Leżę na czymś
miękkim. W łóżku? Chyba tak, skoro śpię... Śpię? Ale
miałam piękny sen... Miałam dar podróżowania we śnie... i
zakochał się we mnie książę z bajki... i kochaliśmy się tak
cudownie... Przeciągam się leniwie.
-
Oskar! Odzyskuje świadomość – słyszę kobiecy głos. Znam go.
Nagle
coś eksploduje mi w mózgu, jakbym miała tam skrzynkę
fajerwerków. To nie był żaden sen! Wszystko pamiętam! Ale
wszystko na raz!!! Chwytam się za głowę i krzyczę z bólu.
-
Ćśśś, kochanie,już dobrze – silne opiekuńcze ramiona otaczają
mnie i tulą – Już dobrze, skarbie. Anastazja!
-
Nic jej nie będzie. Musi sobie wszystko przypomnieć, a po lekach to
boli – kobiecy głos jest pełen troski – Daj jej pić.
-
Oskar – jęczę – Przepraszam... przepraszam...Nie wiedziałam,
co robię...
Ból
powoli ustępuje. Oskar kołysze mnie w ramionach.
-
Dobrze, że Akos mnie zaalarmował. Jak ty tam trafiłaś? Ledwie cię
znaleźliśmy – mówi cicho.
- Nie wiem, gdzie
byłam... uciekałam... Byłam z Juanem i graliśmy w pytania i
odpowiedzi... - przypominam sobie powoli – Oskar! Oni też mają
klucz! I ktoś jeszcze! Są trzy! - gorączkuję się – Muszę się
dowiedzieć więcej. Muszę otworzyć te drzwi!
-
Na razie, to musisz dojść do siebie i wrócić tam, gdzie
zasnęłaś – uspokaja mnie.
-
O kurde, podał mi walerianę! - nagle dociera do mnie, że nadal nie
mogę się ruszyć – Wymiotowałam, żeby to z siebie wyrzucić.
Ale jak? Upił piwa z mojej butelki. Wypiłam tylko dwa łyki.
Wyczułabym...
-
A wcześniej? Piłaś coś albo jadłaś? - Anastazja siada na
kanapie obok nas.
-
Przed kolacją piłam drinki, a potem wszyscy jedliśmy to samo –
patrzę na Akosa.
-
Jadłem z wami, ale drinka nie piłem – mówi, marszcząc
brwi.
-
Manuela piła... i Abigail... - przypominam sobie – A Juan pił coś
innego.
-
Ale one nie śnią! – Akos uderza się w czoło.
-
A to suka! - Anastazja zaciska dłonie w pięści – Od dawna mam
ochotę dać jej nauczkę, ale teraz naprawdę jest okazja.
-
Nie ruszysz się stąd sama, a Akos nie da rady – wzdycha Oskar –
Ja cię zabiorę z powrotem do Gonzagów, a jutro cię stamtąd
zabieram. Mam gdzieś, co pomyślą inni.
-
O, nie! Wszystko przeze mnie! - ukrywam twarz w dłoniach. Jestem
naprawdę zdruzgotana.
-
Majka, nie cofniesz tego, co się stało – głos Oskara brzmi
cicho, ale nie ma w nim pretensji – Zamiast rozpaczać, wymyślmy
lepiej sposób, jak się z tego wyplątać.
-
Zaczekajcie... - Anastazja wykonuje gest, jakby chciała, żebyśmy
zwolnili – Ja się pofatyguję do Gonzagów i zabiorę cię
ze sobą.
-
Ale Juan powiedział, że odciął mi możliwość powrotu – jęczę.
-
Raul nas wpuści – uśmiecha się przebiegle Anastazja – A ja z
przyjemnością utnę sobie z nim pogawędkę na temat ziółek
i jego ślicznej żoneczki.
-
Myślisz, że to ona? - nagle wszystko zaczyna mi do siebie pasować.
