Zamek
Ainay-le-Vieil . Listopad 2014
W gabinecie
Oskara panował mrok, rozjaśniany jedynie wątłym światłem
biurkowej lampy. Johan pochylił się nad leżącymi w kręgu światła
papierami. Nie lubił papierkowej roboty, ale nie wyobrażał sobie,
że ktoś inny mógłby stać się najbardziej zaufanym sługą
młodego Mistrza. Właśnie tak to czuł. Do tej pory byli
przyjaciółmi, ale teraz Oskar został Mistrzem i wszystko się
zmieniło. Przynajmniej dla niego. Zawsze był gotów do
poświeceń w imię przyjaźni. Tym bardziej był gotów w imię
ślepej lojalności i posłuszeństwa. Ale Oskar z jakiegoś powodu
żądał od niego czegoś innego, czegoś o wiele trudniejszego. On
chciał nadal mieć przyjaciela, który nie waha się
sprzeciwić. Potrząsnął głową, jakby nie mógł się z tym
pogodzić. Nagle wydało mu się, że słyszy ciche pukanie. Podniósł
wzrok na drzwi. Śnił, więc mógł swobodnie przyjąć
każdego przybysza. Po zmroku nikt poza stałymi mieszkańcami zamku
nie mógł się tu zapuścić. Pukanie stało się
wyraźniejsze.
- Proszę –
rzucił, prostując się.
Drzwi uchyliły
się powoli i do pokoju wsunęła się szczupła kobieca postać.
Jasne, asymetrycznie przycięte włosy opadały na jedną stronę,
przesłaniając pociągłą twarz o ogromnych oczach. Na jego widok
zawahała się i przygarbiła nieco.
- Clair! -
zaskoczony podniósł się zza biurka – Co tu robisz?
- Przepraszam,
nie sądziłam, że cię tu zastanę – odparła cichym głosem z
lekką chrypką – Chciałam się zobaczyć z Mistrzem.
- Nie ma go w
zamku – odparł, siląc się na obojętny ton – Możesz zostawić
wiadomość.
- Wolałabym
porozmawiać osobiście... - szepnęła, spuszczając wzrok.
- Przypuszczam,
że to ważne, skoro się fatygowałaś – Jahan przyjrzał jej się
uważniej.
Inaczej
ją zapamiętał. Z dawnej, pewnej siebie atrakcyjnej blondynki
zostało niewiele. Stojąca przed nim dziewczyna sprawiała raczej
marne wrażenie, choć nie można jej było odmówić urody.
Dawniej wyprostowana, z wysoko podniesioną głową, teraz stała
skulona przy drzwiach, wykręcając nerwowo palce.
- Dla mnie tak,
ale Mistrz ma tyle spraw... - podniosła nieśmiało głowę.
- Daj spokój,
Clair, przede mną nie musisz udawać. Co się dzieje? - wyszedł zza
biurka – Mistrza nie ma, ale być może jutro tu będzie. Mogę cię
zawiadomić, mogę poprosić go o spotkanie. Tylko powiedz. Przecież
znamy się od tylu lat!
- Jesteś jego
sekretarzem – uśmiechnęła się smutno – To było do
przewidzenia. Nie wyobrażam sobie na tym miejscu nikogo innego...
nikogo lepszego – głos jej zadrżał – Powinnam wracać –
ujęła dłonią klamkę.
- Zaczekaj, nie
możesz tak odejść. Nie mogę cię do niego zabrać, ale mu powiem,
że byłaś. Przyjmie cię – zrobił krok w jej stronę –
Przywołam cię następnej nocy, zgoda?
Pokiwała bez
słowa głową.
- Słuchaj, na
pewno nie chcesz mi powiedzieć? - spróbował jeszcze raz. Coś
mu mówiło, że nie powinien jej tak wypuszczać.
- Nie, na pewno
nie! - potrząsnęła energicznie głową.
- A lady
Margaret? Może ona mogłaby pomóc? - podszedł jeszcze bliżej
– Mogę ją poprosić...
- Mogę sama... -
cofnęła się, przywierając plecami do drzwi – Tak, masz rację,
porozmawiam z nią. Dziękuję ci – otworzyła drzwi – Dobrze
wyglądasz – rzuciła na pożegnanie.
