Grecja. Grudzień
2014
Majka krążyła po
hotelowym pokoju, jak tygrys zamknięty w zbyt ciasnym pomieszczeniu.
Mimo jej usilnych próśb, Oskar nie chciał jej zabrać ze
sobą do Timothy'ego. Niby przyjęła do wiadomości jego argumenty,
ale i tak była zła. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wyciągnęła
kartki z tłumaczeniem zwoju i zaczęła je czytać. W sumie tekstu
nie było dużo, ale Manuela dopisała jej na odwrocie, że treść
spisano w trzech identycznych egzemplarzach i umieszczono razem w
jednej puszce.
- Dziwne –
mruknęła do siebie – dlaczego mając trzy takie same zwoje, nie
wymienili się między sobą?
Wróciła
myślami do ich rozmowy o Juanie i Raulu. Czy to możliwe, że Juan
kompletnie nie zdawał sobie sprawy, co knuł jego ojciec? Chciała w
to wierzyć. Z drugiej strony, zyskałby na śmierci Oskara. A na
wygaśnięciu jego rodu? Przypomniała sobie, jak Abigail próbowała
się od niej dowiedzieć, czy Juan jej się podoba. Odegnała szybko
nieprzyjemne myśli. Wstała i znów zaczęła chodzić po
pokoju. Spojrzała na Oskara. Oddychał spokojnie.
- Co ty tam robisz?
- rzuciła w jego kierunku, spoglądając na zegarek – Cholera!
Wskazówki
stały nieruchomo. Zaczęła się rozglądać za komórką.
Znalazła obie na komodzie.
- Prawie dwie
godziny – szepnęła do siebie i znów spojrzała na Oskara.
Poruszył się.
Jego oddech przyspieszył, a gałki oczne zaczęły się rytmicznie
poruszać pod powiekami. Majka podeszła do łóżka i
wyciągnęła dłoń. Stała tak dłuższą chwilę, rozważając,
czy dotknąć Oskara, czy nie. A jeśli robił coś ważnego,
niebezpiecznego, a ona go rozproszy? Cofnęła rękę. Odszukała
szybko numer Anastazji.
- Błąd połączenia?
- spojrzała na ekran wyświetlacza z niedowierzaniem. Wzięła
drugi telefon. Oba nie miały zasięgu.
Cicho, by nie
obudzić Oskara, Majka wymknęła się na hotelowy korytarz.
- Coś się stało?
- cichy głos Johana sprawił, że podskoczyła.
- Tak, chodź tu na
chwilę – przywołała go i cofnęła się do pokoju – Chciałam
zadzwonić, ale nie ma zasięgu, a jeszcze rano był!
Johan przyglądał
jej się bez słowa, po czym przeniósł wzrok na Oskara i
westchnął głęboko.
- Mam urządzenie
zakłócające sygnał – powiedział powoli – Kiedy Mistrza
nie ma z nami, ma być włączone.
- Co takiego?! -
krzyknęła, ale zaraz zakryła dłonią usta, spoglądając lękliwie
na Oskara. Na szczęście na nim jej krzyk nie zrobił wrażenia. W
odróżnieniu od Johana.
- Wybacz, Maryann -
spuścił głowę – Z rozmowy z Mistrzem wynikało, że wiesz,
dlaczego tak ma być.
Majka
wbiła ponure spojrzenie w śpiącego spokojnie męża. Oczywiście,
że wiedziała, dlaczego, ale to go nie tłumaczyło.
- Wiem dlaczego –
przyznała niechętnie – Tylko nie rozumiem, z jakiego powodu
zataił to przede mną.
- Nie zataił! –
Johan wyglądał na zaskoczonego – Nie powiedział mi, że to
tajemnica.
- Ale mnie nie
powiedział, że jest takie urządzenie. Po prostu zakazał dzwonić.
- No właśnie.
Skoro zakazał... - Johan rozłożył bezradnie ręce.
- Zawsze go
słuchasz?
- Zawsze.
- Skoro to takie
oczywiste, to po co kazał ci to włączyć? - spytała chytrze –
Mistrz wydał rozkaz, więc żadne z nas go nie złamie, prawda?
Johan
przyglądał jej się, jakby nie pojmował jej toku rozumowania.
- Z Mistrzem się
nie dyskutuje – powiedział wreszcie – Czy potrzebujesz czegoś
jeszcze? - dodał.
- Nie. Idź pilnować
twojej gromady – machnęła ręką z rezygnacją.
Kiedy wyszedł,
Majka zamknęła drzwi na klucz. Potem ułożyła się na łóżku
obok Oskara i przymknęła powieki. Czyli szpieg mógł być
bliżej, niż sądziła.
---
Śnię. Czuję,
że Oskar jest daleko stąd. Przez chwilę rozważam, czy nie narażę
siebie lub pozostałych, ale w końcu podejmuję decyzję.
- Zamek
Menzanares – szepczę.
Coś jest nie
tak. Azyl nie chce mnie wypuścić. Wyciągam przed siebie dłonie i
próbuję go przebić, ale nic z tego. Kurwa! Jak on to zrobił?
