Lek

Lek

środa, 27 kwietnia 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 9

Zamek Ainay-le-Vieil . Listopad 2014
Johan stanął przed drzwiami prowadzącymi do jednego z gabinetów jeszcze niedawno zajmowanych przez sekretarza Mistrza Maksymiliana i zapukał energicznie.
- Proszę wejść – usłyszał przeciągane, jakby celebrowane słowa.
Człowiek, z którym Johan miał zamiar porozmawiać, zawsze działał mu na nerwy, ale odkąd przyjął stanowisko sekretarza Oskara, po prostu z trudem go tolerował. Flegmatyczny, pełen dostojeństwa sposób bycia, a jednocześnie służalczość, z jaką odnosił się do w pełni Obdarowanych, czyniła dawnego sekretarza mieszanką tego, czego Johan szczerze nienawidził. Sam energiczny i dość bezpośredni w kontaktach, źle znosił dystans, jaki usiłował utrzymać tamten. Mimo wszystko, Johan do tej pory starał się jednak nie urazić starszego człowieka, przywykłego do wysokiej pozycji w Zgromadzeniu. Teraz jednak miarka się przebrała.
- Witaj Dorianie – rzucił od progu i nie czekając na zaproszenie, opadł na jeden z foteli ustawionych pod ścianą naprzeciw okien – Jak długo mam jeszcze czekać, aż usuniesz cały ten bajzel z gabinetu Mistrza? - spytał bez żadnego grzecznościowego wstępu – Jutro przyjeżdża sprzęt komputerowy i muszę go zainstalować, więc masz czas do rana. Potem każę spakować wszystko i wynieść do garaży.
- Czy masz na myśli dokumenty i zdjęcia? - czarne jak węgiel oczy zdawały się przenikać Johana na wskroś.
- Tak, mam na myśli te papierzyska! - odparł – Dziwię się, że nie przyszło ci go głowy skatalogowanie tego wszystkiego. Mamy chyba w zamku skanery?
Chuda postać powoli uniosła się z krzesła i wyprostowała, sprawiając wrażenie jeszcze wyższej i bardziej kościstej, niż w rzeczywistości.
- Wy młodzi myślicie, że wszystko co stare jest złe – powiedział powoli sekretarz, przeciągając swoim zwyczajem słowa – Wydaje wam się, że wasze sposoby są lepsze, a to nie zawsze tak jest...
- Posłuchaj, nie mam czasu na słuchanie tych bredni – przerwał mu Johan – Słuchałem tego latami, a teraz nie muszę. I tak to uprzejmość z mojej strony, że cię informuję. Mogłem kazać to sprzątnąć już!
- Odważyłbyś się? - czarne oczy zalśniły oburzeniem.
Johan wzruszył tylko ramionami.
- A nie powinieneś się skupić na tym, żeby twój Mistrz i jego narzeczona byli bezpieczni? - tym razem uwaga nie była wypowiedziana powolnie, ale raczej złośliwie.
- Słucham? - Johan wytrzeszczył na chudzielca oczy – Co masz na myśli?!
- Nic – Dorian udał niewiniątko – Zupełnie nic.
Johan podniósł się powoli z fotela i podszedł do biurka, opierając na nim umięśnione ręce.
- Skąd masz takie informacje? - w jego głosie zabrzmiała groźba.
- Nie wiem, o czym mówisz...
Zanim zdążył dokończyć, na jego szyi zacisnęły się silne palce. Nawet nie zauważył, kiedy Johan wykonał ruch.
- Skąd masz takie informacje? - powtórzył cicho, ale bardzo wyraźnie.
- Mistrz był tu... po raz drugi... tej samej... nocy – wycharczał – Lady Margaret... badała sen nieobdarowanego...
- Śledzisz nas wszystkich? - Johan rozluźnił uścisk, ale nie puścił cienkiej szyi.
