Zamek
Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
Choć Majka
wyobrażała sobie, że złożą z Oskarem przysięgę w salonie
Margaret, życie dość niespodziewanie wprowadziło swoje poprawki.
Po pierwsze ilość gości znacznie przerosła możliwości nawet
całego apartamentu, a po drugie, rozsądek nakazywał wybór
pomieszczenia, z którego łatwo można było przejść do
ogromnej jadalni, mającej połączenie z zamkową kuchnią. Do zamku
zjechali się wszyscy członkowie Rady wraz z rodzinami, obie rodziny
Majki i Agnieszka Dodatkowo, na ślubie pojawili się także Marcus,
zaproszony przez Margaret i Johan, którego Oskar poprosił o
zostanie drugim świadkiem. Po konsultacji z Juanem, oboje z Majką
uznali, że jedynym sposobem, by wszystko odbyło się zgodnie z
obowiązującymi zasadami, a jednocześnie odpowiadało ich uczuciom,
będzie zaproszenie dwóch par świadków. Pierwszą parą
zostali więc Andriej i Konstancja, a drugą Johan i Agnieszka.
Majka, choć
przejęta uroczystością, nie mogła się powstrzymać od śmiechu,
kiedy jej przybrana mama pierwszy raz ujrzała przeznaczony dla niej
strój. Dopiero po długich namowach, dała się przekonać do
powłóczystej szaty. Humor poprawił jej mieniący się
brzoskwiniowy szal. Równie wesoło było, kiedy do Majki
zgłosił się z reklamacją jej przybrany ojciec. W końcu jednak
wszyscy ubrali się stosownie.
Majka z zachwytem
oglądała w lustrze swoje odbicie. Mimo iż dokonała wcześniej
przymiarek, dopiero kompletny strój w pełni oddał kunszt
krawca. Długa biała suknia z kilku warstw cieniutkiego jedwabiu
odkrywała ramiona i opadała w dół cudownie miękkimi
fałdami. Ozdobiona niezliczoną ilością drobniutkich kryształków,
przy każdym poruszeniu skrzyła się, niby śnieg w słońcu.
Misternie upleciony diadem podtrzymywał luźno upięte włosy, a
dwie okazałe bransolety o tym samym splocie stanowiły doskonałe
uzupełnienie stroju.
- Już czas –
Helena zajrzała do pokoju, w którym Agnieszka i Konstancja
dokonywały ostatnich poprawek przy rzemykach sandałków.
- Wyglądasz jak
Atena – Majka rozpromieniła się na jej widok.
- Tak sądzisz? -
Helena przejrzała się w jednym z luster, przybierając władczą
pozę – No, może trochę... Dobrze, że nie powiedziałaś Hera!
- Jestem gotowa -
Majka ujęła obie swoje druhny za ręce - Chodźmy, zanim z wrażenia
zapomnę, co mam powiedzieć.
- Mów wtedy,
co ci serce dyktuje – Helena otarła ukradkiem łzę – Idę
przodem!
Wchodząc do
wypełnionej gośćmi sali, Majka poczuła przyjemne podniecenie. Na
jej widok najpierw rozległo się gremialne „Ach!”, a potem ciche
radosne szepty. Oskar już na nią czekał na niewielkim
podwyższeniu, wyglądającym jak podstawa starożytnej świątyni.
