Warszawa, Listopad
2014
Majka poczekała na
wiadomość, że Agnieszka bezpiecznie dotarła do mieszkania, po
czym Greg sprawnie wydostał się z wąskiej uliczki i wciąż
zerkając w lusterko, włączył się do ruchu. W miarę, jak
zbliżali się do domu, jego szczęka się rozluźniała. Nagle
sięgnął do piersi i po chwili Majka usłyszała , jak szybko
mamrocze coś po francusku. Ściągnęła brwi. Dopiero teraz
zauważyła, że w lewym uchu ma maleńką słuchawkę. Rozmawiał z
kimś przez telefon, domyśliła się. Kiedy podjeżdżali przed
niewielką, otoczona wysokim parkanem willę, która chwilowo
była ich domem, Majka zauważyła w pobliżu bramy SUV-a
identycznego, jak ten, którym jechali. Wysiadło z niego dwóch
ludzi, postury Grega.
- Co to za jedni? -
zaniepokoiła się.
- Nasi – Greg
uchylił okno – W porządku, nikogo za nami nie ma – zameldował.
Mężczyzna skinął
Majce głową. Teraz go poznała, należał do ochrony Maksymiliana
Lowrensa. Zacisnęła usta. Wjechali na podjazd. W holu już czekał
na nią Oskar. Chciała rzucić mu się na szyję, ale jego mina i
pochmurne spojrzenie sprawiły, że zmieniła zdanie. Pomógł
jej zdjąć płaszcz.
- Majka! - Manuela
nadbiegła od strony kuchni.
- Zrób jej
gorącą herbatę z miodem i przynieś na górę – rzucił
dość chłodno Oskar, po czym wziął Majkę za rękę i pociągnął
na schody.
- Zaczekaj, zdejmę
tylko buty – czuła, że lepiej mu się teraz nie sprzeciwiać.
Ostatni raz widziała go w takim stanie w domu Heleny.
Manuela bez słowa
czmychnęła do kuchni.
- Co ty sobie
myślałaś? - rzucił Oskar, kiedy znaleźli się sami w sypialni.
Jego głos był przeraźliwie cichy i spokojny.
- O co ci chodzi?
Nic mi nie jest – zrobiła krok w jego stronę – Zawróciłam,
jak się zorientowałam, że to może być niebezpieczne...
Oskar cofnął się,
nie pozwalając się dotknąć.
- Miałaś czekać w
pubie... - wycedził przez zęby.
- Słuchaj, to się
stało nagle, a Greg poszedł po samochód – oparła ręce na
biodrach – Chciałam się upewnić, czy to on. Pewnie szukał
Stanka. Jak zobaczyłam, że się rozdzielają, to zawróciłam.
Nie jestem dzieckiem! Wiem, jak o siebie zadbać.
- No właśnie
widzę! - ryknął.
Majka skuliła się
w sobie, ale nie spuściła wzroku. Oczy Oskara zapałały
wściekłością.
- Czy ty sobie
zdajesz sprawę, co by się stało, gdybyś trafiła w ręce tego
gada?
- Ale nie
trafiłam...
- Już lepiej by
było, gdyby dostał w łapy mnie!
- Oskar, przestań.
Co ty opowiadasz? - spróbowała zbagatelizować całą sprawę.
- Jak myślisz, co
by się wtedy stało? - gniew Oskara nie ustępował – No, powiedz
mi!
Majka spojrzała mu
odważnie w oczy. Miała zamiar stawić mu opór, odpowiedzieć
na jego przesadzone obawy, ale... wszystkie myśli nagle jej umknęły.
Pod przykrywką gniewu, ujrzała skrywany głęboko lęk. Poczuła,
jak jej własne oburzenie gdzieś ulatuje. Opuściła z rezygnacją
ramiona.
- W zamian za ciebie
mógłby zażądać ode mnie wszystkiego – słowa Oskara
padały wolno i jakby ciężko – Wszystkiego! – podkreślił –
Jedynym, co mógłbym zrobić, żeby ocalić i ciebie, i
Zgromadzenie, to odebrać sobie życie, mając nadzieję, że nie
pośle cię za mną.
- Oskar... -
jęknęła.
- On nie ma nic do
stracenia – ciągnął, siląc się na spokój – Byłabyś
królewskim łupem!
- Nie odważyłby
się... - zdała sobie sprawę, że sama nie jest pewna swoich słów.
- Po naszej
wczorajszej rozmowie o tym doktorze ściągnąłem dodatkowych ludzi.
Andriej pracuje nad tym, co mu przekazałaś. Uprzedziłem strażników
kluczy... - głos Oskara nieco złagodniał – Byłoby mi łatwiej,
gdybym nie musiał pilnować jeszcze ciebie.
