Warszawa. Listopad
2014
- Wstaniesz? - Oskar
nachylił się nad Majką wtuloną w miękką poduszkę.
- Już jesteś?
Która godzina? – zamruczała sennie - Położyłam się
tylko na chwilę...
- Prawie południe –
w jego głosie dosłyszała coś, co sprawiło, że natychmiast się
rozbudziła.
- Co się dzieje? -
spytała siadając – Gdzie byłeś?
- W zamku na
spotkaniu, a potem tutaj. Spałaś tak słodko – nachylił się nad
nią, muskając ustami jej policzek i szyję – Kocham cię –
szepnął jej do ucha.
- Ja ciebie też –
zarzuciła mu ręce na szyję, odrobinę zaskoczona tym nagłym
przypływem czułości. – Coś się stało? Jesteś jakiś dziwny –
zajrzała mu w oczy.
- Dostałem pewne
informacje... - wyprostował się i potarł dłonią nieogolony
podbródek. Nagle Majka ujrzała, jak jego twarz tężeje –
Ten skurwiel przesadził! - powiedział cichym złowrogim głosem.
- Swen – wiedziała
doskonale, kogo miał na myśli. Zwłaszcza, że nikogo innego nie
obdarzyłby takim epitetem – Co tym razem?
- Wyszukuje
Obdarowane, które nie mogą mieć dziecka i proponuje im pomoc
w jakiejś klinice. To się nazywa sztuczne zapłodnienie! - rzucił
ze zgrozą.
- No cóż...
- Majka ważyła słowa – Gdyby nie chodziło o Swena, to
powiedziałbym, że to nie jest taki głupi pomysł. Ludzie od dawna
z tego korzystają. Moja przybrana mama leczyła się w ten sposób,
ale to nie dawało rezultatów... - umilkła, czekając na
reakcję Oskara.
- Ale to wbrew
naturze! - oburzył się.
- I tak, i nie... -
odparła z wahaniem.
- Rano rozmawiałem
z doktorem Robertsem i wszystko mi wytłumaczył – przerwał jej
Oskar – Można by to zaakceptować, gdyby chodziło małżeństwo,
które nie może mieć dziecka, ale tu chodzi o Dar!
- Oskar, Daru nie
można przekazać, jeśli nie ma się dziecka, tak? Pomoc przy jego
uzyskaniu nie jest wbrew naturze. Tyle, że nie chce mi się wierzyć
w dobre intencje tego... drania – dodała ugodowo.
- W tym sedno! On
próbuje mieć tym sposobem własne dziecko! - aż zgrzytnął
zębami.
- O kurwa! -
wytrzeszczyła oczy – I one się na to godzą?
- Nie. To znaczy...
- wypuścił głośno powietrze z płuc – Znam na pewno jeden
przypadek. Dziewczyna została oszukana. Jak tylko się zorientowała,
kto za tym stoi, przyszła z tym do mnie.
- Ale chyba nie
zrobił jej tego sztucznego zapłodnienia? - poczuła coś w rodzaju
mdłości.
Oskar nie
odpowiedział, ale jego szczeki zacisnęły się gwałtownie.
- O kurwa! Jest w
ciąży?
- Nie. Nie udało
się – pokręcił głową - Na szczęście.
- Biedna...
- Była naprawdę
zdesperowana – zamiast oburzenia, w głosie Oskara zabrzmiało
współczucie – Nadal jest. Myślała,
że użyją nasienia męża, które im dostarczyła.
- Wszystko przez te
wasze kretyńskie zasady! - Majka zsunęła się na brzeg łóżka
i spuściła nogi na podłogę – Ale jak ona to zrobiła? Z tego,
co wiem, Obdarowani nie używają gumek, zwłaszcza, jak chcą mieć
dzieci.
Oskar spojrzał na
nią z głupim wyrazem twarzy.
- Pobrała od siebie
– powiedział wreszcie.
- Hmm, dość
szczegółowo to omówiliście – Majka stanęła
naprzeciw Oskara – Co zamierzasz z tym zrobić? Jej mąż już wie?
Pokręcił głową.
- On
chce ją oddalić – dodał - Rozwieść się – uściślił,
widząc, że Majka nie bardzo go rozumie.
- A ona nie chce –
domyśliła się – Kocha go?
Oskar znów
pokręcił głową.
- No, to nic nie
rozumiem. Niech się rozwiodą i każde znajdzie sobie kogoś innego.
Po co w ogóle się pobierali? - rozłożyła ręce.
- Ja też nie do
końca rozumiem – przyznał – W każdym razie, on jest w pełni
Obdarowany, a ona nie. On szybko znajdzie nową żonę, ale ona... -
zawiesił głos.
- Czyli znowu w
pełni obdarowany jest górą! - prychnęła – Chociaż nie
wiem, czy to lepiej, żeby tkwili w takim związku bez przyszłości.
