Sycylia. Grudzień
2014
- Jesteś pewna?
- Oskar przyciąga mnie do siebie i patrzy mi głęboko w oczy.
- Tak –
odpowiadam szybko. Zbyt szybko. Wcale nie jestem pewna, ale z drugiej
strony, wszystko co wiąże się ze skałami pociąga mnie tak
bardzo. One są fascynujące!
- Przytul się –
Oskar oplata sobie moje ręce na szyi i zamyka w przestrzeni ramion.
Jesteśmy przed
domem Laury. Ciepło Oskara otacza mnie i dodaje sił. Odchylam
głowę. Oskar całuje mnie w czoło. Teraz możemy wejść.
Timothy już
jest. Juan zjawia się tuż po nas. Na pozostałych członków
Rady też nie czekamy długo. Wszyscy są podnieceni, choć starają
się, swoim zwyczajem, nie okazywać zbyt wielu emocji.
- Jesteśmy tu z
dwóch powodów – zaczyna Oskar, pomijając wszelkie
wstępy – Po pierwsze, na moją prośbę strażnicy kluczy zgodzili
się ujawnić Radzie. Być może wkrótce także Zgromadzenie
dowie się o ich istnieniu – przerywa i przesuwa wzrokiem po
zebranych – Wynikło to z pewnych nowych faktów, które
odkryła Maryann, a które mogą być bardzo ważne dla
wszystkich Obdarowanych.
- Mistrzu... -
Michael czeka, aż Oskar pozwoli mu mówić – Czy to miejsce
takie, jak to w zamku Menzanares?
- Tak, takie
samo, tyle, że tym razem wiemy dokładnie, czego oczekiwać. To jest
właśnie drugi powód – Oskar kiwa głową Juanowi, który
przymyka oczy z wyrazem skupienia na twarzy. Po chwili obok niego
materializują się dwie nowe osoby. Szczupła blondynka i postawny
ciemnowłosy mężczyzna. Oboje w wieku Oskara – Witajcie – Oskar
kiwa im głową.
Zerkam ciekawie
na dziewczynę. Więc tak wygląda Clair. Ładna jest, muszę to
przyznać. Wygląda zupełnie inaczej niż ja. Ma krótkie
blond włosy i jasne oczy. Jest też wyższa ode mnie. I starsza!
- Zostaliście
wezwani, by poddać się próbie. Steve żąda rozwiązania
małżeństwa przed upływem 10 lat – Oskar zwraca się do Rady –
Są powody, dla których jestem skłonny się zgodzić, ale
chcę mieć pewność, że ta para nie zdoła przekazać Daru
potomstwu.
Andriej, Michael
i Martin, którego znam najmniej, patrzą na Oskara zdumieni.
- Tak, mamy teraz
taką możliwość. Jeśli nie łączy ich uczucie, Dar nie zostanie
przekazany. Prawdopodobnie nigdy nie doczekają się dziecka.
- Mistrzu... -
Steve prostuje się, czekając na przyzwolenie – Czekamy już
długo, ale ona jest bezpłodna.
Nie lubię go,
za takie stawianie sprawy, chociaż jego żony tez nie darzę chyba
sympatią.
- Jestem zdrowa!
- Clair unosi głowę.
- Skąd wiesz? -
głos Steve'a zdradza jego zdenerwowanie.
- Cisza – ucina
krótko Oskar – Dla Zgromadzenia nie jest istotne samo
posiadanie potomstwa, ale Dar i jego przekazanie. Jeśli nie darzycie
się uczuciem, nie możecie go przekazać, a rozumiem, że to było
celem waszego małżeństwa?
- Tak –
przyznają zgodnie, choć bez entuzjazmu.
- W takim razie,
próba – Oskar kiwa Laurze.
Idziemy we
czworo do znanych mi drzwi: Laura, Juan, Timothy i Ja. Oskar
pozostaje na chwilę w tyle, by dać nam czas na otwarcie komnaty.
Nie wszyscy muszą wiedzieć, jak się to robi.
- Czy mogłabym
to zrobić? - pytam Laurę nieśmiało.
- Tak, ale jeśli
otworzysz drzwi, to tylko ty będziesz mogła je zamknąć –
wyjaśnia.
- Aha... - biorę
od niej ostrożnie kamień z jasnego granitu.
