Lek

Lek

piątek, 13 maja 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 12

Zamek Ainay-le-Vieil . Grudzień 2014
 
Pierwszy grudniowy dzień zastał Majkę w bibliotece. Choć od spotkania ze Swenem minął prawie tydzień, wciąż nie mogła się pozbyć złych emocji, jakie w niej wyzwolił. Zupełnie, jakby kontakt z nim, nawet przez telefon, nawet przez grube drzwi, uwalniały zło drzemiące gdzieś w zakamarkach jej duszy. Powoli dochodziła do wniosku, że Oskar miał rację, mówiąc, że zarówno dobre, jak i złe emocje potrafią być źródłem siły. O ile on potrafił jednak wykorzystać jedne i drugie, o tyle ona zupełnie sobie nie radziła ze złem i nienawiścią. Potrzebowała spokoju, by móc przygotować się do dalszych poszukiwań, a tymczasem nic jej nie wychodziło. Nie pomagał również fakt, że śniąc nie mogła się prawie nigdzie ruszyć sama. Nie chodziło już tylko o troskę Oskara, ale sama odczuwała lęk. Świadomość, że może być obserwowana przez szpiega donoszącego Swenowi o każdym jej kroku, doprowadzała ją do szału i pogłębiała frustrację. Tymczasem Oskar stał się dziwnie drażliwy. Składała to na karb wyrzutów sumienia, obciążenia pracą i zbliżającego się ślubu. Chciała to tak odczytywać. Od chwili powrotu do zamku nie zbliżyli się do siebie i właściwie ich kontakty ograniczyły się do wymiany informacji na spotkaniach i kilku wspólnych posiłków.
Siedząc przed ekranem komputera, który wyświetlał jej mapy, zdjęcia klasztorów i zgromadzonych w nich artefaktów, zastanawiała się, jak długo ich życie będzie tak wyglądało.
- Dość! - odsunęła gwałtownie krzesło i wstała – Mam dość. Manuela! - rzuciła w kierunku pochylonej nad stołem dziewczyny – Zostaw to. Idziemy przymierzać kiecki.
Twarz Manueli rozjaśnił szeroki uśmiech. Stroje dostarczono poprzedniego dnia wieczorem, ale jeszcze nie miały czasu ich obejrzeć. Zajmowały dwa pokaźne wieszaki i choć były stylizowane na to, co noszono w czasach antycznych, to zarówno projektant, jak i wykonawca popuścili nieco wodze fantazji. Lejące jedwabie, haftowane złotą i srebrną nicią, stanowiły zaledwie początek. Misternie plecione paski, brosze, zapinki i siatki na włosy przyprawiały o zawrót głowy. Wszystko utrzymane było w pastelowych odcieniach, ale i tak mieniło się wszystkimi barwami tęczy. Jednak największe wrażenie zrobiły na nich sandałki. To były właściwie dzieła sztuki same w sobie. Cieniutkie paseczki przepleciono i powiązano misternie, umieszczając gdzieniegdzie maleńkie kamyki, połyskujące przy każdym poruszeniu.
- Ooo, czy to moja ślubna sukienka?! - Manuela przyjrzała się podejrzliwie jednemu ze strojów.
- Wiem, że zamierzałaś ją założyć, więc Margaret zabrała ją od twojej mamy i dobrała do niej szal – Majka odszukała właściwe pudełko – Mam nadzieję, że ci się spodoba?
Szeroki pas jedwabiu mienił się ciepłymi barwami i połyskiwał złotą nicią. Kiedy Manuela z przejęciem wzięła go w ręce, na jej twarzy odmalowało się zdumienie.
- Nic nie waży – szepnęła, unosząc w górę materiał.
- Pochodzi z jakiejś ekskluzywnej wytwórni w Chinach – Majka przewróciła oczami – Margaret zorganizowała to wszystko dla mnie. Nie miałam pojęcia, że istnieją takie materiały!
- A twoja sukienka?
- No nie, sukienkę wybierałam ja. Właściwie, to przejrzałam projekty i razem z projektantem ustalaliśmy szczegóły – przyznała - Margaret i Julia tylko mi doradzały.
- Mogę ją zobaczyć? - Manuela złożyła razem dłonie – Please...
- Dobra, ale nikomu nie zdradzisz, jak wyglądam – Majka wyszczerzyła do niej zęby.
Kiedy z wypiekami na twarzy opuszczały apartament, obie z większym entuzjazmem i pogodą patrzyły na świat. Chichotały i przekomarzały się, jak nastolatki. Były tak rozszczebiotane, że Majka ledwie dosłyszała brzęczenie telefonu.
- Oskar? - wesołość mieszała się w jej głosie ze zdziwieniem.
- Słyszę, że się dobrze bawisz – jego głos brzmiał poważnie, ale bez wyrzutu - Właśnie skończyłem rozmawiać z Raulem. Czeka na nas w zamku el real zaraz po zachodzie słońca.
Natychmiast spoważniała. A więc miała ujrzeć trzecią skałę. Do czego mogła służyć? Miała nadzieję, że to również odkryje.
---

