Lek

Lek

czwartek, 23 czerwca 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 20

Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014

- I znowu samolot – Majka westchnęła bezgłośnie i przykleiła nos do szybki owalnego okienka. Jeszcze niedawno była przekonana, że dzięki Darowi prawie przestanie korzystać z tradycyjnych środków lokomocji. Przynajmniej przy dalekich podróżach.
- Jesteś bardzo milcząca – Oskar położył dłoń na jej udzie i pogładził je z czułością. W jego głosie pobrzmiewało zatroskanie – Nie powinnaś być świadkiem tego wszystkiego.
- Nikt nie powinien – burknęła - Nie chodzi o tamto – dodała z rozdrażnieniem.
- Nie? - przyjrzał jej się uważnie.
- Nie! – skłamała.
- W takim razie, dlaczego na mnie nie zaczekałaś w sypialni? I dlaczego unikasz mnie przez cały dzień?
- Nie zaczekałam, bo chciałam pogadać z babcią, zanim wstanie Monika – to akurat była prawda.
Oskar zmarszczył brwi.
- Odkąd rodzice powiedzieli jej o mnie całą prawdę, ma pretensje, że ona nie dostała Daru. Przyjazd do zamku tylko pogłębił jej frustrację – splotła palce obu dłoni i wbiła w nie wzrok – Prosiłam, żeby babcia miała ją na oku. Nie chcę, by ktoś wykorzystał jej młodzieńczy bunt.
- Hmm, nie zdawałem sobie sprawy – Oskar potarł dłonią pokryty cieniem zarostu podbródek.
- Z wielu rzeczy nie zdajesz sobie sprawy – prychnęła ze złością, ale zaraz pożałowała swoich słów. Było jednak za późno.
- Na przykład? - Oskar mimowolnie zacisnął dłoń na jej udzie.
- Dziadek powiedział mi, że nikt nie wie, jak odebrać Dar, nie pozbawiając życia – rzuciła szybko pierwszą myśl, która jej przyszła do głowy – Ale ty pewnie od dawna o tym wiesz.
- Od chwili, gdy zostałem Mistrzem – przyznał, przyglądając się Majce z niepokojem – Nie powinien cię tym obarczać.
- Owszem, tak – podniosła na niego pałające spojrzenie – A co będzie, jeśli znajdę sposób i ogłoszę go wszem i wobec? Wszyscy dowiedzą się, że Zgromadzenie utworzono w oparciu o kłamstwo!
- Nieprawda! – rzucił szybko – Po prostu...
- Och, nie wyjeżdżaj mi tu znowu z tym „ja tylko nie mówię całej prawdy” - przerwała mu.
- Kochanie... – spróbował ją objąć, ale Majka siedziała sztywno, nie pozwalając się łatwo obłaskawić.
- Jest jeszcze druga kwestia. Skoro nie można inaczej odebrać Daru, niż przez śmierć, to jak Rada mogła dać ci zgodę na odebranie Daru Swenowi? - zaplotła ręce na piersi – Przecież to cię obciąży klątwą.
- Klątwą? - Oskar zdawał się nie pojmować wagi jej słów – Jaką klątwą?
- Nie wiesz? - spojrzała na niego z niedowierzaniem - „Kto odbiera życie, nie ma prawa przekazać go innej istocie”. Jest przeklęty.
- Skąd to wiesz? - ściągnął brwi.
- Od Juana. Poprosiłam go, żeby spróbował poszukać czegoś o przeklętych, po tym, jak Manuela przetłumaczyła mi moje własne słowa. Musiałam je wypowiedzieć pod wpływem silnych emocji.
- I on ci znalazł wytłumaczenie? - dosłyszała w głosie Oskara cień kpiny, czy się przesłyszała?
- Tak. Znalazł je w notatkach matki Judith, które to notatki posiada Raul Gonzaga, a ja w zamian za to przyrzekłam mu przysługę - odparła z wyższością - Dlatego poprosiłam cię w komnacie, choć wcale nie miałam ochoty – dodała.