Dlaczego? Próbuję jeszcze raz, ale to na nic!
- Ja cię chyba
zabiję! - szepczę i próbuję go przywołać. Czuję jego
Dar, coraz mocniej...
Zjawia się
zadziwiająco szybko.
- Co się dzieje?
- wnika do azylu bez najmniejszego trudu.
- Dlaczego to
zrobiłeś? - pytam oskarżycielsko.
- Co? - naprawdę
nie rozumie, czy tylko udaje niewiniątko?
- Zamknąłeś
mnie w azylu – syczę.
- Wcale nie –
Oskar przygląda mi się uważnie.
- Nie mogłam się
z niego wydostać...
- Zaraz –
przerywa mi - Przecież ustaliliśmy, że nigdzie się nie ruszasz –
marszczy brwi.
- Owszem, ale...
- nagle robi mi się głupio – Nie było cię tyle czasu.
Denerwowałam się.
- Kochanie,
miałaś mnie obok. Gdyby coś się działo, wiedziałabyś pierwsza.
- Tak? I co bym
zrobiła? Jak miałabym ci pomóc, skoro nie mogłam się stąd
wydostać? - atakuję go – Nie chcę, żebyś mnie tak traktował!
Powinnam mieć wolną rękę.
- Majka, ale azyl
tak nie działa. Ten został utworzony przeze mnie i dziadka. Tylko
my możemy kogoś do niego wpuścić i z niego wypuścić. Skoro mnie
nie było, to jak miałem to zrobić? - przygląda mi się – Azyl
to nie sejf na hasło. Zresztą, co mogłoby mi się stać? Śniąc
mam siłę, z którą niewielu może się równać.
Nawet, gdybym postanowił sprawdzić ten wybuch, to byłbym z
Timothy'm, a jego to już raczej nikt nie zaczepia. Naszą jedyną
słabością, byłabyś ty – uśmiecha się do mnie, jak do
dziecka.
- No dobra,
rozumiem – mówię ugodowo – A blokowanie sygnału
telefonów?
- To zupełnie
inna sprawa – poważnieje – Nie możemy mieć zaufania do nikogo.
- Johanowi ufasz.
- I tobie –
kładzie mi dłonie na biodrach i przyciąga do siebie – mam coś
dla ciebie.
Z tego
wszystkiego zupełnie zapomniałam, po co był u Timothy'ego.
- Obudźmy się –
mruga do mnie i wyciąga z wewnętrznej kieszeni marynarki znajomo
wyglądające kartki.
---
Majka usiadła na
łóżku i wyciągnęła ręce po tłumaczenie, ale Oskar
przytrzymał je tak, że znalazło się jakby między nimi.
- No daj! –
szarpnęła lekko.
Wypuścił kartki i
patrzył, jak Majka chciwie pochłania tekst. Tłumaczenie było
chaotyczne i pokreślone. Wiele fragmentów Manuela dopisała
odręcznie.
- O kurde...
Słuchaj! – pochyliła się nad pierwszą stroną – „Po prawie
trzystu latach potomkowie Kaliope i jej braci utworzyli Zgromadzenie
i ustanowili dzień przesilenia zimowego dniem spotkań, podczas
którego omawiali najważniejsze sprawy. Wybrali też spośród
siebie Mistrza, oddając mu władzę nad... skałą!” - uniosła
głowę i spojrzała na Oskara roziskrzonym wzrokiem – Rozumiesz?
Skała! Ona daje władzę! Daje ją tobie!
Oskar zdawał się
nie podzielać jej entuzjazmu.
- Dała ją
Mistrzowi – poprawił ją - Nie wiemy, co było dalej.
- Racja... - wróciła
do czytania.
Oskar wstał i
zaczął się przechadzać po pokoju. Podszedł do komody i odsunął
najwyższą szufladę. Wyciągnął z niej podłużne pudełko, w
którym spoczywało pióro jego ojca. Otworzył je i
przez chwilę przyglądał się połyskującej oprawce. Pogładził
ją opuszkami palców.
- „Stary Mistrz
przekazywał skałę młodemu, wybranemu przez Zgromadzenie” –
Majka zatrzymała się nad tym wersem - Więc jednak – opuściła
kartki na kolana i uśmiechnęła się do Oskara – O co chodzi? -
zaniepokoił ją jego dziwny sceptycyzm – Czytałeś to?
- Nie – pokręcił
głową – Ale sporo o tym wszystkim myślałem – powiedział
powoli – Skała najwyraźniej została rozłupana na trzy części.
Kamil powiedział ci, że chroni mnie przed zbyt dużą pokusą.
Kamienie nie należą do Mistrza, ale do strażników, którzy
maja dość dużą swobodę w zarządzaniu nimi...
- Do czego
zmierzasz? - teraz już naprawdę się przejęła.
- Dlaczego mój
ojciec nic nie powiedział dziadkowi?
- Nie wiem...
- Ja też nie, ale
to się stało z jakiegoś powodu.