-
A któż by inny? - głos Anastazji aż kipi sarkazmem –
Studiowała farmację. Zna się na ziołach. Jak nie wierzysz, to
spytaj Timothy'ego.
Coś
tam słyszałam, że zanim Abigail spotkała Raula, Timothy był nią
zainteresowany, ale nie sadziłam, że gadanie Manueli ma takie
podstawy. W każdym razie Anastazja musi mieć niezłe zaleganie.
- No, dalej,
podaj mi dłoń! - ponagla mnie – Spróbujmy przekuć to w
oręż – szczerzy do mnie zęby – A ty – zwraca się do Oskara
– Znajdź tego kretyna! Tylko go nie zabij.
Oskar
całuje mnie w czoło, ale ja nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy.
-
Chciałam dobrze – szepczę - Naprawdę chciałam dobrze... -
Zbiera mi się na płacz.
---
-
Juan! - Oskar zablokował sobą jedyne wyjście z Pubu.
-
Oskar? - chłopak wyglądał na zaskoczonego – Co tu robisz?
Oskar
błyskawicznym ruchem omotał przegub Juana i pociągnął go za
sobą.
-
Rozmawiam z tobą – wycedził przez zęby – Idziemy. Nie rób
scen – ostrzegł.
Chcąc
nie chcąc, Juan musiał się poddać. Oskar dysponował siłą, o
której on mógł tylko pomarzyć. Gdyby nie to, że
został przywiązany, czmychnąłby do domu, do bezpiecznego azylu.
-
O czym chcesz rozmawiać? - spytał niepewnym głosem, kiedy znaleźli
się na opustoszałej drodze.
-
Przejdźmy się – Oskar się nie spieszył. Potrzebował czasu na
opanowanie chęci roztrzaskania komuś czaszki. Dopiero po kilkunastu
krokach odwrócił się gwałtownie i spojrzał swojemu
rozmówcy w twarz. Jego zimny wzrok nie wróżył niczego
dobrego. Juan skulił się w sobie – Rozumiem, że Maryann ci się
podoba – powiedział powoli – zdziwiłbym się, gdyby było
inaczej, ale muszę cię ostrzec...
-
Oskar... - Juan cofnął się o krok, ale więzy dobrze trzymały.
Przełamanie woli Oskara graniczyło z cudem – No, co ty? - jęknął.
-
Trzymaj się od niej z daleka – Oskarowi nawet nie drgnęła
powieka – W przeciwnym razie... - podniósł powoli rękę i
objął palcami szyję Juana.
Chłopak
zatchnął się na moment, ale po chwili jeszcze raz spróbował
się szarpnąć.
-
Twoje szczęście, że nic jej się nie stało po twoich parszywych
drinkach – ciągnął tonem tak spokojnym i zimnym, że Juan
zmartwiał – Jutro Maryann opuszcza wasz dom i niech ci nie
przyjdzie do głowy protestować. Zrozumiałeś? - rozluźnił
uścisk.
Juan
chwycił się wolną ręką za gardło kaszląc i prychając.
-
Zrozumiałeś? - cichy, złowrogi głos zabrzmiał mu tuż koło
ucha.
-
Tak – wycharczał.
-
To wracaj do domu i zachowaj swój urok dla Athiny, a Maryann
zostaw w spokoju.
-
A więc to tak? Myślisz, że należy do ciebie? Jeszcze nie
wygrałeś! - krzyknął płaczliwym tonem Juan, czując nagły
przypływ odwagi, kiedy Oskar zwolnił mu więzy.
-
Założysz się? - Oskar wykonał szybki ruch rękami, zwalając
Juana z nóg – Nie wchodź chłopcze między mężczyzn,
jeśli nie wiesz, jak to zrobić. Zmykaj do mamy – dodał z
pogardą.
Juan
pozostał jednak na miejscu. Oskar miał już odejść, ale coś
kazało mu zawrócić. Podszedł do leżącego chłopaka, na
twarzy którego odmalował się strach.
-
Wstań! - wyciągnął do niego dłoń.
Juan
z pewnym oporem wykonał polecenie. Oskar przytrzymał jego rękę i
przyciągnął do siebie.
-
No, coś ty?!
-
Nie bój się. Nie będę bił słabszego. Przecież wiem, że
nie masz w tej chwili najmniejszych szans. Jutro przyjadę po
Maryann, więc jeśli sobie życzysz, to obiję cię w realnym
świecie. Przynajmniej zachowasz twarz.
Juan
wbił wzrok w ziemię. Na policzki wypełznął mu purpurowy
rumieniec.
-
My nie... - wybąkał cicho – My nic nie robiliśmy – dokończył
z pewnym trudem.
-
Oczywiście, że nie – Oskar spojrzał na niego beznamiętnie –
Gdybym miał cień podejrzeń, to nie byłbyś w stanie stać o
własnych siłach – wzruszył ramionami – Powiedziała, że
rozmawialiście.
-
Więc o co chodzi? Nic mi nie powiedziała, za to wyciągnęła ode
mnie informacje, za które ojciec by mnie zabił, gdyby się
dowiedział... - urwał nagle, zawstydzony swoim wyznaniem.
Oskar
przyjrzał mu się uważnie. Niewiele zostało z pewnego siebie
Adonisa.
-
O co chodzi? Podałeś jej walerianę i jakieś świństwo, po którym
prawie straciła zdolność świadomego myślenia, i pozwoliłeś się
błąkać samej nie wiadomo gdzie! Jak mogłeś ją stąd wypuścić
całkowicie bezbronną? Zdajesz sobie sprawę, co by się stało,
gdyby trafiła w ręce Swena? - ryknął.
-
Nie było waleriany... - Juan zamrugał szybko. Jego zdumienie
wyglądało na szczere.
-
Owszem, była – głos Oskara znów stał się chłodny i
spokojny – Zrozum, że jeśli ją skrzywdzisz, to tak, jakbyś
skrzywdził mnie. Gorzej, bo swoją krzywdę mógłbym ci
wybaczyć.
-
Moja matka miała rację! – w oczach Juana pojawiło się coś
pomiędzy zdumieniem, a zazdrością – Wy naprawdę należycie do
siebie! I właśnie mi to powiedziałeś... tak po prostu.
Oskar
zawahał się. Jeszcze minutę wcześniej miał ochotę stłuc tego
młokosa na kwaśne jabłko i nikt nie mógłby mieć do niego
pretensji. W końcu bronił swojej ukochanej. Ale on miał być
Mistrzem... chciał nim być. Wciągnął do płuc tyle powietrza,
ile tylko dał radę, zatrzymał je i wypuścił z głośnym świstem.
-
Coś ci wyjaśnię, ale musisz to zachować dla siebie, więc
poproszę cię o przysięgę – zaczął spokojnym głosem, jakby
przemawiał w szkole – Zastanów się dobrze, zanim
podejmiesz decyzję.
Juan
podniósł na Oskara wzrok pełen niedowierzania. Po chwili
przeszło ono w zaciekawienie, a wreszcie w podziw.
-
Przysięgam na mój Dar, że zachowam dla siebie każde twoje
słowo – powiedział trochę zbyt uroczyście.
Na
twarzy Oskara pojawiło się coś w rodzaju rozbawienia, ale po
chwili spoważniał.
-
Należymy do siebie od pewnego czasu, ale nie chcę tego
wykorzystywać do zdobycia władzy. Choć przyznam, że na początku
miałem taki pomysł – spojrzał Juanowi głęboko w oczy –
Maryann jest niezwykła pod każdym względem. To ona uświadomiła
mi, że kobieta nie należy do ciebie, kiedy zaciągniesz ją do
łóżka, ale wtedy, gdy sama do ciebie przyjdzie, z własnej
woli. Juan, Natura jest kobietą i im dała władzę większą niż
nasza. To one wybierają nas, to one decydują, choć nam może się
wydawać inaczej.