- Kurwa – Oskar potarł twarz dłońmi – Raul wiedział, co robi.
- O czym ty mówisz?! - zdenerwowała się.
- On pierwszy z Rady zagłosował za przyznaniem mi tej zgody. Za nim poszli inni – powiedział, ściszając głos – Liczył, że albo zginę, albo będę ostatnim Lowrensem.
- Nie chcę nawet o tym myśleć – wyszeptała ze zgrozą – Mam tylko nadzieję, że Juan nie brał w tym udziału.
- Był za młody, a poza tym, gdyby grał w to, co ojciec, nigdy by ci nie zdradził takiego sekretu – Oskar pokręcił głową z dezaprobatą – Ten chłopak mnie zaskakuje. Raz mam ochotę połamać mu kości, a za chwilę serdecznie bym go uściskał. Dojdzie w końcu do tego, że zostaniemy przyjaciółmi, czy co?
Majka uśmiechnęła się blado. Warkot silników zmienił natężenie i samolot zaczął schodzić do lądowania.
- Słuchaj, a to możliwe, że Raul stoi za tymi przeciekami do Swena? - spytała nagle.
Oskar zamyślił się na dłuższą chwilę.
- No, tak daleko chyba by się nie posunął - powiedział w końcu.
- No, ale w razie konfrontacji ze Swenem... - zawiesiła głos.
Niedokończone zdanie zawisło między nimi, ale żadnemu z nich nie chciało się go kończyć. Żadne nie miało też argumentów, by zaprzeczyć jego sensowi. Oskar otrząsnął się pierwszy.
- Chcę cię pocałować na zgodę – przytrzymał brodę Majki i ostrożnie zwrócił do siebie jej twarz. Rozchyliła usta i ich oddechy się zmieszały – Nie zostawiaj mnie więcej samego w sypialni – dosłyszała jego szept – Jesteś moją żoną i moją bratnią duszą. Bądź przy mnie.
Zanurzyła dłonie w jego włosach, przyciągnęła do siebie i odszukała usta.
- Nie szukaj Swena – poprosiła – Obiecaj mi! Musi być jakiś inny sposób – sama nie wiedziała, czy w to wierzyć – Skoro w Kodeksie jest przewidziane odebranie Daru, to musi być! – uczepiła się kurczowo tej myśli.
---
Dwa SUV-y jechały szybko, prowadzone przez doskonałych kierowców. Ten, w którym tylne siedzenie zajęli Majka i Oskar, prowadził Sam. Zastąpił Grega, którego na prośbę Majki Oskar przydzielił do grupy pracującej z Agnieszką. Siedzenie obok kierowcy zajął Johan. W drugim samochodzie siedziało czterech ludzi, należących do grupy Patrika. Z oczywistych względów, ten ostatni nie brał udziału w wyprawie do Meteorów. Oskar, mimo usilnych próśb ochroniarza, nie zgodził się na jego wcześniejszy powrót do pracy. Cała czwórka do ostatniej chwili nie wiedziała z kim poleci i dokąd.
Dojechali do niewielkiego, położonego na uboczu, kompleksu hotelowego. Latem musiał tętnić życiem, ale w okresie zimy, sprawiał przygnębiające wrażenie. Za kamiennym murem, w którym osadzono bramę, natknęli się na pusty basen, wyłożony jasno-turkusowymi płytkami. Pomalowany mauretańską czerwienią budynek hotelu, w blasku zachodzącego słońca, zdawał się pokryty rdzą. Majka nie zwracała jednak uwagi na te detale. Jej wzrok podążał co chwila do widocznej w oddali samotnej skały, na której szczycie migotało jasne światełko. Monastyr św. Mikołaja Anapawsa. Przywykła już do myśli, że to właściwe miejsce. Jedyne!
- Chodźmy – Oskar przywołał ją do drzwi budynku – Nasz apartament czeka.
