Zamek
Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
- I znowu samolot –
Majka westchnęła bezgłośnie i przykleiła nos do szybki owalnego
okienka. Jeszcze niedawno była przekonana, że dzięki Darowi prawie
przestanie korzystać z tradycyjnych środków lokomocji.
Przynajmniej przy dalekich podróżach.
- Jesteś bardzo
milcząca – Oskar położył dłoń na jej udzie i pogładził je z
czułością. W jego głosie pobrzmiewało zatroskanie – Nie
powinnaś być świadkiem tego wszystkiego.
- Nikt nie powinien
– burknęła - Nie chodzi o tamto – dodała z rozdrażnieniem.
- Nie? - przyjrzał
jej się uważnie.
- Nie! – skłamała.
- W takim razie,
dlaczego na mnie nie zaczekałaś w sypialni? I dlaczego unikasz mnie
przez cały dzień?
- Nie zaczekałam,
bo chciałam pogadać z babcią, zanim wstanie Monika – to akurat
była prawda.
Oskar zmarszczył
brwi.
- Odkąd rodzice
powiedzieli jej o mnie całą prawdę, ma pretensje, że ona nie
dostała Daru. Przyjazd do zamku tylko pogłębił jej frustrację –
splotła palce obu dłoni i wbiła w nie wzrok – Prosiłam, żeby
babcia miała ją na oku. Nie chcę, by ktoś wykorzystał jej
młodzieńczy bunt.
- Hmm, nie zdawałem
sobie sprawy – Oskar potarł dłonią pokryty cieniem zarostu
podbródek.
- Z wielu rzeczy nie
zdajesz sobie sprawy – prychnęła ze złością, ale zaraz
pożałowała swoich słów. Było jednak za późno.
-
Na przykład? - Oskar mimowolnie zacisnął
dłoń na jej udzie.
- Dziadek powiedział
mi, że nikt nie wie, jak odebrać Dar, nie pozbawiając życia –
rzuciła szybko pierwszą myśl, która jej przyszła do głowy
– Ale ty pewnie od dawna o tym wiesz.
- Od chwili, gdy
zostałem Mistrzem – przyznał, przyglądając się Majce z
niepokojem – Nie powinien cię tym obarczać.
- Owszem, tak –
podniosła na niego pałające spojrzenie – A co będzie, jeśli
znajdę sposób i ogłoszę go wszem i wobec? Wszyscy dowiedzą
się, że Zgromadzenie utworzono w oparciu o kłamstwo!
- Nieprawda! –
rzucił szybko – Po prostu...
- Och, nie wyjeżdżaj
mi tu znowu z tym „ja tylko nie mówię całej prawdy” -
przerwała mu.
- Kochanie... –
spróbował ją objąć, ale Majka siedziała sztywno, nie
pozwalając się łatwo obłaskawić.
- Jest jeszcze druga
kwestia. Skoro nie można inaczej odebrać Daru, niż przez śmierć,
to jak Rada mogła dać ci zgodę na odebranie Daru Swenowi? -
zaplotła ręce na piersi – Przecież to cię obciąży klątwą.
- Klątwą? - Oskar
zdawał się nie pojmować wagi jej słów – Jaką klątwą?
- Nie wiesz? -
spojrzała na niego z niedowierzaniem - „Kto odbiera życie, nie ma
prawa przekazać go innej istocie”. Jest przeklęty.
- Skąd to wiesz? -
ściągnął brwi.
- Od Juana.
Poprosiłam go, żeby spróbował poszukać czegoś o
przeklętych, po tym, jak Manuela przetłumaczyła mi moje własne
słowa. Musiałam je wypowiedzieć pod wpływem silnych emocji.
- I on ci znalazł
wytłumaczenie? - dosłyszała w głosie Oskara cień kpiny, czy się
przesłyszała?
- Tak. Znalazł je w
notatkach matki Judith, które to notatki posiada Raul Gonzaga,
a ja w zamian za to przyrzekłam mu przysługę - odparła
z wyższością - Dlatego poprosiłam cię
w komnacie, choć wcale nie miałam ochoty – dodała.
