Siedzę w jednym
z tych ogromnych i niebiańsko wygodnych foteli, ustawionych w holu
na piętrze. Mam przed sobą widok na pogrążoną w mroku dolinę. W
oddali migają pojedyncze światełka. Niebo jest ciemne, bez gwiazd.
Która to może być godzina? Odwracam się w poszukiwaniu
zegara. W całym zamku jest ich sporo, tak, żeby w każdej chwili
można było sprawdzić. W gabinecie Mistrza wisi zegar, który
dodatkowo wskazuje godzinę wschodu i zachodu słońca. Fantastyczny
jest! Zastanawiam się, czy jak Oskar zostanie Mistrzem, to też
będzie używał tego gabinetu? Pewnie tak. A ja? Co ja będę robić?
Przypominam sobie, że kiedyś powiedział o zasiadaniu obok niego.
Chyba nie miał na myśli Rady? Nie! Kręcę głową do własnych
myśli. Na pewno nie! Skupiam się na tym, co mam powiedzieć
Raulowi. Chcę się dobrać do tych notatek. Wiele z nich mówi
o sprawach, które Kodeks wydaje się traktować, delikatnie
mówiąc, pobieżnie. Chociażby kwestia seksu. Dla
Zgromadzenia jest czymś w rodzaju obowiązku, służącego do
spłodzenia potomka. Najlepiej w pełni Obdarowanego. Jakie to
podobne do stanowiska większości kościołów, czy religii w
ogóle. Zauważyłam jednak, że o ile utrata dziewictwa jest
dla Zgromadzenia ważna, to nie rodzi aż tak poważnych
konsekwencji. Dopiero ciąża. No właśnie, w tej kwestii też jest
różnica. Pojawienie się dziecka nakłada na oboje rodziców
obowiązek zawarcia związku. Kodeks nie potępia jednak spłodzenia
dziecka przed jego zawarciem! Oczywiście te dodatkowe „zasady”
ustanowione przez kolejnych mistrzów, to regulują, ale sam
Kodeks nie! Nie miałam okazji przedyskutować tego z Oskarem.
Uwielbiam z nim dyskutować. Jest taki opanowany. Inaczej niż ja,
ale właśnie przez to działa stymulująco. Ja jestem jak ogień, a
on jak woda. Przypomina mi się określenie jakiego użyto w stosunku
do Mistrza i Rosanny. Przyjemnie jest myśleć, że może kiedyś my
z Oskarem będziemy tak postrzegani?
-
Och, moja ukochana ciemna woda – szepczę do siebie – wzbiera
powoli, ale jak się ją wzburzy, to trzeba się liczyć z tsunami.
Podoba
mi się takie określenie Oskara. Ta myśl łaskocze mnie przyjemnie
gdzieś w podbrzuszu. Mam na sobie nowe majtki, o strzępy
poprzednich wylądowały w koszu. Tsunami...
Drzwi
do gabinetu mistrza otwierają się powoli.
-
Lady Maryann – sekretarz zjawia się koło mojego fotela nie
wiadomo skąd – Mistrz prosi.
Wstaję
i poprawiam świeżo wyprasowaną sukienkę. Tamta przesiąkła
zapachem, który wolę zatrzymać dla siebie.
-
Witaj Mistrzu, witaj Raul – kiwam głową.
-
Moja droga – Mistrz wyciąga do mnie dłonie – Wybacz, że
poświęcam ci tak mało czasu. Jak biblioteka?
-
Dziękuję, jest wspaniała – uśmiecham się w odpowiedzi.
-
Moja jest równie bogata – Raul również się uśmiecha
– Mam nadzieję, że wkrótce będziesz miała okazję to
ocenić.
-
Ja również mam taką nadzieję – mówię najbardziej
uprzejmie, jak potrafię – Zapoznałam się z notatkami
pozostawionymi przez moją prababkę, a teraz chciałabym zobaczyć
pozostałe.
-
Są do twojej dyspozycji. Możesz z nich korzystać, kiedy zechcesz.
-
Daj spokój, Raul – głos Mistrza brzmi dobrotliwie, ale z
mocą – Oddaj jej to, co zabraliście po śmierci Rosanny. Teraz
należy do niej.
Mam
ochotę wykrzyknąć „jak to?”, ale w ostatniej chwili gryzę się
w język.
-
Nie wiem, czy powinienem - Raul jest skonsternowany – Niektóre
są...dość wywrotowe. Choć oczywiście, sama możesz to ocenić –
kapituluje na widok miny Mistrza – Kiedy chciałabyś nas
odwiedzić?
-
Może pojutrze? - ledwie panuję nad sobą. To niesamowite! Może tam
będą wyrwane z notesu kartki? Może będzie więcej o kamieniu?
-
Wspaniale! Abigail będzie uszczęśliwiona – twarz Raula się
rozpogadza.
-
Chciałabym zabrać ze sobą moją asystentkę i tłumaczkę oraz
ochroniarza – staram się, żeby to zabrzmiało zdawkowo. Wiem, że
oni wszyscy przywykli do instrumentalnego traktowania nie w pełni
obdarowanych. Niech no tylko Oskar zostanie mistrzem, to ja was
nauczę szacunku dla innych, obiecuję sobie w myślach.
-
Oczywiście. Mamy dość miejsca – wydaje się zadowolony.
Kończymy
spotkanie jak trójka przyjaciół, ale ja czuję, że
między Mistrzem, a Raulem coś się dzieje. Oczywiście Raul odnosi
się do Mistrza z szacunkiem, ale jednak wyczuwa się jakieś
napięcie. Na pewno jest bardziej spięty, niż wtedy na Radzie i
podczas przemówienia.
-
Mistrzu, czy mogę zostać jeszcze na moment? - odwracam się od
drzwi.
-
Bardzo proszę – wskazuje mi krzesło.
Zawracam
i siadam. Mistrz przygląda mi się z półuśmiechem.
-
Chciałam tylko podziękować – zaczynam niepewnie. Zawsze mnie
onieśmielał – Nie wiedziałam, że mogę dostać z powrotem
rzeczy Rosanny. Czy te z twojej biblioteki również?
-
No cóż... - bierze głęboki wdech – Właściwie, to
pozostawiając je tutaj, zrzekła się ich, ale skoro ci na tym
zależy? - przygląda mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy –
Wkrótce i tak będą należały do ciebie, razem z całą
biblioteką.
Niby
wiem, ale jego słowa mnie deprymują. Spuszczam głowę.
-
Uważaj na siebie – mówi nagle i gładzi kościstą ręką
moją głowę.
-
Będę uważać – szepczę i podnoszę na niego wzrok.
Jasne
spojrzenie Mistrza zdaje się przenikać mi duszę. Czuję się
nieswojo. Jest w tym starym człowieku coś potężnego, jakaś moc,
której trudno się oprzeć. Zabiera dłonie i odwraca głowę
w stronę okna. Audiencja skończona. Wychodzę cicho. Och, muszę
koniecznie porozmawiać z Oskarem! Chociaż... nie! Najpierw z
Manuelą. Zbiegam po schodach. Mogłabym zniknąć i pojawić się w
apartamencie Margaret, ale staram się szanować zamkowe zwyczaje.
Zmienimy je? Chyba nie...? Kurde, o czym ja myślę, besztam sama
siebie.
---
-
Oskar?! - Akos zerwał się z krzesła, na którym siedział
przed rodzicami i dziadkiem, rozpartym w obitym czarną skórą
fotelu.
-
Proszę wybaczyć, że przeszkadzam w spotkaniu rodzinnym, ale
chciałbym zamienić kilka słów z Michaelem – Oskar ukłonił
się najstarszemu mężczyźnie.
-
Czym mogę ci służyć? - dziadek Akosa podniósł się
sprawnie z fotela i ruszył do Oskara z wyciągniętą dłonią. Ten
uścisnął ją i obaj nie oglądając się na pozostałych,
przemierzyli korytarz, by na jego końcu zniknąć za drzwiami
gabinetu.
-
Chcę porozmawiać o twoim wnuku – Oskar zajął wskazane mu
krzesło – Wiem, że przybył tu dzisiaj, by was poinformować o
przysiędze narzeczeńskiej – zawiesił głos, czekając na reakcję
swojego rozmówcy.