Początkowo mieli odtworzyć kompletną budowlę w odpowiednio
zmniejszonej skali, ale szybko zmienili zdanie, kiedy natrafili na
zdjęcie częściowo zniszczonej maleńkiej świątyni, poświęconej
jakiejś pomniejszej bogini. Margaret poleciła odtworzyć ją
wiernie i umieścić w centralnej części głównej sali
zamku. Kamienne donice z drzewkami oliwnymi i pomarańczowymi dodały
śródziemnomorskiego charakteru. Dzięki temu wszyscy
zgromadzeni mogli doskonale widzieć głównych bohaterów
dnia. Zarówno stary Mistrz, jak i Oskar mieli na sobie togi
obramowane purpurą i złotem. Pozostali mężczyźni ubrani byli w
skromniejsze tuniki lub togi, w zależności od wieku i stanu
cywilnego. Majka zwróciła uwagę na Marcusa stojącego tuż
obok Margaret, a nie jak zwykle, o krok z tyłu. Uśmiechnęła się
do siebie. Więc Oskar jednak jej posłuchał! Podniosła na niego
wzrok. Stał skupiony, wręcz poważny. Jego pełna spokoju postawa
zupełnie nie licowała z pałającym spojrzeniem czarnych oczu. Szła
wolno, z podniesioną głową, prowadzona spojrzeniami wszystkich
obecnych. Kiedy znalazła się tuż przy podwyższeniu, Oskar podał
jej dłoń i Majka poczuła przyjemny dreszczyk, jakby przeszył ją
prąd. Oskar musiał poczuć to samo, bo delikatnie zacisnął palce
na jej szczupłej dłoni.
- Moi drodzy –
Maksymilian Lowrens rozłożył szeroko ramiona, jakby chciał
wszystkich ogarnąć – Długo czekałem na dzień, kiedy mój
ukochany wnuk dokona wyboru, ale powiem wam, że warto było czekać.
Natura jeszcze raz pokazała nam, jak jesteśmy niedoskonali i
krótkowzroczni. To ona, na przekór wszelkim
przeciwnościom, przywiodła do nas spadkobierczynię naszej
ukochanej Rosanny. To ona sprawiła, że dwa serca, które
jeszcze do niedawna o sobie nie wiedziały, połączyło szczere i
głębokie uczucie. Przekazując nowemu Mistrzowi pieczę nad
Zgromadzeniem, patrzyłem na tych dwoje – tu spojrzał na Majkę i
Oskara – z radością, ale i niepokojem. Dziś mój niepokój
mija. Za chwilę usłyszymy słowa przysięgi, która połączy
dwa serca, dwa Dary i dwa rody.
Majka aż oniemiała
z wrażenia. Przemówienie starego Mistrza było o wiele
dłuższe i bardziej osobiste, niż oczekiwała. Niż ktokolwiek
oczekiwał!
Tymczasem Oskar
odetchnął głęboko, ujął dłoń Majki i skłoniwszy się
dziadkowi, rozpoczął spokojnym, ale pewnym tonem.
- Mistrzu, choć
chciałbym powiedzieć, że wybrałem Maryann, to nie mogę –
zaczął, po czym zwrócił się twarzą do zdumionej Majki. Po
takim wstępie, na sali zaległa cisza, jak makiem zasiał – Nie
mogę tego powiedzieć, bo wiem, że tak naprawdę, los zdecydował
za nas dawno temu. Choć tego nie wiedziałem, czekałem na ciebie
całe życie. Musiałem cię tylko odnaleźć – na jego twarzy
pojawił się delikatny uśmiech - Moja ukochana, należę do ciebie
i nic tego nie odmieni. Dzisiaj składam mój los i moje życie
w twoje ręce. Od tej chwili staniemy się dla siebie bratnimi
duszami – spojrzał jej w oczy, sięgając do najdalszych
zakamarków duszy - Jestem pewien, że pewnego dnia Natura
pozwoli nam połączyć nasze Dary i stworzyć nową istotę, kiedy
oboje będziemy gotowi, by ją przyjąć i pokochać. Biorę na
świadków ciebie Mistrzu, Andrieja, Konstancję, Johana i
Agnes – zakończył.
Majka poczuła, że
drżą jej kolana, a gardło zaciska się niebezpiecznie. Choć nie
uzgadniali tego ze sobą, ich przysięgi brzmiały podobnie. Z całych
sił starała się, by jej głos zabrzmiał pewnie.
