Lek

Lek

środa, 30 grudnia 2015

Meteory. Przed świtem 27

Manzanares el real. Październik 2014
 
Majka otworzyła oczy i gwałtownie usiadła na łóżku. Nasłuchiwała przez chwilę, po czym wyciągnęła z kieszeni komórkę. Weszła w ikonkę z obrazkiem i odszukała ostatnie zdjęcia. Było ich kilka, ale wyjątkowo ciemne, zrobione bez lampy. Przeglądała je, powiększała, ale niewiele mogła zobaczyć.
- Czy on kompletnie zgłupiał? - rzuciła pod adresem Akosa.
Na korytarzu rozległy się ciche kroki, a po chwili równie ciche pukanie do drzwi. Otworzyła je szybko. Akos i Manuela wsunęli się bez słowa do pokoju. Dopiero po chwili zauważyła, że chłopak ma pod pachą swój laptop.
- I co? - rzucił, widząc w jej dłoniach komórkę.
- Nie mam pojęcia, co to jest – przyznała z frustracją w głosie.
- Za jedną z półek w korytarzu, po przeciwnej stronie sali zauważyłem ciemne tło, jakby ścianę pomalowano – zaczął – Ale to był inny kamień, brązowy.
- Widocznie zabrakło jasnego – Majka wzruszyła ramionami – Może coś odgrodzili? Czy wyście oboje kompletnie zwariowali? - spojrzała na Manuelę z dezaprobatą. Po niej spodziewała się większego taktu.
- Też tak pomyślałem, ale w tym kamieniu było zagłębienie... – Akos uśmiechnął się chytrze.
- Owalne? - Majka wstrzymała oddech.
Pokiwał głową z wyrazem triumfu na twarzy.
- Pokaż! - uniosła telefon.
Rozjaśniła obraz na tyle, na ile to było możliwe. Cała trójka pochyliła głowy nad niewielkim ekranem. Rzeczywiście, wiedząc, czego ma się spodziewać, Majka dostrzegła obły zarys z podłużną rysą.
- Jest mniej więcej tej wielkości, co twój kamień i głębokie na jakieś dwa centymetry w środkowej części. Na bokach oczywiście płytsze – opisywał swoje znalezisko Akos – Zrzućmy te fotki do laptopa, to spróbuję je obrobić.
- Szkoda, że mi nie powiedziałeś tam. Mogłabym zapytać Juana – Majka wsunęła palce we włosy i poruszała nimi gwałtownie, jakby je chciała potargać.
- Miałem zamiar, tylko, że... - Akos zamyślił się na moment – Ktoś to chyba wolał ukryć. Gdyby chciał nam to pokazać, to by to zrobił. Przecież wie, że jesteś geologiem i kamienie cię interesują, a najwyraźniej zależało mu na twoim zainteresowaniu...
- Akos! - Manuela zakryła usta dłonią.
- Może masz rację? – Majka zupełnie ją zignorowała – A może on nie wie, co to jest? Oskar nie wiedział. Ty wiesz? - zwróciła się do Manueli.
- Nie – pokręciła głową.
- Swen mówił, że szuka klucza. Jeśli kamień jest kluczem? - Majka wbiła wzrok w zdjęcie, które ukazało się na ekranie komputera – Skoro on to wie, to ktoś jeszcze musi to wiedzieć... ktoś, kto jest, albo był właścicielem tego klucza.
- Albo drzwi – wpadła jej w słowo Manuela – Skoro to zagłębienie, pasujące do kamienia, jest w zamku, a jego właścicielem jest don Raul...?
Majka ukryła twarz w dłoniach. Myśli kłębiły jej się pod czaszką.
- Muszę się zobaczyć z Oskarem – powiedziała nagle – I tak zostawiłam kamień w jego gabinecie.