- Taka jest rola sekretarza – wydukał w odpowiedzi – Wiedzieć, co się dzieje i... służyć.
Tylko komu? Cisnęło się Johanowi na usta pytanie, którego jednak nie wypowiedział na głos. Puścił swojego rozmówcę i przez chwilę przyglądał mu się bacznie. Powoli odwrócił się i opuścił pokój. Idąc korytarzem, natknął się na rudowłosego chłopaka, niedawno zatrudnionego w ochronie.
- Jeśli nie masz nic do roboty, to chodź ze mną – warknął – Trzeba opróżnić kilka szuflad.
---
Warszawa. Listopad 2014
Sześcioosobowa grupa sprawnie składała sprzęt do dwóch SUV-ów. Majka obserwowała to z rosnącym niepokojem. Szykowali się jak na wojnę.
- Musisz zabierać Manuelę? - podeszła do Oskara, próbującego ukryć pod marynarką niewielki pistolet.
- Będzie w samochodzie. Jest mi potrzebna do kontaktu ze śniącymi. Ma tylko odbierać telefony – uspokoił ją – Akos będzie przy niej, żeby nie musiała wychodzić. Nie mamy innego sposobu na szybkie przekazywanie informacji.
- A język migowy? - że też wcześniej na to nie wpadłam, zganiła się w myślach.
- Noo... - Oskar zastygł na ułamek sekundy w bezruchu – Niezła myśl, tylko... teraz już nie mamy czasu, ale później... kto wie?
- Nie martw się o mnie – wypieki na twarzy Manueli świetnie pasowały do jej bojowego nastroju – Ty jesteś taka odważna! Ja też chcę. Chociaż trochę.
- Nie gadaj głupot! - ofuknęła ją – Siedź w tym samochodzie i myśl o Akosu, który będzie umierał ze strachu o ciebie!
- I kto to mówi? - Oskar pocałował Majkę w czoło – No, panowie... i panie – dodał szybko, zerkając na Manuelę – Idziemy!
- Uważaj na siebie, błagam! - szepnęła Majka, ściskając desperacko jego dłoń – Mam złe przeczucia. Jakoś za szybko się zgodził na to spotkanie...
Oskar zmarszczył brwi. Przeczucia... Matka nauczyła go, by nigdy ich nie lekceważył.
- Greg! Zostajesz z Maryann – rzucił do olbrzyma.
- Nie! Nie ma mowy! Ma iść z tobą! - zaprotestowała kategorycznie – Zamknę się w domu. Włączę alarm. To forteca, a ty będziesz potrzebował każdego...
- Nie zostaniesz sama! - ton głosu Oskara oznaczał, że dyskusji nie będzie.
- Ale nie Greg – błagała – Niech on idzie z tobą.
- Patrik – rzucił po chwili Oskar do jednego z dawnych ochroniarzy swego dziadka – Ty zostajesz.
Majka zobaczyła jeszcze, że Oskar zamienia z pozostawionym człowiekiem kilka słów, po czym wszyscy usadowili się w samochodach.
- Lady Maryann – Patrik skłonił głowę – Zamknij proszę dom i włącz alarm. Ja obejdę teren i przyjdę. Zapukam i poproszę, żebyś mnie wpuściła. Jesteś tu bezpieczna – jego niski, lekko schrypnięty głos wzbudzał respekt.
Z ociąganiem spełniła prośbę. Ledwie zdążyła wpisać kod alarmu, odłączając funkcję czujników, gdy odezwała się jej komórka.
- Oskar – szepnęła, sięgając po nią, ale natychmiast umilkła. Dzwonił dr Stanek – Tak, słucham. Mam nadzieję, że nie szykuję się na darmo! - starała się sprawiać wrażenie zniecierpliwionej.
- Nie, nie... wszystko w porządku – głos Stanka brzmiał dziwnie – Po prostu się upewniam, czy będziesz. Bardzo mi na tym zależy.