Kiedy odeszła,
Johan pozostał na miejscu. Ile to lat, odkąd odeszła? Sześć?
Szmat czasu, pomyślał. Bezwiednie zrobił krok w przód i
dotknął klamki. Była chłodna. No tak, uświadomił sobie, że
przecież oboje śnili, więc nie mając pełnego Daru nie mogli
działać na przedmioty, jak w pełni Obdarowani. Drobny fakt, a
jednak robił różnicę. Wybrała w pełni Obdarowanego. Nie
od razu powiedziała mu, dlaczego odchodzi. Miała choć tyle
przyzwoitości, przemknęło mu przez myśl. Patrząc na nią, mógł
mieć satysfakcję, że nie wyglądała na szczęśliwą małżonkę.
Dziwnym trafem, nie sprawiało mu to jednak najmniejszej
przyjemności.
---
Warszawa, Listopad
2014
Niewielki pub,
który Agnieszka i Majka wybrały na miejsce spotkania, mimo
ograniczonej powierzchni, dawał poczucie intymności. Wszystko
dzięki niskim drewnianym przepierzeniom, oddzielającym proste
stoliki i równie prymitywne siedziska.
- No, to powiedz mi
wreszcie, co to za niespodzianka – Agnieszka pociągnęła łyk
jasnego piwa i zerknęła z ukosa na Grega, siedzącego samotnie przy
sąsiednim stoliku – To musi być coś niezłego, skoro twój
„ochroniarz” - przewróciła oczami – nie mógł z
nami usiąść.
- Aga! - Majka
pokręciła głową i wydęła usta – Nie siedzi z nami, bo stamtąd
ma lepszy widok na drzwi i okno, a my siedzimy tu, bo tu nas nie
widać z zewnątrz i od strony drzwi. Oskar mnie wypuścił samą z
Gregiem, pod warunkiem, że będę się pilnować.
- Wiem, wiem –
zachichotała Agnieszka – Jest niesamowity! Czuję, że jest w
tobie beznadziejnie zakochany. To widać na każdym kroku.
- Ja w nim też –
uśmiechnęła się – Ale do rzeczy. Po pierwsze, chcielibyśmy cię
zaprosić na nasz ślub, który ma się odbyć za dwa tygodnie.
To będzie kameralna, rodzinna uroczystość – dodała szybko,
widząc, że Agnieszka już otwiera usta, żeby jej przerwać – Nie
mogłam cię zaprosić wczoraj, bo musiałam najpierw uzyskać na to
zgodę. Kiedy opowiadałam ci o Zgromadzeniu... Ja do niego należę,
a Oskar jest jego Mistrzem...
- To jakaś sekta? -
Agnieszka jednak jej przerwała.
- Przecież ci
mówiłam, że nie! Po prostu, członkowie Zgromadzenia mają
ponadprzeciętne zdolności, o których ci za chwilę opowiem –
Majka uniosła dłoń, żeby powstrzymać falę pytać, która
już się kłębiła pod czaszką jej przyjaciółki –
Warunkiem jest, że nikomu tego nie zdradzisz. Musisz dać mi słowo.
- Wow! – Agnieszka
uniosła do ust smukłą szklankę z bursztynowym płynem, ale Majka
przytrzymała łagodnie jej rękę.
- Mówię
poważnie – spojrzała jej w oczy. Ta natychmiast spoważniała.
- Słowo.
Majka odetchnęła,
po czym spokojnie i rzeczowo opisała Agnieszce Dar i jego
właściwości.
-
Żartujesz – przyjaciółka wbiła w Majkę uważne
spojrzenie spod zmarszczonych brwi. Ta w
odpowiedzi pokręciła głową.
Agnieszka milczała
przez dłuższą chwilę, jakby przyswajała sobie zasłyszane
rewelacje.
- On też taki jest?
- wskazała w końcu głową Grega.
- Nie do końca tak,
jak my z Oskarem, ale tak, też taki jest – przyznała.
Znów zapadło
milczenie.
- Dlatego się
zakochaliście? Bo macie oboje ten Dar? - Agnieszka przyglądała się
Majce z niepokojem.