-
Nie tak sobie wyobrażaliśmy jego przyszłość – Michael skrzywił
się nieznacznie, ale zaraz zapanował nad emocjami – Zrobił, co
zrobił. Teraz musimy podjąć decyzję, czy pozostanie w rodzinie,
czy też nie.
-
Ja też nie jestem szczęśliwy – przyznał Oskar – Dowiedziałem
się tej nocy. Już po fakcie – zabrzmiało to obojętnie, jak
sprawozdanie – Akos nadużył zaufania Maryann, za którą
czuję się odpowiedzialny – ciągnął ostrożnie – Od czasu,
gdy związała ich umowa lojalności, ma do niego słabość.
Tymczasem Manuela jest czymś więcej niż jej asystentką... - znów
zawiesił głos.
-
Co masz na myśli? - w głosie Michaela dało się usłyszeć
zaciekawienie.
-
Zachowaj to, proszę, dla siebie – Oskar ściszył głos – Ta
dziewczyna pracuje razem z Maryann nad tajemnicą istoty Daru. Nie
muszę ci mówić, jakie to ma znaczenie dla Zgromadzenia? -
odczekał chwilę, aby waga jego słów wybrzmiała odpowiednio
– Wolelibyśmy, żeby wśród Obdarowanych nie krążyły
opowieści o tym, co się stało, podczas gdy Manuela była pod
opieką Maryann. Mnie szczególnie na tym zależy – dodał z
naciskiem.
-
Oczywiście... - Michael zmarszczył brwi i zaczął szarpać włosy
krótko przystrzyżonej bródki.
-
Raul tylko czeka na moje potknięcie. Jestem postępowy, ale wszystko
ma swoje granice... - znów zawiesił głos, pozwalając
swojemu rozmówcy zinterpretować te słowa wedle własnego
uznania – Część Obdarowanych mogłaby to zrozumieć, jako moje
przyzwolenie.
-
Tak, tak... A więc, mówisz, że Manuela jest aż taka ważna?
Oskar
spojrzał mu prosto w oczy. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Raul
i Michael nie darzą się sympatią. Już wiedział, że osiągnie
swój cel.
-
Maryann nie chce nawet słyszeć o zatrudnieniu kogoś innego. Sam
słyszałem, jak ją wychwalała, a jest bardzo wymagająca dla
siebie i innych... Jeśli im się uda wyjaśnić, dlaczego Dar
zanika, a ja wierzę, że nastąpi to już niedługo, to będzie
zasługa ich obu – Oskar położył dłoń na przedramieniu swojego
rozmówcy - Naprawdę wolałbym, żeby skupiły się na pracy.
-
Akos jej nie przymusił – zaznaczył natychmiast Michael.
-
Znają się od bardzo dawna – Oskar zdawał się ignorować jego
stwierdzenie – Dziewczyna mu ufa. Ale zawsze jest w gorszej
pozycji, choć w tym przypadku... - westchnął - Wiesz, że jej
rodzice przyczynili się do tego, że Maryann przystąpiła do
Zgromadzenia?
-
Byłem na tej Radzie, ale tego nie wiedziałem... – głos Michaela
zdradzał coraz większe zainteresowanie – Oskarze, czy mogę zadać
ci osobiste pytanie?
-
Proszę – powiedział spokojnie, wiedząc doskonale, czego będzie
dotyczyło.
-
Czy masz plany wobec Maryann? Wybacz, ale na Radzie powiedziała, że
nie jest z nikim związana, a tymczasem teraz mówisz o
odpowiedzialności...
-
Wybrałem ją, ale są teraz rzeczy ważniejsze niż to.
Michael
kiwał powoli głową, jakby chciał lepiej przyswoić sobie słowa
Oskara. Wreszcie na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-
Wybacz, ale powinienem skończyć rozmowę z moja rodziną –
powiedział powoli.
-
Mistrz dawno nie połączył żadnej pary. To byłoby piękne
zakończenie jego rządów – Oskar odpowiedział mu uśmiechem
– A ja byłbym zaszczycony, gdyby twój wnuk wybrał mnie na
świadka. Oczywiście, jeśli nie poprosił już kogoś innego.