Przecież, jeśli mam rację z tym przekazywaniem Daru, to oni nigdy
nie doczekają się wspólnych dzieci. Trzeba jej to
wytłumaczyć – Majka sięgnęła po flanelową koszulę, która
zastępowała jej szlafrok i zrzuciwszy ubranie, otuliła się nią
szczelnie – Mogę z nią porozmawiać.
- Powiem jej, ale to
ona musi zdecydować. Obiecałem dyskrecję. Tak sobie dzisiaj
myślałem... – Oskar przyciągnął Majkę do siebie – Gdyby
kazać im obojgu dotknąć skały? Jeśli on się do mnie zwróci
z prośbą o rozwód, będę musiał podjąć decyzję. Do
dziesięciu lat brakuje im prawie pięć. Nie chcę jej skrzywdzić,
ale była dorosła i wiedziała co robi. Z drugiej strony, jako
Mistrz Zgromadzenia muszę dbać o Dar i jego przetrwanie. Gdybym
mógł mieć pewność...?
Majka spojrzała mu
głęboko w oczy.
- Wierzysz jej? Tej
skale? - spytała z namysłem.
- Wierzę w to, co
czułem. Przecież czuliśmy to już wcześniej. To było tylko
potwierdzenie. Zresztą... - uniósł w górę brodę
Majki i przybliżył usta do jej ust – Coś we mnie drgnęło, już
kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem. To jeszcze nie było świadome
uczucie, ale jakiś niepokój, takie wewnętrzne drżenie. Nie
umiem tego opisać – złożył na jej ustach mokry pocałunek.
- Nie rozwiódłbyś
się ze mną, gdybym ci nie urodziła dziecka, prawda? - pytanie
wypłynęło z jej ust, zanim zdążyła je powstrzymać. Teraz
zawisło w powietrzu między nimi.
Oskar przyjrzał
się Majce z nieoczekiwanym spokojem, a potem przytulił ją,
zamykając w ramionach.
- Nie muszę się
nad tym zastanawiać – powiedział cicho – Ja po prostu wiem, że
to nastąpi. Nie pytaj mnie skąd, bo nie potrafię ci tego wyjaśnić,
ale wiem – jego głos emanował pewnością i wewnętrzną siłą.
Majka zareagowała
dziwnie. Zamiast się buntować, czy droczyć, poczuła, że to nie
ma sensu, że tak naprawdę ona czuje to samo. Do niedawna sztywniała
na myśl o dziecku, ale teraz ono stało się jakby częścią ich
dwojga. Może nie w tej chwili, ale była przecież gotowa to
przemyśleć. Może nawet w nie tak odległej przyszłości...?
Zdumiała się. Silne, opiekuńcze ramiona Oskara mogły przecież
pomieścić nawet mocno zaokrągloną Majkę. Roześmiała się do
swoich myśli.
- Jesteś głodna?
Wysłałem Manuelę i Akosa na zakupy, ale coś na śniadanie się
znajdzie – pocałował ją w czubek głowy – Możemy przenieść
się do kuchni.
- A ty już jadłeś?
- spytała, kiedy schodzili na dół.
- Mhm, ale chętnie
wypiję kawę.
W domu panowała
całkowita cisza. Majka spojrzała na Oskara.
- Greg pojechał z
nimi, a reszta jest na zewnątrz. Nic tu po nich – odpowiedział na
jej nieme pytanie.
- To może przed
śniadaniem coś zrobimy? - rzuciła niewinnie, rozchylając od
niechcenia koszulę.
- Miałem nadzieję,
że to powiesz – chwycił ją w pasie i zgrabnie posadził na
blacie – To nocne zwiedzanie komnaty... - głos mu się seksownie
obniżył – Już tam miałem na ciebie ochotę.
- To ciekawe, bo ja
też – zamruczała, rozchylając uda.
- Jesteś mokra! -
zachwyt w głosie Oskara podziałał na Majkę jak katalizator.
Sięgnęła do
kieszonki na piersi i wyciągnęła foliową paczuszkę. Spod
przymkniętych powiek śledziła, jak Oskar niecierpliwie ją rozrywa
i wyciąga zawartość.
- Nabrałeś wprawy
- uznanie mieszało się w jej głosie z pożądaniem – Jestem
gotowa – przyciągnęła go do siebie – Szkoda, że ten
przelewający się Dar można poczuć tylko we śnie.
- Następnym
razem... - Oskar przytrzymał jej pupę i wszedł w nią jednym
płynnym ruchem – Ale dobrze – stęknął, przygarniając ją
mocniej.
