Zamek
Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
Słońce dawno już
wzeszło, ale nie sposób było dojrzeć jego promieni przez
gęstą warstwę ołowianych chmur. Choć dochodziła dziewiąta,
wydawało się, że dzień dopiero się budzi. Oskar spał spokojnie
jak dziecko, z szeroko rozrzuconymi rękami. Majka stała w drzwiach
łazienki i przyglądała mu się z uśmiechem. Zmęczenie w końcu
wzięło górę i nad nim. Chociaż od kilku dni skutecznie się
opierał, wydarzenie w monastyrze i seks przepełniły czarę.
Nagle z sąsiedniego
pokoju dobiegł przytłumiony sygnał komórki. Majka zwinnie
wymknęła się z sypialni. Zdążyła odebrać połączenie, nim
telefon odezwał się ponownie.
- Cześć, dobra
wróżko! - wesoły głos Agnieszki sprawił, że twarz Majki
rozjaśnił uśmiech.
- Dobra wróżko?
- Przysłałaś mi
fajnego posłańca – tym razem głos Agi zabrzmiał niżej i
bardziej zmysłowo.
- Taaak? - Majka
zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co przyjaciółka ma na
myśli.
- Po cichu liczyłam,
że przyjedzie po mnie ten twój gladiator - zawiesiła głos –
Dzięki, że mnie nie zawiodłaś.
- Zawsze do usług –
roześmiała się – Zdaje się, że nie miałam w tym udziału, ale
dowiem się, komu jesteś winna podziękowania i chętnie je
przekażę. Tylko się nie spóźnij na ślub!
- Nie ma obaw –
prychnęła – Nie opuściłabym takiej imprezy. Wyjedziemy jutro z
samego rana.
- A nie miałabyś
ochoty dzisiaj? - Majka postanowiła się trochę podroczyć.
- Och, jesteś na
pewno bardzo zajęta – usłyszała w odpowiedzi – Słuchaj, muszę
kończyć. Jeszcze raz dzięki!
- Baw się dobrze!
Agnieszka
rozłączyła się na widok Grega, który ukazał się w
drzwiach łazienki. Miał na sobie tylko dżinsy, w dodatku nie do
końca zapięte. Prześledziła jego sylwetkę od dołu do góry,
oceniając muskularne uda, brzuch i klatkę piersiową. Na koniec
złowiła głodne spojrzenie bursztynowych oczu. Spędzili razem całą
noc, ale on najwyraźniej nie miał dość. Przeciągnęła się
lubieżnie, posyłając mu pełen zachęty uśmiech. Ten facet był
dla niej zagadką. Znał się na rzeczy, i to jak! Na pewno zaliczył
nie jedną dziewczynę. A mimo to, cieszył się seksem, jakby kochał
się pierwszy raz. Wprost kipiał entuzjazmem, kiedy po pierwszym
zbliżeniu wyszeptała mu na ucho, że ma ochotę na jeszcze. Nie
odsłaniając kołdry, rozsunęła uda, obserwując, jak spodnie
Grega zaczynają się opinać na jego twardniejącym członku. Nawet
jeśli mieli ze sobą spędzić tylko kilka dni, na pewno nie
zamierzała ich marnować.
-
Later – Greg rozpiął
spodnie, ukazując Agnieszce, że nie ma pod nimi bielizny.
Uniosła ramiona i skrzyżowała je za głową. Greg podszedł do
łóżka i jednym ruchem ściagnął z niej kołdrę. Pisnęła
zaskoczona jego gwałtownością, ale nie dał jej czasu na reakcję.
Zwinnie chwycił ją za kostki i przyciągnął do siebie, opadając
na kolana. Jękneła głośno, kiedy krótko ostrzyżona głowa
zanurzyła się między jej uda. Greg roześmiał się chrapliwie.
---
Ostrava. Grudzień
2014
Elegancki pokój
hotelowy dosłownie zarzucony był papierami. Wyglądało to tak,
jakby ktoś w furii opróżnił kilka biurowych szuflad.
- Panie? – ładna
szatynka około trzydziestki nieśmiało wysunęła się z
przylegającej do salonu sypialni.
- Czego chcesz?
Jeśli nie masz dla mnie dobrych wieści, to nie chcę cię widzieć
– Swen rozparty w fotelu, z nogami na stoliku, nawet nie odwrócił
do niej głowy. Zimny ton jego głosu sprawił, że kobieta
zatrzymała się w miejscu niezdecydowana.
