Warszawa. Listopad
2014.
Oskar stał przy
oknie i obserwował wchodzących do budynku studentów. Kulili
się smagani zimnym wiatrem i zacinającym deszczem. Kiedy dwie
godziny wcześniej on, Majka i Greg szli tą samą drogą, jeszcze
nie padało, ale wiatr przewiewał ich zbyt delikatne, jak na tę
pogodę płaszcze. Miał ochotę wysłać Grega do jakiegoś sklepu
po cieplejsze okrycia, ale po oględzinach tego ostatniego, doszedł
do wniosku, że jego styl ubierania nie przypadłby do gustu ani
Majce, ani jemu. Z drugiej strony, zawsze mógł kazać Gregowi
podjechać pod same drzwi uczelni. Były marines nic sobie nie robił
z deszczu i zimna. Stał teraz nieruchomo wpatrując się w drzwi, za
którymi Majka zdawała swoje kolokwia. On w tym czasie odbył
chyba z dziesięć rozmów w trzech różnych językach,
wypił kupioną w studenckim barze lurę, nazwaną przez bufetową
kawą i odwiedził dwa razy toaletę. Choć bardzo się starał nie
zwracać na siebie uwagi, szybko zauważył, że większość
mijających go studentów posyłała mu zaciekawione
spojrzenia. Zorientował się również, że znacznie częściej
dotyczyło to studentek.
- Chcesz kawy? -
spytał podchodząc do Grega – Piją tu coś podobnego do tej
waszej amerykańskiej.
- Wystarczy mi pięć
minut na toaletę, Mistrzu – odparł cicho Greg.
- Możesz iść. Nie
ruszymy się stąd sami – Oskar zauważył, że jego kompani
odnajdują przyjemność w tytułowaniu go Mistrzem, więc przestał
ich poprawiać. O ile u innych nie robiło to na nim wrażenia, o
tyle u najbliższych współpracowników próbował
przeforsować mówienie po imieniu. Ostatecznie udało mu się
to tylko u Johana, i tylko kiedy byli sami.
Greg ruszył
sprężystym krokiem w kierunku wskazanym przez Oskara, a on sam
zajął miejsce naprzeciw drzwi. Spojrzał na zegarek. Dwie i pół
godziny bez przerwy. Dopiero teraz uświadomił sobie, że jego
ukochana nie miała zbyt wiele czasu na przygotowanie się do
zaliczeń. Wciąż ślęczała w bibliotece, albo pracowała razem z
Manuelą. Dopiero wizyta Konstancji zmusiła ją do oderwania się od
pracy, ale z drugiej strony, zabrała czas potrzebny do nauki.
Spojrzał w dół, fiksując wzrok na lśniącej skórze
na pozór niedbale zasznurowanych półbutów. Miał
świadomość, że zgotował Majce nielekki los. Nagle dotarł do
niego dźwięk poruszającej się klamki i w drzwiach ukazała się
rozpromieniona twarz, okolona niesfornymi czarnymi kosmykami.
- Jak poszło? - na
widok roześmianych dwubarwnych oczu, niewesołe myśli Oskara gdzieś
się ulotniły.
- Rzuciłam ich na
kolana – Majka uniosła zalotnie jedną brew i obnażyła w
uśmiechu zęby.
Podeszła do Oskara
i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Zaliczyłaś
wszystko, co chciałaś? - spytał z niedowierzaniem.
- A miałeś
wątpliwości? - oparła mu głowę na ramieniu – Padam ze
zmęczenia. Zabierz mnie na dobrą kawę. Najlepiej z ciastkiem.
- Co tylko
zechcesz... - Nagle jego wzrok przykuła znajoma postać – Mam
ochotę na mokrego buziaka – szepnął Majce do ucha i nie
czekając, uniósł jej brodę i odszukał usta.
- Be
careful – Greg schylił się i
wyciągnął do gramolącego się z podłogi chłopaka rękę. Na
dźwięk jego głosu Marek pobladł.
- Sorry, I'm
sorry – bąkał bez sensu. Znał ten głos i nie kojarzył go z
niczym dobrym. Miał świadomość, ze olbrzym również go
poznał.
- Marek? - słysząc
zamieszanie, Majka oderwała się od ust Oskara i teraz przyglądała
się zaskoczona całej scenie.
Oskar posłał mu
obojętne spojrzenie.