- Nazywa się
„Anoksi”. Umieszczając w zagłębieniu, wypowiedz jego imię –
instruuje mnie – Zamykając, zrób to samo, tylko w odwrotnej
kolejności. Imię, a potem wyjmujesz klucz.
- OK –
przygryzam niechcący dolną wargę.
Udaje mi się za
pierwszym razem, ale i tak czuję dreszcz emocji, kiedy kamienna
ściana się przesuwa. Nadchodzi Oskar i pozostali. Wchodzimy do
komnaty. Czujemy jej energię. To azyl.
- Clair, połóż
dłonie na skale, ty Steve, po przeciwnej stronie – Oskar spogląda
na nich i czeka – Co czujecie?
- Nic niezwykłego
– odpowiada Steve i patrzy na Oskara wyczekująco.
- Może... nie
jest zimna, jak kamień... lekko ciepła – szepcze Clair.
- Nic więcej? -
Oskar spogląda na mnie pytająco.
- Nic – kręcą
głowami.
- Odejdźcie –
proszę Clair i Steve'a. Nie chcę wiedzieć, dlaczego Clair czuje,
że skała jest ciepła – My jej dotknijmy – proszę Oskara.
Zastanawia się
przez chwilę, po czym kiwa mi głową. Kładziemy dłonie na skale.
Natychmiast robi się gorąca i miękka.
- Och! - wszyscy
spoglądają na skałę z niedowierzaniem.
Patrzę Oskarowi
w oczy, a on uśmiecha się do mnie ciepło. Kocham go, jak nikogo na
świecie i wiem, że on mnie kocha. Moje ciało się odpręża, a w
głowie mam przyjemny szmerek, jak po szampanie. Tym razem skała nie
trzyma nas tak długo, jak poprzednio. Zupełnie, jakby nas znała,
jakby wiedziała, że łączy nas bezgraniczna miłość.
Potrzebowałam tego.
Kiedy cofamy
dłonie, Oskar zwraca się do Clair i Steve'a.
- Zwalniam was z
przysięgi małżeńskiej złożonej wobec siebie przed Mistrzem.
Możecie dopełnić formalności w urzędzie. Steve, jesteś wolny.
Clair, Johan się z tobą skontaktuje w pozostałych kwestiach – w
jego głosie słyszę coś, co wzbudza mój niepokój,
ale nie wiem, co to jest. Cholera, przeszkadza mi to! - Wszystko, co
widzieliście i słyszeliście, pozostaje tajemnicą – dodaje.
Steve kiwa głową
i zbiera się do odejścia, ale Clair stoi nieruchomo. Wygląda tak,
jakby nie rozumiała, co się do niej mówi.
- Clair? - Laura
dotyka jej ramienia, a dziewczyną wstrząsa dreszcz. Ręce zwisają
jej wzdłuż ciała, a plecy jakby się przygarbiają. Na jej ładnej
twarzy pojawia się wyraz rezygnacji – Clair, już po wszystkim –
szepcze Laura.
- Jesteście w
domu? Oboje? - pyta nagle Oskar, a Clair kiwa głową. Wciąż
wygląda na zagubioną – Zaczekaj na mnie z zamku – nakazuje, a
ona znów kiwa głową – Steve, ma czekać w moim gabinecie –
tym razem głos Oskara brzmi dość ostro.
Odchodzą, a ja
mam ze sobą problem.
Juan stoi
nieruchomo, wpatrując się w skałę, jak zahipnotyzowany. Nagle
podnosi głowę i posyła mi spojrzenie, od którego robi mi
się gorąco.
- Mistrzu –
zwraca się do Oskara – Proszę, byś pozwolił mi na taką próbę.
Oskar spogląda
na Juana z wyrazem zdziwienia w oczach.
- Ty i Athina? -
pyta sucho.
- Tak. My dwoje.
W obecności Rady – mówi powoli, dobitnie. Czuję na plecach
nieprzyjemny dreszcz. Co on kombinuje? Wiem doskonale, że jeśli
Oskar spyta mnie o zadanie, będę musiała poprzeć Juana. Obiecałam
mu przysługę. Szybko z niej skorzystał!