Śnię. Dzięki temu, że mamy się poruszać razem, Oskar leży obok mnie, zamiast na kanapie w swoim gabinecie. Czuję jego ciepło i ogarnia mnie tęsknota. Mam ochotę mu powiedzieć, jak bardzo mi go brak. Nie lubię, kiedy sypialnia jest pusta.
- Ruszajmy - całuje mnie w czoło – Mamy dużo pracy i ograniczony czas.
Manuela i Akos już na nas czekają. Razem zjawiamy się na dziedzińcu zamku Manzanares. Raul i Juan witają nas skinieniami głów. Odpowiadamy tym samym.
- Moje gratulacje – Juan zwraca się do Manueli i Akosa.
No tak, zupełnie zapomniałam, że śniąc, wyczuwa się nowy Dar w łonie matki. Oboje natychmiast mu dziękują. Raul tylko kiwa im głową z delikatnym uśmiechem, ale i tak są zachwyceni. Zdumiewa mnie, jak Raul potrafi ukryć uczucia. Na pewno nie jest zadowolony z tego, co ma zrobić, ale nie daje niczego po sobie poznać. Oskar idzie tuż obok niego. Rozmawiają półgłosem.
- Widziałam ostatnio Athinę – zagaduję cicho Juana – Margaret nie może się jej nachwalić.
- Bardzo się angażuje w to, co robi – stwierdza, nie patrząc na mnie – Prawie się ostatnio nie widujemy.
- Ty też jesteś bardzo zajęty – szepczę.
Posyła mi dziwne spojrzenie. Jakby szukał w moich słowach ukrytego znaczenia. Nie rozumiem. Nie mamy jednak czasu na dalszą rozmowę. Raul otwiera komnatę. Oglądam trzecią część skały. Teraz jestem już pewna, że one kiedyś stanowiły całość, albo część całości. Ktoś lub coś rozłupało ją na trzy fragmenty. Dotykamy jej po kolei: ja, Oskar, Manuela i Akos, Juan i Raul. Nic.
- Co teraz? - Raul wygląda na sceptyka.
- Skała w domu Laury reaguje na parę połączoną miłością – mówię spokojnie – Ta w domu Timothy'ego na parę spodziewającą się dziecka. Musimy znaleźć wspólny mianownik i dopasować go do twojej – wyjaśniam.
- Zaraz – Juan wygląda na poruszonego – Skała wykrywa, czy kogoś kochasz, czy nie?
- Daje wrażenie ciepła i staje się miękka, jeśli dotykają jej osoby zakochane – przytakuję – Tak się stało w naszym przypadku – spoglądam ciepło na Oskara.
- Tak było – potwierdza z powagą.
- Powiedzcie Juanowi, co czuliście – zwracam się do Manueli i Akosa.
Starają się rzeczowo opisać stan w jakim się znaleźli. Słucham tego kolejny raz, ale znów się wzruszam. Przeżyli to chyba jeszcze mocniej, niż my z Oskarem. Juan marszczy czoło, jakby się nad czymś mocno zastanawiał, ale nic nie mówi.
- Wydaje mi się, że skała sama z siebie nie przekazuje Daru, ale jedynie odsłania przed nami to, co jest niewiadome... - zastanawiam się głośno – Dar może się połączyć, jeśli ludzi łączy uczucie... – szukam potwierdzenia u Oskara – dziecko, które powstało z takiego związku ma Dar, ale my nie od razu to wiemy... - odwracam się w stronę Akosa i Manueli – Chyba potrzebujemy dziecka, które się urodziło z Darem, ale nie wiemy, czy jest pełny, czy nie... Albo... - mój wzrok pada na Raula i Juana – Spokrewnionych, którzy potencjalnie mogą przekazać swój Dar.
Juan pierwszy pojmuje moje intencje. Podchodzi do skały i kładzie dłonie na jej powierzchni.
- Ojcze? - zwraca się do Raula.
- Jest ciepła? - trudno mi opanować emocje.
Juan kręci głową. Raul kładzie dłonie na skale, ale nic się nie dzieje.
- Z dzieckiem będzie problem, bo nie może śnić – spoglądam na Oskara – Musielibyśmy tu przyjechać.
- Do komnaty nie wchodzi się poza śnieniem! – Raul patrzy na mnie, jakbym dopuściła się świętokradztwa.
- To zabronione? - kurde, nie wiedziałam.
- Nie, ale... - Raul jest skonsternowany.
- Wskaż odpowiednią osobę, a my to sprawdzimy – Juan nieoczekiwanie oferuje nam pomoc, nie zważając na opory ojca.
- Myślisz, że chodzi właśnie o to? - Oskar gładzi skałę, jakby starał się ją skłonić do ujawnienia tajemnicy.
- To jedna z opcji... - zastanawiam się – A może to nie chodzi o przekazanie Daru kolejnemu pokoleniu, tylko konkretnemu dziecku? - wpada mi nagle do głowy – Manuela, czy możemy jeszcze raz poprosić cię o pomoc? Wasze dziecko jest spokrewnione z Michaelem...
Manuela kiwa głową na zgodę.
- Akos, czy mógłbyś zaprosić tu twego dziadka? - pytam – Wyjaśnij mu wcześniej, o co chodzi, dobrze? Jeśli się nie zgodzi, zrozumiemy.
Po wyjściu Akosa, korzystamy z tego, że Raul jest pogrążony w rozmowie z Oskarem i oglądamy uważnie puszkę z brązu. Takie same leżą w pozostałych komnatach. Ta pewnie też zawiera zwój zapisany greką. Jaka szkoda, że nie możemy się do nich dobrać. Na razie!
