Warszawa. Listopad
2014
Śnię. Chyba
nigdy tak niecierpliwie nie czekałam na zachód słońca?!
Mimo usilnych próśb, Oskar nie pozwolił mi jechać do
szpitala. Bał się, że specjalnie nie dobili Patrika. Wciąż nie
mogę dojść do siebie po tym, co się stało. Dobrze, że Manuela
też płakała. Było mi raźniej... Oskar jest chyba w gorszym
stanie niż ja, choć za nic w świecie się do tego nie przyzna.
- Gotowa? -
bierze mnie za rękę.
Materializujemy
się wprost w szpitalnej separatce, gdzie umieszczono Patrika.
Natykamy się tam na Margaret i Athinę. Obie stoją pochylone przy
łóżku, trzymając dłonie na piersi leżącego bezwładnie
ochroniarza. Jest podłączony do mnóstwa urządzeń. Każde
coś pokazuje, pika albo miga.
- Czy on śni? -
szepczę go Oskara.
- Nie. Jest
nieprzytomny. Lekarze mówią, że o mało się nie
wykrwawił...
Dopiero teraz
dociera do mnie, że Patrik jest strasznie blady. Ma opatrunek na
barku i na udzie. Dobrze, że nie kolano, przemyka mi przez myśl,
ale zaraz ganię samą siebie. Ja się martwię, czy będzie sprawny,
a on może umrzeć! Margaret unosi głowę i przez chwilę przygląda
mi się z uwagą, po czym schyla się i na powrót zastyga w
bezruchu. Wydaje mi się, że momentami wyczuwam obecność jego
Daru. Zerkam na Oskara. On chyba ma podobne wrażenie, bo przysuwa
się bliżej łóżka. Nagle widzę wyraźnie, jak ciało i Dar
się rozdzielają.
- Patrik! - nie
udaje mi się powstrzymać szeptu – Jesteś z nami?!
- Nic z tego nie
będzie – Margaret wzdycha zrezygnowana– Ciało można naprawić,
ale on odszedł zbyt daleko od niego.
- Nie, nie
rezygnuj – w głosie Athiny słyszę desperację. Jej wargi sinieją
z wysiłku. Na skroni drga jej mała niebieskawa żyłka. Drobne
białe dłonie leżą na potężnej klatce piersiowej – Nie
odchodź, proszę. Wracaj tu! Dlaczego nie chcesz?
- Bo nie widzi
potrzeby... - mówi, jakby do siebie Margaret i odwraca się
do Oskara – Niech któryś z chłopaków przywoła jego
żonę.
- Sam to
zrobię...
- Ty?! Jesteś
Mistrzem! - Margaret aż się prostuje z wrażenia.
- Może ja? -
proponuję nieśmiało, ale Oskar mnie uprzedza.
Nie czekamy
długo. W pokoju pojawia się kobieta. Młoda, chyba sporo młodsza
od Patrika? I ona jest... w ciąży! Czuję wyraźnie Dar jej
dziecka! To takie niesamowite! Na widok męża ukrywa twarz w
dłoniach i zaczyna szlochać.
- Teraz
rozumiem... - łka – Przywoływałam cię... - Pochyla się, kuli,
jakby nie mogła znieść niewidzialnego ciężaru.
Nie wiem, co
robić, ale Margaret przejmuje dowodzenie.
- Izabell, połóż
dłonie obok naszych – rozkazuje – I przywołaj go! Jeszcze nie
umarł, tylko nie może odnaleźć drogi. Pospiesz się!
Patrzę jak
urzeczona, na to, co się dzieje. Z korytarza dobiegają nas ciche
kroki, zatrzymują się przed pokojem. Ktoś coś mówi...
Izabell kładzie dłonie na piersi męża. Coś szepcze, łzy ciekną
jej po policzkach. Nagle czuję, jak Oskar dotyka mojej twarzy.
Ociera mi łzy, a potem zbliża się do drzwi, nasłuchuje. Kroki się
oddalają. Postawił przed drzwiami Grega. Coś się dzieje... jedno
z urządzeń zaczyna pikać szybciej, a ja czuję jak Dar Patrika
przybiera na sile.
- Oby się udało
– zaciskam kciuki – oby się udało...
Izabell schyla
się i delikatnie muska policzek i czoło męża, i znów coś
do niego szepcze.
- To ich pierwsze
dziecko. Długo na nie czekali – mówi cicho Oskar –
Wybrałem jego, bo myślałem, że zostając w domu będzie
bezpieczny.
- Przy mnie nikt
nie jest bezpieczny – dociera do mnie nagle, kiedy wypowiadam te
słowa. Patrzę Oskarowi w oczy i widzę, że on też to wie.
Chronimy obie moje rodziny, Agę... Tylko, czy możemy ochronić
wszystkich? Jak długo to ma trwać?
- Patrik,
błagam... - skupiam się z całej siły na leżącym w łóżku
mężczyźnie, który przeze mnie może nie ujrzeć
upragnionego dziecka – Wracaj do nich!
Izabell wzdycha
głęboko, jakby z ulgą. Patrik się poruszył!
