Zamek
Ainay-le-Vieil. Październik 2014
W
pokoju panował mrok, rozpraszany jedynie przez pojedyncze wąskie
smużki światła, z trudem przeciskające się pomiędzy ciężkimi
połaciami zasłon. Na tle jednej z nich zamajaczyła wysoka męska
postać. Zasłona zaczęła odsuwać się na bok i snop jasnego
światła wdarł się do pokoju, oświetlając centralnie ustawione
łoże i leżącą w nim, pogrążoną we śnie dziewczynę.
- Obudź się,
śpiochu – niski, aksamitny głos sprawił, że śpiąca
zmarszczyła brwi, a potem przeciągnęła się leniwie i otworzyła
oczy.
- Aaaach, ale
spałam... – zamruczała, wyrzucając ramiona za głowę – Która
godzina?
- Dochodzi
dziesiąta.
- Co? Już
dziesiąta? - usiadła gwałtownie.
Zasłony odsunęły
się do końca, wpuszczając do pokoju nikłe przebłyski słońca,
raz po raz przesłanianego przez przepływające po niebie chmury.
Nieco teatralne efekty doskonale pasowały do eleganckiego, jasnego
garnituru Oskara, stojącego tuż obok łóżka. Majka
zamrugała gwałtownie.
- Co ty tu robisz? I
dlaczego jesteś taki wystrojony? - spytała podejrzliwie – Rany!
Nie pamiętam, jak tu przyszłam... - potarła wierzchem dłoni
czoło.
- Bo nie przyszłaś.
Znalazłem cię w bibliotece, zwiniętą w kłębek i trzęsącą się
z zimna – w jego głosie słychać było troskę – Majka, tak nie
wolno robić. Przyznaję, że na początku oglądanie twojej
fascynacji Darem i jego możliwościami było nawet zabawne, ale
dosyć tego! Musisz się nauczyć, jak racjonalnie z niego korzystać.
- Nie zdawałam
sobie sprawy... - wyszeptała.
- Oczywiście, że
nie. To moja wina, bo powinniśmy wczoraj o tym porozmawiać. W ogóle
powinienem poświecić ci więcej czasu, ale naprawdę nie miałem
jak – usiadł na brzegu łóżka, przytrzymał jej brodę i
sięgnął do ust – Moja matka obiecała, że cię tego nauczy.
- A ty nie mógłbyś?
- otarła się o niego, jak kot.
- Z największą
chęcią... – przesunął dłonią po jej szyi i ramieniu,
zatrzymując się niżej, na piersi – Niestety, Mistrz potrzebuje
teraz każdej pary rąk do pomocy – potarł kciukiem zarysowujący
się pod cienkim materiałem koszulki sutek – I chociaż ciężko
mi się skupić na pracy... - wymownie spojrzał w dół na
swój rozporek – Niestety, zobaczymy się dopiero wieczorem.
Majka wydęła
usta, udając obrażoną, ale po chwili wybuchnęła śmiechem.
- Wiem, o co chodzi
– posłała mu zalotne spojrzenie spod rzęs – Wynagrodzę ci
czekanie – Oddała soczysty pocałunek.
- Już się cieszę
– wyszczerzył do niej zęby – Muszę iść – dodał z żalem.
- A ja muszę wstać!
O jedenastej będzie tu Manuela z Akosem – odchyliła głowę,
wyginając się tak, by mocniej poczuć kciuk Oskara.
- Kusicielko! -
zacisnął dłoń, ale zaraz rozluźnił palce – Jeśli mam wytrwać
do wieczora, to muszę natychmiast wyjść.
Majka z satysfakcją
patrzyła na spore wybrzuszenie spodni, które Oskara
szybko zasłonił połą marynarki. Posłał jej całusa i
pospiesznie wyszedł, żegnany jej chichotem. Kiedy zniknął za
drzwiami, wyskoczyła z łóżka i pobiegła do łazienki.
- Margaret? - Majka
wychyliła się ze swej części apartamentu.
- Jestem w kuchni! -
usłyszała wesoły głos – Ja też dziś pospałam. Zapraszam na
śniadanie.
W powietrzu unosił
się zapach kawy i ciasta z owocami.
-
Tarty? Nasza kuchnia z nich słynie – Lady Margaret tryskała
optymizmem i energią – Ta ze świeżymi jagodami i sosem
jogurtowym jest boska.
- Zjem wszystko, co
masz. Wczoraj prawie nic nie jadłam – westchnęła Majka, sadowiąc
się przy kuchennym blacie.
- Oskar prosił,
żebym dziś trochę z tobą popracowała nad gospodarowaniem
energią. Powinnyśmy już dawno to zrobić, ale w twoim przypadku,
nic nie odbywa się normalnie – w głosie Margaret pobrzmiewała
frustracja – Zaniedbujemy cię, podczas gdy powinniśmy cię
chronić i rozpieszczać.