- Jeśli
pozwolisz Mistrzu – cichy głos Andrieja przerywa ciszę, a my o
mało nie podskakujemy z wrażenia. Oskar kiwa mu głową – Nie
widzę potrzeby sprawdzania, czy skała mówi prawdę. Wasze
świadectwo jest wystarczające. Poza tym Athiny tu nie ma...
- Śni. Wystarczy
jedna chwila, by ją przywołać – Juan przerywa mu
bezceremonialnie – Poza tym, nie chodzi o skałę, tylko o nas.
- Co o tym
sądzisz? - Oskar zwraca się do mnie, a ja czuję, jak cierpnie mi
skóra. Oczy wszystkich zdają się mnie przewiercać, ale
najwięcej niepokoju widzę w spojrzeniu Juana. Andriej stoi ze
wzrokiem wbitym w posadzkę.
- Skoro Juanowi
tak na tym zależy – mówię, starając się unikać
wyczekujących spojrzeń członków Rady.
- Maryann, nie ma
powodu... - Andriej szepcze, przesuwając się nieznacznie w moim
kierunku.
- Sprawdzać? -
Juan podchwytuje jego słowa – Co cię to obchodzi?
- Nic –
odpowiada szybko, szukając u mnie wsparcia spanikowanym spojrzeniem.
- Cisza – Oskar
przerywa dyskusję – Juanie, czy jest ważny powód, by
wykonać taką próbę?
- Mam wyznaczyć
datę ślubu. Chcę mieć pewność, że moja decyzja nie wyrządzi
nam krzywdy – mówi, patrząc Oskarowi w oczy.
Moją uwagę
przykuwa drobny ruch dłoni Oskara. Zaciska je na chwilę w pięści
i zaraz rozluźnia.
- A nie masz
takiej pewności? - pyta głosem pozbawionym emocji.
- Nie – tym
razem Juan odwraca się do mnie.
- Oskar –
przysuwam się do męża i szepczę tak, żeby nie usłyszeli tego
inni – Zgódź się, proszę.
W komnacie
panuje taka cisza, że aż dzwoni w uszach.
- Przywołaj
Athinę – Oskar patrzy na Juana z dziwnym wyrazem twarzy. Andriej
blednie, ale nie odzywa się już ani słowem.
- Dlaczego? -
syczy do mnie Oskar, kiedy Juan wychodzi z komnaty, a pozostali
zaczynają szeptać między sobą.
- Obiecałam mu
przysługę – zaglądam mu w oczy.
To dziwne, ale
jakby się trochę odprężył.
- Powiedz jej,
jak to działa – wskazuje głową drzwi, w których pojawia
się Athina.
Jest spokojna.
Przesuwa wzrokiem po twarzach obecnych. Na ułamek sekundy jej wzrok
zatrzymuje się na Andrieju i dostrzegam na jej twarzy cień
uśmiechu. A może mi się wydaje?
- Witaj Athino.
Juan prosił... - zaczynam.
- Wiem – mówi
cicho.
- Wiesz, jak
działa ten kamień? Dotykam palcem skały.
- Nie do końca.
- Jeśli oboje
jej dotkniecie, ona pokaże nam, czy darzycie się uczuciem. Takim,
które zapewni wam możliwość przekazania Daru – jakoś nie
przechodzi mi przez gardło „miłość”, kiedy patrzę na nich
oboje.
- Nie muszę jej
dotykać, żeby to wiedzieć – mówi ze spokojem – Nasze
zaręczyny zaaranżowano – w jej oczach dostrzegam smutek.
W komnacie znów
zapada cisza. Zerkam na Juana, ale jego twarz nie wyraża żadnych
uczuć. Mam wrażenie, że sufit się obniżył. Duszno mi!
- Mistrzu –
Andriej przerywa ciszę – Muszę coś wyznać – w jego głosie
czuć napięcie.
- Mów.
- Proszę, byś
zwolnił Athinę i Juana z przyrzeczenia. Jest ważny powód –
dodaje szybko – Biorę na siebie całą odpowiedzialność. Kocham
Athinę i powiedziałem jej to, choć była zaręczona. To moja wina.
Nie powinienem...
- Andriej,
proszę... - głos Athiny drży, a oczy lśnią od łez.
O, kurde! Patrzę
na zdumionego Juana.
- Dość! - Oskar
najwyraźniej stracił cierpliwość – O to ci chodziło? - rzuca
do Juana, który stoi, jak słup soli. Wygląda na
zszokowanego. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, w co się
pakuje – Dłonie na skałę – nakazuje Oskar dość szorstkim
tonem.