- Nie. Myślę, że
zakochaliśmy się, zanim oboje zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy
podobni. Zresztą, to nie zawsze ma związek. Moja mama...
biologiczna mama i babcia, mają Dar, a pokochały zwykłych ludzi.
Moja siostra... Tak, mam siostrę, o której nie wiedziałam.
Ona nie ma Daru - rozłożyła ręce.
- Aha... - Agnieszka
potrząsnęła głową, jakby próbowała coś z niej strącić.
- Słuchaj, to nie
wszystko... - Majka dotknęła dłoni Agnieszki – Chcemy cię
prosić o pomoc. Potrzebuję archeologa. Zaufanego. Nie musi być
doświadczony – zaznaczyła, widząc na twarzy przyjaciółki
grymas zwątpienia – Zwykle nie korzystamy z pomocy
nieobdarowanych, ale to wyjątkowa sprawa – ściszyła głos –
Tego też nie wolno ci nikomu zdradzić. Nawet bardziej, niż tego,
co ci powiedziałam wcześniej. Rozumiesz? - zacisnęła palce na
dłoni przyjaciółki.
- Au! Rozumiem –
Agnieszka pochyliła głowę do Majki.
- Na początek
dostaniesz od naszej fundacji stypendium naukowe. Ja w międzyczasie
dam ci trochę informacji, które trzeba będzie sprawdzić...
- Kurwa, Majka, to
naprawdę przypomina... Indianę Jones! - Agnieszka wybałuszyła na
nią oczy.
- No widzisz, a ty
protestowałaś –
roześmiała się – Fajne to miejsce – Majka rozejrzała się po
pubie – I blisko uczelni.
Siedzieli jeszcze
prawie godzinę, po czym ruszyli do wyjścia z zamiarem dotarcia do
zaparkowanego dwie ulice dalej samochodu.
- Rany! Widzicie to?
- Aga wycelowała palec w drzwi, za którymi rozgrywał się
armagedon.
Deszcz pomieszany
ze śniegiem raz po raz zacinał falami w szyby pubu, poganiany
gwałtownymi uderzeniami lodowatego wiatru.
- Greg, przyprowadź
samochód – Majce opadły ramiona – Nie idę tam –
Otuliła się nowiutkim kaszmirowym płaszczem, który kupili z
Oskarem poprzedniego dnia.
Olbrzym zawahał
się, ale gwałtowny podmuch wiatru uderzył w ścianę lokalu,
przyprawiając o dreszcz nawet jego.
- Nie ruszajcie się
stąd – warknął i zostawiwszy dziewczyny przy barze, szybko
wymknął się na zewnątrz.
Agnieszka z otwartą
buzią patrzyła, jak biegnie równym truchtem, lekko pochylony
do przodu. Wyglądał tak, jakby pogoda nie robiła na nim
najmniejszego wrażenia.
- Ale facet –
jęknęła cicho.
- Wpadł ci w oko,
co? - Majka mrugnęła do niej z uśmiechem.
- Ma kogoś? -
Agnieszka zmarszczyła śmiesznie nos.
- Z tego, co wiem,
to nikogo na stałe... - Majka urwała nagle i pobladła, jakby
zobaczyła ducha.
Po drugiej stronie
ulicy zobaczyła krótko przystrzyżonego blondyna w płaszczu
z postawionym kołnierzem. Szedł w towarzystwie dwóch
potężnie zbudowanych ludzi.
- Kurwa mać! -
zaklęła pod nosem i sięgnęła po telefon, przysuwając się
równocześnie do szyby – patrz, dokąd idą! - warknęła do
Agnieszki, a sama zaczęła gorączkowo szukać numeru – Greg,
odbierz! - wściekała się.
- Co to za ludzie? -
Agnieszka wyciągnęła szyję – Skręcają za róg.
- Idziemy – Majka
pociągnęła ją za sobą, wciąż trzymając telefon przy uchu –
Greg, odbierz ten pieprzony telefon...
- Zwariowałaś? -
jęknęła Agnieszka, kiedy dopadły je lodowate
krople.
- Cicho! - fuknęła
Majka – Stój tu i czekaj – zostawiła Agnieszkę na rogu –
Powiedz Gregowi, że Swen jest tutaj, a ja idę za nim.
