Manzanares
el real. Październik 2014
Z
tarasu przepięknej willi roztaczał się widok na rozległy ogród
i wzgórze, na szczycie którego stał zamek z jasnego
granitu. W promieniach zachodzącego słońca kamień przybierał
ciepłe odcienie złota i czerwieni. Majka patrzyła jak urzeczona na
ten spektakl światła i formy. Budowniczy wiedzieli, co robią,
ustawiając obłe baszty tak, by promienie słońca ślizgały się
po nich każdego wieczora. Nawet najbardziej niewrażliwa na piękno
natury osoba musiała przyznać, że zamek robił wrażenie.
- Podoba ci się? -
Raul podszedł cicho, stąpając po idealnie przystrzyżonym
trawniku.
- Bardzo... -
przysłoniła dłonią oczy i z ociąganiem oderwała wzrok od zamku
– Masz najwspanialszy widok w okolicy. Aż trudno uwierzyć, że to
tylko 50 km od Madrytu!
- Abigail wybrała
to miejsce zaraz po naszym ślubie - ciepły uśmiech rozjaśnił
jego twarz, kiedy wspomniał o żonie – Dzięki temu oboje jesteśmy
szczęśliwi. Ona ma wszystkie wygody, jakich potrzebuje, a ja mam
swój zamek – rozłożył ręce.
- A nie chcieliście
mieszkać tam? - spytała ze zdziwieniem, wskazując głową tonące
w słonecznym blasku wzgórze.
- Odbudowa po
pożarze nie była łatwa, choć mój dziadek nie szczędził
starań i pieniędzy. To zabytek i każdy szczegół trzeba
uzgadniać z konserwatorami – westchnął Raul – Wielu rzeczy
nie pozwoliliby nam zrobić – spojrzał wymownie na basen i
pobliski kort tenisowy.
- Pewnie masz rację
– uśmiechnęła się – Ta willa, a właściwie pałac, też jest
wspaniała. No i mam z sypialni widok na zamek.
Przypuszczała, że
specjalnie tam ją umieścili, by wywrzeć na niej jeszcze większe
wrażenie. No i musiała przyznać, że im się udało. Chociaż
jeszcze większe wrażenie, niż przepych domu i ogrodu, zrobił na
niej sposób, w jaki Raul i Abigail odnosili się do siebie. On
okazywał jej miłość i rozpieszczał ją na każdym kroku, ona
przyjmowała to jak coś naturalnego, a jednocześnie wciąż go
kokietowała. Kiedy pojawiał się w pobliżu, poświęcała mu
więcej uwagi, niż innym, dotykała go niby przypadkiem, jakby
poznali się niedawno... Spojrzała znów na zamek, a potem na
stojących na trawniku Manuelę i Akosa. Ogarnęła ją tęsknota.
Nie widziała Oskara dwa dni, a wydawało jej się, że co najmniej
tydzień.
- Powinnam wrócić
do biblioteki – westchnęła.
- Prawie z niej nie
wychodzisz – dźwięczny głos Abigail zabrzmiał tuż za plecami
Majki.
Odwróciła
się, napotykając uważne spojrzenie dwóch par prawie
identycznych oczu. Juan bardzo przypominał matkę. Jedynie nos miał
po ojcu, ostry z niewielkim garbkiem, zupełnie inny, niż lekko
zadarty nosek Abigail.
- Chciałbym po
zmroku pokazać ci zamek. Wygląda wtedy zupełnie inaczej niż za
dnia – Juan wysunął się nieco przed matkę – Możemy zabrać
ze sobą twoich ludzi – wskazał głową na trzymającą się za
ręce parę.
Majka westchnęła
cicho, ale nie zaprotestowała. Zamek ciekawił ją prawie tak samo,
jak biblioteka Gonzagów. Z drugiej strony, obiecała Oskarowi,
że nie będzie się nigdzie zapuszczać we śnie, podczas całego
pobytu w Hiszpanii. Ostatecznie jednak, zamek Manzanares był dobrze
chronionym azylem, do którego wstęp, podobnie jak do willi,
mieli tylko wybrani.
- W takim razie
chętnie odłożę moje studia na później – uśmiechnęła
się.
Przez cały
dotychczasowy pobyt Juan był dla niej bardzo miły i uczynny, ale
nie adorował jej przesadnie. Owszem, przyłapała go na ukradkowych
spojrzeniach, jednak sprawiały wrażenie zupełnie niewinnego
zaciekawienia. Widocznie postanowił nie dawać rodzinie Athiny
powodów do niezadowolenia, pomyślała.
Słońce zachodziło
krwawo, przesycając wszystko ciepłymi odcieniami czerwieni. Śpiewy
ptaków przeplatały się z cichym cykaniem ostatnich
jesiennych cykad. Majka chłonęła otaczającą ją przyrodę każdym
neuronem. Nigdy wcześniej nie odbierała natury tak intensywnie i
tyloma zmysłami. Może to lektura pełnych fascynacji notatek, a
może tęsknota za ukochanym? Nie wiedziała, ale była pewna, że
coś się zmieniło. Coś w niej samej.
- No, do sypialni! -
Raul klasnął w ręce.
- Idziemy zwiedzać
zamek z przewodnikiem – Majka podeszła do Manueli i Akosa –
Wiem, że już tam byliście wczoraj, ale proszę, abyście nam
towarzyszyli – wskazała nieznacznie głową Juana.
- Oczywiście! -
Akos skinął głową – Widzieliśmy tylko to, co udostępniono
turystom.
- W takim razie nie
powinniście się nudzić, bo Juan pokaże nam dużo więcej –
mrugnęła do nich.
---
Jestem
taka podekscytowana. Oskar opowiadał mi o tym zamku. Są tam podobno
zakamarki, których nie pokazano nikomu, poza Mistrzem.
Ciekawe, czy uda nam się zobaczyć któryś z nich? Oczami
wyobraźni już widzę siebie, jako odkrywcę jakiejś niesamowicie
ważnej kompromitującej Gonzagów tajemnicy...
-
Gotowa? - głos Juana wyrywa mnie z zamyślenia. Czuję się
przyłapana!
-
Akos, Manuela – szepczę, a oni zjawiają się natychmiast.
Wiem
już, że dzięki temu możemy dostać się do azylu, jakim jest
zamek. Zjawiamy się na jego dziedzińcu.
-
Dziś nie ma tu nikogo. Ojciec zadbał, żebyśmy mieli spokój
– w głosie Juana pobrzmiewa duma – Większość tego, co
widzicie tutaj została odbudowana, bądź odrestaurowana –
wykonuje ręką zamaszysty ruch, wskazując imponujące krużganki.
-
Zwieńczenia kolumn też są z granitu? - zadzieram głowę.
-
Tak, ale użyto różnych kolorów kamienia – Juan
uśmiecha się czarująco – Na razie zamek jest niezamieszkały,
ale zamierzam to zmienić.
-
Och! A kto tu zamieszka? - jestem zaskoczona jego słowami.
-
Ja – rozkłada ręce – To miejsce jest fascynujące. Wolę to,
niż tę pretensjonalną willę. A poza tym, nie chcę sprowadzać
żony do domu rodziców.
Przyglądam
mu się uważnie. Nie podejrzewałam, że jest taki. Myślałam, że
to maminsynek. Może Athina wcale nie będzie miała tak źle?
Idziemy za Juanem, podcieniami do schodów, a potem dalej,
górnym tarasem i do drzwi. Kiedy dotyka klamki, otwierają się
natychmiast. Wchodzimy, ja za Juanem, potem Manuela i na końcu Akos.
Jest w tym miejscu jakaś tajemnicza atmosfera. Inaczej, niż w
Ainay-le-Vieil. Tam czułam się onieśmielona, tutaj nie...
-
To portrety moich przodków. Rodzice nie zabrali ich z zamku,
ale nie udostępnia się ich zwiedzającym – Juan przerywa moje
rozważania.
Oglądam
obrazy dziwacznie ubranych mężczyzn i kobiet. Większość stanowi
linia męska Gonzagów. Kobiety to ich siostry lub żony. Na
samym końcu wisi wspólny portret Raula i Abigail.
-
A twój? - odwracam się do Juana.
-
Zamówię go, jak się ożenię – w jego głosie słyszę
jakby kpinę – A ty? Oskar jeszcze nie zamówił twojej
podobizny?
-
Jeszcze nie – marszczę brwi. W co on gra? - Ale my nie jesteśmy
zaręczeni.
-
Och, daj spokój. Przecież wiem, że jesteście parą. To
tylko kwestia czasu. Chyba, że... - ścisza głos do szeptu –
Czekasz, aż będzie wiadomo...?
-
No wiesz? - aż mnie zatyka. On myśli, że jestem wyrachowana!
-
Nie denerwuj się. To bardzo mądre, zważywszy, jaką masz w
Zgromadzeniu pozycję.
-
Nic nie wiesz! - prycham.
-
Masz rację... - zawiesza głos – Nic nie wiem.
Schodzimy
w dół, do komnat, w których wcześniej była
zbrojownia i skarbiec, a teraz urządzono pokoje reprezentacyjne.