- Chciałabym tam pojechać – spojrzała tęsknie w stronę monastyru – Już nie mogę się doczekać.
Oskar pokręcił odmownie głową.
- Za dnia – oznajmił tonem nie cierpiącym sprzeciwu – Teraz musimy się schować w azylu. Nie po to fatygowałem tu dziadka, żeby teraz dać się nakryć Swenowi. A co myślałaś? - roześmiał się na widok jej zaskoczonej miny – Hotel jest niedostępny. Podobnie, jak kilka innych, przed którymi również stoją wynajęte samochody. Po zachodzie słońca nie wolno nikomu opuszczać azylu. Nie wolno nawet śnić. Czy to jasne? - przyciągnął ją do siebie i razem przekroczyli próg – Jeśli chcemy pracować w spokoju, nocą praktycznie nie istniejemy, a za dnia... - wskazał ochroniarzy – Ich zmartwienie, żeby nikt się koło nas nie kręcił.
- A kontakt z pozostałymi? - spytała zaciekawiona. Musiała jednak przyznać, że podszedł do sprawy fachowo.
- W azylu jesteśmy nie do wykrycia, ale gdy go opuszczamy, można nas przez chwilę wyczuć tylko jeśli się wie, gdzie szukać.
- To po to obstawiacie z Andriejem miejsca, gdzie bywa Swen – klepnęła się w czoło – Teraz rozumiem!
- Nie możemy pełnić przy nich warty, ale Andriej stworzył program, który daje nam znać, jeśli Swen się gdzieś pojawi. Nie jest doskonały, ale zawsze to coś – westchnął.
- Ale go nie szukasz? - upewniła się.
- Chwilowo będę go raczej unikał – uspokoił ją – No, jeśli chcesz się zobaczyć z Manuelą, to radzę się pospieszyć. Masz jakieś piętnaście minut. Bezpośrednio do domu Laury i z powrotem. OK?
- OK – kiwnęła głową.
- Ten azyl cię wpuści, ale nikogo poza tobą. I przypomnij im, że oficjalnie lecimy na Karaiby – zaznaczył.
- Zaraz – zatrzymała się gwałtownie w połowie drogi do łóżka – A pozostali?
- Spokojnie. Wytłumaczyłem to różnica czasu - Oskar urwał nagle i zaczął nasłuchiwać – Zaczekaj – podszedł do swojego bagażu i wyłuskał z niego dwa telefony komórkowe. Sprawdził oba – Musimy zaczekać.
- Coś się stało? - zaniepokoiła się.
- Nie. Laura dała mi znać, że jeszcze nie jest gotowa. Czekamy – wzruszył ramionami.
- To głupie – Majka opadła ciężko na łóżko – Mamy tylu ludzi, takie możliwości i kryjemy się przed jednym Swenem!
- Bo to szaleniec – Oskar przysunął sobie fotel i usiadł naprzeciw niej – Poza tym, on się nie liczy z losem swoich ludzi, a my tak. Jeśli chcemy o nich zadbać, to nie wolno nam dopuścić do zabijania. Z żadnej ze stron – zaznaczył.
Nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Wiedziała doskonale, że on ma rację. Siedzieli dobrych kilka minut, trzymając się za ręce. Wreszcie Majka wstała i zaczęła się rozpakowywać. Bezczynność ciążyła jej bardziej, niż niewesołe myśli. Prawie skończyła, kiedy jeden z telefonów zawibrował.
- OK – Oskar mrugnął do Majki – pamiętasz wszystko?
- Mhm – rzuciła się na łóżko i przymknęła oczy.
---
Oskar zapada w sen tuż po mnie.
- Czekam tu na ciebie. Jeśli nie wrócisz za kwadrans, to się zjawię – całuje mnie szybko w usta – powodzenia.
Czuję się, jak na jakiejś misji wojskowej, choć to tylko spotkanie z Manuelą. Zjawiam się w prosto w salonie Laury.
- Witaj – gospodyni łapie mnie za ręce – Akos tu jest.
- Akos? - rozglądam się – A gdzie Manuela?
- Wybacz, ale pracowała całą noc, a potem jeszcze to poprawiała w ciągu dnia – Akos pojawia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – Powinna odpocząć, zanim zajmie się zwojem z drugiej komnaty. Wybacz, ale zamiast śnić, po prostu zasnęła, a ja nie miałem sumienia jej obudzić – spuszcza głowę – Zwłaszcza, że dziś mamy lecieć do Anglii – dodaje ciszej.
- Dobrze zrobiłeś – kładę mu dłoń na ramieniu – Ona i dziecko są na pierwszym miejscu.
- Dziękuję – bąka z zażenowaniem i zerka na Laurę, która podaje mi tekturową teczkę.
- Dziękuję ci jeszcze raz – zwracam się do Laury – Może mam w rękach klucz do tajemnicy Daru?
- Chciałabym to przeczytać – mówi z przejęciem.
- Nie czytałaś tego? - zerkam na Akosa.
- Ty masz jedyny egzemplarz. Notatki osobiście spaliłem – pociera brodę z zakłopotaniem.
- Bardzo dobrze! Więc przeczytam i potem oddam ją tobie – obejmuję Laurę – Tylko niech to pozostanie w komnacie.
Właściwie nie muszę tego mówić. Wiem, że dochowa tajemnicy. Akos przestępuje nerwowo z nogi na nogę, więc Laura zostawia nas samych.
- Jest coś jeszcze – Akos ścisza głos – Wiem, że to moja nadgorliwość...
- Co jest? - przerywam mu. Czuję w jego głosie niepokój.
- To chyba jest właściwe miejsce – szepcze – Wczoraj Agnieszka i chłopaki pracowali tam cały dzień i niczego nie znaleźli. Ale zanim się tu zjawiłem, zajrzałem do klasztoru. Coś mnie podkusiło...
- I co? - ponaglam go, zerkając na zegarek.
- Tam jest azyl. Bardzo silny – mówi z konsternacją – Agnieszka mówi, że zostaną tam jeszcze dzień czy dwa i zmienia miejsce, ale w tej sytuacji...
- Skąd wiesz to wszystko wiesz?
- Greg.
- Czekaj, czekaj... – myślę gorączkowo. To zmienia postać rzeczy. Myślałam, że azyl jest tylko w naszym klasztorze - Sprawdź inne monastyry. Tylko ostrożnie. Niech Greg ci pomoże – nakazuję.
- Powiesz Mistrzowi? Nie chciałbym mu podpaść – mówi szybko.
- Spokojnie. Uprzedzę go. I ucałuj Manuelę – uśmiecham się.
Wracam w pośpiechu. Oskar wita mnie westchnieniem ulgi.
- Katastrofa! - rzucam, nawet nie próbując panować nad rozdrażnieniem – Jest więcej azyli!
Oskar patrzy na mnie, jakby nie rozumiał. No pewnie, że nie rozumie! Ganię się w myślach.
- Myślałam, że nasz klasztor jest wyjątkowy, bo jest w nim azyl - załamuję ręce – Ale w Varlaam też taki jest. Akos mi powiedział. Kazałam mu sprawdzić pozostałe, ale jestem prawie pewna, że odkryje kolejne... - głos mi się łamie – Znów nic nie mamy!
- Nie. Niech zostanie z Manuelą. Greg i Kamil się tym zajmą – Oskar obejmuje mnie mocno – Poradzimy sobie.
- Sama nie wiem – jęczę – Tyle trudu na nic!
- Ćśśś – gładzi moje włosy – Nie rozpaczaj tak, bo serce mi pęknie. To najgorsza podróż poślubna, jaką znam – burczy ze złością – Nie wiem, dlaczego się zgodziłem.
- Nieprawda... – dociera do mnie, że on ma jednak trochę racji – Zaczekaj! - nagle dostrzegam światełko w tunelu – Manuela przetłumaczyła zwój z komnaty Laury – otwieram teczkę i wyciągam z niej plik kartek. Tekst jest wydrukowany, ale w odstępach między linijkami, naniosła jeszcze sporo odręcznych poprawek. Widocznie brak czasu nie pozwolił jej tego zrobić staranniej, ale mnie to nie przeszkadza. Szybko przebiegam oczami pierwsze linijki tekstu.
- To jest o Kaliope – jestem odrobinę zawiedziona, ale czytam po kolei – Poślubiła brata i miała z nim dzieci: synów i córki. Czyli, co najmniej czworo! – dodaję od siebie i zerkam na Oskara, nieco zaskoczoną tą liczbą.
- Jak na Obdarowanych, to wyjątkowo dużo – przyznaje.
- Pozostali bracia także mieli dzieci, ale z nieobdarowanymi kobietami, więc jedni i drudzy... - pochylam się nad nieco pokreślonym wersem – „Różnili się od siebie siłą Daru” – dukam – znie powiedziane – prycham, ale czytam dalej – Kiedy się zestarzeli, podzielili swoje Dary pomiędzy wnuki – posyłam Oskarowi triumfalne spojrzenie – A więc to jest możliwe! Podzielili Dar! - teraz oboje pochylamy się nad tekstem – „Podobnie uczynili pozostali”. Oskar! Tu nie ma nic o śmierci. Oddali Dar zanim umarli, a w każdym razie tak mi się wydaje... Popatrz – stukam palcem w kartkę – „Przelali je do czary, z której ich dzieci i wnuki czerpały”. Tu chyba chodzi o Dar?
- Możliwe...
Czytamy dalej. To cała rozbudowana opowieść o życiu Kaliope i jej potomków. Nie ma jednak niczego o skałach, ani o kamieniach. A czara? Czy mowa o prawdziwym kielichu, czy to znów jakaś przenośnia?
- Wiesz – Oskar odgarnia mi kosmyk włosów – Skoro widzieliśmy... czuliśmy nasze Dary... może ta czara oznacza moment w którym Dar można przelać?
- Właśnie o tym myślałam – odwracam się do niego i napotykam dwoje lśniących oczu – Wiesz, Manuela mówiła, że to stary język, a nie współczesny grecki. Niektóre słowa zmieniły znaczenie – opuszki palców Oskara gładzą mój kark, sprawiając, że nie mogę się skupić – Ale my to czujemy w czasie zbliżenia... fizycznego – na samą myśl o seksie, czuję ochotę – Oskar, oni nie robili tego z wnukami. To niedorzeczne!
- Jasne, że nie – zgadza się ze mną – Ale my to dopiero odkrywamy. Pierwsza komnata pozwoliła nam zobaczyć Dar tak, jak w czasie orgazmu. Wiemy, że druga pokazuje go u nienarodzonego dziecka. Może trzecia...?
- Ale one tylko pokazują! – upieram się – A tu jest o „przelaniu”.
- A gdybyśmy się kochali w komnacie? - pyta nagle.
- No, nie wiem... - waham się – Ale to nadal nie tłumaczy przekazania Daru bez fizycznego połączenia.
- Możne coś z mieszaniem krwi? - przysuwa się do mnie bliżej.
- Nie ma tu nic o krwi – rzucam kartki na łóżko - Oskar... - próbuję zachować dystans – Jak jesteś tak blisko, to nie mogę myśleć!
- Chcę się kochać – wypala prosto z mostu – Po każdej wizycie w tej komnacie mam ochotę na seks.
Otwieram szeroko oczy.
- I tak mam ochotę, ale to miejsce sprawia, że po prostu nie mogę przestać o tym myśleć! – chrypi. Jego wzrok parzy.
- Też mam coś podobnego – przyznaję z konsternacją. Zostawiłam go w sypialni, bo liczyłam na seks, a on gadał z tą... - Kurde, Oskar, one jakoś na nas wpływają. Na nasze Dary! - przypominam sobie, jak po wizycie w drugiej komnacie zaczęłam myśleć o dziecku.
- Obudźmy się i pokochajmy – jego głos brzmi tak cholernie nisko i seksownie – Mamy masę czasu. Rano pojedziemy do monastyru i poszukamy rozwiązania.
Mam w głowie pustkę, a w brzuchu motyle. Jeśli mnie teraz dotknie, nie będę w stanie się oprzeć. Zresztą, po co miałabym...?
- Obudźmy się – jęczę – Ja też chcę się kochać.

4 komentarze:

  1. Jak zwykle wspaniałe. Wyłączyłem sie na tydzień - bo Wiktor polecił twoje wcześniejsze opowiadanie na lol24 i sie zaczytałem.
    Zastanawiałem się na jakiej zasadzie działają klucze otwierające drzwi w komnacie. Raczej nie jest to ziemska cywilizacja. A może te komnaty to fragmenty obcego statku. Łatwiej mi znaleźć wytłumaczenie na zasadę działania daru niż pojąć zasadę działania azyli czy wspomnianych zabezpieczeń komnat. Skąd azyl w monastyrze ma wiedzieć kogo wpuścić skoro osoba, która go stworzyła nie żyje ? Czy klątwa antykoncepcji rozróżnia intencje osoby odbierającej życie ?
    Ps. Nie kończ za szybko tej serii, bo wpadne w depresję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witajcie!!!. Grafoman i jak wrażenia z opowiadania. Jest tego opowiadania kontynuacja. znajdziesz albo na lol, lub jak wejdziesz na mój profil czyli klikniesz K. Kowalski to w zakładce +1 polecam fajne blogi i są tam wszystkie opowiadania Roksany.
    Aniu teraz pamiętam. Aniu Wiktor na blogach jest jeden. Aniu jak tu trafiłaś.
    Grafoman no i chyba miałeś rację co do Gonzagi. Oż to wredny Gonzaga. Ciekawi mnie Juan. Głosował na Oskara, pomaga Majce i Oskarowi. Blogowicze czy dobrze myślę jak coś to mnie poprawcie. Do przekazania daru potrzebne jest naczynie?. A w komnatach zwoje w czym są przechowywane. Gdy majka z Oskarem się kochają to występuje wtedy taka jak można powiedzieć płynna energia. Może ją się łapie do tego naczynia i jakoś można podzielić.
    Inez i znowu Twój Akos przyczynił się troszkę do rozwiązania tajemnicy.
    Grafoman co do Ps. to masz całkowitą rację. To jest wspaniałe opowiadanie, a jakie emocje przy czytaniu. Fajna atmosfera na blogu, można podyskutować na różna tematy. Fajnie, że coraz więcej osób zostawia komentarze.
    Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiktorze, w sumie nie pamietam jak tutaj trafilam :) dawno to bylo, a wczesniej nie mialam jak komentowac.
    Przyznam, ze ciekawie kombinujesz z tym naczyniem :)

    Ps. Zauwazylam, ze na wielu blogach goscisz :)
    Pozdrawiam Ania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie, witajcie! Co za niespodzianka! Znów ktoś się odnalazł za pomocą bloga. Fajnie :) A swoją drogą, niezłą masz pamięć Witku! Grafoman, wszystko się powoli wyjaśni, ale jak to u mnie, w najmniej spodziewanym momencie ;))) Tak na serio, to trochę podgoniłam z pisaniem i postaram się dzisiaj dodać kolejny rozdział. Muszę go tylko jeszcze raz przeczytać. Co prawda dziś ostatni odcinek Gry o tron, a z tym nic nie wygra, ale może nie wszyscy są fanami? Aha! Grafoman, nie popadaj w depresję! Powoli kończę, ale jeszcze trochę zostało ;)
    Pozdrawiam, Roksana.

    OdpowiedzUsuń