Lek

Lek

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 18

Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014

Majka zapukała do apartamentu Margaret i czekała, aż zza drzwi rozlegnie się zaproszenie.
- Maryann! - gospodyni powitała ją w progu i natychmiast zaprosiła do wnętrza – Myślałam, że będziesz spała do południa, zażartowała wprawiając Majkę w zdumienie.
- Spałam dość, żeby wypocząć – roześmiała się, by pokryć zmieszanie – Nie przeszkadzam ci? - odruchowo rozejrzała się, szukając oznak obecności Marcusa.
- Skąd! Kawy? A może soku? - Margaret wyglądała promiennie.
- Poproszę sok – usadowiła się na jednym z wysokich stołków – Chciałam z tobą porozmawiać o... - zawahała się.
- Twojej nowej pozycji? - pomogła jej Margaret.
Majka roześmiała się z cichym prychnięciem. Jakoś to trzeba było nazwać.
- To nasza rodzinna tradycja, jak w większości starych rodów Obdarowanych – Margaret uśmiechnęła się pobłażliwie - Rodem zarządza najstarszy w pełni Obdarowany, a domem jego żona, lub kobieta o najwyższej pozycji.
- A ty?
- Oskar jest Mistrzem, a ty jego żoną – w głosie Margaret brzmiała łagodna perswazja – Nie ma tu równych tobie. Jestem matką Mistrza, ale nawet ja muszę się liczyć z twoim zdaniem.
- Och, daj spokój! Nie mogłabym... - urwała, na widok miny swojej rozmówczyni.
- Taka jest kolej rzeczy - ciepły głos Margaret zadziałał na Majkę uspokajająco.
- Wspaniale, że tak się udało przyjęcie – zgrabnie zmieniła temat - To niewiarygodne, że zdołałaś to zorganizować w tak krótkim czasie – upiła odrobinę soku, by zamaskować zakłopotanie.
- Na szczęście od dziś mam wolne – w oczach Margaret zatańczyły figlarne ogniki. Wyglądała na naprawdę szczęśliwą – Zdradzę ci pewien sekret, który ułatwi ci życie w tym zamczysku. Większość przyziemnych spraw załatwiał za mnie Marcus. Wyślij do niego Manuelę, a on podpowie jej, jak zdjąć ci z barków dużą część obowiązków.
- Naprawdę? Marcus to wszystko organizował? - Majka aż zamrugała zaskoczona.
- Wie lepiej ode mnie, jak działa kuchnia i ile wydajemy na prąd – zażartowała Margaret – Ja nawet nie próbuję w to wnikać.
- O cholera! Przepraszam – Majka zakryła dłonią usta – Nie wiem, czy Manuela sobie poradzi? Chciałam ją zabrać ze sobą, a poza tym mam dla niej inne zajęcia – stropiła się.
- Niczym się nie martw. Marcus może pełnić swoje obowiązki, dopóki nie wrócicie. Potem zadecydujesz, jak chcesz to rozwiązać – Margaret ujęła delikatnie dłonie Majki i potrząsnęła nimi – Właściwie, to może je pełnić nawet dłużej. Lubi to.
- Muszę mu podziękować za to wszystko. Nie zdawałam sobie sprawy, że to on za tym stoi – Majka dopiła sok – A gdzie on właściwie jest?
- Poszedł dopilnować, żeby wszystko uprzątnięto zanim wstaną goście. Ochroniarze nie są tak sprawni, jak sprzątacze i pokojówki, ale w obecnej sytuacji woleliśmy nie zatrudniać dodatkowej służby – Margaret westchnęła ciężko.
- Mam nadzieję, że szybko się z tym uporamy – Majka pocałowała teściową w policzek i ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jednak przed drzwiami – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – rzuciła na pożegnanie i dopiero wtedy wyszła.
W drodze powrotnej do głównej sypialni natknęła się na rudowłosego chłopaka.
- Sam? - spróbowała przypomnieć sobie jego imię – Co tu robisz?
- Lady Maryann! Johan kazał mi sprawdzić, czy są już jakieś bagaże do zniesienia na dół – spuścił głowę, jakby nie miał odwagi spojrzeć jej prosto w twarz i zaczerwienił się aż po cebulki włosów.
- To czemu nie jesteś w skrzydle gościnnym? - spytała odruchowo, zanim zdążyła się ugryźć w język. Sam wyglądał na nieszczęśliwego – Co się stało?
- Marcus – wyszeptał po chwili chłopak.
- Taaak? - zmarszczyła brwi.
- Spotkałem go na korytarzu i kazał mi się stamtąd wynosić – zwiesił smętnie głowę – Przepraszam. Nie powinienem się skarżyć, ale... Johan będzie zły.
- Wracaj po te bagaże, a w razie czego powiedz, że to moje wyraźne polecenie – powiedziała na tyle spokojne, na ile było ją stać, i nie oglądając się więcej na chłopaka, pomaszerowała do sypialni.
---
- Nie spodoba ci się to, co powiem – Majka utkwiła w Oskarze posępne spojrzenie.
- Co jest? - usiadł gwałtownie w łóżku, przecierając oczy.
- Mam nieprzyjemne uczucie, że Marcus... - zawiesiła głos – Oczywiście nie mam dowodów i w ogóle... – plątała się. Nagle wydało jej się, że ma ochotę zapaść się pod ziemię.
Oskar przyglądał jej się z powagą.
- Ja mam niestety podobne odczucia – powiedział wreszcie, co Majka powitała westchnieniem ulgi.
- To, co z tym zrobimy? - spytała bez entuzjazmu.
- Poczyniłem już pewne kroki – w głosie Oskara dosłyszała wahanie – Na razie to tylko domysły. To, że wiedział o naszych wizytach w zamku, nie znaczy, że komuś o tym powiedział.
- Mógł coś zrobić nieświadomie – wpadła mu w słowo Majka. Za nic na świecie nie chciała zranić Margaret.