- Majka! - piskliwy
głos dobiegał z przeciwnego końca holu.
- Aga! - na widok
przyjaciółki, Majka natychmiast zapomniała o Marku.
Po chwili ściskały
się jak wariatki, nie zważając na gromadzących się wokół
nich studentów. Niespodziewane pojawienie się Majki, nie
tylko dla Agnieszki było atrakcją. Razem z nią zaliczenie pisała
cała grupa „archeologów” z Rodos. Dopiero po długich
minutach Majce udało się oswobodzić z uścisków.
- Aga, to jest Oskar
– Majka poprowadziła przyjaciółkę do czekających
spokojnie Oskara i Grega – Oskar, poznaj Agnieszkę, żeńskie
wydanie Indiany Jones.
- Nie przesadzaj –
Agnieszka zarumieniła się lekko – Miło mi – wyciągnęła do
Oskara dłoń.
- To mnie jest miło
– jego głos zabrzmiał ciepło i przyjaźnie – Nie sądzę, żeby
przesadzała – dodał tajemniczo.
- A to jest Greg,
nasza ochrona i człowiek niezastąpiony – Majka wyszczerzyła do
Agnieszki zęby. Z przyjemnością zauważyła, że przyjaciółka
zrobiła na nim piorunujące wrażenie.
- Czy mogę panie
zaprosić na kawę i ciastko? Albo nawet cały tort? - Oskar
bezceremonialnie podał ramię obu dziewczynom. Ubawione, ruszyły
razem z nim do schodów.
- Co zrobiłeś z
Markiem? - Majka nagle przypomniała sobie scenę sprzed spotkania z
Agą.
- Mam nadzieję, że
twój Rambo skręcił mu kark – syknęła nienawistnie
Agnieszka.
- O, la, la! Aż tak
źle? - skrzywiła się Majka.
- Nawet nie pytaj!
Wepchnął się przede mnie na liście do stypendium. Wyjazd do
Montpellier diabli wzięli! - rzuciła ze złością.
- Muszę zajrzeć na
chwilę do Stanka – Majka zatrzymała się nagle na szczycie
schodów – Poczekajcie na mnie. To nie potrwa dłużej niż
kwadrans.
- Na pewno nie
chcesz, żebym z tobą poszedł? - Oskar posłał jej badawcze
spojrzenie.
- Nie. Nawarzyłam
piwa, to muszę je wypić. To takie powiedzonko – machnęła ręką,
widząc jego zdziwienie – Nawiążcie nic porozumienia – mrugnęła
w kierunku Agnieszki.
Zostawiła całą
trójkę przed drzwiami zakładu Geologii, a sama weszła do
środka. Odszukanie właściwych drzwi zajęło jej chwilę.
- Och, jesteś! - dr
Stanek zerwał się z krzesła na jej widok – Już straciłem
nadzieję, że się pokażesz.
- Agnieszka mi
wszystko przekazała, tylko nie bardzo mogłam wcześniej... -
poczuła się zakłopotana jego radością.
- To nic – machnął
lekceważąco ręką – Słuchaj, dziwna sprawa z tym kamieniem.
Wyobraź sobie, że zaginęły wszystkie moje notatki. Chciałbym go
jeszcze raz zobaczyć.
- To niemożliwe –
pokręciła głową – Już go nie mam.
- Jak to? Co się
stało? Chyba go nie sprzedałaś? - Stanek wyglądał na
zdruzgotanego.
- Nie. Oddałam go
człowiekowi, który go bada – skłamała.
- W takim razie,
skontaktuj mnie z nim. Ten kamień jest fascynujący! Ma właściwości,
o których dotychczas nikt nie słyszał... - urwał, widząc,
że Majka kręci głową.
- On sobie nie życzy
rozgłosu – powiedziała z naciskiem – Najlepiej zapomnij o całej
sprawie.
- Żartujesz? Teraz,
kiedy znalazłem kogoś, kto może coś o tym wiedzieć? - zrobił
krok w stronę Majki, podnosząc nieco głos.
- Mówiłam
ci, żebyś zatrzymał te informacje dla siebie – poczuła, jak
serce jej przyspiesza – Kogo znalazłeś? Jak się nazywa?
- Nie wiem. Ma się
odezwać... - jej słowa zbiły geologa z tropu – Wrzuciłem tylko
parę haseł na Facebooka. Facet odpowiedział. Podobno już się z
czymś takim spotkał...
