Lek

Lek

wtorek, 12 kwietnia 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdzial 5

Zamek Ainay-le-Vieil . Listopad 2014

W gabinecie Oskara panował mrok, rozjaśniany jedynie wątłym światłem biurkowej lampy. Johan pochylił się nad leżącymi w kręgu światła papierami. Nie lubił papierkowej roboty, ale nie wyobrażał sobie, że ktoś inny mógłby stać się najbardziej zaufanym sługą młodego Mistrza. Właśnie tak to czuł. Do tej pory byli przyjaciółmi, ale teraz Oskar został Mistrzem i wszystko się zmieniło. Przynajmniej dla niego. Zawsze był gotów do poświeceń w imię przyjaźni. Tym bardziej był gotów w imię ślepej lojalności i posłuszeństwa. Ale Oskar z jakiegoś powodu żądał od niego czegoś innego, czegoś o wiele trudniejszego. On chciał nadal mieć przyjaciela, który nie waha się sprzeciwić. Potrząsnął głową, jakby nie mógł się z tym pogodzić. Nagle wydało mu się, że słyszy ciche pukanie. Podniósł wzrok na drzwi. Śnił, więc mógł swobodnie przyjąć każdego przybysza. Po zmroku nikt poza stałymi mieszkańcami zamku nie mógł się tu zapuścić. Pukanie stało się wyraźniejsze.
- Proszę – rzucił, prostując się.
Drzwi uchyliły się powoli i do pokoju wsunęła się szczupła kobieca postać. Jasne, asymetrycznie przycięte włosy opadały na jedną stronę, przesłaniając pociągłą twarz o ogromnych oczach. Na jego widok zawahała się i przygarbiła nieco.
- Clair! - zaskoczony podniósł się zza biurka – Co tu robisz?
- Przepraszam, nie sądziłam, że cię tu zastanę – odparła cichym głosem z lekką chrypką – Chciałam się zobaczyć z Mistrzem.
- Nie ma go w zamku – odparł, siląc się na obojętny ton – Możesz zostawić wiadomość.
- Wolałabym porozmawiać osobiście... - szepnęła, spuszczając wzrok.
- Przypuszczam, że to ważne, skoro się fatygowałaś – Jahan przyjrzał jej się uważniej.
Inaczej ją zapamiętał. Z dawnej, pewnej siebie atrakcyjnej blondynki zostało niewiele. Stojąca przed nim dziewczyna sprawiała raczej marne wrażenie, choć nie można jej było odmówić urody. Dawniej wyprostowana, z wysoko podniesioną głową, teraz stała skulona przy drzwiach, wykręcając nerwowo palce.
- Dla mnie tak, ale Mistrz ma tyle spraw... - podniosła nieśmiało głowę.
- Daj spokój, Clair, przede mną nie musisz udawać. Co się dzieje? - wyszedł zza biurka – Mistrza nie ma, ale być może jutro tu będzie. Mogę cię zawiadomić, mogę poprosić go o spotkanie. Tylko powiedz. Przecież znamy się od tylu lat!
- Jesteś jego sekretarzem – uśmiechnęła się smutno – To było do przewidzenia. Nie wyobrażam sobie na tym miejscu nikogo innego... nikogo lepszego – głos jej zadrżał – Powinnam wracać – ujęła dłonią klamkę.
- Zaczekaj, nie możesz tak odejść. Nie mogę cię do niego zabrać, ale mu powiem, że byłaś. Przyjmie cię – zrobił krok w jej stronę – Przywołam cię następnej nocy, zgoda?
Pokiwała bez słowa głową.
- Słuchaj, na pewno nie chcesz mi powiedzieć? - spróbował jeszcze raz. Coś mu mówiło, że nie powinien jej tak wypuszczać.
- Nie, na pewno nie! - potrząsnęła energicznie głową.
- A lady Margaret? Może ona mogłaby pomóc? - podszedł jeszcze bliżej – Mogę ją poprosić...
- Mogę sama... - cofnęła się, przywierając plecami do drzwi – Tak, masz rację, porozmawiam z nią. Dziękuję ci – otworzyła drzwi – Dobrze wyglądasz – rzuciła na pożegnanie.
