Siedzimy
przy masywnym drewnianym stole w przepięknej zamkowej kuchni. Tak,
tak, Anastazja i Timothy też mieszkają w zamku. Jest inny niż
zamek
Ainay-le-Vieil, mniejszy i bardziej surowy, zbudowany z kamienia, ale
piękny! Kuchnia też jest piękna, pomalowana na biało, ze starymi
belkami na suficie i ciężkimi meblami z takiego samego ciemnego
drewna. Drzwiczki szafek mają okrągłe szybki sklejone ołowiem,
jak witraże. Oprócz gazowej i elektrycznej płyty w kącie
jest palenisko z rusztem. Kamienna posadzka jest zimna, ale pod
stołem leży gruby, miękki dywan. Czekamy na Timothy'ego. Anastazja
zerka na mnie wyczekująco.
-
Chciałabym cię o coś spytać – zaczynam trochę niepewnie –
Znalazłam w notatkach babci Rosanny rysunek... - wyciągam z
kieszeni karteczkę i rozkładam ją na stole – Czy wiesz, co to
jest?
Anastazja
ogląda kartkę w milczeniu. Z jej twarzy niczego nie mogę wyczytać.
Czuję jak serce mi wali.
-
Kamień – mówi wreszcie.
-
To kamienny klucz – ciągnę, obserwując bacznie jej twarz –
Wiem, gdzie znajdują się drzwi, które otwiera się takim
kluczem.
-
Och! - rzuca szybkie spojrzenie Oskarowi, ale on zachowuje kamienną
twarz.
-
Jest w zamku Gonzagów – mówię i zauważam na jej
twarzy cień ulgi – Wiem też, że kluczy jest więcej.
-
Skąd to wiesz? - pyta.
-
Obiecałam, że nie zdradzę źródła tych informacji. Wiem,
że to wielka tajemnica. Zresztą, to nie jest najważniejsze –
wzdycham – Najgorsze jest to, że Swen także wie o istnieniu
klucza.
-
Skąd wiesz? - tym razem nie udaje jej się ukryć zdenerwowania.
-
Spotkałam się z nim. To znaczy, nie z własnej woli, oczywiście!
Pytał mnie o klucz, ale nie wiem, czy wiedział, jak wygląda i co
otwiera...
-
Ale pytał o klucz? - Anastazja przełyka głośno ślinę.
-
Tak - kiwam głową – Dlatego pomyślałam, że twój mąż
powinien wiedzieć... - zerkam niepewnie na Oskara. Dlaczego on się
nie odzywa?
-
Dobrze zrobiłaś, przychodząc z tym do mnie – Anastazja mówi
z powagą. Wygląda na przejętą.
Oskar
delikatnie muska mój policzek. Uff, raźniej mi. Nagle
czujemy, że ktoś się zbliża. Timothy!
-
Witajcie – kiwa mi głową i wyciąga do mnie dłoń. Ściskam ją
zdecydowanie, ale nie za mocno. Odpowiada podobnym uściskiem, potem
klepie Oskara w ramię i przygarnia na moment Anastazję, która
nadstawia mu policzek, a potem trąca biodrem. Widać, że czują się
przy nas swobodnie. Cieszę się, bo muszę przyznać, że trochę
się boję Timothy'ego – Co was sprowadza? - siada za stołem
naprzeciw mnie i Oskara. Anastazja zajmuje miejsce na szczycie, tak,
że ma nas wszystkich na oku.
-
Majka chce ci coś powiedzieć – Anastazja patrzy na mnie ciepło,
jakby chciała ośmielić.
-
Chciałam... - nabieram powietrza – Chciałam cię ostrzec. Swen
wie o kluczu i szuka go.
Timothy
marszczy brwi. Patrzy najpierw na mnie, potem na Anastazję, Oskara i
znów na mnie.
-
A ty skąd wiesz o kluczu? - pyta z naciskiem.
Kulę
się w sobie, ale nagle czuję na swoim udzie ciepłą rękę Oskara.