- Mistrzu, przyjęłam
Oskara, bo nie wyobrażam sobie życia bez niego – powiedziała do
Maksymiliana, po czym przeniosła wzrok na narzeczonego – Mój
ukochany, należę do ciebie od chwili, gdy cię pierwszy raz
ujrzałam. Choć nie zdawałam sobie z tego sprawy, moje serce w
jakiś sposób wiedziało, że czeka właśnie na ciebie.
Przyjmij je, proszę, a ja przysięgam ci, że będę stała przy
tobie wiernie do końca życia i stanę się twoją prawdziwą
bratnią duszą – choć bardzo się starała, nie potrafiła
opanować drżenia łydek. Dopiero pełne ciepła i miłości
spojrzenie Oskara, pozwoliło jej wziąć się w garść - A jeśli
Natura zechce nas obdarzyć, przyjmę z radością cząstkę ciebie i
pokocham ją... z całego serca - głos znów uwiązł jej w
gardle, tak, że dopiero po chwili była w stanie kontynuować –
Biorę na świadków ciebie Mistrzu, Andrieja, Konstancję,
Johana i Agnes.
Kiedy skończyła,
w sali można było usłyszeć tylko przyspieszone oddechy gości.
Dopiero po bardzo długiej chwili, ciszę przerwał stary Mistrz.
- W imieniu
Zgromadzenia Obdarowanych przyjmuję przysięgę, która czyni
was małżeństwem. Niech Natura będzie dla was łaskawa i
przypieczętuje ten związek – jego głos zabrzmiał uroczyście,
ale ciepło – Świadkowie – spojrzał na czwórkę młodych
ludzi stojących za Majką i Oskarem.
- Usłyszałem
przysięgę, która czyni małżeństwem Oskara i Maryann.
Niech Natura szczodrze was obdarzy – jako pierwszy formułę
wyrecytował Andriej, a za nim po kolei uczynili to Konstancja, Johan
i Agnieszka.
Po długich,
pełnych uroczystego napięcia minutach, rozległy się oklaski.
- Teraz jesteś moją
żoną – Oskar nachylił się do Majki i złożył na jej ustach
gorący pocałunek – Moją bratnią duszą i moim szczęściem.
Majka poczuła pod
powiekami łzy.
- A ty jesteś dla
mnie całym światem – wyszeptała – Nie sądziłam, że to
możliwe, ale tak jest.
W oczach Oskara
pojawił się dziwny blask. On czuł podobnie. Choć do niedawna
małżeństwo kojarzyło mu się tylko z obowiązkiem, teraz był
pewien, że dzięki niemu sięgnął gwiazd. Bez wahania powierzył
ukochanej kobiecie wszystko co miał, łącznie z własnym życiem.
Nagle dotarło do niego, że oddałby je za nią... dla niej.
Zadrżał, jakby ta myśl go przeraziła. Czy Mistrz miał takie
prawo? A gdyby naprawdę został do tego zmuszony?
- Piękna przysięga
– szczebiotliwy głosik przerwał jego rozmyślania.
Konstancja nie
miała zamiaru dłużnej czekać z życzeniami. W ślad za nią
poszli następni.
- Nie mogę w to
uwierzyć! – Helena ujęła dłonie Majki – Jak wielka musi być
moc, która sprawiła, że stoicie tu teraz razem, a ja patrzę
na was z radością?
- Rzeczywiście,
jeszcze niedawno trudno byłoby uwierzyć... - twarz Oskara rozjaśnił
delikatny uśmiech – Przebyliśmy długą i kamienistą drogę.
- Oby ta, którą
macie przed sobą, wyglądała inaczej – roześmiała się Helena.
- Będzie długa i
szeroka, jak parkowa aleja – Julia i Piotr uściskali najpierw
Majkę, a potem Oskara.
- Czy i my możemy
życzyć wam powodzenia? - przybrani rodzice Majki wydawali się
nieco onieśmieleni i spięci.
- Oczywiście! -
Majka uściskała ich oboje – Jestem taka szczęśliwa, że mam was
dzisiaj wszystkich przy sobie.
Po rodzinie,
przyszła kolej na pozostałych gości. Wszyscy prześcigali się w
życzeniu młodej parze rychłego zostania rodzicami, co Majka
starała się przyjmować z uprzejmym uśmiechem. Na samym końcu
podeszła do nich Margaret. Marcus trzymał się tym razem nieco z
tyłu.
- Tradycja nakazuje
najpierw złożyć życzenia, a dopiero później obdarowywać,
ale ja jestem ostatnia, więc zrobię wszystko razem – Margaret
wyciągnęła aksamitne pudełko i uchyliła wieczko, ukazując
Oskarowi i Majce umieszczone wewnątrz pióro.
- Dałam je
Nicolasowi na rocznicę naszej przysięgi, a on podarował je
Rosannie... Cały on. Nigdy nie przywiązywał wagi do takich rzeczy
– westchnęła – Zabrałam je niedługo po jej śmierci i
przechowałam przez wszystkie te lata. Teraz oddaję je wam obojgu.
- Och! - oboje
pochylili się nad pudełkiem. Oskar ostrożnie dotknął lśniącej
oprawki – Pamiętam, że je miał, ale nie wiedziałem, że oddał
je Rosannie.
- Ja też nie
wiedziałam – przyznała Margaret – Nie miałam już możliwości
spytać, jak to się stało. Uznałam wtedy, że należy się tobie –
spojrzała na syna – Ale daję je wam obojgu, bo myślę, że tak
chciałby Nicolas – nachyliła się i musnęła delikatnie policzek
swojej synowej.
Majka przesunęła
opuszkami palców po piórze, a potem powoli podniosła
wzrok na mężczyznę stojącego za Margaret. Choć nie drgnął mu
nawet jeden mięsień twarzy, w jego oczach ujrzała niepewność.
- Oskar – szepnęła
do męża i uścisnęła delikatnie jego dłoń.
Posłał jej
głębokie spojrzenie, po czym przesunął je na matkę. Przez chwilę
oboje mierzyli się wzrokiem.
- Markusie – Oskar
skinął głową towarzyszowi Margaret – Myślę, że chciałbyś
nam coś ogłosić, korzystając z okazji, iż jesteśmy w tak
licznym gronie.
- Tylko, jeśli
wyrazisz zgodę... Mistrzu.
Majka przyjrzała
się obu mężczyznom. Marcus mógłby być ojcem Oskara, a
jednak w jego postawie i głosie było tyle szacunku i pokory. Oskar
z kolei, choć dużo młodszy, naprawdę emanował siłą, przy
której zachowanie Marcusa nie dziwiło.
- Jeśli taka jest
wola mojej matki... - zawiesił głos – Z drugiej strony, doceniam
to, że stałeś przy niej wiernie przez tyle lat, nie szukając
korzyści dla siebie. Macie oboje zgodę Mistrza.
Margaret odetchnęła
z ulgą. Jej drobna dłoń odszukała dyskretnie dłoń Marcusa.
- Jestem z ciebie
dumna – Majka wspięła się na palce i pocałowała Oskara w
policzek, kiedy Margaret i Marcus, odwrócili się do nich
bokiem by ogłosić swoje zaręczyny.
- Może będę tego
żałował, ale dziś nie potrafię odmówić nikomu
zakochanemu – uśmiechnął się trochę krzywo, po czym podniósł
ręce, uciszając na moment gości – Kochani, mamy jeszcze jedną
radosną wiadomość. Marcusie.
Marcus podniósł
w górę dłoń Margaret i ucałowawszy ją, zwrócił
się do zgromadzonych.
- Za zgodą Mistrza,
pragnę ogłosić, iż lady Margaret przyjęła mnie, jako
narzeczonego. Nie ustaliliśmy jeszcze daty ślubu, ale będzie to
mała rodzinna uroczystość.