-
To dlatego nie ogłaszacie zaręczyn? Uprawiacie seks, ale ona nie
chce? Nie rozumiem...
-
Chodzi o władzę. Jeśli się zgodzi przed dwudziestymi pierwszymi
urodzinami, będzie mi podlegać. Jej babka nie wyraża na to zgody,
a ja to szanuję.
-
Ale to głupie!
-
Ale takie są zasady.
-
Myślałem, że chcesz wszystko zmieniać! - Juan zmarszczył czoło.
-
Bo chcę, ale z poszanowaniem dotychczasowych zasad. Nie wolno deptać
praw innych. Mistrz musi przestrzegać Kodeksu bardziej niż
pozostali, w przeciwnym razie nie można czuć się bezpiecznym –
Oskar wyciągnął przed siebie dłoń – Podążaj ze mną. Coś ci
pokażę.
Nagle
obaj rozpłynęli się w mroku, pozostawiając po sobie jedynie
drobinki złotawego pyłu.
-
Co to za miejsce? - Juan rozejrzał się wokół siebie z
wyraźnym niepokojem.
-
Tutaj ją znaleźliśmy z Akosem, kiedy ci umknęła – odparł
Oskar przekrzykując szum fal – Nie wiem jakim sposobem tu dotarła
i ona pewnie też tego nie wie, ale to jedna z kryjówek Swena,
a dokładnie, jej obrzeża. Tam jest azyl – wyciągnął rękę w
kierunku samotnej skały sterczącej nad poszarpanym klifem – Może
on jej szukał i niechcący naprowadził na to miejsce, a może
inaczej...? - rozłożył ręce.
-
Ona ci pomaga w znalezieniu Swena? - zdumienie Juana sięgnęło
chyba zenitu – Myślałem, że szuka czegoś na temat Daru? Pytała
mnie o takie rzeczy...
-
Bo szuka. Nie wiem do końca, jak działa jej Dar, ale ona potrafi
jakoś tak przetwarzać informacje... Jej umysł jest z jednej strony
analityczny, a z drugiej abstrakcyjny. Same sprzeczności, ale to
działa! – Oskar umilkł na chwilę – Próbuję ją
chronić, jednocześnie nie ograniczając, ale to nie takie łatwe.
Ona potrzebuje swobody, a my wprowadziliśmy tysiące ograniczeń.
Świat poszedł do przodu, a Zgromadzenie tkwi w konwenansach z
dziewiętnastego wieku – umilkł znowu i spojrzał na Juana, jakby
chciał się upewnić, czy ten dobrze go zrozumiał - Jeśli możesz
jej pomóc, to zrób to. Zażądaj od niej przysięgi,
jeśli chcesz. Ja nie muszę znać twoich tajemnic – zakończył i
przez chwilę obaj stali w milczeniu.
Wreszcie
Oskar się poruszył. Schylił się, szukając czegoś pomiędzy
skałami. Po chwili z jednej ze szczelin wydobył telefon komórkowy.
-
Świetny wynalazek – uśmiechnął się do zaskoczonego Juana –
Zostawiam go w miejscu, które chcę namierzyć. Jak odchodzę,
zaczyna działać.
-
Sam na to wpadłeś?
-
Nie – roześmiał się – Znasz Andrieja? Twój ojciec
zaproponował go na moje miejsce. Kompletnie nie nadaje się do pracy
w terenie, ale to geniusz komputerowy, a teraz leży w szpitalu i się
nudzi. Namierzył mi ten telefon w pół godziny i podał
współrzędne. No, wracajmy – westchnął – Anastazja jest
u twojego ojca, bo Maryann nie była w stanie sama wrócić.
-
Nie zamknąłem jej drogi powrotu. Tylko się wygłupiałem – Juan
spuścił głowę strapiony.
-
Miałem taką nadzieję.
-
Dziękuję. Nie zasłużyłem na taką rozmowę.
