy, by nie robić tak jak wszyscy na około. Bo żeby przetrwać jako pracodawca musiałbym tak robić i tak traktować ludzi. Ekonomia i zero człowieczeństwa.
      Natalio powodzenia może się Tobie uda, chociaż wątpię. Kijem Wisły nie zawrócisz.Wiktor

      Usuń
    4. Wiktorze nie zamierzam naprawiać świata . Chce tylko dobrze wykonywać swoją pracę. Nie zgodzę się z tobą ze gardzę praca . Poprostu nie bd pracować po 16h dziennie za 5zl na h . Resztę wakacji przepracowałam w innej restauracji i tam juz mi się podobało godziny pracy były do przyjęcia i lepsze wynagrodzenie. Ja tez musze utrzymać dom i z czegos zyc . Obydwoje z chlopakiem studiujemy więc pomagają nam rodzice ale obydwoje staramy sie brać od nich jak najmniej. Natalia

      Usuń
  7. Natalio troszkę odeszliśmy od tematu opowiadania i Majki. Może Roksana nas nie skrzyczy?. Miejmy taką nadzieję.
    Natalio nie chciałem by tak odebrałaś moje słowa. Ludzie niejednokrotnie muszą tak pracować bo nie ma pracy i jest zmowa firm. A jak są lepsze warunki pracy czy płacy to tam nie ma przyjęć. Przeważnie w mniejszych miejscowościach. To fajnie, że staracie się jakoś razem przeżyć za własne zapracowane ciężko pieniądze.
    Roksano przepraszam, ale tak jakoś nasza dyskusja trochę zboczyła od tematu. Chociaż może i nie?. Roksano, a dzisiaj jeszcze możemy liczyć na część.
    Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  8. Właśnie Roksano dołączam sie do pytania :) Natalia

    OdpowiedzUsuń
  9. No, trochę Wam się odeszło od tematu, ale nie szkodzi. Niestety żyjemy gdzie żyjemy i od pewnych spraw się nie ucieknie, ale wierzcie mi, że poza Polską wcale nie jest dużo lepiej. A wracając do Meteorów. Tak dobrze niestety nie będzie, żebym dała radę wrzucać po dwie części dziennie. Powód jest prosty. Żeby to było spójne, piszę od razu dwie trzy części naprzód, ale w zarysie, potem poprawiam dialogi i opisy pierwszej i dodaję, kolejnej i dodaję (oczywiście w miarę jak mi czas pozwala), kiedy dodam drugą, to już pracuję nad zarysem kolejnych trzech itd, Taki sobie wyrobiłam sposób. Inaczej nie dałabym rady utrzymać takiego tempa, a poza tym, zależy mi na utrzymaniu w ryzach fabuły. I tak teraz żałuję, że nie mogę się cofnąć i poprawić poprzednich rozdziałów. Caterinę zaczęłam publikować, jak miałam napisane 2/3 książki! Pozdrawiam, Roksana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Roksano!!!. Roksano jeździło się troszkę po europie i zachód i wschód, a dokładniej to Ukraina. Tylko, że na zachodzie jak np.ma mały bar to nie dochodzi tak szybko do kasy.A u nas bar ,a po roku już knajpa za wszelką cenę. Ludzie są bardziej życzliwi. A u nas dać ludziom odpowiednią ilość pieniędzy i bejzbola i lali by ludzi. Bo najważniejsza jest kasa. Kiedyś na stanowiskach kierowniczych były osoby wykształcone, a teraz odwrotnie, bo gdzie on znajdzie robotę za takie pieniądze bez odpowiedniego wykształcenia. Na Ukrainie mi się znowu podobało to , że ludzie są życzliwi. Pokazał mi obcy człowiek co zatankować i jakie panują zasady. Płacimy, a później tankujemy za tyle ile zapłacimy, chociaż mi zrobili wyjątek, bo nie wiedziałem ile wejdzie do baku. Nie płaczą jak u nas. Pracy nie ma, ale ludzie się nie przejmują. Mówią chrustu się nazbiera, jagód, grzybów i jakoś się przeżyje. A ile jest autostopowiczów, jak u nas kiedyś. Na Krym chciałem kiedyś pojechać lecz to chyba już nie realne. I do Moskwy. Na zachód to mnie jakoś już zbytnio nie ciągnie,
      Roksano Majka chce wolności. Przecież nie dziwne, każdy tego chce. Ja już jestem po ślubie 25 lat. Mamy dzisiaj internet. Którego się nauczyłem obsługiwać i komputer. Znajomych wyszukałem na naszej klasie z którymi nie widziałem się z 30 lat. Poznałem koleżanek mężów, dzieci i żona nie jest zazdrosna. W tamtym roku wygnałem ją na zjazd studentów , by spotkała się ze swoimi znajomymi. Jak jadę do rodziców ( a mam 300 km.) to też umawiam się z koleżankami na kawę w jakiejś kawiarni i żona nie jest o to zazdrosna. Bo ja jestem wolny i żona też.Oczywiście w granicach przyzwoitości i nie chodzi o seks. Ufamy sobie na wzajem. A że staramy się jakoś tak szybciutko wracać do domu to insza inszość. W pewnych latach człowiek najlepiej odpoczywa w domu.
      Roksano a myślałem, że piszesz tak każdą część po kolei. Po prostu nie znam się na pisaniu, ale gotować umiem hihi
      Pozdrawiam Roksanę jak się tylko da najgoręcej. Wiktor