Odpowiedziała mu
głębokim westchnieniem. Miał rację. Od chwili, kiedy opuściła
komnatę, myśl o seksie jej nie opuszczała. Miała nadzieję, że
Oskar wróci szybko ze spotkania i uwolni ją od nagromadzonego
w podbrzuszu napięcia. Biorąc prysznic myślała tylko o silnych
dłoniach sunących po jej ciele, a zdejmując bieliznę o wilgoci,
spływającej do złączenia ud. Słysząc, że wysłał wszystkich
na zakupy, nie miała wątpliwości, po co to zrobił.
- Och! Spragniony
jesteś – jęknęła, czując coraz mocniejsze pchnięcia.
- Nie masz pojęcia,
jak!
Chwycił jej biodra
i zsunął na sam brzeg blatu, tak, by nic nie ograniczało mu
dostępu. Majka oplotła go nogami, opierając jednocześnie dłonie
o jego pierś. Kuchnia wypełniła się jękami na dwa głosy. Oskar,
który zwykle kochał się cicho, tym razem wtórował
swojej kochance. Tempo, które narzucił sprawiało, że fala
rozkoszy narastała w jego ciele z zastraszającą siłą.
- Jeszcze,
jeszcze... - rozkosznie miękkie jęki Majki jeszcze go podkręcały.
- Muszę zwolnić –
stęknął nagle.
- Nie! Szybciej –
wbiła palce w jego pośladki i przyciągnęła je do siebie - Mocno!
- Majka, stop! -
ostrzegawcze warknięcie jej nie powstrzymało.
- Już. Prawie –
wypchnęła biodra, dociskając się do niego – Już, już...
Oskar poczuł jak
żar spłynął mu do lędźwi i z jego piersi wyrwał się
przeciągły niski jęk. Nic już nie mógł zrobić.
Eksplodował jak pudło fajerwerków. Na szczęście Majka w
tej samej chwili zastygła w bezruchu z szeroko otwartymi oczami o
niewyobrażalnie ciemnych źrenicach. Drżała na całym ciele.
- Nareszcie –
wydyszała – Co za ulga.
- O taaak –
przygarnął ją do siebie.
Dyszeli ciężko,
spleceni w uścisku.
- Musimy sprawdzić
skalę u Timothy'ego – szepnęła po chwili, wtulając się w jego
szyję – Poprzednio, jak jej dotykałam, nic się nie działo, ale
może teraz...
- Dam mu znać –
Oskar odchylił głowę, a potem zetknął czoło z jej czołem –
Powinnaś wrócić do Zamku – dodał cicho – Byłbym
spokojniejszy.
- Nie chcę, żebyś
był spokojny, tylko, żebyś był blisko mnie – wymruczała.
Uśmiechnął się
do siebie. Jego niemożliwa, uparta dziewczyna!
- Ten twój
doktor spotkał się ze Swenem we własnej osobie. Wywarło to na nim
spore wrażenie, ale wygląda na to, że czuje bardziej respekt niż
strach – pogładził z czułością jej włosy.
- Kurde! Gdybym
mogła przewidzieć, że to się tak skończy! – nawet nie
próbowała ukryć frustracji.
- Nic już na to nie
poradzisz, ale może uda nam się wykorzystać sytuację – wycofał
się powoli i uporawszy się z prezerwatywą, zapiął spodnie –
Chyba zwariowaliśmy?! Ledwie skończyliśmy, a po minucie gadamy o
Swenie – odwrócił głowę i ufiksował spojrzenie gdzieś
za oknem.
- Taki nas los –
Majka zsunęła się z blatu i zapięła koszulę – Masz jakiś
pomysł, prawda?
- Zaproponuj
spotkanie. Powiedz, że pozwolisz obejrzeć kamień w twojej
obecności... - zaczął z namysłem.
- Mam zabrać ze
sobą kamień? Oszalałeś? - wpadła mu w słowo, nie czekając, aż
skończy.
- Oczywiście, że
nie! Ty zresztą też nigdzie nie pójdziesz – utkwił w niej
poważne spojrzenie – To tylko przynęta.
- Ale jak...? -
zaczęła, marszcząc brwi.
- Mam ludzi na
drugiej półkuli - roześmiał się nieco ochryple – U nich
zapada teraz noc.
- Ty draniu! -
uderzyła go lekko pięścią w pierś – Na pewno nie masz ani
odrobiny Daru strategii? Anastazja byłaby w niebo wzięta!
Jej uwaga mile go
połechtała. Poczuł się jak bohater, choć do triumfu było
jeszcze daleko.
Witaj Roksano!!!. Oczywiście czekałem na część cały dzień, co jakiś czas zaglądając. A to takie buty z Clair?. Majka z Oskarem są stworzeni dla siebie, przecież rozumieją się bez słów i jedno od drugiego wyciągnie prawdę. Oj ten Swen miesza, a zresztą niech miesza przez to opowiadanie jest ciekawsze. Dziękuję Ci Roksano znowu za fajną część i miło spędzony niedzielny wieczór przy Twoim opowiadaniu. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuń