Lek

Lek

środa, 6 lipca 2016

Meteory. W blasku dnia. Rozdział 23

Grecja. Grudzień 2014
- Chciałaś wskazówki – Oskar ostrożnie wyłuskał karteczkę i równie ostrożnie ją rozłożył - „Mo-ję -slo... slo-łe” - spróbował przeczytać – To pismo Rosanny i chyba twój język – podał skrawek papieru Majce.
- „Moje słowa cię poprowadzą” - przeczytała z trudem panując nad drżeniem głosu – Słowa? - spojrzała na Oskara, jakby widziała go pierwszy raz w życiu – Ale jakie słowa? Moje... moje... - zastanawiała się głośno – Moje, czyli jej... babci Rosanny... No jasne! - krzyknęła nagle i klepnęła się w czoło – Że też wcześniej tego nie skojarzyłam! Aristoteles powiedział, że tajemnicę zabrała ze sobą do grobu!
- Taaak... - Oskar przyglądał jej się w skupieniu.
- Nie rozumiesz? Ona ma na grobie napisane słowa! A przecież Obdarowani mają proste groby bez żadnych napisów! Widziałam grób Nicolasa i twoich pradziadków i Judith! Nic na nich nie ma, a na grobie Rosanny są słowa! Babcia Helena mówiła, że wciąż je powtarzała - przymknęła powieki w skupieniu i wyrecytowała - „Wiosna, lato i jesień dają nadzieję. Zima ją odbiera”.
- Może masz rację, ale... - Oskar wziął od niej karteczkę i obejrzał dokładnie ze wszystkich stron – Co te słowa znaczą? Jak mają pomóc odnaleźć drzwi?
- Muszę porozmawiać z Agnieszką. Niech szuka w Meteorach czegoś o porach roku. Jakiegoś związku!
- Byle dyskretnie – przypomniał jej Oskar – Każę Johanowi wyłączyć sprzęt.
- Nie! Zaczekaj... - Majka zastanawiała się przez chwilę – Muszę się zobaczyć z Manuelą, Akosem i Gregiem.
- To nie jest najlepszy pomysł.
- Trudno – wzruszyła ramionami – Mówiłeś, że Timothy'ego nikt nie zaczepi. W jego zamku powinno być bezpiecznie.
Oskar westchnął ciężko, ale już nie próbował jej powstrzymywać. Złożył karteczkę i po chwili zastanowienia wsunął ją do wewnętrznej kieszeni marynarki. Musiał przyznać, że entuzjazm Majki był zaraźliwy. Wątpliwości, którymi się z nią niedawno podzielił, jakby przybladły. Wiedział, że Rosanna nie chciała, by ktokolwiek odkrył tajemnicę Daru, ale najwyraźniej pod koniec życia zmieniła zdanie. On też czuł, że to może być znak. Tyle, że był on skierowany do Majki, a nie do niego. Najlepiej świadczył o tym język, jakiego użyła Rosanna.
- No dobrze – popatrzył w ogromne, pełne nadziei różnokolorowe oczy – Ty tu rządzisz.
---
Raul przechadzał się po swoim gabinecie, chcąc uspokoić zszarpane nerwy. Dużo go kosztowała rozmowa z Maksymilianem Lowrensem i jego córką, Anastazją. Kiedy przybyli, wyczuł, że to nie jest kurtuazyjna wizyta, ale nie spodziewał się, że aż tak nie jest!
- Raul? - Abigail zapukała cicho do jego drzwi.
- Nie teraz, skarbie – spróbował nie okazać, jak bardzo jest zdenerwowany. Nie miał ochoty dzielić się z żoną tym, co usłyszał – Zostaw mnie samego. Mam pilną sprawę do załatwienia.
Poczekał, aż jej kroki ucichną na końcu korytarza i opadł na fotel. Ułożył się wygodnie, po czym przymknął powieki. Ledwie to zrobił, wokół jego postaci zalśniła złocista poświata i zniknęła równie szybko, jak się pojawiła.
---
- Ojcze! - Juan powitał go serdecznie, ale z nutą zaskoczenia w głosie – Przywołałeś mnie tak niespodziewanie...
- Musimy porozmawiać bez świadków – w głosie Raula wyczuwało się napięcie.
- Jeśli chcesz wracać do kwestii mojego rozstania z Athiną...
-Nie! - przerwał synowi dość bezceremonialnie – Choć nie ukrywam, że nie pochwalam tego, co zrobiłeś.
- Mówiłem już, że mam swoje powody! - Juanowi najwyraźniej nie podobał się sposób, w jaki traktował go ojciec i postanowił dać mu to odczuć – W pewnych kwestiach już ci nie podlegam.
- Wiem – odparł oschle Raul – Ale nie zapominaj, kim jesteś. Gonzagowie są równie starym i znamienitym rodem, jak Lowrensowie.
- Czytaliśmy te same księgi – Juan nie pozwolił się wytrącić z równowagi – Cowendishowie i Sperowie są nam równi, a nie zgłaszają pretensji.
- A więc matka ma rację – Raul wykrzywił usta – Ty naprawdę zaprzedałeś duszę młodemu Lowrensowi!
- Mistrzowi, jeśli już – poprawił go spokojnie Juan – Moja dusza ma się dobrze i nikomu jej nie zaprzedałem.
- Synu – Raul położył mu dłonie na ramionach – Jesteś naszym jedynakiem. Ze względu na ciebie podjąłem niebezpieczną grę i mogę za nią zapłacić wysoka cenę, ale jeśli to ma ci zapewnić przyszłość...
- Ojcze, nie prosiłem o to. Sam zapewnię sobie przyszłość, jakiej chcę, albo... - zawahał się – Jaka będzie możliwa.
Raul westchnął ciężko i popatrzył na syna z wyrazem zatroskania. Po chwili jego usta wykrzywił jednak grymas gniewu.
- Chodzi o Maryann, prawda? - nie zabrzmiało to jak pytanie.
Juan nie odpowiedział.
- Miałeś ją tutaj. Na wyciągniecie ręki. Mogłeś wykorzystać swój Dar – Raul aż się zachłysnął – Gdybyś posłuchał matki! Ale nie! A teraz co zrobisz?
Juan nadal milczał, tylko jego oddech stał się jakby płytszy.
- No, to posłuchaj! Ubezpieczyłem się i na taką okoliczność. Zadbałem, by młody Lowrens nie panował tak długo i tak szczęśliwie ja dziadek, ale to wszystko runęło! Teraz już nic nie jest pewne! - jego gniewny głos odbił się od zamkowych murów.
- Co ty mówisz? - oczy Juana rozszerzyły się w wyrazie zdumienia, przechodzącego w przerażenie – Co ty mówisz? - chwycił ojca za ramiona i potrząsnął nim.
- Jeśli ona odkryje tajemnicę Daru, zapanuje nad nami wszystkimi z mocą, jakiej jeszcze nie widziałeś! Ona może być spadkobierczynią Caliope! Jest nią! I to Lowrens, a nie Gonzaga spłodzi z nią dzieci. To mówię! - Raul ścisnął nadgarstki syna, zmuszając go do wyprostowania palców – A mogłeś zająć jego miejsce, albo przynajmniej stanąć pomiędzy nimi.
- To tak nie działa – Juan spojrzał Raulowi głęboko w oczy – Przecież to wiesz.
- Wiem! - rzucił gniewnie – Ale i tak jestem wściekły! A teraz jeszcze muszę ci przekazać klucz.
Zdumienie odbiło się na twarzy Juana.
- Musisz? - przełknął głośno ślinę.
- Zostałem o to poproszony i nie mogę odmówić, jeśli chcę zachować twarz – wycedził przez zęby – Maryann odkryła już mnóstwo rzeczy. Jej Dar to kopalnia wiedzy, a Rosanna zostawiła jej duży spadek.
Juan pokiwał w zamyśleniu głową.
- Zwołałem strażników kluczy na jutrzejszą noc. Tuż po zmierzchu otrzymasz klucz – Raul odchylił głowę i poruszył szyją, jakby chciał rozciągnąć obolałe mięśnie – Pamiętaj kim jesteś! Stoi za tobą potężny ród. Nie zawiedź go.
- O to możesz być spokojny – po twarzy Juana błąkał się zagadkowy uśmiech.