      Usuń
  10. O rany Roksana ale trafiłam z moim komentarzem, który w oryginale brzmiał tak: Pisz pisz a my tu sobie będziemy CICHUTKO czekać na kolejna część. No bynajmniej nie jest tu cichutko. W komentarzach juz jest wielkie buuum.. Hihi. A pamiętasz jak tu bylo cicho i pusto przy Chce nie chce Adama? Mysle ze teraz jest o niebo lepiej bo ten blog zyje😊 A rozprawy pokoleniowe: idealizm kontra doświadczenie ale - nie obraz sie Wiktor - troche podszyte gorycza są bardzo wartościowe. Bardzo lubię ciekawe rozmowy. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, Inez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Inez!!!. A pewnie, że jest ciekawie. Przecież to mój ulubiony blog. Często tu zaglądam. Inez nie obrażam się. Mówisz podszyte goryczą bo tak jest. Co ja będę powtarzał głupoty z mediów i polityków. Syn jak mi coś tłumaczy co profesor powiedział to też mu mówię jak jest tu u nas na dole. Kiedyś za socjalizmu się mówiło, żę papier wytrzyma wszystko, a teraz są "wytrzymalsze" papiery. Inez też syna sprowadzam na ziemię i mu tłumaczę jak jest. Wiesz Inez, że u nas w pracy dziewczyny nie mają przerwy( no może mają), jak jedna idzie na przerwę to druga biega na 2 maszyny. Ot prawo, ale przerwa jest, którą daje pracownik, a nie pracodawca. Inez co do goryczy to może to starość. Ja o sobie często mówię tak, że jestem kościsty, żylasty i wredny. Bo nie daje po sobie jeździć
      Pozdrawiam serdecznie Wiktor

      Usuń
  11. witam wszystkich! Roksano i Wiktorze, bardzo się cieszę, że spodobała się Wam piosenka =)
    Super, że w końcu pojawiło się coś odnośnie uczuć Oskara ^^ Chłopak nie może wytrzymać, a silna wola nic mu nie da. Co gdyby tak Johan pomęczył jeszcze swojego przyjaciela "innymi laskami" to by może do jednego i do drugie coś dotarło?
    Ciekawa jestem jakby Oskar zareagował gdyby usłyszał o akcji Swena i Majki.
    Poza tym, "ukochany" Mareczek wrócił. Chyba mój ulubiony antybohater.
    Ja jednak nadal mam "fantazje" na temat spotkania Marka z Oskarem =)
    Nie mogę się doczekać co wykaże analiza kamienia i co Manuela wyczyta z notatek.
    Pozdrawiam, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu cały dzień słucham tej piosenkarki : a słucham online tu: http://ololo.fm/search/susie+suh W prawym górnym rogu jest odtwarzacz i tam np. jak jest znana piosenka to można nawet słowa wyświetlić. Ja z tego typu melodii jak chcę się odstresować to słucham Leonarda Cohena.
      Pozdrawiam Wiktor

      Usuń
    2. Wiktorze, ja korzystam ze Spotify. Lubię słuchać spokojnej muzyki przed snem i właśnie ostatnio w taki sposób znalazłam "Here with me". Jak tylko usłyszałam słowa, to od razu pomyślałam o losach Majki i Oskara.
      Pozdrawiam, Kasia xxx

      Usuń