- Nie przesadzaj! -
Majka zaczerwieniła się jak burak - Nie przypominam sobie, żeby
ktoś tak o mnie dbał, od czasu, gdy jako dziesięciolatka miałam
anginę.
- My niewiele
chorujemy, ale jak przesadzimy z eksploatacją Daru, to może być
groźnie. Jedz spokojnie. Ja muszę się teraz spotkać z ludźmi od
dekoracji, ale około trzeciej będę wolna.
- To się dobrze
składa, bo o jedenastej będzie tu Manuela i Akos. Chciałam jej
pokazać bibliotekę... - zawahała się na moment – Chyba jednak
dziś zrobię sobie „odwyk” od czytania. Wczoraj trochę
przesadziłam.
- Twojej prababce
też się zdarzało – westchnęła Margaret – Oczywiście ja tego
nie pamiętam, ale Maxowi czasem się wyrwie jakieś wspomnienie.
- Przyjaźnili się
– pokiwała głową – Mmm, ale to dobre! - wsunęła do ust spory
kawałek tarty.
- Byli jak ogień i
woda. Kłócili się, ale nie potrafili bez siebie żyć. Po
jej wyjeździe nic już nie było takie samo.
- Pokłócili
się tak na poważnie? - spytała, przełykając kolejny kęs.
- Chyba tak? Max
nigdy o tym nie mówi – Lady Margaret nałożyła Majce
kawałek tarty z jabłkami – Spróbuj tej. Jeśli lubisz
cynamon i imbir, to skosztujesz nieba.
- Ale pyszna!
Zostawię trochę dla moich gości – z żalem nakryła kloszem
pozostałe kawałki.
- Och, nie odmawiaj
sobie! Wystarczy, że zadzwonisz do kuchni, a oni przyniosą ci, co
zechcesz – Margaret sięgnęła po telefon komórkowy i
chwilę czegoś w nim szukała – Właśnie wysłałam ci numery do
kuchni, pralni i biblioteki. W pralni możesz też zlecić zrobienie
zakupów, typu bielizna, rajstopy... Mają też katalogi
znanych marek, ale ja wolę iść i poprzymierzać.
- Wow!
- No, to dobrej
zabawy w pierwszym dniu jako pracodawca. O przepraszam, zapomniałam,
że Akos jest twój – roześmiała się Margaret.
Musnęła
policzek Majki i nucąc pod nosem opuściła kuchnię tanecznym
krokiem. Majka odprowadziła ją wzrokiem. Takiej radosnej jeszcze
jej nie widziała. Sięgnęła po
telefon. Miała kilka nieprzeczytanych sms-ów. Zupełnie
zapomniała, że będąc w bibliotece wyciszyła telefon. Oprócz
tego z numerami od Margaret, był jeszcze jeden od Akosa, że właśnie
przybyli na zamek.
-
Akos mój? - prychnęła cicho – Już ja wiem, czyj on teraz
jest!
Odpisała mu
szybko, że czeka w apartamencie Margaret i zajrzała do pozostałych
wiadomości.
Były jeszcze dwa starsze sms-y od przybranych rodziców i od
Moniki. Najpierw od rodziców,
postanowiła.
„ Maju, nie
wiemy, co się z tobą dzieje?! Wczoraj zadzwoniła Helena i
poinformowała nas, że musimy mieć ochronę. Co to wszystko
znaczy?! Martwimy się, mama i tato”
Westchnęła
ciężko. Oskar załatwił ochronę, choć miał tyle spraw na
głowie. Obiecała sobie, że jeszcze tego dnia zadzwoni do rodziców
i wszystko im wyjaśni. Przeszła do sms-a od Moniki.
„Dzięki siostro,
że jesteś! Wreszcie jest ciekawie. To od ciebie ta nowa ochrona? Są
fajni, ale ten komandos był 100x lepszy =P. Nie mogłabyś go tu
podesłać? Please!!! <3<3<3 Monia.”
- O ty smarkulo! -
prychnęła.
„ Poszukaj w
twoim przedziale wiekowym! Też cię kocham, Majka”
Ledwie zdążyła
odpisać, gdy na korytarzu rozległy się kroki, a po chwili pukanie
do drzwi.
- Jesteście
nareszcie! - Majka najpierw uściskała Manuelę, a potem klepnęła
przyjaźnie Akosa – No i...? - podniosła w górę dłonie –
Nic nie powiecie?
- Jesteśmy razem –
odparła niepewnym głosem Manuela, zerkając na Akosa.
- Po zachodzie
słońca powiem rodzicom, że Manuela jest moją narzeczoną.
