Manzanares
el real. Październik 2014
Majka otworzyła
oczy i gwałtownie usiadła na łóżku. Nasłuchiwała przez
chwilę, po czym wyciągnęła z kieszeni komórkę. Weszła w
ikonkę z obrazkiem i odszukała ostatnie zdjęcia. Było ich kilka,
ale wyjątkowo ciemne, zrobione bez lampy. Przeglądała je,
powiększała, ale niewiele mogła zobaczyć.
- Czy on kompletnie
zgłupiał? - rzuciła pod adresem Akosa.
Na korytarzu
rozległy się ciche kroki, a po chwili równie ciche pukanie
do drzwi. Otworzyła je szybko. Akos i Manuela wsunęli się bez
słowa do pokoju. Dopiero po chwili zauważyła, że chłopak ma pod
pachą swój laptop.
- I co? - rzucił,
widząc w jej dłoniach komórkę.
- Nie mam pojęcia,
co to jest – przyznała z frustracją w głosie.
- Za jedną z półek
w korytarzu, po przeciwnej stronie sali zauważyłem ciemne tło,
jakby ścianę pomalowano – zaczął – Ale to był inny kamień,
brązowy.
- Widocznie zabrakło
jasnego – Majka wzruszyła ramionami – Może coś odgrodzili? Czy
wyście oboje kompletnie zwariowali? - spojrzała na Manuelę z
dezaprobatą. Po niej spodziewała się większego taktu.
- Też tak
pomyślałem, ale w tym kamieniu było zagłębienie... – Akos
uśmiechnął się chytrze.
- Owalne? - Majka
wstrzymała oddech.
Pokiwał głową z
wyrazem triumfu na twarzy.
- Pokaż! - uniosła
telefon.
Rozjaśniła obraz
na tyle, na ile to było możliwe. Cała trójka pochyliła
głowy nad niewielkim ekranem. Rzeczywiście, wiedząc, czego ma się
spodziewać, Majka dostrzegła obły zarys z podłużną rysą.
-
Jest mniej więcej tej wielkości, co twój kamień i głębokie
na jakieś dwa centymetry w środkowej części. Na bokach oczywiście
płytsze – opisywał swoje znalezisko Akos – Zrzućmy te fotki do
laptopa, to spróbuję je obrobić.
- Szkoda, że mi nie
powiedziałeś tam. Mogłabym zapytać Juana – Majka wsunęła
palce we włosy i poruszała nimi gwałtownie, jakby je chciała
potargać.
- Miałem zamiar,
tylko, że... - Akos zamyślił się na moment – Ktoś to chyba
wolał ukryć. Gdyby chciał nam to pokazać, to by to zrobił.
Przecież wie, że jesteś geologiem i kamienie cię interesują, a
najwyraźniej zależało mu na twoim zainteresowaniu...
- Akos! - Manuela
zakryła usta dłonią.
- Może masz rację?
– Majka zupełnie ją zignorowała – A może on nie wie, co to
jest? Oskar nie wiedział. Ty wiesz? - zwróciła się do
Manueli.
- Nie – pokręciła
głową.
- Swen mówił,
że szuka klucza. Jeśli kamień jest kluczem? - Majka wbiła wzrok w
zdjęcie, które ukazało się na ekranie komputera – Skoro
on to wie, to ktoś jeszcze musi to wiedzieć... ktoś, kto jest,
albo był właścicielem tego klucza.
- Albo drzwi –
wpadła jej w słowo Manuela – Skoro to zagłębienie, pasujące do
kamienia, jest w zamku, a jego właścicielem jest don Raul...?
Majka ukryła twarz
w dłoniach. Myśli kłębiły jej się pod czaszką.
- Muszę się
zobaczyć z Oskarem – powiedziała nagle – I tak zostawiłam
kamień w jego gabinecie.
- Nie powinnaś! -
Manuela załamała dłonie – A jak ktoś za tobą podąży?
- Przecież mogę
potrzebować czegoś od Margaret – machnęła lekceważąco ręką
– Najwyżej zobaczy, że wchodzę do zamku Mistrza.
Jeszcze raz
przyjrzała się zdjęciom. Teraz miała już pewność, że
odnalazła drzwi.
- Idę z tobą –
Akos podniósł się z krzesła.
- Mowy nie ma!
Zostajecie tu oboje i pilnujecie, żeby nikt mi nie przeszkadzał –
wycelowała w nich palec – A najlepiej... żeby się nie
zorientowali, że mnie nie ma.
- Wracaj szybko –
głos Manueli zabrzmiał płaczliwie.
- Spoko.
---
Zerkam
na Manuelę skuloną w rogu kanapy i Akosa pochylonego nad laptopem.
-
Zamek Ainay-le-Vieil – szepczę.
Staję
na dziedzińcu i rozglądam się wokół siebie. Umyślnie nie
podążyłam do apartamentu Oskara. Nie dam Gonzagom satysfakcji
przyłapania mnie.
-
Czy lady Margaret jest w zamku? - pytam głośno.
Nikogo
nie widać, ale wiem, że któryś z nie w pełni obdarowanych
jest przy drzwiach i pilnuje.
-
Lady Maryann! - niespełna dwudziestoletni rudzielec kłania mi się
w pas – Nie opuszczała zamku tą drogą.
-
Dziękuję – uśmiecham się do niego – Sprawdź dyskretnie, czy
ktoś za mną przybył – szepczę mijając go.
Biegnę
do apartamentu Oskara. Drzwi przepuszczają mnie bez problemu.
-
Oskar! - Cholera, jak śni, to go zbudzę – Oskar – powtarzam
ciszej.
Sprawdzam
w pokojach, ale go nie ma. Skupiam się z całych sił, by go
przywołać, ale nie odpowiada. Jasna Cholera, klnę w myślach i już
mam biec do Margaret, kiedy mój wzrok pada na biurko. Pełno
na nim jakichś papierów. Mapy? Zdjęcia? Przeglądam je
pobieżnie. Na większości zdjęć widać stare domy... na kartce
nabazgrane jakieś współrzędne. Sądząc po nich, to...
Skandynawia? Wiem, czego szuka. I kogo! Odkładam wszystko na miejsce
i idę do apartamentu Margaret. Zanim zdążam zapukać, drzwi się
otwierają.
-
Wyczułam cię – Margaret wita mnie serdecznie – Coś się stało?
-
Szukam Oskara. Muszę z nim porozmawiać i to pilnie.
-
Nic z tego. Obaj z Maksem polecieli do Hamburga. Z tego co wiem, nie
będą śnili tej nocy...
-
Kurwa! Przepraszam – pocieram twarz dłońmi.
-
Coś się stało? - Margaret przygląda mi się badawczo.
-
Nic takiego, co nie mogłoby poczekać – macham ręką – Po
prostu chciałam go o coś zapytać, ale w zasadzie mogę zadzwonić,
skoro nie śni...
-
Fairmont Hotel Vier Jehreszeiten – mówi Margaret.
-
Co?
-
Tam się zatrzymali. W ostatnim apartamencie na samej górze,
po lewej. Tylko uważaj, bo może nie być sam.
-
Jak to? - opada mi szczęka.
-
No, nie w tym sensie! – Margaret aż się wzdryga na myśl, co mi
przyszło do głowy – Ustalają szczegóły z organizatorami.
To ma wyglądać na normalny kongres.
-
Oczywiście – bąkam zmieszana, czując, że się czerwienię –
Dziękuję.
Margaret
tylko kręci głową i wzdycha.
Hotel
robi wrażenie! Specjalnie oglądam go najpierw z zewnątrz. Jest
ogromny i cały lśni od świateł. Elegancki! Gładko udaje mi się
zawisnąć w powietrzu naprzeciw okien wskazanego apartamentu. W
salonie pali się tylko jedna lampa, ale pokój doświetla
płomień okrągłego kominka ustawionego na samym środku. Rozglądam
się za Oskarem. Jest! Siedzi na miękkiej kanapie, z nogami
wspartymi o niski stolik i głową odchyloną do tyłu. Rozluźnił
krawat i rozpiął guzik koszuli. Wygląda na zmęczonego.
-
Marianna Littenstein. Wpuść mnie – szepczę i przenikam do
środka. Uśmiecham się do siebie. Nie zapomniał o mnie, tworząc
azyl.
-
Jesteś niemożliwa – mruczy Oskar, nie otwierając oczu.
Wiem,
że to do mnie. Czekam cierpliwie, aż przejdzie do śnienia.
-
Kamień naprawdę jest kluczem – szepczę rozgorączkowana –
Znalazłam drzwi, a właściwie Akos je znalazł. Są w zamku
Gonzagów...
-
Jeszcze raz – przerywa mi Oskar.
Opowiadam
mu wszystko, a on słucha skupiony.
-
To dziwne, że nic a nic o tym nie wiem – mówi, kiedy kończę
– Spróbuję się czegoś dowiedzieć od dziadka. Prawdę
powiedziawszy, to już dawno powinienem się tym zająć...
-
Oskar – kładę mu dłoń na policzku i gładzę z czułością –
Wziąłeś na siebie zbyt wiele. Wybory, zjazd, ochrona mojej
rodziny, praca – wyliczam - Widziałam zdjęcia i mapy. Wciąż go
szukasz! - nagle ogarnia mnie lęk – Oskar, ja chyba wolałabym,
żebyś go nie znalazł... Im więcej czytam o Darze, tym bardziej
czuję, że nie wolno zabijać! Ja nie chcę, żebyś go zabił!
Oskar
przytrzymuje moją dłoń i całuje jej wnętrze. Czuję, że się
spina w sobie.
-
Obiecaj mi, że go nie zabijesz. Proszę...
-
On zabił mojego ojca.
-
Wiem, ale on jest zły, a ty nie! Błagam! - składam ręce, jak do
modlitwy – Złap go. Zamknij gdzieś, ale nie zabijaj! Daj mi czas.
Czuję, że Dar jest czymś więcej, niż możliwością
przemieszczania się we śnie i osobniczymi zdolnościami. Muszę
dotrzeć do źródła! Rosanna skądś wzięła te sentencje.
One są napisane starożytna greką! Może za tymi drzwiami jest
Kodeks? Może ona go widziała? Jej szacunek dla życia jest ogromny!
Może nawet większy niż dla Daru...
-
Majka, ja szanuję życie! - przerywa mi – Przecież wiesz.
-
Więc mi przyrzeknij – szepczę, zaglądając mu w oczy – Chyba,
że w samoobronie.
Oskar
wzdycha ciężko.
-
Nie powinnaś się tu zapuszczać. Przecież prosiłem – zmienia
temat.
-
Pomyślałam, że zanim spróbuję wypytać Juana, porozmawiam
z tobą – wciąż patrzę mu w oczy – Oskar, proszę...
-
Jeśli tylko będzie taka możliwość, to go nie zabiję - mówi
powoli – Muszę odnaleźć miejsca, gdzie ma azyle. Inaczej go nie
schwytam, a on zagraża nam wszystkim.
-
A co z Juanem? - oddycham z ulgą.
-
Spróbuj, ale jeśli nie będzie chciał mówić, albo
zażąda czegoś w zamian... - zawiesza głos, a ja mam wrażenie, że
jego spojrzenie parzy.
-
Za kogo mnie masz?! - Mam nadzieję, że to go uspokoi.
-
Boję się o ciebie – przygarnia mnie do siebie. Nareszcie!
-
Tak, jak ja o ciebie – wzdycham – Szwajcaria – dodaję po
chwili.
-
Szwajcaria?
-
Ten stary dom, gdzie zawlókł Akosa był pokryty łupkiem. Tak
kryli kiedyś domy w Alpach szwajcarskich – wyjaśniam.
-
Jesteś pewna?
-
Jestem geologiem. Prawie.
Witaj Roksano. Piszę z pracy i tak króciutko. Mamy Swena, który wiedział iż Majka ma klucz, nie wnikam kto niech będzie plemie Gonzagów. Klucz i drzwi. Aby otworzyć drzwi trzeba wejść do zamku który jest azylem i Swen tam nie wejdzie. Ale oni mogą i chcą władzy. Jutro jeszcze napiszę Wiktor
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny!!!. Roksano całą noc byłem myślami przy Twoim opowiadaniu!. Dziewczyny pomożecie mi rozwikłać tą zagadkę, co Roksana wymyśliła?. Proszę, bo wszystkich faktów nie pamiętam. W grupie siła.