Spełniają
polecenie, ale efekt jest łatwy do przewidzenia.
- Teraz ty –
rzuca do Andrieja – Odsuń się Juanie.
No i mamy pokaz!
Patrzę na tych dwoje i czuje, że za chwilę zacznę płakać.
Emocje rozsadzają mi serce. Podnoszę wzrok na Juana. W jego oczach
dostrzegam żal. Nagle mam ochotę go przytulić. To on jest tu
pokrzywdzony,a nie Athina.
- Juan, Athina,
zwalniam was z obietnic, które sobie złożyliście – Oskar
rozkłada ręce – Wszyscy tu obecni są świadkami, ale nie wolno
wam zdradzać szczegółów. Tobie również,
Athino. Juan, Andriej – głos Oskara robi się szorstki, a
spojrzenie twardnieje - Oczekuję, że załatwicie to między sobą i
z waszymi rodami. Nie zmuszajcie mnie do wprowadzenia zmian w Radzie.
Choć mówi
cicho, jego słowa robią na nas wrażenie. Wszyscy milkną. Zerkam
na Timothy'ego. Patrzy na Oskara z uznaniem.
- Mistrzu –
Andriej przełyka głośno ślinę – Czy mogę poprosić Athinę o
rękę?
- To wasza
sprawa. Najpierw jednak naprawcie szkody – głos Oskara nieco
łagodnieje – Potem, nie widzę przeszkód – przesuwa
wzrokiem po pozostałych. Kiwają głowami, a ja oddycham z ulgą.
Cholera! Nie
miałam pojęcia, że moje odkrycia tak namieszają! Może Maks miał
rację? Z tymi skałami trzeba się obchodzić ostrożnie i z wiedzą
też. Mogę zrobić wiele dobrego, ale i wyrządzić wiele zła.
- Skończyliśmy
– oznajmia Oskar i otacza mnie ramieniem – wracajmy – szepcze
do mnie.
Laura wysuwa się
nieznacznie przed pozostałych i zerka na mnie wyczekująco.
- Ty wracaj, a ja
muszę zamknąć komnatę – przypominam sobie, że to ja ją
otwierałam, więc ja muszę zamknąć.
Oskar żegna się
skinieniem głowy i wychodzi poza azyl, a ja drepczę niecierpliwie w
miejscu, czekając, aż wszyscy wyjdą. Co oni się tak guzdrają?
Oskar już zniknął. No prędzej, poganiam ich w myślach. Jak ten
kamień się nazywał? Aha, Anoksi! Próbuję nie okazywać
zniecierpliwienia.
Kiedy wreszcie
zjawiam się w naszej sypialni, odkrywam, że Oskar nadal śni.
Pewnie rozmawia z Clair. Obserwuję go. Wzdycha przez sen. Zerkam na
zegar. Zbliża się świt. Tak długo to trwało? Oskar porusza
głową, ale się nie budzi. Za to ja się budzę i wstaję. Wychodzę
z sypialni, zostawiając mojego męża samego.
Witaj Roksano. Piękna jak zwykle część. Tak to wymyślił Juan. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! No, tak to wymyślił Juan, ale trochę się przeliczył;) Tak to bywa. Aniu, spokojnie, trochę się faktycznie zagmatwało, ale już się będzie powoli wyjaśniać. Pozdrawiam, Roksana
OdpowiedzUsuńWitajcie!!!. Przepraszam Aniu, że dopiero odpisuję Tobie, lecz nie widziałem Twojego komentarza.
OdpowiedzUsuńPewnie, że pamiętam Madzię. Muszę Ci powiedzieć, że ma się dobrze i chyba nawet czasami tu zagląda na Roksany Bloga.
Tytuł bloga "Poezję pisze się łzami, powieść krwią, a historię rozczarowaniem."
U Madzi na blogu Ań kilka było, nie wiem jaki miałaś kwadracik przy nicku.
Roksano niecierpliwie czekam na next. Pozdrawiam Wiktor
Ach no tak, jak moglam ta nazwe zapomniec :). Nie bylo az tak duzo An :p w kazdym razie ja jestem ta, ktorej Madzia pomagala troche do matury :)
UsuńPozdrawiam Ania:)