- I-za-bell... –
jego blade usta ledwie dadzą radę wymówić imię, a jednak
wszyscy to słyszymy.
Margaret i
Athina prostują się i odrywają ręce od piersi leżącego, zostaje
tylko jego żona. Ale wszystko wygląda już inaczej. Patrik jest z
nami! Otwiera oczy i patrzy na Izabell, a potem kładzie na jej
ledwie zarysowanym brzuchu zdrową rękę. Uśmiecha się. Stoimy nad
nim i gapimy się jak idioci. Nagle jego wzrok pada na Margaret, a
potem na Oskara.
- Mistrzu! -
próbuje usiąść.
- Wróciłeś
z daleka – Oskar wskazuje mu, że ma zostać tam, gdzie jest –
Śnisz, ale poza snem kiepsko z tobą, więc nie opuszczaj ciała,
jeśli chcesz przeżyć.
- Maryann –
spogląda na mnie i oddycha z ulgą.
- Nic mi nie jest
– mówię szybko, starając się panować nad emocjami –
Martwiłam się o ciebie, ale wyjdziesz z tego. Prawda? - ostatnie
pytanie kieruję do Margaret.
- Postaram się –
uśmiecha się i bierze za rękę Athinę – Mamy teraz podwójne
siły.
Dopiero teraz
widzę, jaka Athina jest zmęczona. W ogóle, schudła i oczy
ma podkrążone... Zapamiętałam ją, jako pulchną. Trzeba jednak
przyznać, że zmęczenie nie odebrało jej urody, może nawet
dodało? Ma piękny uśmiech. Tyle, że nie obejmuje on oczu.
- Zostawimy was
teraz – Oskar podchodzi do Izabell – Jak tylko będzie to
możliwe, zabierzemy Patrika do doktora Robertsa. Jedź tam. Johan
wszystko zorganizuje i... - zawiesza głos, spoglądając znacząco w
dół – dbaj o siebie, o was oboje.
- Dziękuję
Mistrzu – głos jej drży.
- Nie dziękuj –
głos Oskara emanuje ciepłem, jak u jego dziadka – Zrób, o
co proszę.
Zostawiamy ich i
przenosimy się do Kornwalii. Anastazja już na nas czeka.
- Co z nim? -
rzuca na powitanie.
- Będzie dobrze,
ale było naprawdę kiepsko – wzdycha Oskar.
- Nie obwiniaj
się – mówi spokojnym, ale kategorycznym tonem – Poczucie
winy zaciemnia umysł. Zemsta najlepiej smakuje na zimno.
Włosy jeżą mi
się na głowie, kiedy to słyszę, ale nie zabieram głosu. Razem z
Anastazją podążamy do Timothy'ego. Wygląda na zmęczonego. Chyba
nie spał od wielu dni.
- No, dalej –
posyła mi posępne spojrzenie – Im szybciej odkryjesz tajemnicę
Daru i tych kamieni, tym lepiej.
To dziwne, ale
mam wrażenie, że jego stosunek do mnie się zmienił. Nie jest już
wrogo nastawiony. Otwiera nam drzwi. Oglądam skałę ze wszystkich
stron. Wygląda na to, że oba kawałki mogły być kiedyś
połączone. Kładę na niej dłonie, ale nic się nie dzieje.
Spoglądam na Oskara. On też kładzie dłonie na skale. Nic.
- Cholera –
klnę pod nosem – Wy to zróbcie – zwracam się do
Anastazji i Timothy'ego.
Nadal nic.
- Anastazjo,
dotykałaś tej skały? - próbuję zmusić mój mózg
do pracy.
- Oczywiście.
- I co? Nigdy nie
czułaś ciepła? - dopytuję się.
- Nie.
- OK – obchodzę
skałę ze wszystkich stron – Czyli nie chodzi o miłość... albo
tak, ale nie taką jak nasza... Ty i Oskar – mówię do
Anastazji – Połóżcie dłonie na skale.
- Nic –
odpowiadają chórem.
- W porządku...
- pocieram twarz dłońmi. Myśl, myśl kobieto! - Timothy,
chciałabym przywołać tu Manuelę i Akosa – unoszę dłoń,
widząc, że nie jest zachwycony – Może ta skała jest dla nie w
pełni obdarowanych? - tłumaczę mu – Akos należy do mnie, a
Manuelę zaprzysięgniemy.
Zastanawia się
przez dłuższą chwilę, ale w końcu kiwa mi głową. Próbuję
przywołać oboje, ale nic się nie dzieje.
- Musisz stąd
wyjść – przez twarz Timothy'ego przelatuje jakby cień uśmiechu
– To zbyt silny azyl. Nasze Dary są za słabe.
- Och!
- Ja to zrobię –
Oskar opuszcza nas na kilka minut, po czym wraca z Manuelą i Akosem.
Oboje wyglądają
na przejętych.
- Połóżcie
dłonie na skale – rozkazuję – I powiedzcie, co czujecie.
- Jest ciepła! -
Manuela się uśmiecha.
