Warszawa.
Listopad 2014.
-
Tato! - na widok ojca, Majka zapomniała o manierach i rzuciła mu
się na szyję.
-
Moja mała dziewczynka! – pan Nowakowski odsunął od siebie
przybraną córkę i przyjrzał jej się uważnie – Ale
wypiękniałaś!
-
To w dużej mierze jego zasługa – pocałowała ojca w policzek, po
czym cofnęła się i stanęła obok Oskara – Tato, poznaj Oskara
Lowrensa. Oskar, meet my
Dad.
-
Janusz Nowakowski – ojciec Majki wyciągnął do Oskara dłoń,
którą ten uściskał bez wahania Please
– szerokim gestem zaprosił oboje do mieszkania.
W
przedpokoju czekała na nich pani domu.
-
Mamo, to jest Oskar, mój narzeczony – Majka pocałowała
matkę w policzek – Oskar, my Mother.
Oskar
uścisnął delikatnie podaną mu dłoń, po czym wręczył pani
Nowakowskiej ogromny bukiet różnokolorowych kwiatów,
ułożonych w wymyślny bukiet.
-
Jaki piękny! Och, sorry, it
is beautiful! - matka
Majki wydawała się
nieco
oszołomiona.
-
This is for you –
Oskar podał gospodarzowi butelkę doskonałego Burbona. Wybrał ją
spośród wielu podobnych, spoczywających w głębokich
piwnicach zamku.
- Musimy niestety
rozmawiać po angielsku – wtrąciła Majka – Ale się nie
stresujcie, jak czegoś nie rozumiecie, albo nie wiecie, jak
powiedzieć, to mówcie po polsku. Ja to przetłumaczę –
uśmiechnęła się do rodziców.
Pan Nowakowski
poprowadził Oskara do salonu.
- Naprawdę
narzeczony? - matka chwyciła Majkę za łokieć, zatrzymując ją na
moment w przedpokoju.
- Naprawdę.
Właściwie, to chcemy was zaprosić na ślub. Bardzo mi na tym
zależy – położyła matce dłonie na ramionach.
- Zaraz! Już się
pobieracie? Tak szybko? Musicie? - Nowakowska spojrzała wymownie na
talię Majki.
- Nie musimy –
przewróciła oczami - Myślisz, że tylko z takiego powodu
ludziom się spieszy? - zbyt późno ugryzła się w język –
Po prostu się kochamy i chcemy być razem – dodała ugodowo.
- Dziewczyny? - z
salonu dobiegł głos Nowakowskiego i Majka postanowiła na razie
zakończyć tę rozmowę.
Stół
zastawiony był do kolacji, a Oskar pogrążony był w rozmowie z
przyszłym teściem, więc Majka usiadła spokojnie obok. Po chwili
dołączyła do nich jej matka, ustawiając wpierw na stole półmisek
z przyrumienionym kawałem pieczonej szynki. Po pokoju rozszedł się
smakowity zapach. Przez kilka minut delektowali się doskonałym
mięsem, wymieniając tylko krótkie uwagi na temat jedzenia.
- Czy ty też
potrafisz tak wspaniale gotować? - spytał Oskar po angielsku,
spoglądając na Majkę, po czym odkroił mały kawałek szynki i
obejrzał go ze wszystkich stron. Różowe mięso było miękkie
i soczyste, ale nie surowe, dopieczone idealnie – Chociaż, prawda,
jajecznicę robisz najlepszą na świecie.
- Och,
it's nothing special – pani Nowakowska aż się
zaróżowiła z zadowolenia. Nagle skrzywiła się i ściągnęła
brwi, jakby coś ją ugryzło – Do you live
together?
- Mamo! - Majka
przewróciła oczami – Jestem dorosła.
- Owszem, ale
jeszcze studiujesz. No, w każdym razie mam taką nadzieję, bo
przecież zniknęłaś z domu i nawet nie wiemy, czy cię nie
wyrzucili – załamała ręce – Co ja mam powiedzieć babci i
znajomym?
- In
English, please – Majka przetłumaczyła Oskarowi słowa
matki, pomijając ostatnie zdanie.
Widząc jego lekkie
zdziwienie, ojciec Majki położył dłoń na przedramieniu żony.
Westchnął ciężko.
- Wybacz – zwrócił
się do Oskara po angielsku – Wiem, że i tak nie mamy wpływu na
decyzje naszej córki, ale... - zawiesił głos, szukając
odpowiednich słów – My nic o tobie nie wiemy. Znacie się
tak krótko, a tu od razu ślub. Martwimy się. Maja jest taka
młoda, nie zna życia...
- Tato! - Majka nie
mogła uwierzyć w to, co słyszy.