Majka przełknęła
głośno ślinę. Z tymi argumentami musiała się zgodzić.
- Przepraszam –
wyszeptała – Nie pomyślałam... To był impuls.
- Wiem – tym razem
Oskar do niej podszedł – Chciałaś pomóc i jestem ci za to
wdzięczny, ale na przyszłość nie pomagaj mi w ten sposób.
Po pierwsze chroń siebie. Kiedy wiem, że jesteś bezpieczna, mam
siłę, przed którą Swen musi ustąpić.
Pokiwała głową,
czując, że coś zaczyna ją ściskać w gardle.
- No chodź tu –
otoczył ją ramionami – Jesteś przemoczona i zimna. Gdzie ta
herbata?! - krzyknął w kierunku drzwi.
Manuela pojawiła
się w sypialni z dzbankiem herbaty i dwoma filiżankami, jakby stała
pod drzwiami i czekała na wezwanie. Zostawiła wszystko na blacie
komody i szybko wysunęła się z pokoju.
Oskar przytulił do
siebie Majkę, pozwalając jej łzami odreagować stres.
- Myślisz, że cię
rozpoznali? - spytał w końcu.
- Nie mam pojęcia –
przyznała.
Nalał wolną ręką
parującego naparu do filiżanki i podał jej ostrożnie.
- Pij. Musisz się
rozgrzać – w jego głosie dosłyszała troskę – Musiała go
przywabić wiadomość o kamieniu. Spróbuj się skontaktować
z tym asystentem. Powinniśmy go ostrzec, a może nawet...
Przerwało mu ciche
brzęczenie. Majka sięgnęła szybko do torebki i wyłowiła z niej
komórkę.
- O wilku mowa –
mruknęła do Oskara i przesunęła palcem po ekranie - Tak?
Słuchała chwilę
w skupieniu.
- Jesteś pewien, że
mówi prawdę? - spytała w końcu – Twierdzi, że zgłosił
się do niego amerykański profesor, który wie coś o
właściwościach kamienia... - szepnęła do Oskara i znów
skupiła się na tym, co mówił do niej dr Stanek.
- Niech go opisze –
mruknął cicho Oskar. Nie miał wątpliwości, że Swen osobiście
lub przez podstawionego człowieka, próbuje zdobyć kamień,
albo chociaż informacje.
Majka słuchała,
kiwając powoli głową. Wreszcie utkwiła w Oskarze wzrok.
Zrozumiał, że trafił w sedno!
- Powiedz, że
potrzebujesz dwóch dni na podjęcie decyzji, ale możliwe, że
się zgodzisz – podpowiedział jej.
- Masz telefon, albo
jakiś mail do tego gościa? - spytała, zanim zakończyła rozmowę,
po czym zapisała szybko kilka słów na podsuniętej przez
Oskara kartce.
- Jonatan Smith.
Pennsylvania University,
jonsmith5698@pu.us - przeczytał, kiedy Majka się rozłączyła
– Co to za bzdury?
- Dokładnie –
prychnęła – Co za dupek! Próbuje mi wcisnąć taki kit...
- skrzywiła się.
- Wierzy w to, co
mówi, czy go zastraszyli?
- Nie wiem -
spojrzała na Oskara zaskoczona – No, tak... Nie pomyślałam o tym
– dodała z nutką podziwu w głosie.
- Moja matka to
sprawdzi, jak zapadnie zmrok – Oskar zmarszczył brwi –
Powinniśmy wysłać gdzieś twoich rodziców. Może małe
wakacje? Johan to zorganizuje.
- Kanary? -
natychmiast podchwyciła jego tok rozumowania – A Agnieszka?
- Wyślemy ją do
Montpellier wcześniej.
- Zgoda.
- W takim razie
zadzwoń do nich wszystkich, a ja się spotkam z Johanem. Uprzedzę
tylko, żeby nam nie przeszkadzali – ruszył do drzwi.
- Chciałabym się
spotkać z Laurą – Majka odstawiła filiżankę – Muszę
zobaczyć jej kamień i komnatę. Być może z pozostałymi też...
- Zaczekaj na mnie –
przykazał jej kategorycznie.
- Zgoda – nawet
nie próbowała się buntować.
---
Oskar
zmaterializował się wprost w gabinecie. Nawet, jeśli miał zamiar
utrzymać w mocy wprowadzony przez dziadka zakaz pojawiania się
bezpośrednio w zamku, nie dotyczył on jego. Jemu wolno było
wszystko! Westchnął ciężko, kiedy to sobie uświadomił. Nadmiar
władzy potrafił ciążyć.
- Mistrzu! -
Johan zerwał się z krzesła na jego widok – Oskar... - poprawił
się – Czekałem na ciebie.