- No, akurat on, to raczej nie – Oskar pokręcił głową. Widać było, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę – Tak, czy inaczej, nie mamy żadnych dowodów. Po prostu postępujmy tak, jakby to był on.
- Zgoda! - przystała szybko na tę propozycję – A Margaret? Rozmawiałeś z nią?
- Nie. Tylko dziadek zna nasze plany.
Majka spuściła głowę.
---
Po wspólnym śniadaniu, grupa złożona z Agnieszki, Manueli, Akosa i Johana udała się dokończyć przygotowania do wyjazdu. Na lotnisku mieli do nich dołączyć jeszcze Jean i Kamil oraz czterech ochroniarzy spoza zamku.
- Martwię się o dziewczyny – Majka spojrzała na Oskara dopijającego ostatnie łyki cappuccino.
- Niepotrzebnie. Cały czas będą dobrze chronione, a nocą Manueli wolno będzie się poruszać tylko do Laury lub Timothy'ego. Nawet z nami nie będzie im się wolno kontaktować, żeby nas nikt nie wyśledził.
- To jak będziemy wiedzieli, co robią? Muszę wiedzieć, co się dzieje - zmarszczyła brwi.
- Spokojnie – położył dłoń na jej dłoni – Będą przy nas Johan i Greg, i jeszcze czterech ludzi. My nie będziemy śnić, żeby nikt nie wyczuł naszych Darów, ale oni mogą.
Majka westchnęła, ale nie było to westchnienie ulgi. Im bliżej do wyjazdu, tym większe miała obiekcje. Ściągali całą uwagę Swena na grupę przyjaciół, by samemu móc bezpiecznie pracować. Nie podobało jej się to, ale nie widziała na razie innego wyjścia. Wydarzenia w Warszawie uświadomiły jej, że Swen deptał im po piętach.
---
- Maryann... - łagodny głos Maksymiliana Lowrensa sprawił, że Majka oderwała wzrok od samochodów, którymi odjeżdżali jej przyjaciele.
- Tak... dziadku? - z pewnym trudem przeszło jej to przez gardło.
- Powinnaś coś wiedzieć, zanim udacie się w drogę – zaczął cicho, przywołując ją ruchem ręki.
Jego głos był pełen troski. Majka obejrzała się przez ramię. Oskar rozmawiał z Margaret. Pomachała mu, po czym ruszyła za starym mistrzem. Wkrótce dotarli do jego gabinetu. Przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, zanurzył się w objęcia ogromnego starego fotela obitego skórą, wskazując Majce podobny. Usiadła.
- Prawdopodobnie wkrótce odkryjecie tajemnicę tych kamieni i Daru również – powiedział cichym zmęczonym głosem.
Majka kiwnęła głową. Miała taką nadzieję.
- To z jednej strony dobrze – ciągnął – ale z drugiej... - zawiesił głos – Za mojego życia nie odebrano nikomu Daru zgodnie z prawem, podobnie jak za życia poprzedniego Mistrza... – spojrzał Majce w oczy.
- Chcesz powiedzieć, że choć istnieje taka kara, to nigdy jej nie zastosowano? - zamrugała ze zdumienia.
Stary Mistrz wzruszył ramionami.
- Zawsze udawało się znaleźć jakieś okoliczności łagodzące – stwierdził – Zresztą, cóż, definitywne odebranie komuś Daru to straszna kara. Nie orzekano jej często.
- Babcia Helena naprawdę się jej bała – Majka pokręciła głową.
- I strach wystarczał – Starzec wciąż jej się przyglądał.
- Czego ode mnie oczekujesz? - spytała nagle – Nie bez powodu mówisz mi o tym właśnie teraz.
- Właściwie tylko Mistrz i członek Rady odpowiedzialny za kary znają prawdę. Czasem jeszcze któryś z pozostałych członków Rady – zawahał się – Jeśli ogłosisz, że można odebrać Dar, to Obdarowani zrozumieją, że do tej pory nie wiedzieliśmy jak to zrobić, a oni wierzyli w coś, co nie istniało.
Znaczenie słów starego Mistrza docierało do Majki powoli, jakby z trudem.
- Ale są inne ciężkie kary – bardziej się upewniała, niż pytała.
- Są. Czasem trwają całe lata, ale w końcu mijają. Jednak to utrata Daru utrzymuje Zgromadzenie w posłuszeństwie – niebieskie oczy starego człowieka nabrały ciepłego blasku.
Majka milczała. Zauważyła biedronkę, która usiadła na przedramieniu Mistrza i nieświadoma zagrożenia, maszerowała w kierunku jego dłoni. Starzec podążył za wzrokiem Majki i również dostrzegł owada. Uśmiechnął się i wstał, uważając, by jej nie spłoszyć. Podszedł do okna i pozwolił biedronce przejść na jego framugę. Majka przypomniała sobie, z jakim spokojem i cierpliwością Oskar czekał, aż pszczoły i osy wylecą z wnętrza katamaranu. Nigdy ich nie zabijał.
- Będę rozważnie dzielić się zdobytą wiedzą – powiedziała powoli.
- Wiedziałem, że mnie zrozumiesz – poorane zmarszczkami oblicze Maksa Lowrensa rozjaśnił uśmiech.
- Pozwól, że ja również o coś poproszę – spojrzenie Majki stwardniało, choć usta wydawały się lekko uśmiechać.
Stary Mistrz skinął głową i czekał.
- Czy babcia Rosanna wiedziała o kamieniach i komnatach? - spytała.
- Myślę, że nie. Nawet jeśli, to nie ode mnie, i nie od strażników kluczy – Majce wydało się, że mówił to ze smutkiem.
- Nie powiedziałeś jej? - pochyliła czoło i zmarszczyła brwi.
- Nigdy nie spytała.
- A ty nie wiedziałeś o jej kamieniu – Majka pokiwała w zamyśleniu głową – Oboje mieliście swoje tajemnice.
- Mieliśmy... - w głosie mistrza słychać było żal.
Majka podniosła się z fotela. Nie musiał dodawać nic więcej, żeby zrozumiała, jak bardzo żałował.