- Oczywiście, że będę. Właśnie wychodzę z domu – gdzieś w tyle głowy zabrzęczał jej mały nieznośny dzwoneczek – A ten profesor już jest?
- Dzwonił, że jest w drodze z lotniska. Dałem mu twój numer telefonu, Majciu – zachichotał nerwowo.
- Ach tak... – Majciu? Skrzywiła się. Coś się święciło – Słuchaj, nie będziesz miał nic przeciwko temu, że zabiorę ze sobą swoją asystentkę? Jest w angielskim dużo lepsza od nas... Halo, słyszysz mnie? - zaniepokoiła się – Halo! Stanek, nie wygłupiaj się.
Odpowiedział jej sygnał przerwanego połączenia. Poczuła na plecach strużkę zimnego potu. Już miała wybrać numer Oskara, kiedy komórka pokazała jej nieznany numer. Odebrała.
- Witaj, Maryann – zimny nieprzyjemny ton głosu rozpoznałaby na końcu świata – Jak miło cię słyszeć.
- Nie mogę powiedzieć tego samego – wypaliła – Dziwnie brzmisz po angielsku.
Oskar! Zawiadomić Oskara!
- Nie rozłączaj się kotku – usłyszała jakby w odpowiedzi na swoje myśli – W przeciwnym razie twój kolega geolog będzie miał wypadek.
- Trudno, zdarza się... - z trudem opanowała drżenie głosu – Ale dobrze, pogadajmy – dodała ugodowo.
Patrik! Zawiadomić Patrika! Ruszyła do schodów. Nagle usłyszała głuche uderzenie w drzwi. Zamarła.
- Przestraszyłaś się? - głos Swena zabrzmiał jej tuż przy uchu – Co my tu mamy? Osiłek w kamizelce kuloodpornej – dodał z nutką podziwu – No proszę, młody Mistrz szybko się uczy.
- Co mu zrobiłeś? - rzuciła się do okna, próbując dojrzeć coś przez otwory w żaluzjach antywłamaniowych.
- Niestety nic... – zawiesił głos – Kamizelka! – cmoknął niezadowolony – Ale może to i lepiej... – dodał po chwili – Nie rozłączaj się, bo będę musiał go zabić. Nie chcemy nikogo zawiadamiać, prawda?
- Jeśli nie odezwę się do Oskara w ciągu pięciu minut, to i tak zawróci – roześmiała się nerwowo, rozglądając się po sypialni za drugim telefonem.
- Blefujesz.
Majka dosłyszała w głosie Swena nutkę niepewności. Uczepiła się jej.
- Niedługo się przekonamy – odparła pewniejszym tonem. Gdzie ten cholerny telefon? Gorączkowo przetrząsała szuflady. Pokój Manueli i Akosa, przyszło jej na myśl.
- Oddaj mi kamień. Teraz! - Swen skończył z uprzejmościami – Albo wyjdź z domu! - ryknął do słuchawki.
- Nie mam go tu – głos jej zadrżał.
- Kłamiesz! Obiecałaś go przynieść. Wiem, że byłaś ostatniej nocy w zamku. Oddawaj, albo...
- Albo? - biegła do pokoju sąsiadującego z sypialnią, słysząc walenie do drzwi.
- Ręka, czy noga? - głos Swena stał się przerażająco spokojny.
W komórce odezwało się ciche piknięcie. Oskar próbował się z nią połączyć.
- Puść go wolno – powiedziała powoli, czując, jak oblewa ją pot, a włosy stają dęba – Wiesz dobrze, że nie mogę ci dać tego, czego żądasz. Dlaczego tak ci zależy na tym kamieniu? Do czego on jest?
- To zadziwiające, że musiał trafić właśnie w ręce takiej ignorantki – usłyszała w jego głosie złość – Nadal nie wiesz? Jesteś beznadziejna! Nie znałaś jej, nie dotknęłaś jej geniuszu, tak jak ja! Powinien być mój! Wiedziała, że tak, ale mi go odmówiła – nerwy mu puściły – Stara zdzira!
- Mówisz o Rosannie? Jak śmiesz? - coś się w niej zagotowało.
- Przyłącz się do mnie, to ci powiem, do czego jest zdolny – rzucił nagle – Pomyśl, dwa takie umysły... władza nieograniczona. Władza nad całym światem, nie tylko nad tą garstką obłąkanych idealistów – kusił – Wystarczy, że weźmiesz kamień.
- Odbierzesz mi go i tyle! - Ty kłamliwy gadzie, dorzuciła w duchu, wolałabym zginąć, niż ci go dać!
- Nie.
- Doprawdy?
- Razem możemy więcej – odparł z wyższością – Mógłbym ci go odebrać, ale nie chcę.
- Przykro mi, ale właśnie po to, żebyś nie mógł mnie skusić, dałam go na przechowanie Obdarowanemu, który nie ma rodziny, ani bliskich - Mów, mów, przeciągaj czas, powtarzała sobie w myślach - Odda kamień tylko, jeśli stawi się po niego Rada, Mistrz i ja...
- Noga! - usłyszała stłumiony odgłos, jakby ktoś kaszlnął, a potem urywany jęk i oddech... Szybki, chaotyczny, chrapliwy...
- Patrik! – krzyknęła. Popełniła błąd!
- Odpowiedz swojej pani – usłyszała znienawidzony głos – No, dalej!
Oddech przyspieszył i stał się bardziej chrapliwy, ale nie dosłyszała żadnego jęku skargi.
- Zapłacisz mi za to – wysyczała przez zaciśnięte zęby.
Rzuciła się do panelu sterującego. Wpisała trzy razy błędny kod. Cichy alarm powinien teraz zawiadomić policję i firmę ochroniarską, a ci ostatni Oskara. Że też wcześniej na to nie wpadła.
- Maryann, don't... - z trudem rozpoznała głos Patrica. Urwał i jęknął, a potem zapadła cisza.
- Cóż za bohaterska postawa – w głosie Swena nie było kpiny, której się spodziewała. Czyżby cenił odwagę? - Zginie, jeśli nie wyjdziesz.
- Jeśli wyjdę, też zginie – odparła bezbarwnym, pozbawionym emocji głosem – Przysiągł oddać za mnie życie, więc proszę cię tylko, żeby nie cierpiał – poczuła, jak łzy płyną jej po policzkach.
Drzwi wejściowe zadrżały pod potężnym uderzeniem, ale nie puściły. Gdzieś w pobliżu zawyła syrena policyjna. Majka oparła się plecami o ścianę obok drzwi, za którymi za chwilę miał zginąć jej ochroniarz.
- Swen? Jesteś tam? - nie poznawała własnego głosu. Czuła się, jak oderwana od ciała. Zdawało jej się, że emocje, które przed chwilą nie mogły znaleźć ujścia, gdzieś odpłynęły.
- Czego? - Miała wrażenie, że jej rozmówca się porusza, idzie... Bała się mieć choć cień nadziei.
- Poruszę niebo i ziemię... - zawahała się – „atheofovos” – jej usta wypowiedziały słowo, ale nie pod dyktando umysłu – „atheofovos” - powtórzyła ciszej i padła na kolana.
- Zamknij się! Milcz!!! - ryknął w odpowiedzi Swen. Rozmowa została przerwana.
Majka miała wrażenie, ze widzi wokół siebie postaci ze złotego pyłu. Wyciągnęła do nich rękę – Patrik... – jej pobladłe usta poruszały się z trudem – Ratujcie go!
Usłyszała zgrzyt bramy, a po chwili uderzenia ciężkich butów o brukową kostkę. Chciała pokonać opór własnego ciała, podnieść się i otworzyć drzwi. Nagle one same się otworzyły, uderzając o ścianę obok niej. Skuliła się w sobie, nie wiedząc, kto w nich stanie.