-
No cóż, wolę mieć w tobie sprzymierzeńca, niż wroga –
kącik ust Oskara drgnął lekko - W końcu, twój ojciec może
się wkrótce stać moim Mistrzem...
Mimo , że próbowałaś tu jakoś zrobić z Don juana trochę lepszego człowieka to nadal go nie lubię i jakoś nie sądzę by były szansę abym zmieniła o nim zdanie. Ale Oskar pokazał że potrafi obronić Majkę i stanie za nią murem ;) Kocham go za to jeszcze bardziej. Natalia
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano. Witajcie dziewczyny. Jestem teraz u rodziców. Komentarz będzie krótki bo pisany na telefonie, ale będzie. Natalio a ja myślę, że on nie zdawał sprawy co robi. Winna jest Abigail, bo to ona to zaplanowała. Ciekawe co zrobi moja kochana bohaterka Anastazja, a ona jest ostra i ma cięty język. Pozdrawiam Was Wiktor
UsuńWitku , nie zgodzę się z Tobą że nie zdawał sobie sprawy. don Juan nie ma 5 lat i potrafi odróżnić dobro od zła, nie myślał zbytnio nad tym , to fakt , ale nie mówmy że skoro jest młody to może wszystko ,owszem Abigail ponosi większą odpowiedzialność ale on też nie jest bez winy , jest na tyle dorosły żeby mieć swój rozum. Natalia ,
UsuńP.S wesołych świąt ;))
Witaj Natalio. Natalio masz rację nie ma 5 lat, ale chyba za bardzo nie zdawał co czyni.. Ta jego matka to zaplanowała. Ale podstawa i słowa Oskara super. W tej części pokazał że jest naprawdę godny my zostać mistrzem. Facet z j... i zasadami.
UsuńNatalio dzięki za życzenia. Zakochałem się w takiej dziewczynie. Na początku trochę się mnie bała, ale później zabawy nie było końca. Rozpieściłem ją troszkę. Ma 1.3 roku. Strasznie młoda jest. Pozdrawiam z podlasia Wiktor
Wiktorzepięciolatek nie zdawać sobie sprawy ze swoich czynów może pięciolatek. Bo ro dziecko i moze nie rozróżniać dobra od zła, ale Don Juan ma troche wiecej wiec na pewno ma swoj rozum.Do jakiego wieku mamy usprawiedliwiać złe zachowanie? Osobiście uważam że czlowiek w jego wieku ponosi już odpowiedzialność za swoje czyny. ze nie prMyslizezekaże Abigail tego co powiedziała mu Majka ? Zrobi to bez względu jak zachował sie w stosunku co do niego Oskar.
OdpowiedzUsuńMusi byc sliczna :) A twoja zona nie będzie zazdrosna hehe :D Natalia
Roksano! Przepraszam, że ostatnio nie dodaje komentarzy. Jakbym mogła to bym wysłała TVN z kwiatami ��
OdpowiedzUsuńAle tak na poważnie to poprzednia część i ta nowa są obłędne. Trochę takie thrillery Ci wyszły ale to dobrze. Dreszczyk emocji czasem jest potrzebny. Podoba mi się postawa Oskara. Genialnie opisałaś i utrzymałaś charakter, osobowość postaci. Przez to każda scena jest jak arcydzieło - dopracowane w każdym detalu.
Czytanie Twoich opowiadań sprawia mi dużo radości <3
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego, słonecznego dnia.
Kasia xxx
Witajcie, witajcie! Witku, ta młoda dama chyba nieźle Ci zawróciła w głowie :))) Czy znów wybrałeś sobie rolę adwokata diabła? Natalio, Ciebie to chyba niczym nie przekonam do Juana, ale w sumie, to chyba dobrze, jak człowiek ma swoje zdanie. Kasiu, witaj po przerwie! Co u Ciebie słychać? Czytelnicy z lol24, odezwijcie się czasem i tutaj ;))) Pozdrawiam, Roksana
OdpowiedzUsuń