Kiedy odeszła, Johan pozostał na miejscu. Ile to lat, odkąd odeszła? Sześć? Szmat czasu, pomyślał. Bezwiednie zrobił krok w przód i dotknął klamki. Była chłodna. No tak, uświadomił sobie, że przecież oboje śnili, więc nie mając pełnego Daru nie mogli działać na przedmioty, jak w pełni Obdarowani. Drobny fakt, a jednak robił różnicę. Wybrała w pełni Obdarowanego. Nie od razu powiedziała mu, dlaczego odchodzi. Miała choć tyle przyzwoitości, przemknęło mu przez myśl. Patrząc na nią, mógł mieć satysfakcję, że nie wyglądała na szczęśliwą małżonkę. Dziwnym trafem, nie sprawiało mu to jednak najmniejszej przyjemności. 
---
Warszawa, Listopad 2014
Niewielki pub, który Agnieszka i Majka wybrały na miejsce spotkania, mimo ograniczonej powierzchni, dawał poczucie intymności. Wszystko dzięki niskim drewnianym przepierzeniom, oddzielającym proste stoliki i równie prymitywne siedziska.
- No, to powiedz mi wreszcie, co to za niespodzianka – Agnieszka pociągnęła łyk jasnego piwa i zerknęła z ukosa na Grega, siedzącego samotnie przy sąsiednim stoliku – To musi być coś niezłego, skoro twój „ochroniarz” - przewróciła oczami – nie mógł z nami usiąść.
- Aga! - Majka pokręciła głową i wydęła usta – Nie siedzi z nami, bo stamtąd ma lepszy widok na drzwi i okno, a my siedzimy tu, bo tu nas nie widać z zewnątrz i od strony drzwi. Oskar mnie wypuścił samą z Gregiem, pod warunkiem, że będę się pilnować.
- Wiem, wiem – zachichotała Agnieszka – Jest niesamowity! Czuję, że jest w tobie beznadziejnie zakochany. To widać na każdym kroku.
- Ja w nim też – uśmiechnęła się – Ale do rzeczy. Po pierwsze, chcielibyśmy cię zaprosić na nasz ślub, który ma się odbyć za dwa tygodnie. To będzie kameralna, rodzinna uroczystość – dodała szybko, widząc, że Agnieszka już otwiera usta, żeby jej przerwać – Nie mogłam cię zaprosić wczoraj, bo musiałam najpierw uzyskać na to zgodę. Kiedy opowiadałam ci o Zgromadzeniu... Ja do niego należę, a Oskar jest jego Mistrzem...
- To jakaś sekta? - Agnieszka jednak jej przerwała.
- Przecież ci mówiłam, że nie! Po prostu, członkowie Zgromadzenia mają ponadprzeciętne zdolności, o których ci za chwilę opowiem – Majka uniosła dłoń, żeby powstrzymać falę pytać, która już się kłębiła pod czaszką jej przyjaciółki – Warunkiem jest, że nikomu tego nie zdradzisz. Musisz dać mi słowo.
- Wow! – Agnieszka uniosła do ust smukłą szklankę z bursztynowym płynem, ale Majka przytrzymała łagodnie jej rękę.
- Mówię poważnie – spojrzała jej w oczy. Ta natychmiast spoważniała.
- Słowo.
Majka odetchnęła, po czym spokojnie i rzeczowo opisała Agnieszce Dar i jego właściwości.
- Żartujesz – przyjaciółka wbiła w Majkę uważne spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Ta w odpowiedzi pokręciła głową.
Agnieszka milczała przez dłuższą chwilę, jakby przyswajała sobie zasłyszane rewelacje.
- On też taki jest? - wskazała w końcu głową Grega.
- Nie do końca tak, jak my z Oskarem, ale tak, też taki jest – przyznała.
Znów zapadło milczenie.
- Dlatego się zakochaliście? Bo macie oboje ten Dar? - Agnieszka przyglądała się Majce z niepokojem.
- Nie. Myślę, że zakochaliśmy się, zanim oboje zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy podobni. Zresztą, to nie zawsze ma związek. Moja mama... biologiczna mama i babcia, mają Dar, a pokochały zwykłych ludzi. Moja siostra... Tak, mam siostrę, o której nie wiedziałam. Ona nie ma Daru - rozłożyła ręce.
- Aha... - Agnieszka potrząsnęła głową, jakby próbowała coś z niej strącić.
- Słuchaj, to nie wszystko... - Majka dotknęła dłoni Agnieszki – Chcemy cię prosić o pomoc. Potrzebuję archeologa. Zaufanego. Nie musi być doświadczony – zaznaczyła, widząc na twarzy przyjaciółki grymas zwątpienia – Zwykle nie korzystamy z pomocy nieobdarowanych, ale to wyjątkowa sprawa – ściszyła głos – Tego też nie wolno ci nikomu zdradzić. Nawet bardziej, niż tego, co ci powiedziałam wcześniej. Rozumiesz? - zacisnęła palce na dłoni przyjaciółki.
- Au! Rozumiem – Agnieszka pochyliła głowę do Majki.
- Na początek dostaniesz od naszej fundacji stypendium naukowe. Ja w międzyczasie dam ci trochę informacji, które trzeba będzie sprawdzić...
- Kurwa, Majka, to naprawdę przypomina... Indianę Jones! - Agnieszka wybałuszyła na nią oczy.
- No widzisz, a ty protestowałaś – roześmiała się – Fajne to miejsce – Majka rozejrzała się po pubie – I blisko uczelni.
Siedzieli jeszcze prawie godzinę, po czym ruszyli do wyjścia z zamiarem dotarcia do zaparkowanego dwie ulice dalej samochodu.
- Rany! Widzicie to? - Aga wycelowała palec w drzwi, za którymi rozgrywał się armagedon.
Deszcz pomieszany ze śniegiem raz po raz zacinał falami w szyby pubu, poganiany gwałtownymi uderzeniami lodowatego wiatru.
- Greg, przyprowadź samochód – Majce opadły ramiona – Nie idę tam – Otuliła się nowiutkim kaszmirowym płaszczem, który kupili z Oskarem poprzedniego dnia.
Olbrzym zawahał się, ale gwałtowny podmuch wiatru uderzył w ścianę lokalu, przyprawiając o dreszcz nawet jego.
- Nie ruszajcie się stąd – warknął i zostawiwszy dziewczyny przy barze, szybko wymknął się na zewnątrz.
Agnieszka z otwartą buzią patrzyła, jak biegnie równym truchtem, lekko pochylony do przodu. Wyglądał tak, jakby pogoda nie robiła na nim najmniejszego wrażenia.
- Ale facet – jęknęła cicho.
- Wpadł ci w oko, co? - Majka mrugnęła do niej z uśmiechem.
- Ma kogoś? - Agnieszka zmarszczyła śmiesznie nos.
- Z tego, co wiem, to nikogo na stałe... - Majka urwała nagle i pobladła, jakby zobaczyła ducha.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyła krótko przystrzyżonego blondyna w płaszczu z postawionym kołnierzem. Szedł w towarzystwie dwóch potężnie zbudowanych ludzi.
- Kurwa mać! - zaklęła pod nosem i sięgnęła po telefon, przysuwając się równocześnie do szyby – patrz, dokąd idą! - warknęła do Agnieszki, a sama zaczęła gorączkowo szukać numeru – Greg, odbierz! - wściekała się.
- Co to za ludzie? - Agnieszka wyciągnęła szyję – Skręcają za róg.
- Idziemy – Majka pociągnęła ją za sobą, wciąż trzymając telefon przy uchu – Greg, odbierz ten pieprzony telefon...
- Zwariowałaś? - jęknęła Agnieszka, kiedy dopadły je lodowate krople.
- Cicho! - fuknęła Majka – Stój tu i czekaj – zostawiła Agnieszkę na rogu – Powiedz Gregowi, że Swen jest tutaj, a ja idę za nim.