Pobierzemy się przed nowym Mistrzem – Akos objął ją ramieniem.
- Moi kochani! –
Majka objęła ich oboje – Musimy to uczcić.
- Może lepiej
dopiero jutro, jak już oboje powiemy naszym rodzinom? Akos, co ty na
to?
- Skoro tak wolisz?
- zastanowił się – Dobrze, niech tak będzie.
- W takim razie
tarta i kawa – klasnęła w ręce Majka i sięgnęła po swój
telefon – Mam w sypialni kartę do twojego konta w banku. Będziesz
musiała podjechać do miasta i podpisać dokumenty, ale możesz to
zrobić później – zwróciła się do oszołomionej
Manueli – Chcę ci pokazać bibliotekę i notatki Rosanny, mojej
prababki. Myślę, że są po grecku... Nie potrafię ich odczytać...
Och, tak się cieszę, że będziemy razem pracować!
- Ja też –
wyszeptała Manuela – Z tego wszystkiego, zapomniałam ci
podziękować.
- Za co?
- Za wszystko!
Przyjęłaś mnie do pracy i... dałaś nam szansę... - głos uwiązł
jej w gardle.
- Daj spokój!
Wiem, jak to jest być zakochanym, a wokół ciebie ludzie,
którzy tego nie chcą zaakceptować - skrzywiła się Majka –
Zadzwonię do kuchni, żeby przynieśli więcej – nałożyła dwa
kawałki tarty na talerzyki. Nie chciała się skarżyć, ale
obietnica złożona babci zaczynała jej ciążyć.
Złożenie
zamówienia okazało się pewną sztuką, bo kucharka mówiła
tylko po francusku, ale Manuela szybko rozwiązała problem.
-
Widzisz? Już nie potrafię się bez ciebie obejść – zażartowała
Majka, stawiając przed Manuelą filiżankę z kawą – Powiedzcie
mi lepiej o ślubie. Jak to się odbywa?
- Bardzo uroczyście
– zaczęła Manuela z entuzjazmem - Jeśli ślub bierze w pełni
Obdarowany, to zaprasza się całe Zgromadzenie i oczywiście
wszystkich spokrewnionych i przyjaciół. Jest przysięga
odbierana przez Mistrza... - jej entuzjazm nieco przygasł – W
naszym przypadku będzie trochę inaczej.
- To nie ma
znaczenia – przerwał jej Akos – Przysięga jest najważniejsza.
- O co chodzi? -
Majka nie nadążała.
- Nie jesteśmy w
pełni obdarowani, a poza tym rodzice Akosa pewnie nie będą chcieli
uczestniczyć...
- Będzie mój
dziadek. To wystarczy – Akos znów nie dał jej dokończyć –
Twoi rodzice też pewnie woleliby inną drogę, ale jeśli mnie
przyjmą, to będę się starał być dla nich jak syn – jego głos
brzmiał szczerze
- Chciałabym, żeby
babcia Helena przekonała się do Oskara – westchnęła Majka,
patrząc na Akosa ze współczuciem – No, ale przynajmniej
moja mama jest po naszej stronie.
- Moja jest
zapatrzona w Akosa, prawie tak, jak ja – Manuela spróbowała
się roześmiać – Tato też jest w porządku, ale musi grać
twardego.
- Mój nie ma
daru, więc generalnie chyba się nie wtrąca za wiele... -
zastanowiła się głośno Majka. Nagle uświadomiła sobie, że
nigdy o tym nie pomyślała, a przecież musiał wyrazić zgodę na
jej ukrycie. Może nawet w tym uczestniczył, podobnie jak dziadek.
Jak bardzo obaj kochali swoje żony? Jak bardzo im ufali? A przybrani
rodzice? Co by powiedzieli?
- Maryann –
Manuela wyrwała Majkę z zamyślenia – Czy zgodziłabyś się
zostać moim świadkiem?
- Ja? Och! No
pewnie! A kto będzie twoim? - zwróciła się do Akosa.
- Oskar zostanie
Mistrzem, więc będzie odbierał przysięgę – odparł z
przekonaniem – Pewnie poproszę Grega. Byliśmy najbardziej
zżyci...
---
Lady
Margaret przeglądała po raz chyba setny plan sali, na której
miało się odbyć przyjęcie, podczas którego Zgromadzenie
dokona wyboru. Posadzenie blisko tysiąca osób nie było
prostym przedsięwzięciem. Na szczęście miała do pomocy dwoje
Obdarowanych Darem pamięci, ale i to nie wystarczyło. Największą
trudność sprawiło jej posadzenie Marianny. Najchętniej usadziłaby
ja przy stole obok Oskara, ale nie miała żadnych podstaw, by to
uczynić. Rozważała nawet złożenie wizyty Helenie i wybłaganie u
niej zwolnienia wnuczki z przysięgi, ale po dłuższym namyśle,
zarzuciła ten pomysł. W końcu, zrezygnowana, postanowiła
zadzwonić do bratowej, przedstawiając jej sytuację.
