Lek

Lek

środa, 16 grudnia 2015

Meteory. Przed świtem 23

Zamek Ainay-le-Vieil. Październik 2014

W pokoju panował mrok, rozpraszany jedynie przez pojedyncze wąskie smużki światła, z trudem przeciskające się pomiędzy ciężkimi połaciami zasłon. Na tle jednej z nich zamajaczyła wysoka męska postać. Zasłona zaczęła odsuwać się na bok i snop jasnego światła wdarł się do pokoju, oświetlając centralnie ustawione łoże i leżącą w nim, pogrążoną we śnie dziewczynę.
- Obudź się, śpiochu – niski, aksamitny głos sprawił, że śpiąca zmarszczyła brwi, a potem przeciągnęła się leniwie i otworzyła oczy.
- Aaaach, ale spałam... – zamruczała, wyrzucając ramiona za głowę – Która godzina?
- Dochodzi dziesiąta.
- Co? Już dziesiąta? - usiadła gwałtownie.
Zasłony odsunęły się do końca, wpuszczając do pokoju nikłe przebłyski słońca, raz po raz przesłanianego przez przepływające po niebie chmury. Nieco teatralne efekty doskonale pasowały do eleganckiego, jasnego garnituru Oskara, stojącego tuż obok łóżka. Majka zamrugała gwałtownie.
- Co ty tu robisz? I dlaczego jesteś taki wystrojony? - spytała podejrzliwie – Rany! Nie pamiętam, jak tu przyszłam... - potarła wierzchem dłoni czoło.
- Bo nie przyszłaś. Znalazłem cię w bibliotece, zwiniętą w kłębek i trzęsącą się z zimna – w jego głosie słychać było troskę – Majka, tak nie wolno robić. Przyznaję, że na początku oglądanie twojej fascynacji Darem i jego możliwościami było nawet zabawne, ale dosyć tego! Musisz się nauczyć, jak racjonalnie z niego korzystać.
- Nie zdawałam sobie sprawy... - wyszeptała.
- Oczywiście, że nie. To moja wina, bo powinniśmy wczoraj o tym porozmawiać. W ogóle powinienem poświecić ci więcej czasu, ale naprawdę nie miałem jak – usiadł na brzegu łóżka, przytrzymał jej brodę i sięgnął do ust – Moja matka obiecała, że cię tego nauczy.
- A ty nie mógłbyś? - otarła się o niego, jak kot.
- Z największą chęcią... – przesunął dłonią po jej szyi i ramieniu, zatrzymując się niżej, na piersi – Niestety, Mistrz potrzebuje teraz każdej pary rąk do pomocy – potarł kciukiem zarysowujący się pod cienkim materiałem koszulki sutek – I chociaż ciężko mi się skupić na pracy... - wymownie spojrzał w dół na swój rozporek – Niestety, zobaczymy się dopiero wieczorem.
Majka wydęła usta, udając obrażoną, ale po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Wiem, o co chodzi – posłała mu zalotne spojrzenie spod rzęs – Wynagrodzę ci czekanie – Oddała soczysty pocałunek.
- Już się cieszę – wyszczerzył do niej zęby – Muszę iść – dodał z żalem.
- A ja muszę wstać! O jedenastej będzie tu Manuela z Akosem – odchyliła głowę, wyginając się tak, by mocniej poczuć kciuk Oskara.
- Kusicielko! - zacisnął dłoń, ale zaraz rozluźnił palce – Jeśli mam wytrwać do wieczora, to muszę natychmiast wyjść.
Majka z satysfakcją patrzyła na spore wybrzuszenie spodni, które Oskara szybko zasłonił połą marynarki. Posłał jej całusa i pospiesznie wyszedł, żegnany jej chichotem. Kiedy zniknął za drzwiami, wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki.