Na sali zapanowało
milczenie. Majka spojrzała z ukosa na skupioną twarz Oskara i
poczuła niepokój. Czyżby aż tak źle to przyjęli? Już
miała podejść do narzeczonych, by nie zostawiać ich w opałach
samych, gdy rozległy się pierwsze oklaski. To Anastazja i Timothy
przerwali kłopotliwą ciszę. Po chwili dołączyli inni. Majka
westchnęła z ulgą. Znów zerknęła na Oskara. Nie dał po
sobie poznać żadnych uczuć, ale jej nie zmylił. On też odczuł
ulgę. Już potrafiła wyczuć jego nastrój. Jak prawdziwa
żona, pomyślała o sobie z dumą.
- Mistrzu, na słowo
– Timothy wyrósł obok nich, jak spod ziemi. Zwracał się
tak oficjalnie do Oskara zawsze, kiedy w pobliżu byli inni.
Majka mrugnęła do
męża i dyplomatycznie skierowała kroki do rodziców i
Moniki.
- Maryann – Juan
zatrzymał ją, korzystając z tego, że towarzysząca mu Athina
podeszła do Margaret – Wiem, że to nie najlepsza chwila, ale
znalazłem wzmiankę o przekleństwie – szepnął.
- Och! Naprawdę?
Mów szybko – zaciekawiła się.
- Byłem pewien, że
gdzieś się już na to natknąłem... - upewnił się, że w pobliżu
nie mam nikogo -„Ten, który odbiera życie, nie ma prawa
przekazać go innej istocie” - zacytował.
- Znam to –
zmarszczyła brwi – Było w notatkach babci Rosanny, ale co to ma
wspólnego z przekleństwem?
- „To” jest
przekleństwem. Te słowa – w głosie Juana zabrzmiał zawód
– Nie rozumiesz? Nasze życie ma sens tylko wtedy, jeśli możemy
je przekazać. Jeśli możemy przekazać Dar! Ten, który
zabija, jest przeklęty.
- Babcia Rosanna
napisała, że życie jest najwyższą wartością. Dar życia... -
zamyśliła się - Ono jest nawet ważniejsze niż Dar śnienia –
Majka spróbowała przypomnieć sobie, jak dokładnie to
brzmiało - To zaczyna mieć sens... Gdzie to znalazłeś?
- To jest najlepsze
– ściszył głos do szeptu - W pamiętniku matki Judith Banch.
- Masz jej
pamiętnik?! - szczęka opadła jej
z wrażenia.
- Nie ja, i tylko
pojedyncze strony – Juan zerknął nieznacznie w stronę, gdzie
stali Abigail i Raul Gonzaga – Oficjalnie nie został nigdy
odnaleziony - zaznaczył.
- Co jeszcze tam
jest? - spytała cicho, nie patrząc w tamta stronę.
- Była w Grecji, w
Meteorach...
- W którym? -
poczuła, że puls jej przyspiesza.
- Jest tylko, że w
Meteorach – rozłożył ręce - Przykro mi.
- I tak jestem twoją
dłużniczką – położyła mu dłoń na piersi – Masz u mnie
przysługę.
- Uważaj, bo może
będę jej potrzebował – spojrzał na nią z dziwnym wyrazem
twarzy.
- Przysługa to
przysługa – roześmiała się głośniej, widząc nadchodzącą
Athinę – Mówiłam właśnie Juanowi, jaka byłaś
niesamowita, kiedy razem z Margaret ratowałyście
Patrika.
- Tak naprawdę to
uratowała go miłość do żony i dziecka – spojrzenie Athiny
nabrało tęsknego wyrazu – My naprawiamy tylko ciało, a duszy
wskazujemy drogę, ale to Obdarowany decyduje, czy na nią wejdzie.