- Nie mam dobrych
wieści – wyszeptała, spuszczając głowę.
- O dziewczynie wiem
– burknął – Co jeszcze?
- Ja też nie –
przełknęła głośno ślinę.
Swen ścisnął
palcami nasadę nosa i pochylił nieco głowę. Poprzedniego wieczoru
dostał wiadomość z pobliskiej kliniki. Trzy kobiety, które
miały dać mu potomstwo, okazały się bezużyteczne. Zostały
jeszcze dwie. Zaletą było to, że obie należały do jego świty.
Usłyszał za plecami szelest zbieranych papierów. Tej nocy
jeszcze raz przejrzał wszystko, co udało mu się zgromadzić na
temat Meteorów i kamienia. Wykradzione pojedyncze kartki
notatek Nicolasa i Rosanny nie zdały się jednak na nic. Monastyry
zazdrośnie strzegły swych tajemnic. Odwiedził wszystkie, zarówno
śniąc, jak i na jawie. Prawie w każdym napotkał azyl, którego
nie dało się sforsować. Pofatygował się więc osobiście, lecz
tylko po to, by odkryć, że nie wie, czego szuka. Oczywiście
wiedział, że musi to być przedmiot dający władzę nad Darem, ale
czym był i gdzie go ukryto? Rosanna zabrała tajemnicę do grobu.
Staruch też niczego nie wyjawił, pomyślał ze złością. Na myśl,
że był tak blisko Majki, i nie dosięgnął jej, szczęki zacisnęły
mu się z głośnym zgrzytem zębów. I jeszcze to
przekleństwo! Potwierdziły się jego najgorsze przypuszczenia.
- Skąd ty wiesz,
kurwo? - wydyszał.
- Co mówiłeś?
- cichy głos dobiegł gdzieś z rogu pokoju.
- Nie do ciebie –
odburknął opryskliwie.
Kiedy z samego rana
zadzwonił jego informator z zamku, miał nadzieję dowiedzieć się
wreszcie czegoś nowego. Na próżno! Chociaż nie... planowali
badania w Monastyrze Varlaam. Był jednym z najstarszych, więc mógł
to być trafny wybór. Wiedzieli, czy szukali po omacku, jak
on? To było pytanie za milion! W każdym razie informator tego nie
wiedział. Wiedział za to, że ani Majka, ani Oskar na razie się
tam nie wybierali.
- Cwany lis – Swen
wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby. Widocznie Oskar
wiedział więcej, niż mu się wydawało. Musiał wiedzieć! Obaj z
Nicolasem czuli jego obecność. Słyszał ich rozmowę, a Nicolas na
pewno rozmawiał wcześniej z synem, a może Rosanna też? Kto wie?
Na pewno mu powiedziała o kamieniu. Czy to, że zabijając,
podejmuje się życiową decyzję, też? On tego nie wiedział, kiedy
odebrał życie pierwszy raz. Zastanowił się, czy taka informacja
coś by zmieniła? Czy Nicolas by żył? Gdyby zdradził, kto ma
kamień... kto wie? Teraz nie miało to już znaczenia. Tak naprawdę,
przekazanie Daru też było dla Swena sprawą drugorzędną. Miał
przed sobą jeszcze wiele lat życia. Zamierzał zdobyć klucz do
władzy nad Darem. Musiał tylko pozbyć się Oskara. On był
przeszkodą, z którą trzeba się było liczyć. Czysty Dar
woli i do tego wsparcie potężnych przodków.
Swen przymknął
oczy i wyobraził sobie jak zgniata Oskara, jak zadaje mu ból
nie do zniesienia. A gdyby tak zacisnął dłoń na białej szyi
Majki? Odmawiając mu dostępu do swojej wiedzy, Rosanna podpisała
wyrok. Co prawda wtedy jeszcze nie mógł jej zagrozić, ale
Nicolas i Judith dostali za swoje. Majki się nie bał, za to
ogarniała go wściekłość na myśl, jak go okpiła. Kątem oka
obserwował, jak jego kobieta zbiera systematycznie porozrzucane
kartki papieru, pochylając się nad stołem. Podniósł się z
fotela i podszedł do niej od tyłu. Jedną rękę położył jej
między łopatkami, przyciskając ją do blatu, a drugą podciągnął
w górę spódnicę.
- Swen, nie mogę
dziś – jęknęła.