Nie tracąc więcej czasu, Majka zostawiła osłupiałą przyjaciółkę samą i ruszyła przed siebie. W odległości jakichś pięćdziesięciu kroków przed nią szedł Swen. Teraz była pewna, że to on. Rozpoznała charakterystyczny chód jednego z ochroniarzy. W Grecji aż za dobrze mu się przyjrzała. Ostrożnie posuwała się naprzód, wciąż próbując nawiązać kontakt z Gregiem. Wreszcie, zrezygnowana, wybrała numer Oskara. Ale zanim zdążyła się połączyć, mężczyźni przed nią rozdzielili się. Jeden z ochroniarzy wszedł w bramę, podczas, gdy pozostali szli wolno dalej. Stanęła niezdecydowana. Jeśli stał w bramie, musiałaby go minąć. Chyba, że wszedł do budynku, rozważała. Swen z drugim ochroniarzem skręcili za róg. Musiała podjąć decyzję. Zrobiła jeszcze kilka kroków w przód. Od bramy, gdzie zniknął ochroniarz dzieliło ją może dziesięć kroków... osiem... sześć... Nagle zatrzymała się. A jeśli się zorientowali? Jeśli to pułapka?!
Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie prawie biegiem. Zdyszana dopadła do rogu, gdzie Agnieszka wykrzykiwała coś do wzburzonego Grega.
- Maryann, please! - wycedził na jej widok przez zaciśnięte zęby i czym prędzej wpakował ją do samochodu. Agnieszka wskoczyła na tylne siedzenie.
- Go! - Majka wskazała kierunek – Slowly. Pass by, but don't stop. Aga, patrz, czy tam stoi człowiek – rozkazała, a sama pochyliła się w przód, ukrywając głowę.
- Brama jest pusta – pisnęła Agnieszka – Nie! Jest! Ktoś tam jest. Schował się.
- Maryann... - Greg zacisnął szczęki jeszcze mocniej, nie mając odwagi robić jej wyrzutów.
- Go – warknęła, nie zważając na jego wzburzenie - Slowly. Aga rozglądaj się za tymi pozostałymi.
- Chryste, Majka, co się dzieje? - w głosie Agnieszki podniecenie walczyło ze strachem.
- Są, czy nie? - Majka zignorowała jej pytanie.
- Nie... Nigdzie ich nie ma.
- Hit the road! - rzuciła krótko do Grega Majka, po czym odwróciła się do przyjaciółki – To drań, którego miałabym ochotę ukatrupić! Tobie nic nie grozi, więc odwieziemy cię do domu, a ja najprawdopodobniej będę musiała trochę zmienić najbliższe plany... - westchnęła.
Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Woda z przemoczonych włosów ściekała jej za kołnierz.
- Kto to jest? - nie ustępowała Agnieszka.
- Wróg – Majka zastanowiła się, jak wiele może jej powiedzieć – Chce zdobyć coś, co należy do Oskara... i pośrednio do mnie – zaczęła ostrożnie – Używa przy tym dość... drastycznych metod. Najlepiej, jak będziesz się trzymać z daleka od Stanka. Myślę, że szukał właśnie jego.
- Chodzi o te badania, które razem robiliście - domyśliła się Agnieszka.
- Tak. Niestety pan doktor nie potrafił utrzymać jęzora na wodzy – Majka pokręciła głową z dezaprobatą – No, nic! Jakoś to musimy teraz rozwiązać.
Zatrzymali się przed niewielkim apartamentowcem, otoczonym siatkowym ogrodzeniem.
- Greg – Majka wskazała głową portiernię.
- It's OK – spojrzał we wsteczne lusterko i skinął jej uspokajająco.
- Poradzisz sobie? - spytała z troską.
- Jasne! - prychnęła – Jestem u siebie.
- Zadzwoń, jak będziesz w mieszkaniu – poprosiła.
Agnieszka cmoknęła ją w policzek i po chwili biegła do budki portiera. Ten, rozpoznawszy ją, natychmiast otworzył. Majka odetchnęła, widząc, jak przyjaciółka znika za drzwiami do klatki schodowej.