W pokoju zaległa
cisza. Majka powoli, jakby z ociąganiem wróciła do czytania.
Oskar podszedł do niewielkiego stołu, odłożył pióro i
nalał sobie wody ze stojącej na blacie karafki. Wypił duszkiem i
ponownie napełnił szklankę. Majka czytała.
- Dar przekazywano
na dwa sposoby – powiedziała po chwili – „Dziecko otrzymywało
go od rodziców lub przy urodzeniu od bliskiego krewnego”. To
tak, jak teraz. „Jeśli ktoś nie miał dzieci, zwracał się do
Mistrza i on decydował, komu oddać Dar” - posłała Oskarowi
uważne spojrzenie.
- Tego nie potrafimy
– rozłożył ręce.
- Nie – przyznała
– „Wszyscy Obdarowani są spokrewnieni”. To wiemy... Słuchaj,
dlaczego tak długo cię nie było? - kartki znów spoczęły
na jej kolanach.
- Rozmyślałem...
- Rozmyślałeś? O
czym?
Oskar odwrócił
głowę i wbił wzrok w pióro.
- Myślałem o
klątwie – rzucił nie patrząc Majce w oczy – Widziałem
Manuelę, czułem Dar jej dziecka...
- Oskar!
- Ta klątwa jest
realna! To, co odkrywamy nie jest czyimś tam Darem. To dotyczy nas!
Ciebie i mnie – choć mówił spokojnie, jego oczy pałały.
Majka otworzyła
usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili je zamknęła.
Zacisnęła dłoń w pięść i walnęła nią o łóżko.
Chwyciła kartki i zaczęła je nerwowo przerzucać, przebiegając
szybko oczami po niemiłosiernie pokreślonych rzędach liter.
- Skała!
Przekazanie! Dopełnianie! Bla, bla, bla... - mamrotała do siebie –
Myślisz, że ja o tym nie myślę? - rzuciła nagle - Tylko, że mną
nie kieruje ślepe pragnienie przekazania Daru! Ja się boję o
ciebie, głupku!
Oskar zamrugał
szybko, jakby nie zrozumiał, co powiedziała.
- Chciałam się
spotkać z Juanem. Chciałam się dowiedzieć, czy znał prawdę o
klątwie? – ciągnęła – Potrzebuję trzeciego zwoju. Potrzebuję
wskazówki! Może na końcu coś jest? Niczego nie znalazłam i
Aga też nie! Swen wcześniej, czy później się dowie, że tu
jesteśmy – załamała ręce – Tu jest znowu coś o naczyniu.
Może taka scalona skała jest naczyniem? - czuła, że ma w głowie
chaos - Ja też się zastanawiałam i wiesz co? Nawet jeśli
znajdziemy drzwi, to nie znaczy, że wszystko się wyjaśni. Może
będziemy potrzebowali miesięcy, a nawet lat?!
- Też mi to
przyszło do głowy – Oskar zrobił krok w jej stronę –
Rozmawiałem o klątwie z Anastazją i z dziadkiem. Dlatego to tyle
trwało.
- Cooo?!
- W tej chwili oboje
są u Raula – powiedział powoli – Jeśli dobrze to rozegrają,
być może Juan zostanie strażnikiem klucza wcześniej, niż sądził,
a ty dostaniesz trzeci zwój.
- Coś ty zrobił?
Jeśli on się dowie, że Juan mi powiedział...
- Nie dowie się –
głos Oskara brzmiał spokojnie i pewnie.
Majka ukryła twarz
w dłoniach.
- Daj mi wody –
wychrypiała. Czuła w gardle piasek.
Oskar szybko
podszedł do stołu i sięgnął po szklankę.
- Cholera!
Zbyt gwałtowny
ruch sprawił, że część wody zalała wyłożone aksamitem etui.
- Daj mi to –
Majka sięgnęła po chusteczki higieniczne i podeszła do stołu –
Spróbujmy się uspokoić i jeszcze raz przeczytać dokładnie
to, co przyniosłeś... O kurde!
Osuszając
pudełeczko Majka zorientowała się, że wkładka z aksamitu nie
jest przymocowana do obudowy na stałe. Uniosła ją, a pod spodem
dostrzegła małą, złożoną na pół, karteczkę.
- Widziałeś to? -
spojrzała na Oskara.
- Skąd?!
Spojrzeli na
siebie, a potem na pudełeczko. Oboje poczuli, jak serca im
przyspieszają.
Tak czulam, ze to pioro sie do czegos przyda :)
OdpowiedzUsuńAnia
Witajcie. Roksano dzięki za cześć. Aniu też wiedziałem że to pióro jest ważne. Roksano i co za informacja była na tej kartce?. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńWitajcie Kochani! Oj przyda się, przyda! Witku, odrobina cierpliwości :) Nie mogę tak wszystkiego wyjaśnić od razu. Chociaż... Niestety zbliżamy się do wyjaśnienia całej tajemnicy. No, ale jeszcze trochę zabawy będzie. Pozdrawiam, Roksana.
OdpowiedzUsuń