Jestem pewien, że Manuela poprosi o to samo Maryann.
Michael
wydawał się równie zaskoczony, co zadowolony. Nagle ujrzał
całą sytuację w zupełnie innym świetle.
-
Czy zechcesz nam towarzyszyć podczas rozmowy? - wykonał gest, jakby
chciał wstać.
-
Myślę, że lepiej załatwicie to we własnym gronie. Pożegnaj ode
mnie syna i synową – twarz Oskara rozjaśnił serdeczny uśmiech –
Czekam na Akosa u siebie. Nie trzymaj go zbyt długo.
Uściskali
się na pożegnanie, po czym Oskar zniknął pozostawiając po sobie
jedynie nikłą złotawą mgiełkę, która rozwiała się po
krótkiej chwili. Michael wstał i zatarł dłonie. Raźnym
krokiem ruszył do salonu.
-
Podjąłem decyzję – zakomunikował czekającej na niego
nachmurzonej trójce członków rodziny.
---
Co
za dziwne uczucie! Idę po schodach, choć wiem, że tak naprawdę
leżę w sypialni i śnię. Przyzywałam Manuelę, ale nie odpowiada.
Może jeszcze nie wróciła od rodziców, zastanawiam
się? Zerkam na jeden z zamkowych zegarów. Do wschodu słońca
zostało trochę ponad godzinę, więc to raczej niemożliwe.
Zresztą, miała masę czasu! Wspinam się na poddasze, gdzie
urządzono pokoje gościnne. Akos ma lepiej, bo mieszka razem z
Gregiem i Jeanem na dole, w pobliżu kuchni. Tylko Johan ma
mieszkanie w miasteczku.
-
Manuela, jesteś tam? - pukam cicho do drzwi jej pokoju.
Otwiera
mi po dłuższej chwili, a ja staję jak wryta, na jej widok. Ma
minę, jakby ktoś umarł, a rozmazany makijaż aż nazbyt wyraźnie
świadczy o tym, że płakała.
-
Kurde, Manu, co się stało?
-
Nic, wszystko w porządku – chlipie i zbiera pospiesznie
porozrzucane chusteczki do nosa – Naprawdę...
-
No, właśnie widzę! - prycham – Mów w tej chwili! Akos czy
rodzice?
-
Akos nie! Jeszcze się z nim nie widziałam – wyciera nos i próbuje
się uśmiechnąć, choć wcale jej to nie wychodzi – Przyjęli to
gorzej niż myślałam... Ale... cieszą się moim szczęściem –
dodaje z goryczą.
Nie
mam słów! Czy nic nie zostanie oszczędzone tej biednej
dziewczynie? Podchodzę do niej szybko i obejmuję ją mocno. Jej
plecami wstrząsa bezgłośny szloch. Sama nie wiem, co powiedzieć?
Taka jest smutna. Myślałam, że teraz już będzie szczęśliwa.
Powinna być szczęśliwa, powinna się śmiać, a nie płakać!
Kochają się, chcą być razem. I będą, myślę ze złością!
-
Słuchaj, może ja bym z nimi porozmawiała? - Mogłabym im wyjaśnić,
że nie zrobiła nic złego, że przecież się pobierają i w ogóle!
-
Nie, lepiej nie – pociąga nosem – Przejdzie im. Właściwie, to
już przeszło. Chyba po prostu liczyli, że to się odbędzie
inaczej...
-
Mają do mnie pretensje – nagle zdaję sobie sprawę, że to ja ją
zachęciłam.
-
Nie, nie! - potrząsa gwałtownie głową.
-
A powinni – mówię ponuro – Przepraszam. Powinnam sobie
zdawać sprawę, jak to działa w tym cholernym Zgromadzeniu. Kurde!
Macie tyle prawdziwych problemów, a zamiast zająć się tym,
co ważne, dodajecie sobie nowych! - Nagle uświadamiam sobie, że w
tej chwili Akos prawdopodobnie jeszcze bardziej dostaje po głowie.
Manuela
odchyla głowę i przygląda mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
-
Zabrzmiało, jakbym słyszała Oskara – mówi w końcu.
Nie
zdążam jej odpowiedzieć, bo nagle czuję czyjąś obecność.