- I miękka? -
Akos spogląda na mnie zaskoczony, ale po chwili jego twarz tężeje
– Manuela, odsuń się! Nie mogę oderwać dłoni! - patrzy na mnie
z niepokojem.
- Spokojnie –
staram się opanować – Już to robiliśmy z Oskarem. Nic się wam
nie stanie – A przynajmniej mam taką nadzieję, dodaję w duchu.
- Akos – szept
Manueli brzmi ciepło i jakoś miękko – Ja... - przymyka oczy i
rozchyla usta.
- Ja też... -
Akos przełyka głośno ślinę. Jego oddech przyspiesza.
Stoimy wokół
pary, która wygląda jak w chwili najwyższego uniesienia.
Czuję się dziwnie. To powinno być intymne, tylko ich, ale
jednocześnie jest takie piękne! Nie wiem, jak długo tak stoimy.
Nagle dociera do mnie, że jest z nami ktoś jeszcze. Tak, jakby
pojawił się nowy Dar, ale przecież to niemożliwe! Spoglądam na
Oskara i widzę w jego oczach zdumienie. Anastazja i Timothy wpatrują
się to we mnie, to w parę stojąca przy skale. Akos nie odrywa oczu
od Manueli, a ona od niego. Są tacy nieobecni, tacy pogrążeni we
własnym świecie. To trwa i trwa, ale nikt z obecnych nie ma odwagi
wydać najmniejszego dźwięku. To cud! Dotknęliśmy czegoś
nieuchwytnego. Jakby w zwolnionym tempie, widzę jak Manuela schyla
głowę i przymyka oczy. Akos odrywa dłonie od kamienia, robi krok w
jej stronę i bierze ją w ramiona. Zanim wtuli twarz w burzę
kasztanowych włosów, jego wzrok przesuwa się po mojej twarzy
i zdaje mi się, że przez ten ułamek sekundy widzę rozradowaną i
dumną męską duszę. Umysł podpowiada mi, że to niemożliwe, ale
serce wie swoje. Zapamięta tę chwilę do końca życia. Chwilę, w
której dowiedział się, że za jego sprawą powstało nowe
życie i nowy Dar. Czuję pod powiekami łzy. Nie mam odwagi spojrzeć
na Oskara. Jego uczucia są dla mnie prawie namacalne. Coś dławi
mnie w gardle. Powietrza, błagam w myślach.
- A więc do tego
służy... - Anastazja odzywa się pierwsza.
Witaj Roksano!!!. Roksano jesteś świetna. Tak wspaniale przekazujesz czytelnikowi uczucia, że tylko czytać i się zachwycać. Wspaniale opisana walka o życie Patrika. Ciekawe jest z tymi skałami. Bardzo fajnie to wymyśliłaś. To co robią jeszcze 2 skały?. Czyli ta wykrywa nowe życie?. Dobrze myślę?.
OdpowiedzUsuńRoksano dzięki za część. Wspaniała niespodzianka na lany poniedziałek. Pozdrawiam Wiktor
Witaj Witku!!! Jesteś niesamowity! Ledwie wrzuciłam nowy rozdział, a Ty już komentujesz! Po prostu niezawodny ;))) Powiem nieskromnie, że chyba mi się udało. Sama prawie płakałam przy poprawkach. Dobrze zgadłeś z tą skałą. No, ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Na razie pozdrawiam, Roksana :)))
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. A tam niesamowity, normalny facet. Roksano wczoraj obchodziłem Święta Wielkanocne to i czasu było więcej troszeczkę. Oczywiście nie odmówiłem sobie by połazić troszkę po działce.
UsuńRoksano czyli Rosana ciągle powtarzała. Wiosna, lato, jesień, zima. Wszystkie jak na razie skały są związane z miłością.Skała u Timotiego to moim zdaniem "wiosna". Wykrywa powstające życie. U tej babki to chyba "lato". Wykrywa jak można tak powiedzieć, miłość. Myślę że u Gonzagów to będzie "jesień". Aż jestem ciekawy jak to wymyśliłaś. starsi kochający się ludzie?. Poczekamy i zobaczymy. A skała do której Majka ma klucz (oczywiście to jest tylko moje zdanie) to musi być "zima". Co odbiera życie lub dar. I może dlatego klucz został schowany i skała też jest ukryta.Tylko by Swen się nie dowiedział jak Majka z Agnieszką będą poszukiwać tej skały. Gdzie są te dziewczyny do dyskusji. Kasiu, Natalio jesteście!!!. Co myślicie o tych moich rozważaniach?.
Roksano o tak część Ci wyszła wspaniała, taka wzruszająca. A para Akos i Manuela są wspaniali
Pozdrawiam Wiktor
Witaj Witku! Wygląda na to, ze ja z Tobą podyskutuję. Wszystko, co napisałeś jest bardzo logiczne, a wiec prawdopodobne, ale czy tylko logika rządzi światem? A Swen? Musi się dowiedzieć, bo on też szuka, prawda? Pytanie, kto znajdzie pierwszy? No, chyba starczy :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i wiosennie, Roksana.