OdpowiedzUsuńZa kadencji Gonzagi zginął ojciec Oskara. Rossana i nie pamiętam pracowały nad utratą daru. Znalazły klucz do drzwi. Później obydwie wystąpiły ze zgromadzenia. Dlaczego swen zaatakował Oskara?. Może chciał wywrzeć presje na kimś z jego bliskich ( może ojcu). Swen szuka klucza do drzwi które znajdują się w zamku Gonzagów. A jak tam wejdzie? jak to jest azyl i go nie wpuszczą, chyba że Oni z nim współdziałają. Swen dowiedział się, że majka ma klucz, a Gonzagi tak usilnie ją namawiali na odwiedzenie jej biblioteki. Zapomniałem dodać jeszcze, że Rossana pokłóciła sie z mistrzem. O co?. Majka sama przyniosła klucz i ma dar mądrości do rozwiązania tej zagadki. Może dlatego tak ukrywali Majkę. Sama wlazła do paszczy lwa.
Roksano no to na pewno jest groźniejsze jak jakiś pocałunek. Mam nadzieję, że Oskar uratuje Majkę. Ale jak? jak to jest azyl. Może całe zgromadzenie może zabrać dar Swenowi i jego poplecznikom i dać np. Manueli i Akosowi?.
Roksano jesteś niesamowita!!!!!!. A ja myślałem o jakimś romansie, a tu taka afera. Wspaniałe opowiadanie napisałaś i te emocje. co się dalej wydarzy?. A dzieje się, dzieje. Dziewczyny macie pomysł pomóżcie!!!. Dzięki.Na pewno będę często się budził i zaglądał na bloga czekając na wasze komentarze. Pozdrawiam Wiktor
Myślę że Rossana dowiedziała sie czegos o Gonzagach . I może to przemawia przeze mnie niechęć ale mysle ze Abigail albo Don Juan jest jakos powiązany ze swenem i przeciez może go dzięki temu wpuścić do azylu . Uważam ze Majka powinna unikać zostawania są na sam z jakimkolwiek członkiem tej rodziny. Nie na darmo te drzwi znajdują sie w ich zamku i nie na darmo Don Juan chce zamieszkać w tym zamku. Ta jego wiedzie i chęć zamieszkania w nim musi miec związek z tymi drzwiami . Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj Natalio wczoraj ci odpisałem, nie wiem czy widziałaś?. Natalio może masz rację co do Juana. Oni wszyscy są dziwni. Natalio ale część jest super. Ciekawe jak oskar uratuje Majkę. Miłej zabawy do białego rana i szczęśliwego nowego roku. Wiktor
OdpowiedzUsuńWitku, dopiero kiedy mi zwróciłeś uwagę że odpisałeś to przeczytałam twój komentarz i chce ci bardzo podziękować :) Natalia
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2016! Czytam wasze komentarze z uwagą, ale na wszelki wypadek mam już notatki, co ma być dalej, żeby się nie sugerować Waszymi domysłami. Niektóre przemyślenia pokrywają się z moimi planami, inne nie, ale z oczywistych względów nie zdradzę, które. Widzę, że bardzo emocjonalnie odbieracie poszczególnych bohaterów. Cieszę się, że udało mi się stworzyć "żywych" ludzi, których oceniacie, lubicie, bądź nienawidzicie. Jeszcze raz wszystkich pozdrawiam, Roksana ;)))
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano w Nowym Roku!!!. Roksano no właśnie dobrze, że poruszyłaś taki temat. Piszesz opowiadanie takie fantazy, ale bohaterów stworzyłaś takich realnych z zaletami i wadami i opisy postaci i otoczenia też są takie realne. Super Ci to wyszło. Jak w życiu jednych się lubi, a drugich nie. Pozdrawiam Wiktor
Usuń