- Margaret? - Majka wychyliła się ze swej części apartamentu.
- Jestem w kuchni! - usłyszała wesoły głos – Ja też dziś pospałam. Zapraszam na śniadanie.
W powietrzu unosił się zapach kawy i ciasta z owocami.
- Tarty? Nasza kuchnia z nich słynie – Lady Margaret tryskała optymizmem i energią – Ta ze świeżymi jagodami i sosem jogurtowym jest boska.
- Zjem wszystko, co masz. Wczoraj prawie nic nie jadłam – westchnęła Majka, sadowiąc się przy kuchennym blacie.
- Oskar prosił, żebym dziś trochę z tobą popracowała nad gospodarowaniem energią. Powinnyśmy już dawno to zrobić, ale w twoim przypadku, nic nie odbywa się normalnie – w głosie Margaret pobrzmiewała frustracja – Zaniedbujemy cię, podczas gdy powinniśmy cię chronić i rozpieszczać.
- Nie przesadzaj! - Majka zaczerwieniła się jak burak - Nie przypominam sobie, żeby ktoś tak o mnie dbał, od czasu, gdy jako dziesięciolatka miałam anginę.
- My niewiele chorujemy, ale jak przesadzimy z eksploatacją Daru, to może być groźnie. Jedz spokojnie. Ja muszę się teraz spotkać z ludźmi od dekoracji, ale około trzeciej będę wolna.
- To się dobrze składa, bo o jedenastej będzie tu Manuela i Akos. Chciałam jej pokazać bibliotekę... - zawahała się na moment – Chyba jednak dziś zrobię sobie „odwyk” od czytania. Wczoraj trochę przesadziłam.
- Twojej prababce też się zdarzało – westchnęła Margaret – Oczywiście ja tego nie pamiętam, ale Maxowi czasem się wyrwie jakieś wspomnienie.
- Przyjaźnili się – pokiwała głową – Mmm, ale to dobre! - wsunęła do ust spory kawałek tarty.
- Byli jak ogień i woda. Kłócili się, ale nie potrafili bez siebie żyć. Po jej wyjeździe nic już nie było takie samo.
- Pokłócili się tak na poważnie? - spytała, przełykając kolejny kęs.
- Chyba tak? Max nigdy o tym nie mówi – Lady Margaret nałożyła Majce kawałek tarty z jabłkami – Spróbuj tej. Jeśli lubisz cynamon i imbir, to skosztujesz nieba.
- Ale pyszna! Zostawię trochę dla moich gości – z żalem nakryła kloszem pozostałe kawałki.
- Och, nie odmawiaj sobie! Wystarczy, że zadzwonisz do kuchni, a oni przyniosą ci, co zechcesz – Margaret sięgnęła po telefon komórkowy i chwilę czegoś w nim szukała – Właśnie wysłałam ci numery do kuchni, pralni i biblioteki. W pralni możesz też zlecić zrobienie zakupów, typu bielizna, rajstopy... Mają też katalogi znanych marek, ale ja wolę iść i poprzymierzać.
- Wow!
- No, to dobrej zabawy w pierwszym dniu jako pracodawca. O przepraszam, zapomniałam, że Akos jest twój – roześmiała się Margaret.
Musnęła policzek Majki i nucąc pod nosem opuściła kuchnię tanecznym krokiem. Majka odprowadziła ją wzrokiem. Takiej radosnej jeszcze jej nie widziała. Sięgnęła po telefon. Miała kilka nieprzeczytanych sms-ów. Zupełnie zapomniała, że będąc w bibliotece wyciszyła telefon. Oprócz tego z numerami od Margaret, był jeszcze jeden od Akosa, że właśnie przybyli na zamek.
- Akos mój? - prychnęła cicho – Już ja wiem, czyj on teraz jest!
Odpisała mu szybko, że czeka w apartamencie Margaret i zajrzała do pozostałych wiadomości. Były jeszcze dwa starsze sms-y od przybranych rodziców i od Moniki. Najpierw od rodziców, postanowiła.
„ Maju, nie wiemy, co się z tobą dzieje?! Wczoraj zadzwoniła Helena i poinformowała nas, że musimy mieć ochronę. Co to wszystko znaczy?! Martwimy się, mama i tato”
Westchnęła ciężko. Oskar załatwił ochronę, choć miał tyle spraw na głowie. Obiecała sobie, że jeszcze tego dnia zadzwoni do rodziców i wszystko im wyjaśni. Przeszła do sms-a od Moniki.
„Dzięki siostro, że jesteś! Wreszcie jest ciekawie. To od ciebie ta nowa ochrona? Są fajni, ale ten komandos był 100x lepszy =P. Nie mogłabyś go tu podesłać? Please!!! <3<3<3 Monia.”
- O ty smarkulo! - prychnęła.
„ Poszukaj w twoim przedziale wiekowym! Też cię kocham, Majka”
Ledwie zdążyła odpisać, gdy na korytarzu rozległy się kroki, a po chwili pukanie do drzwi.
- Jesteście nareszcie! - Majka najpierw uściskała Manuelę, a potem klepnęła przyjaźnie Akosa – No i...? - podniosła w górę dłonie – Nic nie powiecie?
- Jesteśmy razem – odparła niepewnym głosem Manuela, zerkając na Akosa.
- Po zachodzie słońca powiem rodzicom, że Manuela jest moją narzeczoną. Pobierzemy się przed nowym Mistrzem – Akos objął ją ramieniem.
- Moi kochani! – Majka objęła ich oboje – Musimy to uczcić.
- Może lepiej dopiero jutro, jak już oboje powiemy naszym rodzinom? Akos, co ty na to?
- Skoro tak wolisz? - zastanowił się – Dobrze, niech tak będzie.
- W takim razie tarta i kawa – klasnęła w ręce Majka i sięgnęła po swój telefon – Mam w sypialni kartę do twojego konta w banku. Będziesz musiała podjechać do miasta i podpisać dokumenty, ale możesz to zrobić później – zwróciła się do oszołomionej Manueli – Chcę ci pokazać bibliotekę i notatki Rosanny, mojej prababki. Myślę, że są po grecku... Nie potrafię ich odczytać... Och, tak się cieszę, że będziemy razem pracować!
- Ja też – wyszeptała Manuela – Z tego wszystkiego, zapomniałam ci podziękować.
- Za co?
- Za wszystko! Przyjęłaś mnie do pracy i... dałaś nam szansę... - głos uwiązł jej w gardle.