- Nie powinnaś! - Manuela załamała dłonie – A jak ktoś za tobą podąży?
- Przecież mogę potrzebować czegoś od Margaret – machnęła lekceważąco ręką – Najwyżej zobaczy, że wchodzę do zamku Mistrza.
Jeszcze raz przyjrzała się zdjęciom. Teraz miała już pewność, że odnalazła drzwi.
- Idę z tobą – Akos podniósł się z krzesła.
- Mowy nie ma! Zostajecie tu oboje i pilnujecie, żeby nikt mi nie przeszkadzał – wycelowała w nich palec – A najlepiej... żeby się nie zorientowali, że mnie nie ma.
- Wracaj szybko – głos Manueli zabrzmiał płaczliwie.
- Spoko.
---
Zerkam na Manuelę skuloną w rogu kanapy i Akosa pochylonego nad laptopem.
- Zamek Ainay-le-Vieil – szepczę.
Staję na dziedzińcu i rozglądam się wokół siebie. Umyślnie nie podążyłam do apartamentu Oskara. Nie dam Gonzagom satysfakcji przyłapania mnie.
- Czy lady Margaret jest w zamku? - pytam głośno.
Nikogo nie widać, ale wiem, że któryś z nie w pełni obdarowanych jest przy drzwiach i pilnuje.
- Lady Maryann! - niespełna dwudziestoletni rudzielec kłania mi się w pas – Nie opuszczała zamku tą drogą.
- Dziękuję – uśmiecham się do niego – Sprawdź dyskretnie, czy ktoś za mną przybył – szepczę mijając go.
Biegnę do apartamentu Oskara. Drzwi przepuszczają mnie bez problemu.
- Oskar! - Cholera, jak śni, to go zbudzę – Oskar – powtarzam ciszej.
Sprawdzam w pokojach, ale go nie ma. Skupiam się z całych sił, by go przywołać, ale nie odpowiada. Jasna Cholera, klnę w myślach i już mam biec do Margaret, kiedy mój wzrok pada na biurko. Pełno na nim jakichś papierów. Mapy? Zdjęcia? Przeglądam je pobieżnie. Na większości zdjęć widać stare domy... na kartce nabazgrane jakieś współrzędne. Sądząc po nich, to... Skandynawia? Wiem, czego szuka. I kogo! Odkładam wszystko na miejsce i idę do apartamentu Margaret. Zanim zdążam zapukać, drzwi się otwierają.
- Wyczułam cię – Margaret wita mnie serdecznie – Coś się stało?
- Szukam Oskara. Muszę z nim porozmawiać i to pilnie.
- Nic z tego. Obaj z Maksem polecieli do Hamburga. Z tego co wiem, nie będą śnili tej nocy...
- Kurwa! Przepraszam – pocieram twarz dłońmi.
- Coś się stało? - Margaret przygląda mi się badawczo.
- Nic takiego, co nie mogłoby poczekać – macham ręką – Po prostu chciałam go o coś zapytać, ale w zasadzie mogę zadzwonić, skoro nie śni...
- Fairmont Hotel Vier Jehreszeiten – mówi Margaret.
- Co?
- Tam się zatrzymali. W ostatnim apartamencie na samej górze, po lewej. Tylko uważaj, bo może nie być sam.
- Jak to? - opada mi szczęka.
- No, nie w tym sensie! – Margaret aż się wzdryga na myśl, co mi przyszło do głowy – Ustalają szczegóły z organizatorami. To ma wyglądać na normalny kongres.
- Oczywiście – bąkam zmieszana, czując, że się czerwienię – Dziękuję.
Margaret tylko kręci głową i wzdycha.
Hotel robi wrażenie! Specjalnie oglądam go najpierw z zewnątrz. Jest ogromny i cały lśni od świateł. Elegancki! Gładko udaje mi się zawisnąć w powietrzu naprzeciw okien wskazanego apartamentu. W salonie pali się tylko jedna lampa, ale pokój doświetla płomień okrągłego kominka ustawionego na samym środku. Rozglądam się za Oskarem. Jest! Siedzi na miękkiej kanapie, z nogami wspartymi o niski stolik i głową odchyloną do tyłu. Rozluźnił krawat i rozpiął guzik koszuli. Wygląda na zmęczonego.
- Marianna Littenstein. Wpuść mnie – szepczę i przenikam do środka. Uśmiecham się do siebie. Nie zapomniał o mnie, tworząc azyl.
- Jesteś niemożliwa – mruczy Oskar, nie otwierając oczu.
Wiem, że to do mnie. Czekam cierpliwie, aż przejdzie do śnienia.
- Kamień naprawdę jest kluczem – szepczę rozgorączkowana – Znalazłam drzwi, a właściwie Akos je znalazł. Są w zamku Gonzagów...
- Jeszcze raz – przerywa mi Oskar.
Opowiadam mu wszystko, a on słucha skupiony.
- To dziwne, że nic a nic o tym nie wiem – mówi, kiedy kończę – Spróbuję się czegoś dowiedzieć od dziadka. Prawdę powiedziawszy, to już dawno powinienem się tym zająć...
- Oskar – kładę mu dłoń na policzku i gładzę z czułością – Wziąłeś na siebie zbyt wiele. Wybory, zjazd, ochrona mojej rodziny, praca – wyliczam - Widziałam zdjęcia i mapy. Wciąż go szukasz! - nagle ogarnia mnie lęk – Oskar, ja chyba wolałabym, żebyś go nie znalazł... Im więcej czytam o Darze, tym bardziej czuję, że nie wolno zabijać! Ja nie chcę, żebyś go zabił!
Oskar przytrzymuje moją dłoń i całuje jej wnętrze. Czuję, że się spina w sobie.
- Obiecaj mi, że go nie zabijesz. Proszę...
- On zabił mojego ojca.
- Wiem, ale on jest zły, a ty nie! Błagam! - składam ręce, jak do modlitwy – Złap go. Zamknij gdzieś, ale nie zabijaj! Daj mi czas. Czuję, że Dar jest czymś więcej, niż możliwością przemieszczania się we śnie i osobniczymi zdolnościami. Muszę dotrzeć do źródła! Rosanna skądś wzięła te sentencje. One są napisane starożytna greką! Może za tymi drzwiami jest Kodeks? Może ona go widziała? Jej szacunek dla życia jest ogromny! Może nawet większy niż dla Daru...
- Majka, ja szanuję życie! - przerywa mi – Przecież wiesz.
- Więc mi przyrzeknij – szepczę, zaglądając mu w oczy – Chyba, że w samoobronie.
Oskar wzdycha ciężko.
- Nie powinnaś się tu zapuszczać. Przecież prosiłem – zmienia temat.
- Pomyślałam, że zanim spróbuję wypytać Juana, porozmawiam z tobą – wciąż patrzę mu w oczy – Oskar, proszę...
- Jeśli tylko będzie taka możliwość, to go nie zabiję - mówi powoli – Muszę odnaleźć miejsca, gdzie ma azyle. Inaczej go nie schwytam, a on zagraża nam wszystkim.
- A co z Juanem? - oddycham z ulgą.
- Spróbuj, ale jeśli nie będzie chciał mówić, albo zażąda czegoś w zamian... - zawiesza głos, a ja mam wrażenie, że jego spojrzenie parzy.
- Za kogo mnie masz?! - Mam nadzieję, że to go uspokoi.
- Boję się o ciebie – przygarnia mnie do siebie. Nareszcie!
- Tak, jak ja o ciebie – wzdycham – Szwajcaria – dodaję po chwili.
- Szwajcaria?
- Ten stary dom, gdzie zawlókł Akosa był pokryty łupkiem. Tak kryli kiedyś domy w Alpach szwajcarskich – wyjaśniam.
- Jesteś pewna?
- Jestem geologiem. Prawie.