- Kurwa – Oskar
potarł twarz dłońmi – Raul wiedział, co robi.
- O czym ty mówisz?!
- zdenerwowała się.
- On pierwszy z Rady
zagłosował za przyznaniem mi tej zgody. Za nim poszli inni –
powiedział, ściszając głos – Liczył, że albo zginę, albo
będę ostatnim Lowrensem.
- Nie chcę nawet o
tym myśleć – wyszeptała ze zgrozą – Mam tylko nadzieję, że
Juan nie brał w tym udziału.
- Był za młody, a
poza tym, gdyby grał w to, co ojciec, nigdy by ci nie zdradził
takiego sekretu – Oskar pokręcił głową z dezaprobatą – Ten
chłopak mnie zaskakuje. Raz mam ochotę połamać mu kości, a za
chwilę serdecznie bym go uściskał. Dojdzie w końcu do tego, że
zostaniemy przyjaciółmi, czy co?
Majka uśmiechnęła
się blado. Warkot silników zmienił natężenie i samolot
zaczął schodzić do lądowania.
- Słuchaj, a to
możliwe, że Raul stoi za tymi przeciekami do Swena? - spytała
nagle.
Oskar zamyślił
się na dłuższą chwilę.
- No, tak daleko
chyba by się nie posunął - powiedział w końcu.
- No, ale w razie
konfrontacji ze Swenem... - zawiesiła głos.
Niedokończone
zdanie zawisło między nimi, ale żadnemu z nich nie chciało się
go kończyć. Żadne nie miało też argumentów, by zaprzeczyć
jego sensowi. Oskar otrząsnął się pierwszy.
- Chcę cię
pocałować na zgodę – przytrzymał brodę Majki i ostrożnie
zwrócił do siebie jej twarz. Rozchyliła usta i ich oddechy
się zmieszały – Nie zostawiaj mnie więcej samego w sypialni –
dosłyszała jego szept – Jesteś moją żoną i moją bratnią
duszą. Bądź przy mnie.
Zanurzyła dłonie
w jego włosach, przyciągnęła do siebie i odszukała usta.
- Nie szukaj Swena –
poprosiła – Obiecaj mi!
Musi być jakiś inny sposób – sama nie wiedziała, czy w to
wierzyć – Skoro w Kodeksie jest przewidziane odebranie Daru, to
musi być! – uczepiła się kurczowo tej myśli.
---
Dwa SUV-y jechały
szybko, prowadzone przez doskonałych kierowców. Ten, w którym
tylne siedzenie zajęli Majka i Oskar, prowadził Sam. Zastąpił
Grega, którego na prośbę Majki Oskar przydzielił do grupy
pracującej z Agnieszką. Siedzenie obok kierowcy zajął Johan. W
drugim samochodzie siedziało czterech ludzi, należących do grupy
Patrika. Z oczywistych względów, ten ostatni nie brał
udziału w wyprawie do Meteorów. Oskar, mimo usilnych próśb
ochroniarza, nie zgodził się na jego wcześniejszy powrót do
pracy. Cała czwórka do ostatniej chwili nie wiedziała z kim
poleci i dokąd.
Dojechali
do niewielkiego, położonego na uboczu, kompleksu hotelowego. Latem
musiał tętnić życiem, ale w okresie zimy, sprawiał
przygnębiające wrażenie. Za kamiennym murem, w którym
osadzono bramę, natknęli się na pusty basen, wyłożony
jasno-turkusowymi płytkami. Pomalowany mauretańską czerwienią
budynek hotelu, w blasku zachodzącego słońca, zdawał się pokryty
rdzą. Majka nie zwracała jednak uwagi
na te detale. Jej wzrok podążał co chwila do widocznej w oddali
samotnej skały, na której szczycie migotało jasne światełko.
Monastyr św.
Mikołaja Anapawsa.
Przywykła już do myśli, że to właściwe miejsce. Jedyne!
- Chodźmy – Oskar
przywołał ją do drzwi budynku – Nasz apartament czeka.
- Chciałabym tam
pojechać – spojrzała tęsknie w stronę monastyru – Już nie
mogę się doczekać.
Oskar pokręcił
odmownie głową.
- Za dnia –
oznajmił tonem nie cierpiącym sprzeciwu – Teraz musimy się
schować w azylu. Nie po to fatygowałem tu dziadka, żeby teraz dać
się nakryć Swenowi. A co myślałaś? - roześmiał się na widok
jej zaskoczonej miny – Hotel jest niedostępny. Podobnie, jak kilka
innych, przed którymi również stoją wynajęte
samochody. Po zachodzie słońca nie wolno nikomu opuszczać azylu.
Nie wolno nawet śnić. Czy to jasne? - przyciągnął ją do siebie
i razem przekroczyli próg – Jeśli chcemy pracować w
spokoju, nocą praktycznie nie istniejemy, a za dnia... - wskazał
ochroniarzy – Ich zmartwienie, żeby nikt się koło nas nie
kręcił.
- A kontakt z
pozostałymi? - spytała zaciekawiona. Musiała jednak przyznać, że
podszedł do sprawy fachowo.
- W azylu jesteśmy
nie do wykrycia, ale gdy go opuszczamy, można nas przez chwilę
wyczuć tylko jeśli się wie, gdzie szukać.
- To po to
obstawiacie z Andriejem miejsca, gdzie bywa Swen – klepnęła się
w czoło – Teraz rozumiem!
- Nie możemy pełnić
przy nich warty, ale Andriej stworzył program, który daje nam
znać, jeśli Swen się gdzieś pojawi. Nie jest doskonały, ale
zawsze to coś – westchnął.
- Ale go nie
szukasz? - upewniła się.
- Chwilowo będę go
raczej unikał – uspokoił ją – No, jeśli chcesz się zobaczyć
z Manuelą, to radzę się pospieszyć. Masz jakieś piętnaście
minut. Bezpośrednio do domu Laury i z powrotem. OK?
- OK – kiwnęła
głową.
- Ten azyl cię
wpuści, ale nikogo poza tobą. I przypomnij im, że oficjalnie
lecimy na Karaiby – zaznaczył.
- Zaraz –
zatrzymała się gwałtownie w połowie drogi do łóżka – A
pozostali?
-
Spokojnie. Wytłumaczyłem to różnica czasu - Oskar urwał
nagle i zaczął nasłuchiwać – Zaczekaj – podszedł do swojego
bagażu i wyłuskał z niego dwa telefony komórkowe. Sprawdził
oba – Musimy zaczekać.
- Coś się stało?
- zaniepokoiła się.
- Nie. Laura dała
mi znać, że jeszcze nie jest gotowa. Czekamy – wzruszył
ramionami.
- To głupie –
Majka opadła ciężko na łóżko – Mamy tylu ludzi, takie
możliwości i kryjemy się przed jednym Swenem!
- Bo to szaleniec –
Oskar przysunął sobie fotel i usiadł naprzeciw niej – Poza tym,
on się nie liczy z losem swoich ludzi, a my tak. Jeśli chcemy o
nich zadbać, to nie wolno nam dopuścić do zabijania. Z żadnej ze
stron – zaznaczył.
Nie
odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Wiedziała doskonale, że on
ma rację. Siedzieli dobrych kilka minut, trzymając się za ręce.
Wreszcie Majka wstała i zaczęła się rozpakowywać. Bezczynność
ciążyła jej bardziej, niż niewesołe myśli. Prawie skończyła,
kiedy jeden z telefonów zawibrował.
- OK – Oskar
mrugnął do Majki – pamiętasz wszystko?
- Mhm – rzuciła
się na łóżko i przymknęła oczy.
---
Oskar zapada w
sen tuż po mnie.
- Czekam tu na
ciebie. Jeśli nie wrócisz za kwadrans, to się zjawię –
całuje mnie szybko w usta – powodzenia.
Czuję się, jak
na jakiejś misji wojskowej, choć to tylko spotkanie z Manuelą.
Zjawiam się w prosto w salonie Laury.
- Witaj –
gospodyni łapie mnie za ręce – Akos tu jest.
- Akos? -
rozglądam się – A gdzie Manuela?
- Wybacz, ale
pracowała całą noc, a potem jeszcze to poprawiała w ciągu dnia –
Akos pojawia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
– Powinna odpocząć, zanim zajmie się zwojem z drugiej komnaty.
Wybacz, ale zamiast śnić, po prostu zasnęła, a ja nie miałem
sumienia jej obudzić – spuszcza głowę – Zwłaszcza, że dziś
mamy lecieć do Anglii – dodaje ciszej.
- Dobrze zrobiłeś
– kładę mu dłoń na ramieniu – Ona i dziecko są na pierwszym
miejscu.
- Dziękuję –
bąka z zażenowaniem i zerka na Laurę, która podaje mi
tekturową teczkę.
- Dziękuję ci
jeszcze raz – zwracam się do Laury – Może mam w rękach klucz
do tajemnicy Daru?
- Chciałabym to
przeczytać – mówi z przejęciem.
- Nie czytałaś
tego? - zerkam na Akosa.
- Ty masz jedyny
egzemplarz. Notatki osobiście spaliłem – pociera brodę z
zakłopotaniem.
- Bardzo dobrze!
Więc przeczytam i potem oddam ją tobie – obejmuję Laurę –
Tylko niech to pozostanie w komnacie.
Właściwie nie
muszę tego mówić. Wiem, że dochowa tajemnicy. Akos
przestępuje nerwowo z nogi na nogę, więc Laura zostawia nas
samych.
- Jest coś
jeszcze – Akos ścisza głos – Wiem, że to moja nadgorliwość...
- Co jest? -
przerywam mu. Czuję w jego głosie niepokój.
- To chyba jest
właściwe miejsce – szepcze – Wczoraj Agnieszka i chłopaki
pracowali tam cały dzień i niczego nie znaleźli. Ale zanim się tu
zjawiłem, zajrzałem do klasztoru. Coś mnie podkusiło...
- I co? -
ponaglam go, zerkając na zegarek.
- Tam jest azyl.
Bardzo silny – mówi z konsternacją – Agnieszka mówi,
że zostaną tam jeszcze dzień czy dwa i zmienia miejsce, ale w tej
sytuacji...
- Skąd wiesz to
wszystko wiesz?
- Greg.
- Czekaj,
czekaj... – myślę gorączkowo. To zmienia postać rzeczy.
Myślałam, że azyl jest tylko w naszym klasztorze - Sprawdź inne
monastyry. Tylko ostrożnie. Niech Greg ci pomoże – nakazuję.
- Powiesz
Mistrzowi? Nie chciałbym mu podpaść – mówi szybko.
- Spokojnie.
Uprzedzę go. I ucałuj Manuelę – uśmiecham się.
Wracam w
pośpiechu. Oskar wita mnie westchnieniem ulgi.
- Katastrofa! -
rzucam, nawet nie próbując panować nad rozdrażnieniem –
Jest więcej azyli!
Oskar patrzy na
mnie, jakby nie rozumiał. No pewnie, że nie rozumie! Ganię się w
myślach.
- Myślałam, że
nasz klasztor jest wyjątkowy, bo jest w nim azyl - załamuję ręce
– Ale w Varlaam też taki jest. Akos mi powiedział. Kazałam mu
sprawdzić pozostałe, ale jestem prawie pewna, że odkryje
kolejne... - głos mi się łamie – Znów nic nie mamy!
- Nie. Niech
zostanie z Manuelą. Greg i Kamil się tym zajmą – Oskar obejmuje
mnie mocno – Poradzimy sobie.
- Sama nie wiem –
jęczę – Tyle trudu na nic!
- Ćśśś –
gładzi moje włosy – Nie rozpaczaj tak, bo serce mi pęknie. To
najgorsza podróż poślubna, jaką znam – burczy ze złością
– Nie wiem, dlaczego się zgodziłem.
- Nieprawda... –
dociera do mnie, że on ma jednak trochę racji – Zaczekaj! - nagle
dostrzegam światełko w tunelu – Manuela przetłumaczyła zwój
z komnaty Laury – otwieram teczkę i wyciągam z niej plik kartek.
Tekst jest wydrukowany, ale w odstępach między linijkami, naniosła
jeszcze sporo odręcznych poprawek. Widocznie brak czasu nie pozwolił
jej tego zrobić staranniej, ale mnie to nie przeszkadza. Szybko
przebiegam oczami pierwsze linijki tekstu.
- To jest o
Kaliope – jestem odrobinę zawiedziona, ale czytam po kolei –
Poślubiła brata i miała z nim dzieci: synów i córki.
Czyli, co najmniej czworo! – dodaję od siebie i zerkam na Oskara,
nieco zaskoczoną tą liczbą.
- Jak na
Obdarowanych, to wyjątkowo dużo – przyznaje.
- Pozostali
bracia także mieli dzieci, ale z nieobdarowanymi kobietami, więc
jedni i drudzy... - pochylam się nad nieco pokreślonym wersem –
„Różnili się od siebie siłą Daru” – dukam – znie
powiedziane – prycham, ale czytam dalej – Kiedy się zestarzeli,
podzielili swoje Dary pomiędzy wnuki – posyłam Oskarowi
triumfalne spojrzenie – A więc to jest możliwe! Podzielili Dar! -
teraz oboje pochylamy się nad tekstem – „Podobnie uczynili
pozostali”. Oskar! Tu nie ma nic o śmierci. Oddali Dar zanim
umarli, a w każdym razie tak mi się wydaje... Popatrz – stukam
palcem w kartkę – „Przelali je do czary, z której ich
dzieci i wnuki czerpały”. Tu chyba chodzi o Dar?
- Możliwe...
Czytamy dalej.
To cała rozbudowana opowieść o życiu Kaliope i jej potomków.
Nie ma jednak niczego o skałach, ani o kamieniach. A czara? Czy mowa
o prawdziwym kielichu, czy to znów jakaś przenośnia?
- Wiesz – Oskar
odgarnia mi kosmyk włosów – Skoro widzieliśmy... czuliśmy
nasze Dary... może ta czara oznacza moment w którym Dar można
przelać?
- Właśnie o tym
myślałam – odwracam się do niego i napotykam dwoje lśniących
oczu – Wiesz, Manuela mówiła, że to stary język, a nie
współczesny grecki. Niektóre słowa zmieniły
znaczenie – opuszki palców Oskara gładzą mój kark,
sprawiając, że nie mogę się skupić – Ale my to czujemy w
czasie zbliżenia... fizycznego – na samą myśl o seksie, czuję
ochotę – Oskar, oni nie robili tego z wnukami. To niedorzeczne!
- Jasne, że nie
– zgadza się ze mną – Ale my to dopiero odkrywamy. Pierwsza
komnata pozwoliła nam zobaczyć Dar tak, jak w czasie orgazmu.
Wiemy, że druga pokazuje go u nienarodzonego dziecka. Może
trzecia...?
- Ale one tylko
pokazują! – upieram się – A tu jest o „przelaniu”.
- A gdybyśmy się
kochali w komnacie? - pyta nagle.
- No, nie wiem...
- waham się – Ale to nadal nie tłumaczy przekazania Daru bez
fizycznego połączenia.
- Możne coś z
mieszaniem krwi? - przysuwa się do mnie bliżej.
- Nie ma tu nic o
krwi – rzucam kartki na łóżko - Oskar... - próbuję
zachować dystans – Jak jesteś tak blisko, to nie mogę myśleć!
- Chcę się
kochać – wypala prosto z mostu – Po każdej wizycie w tej
komnacie mam ochotę na seks.
Otwieram szeroko
oczy.
- I tak mam
ochotę, ale to miejsce sprawia, że po prostu nie mogę przestać o
tym myśleć! – chrypi. Jego wzrok parzy.
- Też mam coś
podobnego – przyznaję z konsternacją. Zostawiłam go w sypialni,
bo liczyłam na seks, a on gadał z tą... - Kurde, Oskar, one jakoś
na nas wpływają. Na nasze Dary! - przypominam sobie, jak po wizycie
w drugiej komnacie zaczęłam myśleć o dziecku.
- Obudźmy się i
pokochajmy – jego głos brzmi tak cholernie nisko i seksownie –
Mamy masę czasu. Rano pojedziemy do monastyru i poszukamy
rozwiązania.
Mam w głowie
pustkę, a w brzuchu motyle. Jeśli mnie teraz dotknie, nie będę w
stanie się oprzeć. Zresztą, po co miałabym...?
- Obudźmy się –
jęczę – Ja też chcę się kochać.
Jak zwykle wspaniałe. Wyłączyłem sie na tydzień - bo Wiktor polecił twoje wcześniejsze opowiadanie na lol24 i sie zaczytałem.
OdpowiedzUsuńZastanawiałem się na jakiej zasadzie działają klucze otwierające drzwi w komnacie. Raczej nie jest to ziemska cywilizacja. A może te komnaty to fragmenty obcego statku. Łatwiej mi znaleźć wytłumaczenie na zasadę działania daru niż pojąć zasadę działania azyli czy wspomnianych zabezpieczeń komnat. Skąd azyl w monastyrze ma wiedzieć kogo wpuścić skoro osoba, która go stworzyła nie żyje ? Czy klątwa antykoncepcji rozróżnia intencje osoby odbierającej życie ?
Ps. Nie kończ za szybko tej serii, bo wpadne w depresję. Pozdrawiam.
Witajcie!!!. Grafoman i jak wrażenia z opowiadania. Jest tego opowiadania kontynuacja. znajdziesz albo na lol, lub jak wejdziesz na mój profil czyli klikniesz K. Kowalski to w zakładce +1 polecam fajne blogi i są tam wszystkie opowiadania Roksany.
OdpowiedzUsuńAniu teraz pamiętam. Aniu Wiktor na blogach jest jeden. Aniu jak tu trafiłaś.
Grafoman no i chyba miałeś rację co do Gonzagi. Oż to wredny Gonzaga. Ciekawi mnie Juan. Głosował na Oskara, pomaga Majce i Oskarowi. Blogowicze czy dobrze myślę jak coś to mnie poprawcie. Do przekazania daru potrzebne jest naczynie?. A w komnatach zwoje w czym są przechowywane. Gdy majka z Oskarem się kochają to występuje wtedy taka jak można powiedzieć płynna energia. Może ją się łapie do tego naczynia i jakoś można podzielić.
Inez i znowu Twój Akos przyczynił się troszkę do rozwiązania tajemnicy.
Grafoman co do Ps. to masz całkowitą rację. To jest wspaniałe opowiadanie, a jakie emocje przy czytaniu. Fajna atmosfera na blogu, można podyskutować na różna tematy. Fajnie, że coraz więcej osób zostawia komentarze.
Pozdrawiam Wiktor
Wiktorze, w sumie nie pamietam jak tutaj trafilam :) dawno to bylo, a wczesniej nie mialam jak komentowac.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze ciekawie kombinujesz z tym naczyniem :)
Ps. Zauwazylam, ze na wielu blogach goscisz :)
Pozdrawiam Ania :)
Witajcie, witajcie! Co za niespodzianka! Znów ktoś się odnalazł za pomocą bloga. Fajnie :) A swoją drogą, niezłą masz pamięć Witku! Grafoman, wszystko się powoli wyjaśni, ale jak to u mnie, w najmniej spodziewanym momencie ;))) Tak na serio, to trochę podgoniłam z pisaniem i postaram się dzisiaj dodać kolejny rozdział. Muszę go tylko jeszcze raz przeczytać. Co prawda dziś ostatni odcinek Gry o tron, a z tym nic nie wygra, ale może nie wszyscy są fanami? Aha! Grafoman, nie popadaj w depresję! Powoli kończę, ale jeszcze trochę zostało ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Roksana.