Nie tracąc więcej
czasu, Majka zostawiła osłupiałą przyjaciółkę samą i
ruszyła przed siebie. W odległości jakichś pięćdziesięciu
kroków przed nią szedł Swen. Teraz była pewna, że to on.
Rozpoznała charakterystyczny chód jednego z ochroniarzy. W
Grecji aż za dobrze mu się przyjrzała. Ostrożnie posuwała się
naprzód, wciąż próbując nawiązać kontakt z
Gregiem. Wreszcie, zrezygnowana, wybrała numer Oskara. Ale zanim
zdążyła się połączyć, mężczyźni przed nią rozdzielili się.
Jeden z ochroniarzy wszedł w bramę, podczas, gdy pozostali szli
wolno dalej. Stanęła niezdecydowana. Jeśli stał w bramie,
musiałaby go minąć. Chyba, że wszedł do budynku, rozważała.
Swen z drugim ochroniarzem skręcili za róg. Musiała podjąć
decyzję. Zrobiła jeszcze kilka kroków w przód. Od
bramy, gdzie zniknął ochroniarz dzieliło ją może dziesięć
kroków... osiem... sześć... Nagle zatrzymała się. A jeśli
się zorientowali? Jeśli to pułapka?!
Odwróciła
się na pięcie i ruszyła przed siebie prawie biegiem. Zdyszana
dopadła do rogu, gdzie Agnieszka wykrzykiwała coś do wzburzonego
Grega.
- Maryann,
please! - wycedził na jej widok przez zaciśnięte zęby i czym
prędzej wpakował ją do samochodu. Agnieszka wskoczyła na tylne
siedzenie.
- Go! - Majka
wskazała kierunek – Slowly. Pass
by, but don't stop. Aga, patrz, czy tam stoi człowiek –
rozkazała, a sama pochyliła się w przód, ukrywając głowę.
- Brama jest pusta –
pisnęła Agnieszka – Nie! Jest! Ktoś tam jest. Schował się.
- Maryann... - Greg
zacisnął szczęki jeszcze mocniej, nie mając odwagi robić jej
wyrzutów.
- Go –
warknęła, nie zważając na jego wzburzenie - Slowly.
Aga rozglądaj się za tymi pozostałymi.
- Chryste, Majka, co
się dzieje? - w głosie Agnieszki podniecenie walczyło ze strachem.
- Są, czy nie? -
Majka zignorowała jej pytanie.
- Nie... Nigdzie ich
nie ma.
-
Hit the road!
- rzuciła krótko do Grega
Majka, po czym odwróciła się do przyjaciółki – To
drań, którego miałabym ochotę ukatrupić! Tobie nic nie
grozi, więc odwieziemy cię do domu, a ja najprawdopodobniej będę
musiała trochę zmienić najbliższe plany... - westchnęła.
Jej ciałem
wstrząsnął dreszcz. Woda z przemoczonych włosów ściekała
jej za kołnierz.
- Kto to jest? - nie
ustępowała Agnieszka.
- Wróg –
Majka zastanowiła się, jak wiele może jej powiedzieć – Chce
zdobyć coś, co należy do Oskara... i pośrednio do mnie –
zaczęła ostrożnie – Używa przy tym dość... drastycznych
metod. Najlepiej, jak będziesz się trzymać z daleka od Stanka.
Myślę, że szukał właśnie jego.
- Chodzi o te
badania, które razem robiliście - domyśliła się Agnieszka.
- Tak. Niestety pan
doktor nie potrafił utrzymać jęzora na wodzy – Majka pokręciła
głową z dezaprobatą – No, nic! Jakoś to musimy teraz rozwiązać.
Zatrzymali się
przed niewielkim apartamentowcem, otoczonym siatkowym ogrodzeniem.
- Greg – Majka
wskazała głową portiernię.
-
It's OK – spojrzał
we wsteczne lusterko i skinął jej uspokajająco.
- Poradzisz sobie? -
spytała z troską.
- Jasne! - prychnęła
– Jestem u siebie.
- Zadzwoń, jak
będziesz w mieszkaniu – poprosiła.
Agnieszka cmoknęła
ją w policzek i po chwili biegła do budki portiera. Ten,
rozpoznawszy ją, natychmiast otworzył. Majka odetchnęła, widząc,
jak przyjaciółka znika za drzwiami do klatki schodowej.