-
Słyszałem, że macie tu niesamowite piwnice z winami – Akos z
zainteresowaniem ogląda potężny kominek z otwartym paleniskiem –
Czytałem w przewodniku, że cały rok panuje tam prawie stała
temperatura.
-
To prawda. Mamy tam także nasze wina. Są nie gorsze od francuskich
– rzuca mi zaczepne spojrzenie.
Ty
dupku, myślisz, że jesteś taki błyskotliwy? A ja prawie zaczęłam
cię lubić, ganię się w duchu.
-
Chętnie spróbuję – mówię powoli – Zobaczymy, czy
mają podobną moc.
Juan
podejmuje rękawicę, choć mam wrażenie, że nie robi tego chętnie.
Dziwne, bo myślałam, że właśnie o to mu chodziło. Piwnice na
pewno są imponujące. Schodzimy jeszcze niżej. Temperatura spada,
ale nam to nie przeszkadza. Przecież śnimy. Po drodze mam okazję
ocenić, jak solidnie kiedyś budowano. Granitowe bloki dopasowano do
siebie tak idealnie, że sprawiają wrażenie zwartej całości.
Odgłosy naszych kroków odbijają się echem. Chyba jesteśmy
w dużym pomieszczeniu?
-
Zaczekajcie – Juan nagle znika nam z pola widzenia.
Zatrzymujemy
się w ciemnościach. Słychać tylko ciche stąpanie po kamiennej
posadzce. Nagle nad nami zapalają się lampy, rzucając bladożółte
światło na szeroki korytarz o łukowatym sklepieniu. Wzdłuż ścian
ciągną się drewniane półki pełne zakurzonych butelek.
-
Wow! - nie potrafię ukryć zdumienia.
-
Te korytarze ciągną się wzdłuż północnej ściany zamku –
wyjaśnia Juan, mile połechtany naszym zachwytem – Na końcu jest
sala z beczkami. Robimy je z naszych dębów. Po leżakowaniu
wina, sprzedajemy je Irlandczykom. Używają ich do najlepszej whisky
– dodaje z dumą – Pod zamkiem Ainay-le-Vieil są podobne, ale
pewnie doskonale o tym wiesz? - rzuca mi kolejne spojrzenie.
Nie
odpowiadam na zaczepkę, ale jest mi głupio, że nie miałam o tym
pojęcia. Idziemy za Juanem aż do komnaty. Rzeczywiście robi
oszałamiające wrażenie. Razem z Manuelą podchodzimy do kolejnych
beczek i odczytujemy sygnatury.
-
To wszystko jest z waszych winnic? - Manuela rozgląda się wokoło.
-
To w beczkach i jeszcze tamto w butelkach – wskazuje kolejny
korytarz – Pozostałe pochodzą z innych miejsc.
-
To próbujesz tego wina? - syczy mi do ucha Akos. Gdzie on się
podziwiał do tej pory?
-
No właśnie! Możemy otworzyć jakąś butelkę, bo beczka to chyba
przesada? - podśmiewam się.
-
Oczywiście, choć temperatura tego wina nie będzie odpowiednia –
Juan podchodzi do niewielkiego kredensu, otwiera górne
drzwiczki i wyjmuje cztery kieliszki.
-
Ja chętnie pomogę – Manuela podbiega do Juana i nie czekając na
zaproszenie, ustawia kieliszki na kredensie.
Głupieję
na chwilę, ale Akos wpatruje się we mnie intensywnie. O co tu
chodzi?
-
Muszę ci coś pokazać – szepcze, kiedy Juan oddala się od nas w
poszukiwaniu odpowiedniej butelki – Masz swoją komórkę?
Wciskam
Akosowi do ręki swój telefon i podchodzę do Manueli i Juana.
Ten ostatni otwiera wino i przelewa je z góry do karafki.
-
Musi pooddychać – wyjaśnia na widok mojej zdziwionej miny.
-
Czy możesz mi pokazać, jak długi jest tamten korytarz z waszymi
winami? - próbuję odwrócić uwagę Juana od Akosa.
Idziemy
jakieś dwadzieścia kroków wzdłuż zapełnionych butelkami
półek.
-
No, powiem ci, że macie tu naprawdę niezły magazyn – kręcę
głową z uznaniem – Jeśli jeszcze to wino okaże się dobre...
-
No, to sprawdź! - Juan zawraca, ogarniając mnie ramieniem. Manuela
idzie przed nami.
Wychodzimy
zza rogu wprost na Akosa, czekającego na nas z kieliszkami w rękach.