- Jesteś pewna tego, co powiedziałaś? - głos Juana jest cichy, ale i tak podskakuję z wrażenia.
- Absolutnie – prostuję się – Zresztą... - waham się – Czułam coś podobnego już wcześniej. Dlatego wiedziałam, co skała mi pokazuje – czuję, że się czerwienię.
- Ach tak? - Juan przygląda mi się uważnie. Jest w jego głosie coś dziwnego. Sama nie wiem...
- Słuchaj – nagle wpada mi do głowy pewna myśl – Ty masz Dar pamięci, a ja potrzebuję z niego skorzystać... - zawieszam głos, a on kiwa przyzwalająco głową – Czy spotkałeś się gdzieś ze stwierdzeniem „przeklęty” albo „klątwa”?
- Nie wiem... - zastanawia się – Musiałbym to sprawdzić, na spokojnie.
- Mógłbyś? - ściszam głos – oczywiście bez rozgłosu.
- Oczywiście.
- Witajcie – Michael zjawia się nadspodziewanie szybko. Rozgląda się zaskoczony – A więc to prawda.
- Jak widzisz – Oskar zapraszającym gestem wskazuje skałę – To tylko próba. Oczywiście nie muszę ci mówić, że wszystko, co się tu dzieje, musi pozostać tajemnicą.
- Jak sobie życzysz, Mistrzu – Michael zwraca się do Oskara z takim samym szacunkiem, jak do jego dziadka.
To dla mnie takie dziwne doświadczenie. Dla mnie Oskar to Oskar. Po wyborze nic się nie zmieniło. A może jednak...?
- Połóżcie dłonie na skale – zwracam się do Manueli i Michaela, a Akosowi posyłam uspokajające spojrzenie. Serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi.
- No, nie wiem... – Manuela gładzi skałę – Na pewno nie tak, jak z nami – patrzy na męża – Jeśli się ogrzała, to tylko od naszych dłoni.
A ja miałam nadzieję, że mi się uda. Jestem zawiedziona.
---
- Nie udało się – wciąż nie mogę w to uwierzyć – A tak dobrze nam szło.
- To nic. I tak mamy te dwie pierwsze skały – Oskar zagląda mi w oczy – Może to rzeczywiście chodzi o ujawnienie się daru u dziecka?
- Nie jestem pewna – krzywię się.
- Trudno...
Czuję, że ma zamiar się obudzić.
- Zaczekaj – przytulam się do niego.
- Odpocznij trochę – gładzi mnie po włosach.
- Nie chcę odpoczywać! - wczepiam palce w jego włosy i przyciągam do siebie głowę – Skoro znów gdzieś znikniesz na całą noc, to chociaż zostań w sypialni. Poleżę sobie koło ciebie – czuję, że zaraz broda zacznie mi drżeć.
- Hej! Majka! - w oczach Oskara pojawia się czujność – Co się stało?
- Nic. Po prostu mi przykro – teraz już broda naprawdę mi drży – Prawie się nie widzimy. Za trzy dni przysięga, a ty się właściwie stąd wyniosłeś... - głupio mi prosić go o seks.
- Skarbie, jestem po prostu bardzo zajęty. Tyle się wydarzyło i ciągle pojawiają się nowe problemy... Ze wszystkich stron – zagląda mi w twarz - Myślisz, że lubię kanapę w gabinecie? Że wolę ją od łóżka i ciebie? - unosi w górę moją brodę – Chciałem się trzymać z daleka, żeby ci nie przeszkadzać...
- Nie przeszkadzasz – szepczę – Myślałam, że... - odwracam wzrok.
- Spójrz mi w oczy. Co myślałaś? - zniża głos, a ja czuję przyjemne wibracje. Specjalnie to robi.
- Zrobiłeś się taki nerwowy... - zagryzam wargi.
- A ty nie wiesz, dlaczego? – w jego głosie pojawia się nutka rozbawienia.
- Najpierw myślałam, że to przez Patrica i tamtą akcję, ale jest coraz gorzej! - wypalam - Ty ciągle gdzieś znikasz, a ja tu tkwię! Po co mi Dar, skoro nigdzie nie mogę się ruszyć? Wiem, że się o mnie boisz... Ja też się boję! Boję się o rodziców i Monikę, i Agę... - łzy napływają mi do oczu – Przepraszam, ale nie mam nawet komu tego powiedzieć, bo ciebie nie ma, a jak jesteś, to zawsze są inni...
- Kochanie! – przygarnia mnie do siebie – Dlaczego mnie nie wezwiesz, albo nie powiesz „wynocha, muszę porozmawiać z Oskarem na osobności”? Jesteś zawsze na pierwszym miejscu!
Wbijam wzrok w podłogę. Chciałam tylko powiedzieć mu, że czuję się zaniedbywana, a wyszło, że mam pretensje do całego świata! Co się ze mną dzieje? A może ja też jestem rozczarowana niepowodzeniami?
- Wiesz co? - zerka na zegarek – Obojgu nam się przyda chwila wytchnienia. Chodź – pociąga mnie za sobą – Weźmy tylko kurtki.
Myślałam, że będziemy się kochać, a nie spacerować, ale nie grymaszę. Przecież jeszcze przed chwilą sądziłam, że go rozczarowuję...  
- Zamknij oczy i odpręż się – Oskar przytula mnie mocno i nagle tracę grunt pod nogami. Kiedy go odzyskuję, czuję na twarzy powiew zimnego wiatru – Otwórz oczy – szepcze mi do ucha.

2 komentarze:

  1. Witaj Roksano!!!. Część oczywiście czytałem w pracy na przerwie. Przepraszam, że nie odpowiedziałem od razu, ale chciałem troszkę się rozpisać. Oj będzie trudno po 2 dniach zmian 12 godzinnych. Po prostu wybacz jak jakoś bez sensu będę pisać.
    Roksano i Ty jesteś przewidywalna?. W żadnym wypadku. Myślałem, że odkryją już tajemnice trzeciej skały, a tu nici. Juan poczuł ciepło, może on musi z matką dotknąć tej skały lub z ojcem Raulem. Dlaczego był taki zamyślony?. A może Raul nie jest jego ojcem. Z tą Abigail nigdy nie wiadomo. Przecież ma dar uroku.
    Roksano A Manuela jest wspaniała. Jak do niej( i oczywiście Akosa) się odnosi Majka czy Oskar. Chyba nie czuje się już gorsza i Akos też. Mają teraz takich pracodawców/przyjaciół. Wspaniała scena jak przymierzały dziewczyny suknie na ślub.
    Roksano idę spać, ale nie mogłem sobie odmówić by nie dodać komentarza. Ściskam mocno i pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Witku! Dzięki za komentarz. No, niestety nic Ci nie podpowiem, ale fajnie kombinujesz. A z tą skałą nie może być tak łatwo, bo byłoby nudno! Jutro coś dodam:)Buziaki dla Wszystkich czytających, Roksana

    OdpowiedzUsuń