4 komentarze:

  1. Witaj Roksano. Zobaczymy czy podejrzenia co do Marcusa się sprawdzą. Ja jednak myślę że można zabrać dar za pomocą czwartej skały. Dzięki za część. Króciutko dzisiaj bo z pracy piszę. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie Kochani! Znowu miałam kawałek wakacji, więc i rozdział taki sobie, ale czasem trzeba wyjaśnić parę kwestii, żeby iść dalej. Witku, zwykle takie oczywistości się nie sprawdzają, ale tym razem może być inaczej ;) W każdym razie, w następnym rozdziale zaczyna się dziać! I to jak! Postaram się teraz nadrobić straty wakacyjne. Pozdrawiam, wypoczęta Roksana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny i mężczyźni też!!!. Domyślałem się, że odpoczywasz. Fajnie, że jesteś wypoczęta. Ja znowu nie!!!. Sezon urlopowy i pracuję po 12 godzin. Dzisiaj mam osiem i troszkę nadrabiam komentarze.
      Dziewczyny muszę powiedzieć, że bardzo ciekawą dyskusję urządziłyście. Może przy okazji, że mam chwilkę odpowiem. Każdy ma inaczej. Może to wynika z tego, że macie swoich narzeczonych na co dzień i popadłyście już w rutynę przepraszam za słowo " jak stare małżeństwo". Ja do dziewczyny jeździłem daleko i nie co dziennie tylko na 2-3 tygodnie, ale jak się spotykaliśmy to zawsze było niezapomniane uczucie. Te chwile bliskości. No i jesteśmy już razem w tym roku już będzie 26-a rocznica. Oj zleciało.
      Grafoman fajne masz komentarze i spojrzenie na Roksany opowiadania. A te porównania super. Nie wiem czy czytałeś Roksany opowiadanie " Zaufaj mi Caterina", jak czytałeś to co sądzisz o tym opowiadaniu. Moim zdaniem wspaniałe, a te wątki kryminalne i to napięcie podczas czytania. Cudo!!!.
      Aniu nie wiem czy już komentowałaś u Roksany, ale fajnie że zaznaczyłaś swoją obecność. Fajnie, że coraz więcej osób komentuje. Jestem częstym gościem na blogu u Roksany, chociaż czasami nie mogę skomentować, ale czytam i takiego mam "banana" że hej. Czekając na nową część Roksany fajnie jest poczytać komentarze, podyskutować, podzielić się wrażeniami z czytanej części.
      Pozdrawiam was Wiktor

      Usuń
    2. Wiktorze, my to chyba kiedys spotkalismy sie juz na innym blogu :), nie wiem czy pamietasz Madzie, ktora zawiesila bloga by spelniac marzenia i wyjechala za granice jako au pair ( wylecialy mi z glowy jej opowiadania i tytul bloga, wiec nie mam jak podac).

      A co do czesci, z kazda kolejna gubie sie coraz.bardziej :) chyba bede musiala pare czesci wstecz przeczytac jeszcze raz:)

      Pozdrawiam Ania :)

      Usuń