Zamek
Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
- Maryann! -
gospodyni powitała ją w progu i natychmiast zaprosiła do wnętrza
– Myślałam, że będziesz spała do południa, zażartowała
wprawiając Majkę w zdumienie.
- Spałam dość,
żeby wypocząć – roześmiała się, by pokryć zmieszanie – Nie
przeszkadzam ci? - odruchowo rozejrzała się, szukając oznak
obecności Marcusa.
- Skąd! Kawy? A
może soku? - Margaret wyglądała promiennie.
- Poproszę sok –
usadowiła się na jednym z wysokich stołków – Chciałam z
tobą porozmawiać o... - zawahała się.
- Twojej nowej
pozycji? - pomogła jej Margaret.
Majka roześmiała
się z cichym prychnięciem. Jakoś to trzeba było nazwać.
- To nasza rodzinna
tradycja, jak w większości starych rodów Obdarowanych –
Margaret uśmiechnęła się pobłażliwie - Rodem zarządza
najstarszy w pełni Obdarowany, a domem jego żona, lub kobieta o
najwyższej pozycji.
- A ty?
- Oskar jest
Mistrzem, a ty jego żoną – w głosie Margaret brzmiała łagodna
perswazja – Nie ma tu równych tobie. Jestem matką Mistrza,
ale nawet ja muszę się liczyć z twoim zdaniem.
- Och, daj spokój!
Nie mogłabym... - urwała, na widok miny swojej rozmówczyni.
- Taka jest kolej
rzeczy - ciepły głos Margaret zadziałał na Majkę uspokajająco.
- Wspaniale, że tak
się udało przyjęcie – zgrabnie zmieniła temat - To
niewiarygodne, że zdołałaś to zorganizować w tak krótkim
czasie – upiła odrobinę soku, by zamaskować zakłopotanie.
- Na szczęście od
dziś mam wolne – w oczach Margaret zatańczyły figlarne ogniki.
Wyglądała na naprawdę szczęśliwą – Zdradzę ci pewien sekret,
który ułatwi ci życie w tym zamczysku. Większość
przyziemnych spraw załatwiał za mnie Marcus. Wyślij do niego
Manuelę, a on podpowie jej, jak zdjąć ci z barków dużą
część obowiązków.
- Naprawdę? Marcus
to wszystko organizował? - Majka aż zamrugała zaskoczona.
- Wie lepiej ode
mnie, jak działa kuchnia i ile wydajemy na prąd – zażartowała
Margaret – Ja nawet nie próbuję w to wnikać.
- O cholera!
Przepraszam – Majka zakryła dłonią usta – Nie wiem, czy
Manuela sobie poradzi? Chciałam ją zabrać ze sobą, a poza tym mam
dla niej inne zajęcia – stropiła się.
- Niczym się nie
martw. Marcus może pełnić swoje obowiązki, dopóki nie
wrócicie. Potem zadecydujesz, jak chcesz to rozwiązać –
Margaret ujęła delikatnie dłonie Majki i potrząsnęła nimi –
Właściwie, to może je pełnić nawet dłużej. Lubi to.
- Muszę mu
podziękować za to wszystko. Nie zdawałam sobie sprawy, że to on
za tym stoi – Majka dopiła sok – A gdzie on właściwie jest?
- Poszedł
dopilnować, żeby wszystko uprzątnięto zanim wstaną goście.
Ochroniarze nie są tak sprawni, jak sprzątacze i pokojówki,
ale w obecnej sytuacji woleliśmy nie zatrudniać dodatkowej służby
– Margaret westchnęła ciężko.
- Mam nadzieję, że
szybko się z tym uporamy – Majka pocałowała teściową w
policzek i ruszyła do wyjścia. Zatrzymała się jednak przed
drzwiami – Cieszę się, że jesteś szczęśliwa – rzuciła na
pożegnanie i dopiero wtedy wyszła.
W drodze powrotnej
do głównej sypialni natknęła się na rudowłosego chłopaka.
- Sam? - spróbowała
przypomnieć sobie jego imię – Co tu robisz?
- Lady Maryann!
Johan kazał mi sprawdzić, czy są już jakieś bagaże do
zniesienia na dół – spuścił głowę, jakby nie miał
odwagi spojrzeć jej prosto w twarz i zaczerwienił się aż po
cebulki włosów.
- To czemu nie
jesteś w skrzydle gościnnym? - spytała odruchowo, zanim zdążyła
się ugryźć w język. Sam wyglądał na nieszczęśliwego – Co
się stało?
- Marcus –
wyszeptał po chwili chłopak.
- Taaak? -
zmarszczyła brwi.
- Spotkałem go na
korytarzu i kazał mi się stamtąd wynosić – zwiesił smętnie
głowę – Przepraszam. Nie powinienem się skarżyć, ale... Johan
będzie zły.
- Wracaj po te
bagaże, a w razie czego powiedz, że to moje wyraźne polecenie –
powiedziała na tyle spokojne, na ile było ją stać, i nie
oglądając się więcej na chłopaka, pomaszerowała do sypialni.
---
- Nie spodoba ci się
to, co powiem – Majka utkwiła w Oskarze posępne spojrzenie.
- Co jest? - usiadł
gwałtownie w łóżku, przecierając oczy.
- Mam nieprzyjemne
uczucie, że Marcus... - zawiesiła głos – Oczywiście nie mam
dowodów i w ogóle... – plątała się. Nagle wydało
jej się, że ma ochotę zapaść się pod ziemię.
Oskar przyglądał
jej się z powagą.
- Ja mam niestety
podobne odczucia – powiedział wreszcie, co Majka powitała
westchnieniem ulgi.
- To, co z tym
zrobimy? - spytała bez entuzjazmu.
- Poczyniłem już
pewne kroki – w głosie Oskara dosłyszała wahanie – Na razie to
tylko domysły. To, że wiedział o naszych wizytach w zamku, nie
znaczy, że komuś o tym powiedział.
- Mógł coś
zrobić nieświadomie – wpadła mu w słowo Majka. Za nic na
świecie nie chciała zranić Margaret.
- No, akurat on, to
raczej nie – Oskar pokręcił głową. Widać było, że toczy ze
sobą wewnętrzną walkę – Tak, czy inaczej, nie mamy żadnych
dowodów. Po prostu postępujmy tak, jakby to był on.
- Zgoda! - przystała
szybko na tę propozycję – A Margaret? Rozmawiałeś z nią?
- Nie. Tylko dziadek
zna nasze plany.
Majka spuściła
głowę.
---
Po wspólnym
śniadaniu, grupa złożona z Agnieszki, Manueli, Akosa i Johana
udała się dokończyć przygotowania do wyjazdu. Na lotnisku mieli
do nich dołączyć jeszcze Jean i Kamil oraz czterech ochroniarzy
spoza zamku.
- Martwię się o
dziewczyny – Majka spojrzała na Oskara dopijającego ostatnie łyki
cappuccino.
- Niepotrzebnie.
Cały czas będą dobrze chronione, a nocą Manueli wolno będzie się
poruszać tylko do Laury lub Timothy'ego. Nawet z nami nie będzie im
się wolno kontaktować, żeby nas nikt nie wyśledził.
- To jak będziemy
wiedzieli, co robią? Muszę wiedzieć, co się dzieje - zmarszczyła
brwi.
- Spokojnie –
położył dłoń na jej dłoni – Będą przy nas Johan i Greg, i
jeszcze czterech ludzi. My nie będziemy śnić, żeby nikt nie
wyczuł naszych Darów, ale oni mogą.
Majka westchnęła,
ale nie było to westchnienie ulgi. Im bliżej do wyjazdu, tym
większe miała obiekcje. Ściągali całą uwagę Swena na grupę
przyjaciół, by samemu móc bezpiecznie pracować. Nie
podobało jej się to, ale nie widziała na razie innego wyjścia.
Wydarzenia w Warszawie uświadomiły jej, że Swen deptał im po
piętach.
---
- Maryann... -
łagodny głos Maksymiliana Lowrensa sprawił, że Majka oderwała
wzrok od samochodów, którymi odjeżdżali jej
przyjaciele.
- Tak... dziadku? -
z pewnym trudem przeszło jej to przez gardło.
- Powinnaś coś
wiedzieć, zanim udacie się w drogę – zaczął cicho, przywołując
ją ruchem ręki.
Jego głos był
pełen troski. Majka obejrzała się przez ramię. Oskar rozmawiał z
Margaret. Pomachała mu, po czym ruszyła za starym mistrzem. Wkrótce
dotarli do jego gabinetu. Przez całą drogę nie odezwał się ani
słowem. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, zanurzył się w
objęcia ogromnego starego fotela obitego skórą, wskazując
Majce podobny. Usiadła.
- Prawdopodobnie
wkrótce odkryjecie tajemnicę tych kamieni i Daru również
– powiedział cichym zmęczonym głosem.
Majka kiwnęła
głową. Miała taką nadzieję.
- To z jednej strony
dobrze – ciągnął – ale z drugiej... - zawiesił głos – Za
mojego życia nie odebrano nikomu Daru zgodnie z prawem, podobnie jak
za życia poprzedniego Mistrza... – spojrzał Majce w oczy.
- Chcesz powiedzieć,
że choć istnieje taka kara, to nigdy jej nie zastosowano? -
zamrugała ze zdumienia.
Stary Mistrz
wzruszył ramionami.
- Zawsze udawało
się znaleźć jakieś okoliczności łagodzące – stwierdził –
Zresztą, cóż, definitywne odebranie komuś Daru to straszna
kara. Nie orzekano jej często.
- Babcia Helena
naprawdę się jej bała – Majka pokręciła głową.
- I strach
wystarczał – Starzec wciąż jej się przyglądał.
- Czego ode mnie
oczekujesz? - spytała nagle – Nie bez powodu mówisz mi o
tym właśnie teraz.
- Właściwie tylko
Mistrz i członek Rady odpowiedzialny za kary znają prawdę. Czasem
jeszcze któryś z pozostałych członków Rady –
zawahał się – Jeśli ogłosisz, że można odebrać Dar, to
Obdarowani zrozumieją, że do tej pory nie wiedzieliśmy jak to
zrobić, a oni wierzyli w coś, co nie istniało.
Znaczenie słów
starego Mistrza docierało do Majki powoli, jakby z trudem.
- Ale są inne
ciężkie kary – bardziej się upewniała, niż pytała.
- Są. Czasem trwają
całe lata, ale w końcu mijają. Jednak to utrata Daru utrzymuje
Zgromadzenie w posłuszeństwie – niebieskie oczy starego człowieka
nabrały ciepłego blasku.
Majka milczała.
Zauważyła biedronkę, która usiadła na przedramieniu
Mistrza i nieświadoma zagrożenia, maszerowała w kierunku jego
dłoni. Starzec podążył za wzrokiem Majki i również
dostrzegł owada. Uśmiechnął się i wstał, uważając, by jej nie
spłoszyć. Podszedł do okna i pozwolił biedronce przejść na jego
framugę. Majka przypomniała sobie, z jakim spokojem i cierpliwością
Oskar czekał, aż pszczoły i osy wylecą z wnętrza katamaranu.
Nigdy ich nie zabijał.
- Będę rozważnie
dzielić się zdobytą wiedzą – powiedziała powoli.
- Wiedziałem, że
mnie zrozumiesz – poorane zmarszczkami oblicze Maksa Lowrensa
rozjaśnił uśmiech.
- Pozwól, że
ja również o coś poproszę – spojrzenie Majki stwardniało,
choć usta wydawały się lekko uśmiechać.
Stary Mistrz skinął
głową i czekał.
- Czy babcia Rosanna
wiedziała o kamieniach i komnatach? - spytała.
- Myślę, że nie.
Nawet jeśli, to nie ode mnie, i nie od strażników kluczy –
Majce wydało się, że mówił to ze smutkiem.
- Nie powiedziałeś
jej? - pochyliła czoło i zmarszczyła brwi.
- Nigdy nie spytała.
- A ty nie
wiedziałeś o jej kamieniu – Majka pokiwała w zamyśleniu głową
– Oboje mieliście swoje tajemnice.
- Mieliśmy... - w
głosie mistrza słychać było żal.
Majka podniosła
się z fotela. Nie musiał dodawać nic więcej, żeby zrozumiała,
jak bardzo żałował.
Witaj Roksano. Zobaczymy czy podejrzenia co do Marcusa się sprawdzą. Ja jednak myślę że można zabrać dar za pomocą czwartej skały. Dzięki za część. Króciutko dzisiaj bo z pracy piszę. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! Znowu miałam kawałek wakacji, więc i rozdział taki sobie, ale czasem trzeba wyjaśnić parę kwestii, żeby iść dalej. Witku, zwykle takie oczywistości się nie sprawdzają, ale tym razem może być inaczej ;) W każdym razie, w następnym rozdziale zaczyna się dziać! I to jak! Postaram się teraz nadrobić straty wakacyjne. Pozdrawiam, wypoczęta Roksana.
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Witajcie dziewczyny i mężczyźni też!!!. Domyślałem się, że odpoczywasz. Fajnie, że jesteś wypoczęta. Ja znowu nie!!!. Sezon urlopowy i pracuję po 12 godzin. Dzisiaj mam osiem i troszkę nadrabiam komentarze.
UsuńDziewczyny muszę powiedzieć, że bardzo ciekawą dyskusję urządziłyście. Może przy okazji, że mam chwilkę odpowiem. Każdy ma inaczej. Może to wynika z tego, że macie swoich narzeczonych na co dzień i popadłyście już w rutynę przepraszam za słowo " jak stare małżeństwo". Ja do dziewczyny jeździłem daleko i nie co dziennie tylko na 2-3 tygodnie, ale jak się spotykaliśmy to zawsze było niezapomniane uczucie. Te chwile bliskości. No i jesteśmy już razem w tym roku już będzie 26-a rocznica. Oj zleciało.
Grafoman fajne masz komentarze i spojrzenie na Roksany opowiadania. A te porównania super. Nie wiem czy czytałeś Roksany opowiadanie " Zaufaj mi Caterina", jak czytałeś to co sądzisz o tym opowiadaniu. Moim zdaniem wspaniałe, a te wątki kryminalne i to napięcie podczas czytania. Cudo!!!.
Aniu nie wiem czy już komentowałaś u Roksany, ale fajnie że zaznaczyłaś swoją obecność. Fajnie, że coraz więcej osób komentuje. Jestem częstym gościem na blogu u Roksany, chociaż czasami nie mogę skomentować, ale czytam i takiego mam "banana" że hej. Czekając na nową część Roksany fajnie jest poczytać komentarze, podyskutować, podzielić się wrażeniami z czytanej części.
Pozdrawiam was Wiktor
Wiktorze, my to chyba kiedys spotkalismy sie juz na innym blogu :), nie wiem czy pamietasz Madzie, ktora zawiesila bloga by spelniac marzenia i wyjechala za granice jako au pair ( wylecialy mi z glowy jej opowiadania i tytul bloga, wiec nie mam jak podac).
UsuńA co do czesci, z kazda kolejna gubie sie coraz.bardziej :) chyba bede musiala pare czesci wstecz przeczytac jeszcze raz:)
Pozdrawiam Ania :)