-
Jesteś wśród przyjaciół – mówi spokojnie –
Nie bój się niczego.
-
Ten rysunek był w notatkach Rosanny – Anastazja podsuwa mężowi
karteczkę, którą jej pokazałam.
-
Swen pytał mnie o klucz... - nagle uświadamiam sobie, że moje
niekompletne odpowiedzi nie mają sensu. Muszę wyjawić wszystko! -
Dostałam od Judith Banch naszyjnik, a w środku był kamień.
-
Co??? - oboje, Anastazja i Timothy otwierają szeroko oczy.
-
Nie wiedziałam, co to jest. Judith mi to dała, a potem zginęła.
Swen zażądał ode mnie tego, co zabrałam z jej domu, czyli klucza.
Tak skojarzyłam fakty – mówię bez tchu.
-
Mówiłem, że jest bystra – Oskar ściska delikatnie moje
udo, dodając mi otuchy.
-
Rozmawiałaś ze Swenem? Kiedy? - Timothy pochyla się w moją stronę
z groźną miną.
-
Porwał Akosa, kiedy Oskar odbywał karę... Ruszyłam mu na ratunek
– Nie boję się ciebie, nie boję się ciebie, powtarzam w
myślach, czując, że włosy mi się unoszą – Odebrałam go.
-
Odebrałaś?! - na twarzy Timothy'ego niedowierzanie miesza się z
czymś... gniewem?
-
Chciał klucza, a ja Akosa! Rzuciłam mu naszyjnik i zabrałam mojego
człowieka – mówię szybko. Nie wierzy mi? - Co miałam
zrobić? Pozwolić, żeby go zabił?
-
Gdzie jest klucz? - wzrok Timothy'ego ciemnieje – Gdzie on jest?!
Aż
podskakuję na dźwięk jego podniesionego głosu.
-
U mnie – Oskar pochyla się do przodu, w kierunku swojego wuja –
Wykazała się odwagą i rozsądkiem jednocześnie.
-
Dlaczego mnie nie poinformowałaś? Każde zagrożenie dla
Zgromadzenia musi być zgłaszane!
-
Nie należałam wtedy do Zgromadzenia. Nie wiedziałam... - tłumaczę
się cicho – A Akosowi zabroniłam, bo... bo... nie chciałam, żeby
ktoś wiedział, że zawdzięcza mi życie.
-
Zabroniłaś? Zdajesz sobie sprawę, jakie znaczenie ma to, co
mówisz?!
-
Timothy, przyszła tu z własnej woli – Oskar przysuwa się do mnie
nieznacznie – Niczego nie zataiła. Po prostu nie wiedziała, czy
to ważne.
-
Nie wiedziała? Dobre sobie! - unosi się na rękach i zawisa nad
nami. Kulę się.
-
Przestań, bo zaraz wrócimy do siebie! - Oskar też się
podnosi.
-
Nie ruszy się stąd, póki się nie dowiem wszystkiego! -
ryczy Timothy.
-
Zobaczymy! - Oskar odsuwa gwałtownie krzesło.
-
Dość! - ostry głos Anastazji sprawia, że na moment obaj zastygają
w bezruchu – Majka jest tu gościem i będzie traktowana jak gość,
a wy dwaj, wynocha z mojej kuchni! Załatwcie to miedzy sobą i
wróćcie, jak skończycie – wskazuje im palcem drzwi.
-
Anastazjo, jesteś moją żoną!
-
A ty jesteś w MOJEJ kuchni! Tam! - palec Anastazji tkwi
nieporuszony.
Siedzę,
jak słup soli, bojąc się ruszyć. Nagle Timothy odwraca się do
Oskara.
-
Za mną! - rzuca z wściekłością i wychodzi. Oskar równie
zły, za nim.
Zaczynam
drżeć. Łzy napływają mi do oczu.
-
Nie denerwuj się – Anastazja kładzie mi dłoń na plecach –
Obaj są uparci, ale się dogadają. Timothy to grubianin, ale kocha
Oskara jak syna. No, może ostatnio, bardziej jak brata.