Śnię. Kuchnia Anastazji wydaje mi się ogromna w porównaniu z naszym hotelowym pokojem. Jak łatwo przyzwyczaić się do luksusu – uśmiecham się do swoich myśli.
- Maryann! - Manuela reaguje na mój widok tak, jakby nie widziała mnie ze dwa tygodnie, a nie jeden dzień.
- Miło, że się cieszysz, ale... - urywam na widok jej miny – Co się dzieje? - oglądam się na Anastazję.
- Ktoś usiłował podążyć za Timothy'm, kiedy sprawdzał te wysadzone ujęcia wody – mówi z powagą – Oczywiście nieudolnie, ale musicie być ostrożni. Swen nie śpi.
Oskar kiwa głową, a na jego twarzy widzę jakby cień złośliwego uśmieszku.
- Co to ma znaczyć? - opieram dłonie na biodrach – Wysłałeś tam Timothy'ego? A gdyby coś mu się stało?
- Jemu?! - teraz Anastazja patrzy na mnie z takim samym uśmiechem – Niech się ten dupek cieszy, że mój mąż nie miał czasu się nim zająć. Bardziej mnie martwi, że to była pułapka zastawiona na ciebie – spogląda na Oskara – Na was oboje – poprawia się.
- Och, Maryann, dużo ryzykujesz przybywając tutaj – Manuela załamuje ręce.
- No, nie przesadzaj – Anastazja macha lekceważąco ręką – Do naszego zamku nie zbliża się nikt nieproszony – w jej głosie słychać dumę.
- Dar siły, co? - zerkam na nią i nie mogę powstrzymać uśmiechu. Kidy mówi o Timothy'm jest taka inna. W ogóle, mam wrażenie, że jakby odmłodniała - A Konstancja? Jest bezpieczna? - nagle przychodzi mi do głowy, że ona może być zagrożona. Tak mi czasem przypomina Monikę i jej fochy!
- Ma zakaz śnienia. Obiecałam jej, że jeśli będzie grzeczna, to pojedzie do waszego zamku. Zdaje się, że umawiały się z twoją siostrą na wspólne ferie – mruga do mnie.
- Nie wiedziałam... - wzdycham – Monika tęskni za Darem. Ma poczucie krzywdy.
- Może jak zobaczy, ile dochodzi nowych obowiązków i zakazów, to jej przejdzie? - Anastazja wprost tryska humorem. Nie poznaję jej!
- Zacznijmy – przerywa nam Oskar – Nie możemy tu sterczeć w nieskończoność. Dziewczyny przekażą Akosowi i Gregowi to, co ich ominie.
- Dziewczyny? - Anastazja łapie Oskara za słówko – Co to za słownictwo, Mistrzu?
- Mój wpływ – parskam śmiechem – No dobra – poważnieję – Mamy wskazówkę, jak szukać właściwego miejsca...
- Och!
- Spokojnie. To dość zawiłe, ale wydaje się pewne. To fraza: „Wiosna, lato, jesień dają nadzieję. Zima odbiera” - recytuję – Musimy szukać jej w monastyrach, albo nazw pór roku... Manuela, przetłumacz to na grecki. Może Timothy mógłby to podać Agnieszce? Tylko w największej tajemnicy – mówię z naciskiem – Nikt poza nami i Agą nie może się o tym dowiedzieć. Nawet pozostali strażnicy kamieni, i nikt z zamku... - zerkam na Oskara.
- Z wyjątkiem dziadka, ale nie dziś – przytakuje mi.
- Ánoixi, kalokaíri, fthinóporo dínoun elpída . Cheimónas lamvánei – mówi powoli Manuela – Tak brzmi tłumaczenie.
- Co takiego? Powiedz to jeszcze raz! - brzmi znajomo, ale... Nie mogę uwierzyć!
- Ánoixi, kalokaíri, fthinóporo dínoun elpída . Cheimónas lamvánei – powtarza.
- To brzmi, jak nazwy kamieni, kamieni-kluczy! - spoglądam na twarze zdumionych, Anastazji i Oskara - Kalokaíri. Tak się nazywa kamień Timothy'ego, prawda? A ten od Laury, to Ánoixi. Wiem, bo pozwoliła mi otworzyć komnatę. A ten w zamku Juana to fthinóporo, chociaż trochę inaczej to wymawiał! O rany! - gorączkuję się – Czy to znaczy, że mój nazywa się cheimónas?