- Więc uważasz, że
przedstawienie ich jako pary byłoby korzystne... - zastanawiała się
głośno Anastazja – Masz dużo racji, duużo racji...
Przez chwilę
słychać było tylko stukanie paznokci o twardą powierzchnię.
- Nie możesz
posadzić jej bliżej, niż Gonzagi, bo twoje intencje przejrzy nawet
Abigail... - podjęła po namyśle – Posadź wszystkich przy
jednym stole.
- Ale jak? Marianna
jest głową rodu, ale jej matka i babka nie należą do
Zgromadzenia. - w głosie Margaret brzmiała desperacja.
- Posadź przy
jednym stole Mistrza z rodziną, po prawej Gonzagów z Athiną,
jako prawowitą narzeczoną Juana, a po lewej Mariannę i jej gości,
Julię i Helenę. Raul nie zaprotestuje, jak zobaczy, że siedzi obok
Mistrza. Dalej, ale w pobliżu, możesz posadzić nas. Timothy jest
głową rodu, ale też twoim bratem, a ja jestem wciąż kojarzona z
ojcem i Nicolasem. Formalnie nie stanowimy jednego klanu, ale
pokrewieństwo... - zawiesiła głos – To będzie dobrze wyglądało.
No, i Marianna znajdzie się niedaleko Oskara.
- Jesteś genialna!
- No pewnie. Wiesz,
że Oskar chciał mnie w swojej Radzie?
- Och! Nie
wiedziałam – Margaret była szczerze zaskoczona – A co ty na to?
- Odmówiłam
oczywiście. Uwielbiam rolę szarej eminencji, która pociąga
sznurki, stojąc w drugim rzędzie. Nie lubię blasku fleszy, wolę
pozostać w cieniu męża – w głosie Anastazji dało się słyszeć
rozbawienie – Nie był zaskoczony.
- Cóż,
czasami przenikliwość mojego syna zaskakuje nawet mnie –
westchnęła Margaret – W każdym razie dzięki za pomoc.
- Ach, zupełnie bym
zapomniała! Zabieramy Konstancję, jej Dar się ujawnił – głos
Anastazji brzmiał niewinnie.
- No wiesz? I
dopiero teraz mi to mówisz? Jaki jest? - Margaret wstrzymała
oddech.
- Chyba pełen...?
Dziś chcemy zrobić próbę – tym razem Anastazji nie udało
się ukryć emocji – Timothy jest cały w skowronkach.
- A ty nie?
- Meg, przecież
wiesz... Czekaliśmy tak niecierpliwie. Oskar otrzymał Dar, my nie
mieliśmy pewności. Tylko proszę cię o dyskrecję.
- Zajrzę do was po
zachodzie słońca. Muszę to zobaczyć! – Margaret nawet nie
próbowała ukryć wzruszenia.
Rozłączyła
się, ale jeszcze przez dłuższą chwilę siedziała nieruchomo. Oby
to była dobra wróżba dla ich rodziny, oby Dar Konstancji był
pełen, błagała w myślach.
Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano w tej części rozwinęłaś kilka wątków. Fajna rozmowa Majki z Oskarem i Rozmowa podczas śniadania Majki z Akosem i Manuelą. Roksano, a Anastazja jest niesamowita. Dziękuję Ci za tak fajną postać i za to, że piszesz takie wspaniałe opowiadanie. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
OdpowiedzUsuńWitajcie! Roksano, stworzyłaś bardzo fajną energię pomiędzy dwoma fikcyjnymi bohaterami. Nawet czytanie o przebudzeniu się Majki było przyjemne =) Zastanawiam się dlaczego Margaret jest taka zachwycona cały czas? Te jej starania dla Majki i Oskara sprawiają, że w mojej wyobraźni staje się taką dobrą wróżką. Jeszcze te numery telefonów do całej obsługi – jak w bajce.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podoba mi się Anastazja. Taka dziewczyna z charakterkiem. Super, że pojawia się od czasu do czasu!
Jednak co najważniejsze Konstancja otrzymała Dar. Zakładam, że będzie to pełny Dar, co pomoże Oskarowi w zostaniu Mistrzem. Ciekawe jaki to będzie dokładnie Dar ^^ Może Juan przeniesie swoje zainteresowanie z Majki na Konstancję?
Witku i Roksano, dziękuję za wsparcie. Daję radę =)
Pozdrawiam, Kasia xxx