-
Ja naprawdę nie zdawałam sobie sprawy... - chlipię – Oskar znów
ma przeze mnie problemy – lamentuję.
-
Nie przesadzaj. Poradzi sobie, a poza tym, stanął w twojej obronie.
Timothy zrozumie, że nie mógł zrobić inaczej – wzrusza
ramionami – Wiesz co? Mam coś dobrego, na takie okazje.
Wyciąga
z szafki szklaną butelkę z ozdobnym korkiem i dwa pękate kieliszki
na niskich nóżkach. Po chwili w obu pojawia się bursztynowy
płyn.
-
Burbon – mruga do mnie – pij.
Ocieram
oczy wierzchem dłoni i upijam odrobinę. Znam to uczucie. Lekko
szczypie w język, a potem przyjemne ciepło rozlewa się po
podniebieniu. Nasłuchuję, ale grube mury tłumią wszystko.
-
Myślisz, że Judith dała mi skradziony klucz? - zerkam nieśmiało
na Anastazję.
-
Nie mam pojęcia – kręci głową – Tylko Timothy może ci
odpowiedzieć – dodaje ostrożnie.
Wygląda
na to, że muszę się uzbroić w cierpliwość. Popijam burbona
małymi łyczkami.
-
Masz już prezent dla Manueli i Akosa? - pyta nagle Anastazja.
-
Jeszcze nie – przyznaję. Zupełnie się nad tym nie zastanawiałam
– A co się zwykle daje?
-
Świadkowie powinni jakoś upamiętnić dzień ślubu, więc zwykle
obraz, albo rzeźbę z datą i dedykacją – mówi i dolewa mi
odrobinę alkoholu.
-
Hmmm, miałabym pomysł, ale już nikt mi takiej rzeźby nie zrobi –
wzdycham – Kupię coś gotowego i poproszę o wygrawerowanie
napisu.
-
Dam ci adres pewnego rzeźbiarza. Może znajdziesz coś odpowiedniego
– Anastazja wyciąga z kredensu karteczki i ołówek – To
obdarowany. Wystarczy, że go przywołasz i powiesz, że jestes ode
mnie. Zresztą, jak się przedstawisz, to będzie zachwycony.
Chowam
papierek do kieszeni, dokładnie w chwili, gdy drzwi się otwierają.
Prostuję się na krześle. Timothy idzie pierwszy, Oskar na nim.
Siadają na swoich miejscach.
-
Tak lepiej – mruczy Anastazja i dostawia na stół dwa
dodatkowe kieliszki.
Timothy
przygląda mi się uważnie, po czym wzdycha ciężko.
-
To musi pozostać między nami – zaczyna.
-
Przysięgam na Dar, że nikomu nie wyjawię tego, co tu usłyszę –
mówię szybko i oddycham z ulgą. Nie będzie na mnie
krzyczał!
Oskar
również składa przysięgę.
-
Wygląda na to, że Judith wybrała cię na spadkobiercę, więc
jesteś strażnikiem klucza – mówi Timothy.
-
Och!
-
Problem polega na tym, że strażników jest trzech, bo są
trzy klucze i trzy pary drzwi. Nikt nigdy nie słyszał o czwartym –
dodaje.
-
Co to oznacza? - pytam z niepokojem.
-
To oznacza, że wszyscy strażnicy muszą się zebrać i zastanowić.
Porozmawiam o tym z Maksem, ale nie sądzę, żeby chciał się do
tego mieszać. Ma dość swoich problemów – pociera twarz
dłońmi – Oskar, wyświadcz mi przysługę i pokonaj Gonzagę –
mówi nagle.
-
Staram się – kącik ust Oskara drga, ale oczy są pełne powagi.
-
Chciałbym zobaczyć ten klucz – Timothy wraca do tematu – Na
razie nie będę informował pozostałych. Musisz mi dokładnie
opowiedzieć, jak wyglądało spotkanie ze Swenem. Szczerze mówiąc,
to nieprawdopodobne, że mu umknęłaś i jeszcze udało ci się
zabrać mu zdobycz.
-
Myślę, że tak naprawdę nie chciał mnie skrzywdzić – przyznaję
- Akosa torturował, ale tylko po to, żeby mnie zwabić w pułapkę.
-
Ale dlaczego cię wypuścił? - przygląda mi się badawczo.
-
Kończył nam się czas. Zwlekałam tak długo, żeby musiał
wybierać – wyjaśniam – On nie jest zbyt bystry – wyrywa mi
się.
-
Co takiego?! - Timothy o mało nie krztusi się burbonem.
-
Nie miał pojęcia, że komórka nie działa, kiedy się śni.
Dał się też nabrać na to, że można lecieć samolotem i uciekać
przed wschodem słońca. Gadałam o tym, żeby zyskać czas, a on nie
wiedział, że zmyślam...
-
Majka, to co jest oczywiste dla ciebie, wcale nie musi takie być dla
nas – Oskar się uśmiecha – Ja już to wykorzystałem – mówi
do Timothy'ego – Andriej buduje coś w rodzaju systemu. Mówiłem
ci o tym.
Timothy
kiwa głową.
-
Pokażcie mi ten klucz – mówi.
Żegnamy
się z Anastazją i razem z Timothy'm wracamy do Ainay-le-Vieil, do
mieszkania Oskara.
-
Mówisz, że dałaś Swenowi naszyjnik, a kamień ukryłaś? -
w głosie Timothy'ego udaje mi się usłyszeć coś w rodzaju
uznania. O mało nie podskakuję z wrażenia.
-
Włożyłam do środka kamyk z akwarium, bo naszyjnik nie chciał się
zamknąć – wyjaśniam – Szkoda mi go. Był chyba zrobiony
specjalnie do tego kamienia.
W
gabinecie Oskara stajemy przed nowoczesnym obrazem i przykładamy do
niego dłonie. Ja prawą, a Oskar lewą.
-
Sprytne – mruczy Timothy. Chyba jest udobruchany?
Obraz
odchyla się na bok, otwierając sejf. Wyjmuję kamień i gładzę go
z czułością. Moja pamiątka po Judith. Timothy sięga do
wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjmuje prawie identyczny. Wielkość
i kształt się zgadza, ale kolor... jest ciemnozielony! Drobne
cyrkonie połyskują, jak w moim. Moim? No, chyba tak... Jestem
strażnikiem kamienia? O, w mordę! Podaję go Timothy'emu.
-
No, tak... - wzdycha i kręci głową – Nic nie rozumiem. Rosanna
musiała to przed nami ukryć. Ale jak? I dlaczego?
-
Rosanna? Kamień należał do Judith. Judith Banch, a wcześniej,
pewnie do jej matki! Nie do babci Rosanny – próbuję to
wszystko ogarnąć – Gdyby tak było, dałaby go babci Helenie...
-
Ale nie dała. Za to najwyraźniej zadbała, żeby trafił do jej
spadkobiercy, do tej, której przekazała Dar.
-
Więc to nie przypadek, że go mam? - szczęka mi opada.
-
To zbyt poważna sprawa, żeby ją pozostawić przypadkowi. Myślę,
że twoja Judith wiedziała więcej, niż ci powiedziała – mówi
i oddaje mi kamień – Pilnuj go, jak oka w głowie, a ty – zwraca
się do Oskara – pilnuj obojga – wskazuje głową mnie.
-
O to możesz być spokojny – Oskar jest strasznie poważny. Jak
nigdy...
---
Stoimy
we trójkę przed ścianą z zielonego kamienia. Ściskam
Oskara za rękę. Chyba zaraz zemdleję? Timothy przykłada kamień
do wgłębienia z podłużnym wyżłobieniem.
-
Kalkair – szepcze.
-
To zaklęcie? - pytam również szeptem.
-
Nazwa kamienia – odpowiada, nie odwracając się. Słyszę
w jego głosie dezaprobatę. Chyba się wygłupiłam?
Ściana
bardzo powoli się przesuwa. Wnętrze podziemi, w których się
znajdujemy wypełnia przyjemny dla ucha szelest. Kamień sunie po
idealnie dopasowanym kamieniu. To niewiarygodne, że w tamtych
czasach stworzono coś takiego! W tamtych czasach... w jakich?
Próbuję to odgadnąć, ale mój umysł tego nie
obejmuje. Podziemia należą do przyzamkowej kaplicy, w której
pochowano przodków Timothy'ego.
-
Idziemy – snop światła latarki wydobywa z mroku maleńkie
pomieszczenie, takie, w sam raz na trzy, cztery osoby.
Stąpam
ostrożnie, ale to zbyteczne. Podłoga jest idealnie gładka,
zrobiona z piaskowca, ściany podobnie. Na środku stoi cokół,
a na nim kawał czarnej, jak smoła skały. Dotykam jej ostrożnie.
Wygląda na wulkaniczną magmę. Jedna strona jest gładka, jakby
zastygła, pozostałe dwie są porowate, obłupane...
-
Co to jest? - zerkam na moich towarzyszy.
Oskar
kręci głową. Nie wie. Timothy rozkłada ręce.
-
Zawsze tu było – mówi – I to – wskazuje cylinder z
metalu. Chyba z brązu?
-
Co jest w środku? - pytam, przesuwając po gładkiej zimnej
powierzchni palcami.
-
Papirus. Zapisany.
-
Czytałeś go?
-
Nie. Jest po grecku.
-
Nie przetłumaczyłeś go? - nie potrafię ukryć zdumienia.
-
Nie może opuścić tego wnętrza, na wy jesteście pierwszymi
żyjącymi osobami, poza Anastazją i Maksem, które to widzą.
Nie wolno go fotografować, ani kopiować.
-
Nie wolno? Skąd wiadomo, że nie wolno? - gryzę się w język, ale
jest za późno.
Timothy
marszczy brwi.
-
Strażnicy kluczy są po to, żeby pilnować zawartości komnat. Z
jakiegoś powodu przekazujemy sobie te tajemnice z pokolenia na
pokolenie. Nie ja decyduję.
-
Skoro strażników jest trzech, to razem moglibyście się
zastanowić...
-
Nie – ucina krótko.
-
A ja? Gdzie są moje drzwi i moja komnata?
-
Nie wiem. Ty musisz ją odnaleźć. Prawdopodobnie Rosanna gdzieś
ukryła informację na ten temat.
-
No pięknie – ręce mi opadają – Kolejna tajemnica! Czy mogę
chociaż rzucić okiem na ten pergamin? Może coś mi przyjdzie do
głowy?
-
Nie tym razem – Timothy kręci odmownie głową – Po wyborze
Mistrza strażnicy się zbiorą. Tylko razem możemy podejmować
decyzje.
-
Czyli, muszę poczekać?– wzdycham.
-
Jeszcze jeden powód, dla którego powinienem wygrać –
Oskar ogarnia mnie ramieniem – Wracajmy.
Wychodząc,
jeszcze raz ogarniam wzrokiem całe pomieszczenie, ale nie ma w nim
nic, czego mogłabym się uczepić.
-
Wszystkie komnaty wyglądają tak samo? - pytam, kiedy Timothy
wyjmuje swój kamień-klucz z zagłębienia.
-
I tak pokazałem ci zbyt wiele – ignoruje moje pytanie.
-
Wracajmy – opieram głowę na ramieniu Oskara. Jestem taka
zmęczona.
Wow, Majka robi się coraz bardziej cenniejsza dla Zgromadzenia. Ciekawe gdzie znajduje się jej komnata
OdpowiedzUsuńWitaj Klaudio!!!. Jak egzaminy?. Fajnie, że się odezwałaś. Fajne opowiadanie się zrobiło. Pozdrawiam Wiktor
UsuńZaliczenia wciąż trwają i trwać będą do lutego :< no ale szybko zleci :) tak, to prawda
UsuńWitaj Roksano!!!. Anastazja to zuch kobieta. Dialog Anastazji super. Takiego groźnego Timothego wyrzuciła z kuchni. Ekstra jest. Roksano ale jesteś tajemnicza. Czyli kluczy i drzwi jest 4, ciekawe gdzie są drzwi Majki. Natalio no muszę Ci powiedzieć, że Oskar wzbudza moje zaufanie. Majka może na nim polegać. Z szacunkiem odnosi się do obdarowanych 2 czy 3 stopnia. Dobrym politykiem jest.