Hej, hej! Witajcie, Kochani! No, nie mogę uwierzyć... Nic nie piszecie? Akcja się dopiero rozwija, więc niekoniecznie o tym, ale nie wiem, czy żyjecie? Jak tam wiosna? U mnie już przyszła. Wierzba kwitnie i kicham, ale poza tym OK. Pozdrawiam, Roksana
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Widzę że akcja dopiero się rozkręca. Pojawił się Swen. To teraz będzie się działo. Ciekawe czy Agnieszka nie zdradzi nikomu tajemnicy.
UsuńRoksano nie piszemy bo jak zwykle mamy nocki, a wczoraj to nawet 12 godzinę. Wróciłem i szybko spać przeczytałem część i do pracy. O tak wiosna. Tulipany kwitną, cesarska korona, żonkile. Uwielbiam wiosnę i prace na działce. Ja mam swoje kwiatki, a żona swoje i zawsze się kłócimy jak chce mi zabrać miejsce w moim ogródku hihihi.A już mamy nie kupować drzewek i kwiatów, ale i tak co roku kupujemy, tylko miejsca brak hihihi. Pozdrawiam Wiktor
Ps. Roksano jak tylko się obudziłem odrazu odpisałem. Ściskam.
Wow! To prawdziwy z Ciebie ogrodnik. Ze mnie to tak niekoniecznie, ale się staram ;). Dzięki za szybki odzew. Już mi raźniej. Jak mnie dopada alergia, to od razy mam nastrój "pod psem". xxx Roksana
UsuńDziewczyny! (wybacz Witku) Pomocy! Potrzebne mi pięęękne męskie imię, dla przystojnego mężczyzny. Właśnie coś mi wpadło do głowy, ale imienia nie jestem sobie w stanie wyobrazić. Może być brzmiące obco, egzotycznie, Kraj pochodzenia nie jest istotny. (Facet ma około pięćdziesiątki, takie szpakowate ciacho ;P) Pozdrowionka i liczę na Was! R
OdpowiedzUsuńWitajcie!!!. Dziewczyny, ja myślałem że jak wrócę z pracy to tutaj będzie mnóstwo komentarzy z imionami. Michalino, Katka, Eli, Joanno A, Joanno, Kasiu (gdzie kolwiek jesteś i masz dostęp do neta), Natalio, Inez. Dziewczyny przyłączcie się do zabawy. Napisać kilka słów można i w tramwaju, w autobusie, na przystanku. Dziewczyny liczę na was.
OdpowiedzUsuńRoksano przepraszam troszkę się porządziłem. Idę spać. Pozdrawiam wszystkich blogowiczów Wiktor
Klaudio zapomniałem o Tobie. Przepraszam. Wiesz jak to po nocce w pracy. Jak jeszcze o kimś zapomniałem to bardzo przepraszam.
UsuńDziewczyny ale mi poprawiliście humor w pracy. Jesteście świetne. Pozdrawiam z pracy Wiktor
Pisze tak na szybko moje propozycje :Luca, Marcus, Carlos,Fabio ;) Pozdrawiam Michalina
OdpowiedzUsuńRobert tak po prostu a i dojrzałe brzmi
OdpowiedzUsuńMoże Alfredo, Carlo, Dorian? Takie pierwsze skojarzenia :-)
OdpowiedzUsuńJeszcze przyszedł mi do głowy Dominik.Pozdrawiam Michalina
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! Dzięki za pomoc. Imiona są świetne. Najbardziej chyba przypadł mi do gustu Marcus, ale Dorian też brzmi nieźle. Dominik kojarzy mi się z dominacją, a mój bohater zdecydowanie nie dominuje. Pierwotnie tego wątku miało nie być, a właściwie miał być ale tylko gdzieś głęboko w tle, bo choć bohater już się przewinął, to na pewno nikt nie zwrócił na niego uwagi. Tak, czy inaczej, Marcus albo Dominik. A może oba imiona się przydadzą? Zobaczymy... Pozdrawiam i jeszcze raz dzięki, Roksana. PS. Dziś będzie kolejna część.
OdpowiedzUsuń