- Majka! Skarbie – głos Oskara z trudem przebił się przez harmider, jaki zapanował w holu – Już dobrze. Już po wszystkim.
- Gdzie Patrik? - wyszeptała, bojąc się otworzyć oczy– Zabił go?
- Nie, ale jest ciężko ranny. Karetka już jest.
Z piersi Majki wyrwał się nieartykułowany dźwięk.
- Wiedziałam, że coś pójdzie nie tak! - załkała.
- To moja wina. Powinienem był to przewidzieć – Oskar pomógł jej wstać – Drań tylko czekał, aż odjedziemy. Byli przebrani za ochroniarzy, a nam podstawili aktorów!
- Słyszałam policję... - Majka próbowała sobie przypomnieć, co się działo.
- Są tutaj. Chcą z tobą rozmawiać, ale chyba nie jesteś w stanie – przyjrzał jej się z troską.
- Co z Patrikiem? Przeżyje? - utkwiła w Oskarze wzrok pełen bólu.
- Jeśli doczeka zachodu słońca, to powinien... - szepnął jej do ucha – Dasz radę?
- Tak. Co mam powiedzieć policji? - spytała, widząc wchodzącego do domu mężczyznę w mundurze.
- Jak najmniej – szepnął – Ale chyba łatwo nie będzie.
- Pani była w domu? Możemy porozmawiać? - policjant przyjrzał się Majce, marszcząc brwi.
- Byłam na górze... ktoś zaczął walić do drzwi... - zaczęła płaczliwie – Strasznie się bałam.
- Wie pani, kto to mógł być?
- Ja? Nie wiem – ukryła twarz w dłoniach.
- Chyba pan widzi, że moja narzeczona nie nadaje się do rozmowy – Oskar otoczył ją ramieniem – Proszę dać jej trochę czasu. Ja udzielę panu wszelkiej pomocy.

4 komentarze:

  1. Miałam takie same przeczucia jak Majka, że coś się szykuje :)
    ciekawi mnie bardzo wątek, gdy Swen już odchodził a Majka wypowiadała 'atheofovos' - jakie może to mieć znaczenie, skoro tak się zdenerwował

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Roksano!!!. Witaj Klaudio!!!. Klaudio ja myślę,że to jest nazwa kamienia. Roksano bardzo ciekawe skąd Swen wiedział że Majka była w zamku?. Ciekawe jest też dlaczego stary sekretarz co jest tak zapatrzony w pełni obdarowanych wiedział, że Margaret sprawdzała Stanka. Czyżby Swen miał wtykę w postaci byłego sekretarza. Bo niby dba o dobro mistrza i ich szpieguje, przecież nie musi, bo już jego stary mistrz nie jest mistrzem, a on nie jest sekretarzem. Wydaje mi się, że jest tak zafascynowany starymi zasadami, a Oskar wprowadza zmiany, więc dołączył do Swena. Dziewczyny co o tym myślicie. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno mnie tutaj nie było za co przepraszam. Szybko 'pochłonęłam' wszystkie nowe części. I nadal mi mało. Chciałabym, żeby już wszystko się wyjaśniło, ale z drugiej strony chcę, żeby to opowiadanie trwało i trwało..
    Pozdrawiam, Kinga

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie Kochani! Tak się składa, że ja też prawie nie zaglądałam do komentarzy. No, ale pisałam ;) Postaram się jutro coś dodać. Już sobie wszystko przemyślałam i tylko teraz muszę to przelać na... hmmm, klawiaturę? Cieszę się, że trochę Was zaciekawiłam. Ciepło, ciepło... ale nie wszystko! Kingo, jakoś tak szybko się teraz żyje. Człowiek nie zdąży się obejrzeć, a tu kolejny miesiąc minął. Takie czasy! Pozdrawiam, Roksana.

    OdpowiedzUsuń