OdpowiedzUsuńDzięki Roksano za fajną część. Pozdrawiam Was Wiktor
Nie bez powodu jest moim ulubieńcem Witku ;D Co do części to jest świetna , ujawnia część zagadki ale stawia też kolejne pytania , nie mogę się już doczekać kiedy w końcu poznamy wszystkie odpowiedzi ;) Natalia
UsuńWitaj Natalio!!!. Natalio jeszcze nie nie chcemy odpowiedzi bo to by był koniec opowiadania. Lubię bardzo to opowiadanie i bohaterów. Pozdrawiam Wiktor
UsuńWitku ja widze to inaczej. Może to i będzie koniec. Ale ja wole niedosyt niż takie przeciąganie wszystkiego. Natalia
UsuńNatalio gdzie Ty widzisz w tym opowiadaniu by Roksana je przeciągała?. Jest jeszcze tyle niewiadomych do wyjaśnienia. Roksana pisze grube książki. Gdyby to była np. broszurka to już dawno by się skończyło. Poszczególne fakty tylko pobieżnie zostały by opisane. Natalio każdemu co innego się podoba. Nie lubię takich opowiadań np. erotycznych jak na lol pisanych na telefonie, z błędami, bez polskiej czcionki, zawierające wulgaryzmy i stawiające kobietę w ściśle określonej pozycji społecznej. Tam nie ma jak Ty mówisz przeciągania. Tam są same konkrety, a kobiety są tak napalone, że czasami śmiać mi się chcę.
UsuńNatalio Roksany opowiadania są inne. Jest miłość i zmysłowa erotyka, opisy miejsc, osób i oczywiście wspaniałe dialogi. Zapomniałem jeszcze dodać o wątkach kryminalnych i o emocjach podczas odkrywania nowych tajemnic. Lubię takie książki.
Dziewczyny a Wy jak uważacie?.
Michalino no wiesz nawet o tym nie pomyślałem, że może znajdować się komnata w zamku Oskara. Może przez to pokłóciła się Rossana z mistrzem i wystąpiła ze zgromadzenia. Ciekawe czy masz rację Michalino. Przekonamy się w następnych częściach. Pozdrawiam Wszystkich Wiktor
Wow ekstra część :) Dużo już się wyjaśniło a kolejne części wyjaśnią resztę nie wiadomych :D Mi się wydaje, że komnata Majki jest w zamku Oskara i na ten temat na pewno wie Mistrz. Swoją drogą Majka jest najlepszym materiałem na żonę dla Oskara :) Nie dość że jest w pełni Obdarowana to jeszcze została strażnikiem klucza. Pozdrawiam Wszystkich :) Michalina
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! Witku, dzięki, ze się odezwałeś i to od razu w mojej obronie, ale chyba Natalia nie myślała o mnie, mówiąc o przeciąganiu ;) Zresztą, niestety zbliżamy się do końca... Na szczęście! Bo Już nie mam siły i potrzebuję przerwy na zebranie myśli.
OdpowiedzUsuńMichalino! Bardzo ciekawa koncepcja, ale... albo nie, nic nie powiem! Siadam i piszę dalej. Pozdrawiam ciepło, Roksana
Roksano , masz racje nie miałam na myśli ciebie , tylko ogólne stwierdziłam ;) Witku , masz całkowitą racje co do niektórych rzeczy , ja ogólnie nie czytam opowiadań na lolu a przynajmniej nie dużo bo większość jest taka jak mówisz , we wszystkim trzeba zachować umiar ;p Natalia
Usuń