- To oznacza zimę – głos Manueli brzmi nieswojo – Och Maryann... - zakrywa dłońmi usta - Ánoixi to wiosna, kalokaíri to lato, a fthinóporo to jesień.
- To chciała mi powiedzieć? To przekazać? Ale co to znaczy? - wsuwam palce we włosy i pocieram skórę na głowie. Tu mam szukać? W tych komnatach? - Wiosną ludzie się zakochują... - myślę na głos – Latem dojrzewają owoce – odruchowo zerkam na brzuch Manueli. A jesienią? O co w tym chodzi? Oskar, musimy jeszcze raz porozmawiać z dziadkiem. Rosanna musiała wiedzieć!
- Nie dziś – kręci głową – Za duży tu ruch.
- Manuela, zapisz mi to – proszę – Będziemy tego szukać w meteorach. Niech Aga i Greg też szukają.
- Z tłumaczeniem? - pyta, ale ja kręcę głową.
Wystarczy sam grecki tekst.
- Akos na razie zostanie tutaj z tobą – mówi nagle Oskar.
Jak na zawołanie zjawiają się Akos i Greg, w towarzystwie Timothy,ego. Posyłam im pytające spojrzenie.
- Co za niespodzianka – Timothy nie wygląda na ucieszonego naszą wizytą
- Był ważny powód – rzuca od niechcenia Oskar. Mimo, że to tylko jedno zdanie, ale i tak wszyscy są pod wrażeniem. Mistrz się nie tłumaczy. Nigdy!
- Akos nie powinien na razie opuszczać tego Azylu – mówi po chwili Timothy – A Grega odstawię bezpiecznie – zerka wyczekująco na Oskara – Ile azyli znaleźliście?- rzuca do chłopaków.
- Dziewięć – odpowiadają chórem.
- Czyli razem, to jedenaście... Zaniesiesz coś Agnes – mówi powoli Oskar, kiwając głową, jakby chciał potwierdzić słowa swego wuja – Żaden nie w pełni Obdarowany z naszej grupy nie będzie na razie śnił. Rozumiem, że stąd możemy czmychnąć niezauważeni?
- Wszyscy wiedzą, jak traktuję intruzów – Timothy szczerzy zęby w krótkim uśmiechu, ale zaraz poważnieje – Jest bezpiecznie.
- To dla ciebie – Manuela wręcza mi niewielką kartkę, a drugą podaje nieśmiało Timothy'emu.
Patrzę na rząd dziwnych liter: „Άνοιξη, καλοκαίρι, φθινόπωρο δώσει ένα δώρο. Χειμώνας λαμβάνει”. Nie wygląda znajomo, a właściwie tak. Pełno takich napisów w monastyrach. Tylko, jak znaleźć ten naprawdę podobny?
- Do zobaczenia – Anastazja obejmuje mnie mocno.
- Do zobaczenia... - przyglądam jej się uważnie. Jest w niej coś...nie wiem, co. Całuję ją serdecznie w policzek. Manuelę też.
- Wracajmy – szepczę do Oskara.

4 komentarze:

  1. Witajcie. Och Roksano cześć jest wspaniała. Czytałem z zapartym tchem. Ale się dzieje. Oż to wredny Gonzaga. Juan mnie zastanawia. Czy nie ma ukrytego celu na zbliżeniu się do Majki i Oskara. Anastazja jest wspaniała.
    Roksano dziękuję za tak szybko dodaną cześć. Pozdrawiam Wiktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witku, jesteś niezawodny! Zastanawiałam się właśnie, czy ktoś w ogóle tu zajrzy przed weekendem. Pozdrawiam, zaskoczona Roksana.

      Usuń
  2. Zaglądamy, zaglądamy tylko mało kto się odzywa�� Ale skoro już jestem to ci powiem, że uwielbiam twoje opwiadanie i z niecierpliwością czekam na cd. Gratuluję talentu i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasiu, jeśli czasem zaglądasz, to znów sięgnęłam po Here with me Susie Suh i znów uratowała mnie przed utknięciem w niemocy ;) Piszę, kasuję, piszę, kasuję... Ale teraz już głównie piszę. Postaram się dodać coś jutro. Pozdrawiam Wszystkich cierpliwych, Roksana.

    OdpowiedzUsuń