Biorę swój i upijam mały łyk. Wino jest dobre. Bardzo
dobre! Na pewno nie gorsze od tego, którym częstował mnie
Oskar. Ale on nie pokazał mi piwnic. Wino brał z chłodziarki
ustawionej w kuchni. Dlaczego ja tak mało wiem o tamtym zamku?
Dlaczego nie wiedziałam o portretach? Bo nie pytałaś, idiotko,
odpowiadam sama sobie. Pociągam kolejny łyk wina. Ma głęboki
owocowy smak, a na końcu lekko szczypie na podniebieniu. Jest
naprawdę wyśmienite!
-
Jeszcze trochę? - Juan podnosi karafkę i ustawia ją tak, żebym
mogła zobaczyć kolor płynu – Jest prawie rubinowe – mówi
z zachwytem w głosie.
-
Lubisz się zajmować winami? - przyglądam mu się. Chciałabym
wiedzieć, co on myśli.
-
Wolę to od biblioteki, choć muszę się zajmować i jednym, i
drugim – wzdycha i rozlewa nam resztę wina – Nie wiedziałaś o
portretach, prawda? - zwraca się do mnie nagle.
-
Nie – przyznaję – Ale nie wiem jeszcze wielu rzeczy. Widocznie
Oskar i Margaret uznali, że to nie jest najważniejsze. Jestem w
Zgromadzeniu od niedawna – urywam gwałtownie. Dlaczego ja się
tłumaczę?
Juan
kiwa głową ze zrozumieniem.
-
Chodźcie! Powłóczymy się jeszcze po zamku – odstawia
butelkę i pustą karafkę.
Kiedy
ruszamy za Juanem, Akos wciska mi w dłoń telefon, ale nie mamy
okazji, by porozmawiać. Odkładam to na później. Staram się
zapamiętać jak najwięcej z tego, co mówi Juan.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj Olu!!!. Olu ale zamek Gonzagów mieści się w Hiszpanii, a Oskara w Francji. To myślisz, że taki byłby tunel?. Mi się wydaje że to musi być coś innego. Pozdrawiam Wiktor
UsuńOlu zapomniałem jeszcze dodać. Akos ma coś Majce pokazać. Wziął od niej telefon gdzieś zniknął. Manuela odwraca uwagę. Może winka nalać. Chętna taka do pomocy?. Ten zamek jest azylem, ale jak się ma zaproszenie to może można zajrzeć wszędzie nawet bez wiedzy Juana. Może Akos zdjęcia robił.
UsuńWitaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano opis zamku wspaniały. Jakiś ten Juan jest taki oślizły. Ciekawe o co chodziło Akosowi z tym telefonem, że nie ma zasięgu?. Dzięki Roksano za nowa część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich Wiktor
Witku , ten Don Juan zdecydowanie mi się nie podoba i dam głowę uciąć że coś knuje i Akos to odkrył albo chociaż część tego , i nie zdziwiłabym się gdyby Abigail tez maczała w tym palce. Jakoś t a część wywołała we mnie gęsią skórkę , ;D Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj Natalio!!!. Jak samopoczucie?. Jak święta minęły?.
UsuńNo właśnie ta część jest dziwna. Juan wypytujący Majkę. Manuela z Akosem dziwne zachowania. Manuela zawsze taka szara myszka, co wzroku na obdarowanych 1 stopnia nie podniesie. Nagle leci sama bez pozwolenia i winka pomaga nalać. Akos znika z telefonem. No co ciekawe Roksana wymyśliła. Na pewno nic ciekawego.
Olu dlaczego usunęłaś swój komentarz?. Olu każdy może się wypowiedzieć na temat części czy opowiadania. Jak to widzi.
Pozdrawiam Wiktor
A powiem ci że bardzo spokojnie , w gronie najbliższych , trochę się wyciszyłam , i uspokoiłam przez ten czas , a twoje ? Pozdrawiam Natalia
UsuńHmm. Moje?. Natalio moje będą na 3 króli. Ale obchodzę też i te. Spokojnie, rodzinie. Troszkę poprzekomarzałem się z żoną hihihi i tak zleciało. Wiktor
UsuńWitajcie Kochani! Jakże się cieszę, że znowu udało mi się Was sprowokować ;))) Macie rację! To trochę cisza przed burzą, jak to ktoś tu kiedyś sformułował. Świetni z was obserwatorzy, nic Wam nie umknęło! Jeszcze raz przeczytałam tę część, sprawdzając, czy to czasami ja nie napisałam zbyt otwarcie, ale chyba nie... No cóż, pisze dalej i aż mnie paluszki świerzbią, żeby wyjawiać kolejne tajemnice, ale... cierpliwości! Natalio, czuję, że odrobinę Ci lepiej :))) Witku, wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Olu, nie zdążyłam przeczytać Twojego komentarza! Co napisałaś??? Pozdrawiam, Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano , masz rację trochę lepiej , to pewnie zasługa rodziców którzy poświęcają mi teraz sporo uwagi. A , że my tacy spostrzegawczy? No cóż jesteśmy z tymi bohaterami od początku , więc wyłapujemy każdą zmianę w ich zachowaniu , tu ukłony dla Witka , bo on jest w tym mistrzem ;D Natalia
UsuńWitaj Natalio!!!. To super, że Ci troszkę lepiej. Natalio to nie ja jestem spostrzegawczy tylko Kasia. Ciekawe co u niej?. Może gdzieś tam teraz leci do jakiegoś dalekiego kraju. Dziewczyny pozdrawiam Was. Wiktor
UsuńWitku! Chyba przeceniasz moje możliwości hahaha.... Przepraszam, że tak późno odpisuję ale jestem teraz bardzo zajęta. Dużo się dzieje, stres 24/7.
UsuńRoksano, dziękuję za kolejną część. Jestem zdziwiona, że w azylu działał telefon... Zobaczymy co nam przygotowałaś. Już nie mogę się doczekać 😊
Pozdrawiam serdecznie,
(zapracowana) Kasia xxx
Witaj Zapracowana Kasiu!!!. Kasiu zapomniałem, że w azylu telefony nie działają.Kasiu ja myślę, że nawet jak to jest azyl to telefon może nie działać i nie być np. zasięgu i zadzwonić nie można ale aparat w telefonie to chyba powinien działać i zdjęcia można zrobić.
UsuńKasiu martwiłem się o Ciebie troszkę. Wiesz Kasiu jak się ucieszyłem z Twojego komentarza. Dziewczyny jak można tak powiedzieć to zżyłem się tutaj z Wami.
Udanego sylwestra i Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim blogowiczom!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pozdrawiam Wiktor
Witaj Roksano!!!. Roksano od razu się przyznaję, że to chyba ja troszkę wystraszyłem Olę, przez moje gadulstwo. Olu naprawdę ja nie jestem straszny i nie musisz się mnie bać.Małe dzieci mnie lubią hihihi. Uwielbiam rozmawiać, poznawać Wasze punkty widzenia, spostrzeżenia. Tak razem rozmawiać, zastanawiać się jest fajniej. Olu jeżeli Ciebie wystraszyłem w jakiś sposób to bardzo przepraszam.
OdpowiedzUsuńRoksano Ciebie nie da się przewidzieć. Zawsze tak opiszesz, że czytasz z buzią otwartą. Dziękuję Roksano za życzenia świąteczne. Jeszcze jest troszkę czasu. Wigilię mam 6 stycznia. Jeszcze nie wiem czy pojadę, bo jak nie dostanę urlopu to zostaje tutaj. Bo jechać 300 km. po pracy i później wracać w nocy by do pracy iść to mi się nie chce. I jeszcze jakąś gołoledź można trafić i wlec się 20-30 km. na godzinę to nie jest fajne. O urlopie na pewno dowiem się w ostatniej chwili.
Roksano też uważam, że u Natalii już troszkę lepiej. Spotka jeszcze swojego faceta życia. Będzie troszkę ostrożniejsza, bardziej nieufna wobec chłopaków. Natalio jest takie powiedzenie " Tego kwiatu to pół światu". Natalio nie wszystko co faceci mówią jest prawdą, oczywiście dziewczyny też, bo to działa w dwie strony. Natalio mam nadzieję, że Ciebie w jakiś sposób nie obraziłem i nie czujesz się urażona przeze mnie. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Witku, spokojnie , niczym mnie nie uraziłeś ;) Umówmy się , żebyś się tak ciągle nie pytał ;) że jeżeli poczuje się dotknięta twoimi słowami to ci o tym napisze ;)
UsuńSkładam już teraz bo nie wiem czy jutro będę miała jak . Więc wszystkim wam życzę udanej zabawy sylwestrowej i szczęśliwego nowego roku. Natalia
Natalio wiesz każdy inaczej może odebrać moje słowa. I dlatego się dopytuję.
UsuńNatalio dziękuję za życzenia. Chciałbym Ci zadedykować piosenkę, taką romantyczną, melodyjną i moją https://www.youtube.com/watch?v=1P3FZI-leLQ
Miłej zabawy sylwestrowej i Szczęśliwego Nowego Roku