- Tak? - machnął
ręką, wskazując przyjacielowi, by ten nie wstawał - Coś się
stało?
- Clair tu była
– Johan starał się, by zabrzmiało to obojętnie – Prosiła o
spotkanie.
- Wiesz, o co
chodzi? - Oskar nie musiał zaglądać Johanowi w oczy, by wiedzieć,
co ten próbuje przed nim ukryć.
- Nie chciała mi
zdradzić, ale przypuszczam, że to coś ważnego. Wyglądała
dość... - szukał odpowiednich słów – mizernie.
Oskar spojrzał
na jeden z trzech zegarów zawieszonych wysoko, nad rzędem
rodzinnych portretów. Chciał poświęcić prawie całą noc
Majce.
- Dobrze, spotkam
się z nią jeszcze dziś, przed piątą – powiedział po chwili
namysłu – Dam ci znać, ale zawiadom ją wcześniej, żeby tu
przybyła. A teraz słuchaj – usiadł na miejscu, które
przed chwilą zajmował Johan – Swen jest w Warszawie i być może
uda nam się go tam zatrzymać przez jakieś dwa, trzy dni. W tym
czasie ma tam być kilkudziesięciu naszych ludzi, ale tak, żeby on
się nie zorientował. Najlepiej, wyślij ich natychmiast. Poza tym,
potrzebny mi atrakcyjny wyjazd na Kanary dla przybranych rodziców
Majki. Polecą moim samolotem i ma im towarzyszyć Kamil. Przywiezie
ich stamtąd prosto do zamku na nasz ślub – Oskar położył przed
Johanem kartkę z imionami i nazwiskami - Potrzebuję też sensownego
powodu, by wysłać już teraz tę koleżankę Majki, tę
dziewczynę-archeologa do Montpellier.
- Czy ona też
będzie na ślubie? - spytał rzeczowo Johan.
- Tak. Kogoś się
po nią pośle – rzucił – Na razie zajmijmy się Swenem. Nie
wiadomo, kiedy trafi się druga taka okazja. Inne sprawy mogą
zaczekać.
- Musi mu
strasznie zależeć, skoro tak ryzykuje – Johan pokręcił głową.
- Dlatego weź
się do roboty – utkwił w Johanie uważne spojrzenie – Zajmę
się sprawą Clair – powiedział cicho, niby do siebie.
Johan kiwnął
nieznacznie głową. Nie było potrzeby mówić więcej. Oskar
znał go tak dobrze, jak on jego.
Witaj. Dzisiaj Roksano już się wyspałem i czytam Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy uda im się osaczyć Swena?. Czy im nie zwieje. Ciekawe w jakiej sprawie Clair chce się spotkać. Pozdrawiam wszystkich Wiktor
Mam wrażenie, że Swen coś planuje i nie da się tak łatwo złapać. Sprawa Clair też mnie ciekawi, bo nie mam pojęcia o czym dokładnie może być
OdpowiedzUsuńWitaj Klaudio!!!. Klaudio przepraszam jeszcze raz, że o Tobie zapomniałem. Czytałem jeszcze raz mój komentarz w pracy i mówię, a o Klaudii zapomniałem ( taki wstyd). Klaudio dzięki za udział w zabawie z imionami. Klaudio, a jak poślą tylu ludzi do Warszawy to czy coś innego nie będzie bez ochrony. Kim dla Johana była Clair?. Bo chyba była bardzo bliską osobą?. Klaudio co myślisz o moich rozważaniach. Zapomniałbym, czy czasami mężem Clair nie będzie facet dla którego Roksana szukała imienia. Co sądzicie!!!.
UsuńWłaśnie chce was wciągnąć troszkę do dyskusji. Pozdrawiam Wiktor
Witajcie! Klaudio, właśnie miałam odpowiedzieć Witkowi, ale mnie uprzedziłaś. Masz sporo racji. Witku, chyba nie doceniasz czarnego charakteru ;). Clair... to o nią pobili się Johan i Oskar. No, ale to dawne dzieje. A tak z innej beczki: chyba przydadzą mi się dwa imiona z podpowiedzi. Pozdrawiam, pochłonięta pisaniem Roksana :)
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Roksano przepraszam, że nie odpisałem wcześniej, lecz komentarz zacząłem do Klaudii pisać wcześniej od Ciebie. A że mi się zeszło to już inna przyczyna ( w między czasie paliłem w piecu i papierosa, kawusię zrobiłem ( jak się relaksować to na całego hihihi))
UsuńRoksano mam nadzieję, że czarny charakter im jeszcze pokaże na co go stać. Mam nadzieję, że to będzie taka akcja, że nawet osoby nie komentujące, a tylko czytające, napiszą: " o cholera", " o rzesz w mordę" itp.
Pozdrawiam was Wiktor