Akos! Zjawia się nagle. Manuela natychmiast do niego podbiega, a on
chwyta ją w ramiona. Kiedy na nich patrzę, ściska mnie w gardle.
-
Płakałaś? - Akos zagląda Manueli w twarz.
-
Chyba jej rodzice nie są zachwyceni formą zaręczyn – mówię
z poczuciem winy.
-
Dziękuję, że tu przybyłaś – Akos odsuwa od siebie Manuelę,
ale nadal obejmuje ją w pasie – Jeszcze zdążymy – mówi
do niej i zerka na zegarek – Mam zgodę dziadka i rodziców.
Poproszę o ciebie oficjalnie, a jutro wszyscy się spotkamy. Jeśli
twoja rodzina się zgodzi, pobierzemy się za dziesięć dni.
-
Coooo?! - obie wybałuszamy na niego oczy.
-
Stary Mistrz zakończy naszym ślubem swoje rządy – mówi
Akos tonem, jakby ogłaszał święta.
Manuela
zarzuca mu ręce na szyję, a ja stoję, jak słup soli. Czegoś tu
nie rozumiem, albo on czegoś nie mówi?!
-
Akos? - patrzę na niego spod brwi.
-
Proszę, nie pytaj jak... - szepcze, spuszczając wzrok i tuląc do
siebie swoją narzeczoną.
Ale
ja już wiem!
-
Zmykajcie! Macie niecałą godzinę. Widzimy się po śniadaniu –
mrugam do nich i znikam, by pojawić się we własnej sypialni.
Mam
nadzieję, że Mistrz mi to wybaczy, ale naprawdę się spieszę.
Budzę się.
Majka
zerwała się z łóżka i najciszej, jak potrafiła wyszła na
korytarz. Drzwi do apartamentu Oskara otworzyły się bezszelestnie
po naciśnięciu klamki. Znalazła go rozpartego na sofie przed
kominkiem, z kieliszkiem burbona w dłoni.
- Czekałem na
ciebie – wskazał jej głową miejsce obok siebie.
Dopiero teraz
zauważyła drugi kieliszek stojacy na niskim stoliczku. Usiadła bez
słowa. Spróbowała bursztynowego aromatycznego płynu. Przez
ułamek sekundy palił w gardle, ale potem rozgrzewał przyjemnie.
Odstawiła swój kieliszek. On zrobił to samo. Nachyliła się
i sięgnęła do jego ust. Smakował burbonem i... Oskarem.
- Zawsze będziesz
naprawiał moje potknięcia? - wyszeptała tak cicho, że ledwie
dosłyszał.
- Kiedy tylko będę
mógł...
- Co teraz?
- Pobiorą się i
będą żyć długo i szczęśliwie.
- Jak w bajce - Z
trudem hamowała łzy wzruszenia.
- Jak w bajce –
zgodził się z nią.
- Oskarze Lowrens,
jesteś niesamowitym człowiekiem i jeśli nie zostaniesz Mistrzem,
to to Zgromadzenie będzie mogło się nazywać Zgromadzeniem
skończonych dupków! - pocałowała go znowu.
- Ładnie to ujęłaś
– kącik ust drgał mu w uśmiechu – Nie sądzę jednak, żeby
poznali się na twoim poczuciu humoru.
- Mnie wystarczy, że
ty się poznałeś – objęła go za szyję i wgramoliła mu się na
kolana.
Przytulił ją do
siebie, rozkoszując się jej bliskością i ciepłem.
- Wiesz co? Mamy
sporo czasu... Może miałabyś ochotę na nudny seks w łóżku,
pod kołdrą?
- O tak! Chociaż
obawiam się, że z tobą, nie będzie nudny.
Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano Oskar to ma też dar strategi?. Czy tylko woli?. Ładnie rozegrał z dziadkiem Oskara. W tej części pokazałaś, że Oskar naprawdę byłby dobrym mistrzem. Kurcze ta Manuela to ma jednak w życiu przerąbane. Roksano czytam opowiadanie i tak się zastanawiam, że ta 2 część " Meteorów" jest lepsza od pierwszej. Nie zrozum mnie tylko źle. Nie wiem czy dobrze to ujmę, ale tamta część była pisana tak niepewnie, nieśmiało. Może to o to chodziło, że nie byłaś pewna jak zostanie odebrane to opowiadanie. A " Przed świtem" to tu pokazujesz już kunszt pisarstwa. Jest rewelacyjna, A obrazki czy jak to tam się nazywa są tak rewelacyjnie dobrane do sytuacji. Ile to trzeba czasu poświęcić by znaleźć w sieci taki obrazek jak np. w poprzedniej części. Roksano z tej części chyba się ucieszy Natalia. Przecież jej ulubiony bohater tak świetnie sobie poradził. Roksano dziękuję Ci za taką fajną możliwość relaksu po pracy.
OdpowiedzUsuńNatalio jak się trzymasz?. Co u Ciebie?. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Witku masz racje , ta część to balsam na moją duszę , jeszcze bardziej pokochałam Oskara za to że pomógł Akosowi (chyba mogę nazwać to pomocą?. Co do mojego samopoczucia to na razie jest stabilnie , robię wszystko by zając sobie jakoś myśli , jeszcze chwila a zamieszkam w siłowni ;D Natalia
OdpowiedzUsuńRoksano! Czytając rozmowę dziadka Akosa i Oskara cieszyłam się jak dziecko. Stwierdziłam wówczas, że już nic lepszego w tej części nie może się wydarzyć. Po przeczytaniu ostatniej sceny zmieniłam zdanie:) "- Zawsze będziesz naprawiał moje potknięcia? - wyszeptała tak cicho, że ledwie dosłyszał.
OdpowiedzUsuń- Kiedy tylko będę mógł..." wyszło Ci to idealnie. Oskar wcielił się w rolę księcia na białym koniu.
Boję się coraz bardziej o to co wydarzy się w czasie wizyty w domu Raula. Wszystkie znaki na niebie wskazują na jakąś tragedię :(
Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
Natalio! Bardzo fajnie, że dajesz radę i się nie poddajesz. Chyba najważniejsze w takich sytuacjach jest niezapominanie o tym ile samemu jest się wart ^_~
Kasiu tez się tego obawiam , w mojej głowie tworzą się coraz czarniejsze scenariusze , no ale mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży , nie tylko w opowiadaniu ale i u mnie ;) Natalia
UsuńWitaj Kasiu!!!. Kasiu też zwróciłem uwagę na te sceny. Kasiu dialogi są extra. Roksana tak fajnie potrafi opisywać
UsuńKasiu co u Ciebie?.
Witku! U mnie wszystko w porządku. Brak fajerwerków. A co u Ciebie? :)
UsuńKasia xxx
Witaj Kasiu!!!!!!!!. U mnie też jako taki fajerwerków brak. Cieszę się ,że syn nie choruje i pozostali członkowie rodziny też. Jest jak na razie " spoko". Kasiu masz jakie masz podejście do związku, nie neguje tego. Kasiu i ty też kiedyś, gdzieś spotkasz swojego " fajerwerka". Kasiu ja swoją bratnią duszę spotkałem 300 km. od domu. Jeździłem do niej co 2- 3 tygodnie. fajnym pociągiem jak wyjeżdżalem o 22 to na miejscu byłem chyba o 8- 9 rano. Bo to był dzisiejszy " Pendolino" , porozmyślać było można, wysiąść zapalić papierosa lub dwa i wsiąść do pociągu. Musiałem życie pogodzić z wyjazdami do dziewczyny i z obowiązkami. Kasiu nadal jesteśmy razem już w tym roku minęło 25 lat. Razem sprzątamy i razem przygotowujemy się do świąt.
UsuńKasiu życzę Tobie by te święta były wyjątkowe.
Zdrowych, szczęśliwych, pogodnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Wiktor
Wiktorze, dziękuję za miłe słowa! Tobie również życzę zdrowych i pełnych miłości Świąt. Mam nadzieję, że te kilka najbliższych dni spędzisz w cudownym rodzinnym gronie.
UsuńPozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
Kasiu dziękuję. Ja obchodzę podwójne święta te żona i syn i później moje. Rodzinne będą czy teraz jak i za dwa tygodnie
UsuńAch dawno nie zaglądałam do Ciebie na bloga bo nie spodziewałam się że tak szybko pojawi się coś nowego.. Jakie było moje zaskoczenie i żal? że dopiero teraz je odkryłam:D Jak o 12 tu trafiłam tak niemal po 10h spojrzał ze smutkiem na datę tego postu, po prostu oderwać się nie mogłam i wyczekiwać będę kolejnej części, choć może całe szczęście że więcej nie ma jeszcze bo pójdę spać o normalnej porze ;p ale opowiadanie świetne, jak wszystkie Twoje zresztą, i po raz kolejny zarzucam myśl o książce, bylabyś(już jesteś w zasadzie) moją ulubioną autorką której książki bym pochłaniała w dobę :D Asia;)
OdpowiedzUsuńWitaj Asiu!!!. Asiu i jak Ci się podoba to opowiadanie Roksany?. Moim zdaniem ta część jest rewelacyjna. Nawet takie części gdzie w zasadzie nic się nie dzieje i są jakby wprowadzeniem/wyjaśnieniem, ale są pisane takim słownictwem, że aż chwyta za serce. Asiu ja jak trafiłem na tego blogi Roksany to jestem tu cały czas. Atmosfera na blogu jest wspaniała, porozmawiać można o opowiadaniach i o życiu. Asiu ja tutaj odpoczywam. Przychodzę z pracy wstawiam wodę na kawę i włączam kompa. Tutaj odpoczywam. Asiu ja też Roksanę namawiam na książkę może nie erotyczną, bo z wydaniem erotyka byłby problem, ale miłosną, lub kryminał. Roksana jest dobra w takim dreszczyku napięcia. Ciekawe co zaplanowała Majce podczas pobytu u Gonzagów.
UsuńDziewczyny przepraszam. Miałem takie postanowienie nie przeszkadzać Wam podczas Świąt. Nie wytrzymałem.
Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Roksana ciągle mnie zaskakuje, jej słownictwo i kunszt pisarski są rewelacyjne, wielu pisarzy którzy wydaja książki nie dorównują jej do pięt;) Fakt erotyka trudno wydać ale jak dla mnie np poprzednie opowiadania zawierały mało scen erotycznych i nie były aż tak wulgarny by nie przeszły przez wydawnictwo;) to zdecydowanie ma i więcej scen erotycznych i bogatsze ich opisy;) ale powieść Roksany w postaci Harlequina bym z nie małą przyjemnością pochłonęła;)
UsuńPozdrawiam Asia ;)
Kochani! Życzę Wam wszystkiego najlepszego na te nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Niech Wam się spełniają życzenia, niech Wam się życie układa po Waszej myśli, albo niech Was zaskakuje przyjemnymi niespodziankami... Wybaczcie, że nic Wam nie napisałam tym razem, ale święta u mnie, a rodzina liczna i gościć się lubi. Najlepiej długo i dobrze, więc sami rozumiecie ;))) Po świętach usiądę z nowymi siłami (mentalnymi). Ściskam Wszystkich, Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Rozumiemy, rozumiemy. Ja właśnie też siadłem by złożyć Ci życzenia. Przepraszam, że piszę tak na raty, ale pomagam żonie.
UsuńRoksano Życzę na Boże Narodzenie spokoju, zdrowia, odpoczynku, świąt rodzinnych, śniegu ( bo co to za święta bez śniegu), spędzenia czasu z rodziną bez pośpiechu. Wiktor
Roksano! Życzę Ci aby te Święta Bożego Narodzenia były dla Ciebie okazją do odpoczynku i zabawy. Mam nadzieję, że liczni goście przysporzą Ci raczej licznych uśmiechów na twarzy, niż obowiązków.
UsuńPozostałym Czytelnikom życzę optymizmu na co dzień i wytrwałości w realizacji marzeń ;-)
Za wszystkich studentów trzymam kciuki - oby sesja poszła gładko =)
Pozdrawiam serdecznie, Kasia xxx
Roksano Tobie i wszystkim innym czytelnikom pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia świąteczne . Abyście spędzili nie tylko święta ale i cały rok w zgodzie i miłości . Natalia
Usuń