Witaj. Roksano wspaniała część. Ciekawi mnie co to będzie za przysługa dla Juana. Dlaczego on pomaga Majce. Pozdrawiam z pracy Wiktor
OdpowiedzUsuńMatko, ale dawno nic nie komentowalam. Wlasciwie to w blaku dnia jeszcze wcale, pewnie nikt nie zauwazyl ze kiedys w ogole, ale jak czytam to z telefonu na szybko, bo nie mam kiedy pisanie pracy, sesja, egzaminy itp az mi sie nie chce wierzyc, ze za miesiac koncze studia, ale juz nie przynudzam:D. Dobrze ze w koncu slub wzieli, chociaz wg mnie powinni sie szybciej z przekazaniem daru pospieszyc, bo z tego co piszesz to wynika, ze jesli Oskar zabije Swena to mowy o dziecku nie bedzie moglo byc. Cos mi sie zdaje i moze to mylne przeczucie, ze Oskar bedzie mial ku temu w najblizszej przyszlosci okazje, ale ze wzgledu na przyszle dziecko z Majka nie zrobi tego. Swoja droga ciekawi mnie ile Swen moze miec lat, skoro juz "chwile" miesza w zyciu innych obdarowanych, ale nie pasuje mi na podstarzalego dziadka, raczej wyobrazalam go sobie jako kogos zbacznie mlodszego i do tego mega przystojnego( jak to zazwyczaj bywa ze zlymi charakterami:))
OdpowiedzUsuńWitaj Meska!!!. Jak to nikt nie zauważył, że komentowałaś?. Coś myślę że parę osób zauważyło. Nawet Twój awatar na lol pamiętam. Bodajże taka dziewczyna w niebieskiej sukience kołysząca nogą. Może troszkę pokręciłem, ale taka dziewczyna. Fajnie że się odezwałaś.
UsuńCo do Swena to za dobrze nie pamiętam, albo po pięćdziesiątce lub trochę przed.
Meska no masz rację z tym przekazywaniem daru. Też o tym pomyślałem. A jak uważasz dlaczego w tych wszystkich monastyrach są azyle?. Może każdy monastyr odpowiada każdej komnacie i one są jakoś połączone, że można kontrolować wszystkie skały i komnaty. Pozdrawiam Wiktor
Milo mi w takim razie ze pamietasz, zwlaszcza, ze juz jakis czas temu niechcacy usunelam awatar z lola:)Moze, my poki co mozemy sie narazie tylko domyslac tego, jeszcze wszystko moze okazac sie zupelnie inne niz nam sie wydaje:)
UsuńWitajcie.
OdpowiedzUsuńTak coś czułem, że te przekleństwo to taka forma antykoncepcji. Zresztą Oscar chce dziecka więc liczę że głupoty nie zrobi. Można zawsze odebrać dar, ewentualnie śpiączka farmakologiczna na walerianie :) dla Swena. Bardziej mnie jednak zastanawia Majka. Skoro ma dar wiedzy to czemu maca meteory nie przeczytawszy wpierw instrukcji obsługi z ikei (zwoje zapisane greką). Patę odcinków wstecz Wiktor zauważył zbierzność kamieni z porami roku na nagrobku Roxany. Jego hipoteza była taka że wiosna to zakochanie, lato to konsumpcja związku, a zima odbiera wszystko czyli miłość nieodwzajemniona. Idąc tokiem myślenia Majki to kamienie to tylko detektory. Nie wydaje mi się, by tak było. Może źle myślę, ale 4 kamień to coś w rodzaju pierścienia władzy by żądzić pozostałymi - wpływać na nie.
Pozostaje kwestja szpiega - obstawiam Raula i Timothy'ego.
Dlaczego - ponieważ Swen nie zabrał 3 kamieni dotejpory "dostępnych" a skupił się na 4, o którym reszta nie wiedziała.
Znaczy to, że odebranie kamieni nie stanowi dla niego problemu (skoro strażnicy to jego ludzie ). Pozdrawiam