- Daj spokój! Wiem, jak to jest być zakochanym, a wokół ciebie ludzie, którzy tego nie chcą zaakceptować - skrzywiła się Majka – Zadzwonię do kuchni, żeby przynieśli więcej – nałożyła dwa kawałki tarty na talerzyki. Nie chciała się skarżyć, ale obietnica złożona babci zaczynała jej ciążyć.
Złożenie zamówienia okazało się pewną sztuką, bo kucharka mówiła tylko po francusku, ale Manuela szybko rozwiązała problem.
- Widzisz? Już nie potrafię się bez ciebie obejść – zażartowała Majka, stawiając przed Manuelą filiżankę z kawą – Powiedzcie mi lepiej o ślubie. Jak to się odbywa?
- Bardzo uroczyście – zaczęła Manuela z entuzjazmem - Jeśli ślub bierze w pełni Obdarowany, to zaprasza się całe Zgromadzenie i oczywiście wszystkich spokrewnionych i przyjaciół. Jest przysięga odbierana przez Mistrza... - jej entuzjazm nieco przygasł – W naszym przypadku będzie trochę inaczej.
- To nie ma znaczenia – przerwał jej Akos – Przysięga jest najważniejsza.
- O co chodzi? - Majka nie nadążała.
- Nie jesteśmy w pełni obdarowani, a poza tym rodzice Akosa pewnie nie będą chcieli uczestniczyć...
- Będzie mój dziadek. To wystarczy – Akos znów nie dał jej dokończyć – Twoi rodzice też pewnie woleliby inną drogę, ale jeśli mnie przyjmą, to będę się starał być dla nich jak syn – jego głos brzmiał szczerze
- Chciałabym, żeby babcia Helena przekonała się do Oskara – westchnęła Majka, patrząc na Akosa ze współczuciem – No, ale przynajmniej moja mama jest po naszej stronie.
- Moja jest zapatrzona w Akosa, prawie tak, jak ja – Manuela spróbowała się roześmiać – Tato też jest w porządku, ale musi grać twardego.
- Mój nie ma daru, więc generalnie chyba się nie wtrąca za wiele... - zastanowiła się głośno Majka. Nagle uświadomiła sobie, że nigdy o tym nie pomyślała, a przecież musiał wyrazić zgodę na jej ukrycie. Może nawet w tym uczestniczył, podobnie jak dziadek. Jak bardzo obaj kochali swoje żony? Jak bardzo im ufali? A przybrani rodzice? Co by powiedzieli?
- Maryann – Manuela wyrwała Majkę z zamyślenia – Czy zgodziłabyś się zostać moim świadkiem?
- Ja? Och! No pewnie! A kto będzie twoim? - zwróciła się do Akosa.
- Oskar zostanie Mistrzem, więc będzie odbierał przysięgę – odparł z przekonaniem – Pewnie poproszę Grega. Byliśmy najbardziej zżyci...
---
Lady Margaret przeglądała po raz chyba setny plan sali, na której miało się odbyć przyjęcie, podczas którego Zgromadzenie dokona wyboru. Posadzenie blisko tysiąca osób nie było prostym przedsięwzięciem. Na szczęście miała do pomocy dwoje Obdarowanych Darem pamięci, ale i to nie wystarczyło. Największą trudność sprawiło jej posadzenie Marianny. Najchętniej usadziłaby ja przy stole obok Oskara, ale nie miała żadnych podstaw, by to uczynić. Rozważała nawet złożenie wizyty Helenie i wybłaganie u niej zwolnienia wnuczki z przysięgi, ale po dłuższym namyśle, zarzuciła ten pomysł. W końcu, zrezygnowana, postanowiła zadzwonić do bratowej, przedstawiając jej sytuację.
- Więc uważasz, że przedstawienie ich jako pary byłoby korzystne... - zastanawiała się głośno Anastazja – Masz dużo racji, duużo racji...
Przez chwilę słychać było tylko stukanie paznokci o twardą powierzchnię.
- Nie możesz posadzić jej bliżej, niż Gonzagi, bo twoje intencje przejrzy nawet Abigail... - podjęła po namyśle – Posadź wszystkich przy jednym stole.
- Ale jak? Marianna jest głową rodu, ale jej matka i babka nie należą do Zgromadzenia. - w głosie Margaret brzmiała desperacja.
- Posadź przy jednym stole Mistrza z rodziną, po prawej Gonzagów z Athiną, jako prawowitą narzeczoną Juana, a po lewej Mariannę i jej gości, Julię i Helenę. Raul nie zaprotestuje, jak zobaczy, że siedzi obok Mistrza. Dalej, ale w pobliżu, możesz posadzić nas. Timothy jest głową rodu, ale też twoim bratem, a ja jestem wciąż kojarzona z ojcem i Nicolasem. Formalnie nie stanowimy jednego klanu, ale pokrewieństwo... - zawiesiła głos – To będzie dobrze wyglądało. No, i Marianna znajdzie się niedaleko Oskara.
- Jesteś genialna!
- No pewnie. Wiesz, że Oskar chciał mnie w swojej Radzie?
- Och! Nie wiedziałam – Margaret była szczerze zaskoczona – A co ty na to?
- Odmówiłam oczywiście. Uwielbiam rolę szarej eminencji, która pociąga sznurki, stojąc w drugim rzędzie. Nie lubię blasku fleszy, wolę pozostać w cieniu męża – w głosie Anastazji dało się słyszeć rozbawienie – Nie był zaskoczony.
- Cóż, czasami przenikliwość mojego syna zaskakuje nawet mnie – westchnęła Margaret – W każdym razie dzięki za pomoc.
- Ach, zupełnie bym zapomniała! Zabieramy Konstancję, jej Dar się ujawnił – głos Anastazji brzmiał niewinnie.
- No wiesz? I dopiero teraz mi to mówisz? Jaki jest? - Margaret wstrzymała oddech.
- Chyba pełen...? Dziś chcemy zrobić próbę – tym razem Anastazji nie udało się ukryć emocji – Timothy jest cały w skowronkach.
- A ty nie?
- Meg, przecież wiesz... Czekaliśmy tak niecierpliwie. Oskar otrzymał Dar, my nie mieliśmy pewności. Tylko proszę cię o dyskrecję.
- Zajrzę do was po zachodzie słońca. Muszę to zobaczyć! – Margaret nawet nie próbowała ukryć wzruszenia.
Rozłączyła się, ale jeszcze przez dłuższą chwilę siedziała nieruchomo. Oby to była dobra wróżba dla ich rodziny, oby Dar Konstancji był pełen, błagała w myślach.

2 komentarze:

  1. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano w tej części rozwinęłaś kilka wątków. Fajna rozmowa Majki z Oskarem i Rozmowa podczas śniadania Majki z Akosem i Manuelą. Roksano, a Anastazja jest niesamowita. Dziękuję Ci za tak fajną postać i za to, że piszesz takie wspaniałe opowiadanie. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie! Roksano, stworzyłaś bardzo fajną energię pomiędzy dwoma fikcyjnymi bohaterami. Nawet czytanie o przebudzeniu się Majki było przyjemne =) Zastanawiam się dlaczego Margaret jest taka zachwycona cały czas? Te jej starania dla Majki i Oskara sprawiają, że w mojej wyobraźni staje się taką dobrą wróżką. Jeszcze te numery telefonów do całej obsługi – jak w bajce.
    Coraz bardziej podoba mi się Anastazja. Taka dziewczyna z charakterkiem. Super, że pojawia się od czasu do czasu!
    Jednak co najważniejsze Konstancja otrzymała Dar. Zakładam, że będzie to pełny Dar, co pomoże Oskarowi w zostaniu Mistrzem. Ciekawe jaki to będzie dokładnie Dar ^^ Może Juan przeniesie swoje zainteresowanie z Majki na Konstancję?
    Witku i Roksano, dziękuję za wsparcie. Daję radę =)
    Pozdrawiam, Kasia xxx

    OdpowiedzUsuń