- Spokojnie –
teraz Oskar położył dłoń na jej dłoni – Twój ojciec ma
rację. Powinienem od tego zacząć. Pochodzę ze starej rodziny –
zwrócił się do jej rodziców - Mamy herb i zamek, i
trochę winnic. Oczywiście nie utrzymuję się tylko z
odziedziczonego majątku. Jestem prezesem międzynarodowego holdingu,
zajmującego się szeroko pojętą ochroną środowiska. Prowadzimy
także działalność na rzecz innych firm, co przynosi nam spore
dochody. Poza tym jestem Mistrzem świeckiego zakonu, zwanego
Zgromadzeniem, zrzeszającego ludzi o podobnych przekonaniach, jak
nasze – tu spojrzał na Majkę.
Odpowiedziała mu
zaskoczonym spojrzeniem. Była pod wrażeniem, jak gruntownie się
przygotował do spotkania z jej przybranymi rodzicami.
- Chcemy się pobrać
między innymi po to, żeby państwa uspokoić. Zgadzamy się z
tradycyjnym podejściem do rodziny, ale oczywiście Majka skończy
studia, jeśli sobie tego życzy. Może również pracować
tak, jak ma ochotę, choć jestem w stanie utrzymać rodzinę –
głos Oskara brzmiał spokojnie, ale było w nim coś władczego,
coś, co czyniło jego wypowiedź wiarygodną.
- No dobrze... -
państwo Nowakowscy spojrzeli na siebie, odrobinę zbici z tropu.
Owszem, zdawali sobie sprawę, że Oskar nie może być byle kim, ale
trochę ich zaskoczył tym zamkiem. Nie mogli wiedzieć, że ujawnił
im zaledwie ułamek tego, co posiadał i... potrafił.
- Zaprosiliśmy
również moich biologicznych rodziców i dziadków
– dodała po chwili Majka.
- To zrozumiałe –
przyznali zgodnie.
Majka odetchnęła
głęboko i spojrzała na Oskara, a potem odwróciła się na
moment do okna. Słońce zaszło i niebo przybrało granatowy odcień.
- Nasz ślub
odbędzie się za dwa tygodnie w Zamku Ainay-le-Vieil, ale zanim to
nastąpi, muszę wam coś pokazać – zaczęła – Coś, o czym nie
będziecie mogli nikomu powiedzieć – zaznaczyła.
- Nawet babci? -
wyrwało się matce Majki, ale pod wymownym spojrzeniem męża,
zakryła usta dłonią.
- Zwłaszcza jej –
Majka zniżyła głos – Musicie dać mi słowo, że dotrzymacie
tajemnicy.
- Słowo –
zabrzmiały zgodne, choć nieco drżące głosy.
Spojrzała Oskarowi
w oczy. Kiwnął jej głową i wtedy przeszła na polski.
- Helena powiedziała
wam, że mam pewne zdolności, które zmusiły moich rodziców
do oddania mnie. Do ukrycia – poprawiła się, a kiedy kiwnęli z
przejęciem głowami, ciągnęła dalej – Teraz pokażę wam, na
czym one polegają. Nie jest to niebezpieczne, pod warunkiem, że
przestrzega się pewnych zasad. Po pierwsze, nie wolno mnie dotykać,
póki Oskar wam nie pozwoli. Najlepiej, jeśli pozwolicie mi
zasnąć i obudzić się samej, dobrze?
Znowu kiwnęli
głowami. Ojciec Majki ujął mocniej dłoń żony.
- Oskar odpowie wam,
jeśli będziecie mieć pytania – dodała, po czym wstała zza
stołu, pocałowała Oskara w policzek i podeszła do ustawionej pod
ścianą sofy.
Zaśnięcie nie
zajęło jej więcej, niż pięć minut.
---
Śnię. No, moi
drodzy, czas na przedstawienie, myślę i powoli wstaję.
- Och! - rodzice
witają moją postać ze złocistej poświaty, okrzykiem zdumienia.
Podchodzę do
stołu i unoszę dzbanek z herbatą, nalewam złotawego chłodnego
już płynu do filiżanki i wypijam kilka łyków.
- Co ona...? What
is she doing? - tato patrzy to na mnie, to na Oskara.
- Drinking
– Oskar się uśmiecha.
Rozpościeram
ręce i unoszę się w górę, prawie pod sufit.
- Mój
pokój – szepczę i znikam im z oczu. Z półki biorę
pierwszą z brzegu książkę i wracam do salonu.
- Och! - rodzice
znów reagują okrzykiem.
Oskar wyjaśnia
im, że mogę się przenieść także w odległe miejsca i prosi,
żeby mi powiedzieli,co mam przynieść i skąd.
- Tato zapomniał
okularów do czytania z pracy... - mówi nieśmiało
mama. Biedna, nie wie, czy mówić do mnie śpiącej, czy do
mojej złotej poświaty.
Skupiam się na
biurze taty i po chwili zjawiam się w salonie z jego okularami.
Kładę je na stole.
- Enough
– mówi w końcu Oskar.
I tak jestem mu
wdzięczna, że wyraził na to zgodę. Gdyby nie on został Mistrzem,
nie byłoby to możliwe. Podchodzę jeszcze do rodziców i
delikatnie dotykam ich dłoni. Czują moją energię jako przyjemne
ciepło. Wracam do mojego śpiącego ciała.