11 komentarzy:

  1. Hej, hej! Witajcie, Kochani! No, nie mogę uwierzyć... Nic nie piszecie? Akcja się dopiero rozwija, więc niekoniecznie o tym, ale nie wiem, czy żyjecie? Jak tam wiosna? U mnie już przyszła. Wierzba kwitnie i kicham, ale poza tym OK. Pozdrawiam, Roksana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Roksano!!!. Widzę że akcja dopiero się rozkręca. Pojawił się Swen. To teraz będzie się działo. Ciekawe czy Agnieszka nie zdradzi nikomu tajemnicy.
      Roksano nie piszemy bo jak zwykle mamy nocki, a wczoraj to nawet 12 godzinę. Wróciłem i szybko spać przeczytałem część i do pracy. O tak wiosna. Tulipany kwitną, cesarska korona, żonkile. Uwielbiam wiosnę i prace na działce. Ja mam swoje kwiatki, a żona swoje i zawsze się kłócimy jak chce mi zabrać miejsce w moim ogródku hihihi.A już mamy nie kupować drzewek i kwiatów, ale i tak co roku kupujemy, tylko miejsca brak hihihi. Pozdrawiam Wiktor
      Ps. Roksano jak tylko się obudziłem odrazu odpisałem. Ściskam.

      Usuń
    2. Wow! To prawdziwy z Ciebie ogrodnik. Ze mnie to tak niekoniecznie, ale się staram ;). Dzięki za szybki odzew. Już mi raźniej. Jak mnie dopada alergia, to od razy mam nastrój "pod psem". xxx Roksana

      Usuń
  2. Dziewczyny! (wybacz Witku) Pomocy! Potrzebne mi pięęękne męskie imię, dla przystojnego mężczyzny. Właśnie coś mi wpadło do głowy, ale imienia nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Może być brzmiące obco, egzotycznie, Kraj pochodzenia nie jest istotny. (Facet ma około pięćdziesiątki, takie szpakowate ciacho ;P) Pozdrowionka i liczę na Was! R

    OdpowiedzUsuń
  3. Witajcie!!!. Dziewczyny, ja myślałem że jak wrócę z pracy to tutaj będzie mnóstwo komentarzy z imionami. Michalino, Katka, Eli, Joanno A, Joanno, Kasiu (gdzie kolwiek jesteś i masz dostęp do neta), Natalio, Inez. Dziewczyny przyłączcie się do zabawy. Napisać kilka słów można i w tramwaju, w autobusie, na przystanku. Dziewczyny liczę na was.
    Roksano przepraszam troszkę się porządziłem. Idę spać. Pozdrawiam wszystkich blogowiczów Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudio zapomniałem o Tobie. Przepraszam. Wiesz jak to po nocce w pracy. Jak jeszcze o kimś zapomniałem to bardzo przepraszam.
      Dziewczyny ale mi poprawiliście humor w pracy. Jesteście świetne. Pozdrawiam z pracy Wiktor

      Usuń
  4. Pisze tak na szybko moje propozycje :Luca, Marcus, Carlos,Fabio ;) Pozdrawiam Michalina

    OdpowiedzUsuń
  5. Robert tak po prostu a i dojrzałe brzmi

    OdpowiedzUsuń
  6. Może Alfredo, Carlo, Dorian? Takie pierwsze skojarzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze przyszedł mi do głowy Dominik.Pozdrawiam Michalina

    OdpowiedzUsuń
  8. Witajcie Kochani! Dzięki za pomoc. Imiona są świetne. Najbardziej chyba przypadł mi do gustu Marcus, ale Dorian też brzmi nieźle. Dominik kojarzy mi się z dominacją, a mój bohater zdecydowanie nie dominuje. Pierwotnie tego wątku miało nie być, a właściwie miał być ale tylko gdzieś głęboko w tle, bo choć bohater już się przewinął, to na pewno nikt nie zwrócił na niego uwagi. Tak, czy inaczej, Marcus albo Dominik. A może oba imiona się przydadzą? Zobaczymy... Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki, Roksana. PS. Dziś będzie kolejna część.

    OdpowiedzUsuń