- Z czym „takim”?
- wycedziła przez zęby – Co za hasła wrzuciłeś do sieci?
- No... kamień o
właściwościach meteorytu, ale nie meteoryt i magnetyczne
właściwości skał pochodzenia niekosmicznego...
- Kurwa! - nie mogła
uwierzyć, że to zrobił – Kiedy ma się skontaktować i jak?
- O co chodzi? -
zaniepokoił się.
- Znam dwie osoby,
które miały styczność z tym kamieniem – powiedziała
powoli – I obie nie żyją.
- O, kurwa! - Stanek
cofnął się i oparł o biurko, jakby nagle stracił władzę w
nogach.
- No właśnie –
zaplotła ręce na piersiach – Teraz wiesz, dlaczego trzeba było
trzymać język za zębami.
- Co teraz? -
wyglądał na nieźle przestraszonego.
- Nic... - myślała
gorączkowo – Jeśli się odezwie, zadzwonisz do mnie – zapisała
mu na karteczce numer bezpiecznej komórki – Nie wolno ci
podawać mu żadnych informacji na mój temat... albo nie... -
jeśli to był Swen, pomyślała, to nie wolno go spłoszyć – Nie
mów mu, dopóki sam o mnie nie spyta, ale się nie
wypieraj. I nie pokazuj po sobie, że się boisz. Miałeś kamień do
ekspertyzy, a potem go zabrałam i koniec! Nic więcej nie wiesz, nie
masz danych. Tyle! Prawda i tylko prawda, a tej rozmowy nie było.
Stanek patrzył na
nią z przerażeniem.
- Aha, nick tego
gościa i dostęp do konta na Facebooku – wycelowała palec w
stosik samoprzylepnych karteczek – I doradzam zwracać większą
uwagę na to, co się pisze. Nigdy nie wiadomo, kto to czyta.
- W co ty mnie
wpakowałaś? - Stanek drżąca ręką zapisywał ciąg znaków.
- Ja? Sam się
wpakowałeś! Nie trzęś się jak galareta, nic ci nie będzie –
przewróciła oczami - Może facet nigdy się nie odezwie? -
dodała bez przekonania.
Widok dorosłego
mężczyzny sparaliżowanego przez strach przypomniał jej, o co
toczy się gra. Westchnęła ciężko. To miały być wakacje!
- Muszę iść –
rzuciła – Przyjaciele czekają na mnie pod drzwiami.
Witaj Roksano. Ta część to jest takim wstępem do tego co teraz będzie się działo. Oj a chyba będzie się działo. Stanek szukał informacji w sieci o kamieniu. Aż jestem ciekawy co się wydarzy. O i pojawił się nasz dobry znajomy, czyli Marek. Jak widzę jest bardzo popularny i lubiany hihihi. Dzięki za część. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńCzesc Roksana, bardzo mnie zaciekawiło co z tego bedzie. Na razie nie próbuję przewidzieć i tak nas pewnie zaskoczysz:)
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze Mareczek, jego to nikt nie lubi. Ale moze dasz mu szansę się zrehabilitować, w koncu nawet dobrzy ludzie robią złe rzeczy... Taka refleksja z prywtnego podwórka:(
Pozdrawiam, Inez
Witajcie!!!. Roksano przepraszam, że piszę w innej sprawie, ale potrzebuję prawnika. Natalio, Natalio proszę pomóż bo się nie znam. Poproszono mnie na pewnej stronie z opowiadaniami do wyjaśnienia takiej sprawy. Ja się nie znam na tym. Pod moim komentarzem napisała autorka. A o to i ta strona i to zapytanie: http://lol24.com/opowiadania/milosne/to-na-ciebie-czekalem-cz35-17333
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Roksano, że w takiej sprawie nie związanej z Twoimi opowiadaniami, ale nie mam innych namiarów na Natalię. Natalio z góry dziękuję. Pozdrawiam Was dziewczyny. Wiktor
Daj spokój, Witku! Przecież wiesz, że jestem gościnna ;))) Poza tym, akcja na razie rozkręca się powoli, więc przydadzą się inne mocje ;) A tak na serio, mam nadzieję, że Natalia się odezwie. Pozdrawiam, Roksana
OdpowiedzUsuń