---
- Teraz wiecie –
powiedziała, siadając – Te zdolności ujawniły się w czasie
wakacji, ale się z nimi urodziłam. Oskar ma tak samo.
- Więc jest więcej
takich ludzi? - szepnął ojciec i spojrzał na Majkę ogromnymi
oczami.
- Tak. Tworzą
Zgromadzenie, któremu przewodzi Oskar. Został wybrany
Mistrzem dwa tygodnie temu. Wcześniej Mistrzem był jego dziadek,
Maksymilian Lowrens.
- To się
dziedziczy? - odzyskał głos.
- To się nazywa
Dar. Tak, nasze dzieci mają dużą szansę na posiadanie takiego
samego Daru, jak my. Można też mieć niepełny Dar, a wtedy nie da
się przenosić przedmiotów. Są jeszcze inne różnice,
ale nie mają dla was znaczenia – ominęła gładko kwestie mocy,
azylu itp.
- O Boże! - matka
zakryła usta dłońmi. Wyglądała na zagubioną.
- To jest możliwe
tylko po zachodzie słońca – wyjaśniła Majka – Zadaniem Zakonu
jest wykorzystywanie Daru do szlachetnych celów. Nie wolno
krzywdzić niewinnych, nieświadomych ludzi – zaznaczyła – Jest
cały system zasad i surowych kar za ich łamanie.
- Wszyscy ich
przestrzegają? - ojciec przyjrzał jej się badawczo.
- Prawie. Jest kilku
niesubordynowanych, ale trzymamy ich w ryzach – uśmiechnęła się,
pokrywając zdenerwowanie. Nie miała zamiaru ich straszyć.
- Nie podglądasz
nas, kiedy śpimy? - matka zmrużyła podejrzliwie oczy.
- Dwa razy byłam w
domu, kiedy spaliście. Ale to było dawno. Nie znałam wszystkich
zasad i nie zrobiłam tego ze złych zamiarów – przyznała –
Po prostu tęskniłam. Teraz tego nie robię. No, ale skoro już
wiecie, to czasem mogę wpaść. Oczywiście, za waszą zgodą i
kiedy nie śpicie.
- Wow! - ojciec
potarł twarz dłońmi – Nie miałem pojęcia, że coś takiego
istnieje!
- Ja też nie miałam
– zauważyła zgryźliwie – Wiesz, jakie to głupie uczucie,
odkryć coś takiego u siebie?
- Wyobrażam sobie –
pokręcił w odpowiedzi głową – To dlatego byłaś taka
rozkojarzona. A ta kobieta? Judith? Ona też ma taki dar?
- Miała –
przyznała – Niestety nie żyje. Miała wypadek. Nie mówmy o
tym – uprzedziła dalsze pytania - Bardzo to przeżyłam.
- I co teraz? - pani
Nowakowska spoglądała to na córkę, to na męża.
- A co ma być?
Nasza córka wychodzi za mąż – ojciec przyglądał się
Majce – Przecież zawsze wiedzieliśmy, że to nastąpi. Może
liczyliśmy, że to będzie trochę później i trochę bliżej
domu, ale tak widocznie miało być.
- Więc
przyjedziecie? - położyła dłonie na ich dłoniach.
- Jesteś naszym
dzieckiem, chociaż musimy się tobą dzielić z inną rodziną –
ojciec zamrugał szybko – Za nic na świecie nie opuszczę takiej
uroczystości.
- No! - odetchnęła
z ulgą – To teraz wam opowiem, jak będzie wyglądał ślub.
Witaj Roksano. Część wspaniała. Fajnie zachował się Oskar. Pozwolił Majce pokazać przybranym rodzicom Majki jak działa dar. I odpowiadał na ich pytania i o sobie.
OdpowiedzUsuńRoksano brakowało mi Twoich opowiadań. Wspaniale piszesz. Oczywiście czekam na następną część. Roksano jeden komentarz mi gdzieś "wcięło"więc piszę następny. Może się okazać że będą dwa, więc jak możesz usuń jeden. Weny życzę. Pozdrawiam Wiktor
Już nie mogę doczekać się ich ślubu :)
OdpowiedzUsuńPS. w tym zdaniu " Do you leave together?" chyba chodziło o live - jako mieszkać ze sobą :)
Witajcie Kochani!
OdpowiedzUsuńWitku, a mnie brakowało "spotkań" z Wami i komentarzy. Chyba się uzależniłam ;))) Klaudio, jak zwykle niezawodna. Oczywiście, że masz rację. Już poprawiłam. Nie używam tłumacza, a lepiej się czuję z włoskim. takie są skutki. No, ale mam przecież czujnych pomocników ;))) Dzięki i pozdrawiam, Roksana
Ja już od dłuższego czasu chce nauczyć się włoskiego, ale studia zajmują większość mojego czasu, więc musi jeszcze trochę poczekać :) ale kiedyś na pewno się za niego wezmę :D
Usuń