7 komentarzy:

  1. Witaj Roksano. Piszę z pracy i tak króciutko. Mamy Swena, który wiedział iż Majka ma klucz, nie wnikam kto niech będzie plemie Gonzagów. Klucz i drzwi. Aby otworzyć drzwi trzeba wejść do zamku który jest azylem i Swen tam nie wejdzie. Ale oni mogą i chcą władzy. Jutro jeszcze napiszę Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano całą noc byłem myślami przy Twoim opowiadaniu!. Dziewczyny pomożecie mi rozwikłać tą zagadkę, co Roksana wymyśliła?. Proszę, bo wszystkich faktów nie pamiętam. W grupie siła.
    Za kadencji Gonzagi zginął ojciec Oskara. Rossana i nie pamiętam pracowały nad utratą daru. Znalazły klucz do drzwi. Później obydwie wystąpiły ze zgromadzenia. Dlaczego swen zaatakował Oskara?. Może chciał wywrzeć presje na kimś z jego bliskich ( może ojcu). Swen szuka klucza do drzwi które znajdują się w zamku Gonzagów. A jak tam wejdzie? jak to jest azyl i go nie wpuszczą, chyba że Oni z nim współdziałają. Swen dowiedział się, że majka ma klucz, a Gonzagi tak usilnie ją namawiali na odwiedzenie jej biblioteki. Zapomniałem dodać jeszcze, że Rossana pokłóciła sie z mistrzem. O co?. Majka sama przyniosła klucz i ma dar mądrości do rozwiązania tej zagadki. Może dlatego tak ukrywali Majkę. Sama wlazła do paszczy lwa.
    Roksano no to na pewno jest groźniejsze jak jakiś pocałunek. Mam nadzieję, że Oskar uratuje Majkę. Ale jak? jak to jest azyl. Może całe zgromadzenie może zabrać dar Swenowi i jego poplecznikom i dać np. Manueli i Akosowi?.
    Roksano jesteś niesamowita!!!!!!. A ja myślałem o jakimś romansie, a tu taka afera. Wspaniałe opowiadanie napisałaś i te emocje. co się dalej wydarzy?. A dzieje się, dzieje. Dziewczyny macie pomysł pomóżcie!!!. Dzięki.Na pewno będę często się budził i zaglądał na bloga czekając na wasze komentarze. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że Rossana dowiedziała sie czegos o Gonzagach . I może to przemawia przeze mnie niechęć ale mysle ze Abigail albo Don Juan jest jakos powiązany ze swenem i przeciez może go dzięki temu wpuścić do azylu . Uważam ze Majka powinna unikać zostawania są na sam z jakimkolwiek członkiem tej rodziny. Nie na darmo te drzwi znajdują sie w ich zamku i nie na darmo Don Juan chce zamieszkać w tym zamku. Ta jego wiedzie i chęć zamieszkania w nim musi miec związek z tymi drzwiami . Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Natalio wczoraj ci odpisałem, nie wiem czy widziałaś?. Natalio może masz rację co do Juana. Oni wszyscy są dziwni. Natalio ale część jest super. Ciekawe jak oskar uratuje Majkę. Miłej zabawy do białego rana i szczęśliwego nowego roku. Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  5. Witku, dopiero kiedy mi zwróciłeś uwagę że odpisałeś to przeczytałam twój komentarz i chce ci bardzo podziękować :) Natalia

    OdpowiedzUsuń
  6. Witajcie Kochani! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2016! Czytam wasze komentarze z uwagą, ale na wszelki wypadek mam już notatki, co ma być dalej, żeby się nie sugerować Waszymi domysłami. Niektóre przemyślenia pokrywają się z moimi planami, inne nie, ale z oczywistych względów nie zdradzę, które. Widzę, że bardzo emocjonalnie odbieracie poszczególnych bohaterów. Cieszę się, że udało mi się stworzyć "żywych" ludzi, których oceniacie, lubicie, bądź nienawidzicie. Jeszcze raz wszystkich pozdrawiam, Roksana ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Roksano w Nowym Roku!!!. Roksano no właśnie dobrze, że poruszyłaś taki temat. Piszesz opowiadanie takie fantazy, ale bohaterów stworzyłaś takich realnych z zaletami i wadami i opisy postaci i otoczenia też są takie realne. Super Ci to wyszło. Jak w życiu jednych się lubi, a drugich nie. Pozdrawiam Wiktor

      Usuń