Nie zważając na
nic, ściągnął jej majtki, rozrywając je z boku i wyszarpnął
tampon. Jęknęła jeszcze raz, ale nie stawiała oporu. Rozpiął
spodnie i bez jakiegokolwiek wstępu pchnął mocno, zagłębiając
się prawie do połowy.
- Powoli...
błagam... - zaskamlała dziewczyna, ale Swen miał to gdzieś.
- Zerżnę tę twoją
bezczelną sukę, a ty będziesz patrzył – wymruczał do siebie,
pracując mocno biodrami, jakby chciał sobie lepiej wyobrazić, jak
to zrobi.
Dziewczyna
zacisnęła zęby i przymknęła oczy. Na jej ładnej twarzy pojawił
się grymas bólu. Jednak stopniowo jej rysy łagodniały, a
mięśnie rozluźniały się. Swen spowolnił nieco tempo i
przytrzymał jej tyłek. Obserwował z zainteresowaniem własny
członek, z widocznymi smużkami krwi, raz po raz zagłębiający się
w miękkie, uległe ciało. Wyraz zaciętości na jego twarzy
odrobinę złagodniał, przechodząc w zadowolenie. Dziewczyna sapała
cicho w rytm pchnięć.
- Dobrze ci? - głos
Swena zabrzmiał zaskakująco nisko.
- O tak, Swen,
tak... - jęknęła.
Zmrużył oczy i
roześmiał się chrapliwie.
- Dobra suka –
klepnął ją w pośladek – wierna i potulna... I z tyłkiem, jak
marzenie. Mógłbym cię rżnąć bez końca – znów ją
klepnął - A teraz dojdź.
Jęki dziewczyny
stały się głośniejsze i bardziej chrapliwe. Wreszcie stęknęła
z wysiłkiem i wyprężyła się. Swen wykonał jeszcze kilka pchnięć
biodrami i znieruchomiał.
- Swen, wybacz mi,
wybacz mi proszę! - załkała nagle dziewczyna – Zawiodłam cię,
ale przysięgam, że pragnę ci dać...
- Cicho! - warknął,
przerywając jej gwałtownie – Wiem. Może dasz mi to nawet
szybciej niż myślisz – dodał po chwili. Wycofał się i zrobił
krok w tył. Spojrzał w dół – Kurwa! – zaklął pod
nosem i ruszył do łazienki, pozostawiając swoją kochankę samą.
Dziewczyna
wyprostowała się powoli. Stała przez chwilę, wpatrując się tępo
w drzwi do toalety, po czym zebrała z podłogi strzępy majtek i
tampon, i powlokła się do sypialni.
---
Zamek
Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
Maksymilian Lowrens
stał przy oknie, wpatrując się w grupkę drobnych dziewczęcych
postaci, idących w stronę zamku główną ogrodową aleją.
Majka w towarzystwie Manueli i Konstancji pokazywała otoczenie zamku
swojej młodszej siostrze, Monice.
- Dawno nie było tu
tak radośnie – westchnął stary mistrz, odwracając się do
Oskara, opartego o biurko – Oby to trwało jak najdłużej. Może
lato będzie jeszcze radośniejsze?
- Może... - Oskar
doskonale wiedział, o czym myśli jego dziadek, ale nie dał się
sprowokować .
- Jestem zmęczony –
nie odpuszczał – Nie każcie mi czekać zbyt długo.
Oskar podążył
spojrzeniem za okno. Wśród przepychających się i
chichoczących dziewcząt szybko wyłowił sylwetkę Majki.
- Musimy najpierw
coś załatwić. Ja muszę... – westchnął – A wracając do
naszej rozmowy... nie masz nic przeciwko temu, że na jakiś czas
zostaniesz bez sekretarza?
- Jesteś Mistrzem –
Maks wzruszył kościstymi ramionami – Bierzesz to, czego ci
potrzeba. Ale doceniam, że zapytałeś.
- Dziękuję ci
dziadku – Oskar wyprostował się – Wiedziałem, że zrozumiesz.
Kochani, wiem, że ten rozdział, to trochę zawód dla czekających na ślub, ale uwaga, uwaga! dziś wieczorem dodam kolejną część i już was nie zawiodę ;))) Musze ją jeszcze sprawdzić, a w tej chwili grill mi się pali, więc... No, sami rozumiecie. Pozdrawiam, Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj. Jaki zawód?. Z pracy piszę. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuń